[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Cierpliwy i wielkiej kreatywności

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (Łk 12, 49-50).
Dzieciątko Jezus
Dzieciątko Jezus / pixabay.com/Jeshuah

 

Rozważanie Wcielenia

Kościół powołany jest w tym czasie do rozważania tajemnicy Wcielenia Syna Bożego. Co to konkretnie znaczy? Przyznam, że nie do końca wiem, bo czym w ogóle może być objęcie takiego Bożego zamysłu swoim małym umysłem? Albo objęcie jakiegokolwiek innego Bożego zamysłu? Mamy jednak jakieś swoje sposoby na wnikanie w pewne prawdy wiary na tyle, na ile jest to możliwe.

Jak co roku, myśl o narodzeniu się Bożego Syna, jako noworodka, w konkretnym miejscu i czasie, nie tylko w historii zbawienia, ale też naszej powszechnej historii, wywołuje pewne reakcje - od niedowierzania i kpin po zachwyt. W gruncie rzeczy każda z reakcji, która nie jest obojętnością lub wrażeniem, że to wszystko już wiem i nie mam tu nic więcej do odkrycia, jest dobra, i jest jakimś etapem dorastania do spotkania z Bogiem.

Obraz betlejemskiej stajenki może być infantylizowany, sprowadzany do formy słodkiego folkloru, możemy w nim pozostawać na poziomie „a ti, ti, bobasku”, choć w horyzoncie wiary ta ikona jest wstrząsająca, porusza fundamentami ziemi i wykracza bardzo daleko poza możliwości naszej przyziemnej logiki, choćby i najbardziej zaawansowanej naukowo. Zwykle rozważani o Wcieleniu porusza mnie przede wszystkim myśl o wolności od względów, pokorze, odwadze powierzenia się w cudze ręce - męstwa zależności, zaufaniu. W tym roku jednak szczególnie uderzają mnie w tym obrazie dwie rzeczy: Boża cierpliwość i kreatywność.

 

Cnota cierpliwości 

O cierpliwości myślałam już sporo w Adwencie, chodziło o kontekst naszej współczesnej nieumiejętności czekania na Boże Narodzenie czy w ogóle jakiekolwiek przyjemne wydarzenie. Kiedyś oktawy wielkich uroczystości miały taki sens, że wyczekane chwile celebrowane były z pompą. W wielu baśniach wątkiem wieńczącym opowieść jest wesele trwające siedem dni i siedem nocy. Podobnie było z Bożym Narodzeniem. Kiedy przeżyliśmy do końca okres Adwentu, pozwoliliśmy mu wybrzmieć w sercach do ostatniej nuty, nie tylko w sensie duchowym, ale i zupełnie cielesnym, np. poprzez czekanie na wieczór, by zacząć próbować wigilijnych potraw,  cierpliwość w dawaniu i otwieraniu prezentów gwiazdkowych etc., wtedy odczucie zmiany wywoływało poruszenie serca. Teraz, gdy nadchodzi Boże Narodzenie, jesteśmy tak nażarci kolędami, spotkaniami opłatkowymi, filmami a la Hallmark, pulsującymi komercją centrami handlowymi, jazgotem jarmarków, że bardziej pragniemy ciszy niż hucznych celebracji. Całkowite odwrócenie porządków. Stąd może powiedzenie: święta, święta i już po świętach. Kiedyś po świętach... dalej były święta. Obecnie to nie jest „już”, skoro „święta” trwają od połowy listopada, to czasem wręcz „nareszcie po”.

Oczywiście to wszystko nie ma nic, lub przynajmniej niewiele, wspólnego z przyjściem na świat Jezusa. A obraz maleńkiego Bożego Syna na sianie, to przy wszystkich innych prawdach, także obraz opowiadający o cierpliwości. Cierpliwości Ojca, który powstrzymał dar Mesjasza, tyle, ile człowiekowi było potrzeba, by był w stanie Go przyjąć. W naszych ludzkich liczbach nawet tysiące lat. Jest to także obraz cierpliwości Syna, który oddał się w ludzkie ręce, które będą dopiero musiały się Go nauczyć - począwszy od przewijania i kamienia, a skończywszy na usłyszeniu tego, co mówi. I cierpliwości życia w ciszy, by doczekać się po paru dziesięcioleciach, objawienia swojej misji, wynikającej z Jego prawdziwej istoty. Często wydaje się nam, że chrzest we krwi był czymś, czego Chrystusowi chcielibyśmy oszczędzić, tymczasem On, mimo naturalnemu lękowi, „biegł" ku Jerozolimie: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (Łk 12, 49-50). A przyszedł na świat skuty kajdanami czasu, mały, zależny, podległy czyjejś woli, pozwalający się wychowywać. Sam tak wybrał. Tak samo cierpliwy będzie i dla nas.

 

 

Kreatywność w obdarowywaniu

Czyż to nie kreatywny prezent - podarować światu Zrodzonego, przyobleczonego w ciało, w dodatku bezbronnego i malutkiego? Chyba nikt z nas, by tego nie wymyślił. Nawiasem mówiąc, C.S. Lewis, brytyjski pisarz, który po okresie odejścia od wiary doznał nawrócenia i poświęcił temu sporą część swojej twórczości, pisał, że do chrześcijaństwa przekonało go właśnie to, że prawdy wiary wydały mu się tak nieprawdopodobne, iż stwierdził, że ludzie nie byliby w stanie sami tego stworzyć. Podobnie  jest ze wszystkimi Bożymi darami. Pozostańmy jednak w klimacie bożonarodzeniowym - kiedyś zwyczaj gwiazdowych podarunków był właśnie przejawem miłości wobec bliźnich. Jest dla mnie czymś do cna demonicznym, że ze sztuki upodabniania się w miłości do Boga, poprzez podarki, skończyliśmy na gwiazdkowym festiwalu chciwości, zasłaniającym nam istotę tych świąt. Ale wróćmy do Boga i Jego twórczych i niespodziewanych darów. One często zaskakują formą. Ci, którzy pragną lub spodziewają się owoców duchowych, spotykają Boga w czymś prozaicznym. I na odwrót, spragnieni darów doczesnych, doznają przemieniających doświadczeń bliskości duchowej Pana.

Zdradzę kilka słów o moim nieoczekiwanym tegorocznym prezencie. Święty przyszedł znienacka w osobie mojego bliskiego krewnego, który przyniósł mi prezent, taki fizyczny, kupiony w sklepie. Nie, nie chodzi tu o wzruszenie faktem, że ktoś o mnie pomyślał, choć to też było bardzo przyjemne doświadczenie. Otóż od urodzenia borykam się z rozmaitymi nadwrażliwościami sensorycznymi np. na kolory - ciężko znoszę i męczy mnie przebywanie z otoczeniu barw, które nie są według mnie harmonijne; na światło - górne oświetlenie w pomieszczeniach wywołuje wręcz umęczenie; mam wybiórczości pokarmowe, nadwrażliwość na zapachy i wreszcie - to jest dla opisywanej historii najważniejsze - nadwrażliwość na zbyt wiele źródeł dźwięku i niektóre tony. Mój mózg po prostu nie umie segregować dźwięków, jako tych mniej i bardziej istotnych, stąd wiele różnych odgłosów wywołuje nieznośną kakofonię i, co za tym idzie, bardzo duże wydatkowanie energii i w konsekwencji koszmarne zmęczenie. Podobnie mam, jeśli chodzi o wiele źródeł uwagi. Wczoraj doświadczyłam raju, mój gwiazdkowy prezent to zaawansowane technologicznie słuchawki wyciszające. Nagle, po założeniu ich zaczęłam słyszeć tylko to, co ważne. Najbardziej znienawidzone dźwięki, jak buczenie lodówki, zmywarki lub szum kaloryferów, nie były słyszane wcale lub prawie wcale. Zniknęły odgłosy telewizora u sąsiadów, hałasy ulicy, słyszałam jedynie to, co blisko mnie. Po kilkudziesięciu latach - doznałam odpoczynku. A potem snu. Byłam trochę, jak ci uzdrawiani przez Jezusa po wielu latach jakichś dolegliwości. Nie spodziewałam się niczego, a otrzymałam niewiarygodnie kreatywny dar.

Ks. Piotr Pawlukiewicz mówił niejednokrotnie, że Bóg przychodzi zawsze kwadrans za późno i zawsze zdąża na czas. Trochę podobnie jest z Jego obdarowywaniem nas, „zawsze” inaczej, niż się spodziewamy i zawsze z tym, czego najbardziej potrzebujemy. On po prostu lubi dawać i lubi wybierać prezenty, to nie jest nigdy wszystko jedno co, byle było. To czasem nawet nie to, co mogłoby się nam - przynajmniej na początku - spodobać, ale efektem jest zawsze nasze dobro.

Może warto poprosić Go w tych dniach o wyobraźnię w wyborze darów dla bliźnich? Może warto też zastanowić się, co Jego by uszczęśliwiło?


 

POLECANE
Zdjęcia dzieci w sieci. Eksperci mówią o realnym zagrożeniu Wiadomości
Zdjęcia dzieci w sieci. Eksperci mówią o realnym zagrożeniu

W Polsce ok. 40 proc. rodziców regularnie udostępnia publicznie zdjęcia dzieci, nie zdając sobie sprawy, że wizerunek może być kopiowany lub wykorzystany bez ich kontroli. Eksperci przestrzegają, że każde zdjęcie opublikowane w sieci zostawia trwały cyfrowy ślad na lata.

Nie żyje słynny szkocki piłkarz z ostatniej chwili
Nie żyje słynny szkocki piłkarz

W wieku 72 lat zmarł były szkocki piłkarz John Robertson. Największe sukcesy odniósł w barwach Nottingham Forest, z którym w 1979 i 1980 roku wygrywał Puchar Europy, poprzednika obecnej Ligi Mistrzów. W 1980 zdobył bramkę w finale z Hamburgerem SV, zakończonym wynikiem 1:0.

Bez spiny. Doda opublikowała nietypowe zdjęcie Wiadomości
"Bez spiny". Doda opublikowała nietypowe zdjęcie

Doda, postanowiła spędzić Boże Narodzenie w rodzinnych stronach. Piosenkarka wróciła do domu w Ciechanowie, gdzie świętuje w gronie najbliższych.

Pałac Buckingham wydał komunikat Wiadomości
Pałac Buckingham wydał komunikat

Brytyjski monarcha Karol III w czwartkowym orędziu bożonarodzeniowym podkreślił potrzebę życzliwości, współczucia oraz nadziej w „czasach niepewności”. W wyemitowanym w czwartek w mediach przesłaniu stwierdził, że „historie o triumfie odwagi nad przeciwnościami” dają mu nadzieję.

Niemcy postawili na swoim, Bułgaria przyjmuje euro tylko u nas
Niemcy postawili na swoim, Bułgaria przyjmuje euro

Bułgaria od 1 stycznia 2026 roku wejdzie do strefy euro, mimo politycznego chaosu i sprzeciwu dużej części społeczeństwa. Decyzja forsowana przez obóz Bojko Borisowa pokazuje skuteczność wpływów Berlina w Europie Środkowo-Wschodniej i rodzi pytania o suwerenność państw regionu oraz cenę, jaką płacą za integrację walutową.

Łódź: zatrzymano seryjnego włamywacza. Usłyszał 33 zarzuty Wiadomości
Łódź: zatrzymano seryjnego włamywacza. Usłyszał 33 zarzuty

Policjanci z Łodzi zakończyli wielomiesięczne działania dotyczące serii włamań, do których dochodziło na terenie dzielnicy Polesie. W efekcie zatrzymano 27-letniego mężczyznę, który - jak ustalili śledczy - miał uczynić z przestępstw stałe źródło dochodu.

Zygfryd Czaban: Spektakularny kolaps niemieckiego Deep State gorące
Zygfryd Czaban: Spektakularny kolaps niemieckiego Deep State

Niemiecka gospodarka traci impet, a kolejne decyzje polityczne i energetyczne pogłębiają kryzys największej gospodarki Europy. Publicysta Zygfryd Czaban stawia tezę, że problemem nie są wyłącznie regulacje klimatyczne, lecz głębszy rozpad niemieckiego modelu państwa, który przez dekady gwarantował stabilność i rozwój.

Rosyjski samolot nad Bałtykiem. Jest komunikat MON Wiadomości
Rosyjski samolot nad Bałtykiem. Jest komunikat MON

Wszystkie prowokacje nad Bałtykiem oraz przy granicy z Białorusią były pod pełną kontrolą Wojska Polskiego - poinformował w czwartek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz m.in. po tym, jak polskie myśliwce przechwyciły rosyjski samolot rozpoznawczy w pobliżu granic przestrzeni powietrznej RP.

Dramat w Wigilię w Pruszkowie. 3-letnie dziecko trafiło do szpitala Wiadomości
Dramat w Wigilię w Pruszkowie. 3-letnie dziecko trafiło do szpitala

Spokojny wigilijny wieczór w jednym z domów w Pruszkowie zakończył się dramatem. Podczas rodzinnej kolacji doszło do groźnego wypadku, w wyniku którego poparzone zostało małe dziecko. Na miejsce natychmiast wezwano służby ratunkowe.

IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka Wiadomości
IMGW wydał komunikat. Oto co nas czeka

Jak informuje IMGW, północno-wschodnia Europa pozostanie pod wpływem niżu z ośrodkiem nad Morzem Barentsa. Również krańce południowo zachodnie kontynentu są pod wpływem niżu z ośrodkiem w rejonie Balearów. Dalsza część kontynentu pozostanie w obszarze oddziaływania rozległego wyżu z centrum w okolicach Szkocji. Polska jest pod wpływem tego wyżu, w mroźnym powietrzu arktycznym. Jednak po południu z północy zacznie napływać nieco cieplejsze powietrze polarne.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Cierpliwy i wielkiej kreatywności

„Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (Łk 12, 49-50).
Dzieciątko Jezus
Dzieciątko Jezus / pixabay.com/Jeshuah

 

Rozważanie Wcielenia

Kościół powołany jest w tym czasie do rozważania tajemnicy Wcielenia Syna Bożego. Co to konkretnie znaczy? Przyznam, że nie do końca wiem, bo czym w ogóle może być objęcie takiego Bożego zamysłu swoim małym umysłem? Albo objęcie jakiegokolwiek innego Bożego zamysłu? Mamy jednak jakieś swoje sposoby na wnikanie w pewne prawdy wiary na tyle, na ile jest to możliwe.

Jak co roku, myśl o narodzeniu się Bożego Syna, jako noworodka, w konkretnym miejscu i czasie, nie tylko w historii zbawienia, ale też naszej powszechnej historii, wywołuje pewne reakcje - od niedowierzania i kpin po zachwyt. W gruncie rzeczy każda z reakcji, która nie jest obojętnością lub wrażeniem, że to wszystko już wiem i nie mam tu nic więcej do odkrycia, jest dobra, i jest jakimś etapem dorastania do spotkania z Bogiem.

Obraz betlejemskiej stajenki może być infantylizowany, sprowadzany do formy słodkiego folkloru, możemy w nim pozostawać na poziomie „a ti, ti, bobasku”, choć w horyzoncie wiary ta ikona jest wstrząsająca, porusza fundamentami ziemi i wykracza bardzo daleko poza możliwości naszej przyziemnej logiki, choćby i najbardziej zaawansowanej naukowo. Zwykle rozważani o Wcieleniu porusza mnie przede wszystkim myśl o wolności od względów, pokorze, odwadze powierzenia się w cudze ręce - męstwa zależności, zaufaniu. W tym roku jednak szczególnie uderzają mnie w tym obrazie dwie rzeczy: Boża cierpliwość i kreatywność.

 

Cnota cierpliwości 

O cierpliwości myślałam już sporo w Adwencie, chodziło o kontekst naszej współczesnej nieumiejętności czekania na Boże Narodzenie czy w ogóle jakiekolwiek przyjemne wydarzenie. Kiedyś oktawy wielkich uroczystości miały taki sens, że wyczekane chwile celebrowane były z pompą. W wielu baśniach wątkiem wieńczącym opowieść jest wesele trwające siedem dni i siedem nocy. Podobnie było z Bożym Narodzeniem. Kiedy przeżyliśmy do końca okres Adwentu, pozwoliliśmy mu wybrzmieć w sercach do ostatniej nuty, nie tylko w sensie duchowym, ale i zupełnie cielesnym, np. poprzez czekanie na wieczór, by zacząć próbować wigilijnych potraw,  cierpliwość w dawaniu i otwieraniu prezentów gwiazdkowych etc., wtedy odczucie zmiany wywoływało poruszenie serca. Teraz, gdy nadchodzi Boże Narodzenie, jesteśmy tak nażarci kolędami, spotkaniami opłatkowymi, filmami a la Hallmark, pulsującymi komercją centrami handlowymi, jazgotem jarmarków, że bardziej pragniemy ciszy niż hucznych celebracji. Całkowite odwrócenie porządków. Stąd może powiedzenie: święta, święta i już po świętach. Kiedyś po świętach... dalej były święta. Obecnie to nie jest „już”, skoro „święta” trwają od połowy listopada, to czasem wręcz „nareszcie po”.

Oczywiście to wszystko nie ma nic, lub przynajmniej niewiele, wspólnego z przyjściem na świat Jezusa. A obraz maleńkiego Bożego Syna na sianie, to przy wszystkich innych prawdach, także obraz opowiadający o cierpliwości. Cierpliwości Ojca, który powstrzymał dar Mesjasza, tyle, ile człowiekowi było potrzeba, by był w stanie Go przyjąć. W naszych ludzkich liczbach nawet tysiące lat. Jest to także obraz cierpliwości Syna, który oddał się w ludzkie ręce, które będą dopiero musiały się Go nauczyć - począwszy od przewijania i kamienia, a skończywszy na usłyszeniu tego, co mówi. I cierpliwości życia w ciszy, by doczekać się po paru dziesięcioleciach, objawienia swojej misji, wynikającej z Jego prawdziwej istoty. Często wydaje się nam, że chrzest we krwi był czymś, czego Chrystusowi chcielibyśmy oszczędzić, tymczasem On, mimo naturalnemu lękowi, „biegł" ku Jerozolimie: „Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie” (Łk 12, 49-50). A przyszedł na świat skuty kajdanami czasu, mały, zależny, podległy czyjejś woli, pozwalający się wychowywać. Sam tak wybrał. Tak samo cierpliwy będzie i dla nas.

 

 

Kreatywność w obdarowywaniu

Czyż to nie kreatywny prezent - podarować światu Zrodzonego, przyobleczonego w ciało, w dodatku bezbronnego i malutkiego? Chyba nikt z nas, by tego nie wymyślił. Nawiasem mówiąc, C.S. Lewis, brytyjski pisarz, który po okresie odejścia od wiary doznał nawrócenia i poświęcił temu sporą część swojej twórczości, pisał, że do chrześcijaństwa przekonało go właśnie to, że prawdy wiary wydały mu się tak nieprawdopodobne, iż stwierdził, że ludzie nie byliby w stanie sami tego stworzyć. Podobnie  jest ze wszystkimi Bożymi darami. Pozostańmy jednak w klimacie bożonarodzeniowym - kiedyś zwyczaj gwiazdowych podarunków był właśnie przejawem miłości wobec bliźnich. Jest dla mnie czymś do cna demonicznym, że ze sztuki upodabniania się w miłości do Boga, poprzez podarki, skończyliśmy na gwiazdkowym festiwalu chciwości, zasłaniającym nam istotę tych świąt. Ale wróćmy do Boga i Jego twórczych i niespodziewanych darów. One często zaskakują formą. Ci, którzy pragną lub spodziewają się owoców duchowych, spotykają Boga w czymś prozaicznym. I na odwrót, spragnieni darów doczesnych, doznają przemieniających doświadczeń bliskości duchowej Pana.

Zdradzę kilka słów o moim nieoczekiwanym tegorocznym prezencie. Święty przyszedł znienacka w osobie mojego bliskiego krewnego, który przyniósł mi prezent, taki fizyczny, kupiony w sklepie. Nie, nie chodzi tu o wzruszenie faktem, że ktoś o mnie pomyślał, choć to też było bardzo przyjemne doświadczenie. Otóż od urodzenia borykam się z rozmaitymi nadwrażliwościami sensorycznymi np. na kolory - ciężko znoszę i męczy mnie przebywanie z otoczeniu barw, które nie są według mnie harmonijne; na światło - górne oświetlenie w pomieszczeniach wywołuje wręcz umęczenie; mam wybiórczości pokarmowe, nadwrażliwość na zapachy i wreszcie - to jest dla opisywanej historii najważniejsze - nadwrażliwość na zbyt wiele źródeł dźwięku i niektóre tony. Mój mózg po prostu nie umie segregować dźwięków, jako tych mniej i bardziej istotnych, stąd wiele różnych odgłosów wywołuje nieznośną kakofonię i, co za tym idzie, bardzo duże wydatkowanie energii i w konsekwencji koszmarne zmęczenie. Podobnie mam, jeśli chodzi o wiele źródeł uwagi. Wczoraj doświadczyłam raju, mój gwiazdkowy prezent to zaawansowane technologicznie słuchawki wyciszające. Nagle, po założeniu ich zaczęłam słyszeć tylko to, co ważne. Najbardziej znienawidzone dźwięki, jak buczenie lodówki, zmywarki lub szum kaloryferów, nie były słyszane wcale lub prawie wcale. Zniknęły odgłosy telewizora u sąsiadów, hałasy ulicy, słyszałam jedynie to, co blisko mnie. Po kilkudziesięciu latach - doznałam odpoczynku. A potem snu. Byłam trochę, jak ci uzdrawiani przez Jezusa po wielu latach jakichś dolegliwości. Nie spodziewałam się niczego, a otrzymałam niewiarygodnie kreatywny dar.

Ks. Piotr Pawlukiewicz mówił niejednokrotnie, że Bóg przychodzi zawsze kwadrans za późno i zawsze zdąża na czas. Trochę podobnie jest z Jego obdarowywaniem nas, „zawsze” inaczej, niż się spodziewamy i zawsze z tym, czego najbardziej potrzebujemy. On po prostu lubi dawać i lubi wybierać prezenty, to nie jest nigdy wszystko jedno co, byle było. To czasem nawet nie to, co mogłoby się nam - przynajmniej na początku - spodobać, ale efektem jest zawsze nasze dobro.

Może warto poprosić Go w tych dniach o wyobraźnię w wyborze darów dla bliźnich? Może warto też zastanowić się, co Jego by uszczęśliwiło?



 

Polecane