Watykan: w niedzielę siedem kanonizacji. Wśród nowych świętych były satanista

Co musisz wiedzieć?
- W najbliższą niedzielę, tj. 19 października, w Watykanie papież ogłosi świętymi siedmioro błogosławionych;
- Najbardziej rozpoznawalnym z nowych kanonizowanych jest były satanistyczny kapłan Bartolo Longo, dominikański tercjarz, popularyzator nowenny pompejańskiej i budowniczy sanktuarium Matki Bożej Różańcowej w Pompejach;
- Pozostali kanonizowani to: ormiański biskup, świecki męczennik z Papui Nowej Gwinei, dwie włoskie siostry zakonne oraz dwoje Wenezuelczyków - zakonnica i lekarz.
Ormiański arcybiskup-męczennik
Arcybiskup Ignacy Maloyan (1869-1915), urodził się w Mardinie w Turcji w 1869 r. (prawdopodobnie 19 kwietnia) w skromnej rodzinie ormiańskich katolików jako czwarte z ośmiorga dzieci. Został ochrzczony następnego dnia i otrzymał imię Choukrallah. Jego rodzice byli bardzo pobożni.
Już jako chłopiec postanowił zostać kapłanem. W tym celu pojechał do Libanu, gdzie zamieszkał w klasztorze Matki Boskiej w Bzommar. Tam studiował aż do święceń kapłańskich, które otrzymał w 1896 r. w uroczystość Bożego Ciała. Wtedy przyjął imię Ignacy, na cześć świętego z Antiochii, którego pragnął naśladować. Po półtorarocznym pobycie w Bzommar został posłany do Aleksandrii w Egipcie, gdzie pracował jako duszpasterz. We wrześniu 1901 r. został mianowany wikariuszem patriarchy w Egipcie i przeniósł się do Kairu. Następnie na prośbę patriarchy Konstantynopola przez blisko rok był jego sekretarzem. Gdy arcybiskup Mardinu złożył dymisję, został mianowany jego następcą.
22 października 1911 r. w Rzymie, podczas synodu biskupów ormiańskich, otrzymał sakrę biskupią z rąk patriarchy Pawła Piotra XIII Terziana. Kiedy 10 grudnia 1911 r. został wraz z Ojcami Synodu przyjęty na audiencji przez papieża, Pius X powiedział o Kościele w Armenii: jeden, święty, katolicki i prześladowany, jak gdyby przewidywał zbliżającą się tragedię. Po objęciu rządów w diecezji rozpoczął wizytowanie wspólnot. W 1914 r. wybuchła wojna i Turcja znalazła się w koalicji walczącej z Rosją, Francją i Anglią. Po ogłoszeniu mobilizacji wielu Ormian odmówiło służby w wojsku tureckim, co spowodowało falę represji. Protesty przedstawicieli Kościoła katolickiego były całkowicie bezskuteczne.
W tej sytuacji, aby uniknąć zaostrzenia napięć, w odpowiedzi na polecenie rządu tureckiego biskupi zachęcali ludność ormiańską do pomocy w aprowizacji armii. Znalazło to uznanie w oczach sułtana, który w oficjalnym liście wyraził swoją wdzięczność abp. Maloyanowi i abp. Ignacemu Tappouni (pasterzowi katolików syryjskich).
Jednakże policja turecka, na której czele stali członkowie nacjonalistycznego ruchu młodotureckiego, mającego wielki wpływ na rząd, postanowiła rozpocząć eksterminację Ormian. 1 maja 1915 r. abp Maloyan, w obliczu narastających prześladowań i coraz częstszych rewizji kościołów, w publicznym liście jeszcze raz wyraził swoją lojalność wobec władz tureckich, a diecezjan wezwał do wierności Stolicy Apostolskiej oraz trwania w wierze. Rozporządził również, aby na wypadek jego deportacji bądź śmierci władzę nad diecezją przejął ks. Ohannes Potourian oraz jego dwaj wikariusze, a w wypadku deportacji ich trzech – abp Tappouni. Już w maju 1915 r. znane z okrucieństwa szwadrony wojskowe Khamsines, na polecenie szefa policji Mamdouha, rozpoczęły masakrę ludności ormiańskiej. Gdy miejscowi dygnitarze namawiali arcybiskupa, aby ukrył się w górach, on odpowiadał: „Pasterz nie może porzucać swych owiec, by ratować swe życie”.
Do aresztowania arcybiskupa potrzebny był pretekst. Zmuszono więc młodego ormiańskiego katolika do złożenia fałszywych zeznań, w których oskarżył arcybiskupa o przemyt broni i kontakty z Rosjanami. Ów młody człowiek został następnie zamordowany. 3 czerwca 1915 r. na podstawie jego zeznań abp Maloyan znalazł się w więzieniu. Kiedy jednak nie udało się ani udowodnić mu winy, ani zmusić do przejścia na islam, poddano go straszliwym torturom. Otrzymał wówczas rozgrzeszenie od kapłana, który był więziony w sąsiedniej celi. 9 czerwca pożegnał się w więzieniu ze swoją matką. W nocy 10 czerwca razem z grupą 417 więźniów został wywieziony do Diarbérkir, gdzie – jak poinformowano aresztowanych i mieszkańców miasta – mieli oni pracować przy naprawie dróg. Kiedy dotarli do Ain Omar Agha, Mamdouh wybrał dziesięciu z nich, mówiąc, że chce ich uwolnić. Abp Ignacy zrozumiał wówczas, że czeka ich śmierć. Otrzymawszy pozwolenie od Mamdouha, aby przemówić do swoich wiernych, wezwał ich, by nie lękali się śmierci, a potem konsekrował chleb, udzielił współtowarzyszom generalnej absolucji i odpustu zupełnego oraz rozdał im komunię. Żołnierze Khamsines zamordowali ich wszystkich, a arcybiskupowi szef policji jeszcze raz zaproponował przyjęcie islamu. Kiedy odmówił, Mamdouh zastrzelił go ze swojego pistoletu. Był 11 czerwca 1915 r., uroczystość Serca Pana Jezusa. Umierający arcybiskup zdążył powiedzieć: „Boże mój, zmiłuj się nade mną. W Twoje ręce oddaję ducha mego”.
„Niech jego przykład przyświeca dziś wszystkim, którzy chcą być autentycznymi świadkami Ewangelii na chwałę Bożą i zbawienie swoich braci” – mówił 7 października 2001 r. św. Jan Paweł II podczas jego beatyfikacji w trakcie uroczystej liturgii w Rzymie.
28 marca 2025 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający cud za wstawiennictwem błogosławionego, otwierający drogę do jego kanonizacji.
Świecki katecheta – męczennik z Papui Nowej Gwinei
Piotr To Rot (1912-1945), urodził się w 1912 r. w małej wiosce Rakunai, leżącej na wyspie Nowa Brytania (wschodnia część Papui-Nowej Gwinei), w pobliżu największego na wyspie miasta Raboul. Jego rodzice byli jednymi z pierwszych chrześcijan w Rakunai. Piotr od najmłodszych lat zwracał uwagę pobożnością: często przystępował do Komunii św., był ministrantem.
W 1930 r. (mając 18 lat) zapisał się do szkoły św. Pawła dla katechetów, którą ukończył z wyróżnieniem trzy lata później. Wrócił do rodzinnej wioski Rakunaj i podjął pracę katechety. Uczył w sposób jasny i zrozumiały, z wielkim entuzjazmem i gorliwością. W 1936 r. Piotr ożenił się z Paolą La Varpit, katoliczką. Mieli troje dzieci. Bardzo poważnie traktował swoje małżeństwo. Przeciwstawiał się poligamii i rozwodom, co było przyczyną wielu konfliktów z mieszkańcami wioski, władzami, a nawet z bratem.
Podczas II wojny światowej Nowa Brytania znalazła się pod okupacją japońską. Japończycy w drastyczny sposób ograniczyli wszelkie praktyki religijne. Zabronili publicznych i prywatnych spotkań modlitewnych. W 1942 r. zmusili wszystkich misjonarzy i personel medyczny do opuszczenia wyspy lub zamknęli w obozie koncentracyjnym. Piotr To Rot został jedynym katolickim katechetą w okręgu Rakunai: prowadził katechizację, chrzcił dzieci i dorosłych, rozdawał Komunię św., udzielał schronienia i pomocy biednym, przewodniczył nabożeństwom, co, wobec zarządzeń okupanta było bardzo niebezpieczne. Wkrótce stosunki Piotra z władzami japońskimi stały się wrogie, szczególnie gdy starano się wywierać nacisk na miejscowych przywódców, by zerwano z chrześcijaństwem i przywrócono poligamię. Piotrowi To Rot zabroniono prowadzenia jakiejkolwiek działalności, a następnie aresztowano go. Po kilku dniach został jednak zwolniony. Ponownie aresztowano go w kwietniu 1945 r. na podstawie fałszywego donosu i poddano torturom. Po farsie procesu skazano go na dwa miesiące więzienia. Traktowany był gorzej niż pozostali więźniowie, a mimo to pozostawał pogodny i wytrwał w wierze. Tuż przed końcem kary, specjalnie przybyły, lekarz japoński zabił go zastrzykiem z trucizną. Władze japońskie orzekły, iż Piotr To Rot zmarł na malarię i wydały ciało rodzinie.
Na pogrzeb Piotra To Rota przybyło wielu rodaków. Na jego grobie umieszczono napis: „Męczennik za wiarę”. Został beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II dnia 17 stycznia 1995 r. w Port Moresby (Papua-Nowa Gwinea).
Także w jego przypadku 28 marca 2025 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający cud za jego wstawiennictwem, otwierający drogę do jego kanonizacji.
Włoska zakonnica, misjonarka, „matka Indian” w Ekwadorze
Maria Troncatti (1883- 1969) urodziła się 16 lutego 1883 r. w górskiej wiosce Corteno Golgi na północy Włoch, w wielodzietnej, ubogiej rodzinie miejscowych górali. Wychowana w bardzo pobożnej rodzinie odznaczała się głęboką wiarą i wrażliwością na biedę i problemy innych ludzi. Była pogodnym dzieckiem, niemal zawsze uśmiechniętym, co bardzo jej się przydało w pracy misyjnej, gdy wielokrotnie musiała stawiać czoło większym i mniejszym trudnościom i pokonywać niezliczone przeszkody.
Gdy miała 14 lat, włączyła się z wielkim entuzjazmem w świeżo powstałe w jej parafii Stowarzyszenie Córek Maryi, w którym odkryła w sobie powołanie zakonne. Musiała jednak poczekać jeszcze kilka lat, zanim mogła spełnić pragnienie wstąpienia do zakonu. Nastąpiło to, gdy skończyła 21 lat, chociaż jej rodzina, zwłaszcza ojciec, który choć bardzo ją kochał i był gorliwym katolikiem, wolał widzieć ją w życiu świeckim; również proboszcz chciał, żeby została w parafii.
Ostatecznie 15 października 1905 r. Maria pożegnała się z rodziną w atmosferze „pogrzebowej”, jak to określili jej rodzice i rozpoczęła nowicjat w Zgromadzeniu Córek Maryi Wspomożycielki (salezjanek). 17 września 1908 r. złożyła tam pierwsze śluby. Jako zakonnica pełniła posługę w Varazze w Ligurii.
W 1915 r., gdy trwała I wojna światowa, młoda zakonnica przeszła specjalny kurs dla pielęgniarek. Opiekowała się potem chorymi i rannymi żołnierzami, troszcząc się o ich zdrowie nie tylko fizyczne, ale także duchowe. Codzienny kontakt z cierpieniem ludzkim i śmiercią umocniły jej wiarę i życie wewnętrzne. Szczególnym doświadczeniem była dla niej powódź, jaka dotknęła w czerwcu 1915 r. Varazze i jej mieszkanie, z której wyszła cało dzięki – jak uważała – szczególnej opiece Matki Bożej.
Przełom lat 1919-20 spędziła w domu macierzystym swego zgromadzenia w Nizza Monferrato, gdzie odbywała dalszą formację, była także pielęgniarką, pełniła różne obowiązki w klasztorze, które – jak mawiała – były ukierunkowane „tylko na Boga”. Tam też upewniła się, że głównym jej powołaniem jest działalność misyjna, o czym marzyła od dawna. Ostatecznie na zakończenie wielkich uroczystości 50-lecia swego instytutu (1872-1922) uzyskała zezwolenie władz zakonnych na wyjazd, wraz z dwoma młodymi siostrami, do Ekwadoru.
9 listopada 1922 r. wyjechała pociągiem do Marsylii, gdzie przesiadła się na statek i po 22 dniach żeglugi dotarła do Panamy, a stamtąd do głównego portu Ekwadoru – Guayaquil, w którym znalazła się tuż przed Bożym Narodzeniem. Tak rozpoczął się najważniejszy okres w jej życiu – 47 lat pobytu w kraju na równiku. Do Włoch nigdy już nie wróciła.
Zanim jednak na dobre osiadła w mieście Macas, musiała jeszcze przemierzyć – konno, łodzią, na mostach wiszących – długą drogę. W tym czasie przeżyła szereg osobliwych zdarzeń. Gdy w 1925 r. pokonywała kolejny odcinek wędrówki przez puszczę amazońską w towarzystwie biskupa i niewielkiego oddziału Indian, na wysokości 3 tys. metrów zastąpili jej drogę wojownicy uzbrojeni we włócznie i noże, stawiając jako warunek wpuszczenia przybyszów na swój teren uzdrowienie ciężko chorej dziewczyny. Miejscowy szaman był bezsilny i wówczas przydała się wiedza uzyskana jeszcze na kursach pielęgniarskich. Siostra Maria wyleczyła chorą a tubylcy okrzyknęli ją jako „cudotwórczynię”: „Oto przyszła biała kobieta, silniejsza od wszystkich czarowników”.
W grudniu 1925 r. dotarła do Macas – niewielkiego miasteczka we wschodniej części kraju, położonej na wysokości ponad tysiąca metrów nad poziomem morza. Oddała się tu bez reszty pracy ewangelizacyjnej i społecznej na rzecz miejscowej ludności z plemienia Shuar i białych mieszkańców. Jej zaangażowanie i głęboka wiara sprawiły m.in., że w 1930 r. po raz pierwszy odbył się tam katolicki ślub, z czasem powstały też pierwsze placówki, takie jak prawdziwy szpital i szkoła; siostra usilnie pracowała – wraz z innymi misjonarzami – nad wykorzenieniem wielu barbarzyńskich zwyczajów miejscowych, zwłaszcza zemsty rodowej, która nierzadko przeradzała się w ciągnące się latami krwawe porachunki.
Ale nie brakowało też bolesnych doświadczeń. Na przykład 4 lipca 1969 r., na zakończenie Tygodnia Spółdzielczości Wiejskiej i – jak się miało okazać – na niespełna dwa miesiące przez jej tragiczną śmiercią, na terenie pobliskiej misji Sucúa wybuchł straszny pożar, niszcząc w ciągu jednej nocy dorobek całych lat żmudnej pracy s. Marii. Nie straciła jednak wiary i wszelkimi sposobami starała się zapobiec aktom odwetu i zemsty.
25 sierpnia 1969 r. zakonnica chciała odlecieć do stolicy kraju – Quito na rekolekcje. Ale mały samolot już w kilka sekund po starcie rozbił się nad dżunglą, grzebiąc pod sobą wszystkich pasażerów. Matka Maria Troncatti miała wówczas 86 lat, z których prawie 47 spędziła na misji wśród Indian Shuar. Na wieść o jej śmierci mówili: „Zmarła święta. Nie ma już naszej mateczki!”
Została beatyfikowana 24 listopada 2012 r. 25 listopada 2024 r., papież Franciszek zatwierdził cud za jej wstawiennictwem otwierający drogę do kanonizacji.
Włoska zakonnica, założycielka Instytutu Sióstr Miłosierdzia
Wincencja Maria Poloni ( 1802-1855) urodziła się 26 stycznia 1802 r. w Weronie i tegoż dnia została ochrzczona jako Luigia. Była ostatnim z 12 dzieci rodziny Poloni i wzrastała w środowisku, w którym była żywa wiara chrześcijańska i silne zaangażowanie w dzieła miłosierdzia. Jej ojciec był właścicielem sklepu kolonialnego i należał do bractwa, czyli odpowiednika dzisiejszych stowarzyszeń wolontariackich. Bractwo to działało na rzecz najbardziej potrzebujących obywateli miasta, a było ich wielu, gdyż były to czasy ciągłych walk między wojskiem francuskim a austriackim, stacjonującym wówczas w mieście (wchodzącym w skład monarchii austriackiej).
Ta właśnie troska o innych, duch poświęcenia i pokorna służba ubogim, z czym na co dzień stykała się mała Luigia, na trwałe zapadły jej w pamięć i w serce. Na tych wartościach opierało się także jej wychowanie, wzbogacone jeszcze głęboką wiarą. Młoda dziewczyna od najmłodszych lat pomagała ojcu w jego działalności charytatywnej i wówczas pewnego razu spotkała bł. ks. Jana Henryka Karola Steeba (1773-1856), którego osobowość i czyny wywarły na nią wielki wpływ. Pochodził on z niemieckiej rodziny luterańskiej, a po nawróceniu się na katolicyzm przyjął święcenia i gorliwie służył ludziom zwłaszcza w dziedzinie charytatywnej. To jemu przyszła błogosławiona zwierzała się ze swych najgłębszych pragnień i powierzała swe tajemnice, szczególnie pytania o wybór drogi życiowej.
I to właśnie ks. Steeb, widząc przez lata wielką gorliwość dziewczyny w posługiwaniu osobom chorym i w podeszłym wieku, doradził jej założenie zgromadzenia zakonnego, które zajmowałoby się opieką nad ubogimi i potrzebującymi. W odpowiedzi na to Luigia złożyła 10 września 1848 r. w swym mieście rodzinnym śluby zakonne, przyjmując imiona Wincencja Maria. Tak powstał Instytut Sióstr Miłosierdzia, zwanych potocznie siostrami z Werony, do którego regułę napisał jej opiekun duchowy. Wzorcem działania była w nim tajemnica wcielenia i odkupienia przez Jezusa, który „z miłości do ludzkości” stał się człowiekiem i podniósł jego godność, prowadząc go do pełnej jedności z Bogiem.
Dla założycielki istniały trzy główne podstawy, na których opierała swą wiarę i działalność swego Instytutu: głębokie życie wewnętrzne, będące następstwem pełnego zaufania Chrystusowi jako drodze życia, wielkie umiłowanie Boga i Eucharystii. Cechowały ją przy tym pokora, prostota i miłość, które kierowały całą jej działalność na Boga, któremu chciała służyć w cierpiących bliźnich. Zmarła w swym mieście rodzinnym 11 listopada 1855 r.
Dziś założone przez nią zgromadzenie działa nie tylko we Włoszech, ale także w Niemczech, Portugalii i Albanii w Europie oraz w Tanzanii, Angoli i Burundi w Afryce, jak również w Argentynie, Brazylii i Chile w Ameryce Łacińskiej. Obok sióstr od wielu lat rozwija się w nim też ruch miłosierdzia świeckich – mężczyzn i kobiet, pragnących przekładać miłość i czułość Boga na codzienną posługę w rodzinach, miejscach pracy i na działalność społeczną, stosownie do wymogów miejsca i czasu.
Została beatyfikowana 21 września 2008 r. 27 stycznia 2025 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający cud za wstawiennictwem bł. Wincencji Marii Polonii, co otworzyło drogę do jej kanonizacji.
- Przeprowadzono badania nad wizerunkiem Jana Pawła II w internecie
- Dziś 47. rocznica wyboru kardynała Karola Wojtyły na papieża
- Reakcja komunistów na wybór Jana Pawła II: "Towarzysze, mamy problem"
- "47 lat temu Bóg dał Polakom Proroka Nadziei". Na Mszy św. rocznicowej w Watykanie rzesza wiernych i kapłanów
- [wywiad] Abp Verny: głos ofiar był słabo obecny
- Obchody Narodowego Święta Niepodległości w Świątyni Opatrzności Bożej
- W Watykanie odbyło się czuwanie w rocznicę wyboru Jana Pawła II
- Po długim oczekiwaniu, Wiedeń ma nowego arcybiskupa. To cichy i unikający rozgłosu ksiądz
Wenezuelska zakonnica, założycielka „Zgromadzenia Służebnic Jezusa”
Carmen Helena (Carmen Elena) Rendiles Martínez (1903-1977) urodziła się 11 sierpnia 1903 r. w Caracas jako trzecie z siedmiorga dzieci w głęboko religijnej rodzinie. Od urodzenia była niepełnosprawna, nie miała bowiem lewego ramienia i przez całe życie musiała nosić ciężką protezę, co jednak nie przeszkadzało jej ani wykonywać prac domowych, ani studiować, a następnie pełnić różnych zadań w Kościele.
Od dziecka odznaczała się dużą pobożnością i wcześnie poczuła w sobie powołanie zakonne. W wieku 15 lat zainteresowała się bliżej życiem i posługą zgromadzenia, przybyłego niedawno z Francji – służebnic Jezusa w Najświętszym Sakramencie. Ostatecznie 27 lutego 1927 r. wstąpiła do niewielkiej wspólnoty, którą otworzyły one w jej mieście rodzinnym. 8 września tegoż roku przywdziała u nich habit zakonny, równo dwa lata później złożyła swe śluby czasowe, a po dalszych trzech latach – śluby wieczyste. W zakonie przyjęła imię Marii z Góry Karmel.
Aby uzupełnić swą formację zakonną, wyjechała do Tuluzy we Francji, gdzie nawiązała kontakt z domem macierzystym zgromadzenia. Po powrocie do Wenezueli została mistrzynią nowicjatu i w 1945 r. przełożoną wszystkich domów sióstr, jakie powstały w jej kraju. Okres jej rządów był czasem dużego rozwoju zgromadzenia: powstało kilka nowych placówek i przybyło sióstr a cała wspólnota była bardzo obecna i widoczna w kraju. Jednakże w miarę, jak zgromadzenie nabierało rozmachu, zarysowywały się coraz większe różnice w działaniach i duchowości między domem macierzystym we Francji, gdzie siostry zrzuciły habity i stały się instytutem świeckim, a placówkami w Ameryce Południowej.
W tej sytuacji matka Carmen, jak ją powszechnie nazywano, poprosiła w 1965 r. Stolicę Apostolską o zgodę na oddzielenie wspólnot latynoskich od francuskich a uzyskawszy ją, utworzyła 25 marca 1966 r. nowe zgromadzenie na prawie diecezjalnym – Służebnice Jezusa. Dla odróżnienia od swego pierwowzoru francuskiego dodają one jeszcze do swej nazwy słowa „z Wenezueli” lub „z Caracas”. W 1969 r. założycielka została przełożoną generalną nowego zgromadzenia i pełniła ten urząd do końca życia. Siostry były i są obecne nie tylko w stolicy kraju, ale też w wielu innych miastach i regionach Wenezueli, a także w sąsiedniej Kolumbii. Pracują w parafiach, zajmują się katechezą, prowadzą szkoły różnych szczebli oraz opiekują się chorymi i potrzebującymi.
Cała ta intensywna działalność zakonna i charytatywna coraz bardziej osłabiała i tak nie najsilniejszy organizm Matki Carmen, przyspieszając jej zgon 9 maja 1977 r. w Caracas, wkrótce po obchodach 50-lecia jej posługi zakonnej. Doczesne szczątki zakonnicy spoczywają w kaplicy stołecznego Colegio Belén (Kolegium Betlejemskiego), będącego domem macierzystym zgromadzenia.
Proces beatyfikacyjny założycielki rozpoczął się w 1995 r. 5 lipca 2012 r. Benedykt XVI zatwierdził dekret o heroiczności jej cnót, a 18 grudnia 2017 r. Franciszek podpisał dekret uznający cud za jej wstawiennictwem. Uroczyste jej wyniesienie do chwały błogosławionych nastąpiło 16 czerwca 2018 r. w Caracas. 28 marca 2025 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający cud za wstawiennictwem błogosławionej, co otworzyło drogę do jej kanonizacji.
Włoski antyklerykał i satanista, który pokochał różaniec
Bartłomiej Longo (1841-1926) urodził się 10 lutego 1841 w Latiano, w średniozamożnej rodzinie, w małym miasteczku koło Brindisi w południowych Włoszech. Jego rodzice byli bardzo religijni. Po ukończeniu szkoły elementarnej i średniej podjął studia prawnicze na Uniwersytecie Lecce oraz – po likwidacji szkół prywatnych – w Neapolu. Był uczestnikiem wystąpień antyklerykalnych, uczestnikiem seansów spirytystycznych i kapłanem świątyni szatana. Pod wpływem swojego przyjaciela Vincenza Pepego przeszedł na chrześcijaństwo, a następnie podjął studia prawnicze ukończone doktoratem. Był zaangażowany w pomoc chorym w szpitalu, działał też na polu religijnym, został tercjarzem dominikańskim i przyjął imię Brat Różaniec.
13 listopada 1875 r. sprowadził do Pompejów do podupadłej parafii wizerunek Maryi Różańcowej, który wiele lat później nazwał „narzędziem do realizacji jednego z największych zamierzeń Bożego Miłosierdzia”. Na polecenie biskupa diecezji Nola, ks. Giuseppe Formisano, zaczął zbierać fundusze na budowę kościółka dla ubogich mieszkańców Pompejów. Dzięki zaangażowaniu, w ciągu 20 lat powstała okazała świątynia, a przy niej domy wychowawcze dla dzieci więźniów, sierot, szkoły, warsztaty, drukarnia i liczne miejsca pracy dla okolicznych mieszkańców. W 1885 r. pojął za żonę Mariannę de Fusco, żyjąc w czystej miłości.
Po kilkudziesięciu latach pracy, wskutek oskarżeń o defraudacje i szkody społeczne, jakie wysuwali dawni przyjaciele-antyklerykałowie, a także dwaj nieprzychylni księża, Bartłomiej zrzekł się wszelkich praw do świątyni oraz innych inicjatyw. Następnie został pozbawiony dachu nad głową przez swoich zadłużonych pasierbów, którzy wyprzedawali rodzinny majątek. Wskutek tego bez grosza przy duszy, jako 84-letni starzec, wrócił do rodzinnego Latiano. Z okazji 50-lecia dzieł w Pompejach wrócił do sanktuarium i zrehabilitowany od wszystkich zarzutów, pozostał tam przez ostatnie pół roku życia.
Bartłomiej Longo zmarł w opinii świętości. Pogrzeb odbył się 7 października 1926 r. z udziałem tłumów. Został beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II 26 października 1980 r. Zbudowany przez niego kościół znajduje się pod osobistym zarządem papieża, jest też najważniejszym „kościołem różańcowym” na świecie.
24 lutego 2025 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający cud za wstawiennictwem błogosławionego Bartłomieja Longo, co otworzyło drogę do jego kanonizacji.
Wenezuelski lekarz-opiekun ubogich
Józef Grzegorz Hernández (1864-1919) urodził się w 1864 r. w Isnotu w Andach. Był pierwszym z siedmiorga dzieci Maríi Hernándeza Manzanedi i Josefy Antoniny Cisneros Mansilla. W wieku 13 lat udał się do Caracas, gdzie rozpoczął naukę w Colegio Villegas, jednej z najbardziej prestiżowych szkół w ówczesnej Wenezueli. Po jej ukończeniu rozpoczął studia medyczne, które ukończył w 1889 r. Następnie kontynuował studia w Paryżu. Po powrocie do Wenezueli został czołowym lekarzem w szpitalu Hospital José María Vargas.
W latach 1891–1916 Hernández poświęcił się nauczaniu, medycynie. Dwukrotnie próbował rozpocząć studia przygotowujące do kapłaństwa, ale ostatecznie stanął mu na przeszkodzie jego słaby stan zdrowia. W 1908 r. przez dziesięć miesięcy studiował w klasztorze w Lukce we Włoszech. W 1913 r., podejmując kolejną próbę, zapisał się do Papieskiego Kolegium Latynoamerykańskiego w Rzymie, ale ponownie problemy zdrowotne zmusiły go do powrotu do Wenezueli. Hernández leczył ubogich za darmo, a nawet kupował im leki za własne pieniądze.
Wraz z nadejściem w 1918 r. wysoce zaraźliwej grypy hiszpanki w Wenezueli, Hernández leczył pacjentów w Caracas, którzy się nią zarazili. Zmarł w 1919 r. po potrąceniu przez kierowcę. Jego główne relikwie są czczone w kościele Matki Bożej Gromnicznej w Caracas.
19 czerwca 2020 r. papież Franciszek zatwierdził dekret o heroiczności jego cnót, co otworzyło drogę do jego beatyfikacji, która odbyła się 30 kwietnia 2021 r. 24 lutego 2025 r. papież Franciszek podpisał dekret uznający cud za jego wstawiennictwem, co otworzyło drogę do jego kanonizacji.
kg, st