Prawnik o reformie sądownictwa: Jestem rozczarowany skromnym impetem zmian i liczę na to, że to poczatek
Reforma „wymiaru sprawiedliwości” to nie to samo, co sama reforma ustroju sądów. Reforma ustrojowa nie wystarczy. Kto bowiem zreformuje umysły sędziów pracujących w zreformowanych sądach. Kiedy to każdy sędzia zacznie naprawdę sądzić kierując się zasadami dobra i słuszności, a przestanie być tylko „ustami ustawy”. Kiedy wreszcie sprawiedliwość będzie znaczyć więcej od prawa. Prawo nie może być religią. Prawo nigdzie nie było, nie jest i nie będzie suwerenem. Prawo jest tylko instrumentem, które ma pomóc wymierzać sprawiedliwość. Sprawiedliwość, która jest celem wymiaru sprawiedliwości.
Po czasach PRL pozostał nam specyficzny formalizm prawa, w których ważniejsze od zasad, moralności, zwykłej człowieczej przyzwoitości jest tekst aktu prawnego. Stąd możliwa była złodziejska reprywatyzacja, czy odbieranie dzieci rodzicom z powodu biedy. Nadal nie wiadomo kiedy od każdego sędziego będzie można wymagać najwyższych standardów etycznych, wymagać szacunku dla ludzi, których sprawy rozstrzyga, kiedy będzie zmuszony rozumieć swoją szczególną misję, a nie upajać się nadzwyczajną pozycją i przywilejami.
Reformy proponowane przez aktualnie rządzących idą w dobrym kierunku. Nie odbiegają od standardów europejskich. Jednak nie są wystarczające. Nie są na tyle głębokie, aby zmienić system sprawiedliwości na miarę naszych aspiracji. Wymagałoby to głębszych zmian. Rozważenia możliwości wyborów powszechnych prezesów sądów, zmian w zakresie awansów sędziowskich, dostępie do zawodu sędziego po wieloletniej praktyce w innych zawodach prawniczych, zmian w procedurach sądowych dających więcej możliwości i swobody sędziemu. Dlatego jestem rozczarowany skromnym impetem zmian i liczę, że to dopiero początek.
Marcin Wątrobiński