Sikorski zapłaci za swoje skandaliczne słowa? „Wcale o to nie zabiega”

Radosław Sikorski w poniedziałek rano był gościem rozmowy Radia ZET, która odbiła się głośnym echem w mediach. Były szef MSZ zapytany bowiem o to, czy na początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę rząd PiS dopuszczał możliwość rozbioru Ukrainy, odparł, że „miał moment zawahania w pierwszych 10 dniach wojny”.
– Gdyby nie bohaterstwo Zełenskiego i pomoc Zachodu, to różnie mogło być – dodał.
CZYTAJ TAKŻE: Radosław Sikorski o rozbiorze Ukrainy. „Jeśli Donald Tusk nie wypowie się, to znaczy, że popiera jego stanowisko”
Wypowiedź ważnego polityka PO wywołała skandal i niemal natychmiastowo zaczęła być cytowana przez rosyjskie media. Do sprawy odniosła się także rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zacharowa.
„Jakie oszałamiające rewelacje orędowników prawa międzynarodowego wychodzą na jaw każdego dnia (…). Właściwie rozmawialiśmy o tym. Tylko nie było oficjalnego potwierdzenia. A teraz jest” – napisała za pośrednictwem Telegrama.
„GW” pisze o medialnej katastrofie
Krytycznie do słów Radosława Sikorskiego odniosła się nawet sprzyjająca opozycji „Gazeta Wyborcza”, która nazwała wypowiedź europosła PO „medialną katastrofą”, która „burzy przekonanie o partii kompetentnej, przygotowanej do walki wyborczej, dysponującej zasobami i skutecznie tworzącej swój wizerunek”.
„Zapewne jednak faktyczny brak sztabu partii, który zajmowałby się przekazem medialnym, i nieustanne oczekiwanie na to, co powie Donald«, doprowadzi do sytuacji PO z końca kadencji, gdy w pewnych sytuacjach »Donalda zabrakło«” – pisze autor artykułu Paweł Wroński.
Zdaniem dziennikarza „GW” Radosław Sikorski może zapłacić za swoje słowa brakiem miejsca na liście wyborczej. Dodaje jednak, że politykowi Platformy może nie spieszyć się na Wiejską i z tego co wie, o to „wcale nie zabiegał”.
Mandat europarlamentarzysty wygasa Sikorskiemu w 2024 roku.