Tusk ma nowego wroga: Kościół

Wszelkimi sposobami lider PO stara się wciągnąć Kościół katolicki do politycznej naparzanki. Przedłużenie aresztu dla ks. Michała Olszewskiego jest kolejną próbą sprowokowania hierarchii do opowiedzenia się po stronie obecnej opozycji. Premier doskonale zdaje sobie sprawę, że słaby jak nigdy Kościół może być idealnym przeciwnikiem.

Wywołanie konfliktu z hierarchią umożliwiłoby Donaldowi Tuskowi przygotowanie dwóch pieczeni na jednym ogniu: zagarnięcie kolejnych wyborców lewicy, którzy bardzo mocno podkreślają swój antyklerykalizm, i wciągnięcie do politycznego sporu instytucji, która mimo swojej ociężałości i miałkości biskupów ciągle cieszy się sporym społecznym zaufaniem. Zmuszenie Kościoła do opowiedzenia się po jednej stronie konfliktu odebrałoby mu legitymację do wypowiadania się w sprawach moralnych i etycznych. Logika jest prosta i bolszewicka: skoro popierają naszych przeciwników, nie musimy się z nimi liczyć.

Biskupi milczą

Dawno polski Kościół nie cierpiał na taki brak przywództwa. Znaczna część wiernych nie zna nazwiska prymasa, nie mówiąc już o jego twarzy czy przemyśleniach. Nie wiemy, jakie jest stanowisko Episkopatu w sprawie przetrzymywania i torturowania ks. Olszewskiego, hierarchowie nie bronili krzyży usuwanych z warszawskiego magistratu, nawet w sprawie rugowania religii ze szkół nie próbują ostro rozmawiać z rządem. Co prawda w parafiach zbierane są podpisy pod protestem w tej sprawie, ale wiadomo, co władza zrobi z tymi listami.

Kościół osłabiony przez seksualne skandale, ale przede wszystkim przez funkcjonującą w jego strukturach lawendową mafię nie potrafi postawić lewicowo-liberalnej koalicji twardych warunków dialogu. Za wszelką cenę stara się raczej uniknąć konfrontacji, gdyż obawia się odwetu ze strony władzy – na przykład likwidacji Funduszu Kościelnego.

Biskupi chowają więc głowę w piasek i biorą rząd na przeczekanie. Dla obecnej ekipy to jednak oznaka słabości. Dla niej każdy, kto nadstawia drugi policzek, jest leszczem, z którym należy robić to, co mówią słowa piosenki śpiewanej na Campus Polska.

Idealny wróg

Dla formacji, która żywi się jedynie konfliktem, Kościół jest więc idealnym przeciwnikiem. Słaby, niezdolny do reakcji, wewnętrznie skłócony i przestraszony. Przez to łatwy do ogrania i zagonienia do narożnika. Jedyna trudność polega na sprowokowaniu go do reakcji.
Gdyby na czele hierarchii stały postacie, które znamy z niedawnej historii – kard. Stefan Wyszyński, kard. Karol Wojtyła czy nawet kard. Józef Glemp – Tusk nie poważyłby się na rzucenie rękawicy. Doskonale wiedziałby, że Kościół potrafi prowadzić skuteczne działania bez wchodzenia w otwartą konfrontację. Teraz jednak, po ośmiu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, Kościół zdaje się być niezdolny do prowadzenia gry z władzą. Premier stara się to wykorzystać i wepchnąć biskupów do jednego szeregu z PiS-em, IPN-em czy konserwatywnymi mediami.

Jeśli mu się to uda, pokaże swoim wyborcom, że w rzeczywistości księża są wrogami jego rządu, a więc także tych, którzy obecnej ekipie dali władzę. To ugruntowałoby linię podziału między obozem postępowym i reakcyjnym. Pozwoliłoby przenieść walkę na kolejny front. Zmniejszyć sferę znajdującą się poza plemienną wojną.

Kto nie z nami, ten przeciw nam

Premier Tusk i ludzie z jego zaplecza doskonale zdają sobie sprawę, że dziś większość polskiego społeczeństwa wyznaje wartości konserwatywne. Nawet jeśli nie lubią partii Jarosława Kaczyńskiego i nie chodzą na Msze w każdą niedzielę, to są przywiązani do katolickiej tradycji i Dekalogu, a lokalny ksiądz pozostaje osobą, którą należy szanować. Nie mówiąc już o Janie Pawle II, który nadal jest w naszym kraju bezapelacyjnym autorytetem. Obecna władza sparzyła się zresztą mocno na próbie podważania jego dokonań i uwikłania go w ukrywanie pedofilskich skandali.

Przy takim układzie społecznym Platforma Obywatelska ma niewielkie szanse wygrania przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Jedynym sposobem na obniżenie znaczenia Kościoła jest więc zmuszenie go do uczestnictwa w politycznej wojnie. Zadawanie kolejnych ciosów, czy to poprzez bezpośrednie uderzenia w finanse księży – mniejsza liczba lekcji religii to niższe pensje katechetów, kapłanów i sióstr zakonnych, którzy prowadzą te zajęcia – czy też przez prowokowanie ich reakcji na propozycje zmian w prawie, które mają doprowadzić do obyczajowej rewolucji – od pigułki „dzień po”, przez depenalizację aborcji, po legalizację związków jednopłciowych – mają wywołać histeryczną reakcję i doprowadzić do pojawienia się tematów politycznych na kościelnych ambonach.

Gdyby tak się stało, Tusk i jego rewolucyjna ekipa mogliby powiedzieć, że Kościół miesza się do polityki, więc przestaje być instytucją zajmującą się sprawami moralnymi, etycznymi i religijnymi, a staje się kolejną partią, która walczy z demokratycznie wybranym rządem. Nie można go zatem traktować jako autorytetu w żadnej z wymienionych kwestii, gdyż reprezentuje interesy jednej strony politycznej barykady.

Jest w tym przerażająca logika bolszewików, dla których wszyscy musieli się opowiedzieć za rewolucją lub przeciw niej. W czasie wielkich zmian nie ma bowiem miejsca na obojętność.

CZYTAJ TAKŻE: „To jest bezprawie”. Solidarność walczy o Pocztę Polską

Prawda nie istnieje

Manewr ten doskonale udał się już Tuskowi na przykład z historykami pracującymi w IPN. Związane z nim i jego obozem media oraz akademickie elity zakwestionowały badania prowadzone przez Instytut, uznając, że mają one zabarwienie polityczne. Dochodzenie historycznej prawdy miało być w rzeczywistości próbą narzucenia narracji korzystnej dla jednej strony politycznego sporu. Dlatego minister edukacji Barbara Nowacka podczas Campus Polska z taką odrazą mówiła, że badacze IPN mieli wpływ na kształt podręczników do nauczania historii. Było dla niej oczywiste, że badania Instytutu są skierowane przeciwko jej środowisku.

Według tego sposobu myślenia prawda nie istnieje, a zastępuje ją interpretacja faktów. Znów widzimy uderzającą zbieżność z myśleniem komunistów, którzy całokształt dziejów rozpatrywali pod kątem marksizmu i leninizmu.

Dziś historia ma być analizowana przez pryzmat praw kobiet, mniejszości seksualnych czy etnicznych bez żadnego uwzględnienia realiów minionych epok. Tego rodzaju podejście jest nie tylko wyniszczające dla rzetelności badań naukowych, ale wprowadza też chaos pojęciowy i uniemożliwia właściwą ocenę historycznych zdarzeń.

Kolejną grupą, którą obecnej władzy udało się wtłoczyć w ramy walki plemiennej, są media. Tusk nie wpuszcza na swoje konferencje dziennikarzy Republiki, czołowej pod względem zasięgów telewizyjnej stacji informacyjnej. Przekonuje swoich wyznawców, że dziennikarze są politycznymi funkcjonariuszami, z którymi nie zamierza rozmawiać.

W rzeczywistości powód jest zupełnie inny. Konferencje bez udziału dziennikarzy konserwatywnych mediów nie niosą ze sobą zagrożenia, że podczas transmitowanych na żywo relacji padną pytania o kwestie, które platformerska propaganda pragnie ukryć lub przemilczeć. Donald Tusk nie tylko nie będzie musiał odpowiadać na niewygodne pytania, ale one wcale nie padną i jego wyborcy ich nie usłyszą. Nie skonfrontują więc propagandowego przekazu z rzeczywistością.

Taktyka spalonej ziemi

Przegrane w 2015 roku przez PO wybory nauczyły Donalda Tuska i jego ekipę, że w politycznym sporze nie może być miejsca na instytucje neutralne. Pas ziemi niczyjej jest niebezpieczny, gdyż może stać się polem ekspansji przeciwnika.

W każdym możliwym miejscu lider PO stara się więc wykopać rów, napełnić go benzyną i jak najszybciej podpalić, by ci, którzy zostali po jego stronie, nie mieli już odwrotu.

Takiej właśnie obróbce jest poddawany Władysław Kosiniak-Kamysz, który podczas Campus Polska został wybuczany i wygwizdany. Otrzymał jasny sygnał, że nie ma miejsca na funkcjonowanie gdzieś pośrodku. Albo będzie wiernie maszerował z Tuskiem, albo Silni Razem, Marta Lempart, Roman Giertych i wataha internetowych trolli rzucą się na niego i jego rodzinę. W tej grze nie będzie ani litości, ani brania jeńców.

Mimo swojej słabości Kościół katolicki jest jednak trudniejszym przeciwnikiem, gdyż posiada bardzo szeroką strukturę i wpływy w wielu grupach społecznych. O ile biskupi są słabi i często pozbawieni cech przywódczych, o tyle zwykli proboszczowie i wikariusze posiadają jeszcze sporą moc oddziaływania. I to nie tylko wśród ludzi starszych, ale także w środowiskach aktywnej młodzieży.
Im bardziej brutalnie Kościół będzie dociskany, tym wśród katolików zacznie narastać mocniejszy, oddolny bunt. Ludzie Kościoła są wrażliwi na wtrącanie się władzy w sfery duchowe. Jeśli więc Donald Tusk pójdzie za daleko, sprowokuje nie biskupów, ale zwykłych wiernych, którzy przecież są dość zdyscyplinowaną grupą wyborców. Jeśli nie zdoła ugruntować wśród swoich wyborców przekonania, że Kościół jest w jawnym sojuszu z Prawem i Sprawiedliwością, to może zapłacić za dzisiejsze brutalne działania wysoką polityczną cenę.
To jednak zależy od tego, czy Kościół posiada jeszcze dziś zdolność do mobilizowania wiernych, by stawali w obronie podstawowych wartości.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer „Tygodnika Solidarność” – Prezes IPN: Potrzebujemy Solidarności


 

POLECANE
PGE wydała komunikat z ostatniej chwili
PGE wydała komunikat

PGE i Ørsted dostarczyły cztery transformatory mocy do lądowej stacji Baltica 2 w Osiekach Lęborskich. To ważny etap budowy przyłącza do KSE; uruchomienie farmy planowane jest na 2027 r. – informuje PGE.

Zełenski: Rosja przygotowuje się na kolejny rok wojny z ostatniej chwili
Zełenski: Rosja przygotowuje się na kolejny rok wojny

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ostrzega, że z Moskwy płyną sygnały o kolejnym "roku wojny".

Tak Tusk dał się ograć w sprawie umowy z Mercosur tylko u nas
Tak Tusk dał się ograć w sprawie umowy z Mercosur

Pamiętne expose Donalda Tuska z 12 grudnia 2023 r. miało być dla wyborców deklaracją nowej siły Polski w Unii Europejskiej. „Mnie nikt nie ogra w UE. Nowa koalicja gwarantuje, że wrócimy na miejsce należne Polsce” - mówił wtedy stary-nowy premier. Powrót do głównego stołu, gdzie zapadają decyzje okazał się kolejną niedotrzymaną obietnicą.

Dywersja na kolei. Wydano czerwone noty Interpolu z ostatniej chwili
Dywersja na kolei. Wydano czerwone noty Interpolu

Interpol wystawił czerwone noty za obywatelami Ukrainy podejrzewanymi o dokonanie aktu dywersji na zlecenie Federacji Rosyjskiej — poinformowała w środę policja.

Jakie to się nudne już zrobiło. Burza po emisji popularnego programu TVN z ostatniej chwili
"Jakie to się nudne już zrobiło". Burza po emisji popularnego programu TVN

Po jednym z ostatnich wydań "Dzień dobry TVN" w mediach społecznościowych zawrzało. Widzowie nie kryli oburzenia.

Sensacyjny sondaż. Braun zabrał głos z ostatniej chwili
Sensacyjny sondaż. Braun zabrał głos

W sensacyjnym sondażu pracowni OGB partia Grzegorza Brauna wyprzedziła Konfederację. – Oczywiście jest to miły prezent pod choinkę i z całą pewnością jest to sympatyczna okoliczność – powiedział Grzegorz Braun dodając jednak, że "to także jest pewna gra".

Kaczyński nie głosował ws. ustawy łańcuchowej. Media podały powód z ostatniej chwili
Kaczyński nie głosował ws. ustawy "łańcuchowej". Media podały powód

W środowym głosowaniu Sejm nie uzyskał wystarczającej liczby głosów, aby odrzucić weto prezydenta Karola Nawrockiego w sprawie tzw. ustawy łańcuchowej. W głosowaniu nie wziął udziału prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Katolicy z Karolem Nawrockim. Przemysław Czarnek: Jeśli ktoś staje po stronie prawdy, nigdy nie ma łatwo z ostatniej chwili
"Katolicy z Karolem Nawrockim". Przemysław Czarnek: Jeśli ktoś staje po stronie prawdy, nigdy nie ma łatwo

W siedzibie Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność” w Warszawie odbyła się konferencja prasowa z udziałem przedstawicieli koalicji "Katolicy z Karolem Nawrockim". Głos zabrali prezes Pomorskiego Stowarzyszenia „Wspólna Europa” Andrzej Piotrowicz, Jan Rejczak, polityk, samorządowiec oraz były działacz opozycji antykomunistycznej oraz oraz poseł i były minister edukacji Przemysław Czarnek. Fundację Promocji Solidarności reprezentował Konrad Wernicki.

Szef NATO: Dzięki Trumpowi sojusz jest silniejszy niż kiedykolwiek z ostatniej chwili
Szef NATO: Dzięki Trumpowi sojusz jest silniejszy niż kiedykolwiek

– Dzięki prezydentowi USA Donaldowi Trumpowi NATO jest silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej – stwierdził w środę w wywiadzie udzielonym stacji BBC sekretarz generalny NATO Mark Rutte. Dodał, że amerykański przywódca "jest dobrą wiadomością dla globalnej obrony, i dla NATO, i dla Ukrainy".

Tauron wydał komunikat dla klientów z ostatniej chwili
Tauron wydał komunikat dla klientów

Cena energii elektrycznej Taurona w najpopularniejszej taryfie dla gospodarstw domowych wyniesie w 2026 r. 497 zł netto za MWh – podała w środę spółka w informacji prasowej. W raporcie poinformowała natomiast o utworzeniu, w związku z zatwierdzonymi stawkami za energię, rezerwy na poziomie ok. 160 mln zł.

REKLAMA

Tusk ma nowego wroga: Kościół

Wszelkimi sposobami lider PO stara się wciągnąć Kościół katolicki do politycznej naparzanki. Przedłużenie aresztu dla ks. Michała Olszewskiego jest kolejną próbą sprowokowania hierarchii do opowiedzenia się po stronie obecnej opozycji. Premier doskonale zdaje sobie sprawę, że słaby jak nigdy Kościół może być idealnym przeciwnikiem.

Wywołanie konfliktu z hierarchią umożliwiłoby Donaldowi Tuskowi przygotowanie dwóch pieczeni na jednym ogniu: zagarnięcie kolejnych wyborców lewicy, którzy bardzo mocno podkreślają swój antyklerykalizm, i wciągnięcie do politycznego sporu instytucji, która mimo swojej ociężałości i miałkości biskupów ciągle cieszy się sporym społecznym zaufaniem. Zmuszenie Kościoła do opowiedzenia się po jednej stronie konfliktu odebrałoby mu legitymację do wypowiadania się w sprawach moralnych i etycznych. Logika jest prosta i bolszewicka: skoro popierają naszych przeciwników, nie musimy się z nimi liczyć.

Biskupi milczą

Dawno polski Kościół nie cierpiał na taki brak przywództwa. Znaczna część wiernych nie zna nazwiska prymasa, nie mówiąc już o jego twarzy czy przemyśleniach. Nie wiemy, jakie jest stanowisko Episkopatu w sprawie przetrzymywania i torturowania ks. Olszewskiego, hierarchowie nie bronili krzyży usuwanych z warszawskiego magistratu, nawet w sprawie rugowania religii ze szkół nie próbują ostro rozmawiać z rządem. Co prawda w parafiach zbierane są podpisy pod protestem w tej sprawie, ale wiadomo, co władza zrobi z tymi listami.

Kościół osłabiony przez seksualne skandale, ale przede wszystkim przez funkcjonującą w jego strukturach lawendową mafię nie potrafi postawić lewicowo-liberalnej koalicji twardych warunków dialogu. Za wszelką cenę stara się raczej uniknąć konfrontacji, gdyż obawia się odwetu ze strony władzy – na przykład likwidacji Funduszu Kościelnego.

Biskupi chowają więc głowę w piasek i biorą rząd na przeczekanie. Dla obecnej ekipy to jednak oznaka słabości. Dla niej każdy, kto nadstawia drugi policzek, jest leszczem, z którym należy robić to, co mówią słowa piosenki śpiewanej na Campus Polska.

Idealny wróg

Dla formacji, która żywi się jedynie konfliktem, Kościół jest więc idealnym przeciwnikiem. Słaby, niezdolny do reakcji, wewnętrznie skłócony i przestraszony. Przez to łatwy do ogrania i zagonienia do narożnika. Jedyna trudność polega na sprowokowaniu go do reakcji.
Gdyby na czele hierarchii stały postacie, które znamy z niedawnej historii – kard. Stefan Wyszyński, kard. Karol Wojtyła czy nawet kard. Józef Glemp – Tusk nie poważyłby się na rzucenie rękawicy. Doskonale wiedziałby, że Kościół potrafi prowadzić skuteczne działania bez wchodzenia w otwartą konfrontację. Teraz jednak, po ośmiu latach rządów Prawa i Sprawiedliwości, Kościół zdaje się być niezdolny do prowadzenia gry z władzą. Premier stara się to wykorzystać i wepchnąć biskupów do jednego szeregu z PiS-em, IPN-em czy konserwatywnymi mediami.

Jeśli mu się to uda, pokaże swoim wyborcom, że w rzeczywistości księża są wrogami jego rządu, a więc także tych, którzy obecnej ekipie dali władzę. To ugruntowałoby linię podziału między obozem postępowym i reakcyjnym. Pozwoliłoby przenieść walkę na kolejny front. Zmniejszyć sferę znajdującą się poza plemienną wojną.

Kto nie z nami, ten przeciw nam

Premier Tusk i ludzie z jego zaplecza doskonale zdają sobie sprawę, że dziś większość polskiego społeczeństwa wyznaje wartości konserwatywne. Nawet jeśli nie lubią partii Jarosława Kaczyńskiego i nie chodzą na Msze w każdą niedzielę, to są przywiązani do katolickiej tradycji i Dekalogu, a lokalny ksiądz pozostaje osobą, którą należy szanować. Nie mówiąc już o Janie Pawle II, który nadal jest w naszym kraju bezapelacyjnym autorytetem. Obecna władza sparzyła się zresztą mocno na próbie podważania jego dokonań i uwikłania go w ukrywanie pedofilskich skandali.

Przy takim układzie społecznym Platforma Obywatelska ma niewielkie szanse wygrania przyszłorocznych wyborów prezydenckich. Jedynym sposobem na obniżenie znaczenia Kościoła jest więc zmuszenie go do uczestnictwa w politycznej wojnie. Zadawanie kolejnych ciosów, czy to poprzez bezpośrednie uderzenia w finanse księży – mniejsza liczba lekcji religii to niższe pensje katechetów, kapłanów i sióstr zakonnych, którzy prowadzą te zajęcia – czy też przez prowokowanie ich reakcji na propozycje zmian w prawie, które mają doprowadzić do obyczajowej rewolucji – od pigułki „dzień po”, przez depenalizację aborcji, po legalizację związków jednopłciowych – mają wywołać histeryczną reakcję i doprowadzić do pojawienia się tematów politycznych na kościelnych ambonach.

Gdyby tak się stało, Tusk i jego rewolucyjna ekipa mogliby powiedzieć, że Kościół miesza się do polityki, więc przestaje być instytucją zajmującą się sprawami moralnymi, etycznymi i religijnymi, a staje się kolejną partią, która walczy z demokratycznie wybranym rządem. Nie można go zatem traktować jako autorytetu w żadnej z wymienionych kwestii, gdyż reprezentuje interesy jednej strony politycznej barykady.

Jest w tym przerażająca logika bolszewików, dla których wszyscy musieli się opowiedzieć za rewolucją lub przeciw niej. W czasie wielkich zmian nie ma bowiem miejsca na obojętność.

CZYTAJ TAKŻE: „To jest bezprawie”. Solidarność walczy o Pocztę Polską

Prawda nie istnieje

Manewr ten doskonale udał się już Tuskowi na przykład z historykami pracującymi w IPN. Związane z nim i jego obozem media oraz akademickie elity zakwestionowały badania prowadzone przez Instytut, uznając, że mają one zabarwienie polityczne. Dochodzenie historycznej prawdy miało być w rzeczywistości próbą narzucenia narracji korzystnej dla jednej strony politycznego sporu. Dlatego minister edukacji Barbara Nowacka podczas Campus Polska z taką odrazą mówiła, że badacze IPN mieli wpływ na kształt podręczników do nauczania historii. Było dla niej oczywiste, że badania Instytutu są skierowane przeciwko jej środowisku.

Według tego sposobu myślenia prawda nie istnieje, a zastępuje ją interpretacja faktów. Znów widzimy uderzającą zbieżność z myśleniem komunistów, którzy całokształt dziejów rozpatrywali pod kątem marksizmu i leninizmu.

Dziś historia ma być analizowana przez pryzmat praw kobiet, mniejszości seksualnych czy etnicznych bez żadnego uwzględnienia realiów minionych epok. Tego rodzaju podejście jest nie tylko wyniszczające dla rzetelności badań naukowych, ale wprowadza też chaos pojęciowy i uniemożliwia właściwą ocenę historycznych zdarzeń.

Kolejną grupą, którą obecnej władzy udało się wtłoczyć w ramy walki plemiennej, są media. Tusk nie wpuszcza na swoje konferencje dziennikarzy Republiki, czołowej pod względem zasięgów telewizyjnej stacji informacyjnej. Przekonuje swoich wyznawców, że dziennikarze są politycznymi funkcjonariuszami, z którymi nie zamierza rozmawiać.

W rzeczywistości powód jest zupełnie inny. Konferencje bez udziału dziennikarzy konserwatywnych mediów nie niosą ze sobą zagrożenia, że podczas transmitowanych na żywo relacji padną pytania o kwestie, które platformerska propaganda pragnie ukryć lub przemilczeć. Donald Tusk nie tylko nie będzie musiał odpowiadać na niewygodne pytania, ale one wcale nie padną i jego wyborcy ich nie usłyszą. Nie skonfrontują więc propagandowego przekazu z rzeczywistością.

Taktyka spalonej ziemi

Przegrane w 2015 roku przez PO wybory nauczyły Donalda Tuska i jego ekipę, że w politycznym sporze nie może być miejsca na instytucje neutralne. Pas ziemi niczyjej jest niebezpieczny, gdyż może stać się polem ekspansji przeciwnika.

W każdym możliwym miejscu lider PO stara się więc wykopać rów, napełnić go benzyną i jak najszybciej podpalić, by ci, którzy zostali po jego stronie, nie mieli już odwrotu.

Takiej właśnie obróbce jest poddawany Władysław Kosiniak-Kamysz, który podczas Campus Polska został wybuczany i wygwizdany. Otrzymał jasny sygnał, że nie ma miejsca na funkcjonowanie gdzieś pośrodku. Albo będzie wiernie maszerował z Tuskiem, albo Silni Razem, Marta Lempart, Roman Giertych i wataha internetowych trolli rzucą się na niego i jego rodzinę. W tej grze nie będzie ani litości, ani brania jeńców.

Mimo swojej słabości Kościół katolicki jest jednak trudniejszym przeciwnikiem, gdyż posiada bardzo szeroką strukturę i wpływy w wielu grupach społecznych. O ile biskupi są słabi i często pozbawieni cech przywódczych, o tyle zwykli proboszczowie i wikariusze posiadają jeszcze sporą moc oddziaływania. I to nie tylko wśród ludzi starszych, ale także w środowiskach aktywnej młodzieży.
Im bardziej brutalnie Kościół będzie dociskany, tym wśród katolików zacznie narastać mocniejszy, oddolny bunt. Ludzie Kościoła są wrażliwi na wtrącanie się władzy w sfery duchowe. Jeśli więc Donald Tusk pójdzie za daleko, sprowokuje nie biskupów, ale zwykłych wiernych, którzy przecież są dość zdyscyplinowaną grupą wyborców. Jeśli nie zdoła ugruntować wśród swoich wyborców przekonania, że Kościół jest w jawnym sojuszu z Prawem i Sprawiedliwością, to może zapłacić za dzisiejsze brutalne działania wysoką polityczną cenę.
To jednak zależy od tego, czy Kościół posiada jeszcze dziś zdolność do mobilizowania wiernych, by stawali w obronie podstawowych wartości.

CZYTAJ TAKŻE: Nowy numer „Tygodnika Solidarność” – Prezes IPN: Potrzebujemy Solidarności



 

Polecane