LARUM GRAJĄ, PANIE CZESŁAWIE! OCIEC - PRAĆ!

LARUM GRAJĄ, PANIE CZESŁAWIE! OCIEC - PRAĆ!

Czemu Biało-Czerwoni przegrali z Pomarańczowymi? Czemu polska republika uległa u siebie niderlandzkiemu królestwu? To proste. Goście strzelili więcej bramek niż  gospodarze. Następnego dnia po meczu na Stadionie Narodowym specjalnie obejrzałem skrót wszystkich meczów Ligi Narodów. Akurat w tureckiej telewizji – to gwarantowało, że spotkanie Polska-Holandia będzie potraktowane tak samo, jak wiele innych. Co było w skrócie? To, że Holendrzy mieli już w pierwszych 12-minutach dwie „setki”, a jedną jedyną przez 90 minut wyśmienitą okazję dla Polski zmarnował Arkadiusz Milik. Skróty nie kłamią.

Z odsieczą Biało-Czerwonym przyszli nasi słowiańscy bracia – Czesi. Z Portugalią przegrali 0:4 - też u siebie. Jednak kraj Eusebio i Cristiano Ronaldo w ostatniej dekadzie dużo więcej wygrywa na ważnych turniejach niż Królestwo Niderlandów,  więc tak wysoka porażka naszych południowych sąsiadów nie jest wielkim pocieszeniem. Zwłaszcza, że w Katarze na Mundialu zagra Polska, a nie Czechy, które w barażach uległy Szwecji, którą potem my pokonaliśmy.

Konkluzja? „Larum grają”. To, nomen omen z „Potopu” . Tyle, że już nie, jak w oryginale „Panie Michale” - tylko „Panie Czesławie”. Nie jestem wśród tych, którzy traktują Michniewicza jako tarczę strzelniczą, nie uważam, aby reprezentacji dzisiaj przed mistrzostwami świata w listopadzie i grudniu pomogło biczowanie go za grzechy czy niefrasobliwość sprzed lat. Łaska piłkarskiej Polski na pstrym koniu sukcesu jeździ. Jak drużyna Michniewicza zabłyśnie na Mundialu, to dawny drugi bramkarz ekstraligowy, a obecnie pierwszy trener reprezentacyjny będzie chwalony, noszony na rękach i zagłaskiwany. Jak Biało-Czerwoni dadzą ciała, to po ciele Michniewicza przejedzie czołg gniewu wspomnianej piłkarskiej Polski. W interesie Polski i polskiego sportu jest to, aby za trzy miesiące trenera, który jeszcze rok temu początkowo ze sporymi sukcesami bił się z Legią w europejskich pucharach, noszono na rękach albo nawet w lektyce.
Prawdę mówiąc, piłkarzy zobowiązuje do zdobycia Kataru to, co zrobili siatkarze i koszykarze. W przypadku siatkarskiej „bandy Łysego” było to spodziewane – w przypadku drużyny kapitana Ponitki wręcz przeciwnie. Ale tu może być jakiś powód do optymizmu, źródło nadziei, a nawet bodziec psychologiczny, bo przecież przed ME w Berlinie polscy koszykarze dostali straszny łomot z Ukrainą (porażka 28 punktami!), aby z tą samą Ukrainą potem wyraźnie wygrać batalię o ćwierćfinał, a potem zadbać o „happy end” w horrorze mistrzami Europy – Słowenią. Mógłbym być chyba -na ćwierć etatu - psychologiem sportowym, bo wiem jak pocieszać sportowców, którzy właśnie co dostali łomot. Naszym piłkarzom powiedziałbym – odwołując się do czasów, w których jeszcze nie było ich na świecie – że przed jednym z dwóch naszych największych triumfów piłkarskich w stuletniej historii polskiej piłki, czyli w okresie przed MŚ w Niemieckiej Republice Federalnej w 1974 roku (zanim NRF stała RFN)! „Orły Górskiego” w sparingach nie były żadnymi orłami, tylko pisklakami wróbli, którzy dostawali manto od średnio znanych i niezbyt dobrych drużyn klubowych. A  potem Deyna z Gadochą, Szarmachem, Kasperczakiem, Lato, Tomaszewskim i innymi podbili futbolową planetę. Zatem, panowie piłkarze, „sursum corda” czyli „ w górę serca”, tak po sienkiewiczowsku. A potem, już za dwa miesiące ,na więcej niż gorącej katarskiej ziemi trzeba znów sięgnąć do Sienkiewicza : tym razem do dialogu w rodzinie Kiemliczów: „Ociec, prać?” – „Prać!”.

Śmiertelnie poważnie jednak mówiąc, trzeba po tym lodowatym niderlandzkim prysznicu wnioski wyciągnąć. Co do gry w obronie i jeszcze wielu innych rzeczy. Może też byłoby dobrze, gdyby Robert Lewandowski nie okazywał totalnego – i jeszcze rosnącego! – zniecierpliwienia poczynaniami kolegów. Bo przecież Biało-Czerwoni mają na boisku tysiące zalet, ale jednak, gdy chodzi o potencjalne asysty do „Lewego” - Barceloną nie są.
Na koniec do piłkarskiego sztambucha wpiszę przykład żużla. Pokazuje on, że sportowy Dawid czasem jednak wygrywa z Goliatem. Oto w finale najsilniejszej na świecie pierwszej ligi (czyli de facto drugiej) w speedwayu – Ekstraliga też jest najmocniejsza na globie, gdy chodzi o najwyższe klasy rozgrywkowe w „czarnym sporcie” – Dawid z Krosna pokonał dwoma punkcikami Goliata z Zielonej Góry. Można? Można!

*tekst ukazał się na portalu i.pl (26.09.2022)


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie wnuka byłego prezydenta Lecha Wałęsy z ostatniej chwili
Sąd Najwyższy podjął decyzję w sprawie wnuka byłego prezydenta Lecha Wałęsy

Sąd Najwyższy oddalił wniosek kasacyjny w sprawie dwóch młodych mężczyzn skazanych za rozbój i pobicie obywateli Szwecji. Jednym z nich był wnuk byłego prezydenta Lecha Wałęsy. Bartłomiej W. odbywa karę 4 lat więzienia.

PE za wprowadzeniem limitu płatności gotówką. O jakie kwoty chodzi? z ostatniej chwili
PE za wprowadzeniem limitu płatności gotówką. O jakie kwoty chodzi?

Europarlament przyjął w środę przepisy, które mają wzmocnić walkę z praniem brudnych pieniędzy w UE. Jeśli zatwierdzi je Rada UE, zakaz płatności gotówką powyżej określonej kwoty zostanie wprowadzony.

Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów! Zobacz najdłuższy skok w historii [WIDEO] z ostatniej chwili
Ryoyu Kobayashi skoczył 291 metrów! Zobacz najdłuższy skok w historii [WIDEO]

Japończyk Ryoyu Kobayashi ustanowił nieoficjalny rekord świata w długości lotu narciarskiego, osiągając odległość 291 metrów na specjalnie przygotowanej skoczni na zboczu wzgórza Hlidarfjall w miejscowości Akureyri na Islandii.

Były premier alarmuje: Ceny prądu dla przedsiębiorców będą no limit z ostatniej chwili
Były premier alarmuje: Ceny prądu dla przedsiębiorców będą no limit

„Pani Hennig-Kloska zapominała złożyć wniosek o notyfikacje pomocy dla przedsiębiorców. Innymi słowy ceny prądu dla przedsiębiorców będą noLimit” – alarmuje były premier Mateusz Morawiecki.

Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy z ostatniej chwili
Obrońca ks. Michała Olszewskiego ujawnia szokujące kulisy sprawy

„Ponieważ sprawa się rozlewa po dziennikarzach (rozmaitych barw i orientacji) pragnę odnieść się do ujawnionych już informacji” – pisze mec. dr Krzysztof Wąsowski, pełnomocnik ks. Michała Olszewskiego.

Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą z ostatniej chwili
Mariusz Kamiński: Nie bójcie się, czasy walki z korupcją wrócą

– Jedyne moje przesłanie do funkcjonariuszy służb antykorupcyjnych w naszym kraju było takie: walić w złodziei niezależnie od tego, do jakiego ugrupowania się przykleili – mówił na antenie RMF były szef MSWiA Mariusz Kamiński.

Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody z ostatniej chwili
Lista podsłuchwianych przez system Pegasus nie będzie jawna. Bodnar podał powody

– To jest dla mnie przykre, że nawet na tej sali zwracam się do osób, które zostały objęte inwigilacją – mówił w Sejmie minister sprawiedliwości Adam Bodnar, przedstawiając sprawozdanie w Sejmie. Dodał, że lista podsłuchiwanych przez system Pegasus nie będzie jawna.

Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie z ostatniej chwili
Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie

„Pozycja Polski w NATO daje jej ogromny wpływ na sojuszników. Mówi się, że dyplomaci odegrali ważną rolę w porozumieniu USA w sprawie miliardowej pomocy dla Ukrainy. W przeciwieństwie do swoich europejskich sojuszników Warszawa ma do dyspozycji ważny zestaw instrumentów” – pisze niemiecki „Die Welt”.

Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność z ostatniej chwili
Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”, wystosował apel do członków i sympatyków NSZZ „Solidarność”, w którym wzywa do obecności na demonstracji, jaką Solidarność i Solidarność RI organizują 10 maja w Warszawie.

„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku z ostatniej chwili
„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku

Na platformie społecznościowej TikTok w Niemczech pojawiają się fake'owe materiały promujące informację, jakoby 24 kwietnia miał miejsce „National Rape Day” [Narodowy Dzień Gwałtu – red.], w którym napaści seksualne na kobiety i dziewczynki rzekomo pozostają bezkarne. Sprawa wzbudziła reakcję berlińskich władz.

REKLAMA

LARUM GRAJĄ, PANIE CZESŁAWIE! OCIEC - PRAĆ!

LARUM GRAJĄ, PANIE CZESŁAWIE! OCIEC - PRAĆ!

Czemu Biało-Czerwoni przegrali z Pomarańczowymi? Czemu polska republika uległa u siebie niderlandzkiemu królestwu? To proste. Goście strzelili więcej bramek niż  gospodarze. Następnego dnia po meczu na Stadionie Narodowym specjalnie obejrzałem skrót wszystkich meczów Ligi Narodów. Akurat w tureckiej telewizji – to gwarantowało, że spotkanie Polska-Holandia będzie potraktowane tak samo, jak wiele innych. Co było w skrócie? To, że Holendrzy mieli już w pierwszych 12-minutach dwie „setki”, a jedną jedyną przez 90 minut wyśmienitą okazję dla Polski zmarnował Arkadiusz Milik. Skróty nie kłamią.

Z odsieczą Biało-Czerwonym przyszli nasi słowiańscy bracia – Czesi. Z Portugalią przegrali 0:4 - też u siebie. Jednak kraj Eusebio i Cristiano Ronaldo w ostatniej dekadzie dużo więcej wygrywa na ważnych turniejach niż Królestwo Niderlandów,  więc tak wysoka porażka naszych południowych sąsiadów nie jest wielkim pocieszeniem. Zwłaszcza, że w Katarze na Mundialu zagra Polska, a nie Czechy, które w barażach uległy Szwecji, którą potem my pokonaliśmy.

Konkluzja? „Larum grają”. To, nomen omen z „Potopu” . Tyle, że już nie, jak w oryginale „Panie Michale” - tylko „Panie Czesławie”. Nie jestem wśród tych, którzy traktują Michniewicza jako tarczę strzelniczą, nie uważam, aby reprezentacji dzisiaj przed mistrzostwami świata w listopadzie i grudniu pomogło biczowanie go za grzechy czy niefrasobliwość sprzed lat. Łaska piłkarskiej Polski na pstrym koniu sukcesu jeździ. Jak drużyna Michniewicza zabłyśnie na Mundialu, to dawny drugi bramkarz ekstraligowy, a obecnie pierwszy trener reprezentacyjny będzie chwalony, noszony na rękach i zagłaskiwany. Jak Biało-Czerwoni dadzą ciała, to po ciele Michniewicza przejedzie czołg gniewu wspomnianej piłkarskiej Polski. W interesie Polski i polskiego sportu jest to, aby za trzy miesiące trenera, który jeszcze rok temu początkowo ze sporymi sukcesami bił się z Legią w europejskich pucharach, noszono na rękach albo nawet w lektyce.
Prawdę mówiąc, piłkarzy zobowiązuje do zdobycia Kataru to, co zrobili siatkarze i koszykarze. W przypadku siatkarskiej „bandy Łysego” było to spodziewane – w przypadku drużyny kapitana Ponitki wręcz przeciwnie. Ale tu może być jakiś powód do optymizmu, źródło nadziei, a nawet bodziec psychologiczny, bo przecież przed ME w Berlinie polscy koszykarze dostali straszny łomot z Ukrainą (porażka 28 punktami!), aby z tą samą Ukrainą potem wyraźnie wygrać batalię o ćwierćfinał, a potem zadbać o „happy end” w horrorze mistrzami Europy – Słowenią. Mógłbym być chyba -na ćwierć etatu - psychologiem sportowym, bo wiem jak pocieszać sportowców, którzy właśnie co dostali łomot. Naszym piłkarzom powiedziałbym – odwołując się do czasów, w których jeszcze nie było ich na świecie – że przed jednym z dwóch naszych największych triumfów piłkarskich w stuletniej historii polskiej piłki, czyli w okresie przed MŚ w Niemieckiej Republice Federalnej w 1974 roku (zanim NRF stała RFN)! „Orły Górskiego” w sparingach nie były żadnymi orłami, tylko pisklakami wróbli, którzy dostawali manto od średnio znanych i niezbyt dobrych drużyn klubowych. A  potem Deyna z Gadochą, Szarmachem, Kasperczakiem, Lato, Tomaszewskim i innymi podbili futbolową planetę. Zatem, panowie piłkarze, „sursum corda” czyli „ w górę serca”, tak po sienkiewiczowsku. A potem, już za dwa miesiące ,na więcej niż gorącej katarskiej ziemi trzeba znów sięgnąć do Sienkiewicza : tym razem do dialogu w rodzinie Kiemliczów: „Ociec, prać?” – „Prać!”.

Śmiertelnie poważnie jednak mówiąc, trzeba po tym lodowatym niderlandzkim prysznicu wnioski wyciągnąć. Co do gry w obronie i jeszcze wielu innych rzeczy. Może też byłoby dobrze, gdyby Robert Lewandowski nie okazywał totalnego – i jeszcze rosnącego! – zniecierpliwienia poczynaniami kolegów. Bo przecież Biało-Czerwoni mają na boisku tysiące zalet, ale jednak, gdy chodzi o potencjalne asysty do „Lewego” - Barceloną nie są.
Na koniec do piłkarskiego sztambucha wpiszę przykład żużla. Pokazuje on, że sportowy Dawid czasem jednak wygrywa z Goliatem. Oto w finale najsilniejszej na świecie pierwszej ligi (czyli de facto drugiej) w speedwayu – Ekstraliga też jest najmocniejsza na globie, gdy chodzi o najwyższe klasy rozgrywkowe w „czarnym sporcie” – Dawid z Krosna pokonał dwoma punkcikami Goliata z Zielonej Góry. Można? Można!

*tekst ukazał się na portalu i.pl (26.09.2022)



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe