Paweł Jędrzejewski: Jerzy Stuhr zadaje cios wizerunkowi inteligenta, który sam stworzył

Aktor był jedną z twarzy "nowej inteligencji" lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Jerzy Stuhr Paweł Jędrzejewski: Jerzy Stuhr zadaje cios wizerunkowi inteligenta, który sam stworzył
Jerzy Stuhr / Wikipedia CC BY-SA 3,0 Oliver Abels

Jerzy Stuhr ma mnóstwo szczęścia, że skończyło się na niegroźnej - jak informują media - kolizji z motocyklistą. Ma naprawdę wiele szczęścia, bo może wstydzić się zaledwie z powodu braku rozsądku i odpowiedzialności, ale nie musi rozpaczać, że wyrządził komuś nieodwracalną krzywdę.

Choć przecież krzywdę wyrządził. Nie fizyczną, ale właśnie nieodwracalną. Nie wiem, czy to pocieszające, że dotyczy ona tylko sfery wyobrażeń i symboli. Stuhr zadał cios wizerunkowi inteligenta, wrażliwego etycznie człowieka, który przed wielu laty stworzył i później realizował przez dziesięciolecia jako artysta i postać medialna. Wizerunkowi, jaki przez blisko pół wieku funkcjonował w polskiej świadomości, a na pewno - podświadomości. Odebrał mu wiarygodność.

 

50 lat temu

Przed prawie 50 laty powstawały w Polsce filmy, które zaliczano do nurtu "kina moralnego niepokoju". Nazwa była kłamliwa, świadomie złagodzona, bo to było rwanie włosów z głowy, a nie żaden delikatny "niepokój". Rzeczywistość była paskudna, rządziło nią wszechobecne zakłamanie. Jednak mniejsza o to. Ważniejsze, że powstawały filmy, które dostrzegały w tamtym ponurym świecie istotne moralne dylematy. Czołowymi reżyserami tamtego nurtu byli Krzysztof Kieślowski, Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Feliks Falk, a czołowym aktorem filmowym tamtej epoki był młody wówczas Jerzy Stuhr, który z racji swojej aparycji nadawał się idealnie do zagrania filmowego bohatera pochodzenia chłopskiego lub robotniczego - moralnie upadającego (film "Wodzirej") lub moralnie wznoszącego się i przekształcającego się w inteligenta (film "Amator"). Powodem tej tak ważnej metamorfozy była etyczna niezgoda na to, co dokoła. To było sedno sprawy: filmy pokazywały narodziny nowej inteligencji, którą ukształtował etyczny protest wobec PRL. I to właśnie ta nowa inteligencja - we współdziałaniu z robotnikami - miała wkrótce PRL odesłać w niebyt. Bohaterowie tych filmów zyskiwali nową świadomość, bo otwierały im się oczy na prawdę o fałszu systemu, w którym żyli. O tym był zarówno "Amator" Kieślowskiego jaki i "Człowiek z marmuru" Wajdy - filmy z naturalnych powodów dziś już zapomniane, ale wtedy bardzo istotne.

 

Ikony pokolenia

Co charakterystyczne, w tych obu najważniejszych dziełach "kina moralnego niepokoju" otwieranie oczu na rzeczywistość było doświadczeniem filmowców opowiadających o filmowcach. Filip (Jerzy Stuhr) z "Amatora" to pasjonat-dokumentalista z małą, radziecką kamerą, tzw. "ósemką"; Agnieszka (Krystyna Janda) z "Człowieka z marmuru" to studentka Szkoły Filmowej robiąca dyplomowy film. Z jednej strony, można to uznać za świadome rozliczenie się twórców tych filmów z własną sytuacją zawodowo-egzystencjalną. Z drugiej strony te dwie role - Filipa i Agnieszki - były przełomowymi w karierze aktorskiej dwojga młodych aktorów i wyznaczyły im dalszą drogę kariery. Zdefiniowały ich także jako ludzi działających w sferze publicznej, zapisały tymi rolami w polskiej masowej wyobraźni. Uczyniły z nich nie tylko twarze ówczesnego polskiego kina, ale coś znacznie istotniejszego: aktorskie symbole dokonujących się niebawem wielkich przemian ustrojowych. Taki przebieg wydarzeń ustawił ich na zawsze w rolach artystów wyczulonych na kwestie etyczne, na dylematy moralne, a także uczynił z nich ludzi, od których wielu widzów tamtych filmów oczekiwało ocen i wypowiedzi w tych kwestiach. Tak jakby poza filmem byli nadal postaciami z własnych filmów. Do pewnego stopnia jest to zjawisko naturalne - aktorzy grają sobą. Dlatego utożsamiani są ze swoimi rolami. Jednak tutaj było coś znacznie więcej. Stali się czymś, czego wówczas nikt by tak nie nazwał: ikonami pokolenia. I tak trwali przez lata. A zrodzeni, jako postacie filmowe, z doświadczeń etycznych, nadal skupiali się na tej problematyce.

 

Autorytety moralne

W ten sposób, w potocznym odbiorze, wówczas dojrzewająca generacja rówieśników uznała ich - i to jest tu najistotniejsze! - za twarze nowej inteligencji. A oni uznali się, zapewne bezwiednie, w jakimś sensie za autorytety moralne. Poświadcza to ich cała późniejsza działalność, stanowiąca kontynuację ich postaw z filmów lat siedemdziesiątych. Nie tylko ta artystyczna, choć ona też (były to często bardzo wybitne osiągnięcia), ale przede wszystkim przemożna chęć wypowiadania swoich opinii na temat otaczającej ich rzeczywistości, jej wartościowania z punktu właśnie ocen etycznych. Zarówno w twórczości, jak i w bezpośrednim przekazie medialnym. Krystyna Janda jest aktywna od lat w mediach społecznościowych i stale ocenia społeczeństwo. Jerzy Stuhr - po śmierci Krzysztofa Kieślowskiego - realizował filmy w bardzo podobnym klimacie, filmowe moralitety, z których najbardziej zapadły w pamięć "Historie miłosne" i "Tydzień z życia mężczyzny". I także wypowiadał się wielokrotnie na temat tego, co w Polsce, w Polakach mu się nie podoba. 

W pełni świadomie odkładam tu na bok aspekt polityczny ich wypowiedzi i nie obchodzi mnie to, że i Stuhr i Janda opowiadają się po jednej stronie w czysto politycznym sporze, który trwa od wielu lat w Polsce. Rzecz jest poważniejsza. 

 

Tego nie da się obronić

Tacy ludzie, jak Janda i Stuhr, którzy nie mają oporów, żeby publicznie krytykować społeczeństwo za wady, jakie w nim dostrzegają, narażają się bardziej niż ktokolwiek na zarzuty hipokryzji, gdy sami naruszą reguły etyczne. Przed dwoma laty Krystyna Janda była mocno krytykowana za zaszczepienie się podczas pandemii poza kolejką. Ze Stuhrem sprawa jest o wiele bardziej poważna, bo całkiem jednoznaczna. Ktoś, kto mówi, że w Polsce najbardziej dokucza mu "przyzwolenie na chamstwo", kto jest autorem bon motu "chamstwo plus" (kpina z "500 plus") i stwierdza, że w Polsce "najbardziej mnie przeszkadza ta pogarda do prawa i kłamstwo", po czym po alkoholu prowadzi samochód - jest hipokrytą.

Bo jak gigantycznym "chamstwem" jest siadanie za kierownicą po alkoholu i narażanie tą decyzją innych ludzi - w razie wypadku - na prawdopodobne zranienie, kalectwo lub śmierć!? Jaką potworną "pogardę wobec prawa" wyraża się takim postępowaniem!? I kto to robi? Rektor. Profesor. Pedagog. Autorytet.
Brak słów i bardzo smutno.

Z etycznego punktu widzenia - a etyka jest podstawą funkcjonowania publicznego wizerunku Stuhra, ze względu na jego role i jego filmy - nie da się tej sytuacji obronić. Dlatego zupełnie nie przekonuje aktor Wiktor Zborowski mówiąc, że Jerzy Stuhr "popełnił błąd". Błąd to popełniłby wtedy, gdyby zamiast skręcić w lewo, skręcił w prawo. Taka obrona nie pomaga, ale pogrąża.

Media tradycyjne i społecznościowe zbyt pochopnie uznały wiadomość, że Jerzy Stuhr po spożyciu alkoholu uczestniczył w wypadku drogowym, za przykład kompromitacji kolejnego celebryty. 

Durczok, Dancewicz, Olbrychski, Szyc, Liszowska, Felicjańska, Kozidrak - u których stwierdzono niedozwolony poziom alkoholu - to faktycznie są zaledwie zwyczajni celebryci. Nie są autorytetami moralnymi ani nie mają takich aspiracji. Niestety, w przypadku Jerzego Stuhra mamy do czynienia z całkiem inną sytuacją. I przypuszczam, że właśnie z tego powodu medioznawca prof. Wiesław Godzic wygłosił w rozmowie z Onetem zaskakujące zdanie: "to zdarzenie wpłynie nie tylko na Jerzego Stuhra i jego rodzinę, ale całą klasę inteligencką".


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Elon Musk został pozwany. Miliarderowi grozi kara z ostatniej chwili
Elon Musk został pozwany. Miliarderowi grozi kara

Urząd Rzecznika Praw Obywatelskich Brazylii (DPU) skierował do sądu pozew przeciwko Elonowi Muskowi w związku z lekceważeniem przez należącą do niego platformę X (dawniej Twitter) blokowania kont, które nakazał zamknąć brazylijski wymiar ścigania.

Szczere wyznanie Anny Lewandowskiej. Nie wszyscy o tym wiedzieli z ostatniej chwili
Szczere wyznanie Anny Lewandowskiej. Nie wszyscy o tym wiedzieli

Anna Lewandowska podzieliła się z fanami szczerym wyznaniem. Nawiązała do tematu swoich codziennych obowiązków, w tym zawodowych.

Armand Duplantis pobił rekord świata w skoku o tyczce z ostatniej chwili
Armand Duplantis pobił rekord świata w skoku o tyczce

Szwed Armand Duplantis w pierwszym tegorocznym mityngu Diamentowej Ligi w Xiamen wynikiem 6,24 poprawił własny rekord świata w skoku o tyczce. Natalia Kaczmarek czasem 50,29 zajęła drugie miejsce w biegu na 400 m. Wygrała mistrzyni świata Marileidy Paulino z Dominikany - 50,08.

Brukselski totalitaryzm na wojnie z konserwatystami Wiadomości
Brukselski totalitaryzm na wojnie z konserwatystami

Brukselska policja przerwała konferencję europejskich środowisk konserwatywnych. Mieli na niej wystąpić m.in. premier Węgier Victor Orban, były kandydat na prezydenta Francji Eric Zemmour, były premier Polski Mateusz Morawiecki oraz kard. Gerhard Müller. „Skrajna prawica nie jest tu mile widziana” – oświadczył burmistrz dzielnicy Sainte-Josse-ten-Norde dodając, że chodzi o ochronę „bezpieczeństwa publicznego”.

Nowe informacje w sprawie tragicznej śmierci 15-latki z Bydgoszczy z ostatniej chwili
Nowe informacje w sprawie tragicznej śmierci 15-latki z Bydgoszczy

Do tragicznego zdarzenia na przystanku tramwajowym doszło w czwartek 18 kwietnia po godz. 15 na ul. Fordońskiej w Bydgoszczy. Sprawa ta od samego początku budziła mnóstwo pytań i wątpliwości.

Nagłe lądowanie polskiego samolotu. Nieoficjalnie: Na pokładzie osoby towarzyszące Andrzejowi Dudzie  z ostatniej chwili
Nagłe lądowanie polskiego samolotu. Nieoficjalnie: "Na pokładzie osoby towarzyszące Andrzejowi Dudzie"

Podczas lotu nad Atlantykiem jeden z pasażerów zasłabł, samolot lecący z Nowego Jorku do Warszawy miał dlatego nieplanowane lądowanie w Keflaviku na Islandii - poinformował PAP w sobotę rzecznik PLL LOT Krzysztof Moczulski. TV Republika informuje, że na pokładzie tego samolotu jest część osób, które towarzyszyły prezydentowi Andrzejowi Dudzie w czasie jego wizyty w USA.

Legenda polskiej estrady w szpitalu. Konieczna była operacja z ostatniej chwili
Legenda polskiej estrady w szpitalu. Konieczna była operacja

79-letni piosenkarz estradowy, tancerz i satyryk Andrzej Rosiewicz trafił do szpitala. Okazuje się, że artysta musiał przejść pilną operację.

Nie żyje gwiazda Dzień Dobry TVN z ostatniej chwili
Nie żyje gwiazda "Dzień Dobry TVN"

Media obiegła smutna wiadomość. Nie żyje aktor znany m.in. z występów w "Dzień Dobry TVN" Norbert Bajan.

To pierwszy taki przypadek. Sukces ukraińskich sił z ostatniej chwili
"To pierwszy taki przypadek". Sukces ukraińskich sił

Po raz pierwszy rosyjski bombowiec strategiczny został zestrzelony przez ukraińską obronę powietrzną, a od początku wojny Rosja straciła już co najmniej 100 samolotów - przekazało w sobotę brytyjskie ministerstwo obrony.

Pogrzeb Damiana Sobola, polskiego wolontariusza zabitego przez Izraelczyków z ostatniej chwili
Pogrzeb Damiana Sobola, polskiego wolontariusza zabitego przez Izraelczyków

Ostatnie pożegnanie Damiana Sobola, który zginął w izraelskim ostrzale konwoju humanitarnego. Odczytano listy od najwyższych władz państwowych.

REKLAMA

Paweł Jędrzejewski: Jerzy Stuhr zadaje cios wizerunkowi inteligenta, który sam stworzył

Aktor był jedną z twarzy "nowej inteligencji" lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku.
Jerzy Stuhr Paweł Jędrzejewski: Jerzy Stuhr zadaje cios wizerunkowi inteligenta, który sam stworzył
Jerzy Stuhr / Wikipedia CC BY-SA 3,0 Oliver Abels

Jerzy Stuhr ma mnóstwo szczęścia, że skończyło się na niegroźnej - jak informują media - kolizji z motocyklistą. Ma naprawdę wiele szczęścia, bo może wstydzić się zaledwie z powodu braku rozsądku i odpowiedzialności, ale nie musi rozpaczać, że wyrządził komuś nieodwracalną krzywdę.

Choć przecież krzywdę wyrządził. Nie fizyczną, ale właśnie nieodwracalną. Nie wiem, czy to pocieszające, że dotyczy ona tylko sfery wyobrażeń i symboli. Stuhr zadał cios wizerunkowi inteligenta, wrażliwego etycznie człowieka, który przed wielu laty stworzył i później realizował przez dziesięciolecia jako artysta i postać medialna. Wizerunkowi, jaki przez blisko pół wieku funkcjonował w polskiej świadomości, a na pewno - podświadomości. Odebrał mu wiarygodność.

 

50 lat temu

Przed prawie 50 laty powstawały w Polsce filmy, które zaliczano do nurtu "kina moralnego niepokoju". Nazwa była kłamliwa, świadomie złagodzona, bo to było rwanie włosów z głowy, a nie żaden delikatny "niepokój". Rzeczywistość była paskudna, rządziło nią wszechobecne zakłamanie. Jednak mniejsza o to. Ważniejsze, że powstawały filmy, które dostrzegały w tamtym ponurym świecie istotne moralne dylematy. Czołowymi reżyserami tamtego nurtu byli Krzysztof Kieślowski, Andrzej Wajda, Agnieszka Holland, Feliks Falk, a czołowym aktorem filmowym tamtej epoki był młody wówczas Jerzy Stuhr, który z racji swojej aparycji nadawał się idealnie do zagrania filmowego bohatera pochodzenia chłopskiego lub robotniczego - moralnie upadającego (film "Wodzirej") lub moralnie wznoszącego się i przekształcającego się w inteligenta (film "Amator"). Powodem tej tak ważnej metamorfozy była etyczna niezgoda na to, co dokoła. To było sedno sprawy: filmy pokazywały narodziny nowej inteligencji, którą ukształtował etyczny protest wobec PRL. I to właśnie ta nowa inteligencja - we współdziałaniu z robotnikami - miała wkrótce PRL odesłać w niebyt. Bohaterowie tych filmów zyskiwali nową świadomość, bo otwierały im się oczy na prawdę o fałszu systemu, w którym żyli. O tym był zarówno "Amator" Kieślowskiego jaki i "Człowiek z marmuru" Wajdy - filmy z naturalnych powodów dziś już zapomniane, ale wtedy bardzo istotne.

 

Ikony pokolenia

Co charakterystyczne, w tych obu najważniejszych dziełach "kina moralnego niepokoju" otwieranie oczu na rzeczywistość było doświadczeniem filmowców opowiadających o filmowcach. Filip (Jerzy Stuhr) z "Amatora" to pasjonat-dokumentalista z małą, radziecką kamerą, tzw. "ósemką"; Agnieszka (Krystyna Janda) z "Człowieka z marmuru" to studentka Szkoły Filmowej robiąca dyplomowy film. Z jednej strony, można to uznać za świadome rozliczenie się twórców tych filmów z własną sytuacją zawodowo-egzystencjalną. Z drugiej strony te dwie role - Filipa i Agnieszki - były przełomowymi w karierze aktorskiej dwojga młodych aktorów i wyznaczyły im dalszą drogę kariery. Zdefiniowały ich także jako ludzi działających w sferze publicznej, zapisały tymi rolami w polskiej masowej wyobraźni. Uczyniły z nich nie tylko twarze ówczesnego polskiego kina, ale coś znacznie istotniejszego: aktorskie symbole dokonujących się niebawem wielkich przemian ustrojowych. Taki przebieg wydarzeń ustawił ich na zawsze w rolach artystów wyczulonych na kwestie etyczne, na dylematy moralne, a także uczynił z nich ludzi, od których wielu widzów tamtych filmów oczekiwało ocen i wypowiedzi w tych kwestiach. Tak jakby poza filmem byli nadal postaciami z własnych filmów. Do pewnego stopnia jest to zjawisko naturalne - aktorzy grają sobą. Dlatego utożsamiani są ze swoimi rolami. Jednak tutaj było coś znacznie więcej. Stali się czymś, czego wówczas nikt by tak nie nazwał: ikonami pokolenia. I tak trwali przez lata. A zrodzeni, jako postacie filmowe, z doświadczeń etycznych, nadal skupiali się na tej problematyce.

 

Autorytety moralne

W ten sposób, w potocznym odbiorze, wówczas dojrzewająca generacja rówieśników uznała ich - i to jest tu najistotniejsze! - za twarze nowej inteligencji. A oni uznali się, zapewne bezwiednie, w jakimś sensie za autorytety moralne. Poświadcza to ich cała późniejsza działalność, stanowiąca kontynuację ich postaw z filmów lat siedemdziesiątych. Nie tylko ta artystyczna, choć ona też (były to często bardzo wybitne osiągnięcia), ale przede wszystkim przemożna chęć wypowiadania swoich opinii na temat otaczającej ich rzeczywistości, jej wartościowania z punktu właśnie ocen etycznych. Zarówno w twórczości, jak i w bezpośrednim przekazie medialnym. Krystyna Janda jest aktywna od lat w mediach społecznościowych i stale ocenia społeczeństwo. Jerzy Stuhr - po śmierci Krzysztofa Kieślowskiego - realizował filmy w bardzo podobnym klimacie, filmowe moralitety, z których najbardziej zapadły w pamięć "Historie miłosne" i "Tydzień z życia mężczyzny". I także wypowiadał się wielokrotnie na temat tego, co w Polsce, w Polakach mu się nie podoba. 

W pełni świadomie odkładam tu na bok aspekt polityczny ich wypowiedzi i nie obchodzi mnie to, że i Stuhr i Janda opowiadają się po jednej stronie w czysto politycznym sporze, który trwa od wielu lat w Polsce. Rzecz jest poważniejsza. 

 

Tego nie da się obronić

Tacy ludzie, jak Janda i Stuhr, którzy nie mają oporów, żeby publicznie krytykować społeczeństwo za wady, jakie w nim dostrzegają, narażają się bardziej niż ktokolwiek na zarzuty hipokryzji, gdy sami naruszą reguły etyczne. Przed dwoma laty Krystyna Janda była mocno krytykowana za zaszczepienie się podczas pandemii poza kolejką. Ze Stuhrem sprawa jest o wiele bardziej poważna, bo całkiem jednoznaczna. Ktoś, kto mówi, że w Polsce najbardziej dokucza mu "przyzwolenie na chamstwo", kto jest autorem bon motu "chamstwo plus" (kpina z "500 plus") i stwierdza, że w Polsce "najbardziej mnie przeszkadza ta pogarda do prawa i kłamstwo", po czym po alkoholu prowadzi samochód - jest hipokrytą.

Bo jak gigantycznym "chamstwem" jest siadanie za kierownicą po alkoholu i narażanie tą decyzją innych ludzi - w razie wypadku - na prawdopodobne zranienie, kalectwo lub śmierć!? Jaką potworną "pogardę wobec prawa" wyraża się takim postępowaniem!? I kto to robi? Rektor. Profesor. Pedagog. Autorytet.
Brak słów i bardzo smutno.

Z etycznego punktu widzenia - a etyka jest podstawą funkcjonowania publicznego wizerunku Stuhra, ze względu na jego role i jego filmy - nie da się tej sytuacji obronić. Dlatego zupełnie nie przekonuje aktor Wiktor Zborowski mówiąc, że Jerzy Stuhr "popełnił błąd". Błąd to popełniłby wtedy, gdyby zamiast skręcić w lewo, skręcił w prawo. Taka obrona nie pomaga, ale pogrąża.

Media tradycyjne i społecznościowe zbyt pochopnie uznały wiadomość, że Jerzy Stuhr po spożyciu alkoholu uczestniczył w wypadku drogowym, za przykład kompromitacji kolejnego celebryty. 

Durczok, Dancewicz, Olbrychski, Szyc, Liszowska, Felicjańska, Kozidrak - u których stwierdzono niedozwolony poziom alkoholu - to faktycznie są zaledwie zwyczajni celebryci. Nie są autorytetami moralnymi ani nie mają takich aspiracji. Niestety, w przypadku Jerzego Stuhra mamy do czynienia z całkiem inną sytuacją. I przypuszczam, że właśnie z tego powodu medioznawca prof. Wiesław Godzic wygłosił w rozmowie z Onetem zaskakujące zdanie: "to zdarzenie wpłynie nie tylko na Jerzego Stuhra i jego rodzinę, ale całą klasę inteligencką".



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe