[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: "A myśmy się spodziewali…"
Myślę, że w interpretacji sensu różnych liturgicznych wydarzeń - świąt, uroczystości etc. - warto przyglądać się przede wszystkim czytaniom z dnia, ale również usytuowaniu danego święta w takim a nie innym punkcie kalendarza np. tematowi przewodniemu danego okresu lub bliskości innych wydarzeń. To wszystko są klucze, podpowiedzi Kościoła dotyczące prawd stojących za tym wspomnieniem.
Święto pod egidą sporu
Podobnie jest z dzisiejszą uroczystością. Przyznam, że nie jest to moje ulubione święto. Rzecz jasna, nie przez to, bym miała cokolwiek do królowania Chrystusa, tylko poprzez toczące się przez lata spory dotyczące tzw. intronizacji. To wszystko zepchnęło kardynalne znaczenie tego dnia i popchnęło spojrzenie patrzących ku sprawom nieistotnym. Proszę się nie obrazić, ale osobiście postrzegam to jako formę działania szatana - podział i awantura o sprawy dalekie od znaczenia, by przyćmić i odwrócić uwagę od czegoś fundamentalnego - Królestwa Niebieskiego i praw, które w nim panują, albo raczej tego jednego prawa, czyli miłości.
Drogowskazy
Nie bez kozery Ewangelia czytana dziś w czasie liturgii, to rozmowa Jezusa z Dobrym Łotrem, zwanym również św. Dyzmą i nie bez powodu papież Franciszek umieścił Światowy Dzień Ubogich w niedzielę poprzedzającą Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata, będącą zarazem ostatnią niedzielą roku liturgicznego.
Wszystkie dzisiejsze czytania są właściwie rozwijająca się jedną myślą o spotkaniu Pana i jego ludu. Najpierw lud zawiera przymierze z królem (I czytanie - 2 Sm 5, 1-3), potem jest zaproszony do Jego świątyni (Psalm 122), następnie staje się wraz z Nim jednym ciałem - Kościołem (II czytanie - Kol 1, 12-20). W Ewangelii rysuje się z kolei obraz króla - tego jaki On jest, oraz rada, w jaki sposób znaleźć się w Jego królestwie - mianowicie mocą uznania w Nim Pana i zawierzenia Mu życia. W sumie na tym mogłabym skończyć, bo reszta to tylko didaskalia, ale dodam coś jeszcze…
- Leon XIV w mocnym przemówieniu do biskupów: Kościół potrzebuje stale się odnawiać
- Biskup Kopenhagi apeluje do UE o przeciwdziałanie nienawiści wobec chrześcijan
- Atak na katolicką szkołę w Nigerii. Uprowadzono grupę uczniów
- „Święci” Scorsesego mają być odpowiedzią na kryzys wiary
- Leon XIV: procesy o stwierdzenie nieważności małżeństwa to nie dziedzina czysto techniczna
- Uroczystość Jezusa Chrystusa, Króla Wszechświata
- Dziś 40. Światowy Dzień Młodzieży
- Ewangelia na Uroczystość Chrystusa Króla z komentarzem [video]
- Leon XIV w ogłoszonym dziś Liście Apostolskim: Credo nadzieją i punktem odniesienia
Władza według diabła
Jest taka - chyba najbardziej znana - medytacja św. Ignacego Loyoli o dwóch sztandarach. Rekolektant medytuje na temat tego, czy chce znaleźć się pod sztandarem Chrystusa czy Lucyfera. W pozoru pytanie jest bardzo proste, mało jest bowiem osób, które świadomie wybierają służbę złemu, choćby z tej prostej przyczyny, że to Chrystus jest zwycięzcą. Okazuje się jednak, że bliższe przyglądanie się temu jakiej formie władzy ja przyklaskuję może mnie ustawić nie w tej „armii”, w której chciałabym się znaleźć. Mamy bowiem władzę złego ducha, piramidę, na której szczycie, na tronie siedzi on sam i stamtąd rządzi, również sam. W tym królestwie nikt się władzą nie dzieli, możesz albo dochrapać się swego prawem dżungli, albo zostać pożartym, spaść na samo dno i wykonywać rozkazy kogoś innego. W naszym świecie powiedziałoby się, że taki ktoś służy za mięso armatnie. W tym królestwie nie ma kumpli, bo wygrana tego, kto stoi obok ciebie równa się z twoją przegraną. Mogą tu istnieć co najwyżej chwilowe sojusze, zawiązane by pokonać silniejszego przeciwnika, a potem na powrót rzucić się sobie do gardeł. To co rządzi światem, to wynikające ze strachu okrucieństwo i bezwzględność. Władza jest paliwem życia, im jej więcej, tym pozornie mniejsze prawdopodobieństwo bycia rozszarpanym. Czy nie przypomina to toczącej się od wielu wieków geopolitycznej gry ziemskich mocarstw?
Sztandar Chrystusa
Drugi sztandar to znak Chrystusa - Emmanuela, Boga z nami. Pana dobrego i szczodrobliwego, który z chęcią zaprasza do swojego królestwa a na linii ognia stoi nie za żołnierzami, ale przed nimi. Wszystko fajnie, wybór wydaje się niezwykle prosty. Ale przypomnijmy sobie, że to władza z innego świata, której przewodnią ideą jest zwyciężania zła dobrem, gdzie pierwszy jest ostatnim, a ostatni pierwszym, gdzie najwyższą władzę sprawuje ten, kto służy wszystkim, a królem jest ktoś, kto nie dążył do tego, by zostać ziemskim władcą Izraela i wyrwać go zbrojnie spod rzymskiej okupacji. Ba, On wręcz przed tym uciekał. Wybór tego sztandaru jest zawsze zwycięstwem, ale tu na ziemi ma swoje konsekwencje. Wybieranie Chrystusa, ale pozostawanie w mentalnej orbicie idei władzy, jaką proponuje sztandar diabła, mija się celem.
Wybór Bożego królowania to postawienie całego swojego skarbu na zaufanie i nadzieję, potem wiara w to, że owo zaufanie nie zawiedzie oraz miłość, jako jedyne prawo Królestwa i jedyna droga, ktora do niego wiedzie.




