Zełenski się pogubił

Zełenski się pogubił. Konflikt w Białym Domu pomiędzy prezydentem Ukrainy, Zełenskim a USA, Trumpem, zakończony powrotem Zełenskiego ze Stanów bez podpisania umowy o cennych minerałach, skłania do spojrzenia prawdzie prosto w oczy.
Wołodymr Zełenski Zełenski się pogubił
Wołodymr Zełenski / EPA/JAVAD PARSA / POOL NORWAY OUT Dostawca: PAP/EPA

Wojna, której nie da się wygrać

Nikt nie ma planu wygrania tej wojny. Dlaczego? Powód jest prosty: jej nie da się wygrać. Bez amerykańskiej broni i amunicji, skończy się klęską. Pomoc Europy nie wystarczy. Z wsparciem USA, wojna może trwać jeszcze długo, kosztować będzie życie wielu ludzi, ale nie doprowadzi nigdy do rozstrzygnięcia. Jest to bowiem wojna "niewygrywalna". Trump o tym wie. To szczególny rodzaj militarnego impasu, którego nie da się przełamać: Ukraina musi dostawać aż tyle broni, żeby nie przegrać, ale także tylko tyle, żeby - broń Boże! - nie zacząć wygrywać. Bo gdyby Ukraina odnosiła zbyt wielkie sukcesy, zagrażające Rosji, w tym terenom odebranym Ukrainie, Rosja - zgodnie ze swoją doktryną - posunęłaby się do użycia broni nuklearnej. A to oznaczałoby trzecią wojnę światową. Czy ktoś tego chce? Na pewno nie Stany Zjednoczone. Na pewno nie Europa. Szczególnie nie kraje sąsiadujące z Ukrainą, czyli także Polska.

Ameryce nie opłaca się kontynuowanie wojny na Ukrainie, gdzie pokój jest dla USA ważniejszy od Ukrainy. Jest opłacalny. Pozwoli Stanom na zaoszczędzenie miliardów, na uzupełnienie zapasów broni, na danie Europie czasu na "usamodzielnienie się", czyli zwiększenie wydatków na obronę. Umożliwi przesunięcie środka ciężkości polityki zagranicznej USA w obszar zagrożeń stwarzanych przez rosnącą potęgę Chin.

 

Ukraina już wygrała to, co mogła

Pokój ma zawsze sens. Wojna tylko czasami. Ta - jako wojna obronna - miała sens, bo zapobiegła utracie ukraińskiej niepodległości. Rosja liczyła na błyskawiczne zwycięstwo. Celu nie osiągnęła. Czyli wojnę o natychmiastową obronę państwowości Ukraina już wygrała. Jednak od dłuższego czasu konflikt zmienił swój charakter: stał się wojną pozycyjną - krwawe walki trwają o kilka kilometrów na wschód lub południe. Ludzie giną w walce o jakiś zagajnik, jakieś pole czy odcinek podrzędnej drogi. Jak długo ma to tak trwać? Jaki jest tego sens?

 

Amerykanie chcą końca wojny

Wyborcy amerykańscy mają świadomość sytuacji. Wiedzą także doskonale, że ta wojna toczy się za ich pieniądze, zapłacone w podatkach, zapewniające uzbrojenie. Według badań Gallupa z grudnia 2024, większość Amerykanów chce jak najszybciej zakończyć wojnę, nawet jeśli Ukraina nie odzyska wszystkich swoich ziem. Jest to dla nich istotniejsze od pomocy Ukrainie. Osiągnięcie pokoju było jedną z najważniejszych obietnic wyborczych Trumpa. Pokój jest wolą wyborców amerykańskich. A bez nich nie byłoby Trumpa w Białym Domu. To zobowiązuje.

 

Trump rzuca koło ratunkowe

W tej sytuacji umowa o wspólnym zarządzaniu częścią zysków z cennych minerałów jest kołem ratunkowym rzuconym Ukrainie przez USA. Prezydent Zełenski podchodzi do tej umowy nieufnie, traktuje ją jak konia trojańskiego, węsząc podstęp, mimo że to on ją zaproponował. Najwyraźniej nie rozumie, że - jak to powiedział mu Donald Trump w Gabinecie Owalnym - "nie ma w ręku kart", żeby licytować wysoko. Ma moralną rację - jego kraj jest ofiarą napaści - ale to za mało. Ta umowa jest - na obecnym etapie - jedyną realną szansą dla Ukrainy. Oznacza obecność amerykańskiego biznesu, o który Stany muszą dbać. Kto może wskazać inne rozwiązanie? Ukraina nie otrzyma żadnych realnych, militarnych "gwarancji" - ani od Stanów, ani od Europy. NATO nie przyjmie państwa w trakcie wojny, bo Artykuł 10 tego zabrania. Bill Clinton i John Major oszukali Kuczmę w roku 1994, oddając ukraińską broń nuklearną Moskwie za świstek papieru z podpisem Jelcyna.

 

Skorzystali z okazji

Piątkowy telewizyjny show od pewnego momentu był prowadzony z premedytacją. Nie był wyreżyserowany, ale Vance, a po nim Trump, wykorzystali okazję, jaką swoim zachowaniem stworzył im Zełenski, przedstawiający swoje racje nie tylko w niewłaściwym tonie, ale w nieodpowiednim miejscu i czasie. Ludzie z otoczenia Bidena opowiadają, że przed rozmowami telefonicznymi Zełenskiego z Bidenem zawsze instruowali prezydenta Ukrainy, by był uprzejmy i łagodny, często wypowiadał słowo "dziękuję", bo ma on w zwyczaju ostro i apodyktycznie formułować żądania. Może to cecha charakteru, może pewność wynikająca z poczucia moralnej racji. Bidena maksymalnie to frustrowało. Tylko że wtedy nikt tego nie widział. Teraz było inaczej: Trump nie mógł pozwolić Zełenskiemu na takie zachowanie podczas transmisji na żywo. Byłby to najgorszy z przekazów i dla Amerykanów i dla tych, którzy siądą po przeciwnej stronie negocjacyjnego stołu. Naiwni komentatorzy polityczni, niechętni Trumpowi, zareagowali świętym oburzeniem, całkowicie tracąc z pola widzenia, że osiągnięcie pokoju jest nadrzędnym celem. Mówimy o ocaleniu życia tysiącom ludzi.

 

Kto był adresatem tego widowiska

Adresatami tego niezwykłego spektaklu byli przede wszystkim wyborcy amerykańscy. Trump chciał im pokazać, że pokój na Ukrainie jest dla niego najważniejszy. Ważniejszy od stawania po stronie zaatakowanej przez Rosję Ukrainy. Za około półtora roku będą wybory do kongresu, w którym republikanie mają obecnie minimalną przewagę. Jeśli ją stracą, Trump będzie miał związane ręce. Dlatego musi dbać o realizowanie wyborczych obietnic. Pokój na Ukrainie był wysoko na ich liście.

 

Cel: wykazać bezstronność

Istnieje jednak jeszcze inny ważny adresat: Putin. Bo pamiętajmy rzecz podstawową: bez zgody Putina na pokój, pokoju nie będzie. Wystarczy, żeby Putin nie uznał go za korzystny. Po to jest ta umowa, której nie podpisano w piątek, żeby to najpierw wojna przestała się Putinowi opłacać. W piątkowej reakcji Trumpa na postawę Zełenskiego chodziło o przekazanie Putinowi kluczowej informacji: że umie Zełenskiego poskromić w żądaniach i podporządkować celowi, jakim jest pokój. Że nie staje bezkrytycznie po stronie Zełenskiego. Bo to, że nie jest po stronie Putina, Putin sam wie. Zresztą Trump powiedział to wprost ("Jestem po środku. Chcę załatwić tę sprawę"), a później reagując na pytanie polskiego dziennikarza, Marka Walkuskiego. "Staję po stronie Stanów Zjednoczonych" - odpowiedział Trump. A Stanom chodzi o pokój. Poza Trumpem, nikt nie ma możliwości zakończenia wojny. Wyproszenie Zełenskiego z Białego Domu i przerwanie dalszych rozmów, zakończone stwierdzeniem Trumpa, że Zełenski może wrócić "gdy będzie gotowy na pokój", było wyraźnym sygnałem dla strony rosyjskiej, że Trump chce w negocjacjach zachować bezstronność. Że Zełenski nie będzie nim sterował.

 

Zełenski nie zrozumiał sytuacji

Dla większości Amerykanów, obserwujących transmisję z Białego Domu, sytuacja była jednoznaczna: prezydent Ukrainy ma charakter choleryka, bo zdecydowanie nie potrafił opanować emocji w trakcie rozmów w Gabinecie Owalnym, ani w pozie (skrzyżowanie rąk), ani w słowach (przekrzykiwanie Trumpa). Nie potrafił zachować zimnej krwi i zapomniał, że celem jego wizyty jest podpisanie umowy, a nie wygranie potyczki słownej z prezydentem USA. Nie wyczuł intencji Vance'a i Trumpa. Popełnił rażący błąd dyplomatyczny.

Niepokoi fakt, że parę godzin później, w rozmowie z Fox News, sprawiał wrażenie, jakby nie zdawał sobie sprawy, co się stało, po czym już w sobotę ogłosił chęć podpisania umowy z USA. Odrzucił ją 12 lutego, po czym przyleciał, żeby ją podpisać, odleciał bez podpisania, a teraz chce ją podpisywać.

Jednak dziś sytuacja jest już trudniejsza niż była przed piątkową, niepotrzebną sprzeczką. USA zdjęły umowę ze stołu. Niestety, wydarzenia ostatnich dni mogą mieć nieodwracalne skutki dla żołnierzy w okopach i cywilnych mieszkańców Ukrainy. Oby nie trwałe konsekwencje dla przyszłych losów tego kraju


 

POLECANE
Zbigniew Ziobro zostanie aresztowany? Wiadomo, kiedy zapadnie decyzja polityka
Zbigniew Ziobro zostanie aresztowany? Wiadomo, kiedy zapadnie decyzja

Według medialnych ustaleń, pod koniec marca ma zapaść decyzja ws. ewentualnego aresztowania Zbigniewa Ziobry. Wniosek o zatrzymanie byłego ministra sprawiedliwości skierowała "komisja ds. Pegasusa".

Jest apel do polityków o zamknięcie aborcyjnej kliniki obok sejmu Wiadomości
Jest apel do polityków o zamknięcie aborcyjnej kliniki obok sejmu

Z apelem do polityków o zamknięcie "przychodni" aborcyjnej Abotak zwrócili się w poniedziałek uczestnicy konferencji zorganizowanej w Sejmie przez Parlamentarny Zespół na rzecz Życia i Rodziny oraz Koalicję dla Życia i Rodziny.

USA chcą porozumienia nuklearnego z Teheranem. Jest komentarz szefa MSZ Iranu polityka
USA chcą porozumienia nuklearnego z Teheranem. Jest komentarz szefa MSZ Iranu

W poniedziałek szef MSZ Iranu Abbas Aragczi oświadczył, że jego kraj jest gotowy na negocjacje ze Stanami Zjednoczonymi w sprawie porozumienia nuklearnego. Wcześniej prezydent Donald Trump zaznaczył, że nie dopuści do zdobycia przez Teheran broni atomowej.

Jaki jest stan zdrowia chłopca chorego na błonicę? Najnowsze informacje Wiadomości
Jaki jest stan zdrowia chłopca chorego na błonicę? Najnowsze informacje

Dwa tygodnie temu lekarze we Wrocławiu potwierdzili zachorowanie dziecka na błonicę, chorobę zakaźną gardła i krtani, która dzięki szczepieniom została populacyjnie wyeliminowana. 6-letnie dziecko wróciło z wakacji w Zanzibarze; nie było szczepione.

Apostołowie amnezji dotarli tutaj. Karol Nawrocki broni Muzeum Pamięć i Tożsamość Wiadomości
"Apostołowie amnezji dotarli tutaj". Karol Nawrocki broni Muzeum "Pamięć i Tożsamość"

W poniedziałek w Kaplicy Pamięci w Sanktuarium NMP Gwiazdy Nowej Ewangelizacji i św. Jana Pawła II w Toruniu odbyły się uroczystości związane z Narodowym Dniem Pamięci Polaków ratujących Żydów pod niemiecką okupacją. Karol Nawrocki zabrał głos w sprawie sytuacji wokół Muzeum "Pamięć i Tożsamość".

GIF wycofuje serię popularnego leku na kaszel Wiadomości
GIF wycofuje serię popularnego leku na kaszel

W jednej z serii syropu na kaszel wykryto nieprawidłowości. GIF poinformował, że w związku z zagrożeniem dla zdrowia podjął decyzję o wycofaniu partii z obrotu.

Francja: Gerard Depardieu stanął przed sądem ws. zarzutów o napaści seksualne z ostatniej chwili
Francja: Gerard Depardieu stanął przed sądem ws. zarzutów o napaści seksualne

Francuski aktor Gerard Depardieu pojawił się w poniedziałek w sądzie w Paryżu na procesie dotyczącym zarzucanych mu napaści seksualnych. Gwiazdor miał się ich dopuścić wobec dwóch kobiet w 2021 roku podczas realizacji filmu "Les volets verts" (Zielone żaluzje).

Milionowe wydatki na loty posłów. Zobacz, kto jest rekordzistą Wiadomości
Milionowe wydatki na loty posłów. Zobacz, kto jest rekordzistą

Od początku X kadencji Sejmu posłowie otrzymali 9 mln złotych na pokrycie wydatków związanych z podróżami lotniczymi. Według ustaleń "Super Expressu" najwięcej kosztowały podatników podróże polityka z Koalicji Obywatelskiej.

Skandaliczne przesłuchanie przed sądem w Kluczborku. To trzeba zobaczyć pilne
Skandaliczne przesłuchanie przed sądem w Kluczborku. To trzeba zobaczyć

W sieci pojawiło się wstrząsające nagranie z przesłuchania mężczyzny przez sędzię Edytę Dudę z kluczborskiego sądu. Szokujący materiał zamieścił syn przesłuchiwanego.

Premiera nowego smartfona coraz bliżej. Rewolucja w technologii mobilnej z ostatniej chwili
Premiera nowego smartfona coraz bliżej. Rewolucja w technologii mobilnej

Amerykański koncern Apple szykuje prawdziwą rewolucję w świecie smartfonów. Nadchodzący iPhone 18, którego premiera odbędzie się w 2026 roku, otrzyma zupełnie nowy, przełomowy chip A20. Co czyni go wyjątkowym?

REKLAMA

Zełenski się pogubił

Zełenski się pogubił. Konflikt w Białym Domu pomiędzy prezydentem Ukrainy, Zełenskim a USA, Trumpem, zakończony powrotem Zełenskiego ze Stanów bez podpisania umowy o cennych minerałach, skłania do spojrzenia prawdzie prosto w oczy.
Wołodymr Zełenski Zełenski się pogubił
Wołodymr Zełenski / EPA/JAVAD PARSA / POOL NORWAY OUT Dostawca: PAP/EPA

Wojna, której nie da się wygrać

Nikt nie ma planu wygrania tej wojny. Dlaczego? Powód jest prosty: jej nie da się wygrać. Bez amerykańskiej broni i amunicji, skończy się klęską. Pomoc Europy nie wystarczy. Z wsparciem USA, wojna może trwać jeszcze długo, kosztować będzie życie wielu ludzi, ale nie doprowadzi nigdy do rozstrzygnięcia. Jest to bowiem wojna "niewygrywalna". Trump o tym wie. To szczególny rodzaj militarnego impasu, którego nie da się przełamać: Ukraina musi dostawać aż tyle broni, żeby nie przegrać, ale także tylko tyle, żeby - broń Boże! - nie zacząć wygrywać. Bo gdyby Ukraina odnosiła zbyt wielkie sukcesy, zagrażające Rosji, w tym terenom odebranym Ukrainie, Rosja - zgodnie ze swoją doktryną - posunęłaby się do użycia broni nuklearnej. A to oznaczałoby trzecią wojnę światową. Czy ktoś tego chce? Na pewno nie Stany Zjednoczone. Na pewno nie Europa. Szczególnie nie kraje sąsiadujące z Ukrainą, czyli także Polska.

Ameryce nie opłaca się kontynuowanie wojny na Ukrainie, gdzie pokój jest dla USA ważniejszy od Ukrainy. Jest opłacalny. Pozwoli Stanom na zaoszczędzenie miliardów, na uzupełnienie zapasów broni, na danie Europie czasu na "usamodzielnienie się", czyli zwiększenie wydatków na obronę. Umożliwi przesunięcie środka ciężkości polityki zagranicznej USA w obszar zagrożeń stwarzanych przez rosnącą potęgę Chin.

 

Ukraina już wygrała to, co mogła

Pokój ma zawsze sens. Wojna tylko czasami. Ta - jako wojna obronna - miała sens, bo zapobiegła utracie ukraińskiej niepodległości. Rosja liczyła na błyskawiczne zwycięstwo. Celu nie osiągnęła. Czyli wojnę o natychmiastową obronę państwowości Ukraina już wygrała. Jednak od dłuższego czasu konflikt zmienił swój charakter: stał się wojną pozycyjną - krwawe walki trwają o kilka kilometrów na wschód lub południe. Ludzie giną w walce o jakiś zagajnik, jakieś pole czy odcinek podrzędnej drogi. Jak długo ma to tak trwać? Jaki jest tego sens?

 

Amerykanie chcą końca wojny

Wyborcy amerykańscy mają świadomość sytuacji. Wiedzą także doskonale, że ta wojna toczy się za ich pieniądze, zapłacone w podatkach, zapewniające uzbrojenie. Według badań Gallupa z grudnia 2024, większość Amerykanów chce jak najszybciej zakończyć wojnę, nawet jeśli Ukraina nie odzyska wszystkich swoich ziem. Jest to dla nich istotniejsze od pomocy Ukrainie. Osiągnięcie pokoju było jedną z najważniejszych obietnic wyborczych Trumpa. Pokój jest wolą wyborców amerykańskich. A bez nich nie byłoby Trumpa w Białym Domu. To zobowiązuje.

 

Trump rzuca koło ratunkowe

W tej sytuacji umowa o wspólnym zarządzaniu częścią zysków z cennych minerałów jest kołem ratunkowym rzuconym Ukrainie przez USA. Prezydent Zełenski podchodzi do tej umowy nieufnie, traktuje ją jak konia trojańskiego, węsząc podstęp, mimo że to on ją zaproponował. Najwyraźniej nie rozumie, że - jak to powiedział mu Donald Trump w Gabinecie Owalnym - "nie ma w ręku kart", żeby licytować wysoko. Ma moralną rację - jego kraj jest ofiarą napaści - ale to za mało. Ta umowa jest - na obecnym etapie - jedyną realną szansą dla Ukrainy. Oznacza obecność amerykańskiego biznesu, o który Stany muszą dbać. Kto może wskazać inne rozwiązanie? Ukraina nie otrzyma żadnych realnych, militarnych "gwarancji" - ani od Stanów, ani od Europy. NATO nie przyjmie państwa w trakcie wojny, bo Artykuł 10 tego zabrania. Bill Clinton i John Major oszukali Kuczmę w roku 1994, oddając ukraińską broń nuklearną Moskwie za świstek papieru z podpisem Jelcyna.

 

Skorzystali z okazji

Piątkowy telewizyjny show od pewnego momentu był prowadzony z premedytacją. Nie był wyreżyserowany, ale Vance, a po nim Trump, wykorzystali okazję, jaką swoim zachowaniem stworzył im Zełenski, przedstawiający swoje racje nie tylko w niewłaściwym tonie, ale w nieodpowiednim miejscu i czasie. Ludzie z otoczenia Bidena opowiadają, że przed rozmowami telefonicznymi Zełenskiego z Bidenem zawsze instruowali prezydenta Ukrainy, by był uprzejmy i łagodny, często wypowiadał słowo "dziękuję", bo ma on w zwyczaju ostro i apodyktycznie formułować żądania. Może to cecha charakteru, może pewność wynikająca z poczucia moralnej racji. Bidena maksymalnie to frustrowało. Tylko że wtedy nikt tego nie widział. Teraz było inaczej: Trump nie mógł pozwolić Zełenskiemu na takie zachowanie podczas transmisji na żywo. Byłby to najgorszy z przekazów i dla Amerykanów i dla tych, którzy siądą po przeciwnej stronie negocjacyjnego stołu. Naiwni komentatorzy polityczni, niechętni Trumpowi, zareagowali świętym oburzeniem, całkowicie tracąc z pola widzenia, że osiągnięcie pokoju jest nadrzędnym celem. Mówimy o ocaleniu życia tysiącom ludzi.

 

Kto był adresatem tego widowiska

Adresatami tego niezwykłego spektaklu byli przede wszystkim wyborcy amerykańscy. Trump chciał im pokazać, że pokój na Ukrainie jest dla niego najważniejszy. Ważniejszy od stawania po stronie zaatakowanej przez Rosję Ukrainy. Za około półtora roku będą wybory do kongresu, w którym republikanie mają obecnie minimalną przewagę. Jeśli ją stracą, Trump będzie miał związane ręce. Dlatego musi dbać o realizowanie wyborczych obietnic. Pokój na Ukrainie był wysoko na ich liście.

 

Cel: wykazać bezstronność

Istnieje jednak jeszcze inny ważny adresat: Putin. Bo pamiętajmy rzecz podstawową: bez zgody Putina na pokój, pokoju nie będzie. Wystarczy, żeby Putin nie uznał go za korzystny. Po to jest ta umowa, której nie podpisano w piątek, żeby to najpierw wojna przestała się Putinowi opłacać. W piątkowej reakcji Trumpa na postawę Zełenskiego chodziło o przekazanie Putinowi kluczowej informacji: że umie Zełenskiego poskromić w żądaniach i podporządkować celowi, jakim jest pokój. Że nie staje bezkrytycznie po stronie Zełenskiego. Bo to, że nie jest po stronie Putina, Putin sam wie. Zresztą Trump powiedział to wprost ("Jestem po środku. Chcę załatwić tę sprawę"), a później reagując na pytanie polskiego dziennikarza, Marka Walkuskiego. "Staję po stronie Stanów Zjednoczonych" - odpowiedział Trump. A Stanom chodzi o pokój. Poza Trumpem, nikt nie ma możliwości zakończenia wojny. Wyproszenie Zełenskiego z Białego Domu i przerwanie dalszych rozmów, zakończone stwierdzeniem Trumpa, że Zełenski może wrócić "gdy będzie gotowy na pokój", było wyraźnym sygnałem dla strony rosyjskiej, że Trump chce w negocjacjach zachować bezstronność. Że Zełenski nie będzie nim sterował.

 

Zełenski nie zrozumiał sytuacji

Dla większości Amerykanów, obserwujących transmisję z Białego Domu, sytuacja była jednoznaczna: prezydent Ukrainy ma charakter choleryka, bo zdecydowanie nie potrafił opanować emocji w trakcie rozmów w Gabinecie Owalnym, ani w pozie (skrzyżowanie rąk), ani w słowach (przekrzykiwanie Trumpa). Nie potrafił zachować zimnej krwi i zapomniał, że celem jego wizyty jest podpisanie umowy, a nie wygranie potyczki słownej z prezydentem USA. Nie wyczuł intencji Vance'a i Trumpa. Popełnił rażący błąd dyplomatyczny.

Niepokoi fakt, że parę godzin później, w rozmowie z Fox News, sprawiał wrażenie, jakby nie zdawał sobie sprawy, co się stało, po czym już w sobotę ogłosił chęć podpisania umowy z USA. Odrzucił ją 12 lutego, po czym przyleciał, żeby ją podpisać, odleciał bez podpisania, a teraz chce ją podpisywać.

Jednak dziś sytuacja jest już trudniejsza niż była przed piątkową, niepotrzebną sprzeczką. USA zdjęły umowę ze stołu. Niestety, wydarzenia ostatnich dni mogą mieć nieodwracalne skutki dla żołnierzy w okopach i cywilnych mieszkańców Ukrainy. Oby nie trwałe konsekwencje dla przyszłych losów tego kraju



 

Polecane
Emerytury
Stażowe