OT.TO: Znamy się na kabarecie

Można się różnić i to jest piękne. To daje pole do rozmów, żeby mieć inną perspektywę, wysłuchać tego, co kolega ma do powiedzenia – mówią członkowie kabaretu OT.TO Andrzej Tomanek, Ryszard Makowski i Wiesław Tupaczewski w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
 OT.TO: Znamy się na kabarecie
/ screen youtube

– Co ma Wasza świąteczna płyta, czego inne nie mają?

Andrzej Tomanek: Świetne teksty, świetne melodie, czyli piosenki bardzo dobre na święta z dystansem, z felietonem, z opisem świąt na wesoło. Piosenki są dobrze zaśpiewane i świetnie zagrane z big-bandem Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie oraz sekcją smyczkową orkiestry Polskiego Radia.

Wiesław Tupaczewski: Jest to znakomity produkt zrobiony przez znakomitych fachowców i nie mówię tutaj o nas, chociaż też jesteśmy fachowcami w pisaniu piosenek i nie będę tego ukrywał (śmiech). Jednak przede wszystkim warto podkreślić genialne aranżacje, które zrobił młody, zdolny Wojtek Kostrzewa. To, co zrobił, to jest to absolutnie mistrzostwo świata. To brzmi jak amerykańska orkiestra z lat 50. XX wieku. Zagrane jak w rasowym big-bandzie. Myślę, że Amerykanie mogliby się uczyć na podstawie tej płyty, jak powinien brzmieć big-band.

Ryszard Makowski: Musimy zareklamować naszą płytę i opowiedzieć o niej wszystko, co najlepsze. No i tutaj prezentujemy się tak jak inne zespoły, które przychodzą ze swoją płytą i mówią o niej. Wszystko, co najlepsze!

A.T.: Jesteśmy zaskoczeni, jak szybko udało nam się wszystko zrealizować. Pomysł powstał w marcu. Zebraliśmy repertuar. Nagrywaliśmy materiał w czerwcu. To było o tyle śmieszne, że trzeba było się wczuć w tę atmosferę świąteczną, a zarówno my, jak i orkiestra byliśmy w T-shirtach i krótkich spodenkach, więc to też miało taki śmieszny wymiar.

– Wasz album ma być nowym spojrzeniem na polski kabaret?

R.M.: Zawsze byliśmy i jesteśmy tzw. kabaretem zawodowym. Zaczęliśmy jako kabaret studencki, ale potrafiliśmy śpiewać piosenki, robić skecze i sytuacyjne żarty. To wynika z naszej inteligencji, która nie jest obecna w zbyt wielu kabaretach. Co tu dużo mówić, my się znamy na kabarecie. Niestety teraz nie istnieje w nim coś takiego jak piosenka. A jak już istnieje, to lepiej żeby nie istniała.

W.T.: Mam trochę odmienne zdanie od Ryśka. My nie do końca jesteśmy kabaretem przynajmniej w takim rozumieniu, w jakim się przyzwyczaili państwo odbierać kabarety. My jesteśmy przedsięwzięciem artystycznym mającym na celu bawienie publiczności niekoniecznie w sposób skeczowy, tylko bardziej piosenkowy. Chcemy, żeby naszą dewizą zawsze było: „dawać ludziom radość swoim śpiewem, to przyjemne jest, jak nie wiem, a już najprzyjemniej jest, nie ma co, gdy nam za to dobrze płacą” i tego się trzymamy.

– Co sądzicie o polskim stand-upie?

A.T.: Pamiętam, że jak przystąpiłem do kabaretu – kiedy w ogóle zacząłem „uprawiać” kabaret – to mój Mistrz, czyli wtedy Andrzej Zaorski, powiedział, że jeżeli muszę przeklinać, to naprawdę musi być to bardzo uzasadnione. Bardzo podobało mi się na początku kabaretu OT.TO to, że różniliśmy się od formuły innych kabaretów, które wtedy istniały. Tym, że nie zwracaliśmy uwagi na siebie przebierankami i innymi strojami. Właśnie te czarne garnitury powodowały to, że odbiorcy mogli bardziej skupić się na tym, co mówimy. Na abstrakcji, na słowie, na piosence. Natomiast no, co ja mogę, jeżeli istnieje taka formuła jak stand-up i to wcale nie jest prawda, że tylko polski jest taki kloaczny, ponieważ anglosaski, którego miałem przyjemność słuchać, okazał się w równym stopniu wulgarny. Tam też lecą okropne przekleństwa, których nie jestem w stanie powtórzyć, bo trzeba by było cały czas robić cenzurę, absolutnie nie przechodzi mi to przez usta. Jeżeli jest wśród ludzi w Polsce potrzeba na stand-up, to niech na niego chodzą. Niech stand-up funkcjonuje, ale ja stawiam na dobry kabaret.

W.T.: Na tym polega demokracja, że dziedziny artystyczne różnią się między sobą. Artyści mają pełną swobodę wypowiedzi. Niech tworzą, proponują publiczności to, co im w duszy gra. Niech trafiają do tych widzów, którym też to odpowiada. Oczywiście, stand-up mnie irytuje, że stand-uperzy klną ze scen domów kultury, bo według mnie jedno wyklucza drugie. Albo jest dom kultury, albo nie i tyle. Jednak są stand-uperzy bardziej inteligentni i mniej inteligentni, z większym i z mniejszym poczuciem smaku. Tak samo jak w kabaretach: są kabarety bardziej inteligentne i mniej inteligentne, śmieszniejsze i mniej śmieszne. Im bardziej kabaret inteligentny, tym mniej śmieszny i tyle. Tak to często wygląda. To przynajmniej moje zdanie.

R.M.: Na temat stand-upu nie za bardzo mogę się wypowiedzieć, ponieważ udało mi się co najwyżej 5 minut gdzieś tam niechcący obejrzeć. Już wolę oglądać jak gra reprezentacja Polski w piłkę nożną. Tam też nie zawsze biegają szybciej od przeciwników, którzy też tak za szybko nie biegają. Mnie formuła stand-upu zupełnie nie odpowiada. Teraz to się nazywa stand-up, kiedyś to się nazywało monolog. Kiedyś wychodził Janusz Gajos z tekstem Krzyśka Jaroszyńskiego i to było bardzo śmieszne. I nie przeklinał. Obecnie ze stand-upu zrobiono kapliczkę, że jest to coś wspaniałego, że wychodzi facet, opowiada o fizjologicznych czynnościach, które ma osobiście albo w duecie, albo najlepiej w jakimś większym gronie. No, ale jeżeli jest na to publiczność i ona to akceptuje, kupuje, cieszy się, że ktoś przeklął na scenie, no to co ja mogę tej publiczności życzyć? Może jakichś świetnych stand-uperów.

W.T.: To jest to samo, co z disco polo, część Polaków bardzo lubi słuchać tego typu muzyki i co? Będziesz im tego zabraniał? Nie ma sensu.

R.M.: Nie, tu się trochę nie zgodzę z porównaniem do disco polo. Disco polo nie jest aż tak wulgarne, jak stand-up. Wręcz przeciwnie, disco polo jest takie sympatyczne.

– Kabaret OT.TO równa się porozumienie ponad podziałami?

A.T.: Pięknie to powiedziałeś. Można się różnić i to jest piękne. To daje pole do rozmów, żeby mieć inną perspektywę, wysłuchać tego, co kolega ma do powiedzenia. Część społeczeństwa w Polsce nie potrafi tego udźwignąć. Jest takie chińskie powiedzenie, które mi się bardzo podoba, że każdy człowiek, którego poznajesz, wie coś, czego ty jeszcze nie wiesz.

W.T.: Chodzi o to, żeby podchodzić wzajemnie do siebie z szacunkiem i wiedzieć, że każdy może nam otworzyć oczy na jakąś inną historię, na jakąś rzecz, o której nie wiedzieliśmy i być może na coś, co wpłynie na nasze życie. Także słuchajcie z szacunkiem wszystkich, a najbardziej tych, którzy mają inne poglądy. Szanujmy się. Jak jest problem, żeby się kontaktować, to się nie kontaktujcie, ale naprawdę lepiej gadać ze sobą niż budować mury.

R.M.: Problem to w zasadzie jest ze mną, bo ja mam konkretnie określone poglądy, z którymi przez te wszystkie lata się nie kryłem. Natomiast to jest tak: u nas ludzie nie rozumieją, że demokracja polega na tym, że ludzie mają różne poglądy, bo gdyby wszyscy mieli takie same, to byśmy nie mogli zmienić systemu. Był taki system, który próbował, żebyśmy mieli takie same poglądy i to się nie sprawdziło. Ja trochę dziwię się zapiekłości ludzi, którzy piszą w naszych mediach społecznościowych: „Jak pozostali członkowie kabaretu mogą współpracować z tym prawicowym Makowskim?”. Tak na dobrą sprawę, to ja tak naprawdę nie jestem prawicowy, tylko lewicowy. Dlatego odpowiada mi PiS, ponieważ jest partią, która pomaga ludziom. U nas określenia lewica i prawica nie mają czasem nic wspólnego z rzeczywistością. Ludzie budują fałszywy obraz i potem jest tak, że jak ktoś mnie spotka i ze mną porozmawia, to później stwierdza, że jestem rozsądny i da się ze mną porozmawiać. W ciągu pierwszej minuty rozmowy jest: „no”, a potem za chwilę „no, ale wie pan, jednak da się z panem rozmawiać. Pan jest chyba jednak rozsądny”.

A.T.: Powiem Wam, że przez Ryszarda odkryłem Twittera. Zawsze słyszałem o Twitterze, ale zacząłem to „ćwierkanie” obserwować. Wszedłem na „ćwierkanie” Ryszarda i czego ja się tam nie dowiedziałem o Ryszardzie… Tego, czego zupełnie nie wiedziałem. Ale słuchajcie, czego się też przy okazji o nas dowiedziałem, jakie tam niesamowite rzeczy ludzie wypisują.

R.M.: Przez dłuższy czas tolerowałem krytykę. Natomiast w pewnym momencie zacząłem banować, bo jeżeli mnie obrażają, niech obrażają, ale jeżeli obrażają moich kolegów, to z jakiego powodu? To jest śmieszne, że jak rozdałem tych banów kilkaset, to i nawet prezydent Białegostoku załapał się do zbanowych.

– Ryszardzie, czy myślałeś może o profilu na TikToku? Próbkę swoich możliwości pokazałeś w programie „Studio YaYo”.

R.M.: Tak zrobiłem „Studio YaYo”, żeby miało zasięgi i je miało. Ten pomysł jest raczej chwilowo zamknięty. Największym naszym recenzentem była „Gazeta Wyborcza”. Wraz z Pawłem Dłużewskim udzieliliśmy im wywiadu. Nie tworzę linii podziału. Jakby zaprosili nas do TVN-u, to z chęcią byśmy przyszli i powiedzieli o naszej nowej płycie. Ale przez moje poglądy nas tam nie zaproszą. Natomiast ja do innych ludzi nie mam pretensji o ich poglądy, najwyżej im czasem współczuję.

– Ryszardzie, osiągnąłeś sukces. Jako twórca każdym swoim ruchem wzbudzasz emocje. Obok Ciebie nie przechodzi się obojętnie.

R.M.: Bartku, trochę mnie przeceniasz.

– Czy jest obecnie popyt na Wasz kabaret?

W.T.: Jesteśmy w trakcie odbudowywania naszej marki. Rozstaliśmy się ze względów zdrowotnych z naszym menedżerem. Odszedł od nas Andrzej Piekarczyk, który zajmował się naszymi profilami w mediach społecznościowych. Dwa lata temu zdecydował, że skończy współpracę z kabaretem, trudno. Miejsce na niego czeka, jakby chciał wrócić i je ożywić.

R.M.: Tak, to się zgadza. Trochę zniknęliśmy z przestrzeni medialnej. Udało nam się wystąpić na festiwalu w Opolu i to zostało przyjęte dosyć dobrze. Naszą najnowszą płytą otwieramy nowy etap działalności kabaretu OT.TO.

W.T.: Dla każdego jest miejsce pod wielkim dachem nieba i spokojnie każdy znajdzie kawałek swojego miejsca na estradzie. Dlatego nie krytykuje innych, skupiam się na tym, co robimy i jestem przekonany, że tą płytą udowadniamy, że warto zainwestować czas w posłuchanie naszej najnowszej płyty.

– Jesteście autorami wielu hitów, m.in. utworu „Wakacje”. Jest szansa na to, żeby kabaret utrzymał się z takich szlagierów? Przecież z odtworzeń tego przeboju, każdy z Was powinien mieć prywatną wyspę.

A.T.: To jest bardzo dobre pytanie. Zaczynaliśmy na początku lat 90. XX wieku. Pirackich wersji naszych płyt było bardzo dużo. No i oczywiście nie zobaczyliśmy z nich żadnego gorsza. A na rynku było ich ok. 17, o ile mnie pamięć nie myśli. Teraz czasy się zmieniły i nawet w samochodach nie ma już odtwarzaczy CD. Teraz dominują serwisy streamingowe.

W.T.: Tak wyszło, że jestem autorem „Wakacji”. Ta piosenka jest już w podręcznikach szkolnych do nauki muzyki w 7. klasie. Jesteśmy na przedostatniej stronie, a na ostatniej jest hymn Polski.

– Jak planujecie spędzić święta Bożego Narodzenia?

A.T.: Zaskoczymy Was, gdyż święta spędzamy rodzinnie.

W.T.: Czasami są takie okoliczności, że trzeba pojechać do jednej albo drugiej rodziny w trakcie Wigilii.

R.M.: Tegoroczną Wigilię będę miał inną niż zawsze, bo córka, która mieszka we Włoszech, nie przyjedzie do Polski, gdyż urodziła dziecko i zostałem dziadkiem, także będą Święta korespondencyjne.

Współpraca: Wiktoria Szleszyńska

Tekst pochodzi z 51/52 (1770) numeru „Tygodnika Solidarność”.


 

POLECANE
Tragedia w słowackich Tatrach. Nie żyje turysta z Węgier Wiadomości
Tragedia w słowackich Tatrach. Nie żyje turysta z Węgier

W słowackich Tatrach Wysokich doszło do tragicznego wypadku. W piątek (24 października) wezbrany potok porwał 41-letniego turystę z Węgier. Jego ciało odnaleziono dopiero następnego dnia przed południem - poinformowała Horska Zachranná Służba (HZS). W działaniach uczestniczyli również ratownicy TOPR z Zakopanego.

Kaczyński: Dziś jest czas marnowania szans. Musimy go skończyć z ostatniej chwili
Kaczyński: Dziś jest czas marnowania szans. Musimy go skończyć

Musimy wygrać wybory, musimy skonstruować program, który będzie temu służył – powiedział prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński. Stwierdził, że „dziś jest czas marnowania szans”. W sobotę wieczorem jego przemówienie zakończyło dwudniową konwencję programową partii w Katowicach.

Postanowiłam usunąć się w cień. Znana piosenkarka rezygnuje Wiadomości
"Postanowiłam usunąć się w cień". Znana piosenkarka rezygnuje

Ćwierć wieku po premierze swojego debiutanckiego albumu Nelly Furtado ogłosiła, że rezygnuje z koncertowania. W specjalnym wpisie na Instagramie artystka podsumowała swoją karierę i zdradziła, czym zamierza zająć się w najbliższym czasie.

„Jeszcze nie skończyłam”. Kamala Harris zapowiada polityczny powrót z ostatniej chwili
„Jeszcze nie skończyłam”. Kamala Harris zapowiada polityczny powrót

Była wiceprezydent USA Kamala Harris powiedziała w sobotę w wywiadzie dla BBC, że rozważa ponowny start w wyborach prezydenckich w 2028 r. Obecnego prezydenta Donalda Trumpa, z którym przegrała wyścig o fotel w Białym Domu w ubiegłym roku, określiła mianem „tyrana”.

Reforma Nowackiej nie wejdzie w życie. Kontrowersyjny projekt trafił do kosza Wiadomości
Reforma Nowackiej nie wejdzie w życie. Kontrowersyjny projekt trafił do kosza

Ministerstwo Edukacji Narodowej zrezygnowało z procedowania projektu, który pozwalałby zatrudniać w przedszkolach osoby bez kwalifikacji nauczycielskich. Decyzję tłumaczy licznymi protestami środowisk nauczycielskich i akademickich.

Prognoza IMGW. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
Prognoza IMGW. Oto co nas czeka

Nad Polską przeważać będzie zachmurzenie ze spodziewanymi przelotnymi opadami deszczu ze śniegiem i wiatrem do 70 km/h – poinformował PAP synoptyk IMGW Michał Folwarski. Dla północnej części kraju zostały wydane również ostrzeżenia przed silnym wiatrem do 75 km/h.

Gen. Leon Komornicki: Polskie siły zbrojne są nieprzygotowane na potencjalną agresję ze strony Rosji z ostatniej chwili
Gen. Leon Komornicki: Polskie siły zbrojne są nieprzygotowane na potencjalną agresję ze strony Rosji

Polskie siły zbrojne są nieprzygotowane na potencjalną agresję ze strony Rosji – uważa gen. Leon Komornicki. Wywiad z wojskowym opublikował Instytut Myśli Schumana.

Fałszywy alarm systemu AI. Nastolatek skuty przez policję Wiadomości
Fałszywy alarm systemu AI. Nastolatek skuty przez policję

W jednym z liceów w Baltimore doszło do niecodziennej sytuacji. System sztucznej inteligencji, który miał wykrywać zagrożenia, błędnie uznał, że uczeń ma przy sobie broń. Na miejsce przyjechało osiem radiowozów, a 16-latek został skuty kajdankami.

Były kanclerz Niemiec z przeszłością w Hitlerjugend: To uniemożliwia przywództwo Niemiec w Europie tylko u nas
Były kanclerz Niemiec z przeszłością w Hitlerjugend: To uniemożliwia przywództwo Niemiec w Europie

Były kanclerz Niemiec Helmut Schmidt, który w młodości należał do Hitlerjugend, jeszcze przed śmiercią oceniał, że historyczne zbrodnie III Rzeszy uniemożliwiają Niemcom przywództwo w Europie. W jego ocenie ciężar Auschwitz i wojny Hitlera wciąż ciąży na europejskiej świadomości, co podważa ambicje Berlina do odgrywania roli lidera w Unii Europejskiej.

„Nasz nowy dom” poruszył widzów. Pierwszy taki przypadek w programie Wiadomości
„Nasz nowy dom” poruszył widzów. Pierwszy taki przypadek w programie

W najnowszym odcinku programu „Nasz nowy dom” widzowie byli świadkami wyjątkowej historii. Tym razem ekipa Polsatu nie tylko wyremontowała dom, ale również pomogła spełnić wielkie marzenie młodej dziewczyny.

REKLAMA

OT.TO: Znamy się na kabarecie

Można się różnić i to jest piękne. To daje pole do rozmów, żeby mieć inną perspektywę, wysłuchać tego, co kolega ma do powiedzenia – mówią członkowie kabaretu OT.TO Andrzej Tomanek, Ryszard Makowski i Wiesław Tupaczewski w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
 OT.TO: Znamy się na kabarecie
/ screen youtube

– Co ma Wasza świąteczna płyta, czego inne nie mają?

Andrzej Tomanek: Świetne teksty, świetne melodie, czyli piosenki bardzo dobre na święta z dystansem, z felietonem, z opisem świąt na wesoło. Piosenki są dobrze zaśpiewane i świetnie zagrane z big-bandem Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Chopina w Warszawie oraz sekcją smyczkową orkiestry Polskiego Radia.

Wiesław Tupaczewski: Jest to znakomity produkt zrobiony przez znakomitych fachowców i nie mówię tutaj o nas, chociaż też jesteśmy fachowcami w pisaniu piosenek i nie będę tego ukrywał (śmiech). Jednak przede wszystkim warto podkreślić genialne aranżacje, które zrobił młody, zdolny Wojtek Kostrzewa. To, co zrobił, to jest to absolutnie mistrzostwo świata. To brzmi jak amerykańska orkiestra z lat 50. XX wieku. Zagrane jak w rasowym big-bandzie. Myślę, że Amerykanie mogliby się uczyć na podstawie tej płyty, jak powinien brzmieć big-band.

Ryszard Makowski: Musimy zareklamować naszą płytę i opowiedzieć o niej wszystko, co najlepsze. No i tutaj prezentujemy się tak jak inne zespoły, które przychodzą ze swoją płytą i mówią o niej. Wszystko, co najlepsze!

A.T.: Jesteśmy zaskoczeni, jak szybko udało nam się wszystko zrealizować. Pomysł powstał w marcu. Zebraliśmy repertuar. Nagrywaliśmy materiał w czerwcu. To było o tyle śmieszne, że trzeba było się wczuć w tę atmosferę świąteczną, a zarówno my, jak i orkiestra byliśmy w T-shirtach i krótkich spodenkach, więc to też miało taki śmieszny wymiar.

– Wasz album ma być nowym spojrzeniem na polski kabaret?

R.M.: Zawsze byliśmy i jesteśmy tzw. kabaretem zawodowym. Zaczęliśmy jako kabaret studencki, ale potrafiliśmy śpiewać piosenki, robić skecze i sytuacyjne żarty. To wynika z naszej inteligencji, która nie jest obecna w zbyt wielu kabaretach. Co tu dużo mówić, my się znamy na kabarecie. Niestety teraz nie istnieje w nim coś takiego jak piosenka. A jak już istnieje, to lepiej żeby nie istniała.

W.T.: Mam trochę odmienne zdanie od Ryśka. My nie do końca jesteśmy kabaretem przynajmniej w takim rozumieniu, w jakim się przyzwyczaili państwo odbierać kabarety. My jesteśmy przedsięwzięciem artystycznym mającym na celu bawienie publiczności niekoniecznie w sposób skeczowy, tylko bardziej piosenkowy. Chcemy, żeby naszą dewizą zawsze było: „dawać ludziom radość swoim śpiewem, to przyjemne jest, jak nie wiem, a już najprzyjemniej jest, nie ma co, gdy nam za to dobrze płacą” i tego się trzymamy.

– Co sądzicie o polskim stand-upie?

A.T.: Pamiętam, że jak przystąpiłem do kabaretu – kiedy w ogóle zacząłem „uprawiać” kabaret – to mój Mistrz, czyli wtedy Andrzej Zaorski, powiedział, że jeżeli muszę przeklinać, to naprawdę musi być to bardzo uzasadnione. Bardzo podobało mi się na początku kabaretu OT.TO to, że różniliśmy się od formuły innych kabaretów, które wtedy istniały. Tym, że nie zwracaliśmy uwagi na siebie przebierankami i innymi strojami. Właśnie te czarne garnitury powodowały to, że odbiorcy mogli bardziej skupić się na tym, co mówimy. Na abstrakcji, na słowie, na piosence. Natomiast no, co ja mogę, jeżeli istnieje taka formuła jak stand-up i to wcale nie jest prawda, że tylko polski jest taki kloaczny, ponieważ anglosaski, którego miałem przyjemność słuchać, okazał się w równym stopniu wulgarny. Tam też lecą okropne przekleństwa, których nie jestem w stanie powtórzyć, bo trzeba by było cały czas robić cenzurę, absolutnie nie przechodzi mi to przez usta. Jeżeli jest wśród ludzi w Polsce potrzeba na stand-up, to niech na niego chodzą. Niech stand-up funkcjonuje, ale ja stawiam na dobry kabaret.

W.T.: Na tym polega demokracja, że dziedziny artystyczne różnią się między sobą. Artyści mają pełną swobodę wypowiedzi. Niech tworzą, proponują publiczności to, co im w duszy gra. Niech trafiają do tych widzów, którym też to odpowiada. Oczywiście, stand-up mnie irytuje, że stand-uperzy klną ze scen domów kultury, bo według mnie jedno wyklucza drugie. Albo jest dom kultury, albo nie i tyle. Jednak są stand-uperzy bardziej inteligentni i mniej inteligentni, z większym i z mniejszym poczuciem smaku. Tak samo jak w kabaretach: są kabarety bardziej inteligentne i mniej inteligentne, śmieszniejsze i mniej śmieszne. Im bardziej kabaret inteligentny, tym mniej śmieszny i tyle. Tak to często wygląda. To przynajmniej moje zdanie.

R.M.: Na temat stand-upu nie za bardzo mogę się wypowiedzieć, ponieważ udało mi się co najwyżej 5 minut gdzieś tam niechcący obejrzeć. Już wolę oglądać jak gra reprezentacja Polski w piłkę nożną. Tam też nie zawsze biegają szybciej od przeciwników, którzy też tak za szybko nie biegają. Mnie formuła stand-upu zupełnie nie odpowiada. Teraz to się nazywa stand-up, kiedyś to się nazywało monolog. Kiedyś wychodził Janusz Gajos z tekstem Krzyśka Jaroszyńskiego i to było bardzo śmieszne. I nie przeklinał. Obecnie ze stand-upu zrobiono kapliczkę, że jest to coś wspaniałego, że wychodzi facet, opowiada o fizjologicznych czynnościach, które ma osobiście albo w duecie, albo najlepiej w jakimś większym gronie. No, ale jeżeli jest na to publiczność i ona to akceptuje, kupuje, cieszy się, że ktoś przeklął na scenie, no to co ja mogę tej publiczności życzyć? Może jakichś świetnych stand-uperów.

W.T.: To jest to samo, co z disco polo, część Polaków bardzo lubi słuchać tego typu muzyki i co? Będziesz im tego zabraniał? Nie ma sensu.

R.M.: Nie, tu się trochę nie zgodzę z porównaniem do disco polo. Disco polo nie jest aż tak wulgarne, jak stand-up. Wręcz przeciwnie, disco polo jest takie sympatyczne.

– Kabaret OT.TO równa się porozumienie ponad podziałami?

A.T.: Pięknie to powiedziałeś. Można się różnić i to jest piękne. To daje pole do rozmów, żeby mieć inną perspektywę, wysłuchać tego, co kolega ma do powiedzenia. Część społeczeństwa w Polsce nie potrafi tego udźwignąć. Jest takie chińskie powiedzenie, które mi się bardzo podoba, że każdy człowiek, którego poznajesz, wie coś, czego ty jeszcze nie wiesz.

W.T.: Chodzi o to, żeby podchodzić wzajemnie do siebie z szacunkiem i wiedzieć, że każdy może nam otworzyć oczy na jakąś inną historię, na jakąś rzecz, o której nie wiedzieliśmy i być może na coś, co wpłynie na nasze życie. Także słuchajcie z szacunkiem wszystkich, a najbardziej tych, którzy mają inne poglądy. Szanujmy się. Jak jest problem, żeby się kontaktować, to się nie kontaktujcie, ale naprawdę lepiej gadać ze sobą niż budować mury.

R.M.: Problem to w zasadzie jest ze mną, bo ja mam konkretnie określone poglądy, z którymi przez te wszystkie lata się nie kryłem. Natomiast to jest tak: u nas ludzie nie rozumieją, że demokracja polega na tym, że ludzie mają różne poglądy, bo gdyby wszyscy mieli takie same, to byśmy nie mogli zmienić systemu. Był taki system, który próbował, żebyśmy mieli takie same poglądy i to się nie sprawdziło. Ja trochę dziwię się zapiekłości ludzi, którzy piszą w naszych mediach społecznościowych: „Jak pozostali członkowie kabaretu mogą współpracować z tym prawicowym Makowskim?”. Tak na dobrą sprawę, to ja tak naprawdę nie jestem prawicowy, tylko lewicowy. Dlatego odpowiada mi PiS, ponieważ jest partią, która pomaga ludziom. U nas określenia lewica i prawica nie mają czasem nic wspólnego z rzeczywistością. Ludzie budują fałszywy obraz i potem jest tak, że jak ktoś mnie spotka i ze mną porozmawia, to później stwierdza, że jestem rozsądny i da się ze mną porozmawiać. W ciągu pierwszej minuty rozmowy jest: „no”, a potem za chwilę „no, ale wie pan, jednak da się z panem rozmawiać. Pan jest chyba jednak rozsądny”.

A.T.: Powiem Wam, że przez Ryszarda odkryłem Twittera. Zawsze słyszałem o Twitterze, ale zacząłem to „ćwierkanie” obserwować. Wszedłem na „ćwierkanie” Ryszarda i czego ja się tam nie dowiedziałem o Ryszardzie… Tego, czego zupełnie nie wiedziałem. Ale słuchajcie, czego się też przy okazji o nas dowiedziałem, jakie tam niesamowite rzeczy ludzie wypisują.

R.M.: Przez dłuższy czas tolerowałem krytykę. Natomiast w pewnym momencie zacząłem banować, bo jeżeli mnie obrażają, niech obrażają, ale jeżeli obrażają moich kolegów, to z jakiego powodu? To jest śmieszne, że jak rozdałem tych banów kilkaset, to i nawet prezydent Białegostoku załapał się do zbanowych.

– Ryszardzie, czy myślałeś może o profilu na TikToku? Próbkę swoich możliwości pokazałeś w programie „Studio YaYo”.

R.M.: Tak zrobiłem „Studio YaYo”, żeby miało zasięgi i je miało. Ten pomysł jest raczej chwilowo zamknięty. Największym naszym recenzentem była „Gazeta Wyborcza”. Wraz z Pawłem Dłużewskim udzieliliśmy im wywiadu. Nie tworzę linii podziału. Jakby zaprosili nas do TVN-u, to z chęcią byśmy przyszli i powiedzieli o naszej nowej płycie. Ale przez moje poglądy nas tam nie zaproszą. Natomiast ja do innych ludzi nie mam pretensji o ich poglądy, najwyżej im czasem współczuję.

– Ryszardzie, osiągnąłeś sukces. Jako twórca każdym swoim ruchem wzbudzasz emocje. Obok Ciebie nie przechodzi się obojętnie.

R.M.: Bartku, trochę mnie przeceniasz.

– Czy jest obecnie popyt na Wasz kabaret?

W.T.: Jesteśmy w trakcie odbudowywania naszej marki. Rozstaliśmy się ze względów zdrowotnych z naszym menedżerem. Odszedł od nas Andrzej Piekarczyk, który zajmował się naszymi profilami w mediach społecznościowych. Dwa lata temu zdecydował, że skończy współpracę z kabaretem, trudno. Miejsce na niego czeka, jakby chciał wrócić i je ożywić.

R.M.: Tak, to się zgadza. Trochę zniknęliśmy z przestrzeni medialnej. Udało nam się wystąpić na festiwalu w Opolu i to zostało przyjęte dosyć dobrze. Naszą najnowszą płytą otwieramy nowy etap działalności kabaretu OT.TO.

W.T.: Dla każdego jest miejsce pod wielkim dachem nieba i spokojnie każdy znajdzie kawałek swojego miejsca na estradzie. Dlatego nie krytykuje innych, skupiam się na tym, co robimy i jestem przekonany, że tą płytą udowadniamy, że warto zainwestować czas w posłuchanie naszej najnowszej płyty.

– Jesteście autorami wielu hitów, m.in. utworu „Wakacje”. Jest szansa na to, żeby kabaret utrzymał się z takich szlagierów? Przecież z odtworzeń tego przeboju, każdy z Was powinien mieć prywatną wyspę.

A.T.: To jest bardzo dobre pytanie. Zaczynaliśmy na początku lat 90. XX wieku. Pirackich wersji naszych płyt było bardzo dużo. No i oczywiście nie zobaczyliśmy z nich żadnego gorsza. A na rynku było ich ok. 17, o ile mnie pamięć nie myśli. Teraz czasy się zmieniły i nawet w samochodach nie ma już odtwarzaczy CD. Teraz dominują serwisy streamingowe.

W.T.: Tak wyszło, że jestem autorem „Wakacji”. Ta piosenka jest już w podręcznikach szkolnych do nauki muzyki w 7. klasie. Jesteśmy na przedostatniej stronie, a na ostatniej jest hymn Polski.

– Jak planujecie spędzić święta Bożego Narodzenia?

A.T.: Zaskoczymy Was, gdyż święta spędzamy rodzinnie.

W.T.: Czasami są takie okoliczności, że trzeba pojechać do jednej albo drugiej rodziny w trakcie Wigilii.

R.M.: Tegoroczną Wigilię będę miał inną niż zawsze, bo córka, która mieszka we Włoszech, nie przyjedzie do Polski, gdyż urodziła dziecko i zostałem dziadkiem, także będą Święta korespondencyjne.

Współpraca: Wiktoria Szleszyńska

Tekst pochodzi z 51/52 (1770) numeru „Tygodnika Solidarność”.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe