Podlaska Solidarność zaprasza na Mszę Świętą w 34. rocznicę śmierci ks. Stanisława Suchowolca

Śp. ks. Stanisław Suchowolec (ur. 13 maja 1958 w Białymstoku, zm. 30 stycznia 1989), duchowny katolicki, kapelan białostockiej Solidarności. Z rodzinnego domu, stojącego na osiedlu Wygoda, wyniósł tradycje głębokiej wiary katolickiej i patriotyzmu. Jego ojciec, Marian Suchowolec, był ranny w 1939 roku. Później został żołnierzem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Matka Bronisława z domu Konończuk w czasie okupacji w wieku 15 lat została wywieziona na roboty przymusowe do Niemiec.
„Zdechniesz jak Popiełuszko”
Ksiądz Stanisław Suchowolec w 1977 roku ukończył III LO w Białymstoku i został alumnem Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Białymstoku.
11 czerwca 1983 z rąk ks. Biskupa Edwarda Kisiela otrzymał święcenia kapłańskie. Wkrótce został wikariuszem w parafii w Suchowoli, sześciotysięcznej miejscowości przy trasie Białystok – Augustów, w odległości 4 km od wsi Okopy, miejsca urodzenia ks. Jerzego Popiełuszki. Obaj kapłani zaprzyjaźnili się ze sobą. Bł. ks. Popiełuszko powiedział kiedyś do swojej przeczuwającej nieszczęście matki: „Mamo, jeśli ze mną coś się stanie, Staszek mnie zastąpi”.
W nieodległym czasie po wypowiedzeniu tych słów dwaj przyjaciele, kapłani umówili się wstępnie na Mszę Świętą w intencji Ojczyzny w suchowolskim kościele, która miała się odbyć 11 listopada 1984 roku. Niestety, bł. ksiądz Jerzy Popiełuszko nie mógł w niej uczestniczyć. Dnia 19 października 1984 roku został bestialsko zamordowany. Msza Święta za Ojczyznę miała wówczas charakter żałobny.
Po tym tragicznym wydarzeniu, począwszy od listopada 1984 roku, ks. Stanisław wprowadził w każdą drugą niedzielę miesiąca Mszę Świętą za Ojczyznę i w intencji beatyfikacji ks. Jerzego. Przy kościele założył Izbę Pamięci zamordowanego kapłana, a na cmentarzu przykościelnym wybudował jego symboliczny grób. Rodzicami ks. Jerzego opiekował się jak rodzony syn. Msze Święte za Ojczyznę zaczęły przyciągać wiernych z całego regionu. Zaniepokojone władze tajnych służb próbowały naciskami na przełożonych kościelnych zmusić ks. Suchowolca do milczenia. Gdy to nie pomogło, zaostrzono inwigilację.
Ksiądz Stanisław Suchowolec zaczął otrzymywać anonimowe listy z groźbami pozbawienia życia. Dzwonili ludzie „bez imienia”, grożąc: „Zdechniesz jak Popiełuszko”.
„Żyję pod ciągłą presją”
W 1985 roku, wiosną ks. Suchowolec został pobity przez tzw. nieznanych sprawców, a latem uszkodzono hamulce w jego samochodzie tak, że jadący nim pracownik parafii ledwo uszedł z życiem z ciężkiego wypadku.
W lipcu 1986 roku ksiądz Stanisław został przeniesiony do parafii Niepokalanego Serca Maryi w Białymstoku na Dojlidach. Tam również wprowadził Msze Święte za Ojczyznę, zainicjował budowę symbolicznego grobu i pomnika ku czci ks. Jerzego Popiełuszki, stworzył duszpasterstwo robotników, skonsolidował miejscową opozycję, pomagał rodzinom prześladowanych działaczy Solidarności. Równocześnie podjął studia nauk społecznych na KUL-u.
Homilie księdza Suchowolca, pełne treści nie tylko religijnych, ale też historycznych i patriotycznych, przyciągały do kościoła coraz więcej ludzi. W nabożeństwach uczestniczyli nie tylko wierni z Białegostoku, ale także wielu przedstawicieli Solidarności z Wybrzeża, Warszawy, Krakowa, ze Śląska a nawet z Opola i Wrocławia.
Służba Bezpieczeństwa nie patrzyła na działania księdza bezczynnie, zbierano informacje o zwyczajach księdza, o rozkładzie jego cyklicznych zajęć w poszczególnych dniach tygodnia.
W grudniu 1987 roku jakaś nieznana dłoń poluzowała cztery śruby w tylnym kole prawie nowego samochodu ks. Stanisława. W styczniu ta sama dłoń odkręciła w aucie nakrętkę końcówki kolumny kierowniczej.
Na przestrzeni 1988 roku jeszcze wiele razy uszkadzano auto księdza Stanisława.
Ksiądz Stanisław Suchowolec po wiadomości o zamordowaniu księdza Stefana Niedzielaka zaczął poważnie obawiać się o swoje życie.
W ostatnim tygodniu stycznia 1989 roku odwiedzili księdza członkowie Niezależnego Ruchu Społecznego im. ks. Jerzego Popiełuszki w Warszawie, którego to ks. Stanisław był członkiem. Podczas spotkania wyznał wówczas przewodniczącemu NRS Włodzimierzowi Sikorze i Włodzimierzowi Fraszczakowi, pracownikowi Huty Warszawa: „Pętla wokół mnie się zacieśnia coraz bardziej. Czuję się osaczony i zdradzony. Żyję pod ciągłą presją…”.
Niestety, przeczucia księdza Stanisława Suchowolca okazały się uzasadnione. 30 stycznia 1989 roku ciało zamordowanego księdza Stanisława Suchowolca odnaleziono w jego mieszkaniu na plebanii. Sekcja zwłok wykazała, że zgon nastąpił pomiędzy 2:0 a 4:0 w nocy na skutek zatrucia tlenkiem węgla, spowodowanego pożarem niesprawnego pieca. Prokuratura uznała, że pies księdza również zatruł się czadem. Dochodzenie zakończyło się po kilku miesiącach umorzeniem z powodu braku znamion wskazujących na udział osób trzecich w zainicjowaniu pożaru.
W 1992 roku rozpoczęto w tej sprawie nowe śledztwo. Gospodyni parafii na Dojlidach zeznała, że w nocy z 29 na 30 stycznia 1989 roku widziała na plebanii trzy nieznane osoby: dwóch mężczyzn i kobietę. Słyszała ich przyciszone szepty i rozmowy. Około północy jako ostatnia widziała księdza żywego. Z ekspertyzy przeprowadzonej przez biegłych sądowych wynikało, że w drewnianej podłodze wybito dziurę, przez którą od strony piwnicy wlano łatwopalną substancję. Jeden ze strażaków w śledztwie zeznał, że w lewym dolnym rogu szyby okiennej widać było dziurę powstałą wskutek uderzenia ciężkim przedmiotem. Biegli weterynarze, zapoznając się ze zdjęciami z miejsca zbrodni, zauważyli, że z pyska psa ciekła krew. Ich zdaniem oznaczało to, że zwierzę zostało zatrute lub zabite. Białostocka prokuratura ogłosiła we wrześniu 1992 roku, że przyczyną pożaru w mieszkaniu, a w konsekwencji powodem śmierci księdza Stanisława Suchowolca, było podpalenie.
Sprawców i inspiratorów zbrodni do dzisiaj nie wykryto.