Trump, Putin i perspektywa kapitulacji Ukrainy…
Żyjemy w intensywnym a nawet gwałtownym przeciągu Historii, kiedy zamykają się jedne drzwi kusząc usunięciem z pola widzenia sterty nabrzmiałych niebezpiecznych problemów i otwierają się nowe drzwi za którymi wyłania się nadzieja, nowa rzeczywistość, której jeszcze nie znamy. Cóż, Trump uparcie dąży do zakończenia wyniszczającej wojny na Ukrainie przedstawiając swój 28 punktowy plan, który uwzględnia wiele żądań Putina. Arbiter Trump operuje z pozycji strategicznych interesów Ameryki, czyli jego głównym zmartwieniem jest wzrastająca potęga Chin, co również powinno martwić ich osłabionego wojną sąsiada, Rosję. Wskazując Putinowi, że może zakopać się w wyniszczającą siły i środki wojnę na Ukrainie przy okazji niebezpiecznie uzależniając się od Chin. Trump przekonuje Putina, że zakończenie wojny na Ukrainie jest dziś w strategicznym interesie Rosji. Co prawda właśnie Marco Rubio powiedział, że 28 punktowy plan jest rosyjską wrzutką Politico reported , a liderzy UE przedstawią w Genewie własną kontrpropozycję. Trump daje czas na negocjacje do czwartku (Thanksgiving). Zamieszanie trwa, padają rozmaite opinie, ale przecież Trump znał ten plan… Jednocześnie w niedzielę ukraińskie drony zaatakowały instalacje elektrociepłowni Shatura na wschód od Moskwy…
Tym bardziej, że z tej wojny Putin nie odchodzi z pustymi rękoma, ale ze zdobyczami w postaci Krymu, Doniecka i Ługańska oraz obecnych zdobyczy na południu. Przy tym Trump daje do zrozumienia, że przeciwnym razie kolektywny zachód będzie zmuszony podesłać Ukrainie pociski dalekiego zasięgu, które zdewastują rosyjskie rafinerie, infrastrukturę, czy porty. Do tego kusi Putina mirażem zniesienia sankcji, powrotem na lukratywne zachodnie rynki, a nawet wspólne energetyczne przedsięwzięcia. Putin wie, że Trump nie próżnuje, wchodząc gładko w historycznie rosyjską strefę wpływów w Armenii, Azerbejdżanie, Syrii, czy Kazachstanie, jednocześnie taktycznie sprzyjając ekspansywnym interesom tradycyjnego konkurenta Rosji jakim jest Turcja. Oferuje mu deal: jeśli Rosja nie będzie transferować nowoczesnej technologii wojskowej do Chin, Trump w zamian może zachować się podobnie wobec ambitnej Turcji.
Największymi przegranymi w tej wojnie obok Ukrainy, która wcześniej naiwnie odeszła od porozumień w Stambule z 2022 r. podżegana przez Borisa Johnsona wydają się być Chiny i Unia Europejska. Chiny dyskretnie wspomagając Rosję (zakupy ropy i gazu) liczyły na dalsze wyplucie się USA z wojennych zapasów, aby mieć więcej swobody odnośnie Tajwanu. Dla Unii Europejskiej pod przywództwem Niemiec wojna na Ukrainie była wielką szansą na transformację unii w superpaństwo z własnymi siłami zbrojnymi i wspólnym federalnym rządem. W tym kontekście niepokoić może punkt 9-ty nakreślonego przez Trumpa porozumienia zapowiadający stacjonowanie lotnictwa europejskiego (nie USA) w Polsce.
Czyżby Trump dogadał się z Merzem i zgodził się na sfederalizowaną Europę z własnymi siłami zbrojnymi? Dodatkowo zakończenie wojny oznaczałoby ponowne odblokowanie taniej rosyjskiej ropy i gazy co jest ważne dla niemieckiego przemysłu. Oznaczałoby by to Yaltę 2.0 dla Ukrainy i może nawet powtórkę z amerykańskim izolacjonizmem, podobnie jak po I wś i przebudowanie NATO (a co z USA i Kanadą?). Takie przesunięcie akcentów w amerykańskiej polityce nie współgrało by z postawieniem na silne związki z USA prezydenta Nawrockiego i środowisk PiS.
Należy zauważyć, że Putin w pogoni za zdobyciem ziem “Nowej Rosji” strategicznie poślizgnął się naganiając do NATO Finlandię i Szwecję, no i tymczasowo alienując zawsze tęskniące za zbliżeniem z Rosją Niemcy. Trump, którego dziadek był Niemcem, ma do nich stosunek podobny do Churchilla i wektor depozytu realnej siły powoli przesuwa na Polskę. Dla Trumpa jest oczywistym, że historycznie dążący do dominacji Europy Niemcy, jednocześnie pragnący korzystnej współpracy z Rosją (dziś tani gaz i ropa) nie mogą w tym mieć poparcia USA. Trump wie, że ewentualny projekt niemieckiego (czytaj UE) zbliżenia z Rosją oznacza w konsekwencji wypchnięcie Ameryki z Europy.
Trzeba przypomnieć, że Ameryka przychodziła z pomocą w obydwu “wojnach domowych” Europy aby zachować stabilizację na naszym kontynencie. Można dużo pisać o bieżącej i zmieniającej się z dnia na dzień sytuacji, ale od dawna było wiadomo, że Ukraina w konfrontacji z 4 czy 5-krotnie liczniejszym i największym państwem na Ziemi tę wojnę matematycznie przegra nawet przy zachodniej kroplówce. Więc dalsze prowadzenie wojny dzięki wykrwawianiu się Ukraińców i utraty większej części terytoriów i jej wyludnieniu służyłoby jedynie globalistom z City of London w projekcie budowy europejskiego superpaństwa, a tego nie chce Trump.
W niedzielę w Genewie rozpoczęło się spotkanie na wysokim szczeblu przedstawicieli USA (sekretarz stanu Marco Rubio, negocjator Steve Witkoff i sekretarz US Army, Don Driscoll, ci dwaj ostatni wcześniej rozmawiali z Żeleńskim w Kijowie). W piątek do Żeleńskiego dzwonił wiceprezydent JD Vance. Stronę ukraińską reprezentują szef gabinetu Żeleńskiego Andriy Jermak i doradca Rust Umerov. Europę reprezentują przedstawiciele Niemiec, Francji, UK i Włoch. Mają oni pracować nad 28 punktami Trumpa, aby zakończyć wojnę.
W ogromnym skrócie plan Trumpa zakłada oddanie Rosji Krymu, Donbasu, Ługańska i ziem dotychczas przez Rosję zdobytych w obwodzie zaporoskim i chersońskim. Putin domaga się całego obwodu donieckiego, w tym ziem, których nie zdołał zdobyć. Ukraina nie może dołączyć do NATO, ale do UE tak. Nikt nie będzie ścigany za popełnione wojenne zbrodnie, nastąpi kompletna wymiana jeńców. Zdobyta przez Rosjan największa w Europie elektrownia atomowa w Zaporożu ma pod międzynarodową kontrolą przesyłać energię 50/50 dla Rosji i Ukrainy. $100 mld zamrożonych na zachodzie rosyjskich aktywów ma być użyte na odbudowę Ukrainy. Jednocześnie Ukraina ma otrzymać gwarancje modelowane na 5 artykule NATO. Zachowana zostanie suwerenność Ukrainy, a armia ma być zredukowana do 600, 000 (przed wojną było poniżej 300,000, teraz jest 850,000). Ograniczenia mają obejmować pociski dalekiego zasięgu. Ukraina nie może być państwem atomowym, odrzucona zostanie ideologia nazistowska. W ciągu 100 dni od podpisania porozumienia na Ukrainie mają odbyć się wybory. Żadnych wojsk NATO na terenie Ukrainy.
W planie jest też audyt dotychczasowej pomocy militarnej i finansowej udzielonej Ukrainie, na co ma nie zgadzać się Żeleński, którego środowisko wplątane jest w ogromną korupcyjną aferę prania pieniędzy. Żeleński chce tu amnestii dla popełnionych nadużyć. W grę wchodzi tu nawet wyprowadzona suma $48 mld! Do Izraela już uciekli przyjaciele Żeleńskiego Timur Mindich and Alexander Tsukerman. Skradzione pieniądze miały być transferowane przez bank w Estonii na prywatne zagraniczne konta defraudantów. Plan nie mówi o zablokowaniu tych podejrzanych kont. Trump wielokrotnie mówił o potrzebie audytu wysyłanej pomocy.
Wybuch afery korupcyjnej na najwyższych szczeblach kijowskiego rządu nie tylko obnaża światu stan korupcji na Ukrainie, ale odstrasza ofiarodawców, choć w zadłużonej Polsce minister Sikorski chce zdążyć z przekazaniem do Kijowa kolejnej transzy $100 mln zanim zakończy się wojna. Polski rząd nie jest też zainteresowany audytem pomocy. Ciekawe jakie będą zachowania posłów Werchownej Rady Ukrainy po wybuchu korupcyjnego skandalu, czy Żeleński utrzyma większość w parlamencie.
Ukraina ma otrzymać gwarancję bezpieczeństwa od USA i Europy, choć pewnie pamięta co prawda tylko budapesztańskie memorandum z 1994 r. Wtedy zachodnie mocarstwa i Rosja zobligowały opierającą się Ukrainę do przekazania sowieckich głowic nuklearnych Rosji (wcześniej zrobiła to Białoruś i Kazachstan) w zamian za amerykańską pomoc $150 mln i rosyjskie uzupełniania paliwa do ukraińskich elektrowni atomowych. W zamian za to Ukraina uznała się za państwo nienuklearne. W sumie Ukraina nie miała kodów do pozostawionych przez ZSRR licznych głowic nuklearnych, mogła tylko zablokować ich użycie lub je potajemnie sprzedać tworząc niebezpieczeństwo dla świata.
Światem od zawsze rządziły interesy klanów, dynastii, państw, a dziś historia na heglowskiej spirali dziejów zatacza koło i o przyszłości świata decydują interesy globalistycznych klanów pełnych pogardy wobec tradycji, wartości i kultur państw narodowych dążących do stworzenia sprawniejszej, lepiej elektronicznie kontrolowanej wersji mniej udanego sowieckiego eksperymentu. Na swoim żołdzie globaliści mają już kontraktowe wyalienowane elity delegowane do zarządzania populacjami poszczególnych krajów. Te “krajowe” elity dobrze wiedzą po której stronie “chleb jest posmarowany” i przy pomocy globalnych mediów i wprowadzanych okólników konsekwentnie wprowadzają nowy model życia zalecany im przez ich globalistycznych dobroczyńców. Słowem jest źle, a będzie jeszcze lepiej…
Jacek K. Matysiak Kalifornia, 2025/11/24




