Grzegorz Kuczyński: Czyszczenie ambasad, czyli kraje bałtyckie nie pękają przed Rosją

Litwa, Łotwa i Estonia stoją w pierwszym szeregu państw wspierających Ukrainę z militarną agresją Rosji. Tallin przeznaczył już 1 proc. PKB na pomoc wojskową. W krajach bałtyckich wiedzą, że są kolejni na liście celów Kremla. Chcą więc, by Rosja na jak najdłużej ugrzęzła w grząskich stepach Donbasu i Zaporoża. I wiedzą, że ustępstwa wobec Moskwy są bez sensu. Przeciwnie, trzeba okazywać twardość.
Flagi Estonii, Łotwy i Litwy Grzegorz Kuczyński: Czyszczenie ambasad, czyli kraje bałtyckie nie pękają przed Rosją
Flagi Estonii, Łotwy i Litwy / Pixabay.com

Rosja przez wiele z niezwykłą bezczelnością poczynała sobie wobec Estonii, Łotwy i Litwy, ale też na ich własnym terenie. Nie tylko dlatego, że zostawiła tam po upadku ZSRS bogatą agenturę i wykorzystywała lokalnych oligarchów (znów ten mit niezwykle atrakcyjnego rynku rosyjskiego, popularny też w pewnych polskich kręgach politycznych), ale przede wszystkim korzystała z dziedzictwa sowieckiego, jakim jest mniejszość rosyjska – przede wszystkim mowa o Łotwie i Estonii. Najlepszym przykładem wykorzystania tej mniejszości do destabilizacji państwa były wydarzenia w Estonii w 2007 roku. Po usunięciu z centrum Tallina pomnika sowieckich żołnierzy, w stolicy i miastach z dużą społecznością Rosjan wybuchły zamieszki. Doszło też do potężnego cyberataku Rosji na Estonię. Było wielu rannych, także zabicie. Przypomnę, Estonia była wtedy już od trzech lat członkiem NATO (i UE).

 

Rosyjscy "dyplomaci"

Ogromną rolę w organizacji zamieszek odegrali rosyjscy dyplomaci. Nie tylko ci z ambasady, ale też z konsulatów. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że personel placówek dyplomatycznych to w dużej części oficerowie rosyjskich służb: SWR, FSB, GRU. Kraje bałtyckie zaczęły ograniczać rozbuchaną liczebnie obsadę placówek rosyjskich już co najmniej od sprawy Skripala, gdy wiele zachodnich państw solidarnie wyrzuciło rosyjskich dyplomatów na podwójnym etacie w Jasieniewie, w Akwarium czy na Łubiance. Inwazja Rosji na Ukrainę przyspieszyła tylko proces redukowania relacji dyplomatycznych krajów bałtyckich z Rosją (no bo obowiązuje zasada wzajemności przy wydalaniu obcych dyplomatów). Tallin, Ryga i Wilno nie mają jednak żadnych skrupułów. Po 24 lutego 2022 wiedzą bowiem, że nie czas już na dyplomację, ale na minimalizowanie zagrożenia. A takim w obecnej chwili są ludzie w ambasadach i konsulatach Rosji.

Pierwsza zaczęła zamykać rosyjskie placówki i wydalać dyplomatów Litwa. Aż na początku kwietnia 2022 roku obniżyła rangę stosunków dyplomatycznych z Rosją, wydalając jej ambasadora i wycofując swego. W ostatnim czasie najbardziej radykalni byli zaś pod tym względem Estończycy. Nieco ponad tydzień temu MSZ postanowiło ograniczyć stan liczebny ambasady rosyjskiej tak, aby osiągnąć parytet - personel ambasady Estonii składał się bowiem z 8 dyplomatów, natomiast ambasady Rosji - z 21. Reakcją Moskwy było wyrzucenie ambasadora Estonii Margusa Laidre i oświadczenie o obniżeniu rangi stosunków dyplomatycznych do poziomu tymczasowych chargé d’affaires. Tallin nie czekał jednak na wynikającą z tego decyzję MSZ Rosji o odwołaniu ambasadora Władimira Lipajewa.

Już po kilku godzinach Estonia zadecydowała o wydaleniu ambasadora Rosji. Wydawało się, że w tej sytuacji jedynym krajem bałtyckim utrzymującym najwyższy poziom stosunków, pozostanie Łotwa. Ale i ten kraj, tego samego dnia, co Estonia, ogłosił decyzję o wydaleniu ambasadora Rosji w Rydze i wezwaniu do kraju swego ambasadora Marisa Riekstinsa z Moskwy. - Decyzja wejdzie w życie 24 lutego, w rocznicę inwazji Rosji na Ukrainę - oświadczył minister spraw zagranicznych Łotwy Edgars Rinkeviczs, nie ukrywając, że to wyraz solidarności z Estonią.

 

Trzeba być stanowczym

Ktoś mógłby rzec, że to niepotrzebne prowokowanie wielkiej Rosji przez maleńkie trzy republiki bałtyckie. Nie, to nie ma znaczenia. W tej chwili żadne ustępstwa czy pokora wobec Moskwy nie mają znaczenia. Jeśli Rosja będzie miała w planie podbój Estonii czy Łotwy, zrobi to niezależnie od ich polityki (no chyba, że same poprosiłyby o wejście do Federacji Sowieckiej, ale wiemy dobrze, że nie żyjemy w 1940 roku). Trzeba więc być stanowczym. Chwała rządom i zdecydowanej większości mieszkańców niewielkich trzech krajów, że nie szukają opóźnienia wykonania możliwego wyroku ustępstwami i umizgami do Rosji, ale że angażują się w obronę swych terytoriów właśnie tam, na Ukrainie.

Nie raz słyszymy bowiem, i sam tak uważam, że obecnie ukraińska armia broniąc Bachmutu, jak wcześniej Charkowa i Kijowa, broni też Europy. Dokładniej zaś broni krajów Europy wciąż uważanych na Kremlu za rosyjską strefę wpływów. Polski też. Ale jeszcze bardziej trzech – jak by nie było – byłych sowieckich republik bałtyckich. Jeśli Rosja pokona Ukrainę, nie ma żadnych wątpliwości, że pójdzie dalej. Jak pisałem tydzień temu, wszystkie znaki na niebie i ziemi w Rosji wskazują, że ten reżim przestawił kraj na tryb wojenny. Aż do samego zwycięstwa. Lub porażki. Jeśli my w Polsce musimy to brać pod uwagę, to co dopiero maleńka Estonia z 1,4 mln mieszkańców (w tym co czwarty Rosjanin), o której jeszcze w 2014 roku mówiono w amerykańskich analizach, że Rosjanie wezmą ją w maksymalnie 72 godziny…

 

Sytuacja się zmieniła

Oczywiście sytuacja się nieco zmieniła. Rosja okazała się nie tak potężna militarnie, jak myślano, a Estonia wzmocniła się wojskowo, no i generalnie obecność sojusznicza na wschodniej flance NATO jest większa. Tyle że nie starczy to na odparcie wielkiej rosyjskiej armii, która rzuci kolejne fale mięsa armatniego do ataku. Dlatego w jak najlepszym interesie państw bałtyckich (zwłaszcza nich) jest jak najdłuższe powstrzymywanie i wykrwawianie Rosji na Ukrainie. A najlepiej, jego pokonanie. Estończycy wiedzą, że broń, jaką mają może przynieść wielokrotnie lepszy użytek teraz, gdzieś pod Kreminną, niż za czas jakiś pod Tartu w starciu z rosyjskimi masami wojska. Dlatego też nie dziwi, że dopiero co Estonia ogłosiła, że wyśle na pomoc Ukrainie wszystkie swoje haubice 155 mm. Zaś łączna wartość całej pomocy wojskowej bałtyckiego kraju wzrosła do 370 mln euro, sumy ogromnej dla Estonii, to ponad 1 proc. PKB.


 

POLECANE
Komisja Europejska chce uwspólnotowić zakupy surowców krytycznych z ostatniej chwili
Komisja Europejska chce uwspólnotowić zakupy surowców krytycznych

Unijny komisarz ds. handlu Marosz Szefczovicz zaproponował „wspólne zakupy surowców krytycznych” przez UE.

Premier Kanady: Przeprosiłem prezydenta Donalda Trumpa z ostatniej chwili
Premier Kanady: Przeprosiłem prezydenta Donalda Trumpa

Premier Kanady Mark Carney przeprosił prezydenta USA Donalda Trumpa za emisję politycznej reklamy, która krytykowała amerykańskie cła. Do rozmowy doszło w trakcie szczytu APEC w Korei Południowej.

Gwałtowny wzrost przestępczości wśród młodych migrantów w Nadrenii Północnej-Westfalii z ostatniej chwili
Gwałtowny wzrost przestępczości wśród młodych migrantów w Nadrenii Północnej-Westfalii

Wśród młodzieży pochodzącej z rodzin migrantów w Nadrenii Północnej-Westfalii znacznie wzrosła przestępczość – wynika z badania przeprowadzonego przez Uniwersytet w Kolonii i Państwowy Urząd Policji Kryminalnej.

The Economist: Ukraina zmaga się z finansowym kryzysem. Pieniędzy starczy do końca lutego z ostatniej chwili
"The Economist": Ukraina zmaga się z finansowym kryzysem. Pieniędzy starczy do końca lutego

Jak poinformował „The Economist”, Ukraina zmaga się z potężnym kryzysem finansowym. Pieniędzy starczy jej do końca lutego.

Groźny atak hakerski w Polsce. Wyciekły dane klientów znanego biura podróży z ostatniej chwili
Groźny atak hakerski w Polsce. Wyciekły dane klientów znanego biura podróży

Minister cyfryzacji, wicepremier Krzysztof Gawkowski poinformował, że w związku z atakiem hakerskim na spółkę Nowa Itaka, doszło do wycieku danych logowania części klientów korzystających z usług biura podróży. Zapewnił, że specjaliści z NASK pozostają w stałym kontakcie z ITAKĄ.

Dlaczego ONZ z agresorów czyni ofiary? Anna Wiejak: To kwestia lewicowego sposobu myślenia tylko u nas
Dlaczego ONZ z agresorów czyni ofiary? Anna Wiejak: To kwestia lewicowego sposobu myślenia

Opowiedzenie się przez Organizację Narodów Zjednoczonych po stronie karteli narkotykowych, a nie ginących wskutek ich działalności ludzi może szokować, ale kiedy przeanalizujemy, co działo się w tej instytucji przez ostatnie dziesięciolecia, okaże się, iż jest to tylko wypadkowa wcześniejszych procesów.

Ważny komunikat dla mieszkańców Poznania z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Poznania

Od poniedziałku, 3 listopada, w Poznaniu rozpoczynają się dwie kluczowe inwestycje komunikacyjne – przebudowa mostu Bolesława Chrobrego oraz budowa nowej trasy tramwajowej w ul. Ratajczaka. Oznacza to duże utrudnienia dla pasażerów komunikacji miejskiej i kierowców.

Awaria BLIKA. Operator wydał komunikat z ostatniej chwili
Awaria BLIKA. Operator wydał komunikat

Użytkownicy BLIKA mogą mieć obecnie trudności z korzystaniem z niektórych funkcji systemu – poinformował w sobotę operator. Trwają prace nad przywróceniem pełnej dostępności usługi - dodał w oświadczeniu.

Polska eksportuje więcej towarów wysokich technologii niż Szwecja czy Hiszpania z ostatniej chwili
Polska eksportuje więcej towarów wysokich technologii niż Szwecja czy Hiszpania

W 2024 r. udział towarów wysokich technologii w polskim eksporcie ogółem wyniósł 9,1 proc. Pod względem wartości Polska eksportuje więcej towarów high-tech niż Szwecja czy Hiszpania – wynika z udostępnionego PAP raportu Polskiego Funduszu Rozwoju.

Tragedia w Zdunach. 7-letni chłopiec zginął podczas halloweenowej zabawy z ostatniej chwili
Tragedia w Zdunach. 7-letni chłopiec zginął podczas halloweenowej zabawy

W piątek w Zdunach (woj. wielkopolskie) doszło do tragicznego wypadku. Podczas halloweenowej zabawy 7-letni chłopiec został potrącony przez samochód. Dziecko zmarło w szpitalu mimo reanimacji i natychmiastowej pomocy ratowników. Sprawą zajmuje się policja i prokuratura.

REKLAMA

Grzegorz Kuczyński: Czyszczenie ambasad, czyli kraje bałtyckie nie pękają przed Rosją

Litwa, Łotwa i Estonia stoją w pierwszym szeregu państw wspierających Ukrainę z militarną agresją Rosji. Tallin przeznaczył już 1 proc. PKB na pomoc wojskową. W krajach bałtyckich wiedzą, że są kolejni na liście celów Kremla. Chcą więc, by Rosja na jak najdłużej ugrzęzła w grząskich stepach Donbasu i Zaporoża. I wiedzą, że ustępstwa wobec Moskwy są bez sensu. Przeciwnie, trzeba okazywać twardość.
Flagi Estonii, Łotwy i Litwy Grzegorz Kuczyński: Czyszczenie ambasad, czyli kraje bałtyckie nie pękają przed Rosją
Flagi Estonii, Łotwy i Litwy / Pixabay.com

Rosja przez wiele z niezwykłą bezczelnością poczynała sobie wobec Estonii, Łotwy i Litwy, ale też na ich własnym terenie. Nie tylko dlatego, że zostawiła tam po upadku ZSRS bogatą agenturę i wykorzystywała lokalnych oligarchów (znów ten mit niezwykle atrakcyjnego rynku rosyjskiego, popularny też w pewnych polskich kręgach politycznych), ale przede wszystkim korzystała z dziedzictwa sowieckiego, jakim jest mniejszość rosyjska – przede wszystkim mowa o Łotwie i Estonii. Najlepszym przykładem wykorzystania tej mniejszości do destabilizacji państwa były wydarzenia w Estonii w 2007 roku. Po usunięciu z centrum Tallina pomnika sowieckich żołnierzy, w stolicy i miastach z dużą społecznością Rosjan wybuchły zamieszki. Doszło też do potężnego cyberataku Rosji na Estonię. Było wielu rannych, także zabicie. Przypomnę, Estonia była wtedy już od trzech lat członkiem NATO (i UE).

 

Rosyjscy "dyplomaci"

Ogromną rolę w organizacji zamieszek odegrali rosyjscy dyplomaci. Nie tylko ci z ambasady, ale też z konsulatów. Nie jest dla nikogo tajemnicą, że personel placówek dyplomatycznych to w dużej części oficerowie rosyjskich służb: SWR, FSB, GRU. Kraje bałtyckie zaczęły ograniczać rozbuchaną liczebnie obsadę placówek rosyjskich już co najmniej od sprawy Skripala, gdy wiele zachodnich państw solidarnie wyrzuciło rosyjskich dyplomatów na podwójnym etacie w Jasieniewie, w Akwarium czy na Łubiance. Inwazja Rosji na Ukrainę przyspieszyła tylko proces redukowania relacji dyplomatycznych krajów bałtyckich z Rosją (no bo obowiązuje zasada wzajemności przy wydalaniu obcych dyplomatów). Tallin, Ryga i Wilno nie mają jednak żadnych skrupułów. Po 24 lutego 2022 wiedzą bowiem, że nie czas już na dyplomację, ale na minimalizowanie zagrożenia. A takim w obecnej chwili są ludzie w ambasadach i konsulatach Rosji.

Pierwsza zaczęła zamykać rosyjskie placówki i wydalać dyplomatów Litwa. Aż na początku kwietnia 2022 roku obniżyła rangę stosunków dyplomatycznych z Rosją, wydalając jej ambasadora i wycofując swego. W ostatnim czasie najbardziej radykalni byli zaś pod tym względem Estończycy. Nieco ponad tydzień temu MSZ postanowiło ograniczyć stan liczebny ambasady rosyjskiej tak, aby osiągnąć parytet - personel ambasady Estonii składał się bowiem z 8 dyplomatów, natomiast ambasady Rosji - z 21. Reakcją Moskwy było wyrzucenie ambasadora Estonii Margusa Laidre i oświadczenie o obniżeniu rangi stosunków dyplomatycznych do poziomu tymczasowych chargé d’affaires. Tallin nie czekał jednak na wynikającą z tego decyzję MSZ Rosji o odwołaniu ambasadora Władimira Lipajewa.

Już po kilku godzinach Estonia zadecydowała o wydaleniu ambasadora Rosji. Wydawało się, że w tej sytuacji jedynym krajem bałtyckim utrzymującym najwyższy poziom stosunków, pozostanie Łotwa. Ale i ten kraj, tego samego dnia, co Estonia, ogłosił decyzję o wydaleniu ambasadora Rosji w Rydze i wezwaniu do kraju swego ambasadora Marisa Riekstinsa z Moskwy. - Decyzja wejdzie w życie 24 lutego, w rocznicę inwazji Rosji na Ukrainę - oświadczył minister spraw zagranicznych Łotwy Edgars Rinkeviczs, nie ukrywając, że to wyraz solidarności z Estonią.

 

Trzeba być stanowczym

Ktoś mógłby rzec, że to niepotrzebne prowokowanie wielkiej Rosji przez maleńkie trzy republiki bałtyckie. Nie, to nie ma znaczenia. W tej chwili żadne ustępstwa czy pokora wobec Moskwy nie mają znaczenia. Jeśli Rosja będzie miała w planie podbój Estonii czy Łotwy, zrobi to niezależnie od ich polityki (no chyba, że same poprosiłyby o wejście do Federacji Sowieckiej, ale wiemy dobrze, że nie żyjemy w 1940 roku). Trzeba więc być stanowczym. Chwała rządom i zdecydowanej większości mieszkańców niewielkich trzech krajów, że nie szukają opóźnienia wykonania możliwego wyroku ustępstwami i umizgami do Rosji, ale że angażują się w obronę swych terytoriów właśnie tam, na Ukrainie.

Nie raz słyszymy bowiem, i sam tak uważam, że obecnie ukraińska armia broniąc Bachmutu, jak wcześniej Charkowa i Kijowa, broni też Europy. Dokładniej zaś broni krajów Europy wciąż uważanych na Kremlu za rosyjską strefę wpływów. Polski też. Ale jeszcze bardziej trzech – jak by nie było – byłych sowieckich republik bałtyckich. Jeśli Rosja pokona Ukrainę, nie ma żadnych wątpliwości, że pójdzie dalej. Jak pisałem tydzień temu, wszystkie znaki na niebie i ziemi w Rosji wskazują, że ten reżim przestawił kraj na tryb wojenny. Aż do samego zwycięstwa. Lub porażki. Jeśli my w Polsce musimy to brać pod uwagę, to co dopiero maleńka Estonia z 1,4 mln mieszkańców (w tym co czwarty Rosjanin), o której jeszcze w 2014 roku mówiono w amerykańskich analizach, że Rosjanie wezmą ją w maksymalnie 72 godziny…

 

Sytuacja się zmieniła

Oczywiście sytuacja się nieco zmieniła. Rosja okazała się nie tak potężna militarnie, jak myślano, a Estonia wzmocniła się wojskowo, no i generalnie obecność sojusznicza na wschodniej flance NATO jest większa. Tyle że nie starczy to na odparcie wielkiej rosyjskiej armii, która rzuci kolejne fale mięsa armatniego do ataku. Dlatego w jak najlepszym interesie państw bałtyckich (zwłaszcza nich) jest jak najdłuższe powstrzymywanie i wykrwawianie Rosji na Ukrainie. A najlepiej, jego pokonanie. Estończycy wiedzą, że broń, jaką mają może przynieść wielokrotnie lepszy użytek teraz, gdzieś pod Kreminną, niż za czas jakiś pod Tartu w starciu z rosyjskimi masami wojska. Dlatego też nie dziwi, że dopiero co Estonia ogłosiła, że wyśle na pomoc Ukrainie wszystkie swoje haubice 155 mm. Zaś łączna wartość całej pomocy wojskowej bałtyckiego kraju wzrosła do 370 mln euro, sumy ogromnej dla Estonii, to ponad 1 proc. PKB.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe