Żywi piszą kart rzeczywistości, poległych historia wspomina - reportaż historyczny

Pierwszego dnia stanu wojennego związkowcy „S” z okolic Lubina, Polkowic i Głogowa porozumieli się, że rozpoczną w zakładach strajki okupacyjne. Jednym z zakładów była kopalnia Rudna. Była to odpowiedź na wprowadzenie stanu wojennego i internowanie działaczy Solidarności.
nieznany Żywi piszą kart rzeczywistości, poległych historia wspomina - reportaż historyczny
nieznany / archiwum Solidarnosci
Andrzej Poroszewski, przewodniczący Zakładowej Komisji „S” w ZG Rudna w latach 1980-1981 dla Tygodnika Solidarność: - Już wiosną 1981 roku zaczęliśmy przypuszczać, że ekipa rządząca może zamachnąć się na Solidarność. W miesiącach jesiennych podjęliśmy uchwałę, że w momencie zagrożenia związku komisja zakładowa przekształci się w komitet strajkowy. Wcześniej członkowie komisji zebrali opinie wśród załogi odnośnie celowości takiego działania. Dzięki temu, gdy Wojciech Jaruzelski nagle ogłosił stan wojenny nie musieliśmy przeprowadzać referendów, czy innych długotrwałych działań poprzedzających strajk. Chciałem też wycofać z konta związku 3 mln złotych. Komisja pozwoliła na wycofania 1 mln. Zostały zdeponowane w sejfie na terenie kopalni. Z tych pieniędzy pokrywałem koszty strajku.

W poniedziałek 14 grudnia ukazał się numer Trybuny Robotniczej. Kosztował dwa złote. Wszystkie cztery strony gazety wypełniły informacje o wprowadzeniu stanu wojennego.
To był mroźny dzień. Termometry wskazywały 13 stopni poniżej zera. Do zakładu Rudna Główna przyjechał Franciszek Kamiński. Pod pazuchą ukrywał flagę Solidarności. Flagę dzień wcześniej namalował na cienkim płótnie Edward Wóltański. W nocy z niedzieli na poniedziałek była ukryta w śmietniku.

Z maszynopisu  Franciszka Kamińskiego: Razem z  Pawełem Kotlickim dochodzimy do wniosku, że należy natychmiast powstrzymać ludzi od zjazdu, bo inaczej ze strajku nic nie będzie. Biegniemy na schody wiodące do markowni i nadszybia. Wyciągam z zanadrza transparent i rozciągamy na szerokość schodów.

Z relacji górnika Adama Myrdy: - Na samej górze stanął Franek Kamiński, trzymał w ręku flagę z napisem „Solidarność”. Przemówił do wchodzących po schodach ludzi. Mówił o konieczności zaprotestowania, o obowiązku członków „Solidarności” obrony swych internowanych kolegów. Zaraz po wystąpieniu Franka na schody wdarł się dyrektor techniczny Andrzej Januchta krzycząc, że górnicy po wprowadzeniu stanu wojennego nie maja prawa do strajku.

Z maszynopisu  Franciszka Kamińskiego: Januchta odczytuje artykuły dekretu o stanie wojennym zakazujące strajków i działalności związkowej. Czyta kary, jakie grożą za nieprzestrzegania paragrafów. Apeluje o rozsądek i respektowania prawa. Górnicy zaczynają gwizdać i lżyć go. Uciszam ludzi a następie mówię do dyrektora, że o tym wszystkim wiemy z radia, telewizji i obwieszczeń, z tym że podane jest to w bardziej zrozumiałej formie i poprawną polszczyzną. „Spojrzenie pana dyrektora na sprawę różni się cokolwiek od spojrzenia nas wszystkich” – mówię.  Januchta miał chorobę zezową, więc jego i nasze spojrzenie rzeczywiście się różniło. Około 7.00 przyjeżdżają pracownicy umysłowi, wraz z nimi członkowie Prezydium KZ: przewodniczący Andrzej Poroszewski, jego zastępca Staszek Lembas, skarbnik Krystyna Michalik i Witek Majewski. Postanawiamy, że zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Komisja Zakładowa zaczyna funkcjonować jako Komitet Strajkowy.  

Rozpoczął się strajk okupacyjny. Przewodniczącym strajku wybrano Andrzeja Poroszewskiego, zastępcą Franciszka Kamińskiego. Centralnym miejscem strajku stała się cechowania, duża sala, w której zwykle co miesiąc planistki całej załodze w prowizorycznych okienkach wypłacały pensje.
Górnicy zaczęli też strajkować w Rudnej Zachodniej. Tam współorganizatorem strajku był Jan Tabor.

Andrzej Poroszewski dla TS: Mimo tego, że byłem przewodniczącym całego związku NSZZ Solidarność na Rudnej, to jednak w czasie strajku, siłą rzeczy byliśmy rozdzieleni. Były możliwe jedynie sporadyczne kontakty.

Wkrótce do komitetu strajkowego dołączyli przedstawiciele załóg robotniczych z przedsiębiorstw, które prowadziły prace na terenie kopalni. Władze przestały dowozić pracowników autobusami do zakładu. Mimo to duża grupa pracujących na drugą zmianę przyszła piechotą z Głogowa. Po drodze otrzymali ulotkę od kierowcy zachodniej ciężarówki, która przekonywała, że gdzie indziej prowadzone są strajki.
Górnicy organizują strajk. Rozwieszają siatkę maskującą w cechowni. Dbają, aby właściwie zabezpieczać technicznie obiekty i urządzenia kopalni.
Niektórzy ostrzą kotwy aby „zbrojnie” odeprzeć przyszłe ataki ZOMO.
W drugim dniu do strajku dołącza kilkuset górników z ZG Polkowice i ZG Lubin. W tych zakładach zakończono już strajki pod wpływem wieści o brutalnej pacyfikacji Zakładu Naprawy Maszyn ZANAM w Lubinie.

Relacja  Jana Madeja z ZG Polkowice: Podpisałem „lojalkę” i zjechałem na swój oddział. Tam zebrałem grupę chętnych i udałem się dołem do „Rudnej”. Udało nam się przejść tuz przed zamurowaniem tego przejścia. Na Rudnej wszedłem w skład  komitetu strajkowego.

#NOWA_STRONA#

Negocjacje
Górnicy upoważniają Prezydium Komitetu Strajkowego do rozmów z dyrekcją kombinatu i milicją. W dniach 15 i 16 grudnia doszło do trzech spotkań z funkcjonariuszami w stopniu półkownika. Przedstawiciele dyrekcji i aparatu partyjnego przychodzili do cechowni, aby przekonać górników do zaprzestania strajku. Bezskutecznie.

Ze sprawozdania płk. Marka Ochockiego komendanta Komendy Wojewódzkiej MO:  Z uwagi na liczbę blokujących górników oraz uzyskiwane informacje o zamiarze wykorzystania posiadanych materiałów wybuchowych w przypadku wejścia do działań sił porządkowych – kierownictwo KW MO w Legnicy w porozumieniu ze Sztabem Wojewódzkiego Komitetu Obrony podjęło negocjacje ze strajkującymi górnikami. Rozmowy prowadzone były w dniach 15 i 16 grudnia przez zastępcę komendanta wojewódzkiego MO płk. Bogdana Garusa. Rozmowy zakończyły się fiaskiem.
Komitet strajkowy dowiaduje się o pacyfikacji kopalni Wujek. Część górników uważa, ze należy strajkować do końca i walczyć z ZOMO, nawet za cenę życia.

Msza święta
Z relacji ks Eugeniusza Jankiewicza: 15 grudnia przyszły do mnie żony górników, którzy uczestniczyli w strajku w kopalni ZG „Rudna”. Prosiły o pomoc. Wieczorem o godzinie 21.00, z księżmi Zbigniewem Dołhaniem i Jerzym Gniadczykiem, dotarłem na teren Szybu Zachodniego ZG „Rudna”. Górnicy zgromadzili się w łaźniach, ok. 2500 ludzi. Byli bardzo poruszeni, zdenerwowani. Postanowiliśmy zostać do końca strajku. Odprawiamy mszę świętą. Podczas mszy konsekruje najświeższy sakrament w worku foliowym, ponieważ nie miałem naczyń liturgicznych i po raz pierwszy i jedyny w swoim życiu udzielam absolucji generalnej, w niebezpieczeństwie śmierci. Uczestnicy tego zgromadzenia eucharystycznego pragnący w pełni uczestniczyć we mszy świętej poprzez przyjęcie komunii, dzięki absolucji generalnej mogli to zrobić.  Około godziny 12.00 w nocy zjechałem z dwoma księżmi na dół do kopalni, by sześciokilometrowym korytarzem przejechać do Rudnej Głównej. W cechowni przebywało około 4000 górników. Była godzina 2.00 w nocy. Większość ludzi leżała i odpoczywała. Atmosfera była napięta, poważna, ludzie wiedzieli, że mogą stracić życie. Ucieszyli się, że przyjechał ksiądz. Szybko zbudowali ołtarz. Rozerwali polską flagę na pół, a jej białą częścią przykryli ołtarz. Tu również udzieliłem absolucji generalnej.



Nagranie mszy św. z 15 grudnia. Fragment kazania: I nie wolno wam dla dobra całej ojczyzny. Nie wolno wam jednym epizodem przerywać nić życia swego, czy nić życia braci, którzy tak samo wrażliwi jak wy, którzy tak samo trzeźwo myślący jak wy, którzy tak samo tęsknią za tym, ze czym niej lub bardziej odważnie tęskni cała ojczyzna. Pamiętajcie żywi piszą kart rzeczywistości, poległych historia wspomina.

Prezydium strajku i księżom wszystkich górników udało się przekonać do pokojowego rozwiązania strajku

#NOWA_STRONA#

Pacyfikacja
W nocy z 16 na 17 grudnia prezydium strajku wiedziało, że oddziały ZOMO wkrótce przystąpi do pacyfikacji strajku.
Andrzej Poroszewski, przemówienie z nocy 16 na 17 grudnia nagrane na taśmę magnetofonową: Jadą do nas i czasu już dużo nam nie pozostało. Przedstawię wam następującą koncepcje: stajemy tu i czekamy na atak. W czasie ataku zaczynamy się wycofywać w dwóch grupach. Wszędzie są porozstawiani ludzie, tak że nikt nie za błądzi. Spotykamy się wszyscy w kościele w Polkowicach, chyba żeby nas przymusem wepchali do samochodów.

Andrzej Poroszewski dla TS: Zależało mi, aby dotrzeć do miasta, aby musieli nas pacyfikować na oczach ludzi, a nie po cichu w lesie.

Ze sprawozdania płk. Marka Ochockiego: o godzinie 6.00 pododdziały ZOMO oraz NOMO w sile 280 funkcjonariuszy pod dowództwem płk. Garusa oraz batalion wojsk ze sprzętem ciężkim pułku głogowskiego otoczyły Szyb Główny. W godzinę później, po zmasowanym ataku psychologicznym, rozpoczęto działania odblokowujące, wykorzystując ciężki sprzęt wojskowy do staranowania metalowej bramy. Po staranowaniu bramy pododdziały ZOMO wkroczyły do pomieszczeń kopalni używając gazów łzawiących, petard oraz pałek.



Czesław Paluch, ratownik w czasie strajku dla TS: Gdy zaatakowali przez jakąś krótką chwilę odrzucaliśmy przez okno granaty. Działały też dwa wentylatory. Niewiele to dało i wkrótce zaczęliśmy się dość chaotycznie wycofywać w dwóch grupach. Jedną prowadził Poroszewski, drugą Kamiński.

Ks Eugeniusza Jankiewicza o grupie Poroszewskiego: Wyszli z cechowni w roboczych ubraniach i starali się zwartą grupą przedostać do miasta. Zomowcy próbowali ich rozbić przy pomocy armatek wodnych. Najbardziej ucierpieli ci, którzy byli w ogonie pochodu – zostali zupełnie przemoczeni, a było 15 stopni mrozu. Mieszkańcy Polkowic oddawali im swoje ubrania.  

Krzysztof Wierus dla TS: wyszedłem z kopalni w grupie Kamińskiego. Byłem w stroju roboczym. Na nogach miałem kalosze: jedne czerwony, drugi czarny, bo z dwóch par zostały mi po jednym niezniszczonym. Dotarliśmy do kościoła św. Barbary w Polkowicach.

Z relacji ks Eugeniusza Jankiewicza: Zadzwonili do szpitali w Głogowie i Lubiniu mówiąc, że wybuchła niespotykana dotąd epidemia grypy i że proszą o pomoc. Tam natychmiast wszystko zrozumieli. W kościele na rynku polkowickim przebywali górnicy, którzy opuścili Szyb Główny. Kordon ZOMO otaczał cały plac. Nagle wjechała karetka pogotowia, którą zaskoczeni milicjanci przepuścili. W karetcie przywieziono zupę, która przeznaczyli dla górników pacjenci jednego ze szpitali.

Około 12.00 ZOMO spacyfikowało Rudną Zachodnią. Górnicy z stamtąd dotarli do kościoła w Polkowicach.

Z referatu Łukasza Sołtysika o Strajku w ZG Rudna: Po południu w kościele św. Barbary odbyła się msza święta oprawiona przez ks Gniadczyka. W czasie Eucharystii na ołtarzu złożone zostały łuski nabojów wystrzelone przez ZOMO.

Krzysztof Wierus dla TS: Potem pojechałem do rodzinnego domu w Częstochowie. Nawet nie wiedziałem, że trzeba mieć pozwolenie, aby przejechać z województwa do województwa. W poniedziałek, gdy wróciłem do Lubina okazało się, że jestem bez pracy.

#NOWA_STRONA#

W ukryciu
Z referatu Łukasza Sołtysika: Dwa dni po zakończeniu strajku, 19 grudnia cała załoga została zwolniona. Następnie każdą osobę zatrudniano indywidualnie, często zawierając umowę o pracę z niższym uposażeniem, bądź przenosząc na inne, gorzej płatne stanowisko. Nie wszystkich zatrudniono ponownie, niektórzy z wilczym biletem nie mogli podjąć pracy w żadnym zakładzie (…).  Przy parafiach dzięki wsparciu duchownych organizowano zbiórki darów i pieniędzy na potrzeby osób represjonowanych. W Głogowie, Lubinie i Polkowicach zaczęli się ukrywać wszyscy członkowie prezydium komitetu strajkowego. Po paru dniach ujawnił się Stanisław Sabat, który poza zwolnieniem z pracy nie doznał żadnych karnych konsekwencji. Pozostali członkowie zaczęli działalność podziemną.



Franciszek Kamiński dla TS: Ukrywaliśmy się. Razem z Andrzejem Poroszewskim zaczęliśmy wydawać pismo: „Zagłębie miedziowe, Biuletyn Informacyjny Stanu Wojny”.  Do pracy nad gazetą potrzebna była maszyna. Wysłałem zaufanego człowieka do żony, aby przyniósł moją maszynę. Nie mieliśmy, z żoną, żadnych umówionych haseł ale pomyślałem, że jak zaufana osoba powie żonie: „przychodzę od puszka”, to zrozumie, że ja go wysłałem. Puszek – tak nazywała mnie żona w intymnych, małżeńskich sytuacjach.

Żona Franciszka Kamińskiego, Klara dla TS: Pewnego dnia ktoś przyszedł i powiedział, że przychodzi od puszka ale nie zrozumiałem o co chodzi. Cały czas nachodziło mnie SB lub milicja, szukali męża. Wielokrotnie zabierali mnie na komisariat. Zawsze mówiłam zgodnie z prawdą, że nie wiem gdzie jest mąż. Pewnego dnia chodził ksiądz po kolędzie. Gdy wszedł do domu, od razu za nim wpadło SB, bo zauważyli, że przyszedł mężczyzna. Zatrudniłam się w firmie ogrodniczej, aby dostać kartki żywnościowe. Wcześniej przez długi czas nie pracowałem Do czasu aresztowania męża kilkakrotnie widziałam się z nim podczas różnych tajnych uroczystości, na przykład wigilii.  Skupiałam się nad wychowaniem dzieci.
Pewnego razu podczas rewizji funkcjonariusze straszyli mnie, że jeden z nich jest ginekologiem i sprawdzi, czy rzeczywiście nie spotykam się z mężem ale nie posunęli się do tego.
A tą maszynę do pisania sama mężowi zawiozłam czerwonym autobusem, zawiniętą w ręcznik.

#NOWA_STRONA#

Postscriptum
Siedzę trzydzieści pięć lat po strajku w siedzibie związku Solidarność w kopalni Rudna. W kilku pomieszczeniach kręci się sporo ludzi. Gdy ktoś wchodzi podaje rękę wszystkim znajdującym się w pokojach. Załatwia się różne sprawy. Górnik podczas pracy stracił palec i teraz oczekuje pomocy od związku. Ktoś przychodzi kupić kufel związkowy inny chce wypisać się z Solidarności. Przy jednym ze stołów siedzi Józef Czyczerski.



Józef Czyczerski, Przewodniczący Komisji Zakładowa NSZZ " Solidarność" w ZG Rudna i uczestnik strajku dla TS: Najważniejsze w tym strajku było to, że nikt nie zginął, a myślę że władza była zdeterminowana aby doprowadzić do tragedii. Dobrze, że udało się przekonać część załogi, aby nie walczyć do końca i wykorzystać dostęp do materiałów wybuchowych. Spora jest w tym zasługa księży.
Negatywnie zaskoczyło mnie, że w strajku brało udział bardzo dużo osób, tymczasem gdy ponownie zalegalizowano związek w 1988 roku tak nieliczni ponownie wypełnili deklarację członkowską. Niestety propaganda komunistyczna oczerniająca Solidarność zrobiła swoje.

Relacja ks Eugeniusza Jankiewicza pochodzi z tomu  Grudzień 1981 r. Relacje 1, Wydawnictwa Krąg
Relacje Adama Myrdy i Jana Madeja pochodzą z publikacji: Alarm dla miasta Lubina, opr. S. Śnieg.
Autor chce złożyć podziękowania za pomoc przy pisaniu tekstu Józefowi Czyczerskiemu, Łukaszowi Sołtysikowi z IPN i Maciejowi Dudzikowi.

Cała relacja ze strajku Franciszka Kamińskiego znajduje się tutaj
Relacje opisał Franciszek Kamiński w maszynopisie. Maszynopis udostępnił Tygodnikowi Solidarność i Tysol.pl

Andrzej Berezowski

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (51/2016) dostępnego też w wersji cyfrowej tutaj

 

POLECANE
Nie żyje 20-letnia siatkarka. Jej ciało znaleziono w basenie Wiadomości
Nie żyje 20-letnia siatkarka. Jej ciało znaleziono w basenie

Włoski świat sportu pogrążył się w żałobie po śmierci 20-letniej siatkarki Simony Cinovej. Obiecująca zawodniczka została znaleziona martwa w basenie podczas imprezy w Bagherii na Sycylii. Okoliczności tragedii pozostają niejasne.

Kupili jachty za dotację z KPO. Teraz zabrali głos z ostatniej chwili
Kupili jachty za dotację z KPO. Teraz zabrali głos

Nie milkną echa afery ze środkami z Krajowego Planu Odbudowy. Głos zabrał jeden z łódzkich restauratorów, który zakupił dwa jachty za dotację.

Włosi uciekają z płatnych plaż. Wolne strefy pękają w szwach Wiadomości
Włosi uciekają z płatnych plaż. Wolne strefy pękają w szwach

Po latach rekordów we włoskiej turystyce i rosnącej liczbie klientów w tym roku notuje się nowe zjawisko: pustoszejące płatne plaże. W czerwcu i lipcu liczba osób na płatnych plażach była niższa o 30 proc. niż przed rokiem. Spada też liczba rezerwacji w hotelach.

Płonie szkoła w Zielonej Górze. W akcji 9 zastępów straży pożarnej pilne
Płonie szkoła w Zielonej Górze. W akcji 9 zastępów straży pożarnej

W piątkowe popołudnie w szkole podstawowej przy ulicy Jaskółczej w Zielonej Górze wybuchł poważny pożar. Ogień pojawił się na dachu budynku w trakcie prac remontowych.

Komunikat dla mieszkańców Dolnego Śląska z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Dolnego Śląska

Od poniedziałku na lotnisku Wrocław-Strachowice złożysz i odbierzesz paszport biometryczny. To pierwsza taka placówka w Polsce.

Wychodzę za pół godziny - Karol Nawrocki uprzedził z okna zgromadzonych przed Belwederem pilne
"Wychodzę za pół godziny" - Karol Nawrocki uprzedził z okna zgromadzonych przed Belwederem

Kamery Polsat News uchwyciły moment, gdy Karol Nawrocki pojawił się w oknie Belwederu w swobodnym, codziennym stroju, bez garnituru. – Będę wychodził za pół godziny – zawołał do osób zgromadzonych przed rezydencją.

Dwoje dzieci na balkonie. Ich matka była pijana z ostatniej chwili
Dwoje dzieci na balkonie. Ich matka była pijana

Niebezpieczna sytuacja rozegrała się w Bielsku-Białej. Dwoje dzieci - w wieku sześciu i dwóch lat - wychylało się przez balustradę balkonu na szóstym piętrze. Widok ten zaniepokoił sąsiadów, którzy natychmiast zawiadomili służby. Jak się później okazało, matka maluchów była pod wpływem alkoholu i w zaawansowanej ciąży.

Media podały możliwe miejsca spotkania Trumpa z Putinem z ostatniej chwili
Media podały możliwe miejsca spotkania Trumpa z Putinem

Stany Zjednoczone wciąż pracują nad miejscem możliwego spotkania przywódców USA, Rosji i Ukrainy, Donalda Trumpa, Władimira Putina i Wołodymyra Zełenskiego. Jednym z rozważanych miejsc spotkania jest Rzym – podała w piątek stacja CBS News.

Będzie nowe województwo? To szansa na rozwój regionu Wiadomości
Będzie nowe województwo? "To szansa na rozwój regionu"

W wysłanym w środę liście do premiera prezydent Częstochowy Krzysztof Matyjaszczyk podkreślił, że to obecnie największe w Polsce miasto, które nie jest stolicą województwa. Wskazał, że przywrócenie woj. częstochowskiego byłoby szansą na rozwój miasta i regionu.

GIS ostrzega przed popularnym produktem. Ryzyko wystąpienia alergii Wiadomości
GIS ostrzega przed popularnym produktem. Ryzyko wystąpienia alergii

Wszystkie partie wybranych produktów marki Bao Long zostały objęte wycofaniem z rynku. Powodem jest wykrycie w nich białka soi, skorupiaków i ryb, które nie zostały wymienione na etykiecie. Informacja o zagrożeniu dotarła do Głównego Inspektora Sanitarnego poprzez System Wczesnego Ostrzegania o Niebezpiecznej Żywności i Paszach (RASFF).

REKLAMA

Żywi piszą kart rzeczywistości, poległych historia wspomina - reportaż historyczny

Pierwszego dnia stanu wojennego związkowcy „S” z okolic Lubina, Polkowic i Głogowa porozumieli się, że rozpoczną w zakładach strajki okupacyjne. Jednym z zakładów była kopalnia Rudna. Była to odpowiedź na wprowadzenie stanu wojennego i internowanie działaczy Solidarności.
nieznany Żywi piszą kart rzeczywistości, poległych historia wspomina - reportaż historyczny
nieznany / archiwum Solidarnosci
Andrzej Poroszewski, przewodniczący Zakładowej Komisji „S” w ZG Rudna w latach 1980-1981 dla Tygodnika Solidarność: - Już wiosną 1981 roku zaczęliśmy przypuszczać, że ekipa rządząca może zamachnąć się na Solidarność. W miesiącach jesiennych podjęliśmy uchwałę, że w momencie zagrożenia związku komisja zakładowa przekształci się w komitet strajkowy. Wcześniej członkowie komisji zebrali opinie wśród załogi odnośnie celowości takiego działania. Dzięki temu, gdy Wojciech Jaruzelski nagle ogłosił stan wojenny nie musieliśmy przeprowadzać referendów, czy innych długotrwałych działań poprzedzających strajk. Chciałem też wycofać z konta związku 3 mln złotych. Komisja pozwoliła na wycofania 1 mln. Zostały zdeponowane w sejfie na terenie kopalni. Z tych pieniędzy pokrywałem koszty strajku.

W poniedziałek 14 grudnia ukazał się numer Trybuny Robotniczej. Kosztował dwa złote. Wszystkie cztery strony gazety wypełniły informacje o wprowadzeniu stanu wojennego.
To był mroźny dzień. Termometry wskazywały 13 stopni poniżej zera. Do zakładu Rudna Główna przyjechał Franciszek Kamiński. Pod pazuchą ukrywał flagę Solidarności. Flagę dzień wcześniej namalował na cienkim płótnie Edward Wóltański. W nocy z niedzieli na poniedziałek była ukryta w śmietniku.

Z maszynopisu  Franciszka Kamińskiego: Razem z  Pawełem Kotlickim dochodzimy do wniosku, że należy natychmiast powstrzymać ludzi od zjazdu, bo inaczej ze strajku nic nie będzie. Biegniemy na schody wiodące do markowni i nadszybia. Wyciągam z zanadrza transparent i rozciągamy na szerokość schodów.

Z relacji górnika Adama Myrdy: - Na samej górze stanął Franek Kamiński, trzymał w ręku flagę z napisem „Solidarność”. Przemówił do wchodzących po schodach ludzi. Mówił o konieczności zaprotestowania, o obowiązku członków „Solidarności” obrony swych internowanych kolegów. Zaraz po wystąpieniu Franka na schody wdarł się dyrektor techniczny Andrzej Januchta krzycząc, że górnicy po wprowadzeniu stanu wojennego nie maja prawa do strajku.

Z maszynopisu  Franciszka Kamińskiego: Januchta odczytuje artykuły dekretu o stanie wojennym zakazujące strajków i działalności związkowej. Czyta kary, jakie grożą za nieprzestrzegania paragrafów. Apeluje o rozsądek i respektowania prawa. Górnicy zaczynają gwizdać i lżyć go. Uciszam ludzi a następie mówię do dyrektora, że o tym wszystkim wiemy z radia, telewizji i obwieszczeń, z tym że podane jest to w bardziej zrozumiałej formie i poprawną polszczyzną. „Spojrzenie pana dyrektora na sprawę różni się cokolwiek od spojrzenia nas wszystkich” – mówię.  Januchta miał chorobę zezową, więc jego i nasze spojrzenie rzeczywiście się różniło. Około 7.00 przyjeżdżają pracownicy umysłowi, wraz z nimi członkowie Prezydium KZ: przewodniczący Andrzej Poroszewski, jego zastępca Staszek Lembas, skarbnik Krystyna Michalik i Witek Majewski. Postanawiamy, że zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Komisja Zakładowa zaczyna funkcjonować jako Komitet Strajkowy.  

Rozpoczął się strajk okupacyjny. Przewodniczącym strajku wybrano Andrzeja Poroszewskiego, zastępcą Franciszka Kamińskiego. Centralnym miejscem strajku stała się cechowania, duża sala, w której zwykle co miesiąc planistki całej załodze w prowizorycznych okienkach wypłacały pensje.
Górnicy zaczęli też strajkować w Rudnej Zachodniej. Tam współorganizatorem strajku był Jan Tabor.

Andrzej Poroszewski dla TS: Mimo tego, że byłem przewodniczącym całego związku NSZZ Solidarność na Rudnej, to jednak w czasie strajku, siłą rzeczy byliśmy rozdzieleni. Były możliwe jedynie sporadyczne kontakty.

Wkrótce do komitetu strajkowego dołączyli przedstawiciele załóg robotniczych z przedsiębiorstw, które prowadziły prace na terenie kopalni. Władze przestały dowozić pracowników autobusami do zakładu. Mimo to duża grupa pracujących na drugą zmianę przyszła piechotą z Głogowa. Po drodze otrzymali ulotkę od kierowcy zachodniej ciężarówki, która przekonywała, że gdzie indziej prowadzone są strajki.
Górnicy organizują strajk. Rozwieszają siatkę maskującą w cechowni. Dbają, aby właściwie zabezpieczać technicznie obiekty i urządzenia kopalni.
Niektórzy ostrzą kotwy aby „zbrojnie” odeprzeć przyszłe ataki ZOMO.
W drugim dniu do strajku dołącza kilkuset górników z ZG Polkowice i ZG Lubin. W tych zakładach zakończono już strajki pod wpływem wieści o brutalnej pacyfikacji Zakładu Naprawy Maszyn ZANAM w Lubinie.

Relacja  Jana Madeja z ZG Polkowice: Podpisałem „lojalkę” i zjechałem na swój oddział. Tam zebrałem grupę chętnych i udałem się dołem do „Rudnej”. Udało nam się przejść tuz przed zamurowaniem tego przejścia. Na Rudnej wszedłem w skład  komitetu strajkowego.

#NOWA_STRONA#

Negocjacje
Górnicy upoważniają Prezydium Komitetu Strajkowego do rozmów z dyrekcją kombinatu i milicją. W dniach 15 i 16 grudnia doszło do trzech spotkań z funkcjonariuszami w stopniu półkownika. Przedstawiciele dyrekcji i aparatu partyjnego przychodzili do cechowni, aby przekonać górników do zaprzestania strajku. Bezskutecznie.

Ze sprawozdania płk. Marka Ochockiego komendanta Komendy Wojewódzkiej MO:  Z uwagi na liczbę blokujących górników oraz uzyskiwane informacje o zamiarze wykorzystania posiadanych materiałów wybuchowych w przypadku wejścia do działań sił porządkowych – kierownictwo KW MO w Legnicy w porozumieniu ze Sztabem Wojewódzkiego Komitetu Obrony podjęło negocjacje ze strajkującymi górnikami. Rozmowy prowadzone były w dniach 15 i 16 grudnia przez zastępcę komendanta wojewódzkiego MO płk. Bogdana Garusa. Rozmowy zakończyły się fiaskiem.
Komitet strajkowy dowiaduje się o pacyfikacji kopalni Wujek. Część górników uważa, ze należy strajkować do końca i walczyć z ZOMO, nawet za cenę życia.

Msza święta
Z relacji ks Eugeniusza Jankiewicza: 15 grudnia przyszły do mnie żony górników, którzy uczestniczyli w strajku w kopalni ZG „Rudna”. Prosiły o pomoc. Wieczorem o godzinie 21.00, z księżmi Zbigniewem Dołhaniem i Jerzym Gniadczykiem, dotarłem na teren Szybu Zachodniego ZG „Rudna”. Górnicy zgromadzili się w łaźniach, ok. 2500 ludzi. Byli bardzo poruszeni, zdenerwowani. Postanowiliśmy zostać do końca strajku. Odprawiamy mszę świętą. Podczas mszy konsekruje najświeższy sakrament w worku foliowym, ponieważ nie miałem naczyń liturgicznych i po raz pierwszy i jedyny w swoim życiu udzielam absolucji generalnej, w niebezpieczeństwie śmierci. Uczestnicy tego zgromadzenia eucharystycznego pragnący w pełni uczestniczyć we mszy świętej poprzez przyjęcie komunii, dzięki absolucji generalnej mogli to zrobić.  Około godziny 12.00 w nocy zjechałem z dwoma księżmi na dół do kopalni, by sześciokilometrowym korytarzem przejechać do Rudnej Głównej. W cechowni przebywało około 4000 górników. Była godzina 2.00 w nocy. Większość ludzi leżała i odpoczywała. Atmosfera była napięta, poważna, ludzie wiedzieli, że mogą stracić życie. Ucieszyli się, że przyjechał ksiądz. Szybko zbudowali ołtarz. Rozerwali polską flagę na pół, a jej białą częścią przykryli ołtarz. Tu również udzieliłem absolucji generalnej.



Nagranie mszy św. z 15 grudnia. Fragment kazania: I nie wolno wam dla dobra całej ojczyzny. Nie wolno wam jednym epizodem przerywać nić życia swego, czy nić życia braci, którzy tak samo wrażliwi jak wy, którzy tak samo trzeźwo myślący jak wy, którzy tak samo tęsknią za tym, ze czym niej lub bardziej odważnie tęskni cała ojczyzna. Pamiętajcie żywi piszą kart rzeczywistości, poległych historia wspomina.

Prezydium strajku i księżom wszystkich górników udało się przekonać do pokojowego rozwiązania strajku

#NOWA_STRONA#

Pacyfikacja
W nocy z 16 na 17 grudnia prezydium strajku wiedziało, że oddziały ZOMO wkrótce przystąpi do pacyfikacji strajku.
Andrzej Poroszewski, przemówienie z nocy 16 na 17 grudnia nagrane na taśmę magnetofonową: Jadą do nas i czasu już dużo nam nie pozostało. Przedstawię wam następującą koncepcje: stajemy tu i czekamy na atak. W czasie ataku zaczynamy się wycofywać w dwóch grupach. Wszędzie są porozstawiani ludzie, tak że nikt nie za błądzi. Spotykamy się wszyscy w kościele w Polkowicach, chyba żeby nas przymusem wepchali do samochodów.

Andrzej Poroszewski dla TS: Zależało mi, aby dotrzeć do miasta, aby musieli nas pacyfikować na oczach ludzi, a nie po cichu w lesie.

Ze sprawozdania płk. Marka Ochockiego: o godzinie 6.00 pododdziały ZOMO oraz NOMO w sile 280 funkcjonariuszy pod dowództwem płk. Garusa oraz batalion wojsk ze sprzętem ciężkim pułku głogowskiego otoczyły Szyb Główny. W godzinę później, po zmasowanym ataku psychologicznym, rozpoczęto działania odblokowujące, wykorzystując ciężki sprzęt wojskowy do staranowania metalowej bramy. Po staranowaniu bramy pododdziały ZOMO wkroczyły do pomieszczeń kopalni używając gazów łzawiących, petard oraz pałek.



Czesław Paluch, ratownik w czasie strajku dla TS: Gdy zaatakowali przez jakąś krótką chwilę odrzucaliśmy przez okno granaty. Działały też dwa wentylatory. Niewiele to dało i wkrótce zaczęliśmy się dość chaotycznie wycofywać w dwóch grupach. Jedną prowadził Poroszewski, drugą Kamiński.

Ks Eugeniusza Jankiewicza o grupie Poroszewskiego: Wyszli z cechowni w roboczych ubraniach i starali się zwartą grupą przedostać do miasta. Zomowcy próbowali ich rozbić przy pomocy armatek wodnych. Najbardziej ucierpieli ci, którzy byli w ogonie pochodu – zostali zupełnie przemoczeni, a było 15 stopni mrozu. Mieszkańcy Polkowic oddawali im swoje ubrania.  

Krzysztof Wierus dla TS: wyszedłem z kopalni w grupie Kamińskiego. Byłem w stroju roboczym. Na nogach miałem kalosze: jedne czerwony, drugi czarny, bo z dwóch par zostały mi po jednym niezniszczonym. Dotarliśmy do kościoła św. Barbary w Polkowicach.

Z relacji ks Eugeniusza Jankiewicza: Zadzwonili do szpitali w Głogowie i Lubiniu mówiąc, że wybuchła niespotykana dotąd epidemia grypy i że proszą o pomoc. Tam natychmiast wszystko zrozumieli. W kościele na rynku polkowickim przebywali górnicy, którzy opuścili Szyb Główny. Kordon ZOMO otaczał cały plac. Nagle wjechała karetka pogotowia, którą zaskoczeni milicjanci przepuścili. W karetcie przywieziono zupę, która przeznaczyli dla górników pacjenci jednego ze szpitali.

Około 12.00 ZOMO spacyfikowało Rudną Zachodnią. Górnicy z stamtąd dotarli do kościoła w Polkowicach.

Z referatu Łukasza Sołtysika o Strajku w ZG Rudna: Po południu w kościele św. Barbary odbyła się msza święta oprawiona przez ks Gniadczyka. W czasie Eucharystii na ołtarzu złożone zostały łuski nabojów wystrzelone przez ZOMO.

Krzysztof Wierus dla TS: Potem pojechałem do rodzinnego domu w Częstochowie. Nawet nie wiedziałem, że trzeba mieć pozwolenie, aby przejechać z województwa do województwa. W poniedziałek, gdy wróciłem do Lubina okazało się, że jestem bez pracy.

#NOWA_STRONA#

W ukryciu
Z referatu Łukasza Sołtysika: Dwa dni po zakończeniu strajku, 19 grudnia cała załoga została zwolniona. Następnie każdą osobę zatrudniano indywidualnie, często zawierając umowę o pracę z niższym uposażeniem, bądź przenosząc na inne, gorzej płatne stanowisko. Nie wszystkich zatrudniono ponownie, niektórzy z wilczym biletem nie mogli podjąć pracy w żadnym zakładzie (…).  Przy parafiach dzięki wsparciu duchownych organizowano zbiórki darów i pieniędzy na potrzeby osób represjonowanych. W Głogowie, Lubinie i Polkowicach zaczęli się ukrywać wszyscy członkowie prezydium komitetu strajkowego. Po paru dniach ujawnił się Stanisław Sabat, który poza zwolnieniem z pracy nie doznał żadnych karnych konsekwencji. Pozostali członkowie zaczęli działalność podziemną.



Franciszek Kamiński dla TS: Ukrywaliśmy się. Razem z Andrzejem Poroszewskim zaczęliśmy wydawać pismo: „Zagłębie miedziowe, Biuletyn Informacyjny Stanu Wojny”.  Do pracy nad gazetą potrzebna była maszyna. Wysłałem zaufanego człowieka do żony, aby przyniósł moją maszynę. Nie mieliśmy, z żoną, żadnych umówionych haseł ale pomyślałem, że jak zaufana osoba powie żonie: „przychodzę od puszka”, to zrozumie, że ja go wysłałem. Puszek – tak nazywała mnie żona w intymnych, małżeńskich sytuacjach.

Żona Franciszka Kamińskiego, Klara dla TS: Pewnego dnia ktoś przyszedł i powiedział, że przychodzi od puszka ale nie zrozumiałem o co chodzi. Cały czas nachodziło mnie SB lub milicja, szukali męża. Wielokrotnie zabierali mnie na komisariat. Zawsze mówiłam zgodnie z prawdą, że nie wiem gdzie jest mąż. Pewnego dnia chodził ksiądz po kolędzie. Gdy wszedł do domu, od razu za nim wpadło SB, bo zauważyli, że przyszedł mężczyzna. Zatrudniłam się w firmie ogrodniczej, aby dostać kartki żywnościowe. Wcześniej przez długi czas nie pracowałem Do czasu aresztowania męża kilkakrotnie widziałam się z nim podczas różnych tajnych uroczystości, na przykład wigilii.  Skupiałam się nad wychowaniem dzieci.
Pewnego razu podczas rewizji funkcjonariusze straszyli mnie, że jeden z nich jest ginekologiem i sprawdzi, czy rzeczywiście nie spotykam się z mężem ale nie posunęli się do tego.
A tą maszynę do pisania sama mężowi zawiozłam czerwonym autobusem, zawiniętą w ręcznik.

#NOWA_STRONA#

Postscriptum
Siedzę trzydzieści pięć lat po strajku w siedzibie związku Solidarność w kopalni Rudna. W kilku pomieszczeniach kręci się sporo ludzi. Gdy ktoś wchodzi podaje rękę wszystkim znajdującym się w pokojach. Załatwia się różne sprawy. Górnik podczas pracy stracił palec i teraz oczekuje pomocy od związku. Ktoś przychodzi kupić kufel związkowy inny chce wypisać się z Solidarności. Przy jednym ze stołów siedzi Józef Czyczerski.



Józef Czyczerski, Przewodniczący Komisji Zakładowa NSZZ " Solidarność" w ZG Rudna i uczestnik strajku dla TS: Najważniejsze w tym strajku było to, że nikt nie zginął, a myślę że władza była zdeterminowana aby doprowadzić do tragedii. Dobrze, że udało się przekonać część załogi, aby nie walczyć do końca i wykorzystać dostęp do materiałów wybuchowych. Spora jest w tym zasługa księży.
Negatywnie zaskoczyło mnie, że w strajku brało udział bardzo dużo osób, tymczasem gdy ponownie zalegalizowano związek w 1988 roku tak nieliczni ponownie wypełnili deklarację członkowską. Niestety propaganda komunistyczna oczerniająca Solidarność zrobiła swoje.

Relacja ks Eugeniusza Jankiewicza pochodzi z tomu  Grudzień 1981 r. Relacje 1, Wydawnictwa Krąg
Relacje Adama Myrdy i Jana Madeja pochodzą z publikacji: Alarm dla miasta Lubina, opr. S. Śnieg.
Autor chce złożyć podziękowania za pomoc przy pisaniu tekstu Józefowi Czyczerskiemu, Łukaszowi Sołtysikowi z IPN i Maciejowi Dudzikowi.

Cała relacja ze strajku Franciszka Kamińskiego znajduje się tutaj
Relacje opisał Franciszek Kamiński w maszynopisie. Maszynopis udostępnił Tygodnikowi Solidarność i Tysol.pl

Andrzej Berezowski

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (51/2016) dostępnego też w wersji cyfrowej tutaj


 

Polecane
Emerytury
Stażowe