Były konsul w Petersburgu: Rosjanie czekali na kogoś takiego jak Putin
Co musisz wiedzieć:
- Grzegorz Ślubowski, były konsul RP w Petersburgu, uważa, że Rosją rządzi dziś „mafia czekistów” skupiona wokół Putina.
- Dzieli się też spostrzeżeniem, że pamięć o zbrodniach Stalina została niemal całkowicie wymazana z rosyjskiej świadomości społecznej.
- Ślubowski, wydalony z Rosji w 2025 roku po zamknięciu konsulatu, dziś pracuje w Kanale Zero i krytycznie ocenia zarówno rosyjski system, jak i obojętność polskiego MSZ wobec jego losu.
Petersburg
Igor Zalewski: Czy tęskni Pan za Rosją?
Grzegorz Ślubowski (były konsul w Petersburgu): Oczywiście, że tęsknię. Tęsknie za Petersburgiem, tęsknię za ludźmi, z którymi tam współpracowałem, a którzy tam zostali. Kiedy myślę o Rosji, o Petersburgu, to myślę o tych ludziach, z którymi teraz nie mam możliwości się zobaczyć. Jako konsul szczególnie dużo energii poświęcałem na wsparcie środowisk, które nie zgadzały się z władzą. Może nie były opozycyjne, ale nie były to środowiska proputinowskie. Można tu wymienić Memoriał, czyli ludzi, którzy dbali o pomniki stalinowskich represji. Była też grupa młodych aktorów, którzy czytali wiersze. Było środowisko Polonii, które w Petersburgu jest stosunkowo liczne, około 500 osób. No i również Kościół katolicki, który wbrew pozorom jest uznawany za środowisko nonkonformistyczne. Szczególnie w porównaniu z Cerkwią, która jest całkowicie związana z państwem. Tych różnych ludzi zostało dużo, czasami się z nimi kontaktuję, ale spotkać się nie mogę.
– Mówi Pan o jakichś niedobitkach…
– Często patrzymy na Rosję jak na Trzecią Rzeszę. Że tam nie ma już nic – jednolite społeczeństwo maszerujące równym krokiem. Petersburg jest miastem całkiem innym, jest miastem najbardziej zachodnim, i tam tego pola do działania było najwięcej.
W porównaniu z prowincją wygląda to zupełnie inaczej. Na prowincji wymagania władz są zupełnie inne – tam każdy musi włączyć się w walkę z Zachodem, w retorykę wojenną i organizować akademie ku czci. Oczekiwania wobec mieszkańców Moskwy i Petersburga są zupełnie inne – władzom wystarczy, żeby ludzie im się nie wtrącali. Niech oni siedzą w tych swoich bańkach, niech zajmują się muzyką, ale niech broń Boże nie piszą o Putinie i wojnie.
- KRUS wydał komunikat dla rolników
- Internauci alarmują o tajemniczych obiektach nad Polską. Być może znamy rozwiązanie zagadki
- Ukraina blokuje polskich przewoźników
- Wyłączenia prądu na Śląsku. Ważny komunikat
- Pilny komunikat NFZ
- Minister zdrowia alarmuje: „Do ściany dochodzimy w tym roku, w przyszłym do niej dojdziemy”
- Komunikat dla mieszkańców Gdańska
Konformizm
– Ja nie rozumiem Pana tęsknoty. Z Pana książki „Petersburg. Pokój i wojna” wyłania się obraz Rosji jako koszmarnego państwa, w którym nie chciałbym spędzić nawet kilku dni. Te środowiska opozycyjne, o których Pan mówi, to są wysepki położone na oceanie przerażającego konformizmu.
– Mimo wszystko czuję sentyment do tych ludzi. Dla mnie to było ważne, że mogłem być tam w takim czasie i dołożyć cegiełkę, by tym ludziom pomagać. Pewnie nie taka powinna być rola konsula w normalnych czasach. Konsul zajmuje się sprawami wizowymi i paszportowymi, ale było to miejsce szczególne i czasy szczególne. I wydawało mi się, że granica między dobrem a złem jest tak oczywista, że trzeba się opowiedzieć po jednej stronie i coś zrobić, by ocalić te wysepki.
– A co z tym oceanem? On mi się wydał strasznie ponury. W książce maluje Pan obraz masy ludzi całkowicie obojętnych, dla których jedyną wartością są pieniądze i czubek własnego nosa.
– Większość Rosji taka jest. Nie ulega wątpliwości, że większość Rosji popiera Putina, popiera wojnę. Putin znalazł klucz do tego społeczeństwa, może nie było to takie trudne, bo społeczeństwo samo czekało na kogoś takiego jak Putin, po zapaści lat 90.
Bieda z jednej strony, ale poczucie klęski i poniżenia, takie psychologiczne poczucie, że kiedyś byliśmy wielcy, bali się nas, a teraz nikt się z nami nie liczy. Zdobywaliśmy Berlin, a teraz nic. Putin zwrócił im to poczucie godności. Gdyby Jelcyn umiał inaczej skonstruować społeczeństwo rosyjskie, na modłę zachodnią, to może by to wyglądało lepiej. Ale to się nie udało, a okres wątłej demokracji kojarzy się ze złodziejstwem, z bandytyzmem, korupcją elit, nepotyzmem…
Nie ma małych mafii
– A czy te rzeczy nie istnieją w dzisiejszej Rosji? Bandytyzm, korupcja, złodziejstwo… To zdaje się Michaił Sałtykow-Szczedrin powiedział: „Gdyby po 100 latach mnie obudzili, to i tak bym wiedział, co w Rosji – piją i kradną”. Teraz tak nie jest?
– Mniej to widać. To się odbywa, ale jest przysłonięte dominacją władzy, państwa. Jest korupcja, ale ta korupcja nie jest widoczna. Mnie np. nikt nie proponował łapówek, nikt ich nie oczekiwał.
Petersburg jest bardzo spokojnym miastem, nikt się nie zabija jak w latach 90. Oni mówią, że przejęła to inna mafia, dużo potężniejsza – mafia Putina.
W książce opisuję historię bandytów petersburskich, którzy gdy rozpadło się państwo, wchodzili na miejsce jego organów siłowych. Zaczęli zbierać haracze, stali się sądem i bardzo się bogacili. Później weszli w etap walki z innymi grupami, wyjątkowo brutalny okres, pełen zabójstw i morderstw. Na czele tego stał niejaki Borsukow, który nazywany był Nocnym Merem Petersburga. Krążyły opowieści, że on nogą otwierał drzwi, gdzie urzędował mer Anatolij Sobczak, jego zastępca Putin – ówcześni rządcy Petersburga. I pewnie dużo w tym było prawdy.
Ale losy tej grupy są charakterystyczne. Borsukow siedzi w więzieniu. Srogo się zawiódł na Putinie, gdy ten został prezydentem. Trafił do więzienia i podobny był los innych gangsterów. Nie ma małych mafii. Wszystkim rządzą czekiści, których Putin spotykał na różnych etapach swojego życia. I to oni są dzisiaj tą mafią.
Cel uświęca środki
– Fascynujący jest wątek utraty pamięci. Bo lata 90. w Rosji wspominane są kiepsko, ale z drugiej strony był to moment ożywienia duchowego, pamiętania o ofiarach systemu sowieckiego. Jak to się stało, że w Rosji to się tak szybko rozpuściło i przestało się liczyć dla ludzi, którzy w tych zbrodniach potracili najbliższych?
– To jest dobre pytanie, ja do końca nie potrafię na nie odpowiedzieć, dlaczego tak się stało.
Bez wątpienia te wielkie zbrodnie stalinowskie są zapominane, wypierane z pamięci. Poza wąskimi grupami, jak Memoriał, to nie jest w ogóle temat. Dlaczego? Pierwszy element był taki, że ci ludzie i te rodziny się bały. Rodzina wroga ludu ponosiła konsekwencje.
W Petersburgu oglądałem spektakl, w którym reżyser dzielił się swoimi wspomnieniami z dzieciństwa, kiedy to jego ojciec został aresztowany na rozkaz Stalina. I rodzina mu tego nie powiedziała, mówili mu, że ojciec poleciał w kosmos. Żył w przekonaniu, że ojciec jest, w swoim dziecięcym świecie rozmawiał z nim i przekonywał do powrotu. I właśnie oprócz tego strachu był element, że ludzie się tego wstydzili. Kiedy byłem w Republice Komi, spotkałem tam sportowca, który osiągał duże sukcesy. On się urodził w Republice Komi, ale jego rodzina została tam zesłana, bo byli kułakami. Jednak w oficjalnym biogramie sportowca napisano, że wyjechali tam do pracy. To się wycina ze świadomości rodzinnej, nie opowiada się tego dzieciom. Trochę ze wstydu, trochę żeby je chronić. I może Rosjanie byli po prostu przewidujący, dobrze znali swoją ojczyznę. Bo teraz znowu jest odwrót od trudnej przeszłości. Mówi się, że Stalin to był budowniczy rosyjskiego imperium, cel uświęca środki, a któż nie robi błędów…
– Na marginesie, Chińczykom kilka lat temu wskazywano słynne zdjęcia z placu Tienanmen i proszono ich o zlokalizowanie tych protestów, gdzie mogły być. I nikt nie wskazał Chin. Tak bardzo to wymazano.
– To niesamowite, że można w ogóle tak zrobić. Że można pozbawić ludzi pamięci. Ofiary stalinowskich zbrodni są sierotami. Pamiętają o tym nieliczne grupy osób i polscy konsulowie, ale w zbiorowej świadomości oni nie istnieją. A to były miliony ludzi…
Cerkiew
– A czy mógłby opowiedzieć Pan o Cerkwi? Bo wygląda na to, że to po prostu jedna z wielu odnóg państwa.
– Dokładnie. To niewiele się różni od tego, co było. Na początku miałem do czynienia z Cerkwią bardzo dużo. Starałem się wejść w środowisko prawosławne, wydawało mi się, że oni mogą pamiętać, bo przecież duchowieństwo prawosławne było jedną z większych ofiar stalinowskich siepaczy. Zostali fizycznie wycięci. Gdy byłem w Wołogdzie, opowiadano mi, jak w latach 30. przyjechało NKWD i wyłapywało starych popów, nawet takich, którzy nie mogli chodzić. Wyciągali ich z domów i wywozili, aby ich rozstrzelać.
Cerkiew została przez Stalina, przez bolszewików zniszczona.
Wydawało mi się naturalne, że ta hekatomba będzie pamiętana. I spotykałem się z różnymi ludźmi, z rektorem akademii duchownej w Petersburgu, z biskupem. Oni mają gigantyczny sentyment do Polski, do katolicyzmu, do Jana Pawła II – dla nich to jest wielka postać. Postać wroga, z którą się nie zgadzają, ale postać, do której ma się szacunek. Ale moje wszelkie kontakty załamały się, kiedy nastąpił atak na Ukrainę. Wtedy Cerkiew zachowała się jak zawsze – poparła rząd, zaczęto modlić się za sukcesy rosyjskiej armii, w cerkwiach zbierano pieniądze na broń. I jej przedstawiciele nie chcieli się ze mną spotykać.
– A czy Rosjanie to wierzący ludzie?
– Mam porównanie z początkiem lat 2000., kiedy pracowałem w Moskwie jako korespondent. Wtedy wiara nie odgrywała żadnego znaczenia. Teraz odgrywa większe, ale nie określiłbym Rosjan mianem ludzi religijnych.
Konserwatyzm na użytek propagandy
– Rosję przedstawia się jako raj konserwatywny – religijnych, bogobojnych ludzi, którzy przestrzegają zasad…
– To jest obraz fałszywy, który jest kreowany właśnie dla różnych grup konserwatywnych.
Faktycznie jest więcej ludzi w cerkwiach niż kiedyś. Natomiast to po prostu nie jest prawdziwy Kościół. Nie chodzi tam o zbawienie duszy, tylko by służyć władzy i państwu. Nie jest to miejsce, gdzie człowiek myślący znajdzie swoje miejsce. Stąd taka popularność ruchów religijnych poza Cerkwią.
– Zawsze tak było. Cerkiew była traktowana przez lud jak okupant, agenda rządowa, policja dusz.
– W Cerkwi są też różni ludzie. Poznałem popa, z którym utrzymywałem znajomość, a który był bardzo nieprzychylnie nastawiony do tego, co się dzieje. Ale siedział cicho i nie ukrywał, że z powodów koniunkturalnych – bo miał rodzinę, syna, córkę, żonę… I nie może sobie pozwolić na głos buntu, musi być częścią systemu. Jak go pytałem, czy się modli za zwycięstwo, to powiedział: „Kazali się modlić, to się modlę”.
– Myślę sobie, że ci nieliczni ludzie, którzy myślą niezależnie, którzy marzą o nieco innej Rosji, to najbardziej samotni i nieszczęśliwi ludzie na świecie.
– Tak. Ja ich rozumiem i myślę, że dlatego mam do nich taki sentyment. Żadnej nadziei. I są też przez wszystkich traktowani jako część systemu, którym nie chcą być. My nie mamy rozróżnienia na putinistów i nieputinistów, tylko mówimy: Rosjanie. I to wielu rani.
Dużo Rosjan wyjechało. Znam osobiście Rosjan, którzy chcieli walczyć po stronie Ukrainy i oni spotkali się z gigantyczną niechęcią ze strony ukraińskiej, ale i polskiej. To są ludzie po każdej stronie obcy. Nadal to są ci orkowie, Rosjanie, skąd mamy wiedzieć, co im siedzi w głowach. I znam osobę, która wyjechała z Europy i po prostu zerwała wszelkie kontakty z przeszłością. Nie widzę dla nich szans, by coś się zmieniło.
Co po Putinie?
– Właśnie miałem o to spytać. Mówi się, że śmierć Putina mogłaby coś zmienić.
– Nie wiadomo oczywiście. Ten system to w ogóle czarna skrzynka. Wiemy, że istnieje ta piramida władzy, na szczycie której stoi Putin (te wszystkie doniesienia, że Putin nie żyje, to bajki oczywiście) i on decyduje o większości spraw, ale czy to coś przyniesie?
– Czy nie jest tak, że po Stalinie przychodzi Chruszczow?
– Może tak. Też myślę, że każda zmiana w Rosji jest nadzieją. Nawet zmiany niepewne. Bo to niemożliwe, że byłby ktoś ostrzejszy niż Putin.
– A jest oczekiwanie na zmiany w Rosjanach?
– Znowu – w jakich Rosjanach? Większość Rosjan popiera tę władzę, podoba im się jej retoryka. Nie oczekują odwilży, bo przeciętny mieszkaniec jakieś wsi nie interesuje się takimi rzeczami.
– Jak siedzi cicho, to nie grozi mu kolonia karna.
– Dokładnie. Z drugiej strony myślę, że jedna rzecz, która się szczególnie udała Putinowi, prócz ideologii, to, że te sankcje zadziałały bardzo słabo. Jeżeli w ogóle zadziałały. Rosjanie wcale nie żyją gorzej, mam wrażenie, że w niektórych regionach nawet lepiej. On płaci za wojnę. Kontrakt to dużo pieniędzy, ludzi się kupuje.
Powrót do Polski
– Jeszcze niech Pan powie, jak to jest, że jest Pan w Polsce, a nie w Petersburgu. Co się wydarzyło?
– Wydarzyło się to, że Polska zamknęła konsulat rosyjski w Poznaniu po aktach dywersji. A w odpowiedzi na to Rosjanie zamknęli konsulat w Petersburgu. Musieliśmy przeprowadzić ewakuację i wynieść się z Petersburga.
– Kiedy to było?
– W styczniu 2025 roku. Do 10 stycznia mieliśmy czas, by wyjechać. Zostaliśmy uznani za persona non grata, a budynek został przekazany Rosji.
– A jak to się stało, że jest Pan teraz dziennikarzem w Kanale Zero, a nie dyplomatą? Jest chyba niepisana reguła dyplomatyczna, że o wydalanych dyplomatów dba się szczególnie.
– Jest chyba taka zasada w europejskich państwach. Ale to pytanie nie jest do mnie, tylko do MSZ. To nie była moja decyzja. Nastąpiła fala pozbywania się ludzi, którzy zostali zatrudnieni przez rząd Prawa i Sprawiedliwości i pewnie zostałem wrzucony do tego worka. Ale nie umiem odpowiedzieć na pytanie, dlaczego nie dostałem żadnej propozycji pracy. Moje pierwsze rozmowy w MSZ raczej wskazywały, że będę traktowany jak bohater. Ale nic takiego się nie stało. Zostałem bez pracy i Kanał Zero mnie przygarnął.
– Ale dostał Pan order?
– Tak, od prezydenta Andrzeja Dudy, Złoty Krzyż Zasługi.
– I dla MSZ to nic nie znaczyło?
– Widocznie nie, ale trudno mi to oceniać.
– A zna Pan osobiści ministra Radosława Sikorskiego?
– Nie. Kilka razy z nim rozmawiałem, ale trudno to nazwać znajomością.
Grzegorz Ślubowski
Grzegorz Ślubowski - dziennikarz i publicysta. W latach 1999–2006 korespondent Polskiego Radia w Moskwie. Do roku 2019 szef Redakcji Publicystycznej Polskiego Radia, w latach 2019–2025 konsul generalny RP w Sankt Petersburgu. Obecnie dziennikarz w Kanale Zero.
[Tytuł, lead, śródtytuły oraz sekcje "Co musisz wiedzieć", "Wnioski" i FAQ pochodzą od redakcji]
Wnioski
- Władza Putina nie jest przypadkiem – to wynik oczekiwań rosyjskiego społeczeństwa, które po upadku ZSRR pragnęło silnego przywódcy i stabilizacji.
- Dzisiejsza Rosja przypomina strukturę mafijną – władza, biznes i służby bezpieczeństwa tworzą zamknięty układ, w którym „nie ma małych mafii”.
- Cerkiew prawosławna odgrywa rolę narzędzia propagandy państwowej, a nie duchowego przewodnika.
- Społeczeństwo rosyjskie zostało pozbawione pamięci o zbrodniach Stalina – to proces świadomego „resetu historii”.
- Nieliczni niezależni Rosjanie żyją w strachu i izolacji – są niewidoczni w kraju i nieufnie traktowani na Zachodzie.
Najczęściej zadawane pytania (FAQ)
Kim jest Grzegorz Ślubowski? Były konsul RP w Petersburgu, wcześniej korespondent Polskiego Radia w Moskwie. W 2025 roku został wydalony z Rosji po zamknięciu konsulatu RP. Obecnie pracuje jako dziennikarz w Kanale Zero.
Co oznacza określenie „mafia czekistów”? To metafora opisująca system władzy Putina, oparty na byłych funkcjonariuszach KGB/FSB, którzy kontrolują politykę, gospodarkę i media w Rosji.
Dlaczego Rosjanie popierają Putina? Według Ślubowskiego – z tęsknoty za poczuciem potęgi i godności, utraconym po rozpadzie ZSRR. Putin przywrócił im wrażenie siły, nawet kosztem wolności.
Jaką rolę odgrywa dziś Cerkiew prawosławna? Cerkiew stała się częścią aparatu władzy, wspierając propagandę wojenną i legitymizując decyzje Kremla, zamiast głosić niezależne wartości duchowe.
Czy śmierć Putina coś zmieni? Były konsul uważa, że każda zmiana daje nadzieję, ale system rosyjski jest zbyt głęboko zakorzeniony w autorytaryzmie, by przekształcił się sam z siebie.




