Prof. Boštjan Marko Turk: Ostatnia szansa Unii Europejskiej

"Zdałam sobie sprawę, że wszystkie ludzkie nieszczęścia wynikają z tego, że nie mówią jasno. Postanowiłem więc mówić i działać jasno". Te słowa wypowiedział francuski pisarz Albert Camus w swojej niezapomnianej powieści "Dżuma". Jego słowa wydają się spełniać w proroczy sposób w najtrudniejszym okresie, przez jaki Europa przeszła od czasów wojny. Nabierają one kształtu w retoryce Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej i czołowej postaci na starym kontynencie. Jej język jest bezprecedensowy w kategoriach klasycznego politycznego oratorium. Jednak obecna retoryka w Brukseli, retoryka współczesnych mandarynów, okazuje się być tego samego rodzaju.
Artystyczna wizja ruin niemieckiego miasteczka Prof. Boštjan Marko Turk: Ostatnia szansa Unii Europejskiej
Artystyczna wizja ruin niemieckiego miasteczka / Pixabay.com

Jeśli weźmiemy pod uwagę przemówienie inauguracyjne przewodniczącego Komisji Europejskiej z 16 lipca 2019 r. w Strasburgu, wydaje się, że Europa symbolicznie przekroczyła próg najbardziej krytycznego okresu od 1945 roku. Byliśmy na pokładzie, jak powiedział Blaise Pascal. Ursula von der Leyen, reprezentująca szczyt europejskiej polityki, nie sprostała wyzwaniom, które nastąpiły po jej inauguracyjnym przemówieniu. Jej słowa zasługują zatem na krytyczną ocenę, ponieważ wydają się być pokryte słodkim, wszechobecnym optymizmem graniczącym z kiczem. 

Czytaj również: Telewizja Republika wyprzedziła TVN24

Burze i ochłodzenie. IMGW wydał komunikat

 

Elita europejskich biurokratów

Wydaje się, że każda frakcja parlamentarna, reprezentująca obywateli UE, jest w stanie natychmiast spełnić swoje pragnienia. To, co wydawało się niemożliwe, stało się możliwe dzięki retorycznej zuchwałości najbardziej wpływowej postaci UE. Die Zeit podsumował jego występ w następujący sposób: "Niewiele pozostało do zaoferowania. Nie można obiecać wiele więcej: to główna pułapka jego występu. To sztuczka: "Poproś o coś": słuchacze to dostaną". Nie trzeba dodawać, że obietnice Von der Leyen byłyby trudne do spełnienia. Jest ona osobą, która wie o tym z pierwszej ręki. 

Von der Leyen uosabia zatem elitę europejskich biurokratów, których motto można podsumować w ten sposób: wszystko, co robimy, jest starannie przemyślane, aby zapewnić "więcej Europy" w optymalny, demokratyczny i głęboko europejski sposób. Jednak "więcej Europy" często oznacza więcej biurokratycznej "gadaniny".
Ale co rozumiemy przez "więcej Europy"? Paradoksalnie, wszystko to, co odbiega od tekstu założycielskiego Unii, Traktatu z Lizbony. Działania Komisji Europejskiej w kadencji 2019-2024 wydają się być naznaczone bezprecedensową arbitralnością, delikatnie mówiąc. Zasadnicze inicjatywy popierane przez Ursulę von der Leyen nie mają prawie żadnej podstawy w pierwszym dokumencie UE. Dlatego jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy, a winę za to ponoszą politycy. Dziesięć lat temu Europa była zupełnie innym miejscem. Nikt nie myślał o jej opuszczeniu, ale raczej o dołączeniu do niej. 

 

Wypaczenie Traktatu Lizbońskiego

Sytuacja się zmieniła. Pierwsza zauważalna zmiana nastąpiła w 2015 r., kiedy Angela Merkel wywołała kryzys migracyjny. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie dzięki wsparciu niemieckiej kanclerz Ursula von der Leyen objęła swoje stanowisko. Odegrała ona kluczową rolę w tym wzroście. Traktat Lizboński nie wspomina jednak o nielegalnych migrantach. Dwukrotnie wspomina o "pracownikach migrujących", co jest czymś innym. Najbliższa jest jednak wzmianka o "ochronie mniejszości". Dokument nie definiuje jednak tych mniejszości w żaden konkretny sposób, nie mówiąc już o tym, co stało się najbardziej kontrowersyjnym tematem mandatu von der Leyen, a mianowicie migrantów i osób LGBT+. LGBT+ nie jest nigdzie wspomniane w Traktacie. 

Gdyby koncepcja "ochrony mniejszości" była interpretowana zgodnie z tym, o czym mowa w preambule Traktatu, tj. że UE opiera się na "kulturowym i religijnym dziedzictwie Europy", wówczas można by ją postrzegać w ramach określonych przez Biblię, kamień węgielny tego "europejskiego dziedzictwa religijnego". 
Biorąc "cudzoziemca" za główny przykład mniejszości, zauważamy, że z pewnością istnieje wspólny mianownik między "cudzoziemcem" postrzeganym przez rządzących w Europie a "cudzoziemcem" przedstawionym w księdze proroka Jeremiasza, a także w Starym i Nowym Testamencie. Istnieje jednak jedna zasadnicza różnica: w tradycji biblijnej obcy to ktoś, komu oferujemy gościnność, kogo przyjmujemy tymczasowo, czasem na czas nieokreślony, jeśli zajdzie taka potrzeba. Biblia nigdy nie stwierdza, że obcy to ktoś, kto przybywa, aby zmienić swój status społeczny, tj. stać się członkiem innej społeczności.

Obecne użycie terminu "cudzoziemiec" w celu wsparcia ideologii "uchodźcy" jest wypaczeniem Traktatu Lizbońskiego. W rzeczywistości pierwotne znaczenie słowa "cudzoziemiec", które pojawia się w Biblii i które miało być punktem wyjścia dla Traktatu, zostało zmienione poprzez usunięcie istotnego składnika. W rezultacie termin ten został dostosowany do współczesnych potrzeb i nadużywany. Dziś "cudzoziemiec" nie odnosi się już po prostu do kogoś, kto jest outsiderem, ale do kogoś w procesie asymilacji lub integracji. Jest to tylko część uzasadnionego znaczenia tego słowa, a nie całość, a na pewno nie jest to zgodne z pierwotnym duchem, jaki został przewidziany w Biblii, a następnie zastąpiony jako taki we wspomnianym Traktacie. Nielegalni migranci nie są obcokrajowcami, co wskazuje na absurdalność propagowanej wielokulturowości. 

Jeśli Bruksela utrzymuje, że migranci, zarówno legalni, jak i nielegalni, będą promować powstanie wielokulturowego społeczeństwa, co jest warunkiem sine qua non ich "demokracji", to popełnia poważny błąd. Społeczeństwo wielokulturowe nie jest z natury demokratyczne. Związek Radziecki był wielokulturowy, ale nie demokratyczny. To samo dotyczyło Jugosławii. Współczesne Chiny są wielokulturowe, ale nie demokratyczne. Liban jest wielokulturowy, ale przede wszystkim naznaczony wieloma konfliktami.

 

Mniejszości postawione ponad większością

Jeszcze większych nadużyć dopuszczono się w kontekście integracji społeczności LGBT+, jednej z głównych kwestii dla obecnej Komisji Europejskiej, nawet w obliczu ryzyka rozpadu UE. Przypomnijmy tylko napięcia wokół kwestii migrantów i praw osób LGBT+ między Europą Zachodnią i Wschodnią (zwłaszcza Grupą Wyszehradzką, Polską i Węgrami, a ostatnio Czechami i Słowacją). Możemy łatwo zauważyć, że Europa

Wschodnia przestrzegała tekstu założycielskiego UE, podczas gdy Zachód nie.

Termin "mniejszość" nie został zdefiniowany w żaden konkretny sposób w Traktacie Lizbońskim, a tym bardziej w odniesieniu do osób LGBT+. Obecna Komisja nadużywa tego terminu, naruszając zasady Traktatu. Rzeczywiście, pod rządami Ursuli von der Leyen niektóre mniejszości zostały postawione ponad większością, co stanowi znaczące nadużycie, ponieważ Komisja nie została upoważniona do priorytetowego traktowania praw mniejszości w stosunku do praw większości, przynajmniej zgodnie z warunkami Podstawowej Karty Praw i Wolności UE. Traktat wyraźnie określa zasadę równości dla wszystkich: "We wszystkich swoich działaniach Unia szanuje zasadę równości swoich obywateli, którzy są traktowani z jednakową uwagą przez jej instytucje, organy i jednostki organizacyjne".

 

Zielony Ład

W odniesieniu do trzeciego elementu agendy przewodniczącego Komisji, "zielonej transformacji", należy zauważyć, że skupienie się na przejściu na odnawialne źródła energii miało wpływ na konkurencyjność gospodarczą Europy, popychając ją w kierunku stagnacji. Najbardziej konkurencyjne gospodarki świata, takie jak Chiny, Indie i Stany Zjednoczone, nie podejmują podobnej "zielonej transformacji". Podejście Brukseli w tym obszarze wydaje się nieproporcjonalne, biorąc pod uwagę, że UE reprezentuje zaledwie 6% światowej populacji, a odsetek ten wciąż spada. Co więcej, transformacja, o której mowa, może stanowić przypadek naukowego zaprzeczenia, ponieważ nie udowodniono naukowo, że czynniki antropogeniczne są jedyną przyczyną globalnego ocieplenia. Co więcej, traktat lizboński nie wspomina o tego rodzaju transformacji. Termin "środowisko" pojawia się trzydzieści razy w sposób nieostry, a "zmiany klimatyczne" są wspomniane tylko raz w kontekście artykułu 191, który stanowi, że polityka Unii ma na celu rozwiązywanie problemów środowiskowych, w tym walkę ze zmianami klimatycznymi, ale tylko marginalnie.

W swoim ostatnim przemówieniu o stanie Unii Europejskiej w 2023 r. (podobnym pod względem zakresu do inauguracji w 2019 r.) Ursula von der Leyen ponownie podkreśliła walkę ze zmianami klimatu, twierdząc, że powinno to być w centrum jej mandatu, jednocześnie promując wartości takie jak "zielona transformacja", "wielokulturowość związana z migracją" i "LGBT+", które wydają się stawać wartościami UE pod jej przywództwem. Taka orientacja jest potencjalnie sprzeczna z ogólnym odczuciem ludności UE, która jest sceptyczna wobec tych priorytetów. Co więcej, wypaczanie i nadużywanie traktatu lizbońskiego stało się nawet "wartością" obecnej UE, pod rządami obecnej Komisji. Rzeczywiście, jeśli zadamy sobie pytanie, które "wartości" promuje ona najbardziej, okaże się, że są to "zielona transformacja", "wielokulturowość związana z nielegalnymi imigrantami" i "prawa osób LGBT+". 

Unia Europejska stoi zatem w obliczu burzliwego okresu, zaostrzonego przez fakt, że "Spitzenkandidatin" Ursula von der Leyen jest pierwszą przewodniczącą UE, która ubiegała się o reelekcję, będąc jednocześnie przedmiotem dochodzenia prowadzonego przez Prokuratora Europejskiego (afera Pfeizera). Rodzi to pytania o przyszłą rentowność UE z takim przywództwem i wartościami potencjalnie sprzecznymi z wartościami jej obywateli. Od 6 do 9 czerwca, podczas wyborów, Europa bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje impulsu w kierunku normalności. To może być jej ostatnia szansa.

[prof. Boštjan Marko Turk, wykładowca Uniwersytetu w Lublanie, członek Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk]
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Ekspert: Rząd Tuska zapowiada potężne opóźnienie programu elektrowni atomowej z ostatniej chwili
Ekspert: Rząd Tuska zapowiada potężne opóźnienie programu elektrowni atomowej

Wiceminister klimatu i środowiska Urszula Zielińska powiedziała w Berlinie, że polski atom będzie gotowy do połowy lat 2040 - informuje ekspert ds. niemieckich Aleksandra Fedorska.

Potężny pożar w Wielkopolsce. Dym widoczny z kilku kilometrów z ostatniej chwili
Potężny pożar w Wielkopolsce. Dym widoczny z kilku kilometrów

W miejscowości Zakrzewo w powiecie Złotowskim miał miejsce groźny pożar. To nie jedyna tego typu sytuacja w ostatnim czasie. Tym razem paliły się hale produkcyjno-magazynowe.

Premier Słowacji walczy o życie. Są nowe informacje z ostatniej chwili
Premier Słowacji walczy o życie. Są nowe informacje

Słowackie media poinformowały w piątek, że o ewentualnym przewiezieniu rannego w zamachu premiera Roberta Ficy do Bratysławy zdecyduje konsylium lekarskie. Konsylium ma się zebrać w poniedziałek.

Nie żyje amerykański aktor kaskader z ostatniej chwili
Nie żyje amerykański aktor kaskader

Media obiegła informacja o śmierci aktora, który był również znanym kaskaderem. Był m.in. wsparciem na planie filmu dla Chrisa Pratta.

Niepokojące doniesienia w sprawie króla Karola III z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia w sprawie króla Karola III

Wokół Pałacu Buckingham wrze. Brytyjskie media obiegły niepokojące wieści. Król Karol III ma poważny problem.

Strzelanina w centrum Sztokholmu z ostatniej chwili
Strzelanina w centrum Sztokholmu

W centrum Sztokholmu w nocy z czwartku na piątek doszło do strzelaniny w pobliżu ambasady Izraela. Szwedzka policja poinformowała o zatrzymaniu w związku ze sprawą kilku osób.

„Dziewczyno, wyjdź ze studia”. Burza po emisji popularnego programu TVN z ostatniej chwili
„Dziewczyno, wyjdź ze studia”. Burza po emisji popularnego programu TVN

W sieci zawrzało. Wszystko przez popularny program TVN.

Oto co nas czeka. Jest nowa prognoza pogody z ostatniej chwili
Oto co nas czeka. Jest nowa prognoza pogody

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej przedstawił nową prognozę pogody. Wiadomo, co czeka nas w najbliższych dniach.

Potężne burze nad USA. Są ofiary [WIDEO] z ostatniej chwili
Potężne burze nad USA. Są ofiary [WIDEO]

Cztery osoby zginęły w Houston podczas burzy, która w czwartek powaliła drzewa i pozbawiła prądu prawie 900 tys. domostw i firm – poinformował John Whitmire, burmistrz tego miasta w amerykańskim stanie Teksas, w wywiadzie dla lokalnego kanału telewizyjnego Fox 26.

Waldemar Krysiak: Czy Trzaskowski będzie zmuszał do nazywania brodatego mężczyzny kobietą? Wiadomości
Waldemar Krysiak: Czy Trzaskowski będzie zmuszał do nazywania brodatego mężczyzny kobietą?

Trzaskowski wprowadza ideologię gender do ratusza. Na Zachodzie policja już aresztuje tych, którzy ze skrajną lewicą się nie zgadzają. Czy więc Trzaskowski też będzie zmuszał swoich pracowników do nazywania brodatego mężczyzny kobietą? Czy obowiązkowe będą fikcyjne zaimki i końcówki, których zażyczy sobie transseksualista? Dlaczego prezydent Warszawy domaga się rzeczy absurdalnych?

REKLAMA

Prof. Boštjan Marko Turk: Ostatnia szansa Unii Europejskiej

"Zdałam sobie sprawę, że wszystkie ludzkie nieszczęścia wynikają z tego, że nie mówią jasno. Postanowiłem więc mówić i działać jasno". Te słowa wypowiedział francuski pisarz Albert Camus w swojej niezapomnianej powieści "Dżuma". Jego słowa wydają się spełniać w proroczy sposób w najtrudniejszym okresie, przez jaki Europa przeszła od czasów wojny. Nabierają one kształtu w retoryce Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej i czołowej postaci na starym kontynencie. Jej język jest bezprecedensowy w kategoriach klasycznego politycznego oratorium. Jednak obecna retoryka w Brukseli, retoryka współczesnych mandarynów, okazuje się być tego samego rodzaju.
Artystyczna wizja ruin niemieckiego miasteczka Prof. Boštjan Marko Turk: Ostatnia szansa Unii Europejskiej
Artystyczna wizja ruin niemieckiego miasteczka / Pixabay.com

Jeśli weźmiemy pod uwagę przemówienie inauguracyjne przewodniczącego Komisji Europejskiej z 16 lipca 2019 r. w Strasburgu, wydaje się, że Europa symbolicznie przekroczyła próg najbardziej krytycznego okresu od 1945 roku. Byliśmy na pokładzie, jak powiedział Blaise Pascal. Ursula von der Leyen, reprezentująca szczyt europejskiej polityki, nie sprostała wyzwaniom, które nastąpiły po jej inauguracyjnym przemówieniu. Jej słowa zasługują zatem na krytyczną ocenę, ponieważ wydają się być pokryte słodkim, wszechobecnym optymizmem graniczącym z kiczem. 

Czytaj również: Telewizja Republika wyprzedziła TVN24

Burze i ochłodzenie. IMGW wydał komunikat

 

Elita europejskich biurokratów

Wydaje się, że każda frakcja parlamentarna, reprezentująca obywateli UE, jest w stanie natychmiast spełnić swoje pragnienia. To, co wydawało się niemożliwe, stało się możliwe dzięki retorycznej zuchwałości najbardziej wpływowej postaci UE. Die Zeit podsumował jego występ w następujący sposób: "Niewiele pozostało do zaoferowania. Nie można obiecać wiele więcej: to główna pułapka jego występu. To sztuczka: "Poproś o coś": słuchacze to dostaną". Nie trzeba dodawać, że obietnice Von der Leyen byłyby trudne do spełnienia. Jest ona osobą, która wie o tym z pierwszej ręki. 

Von der Leyen uosabia zatem elitę europejskich biurokratów, których motto można podsumować w ten sposób: wszystko, co robimy, jest starannie przemyślane, aby zapewnić "więcej Europy" w optymalny, demokratyczny i głęboko europejski sposób. Jednak "więcej Europy" często oznacza więcej biurokratycznej "gadaniny".
Ale co rozumiemy przez "więcej Europy"? Paradoksalnie, wszystko to, co odbiega od tekstu założycielskiego Unii, Traktatu z Lizbony. Działania Komisji Europejskiej w kadencji 2019-2024 wydają się być naznaczone bezprecedensową arbitralnością, delikatnie mówiąc. Zasadnicze inicjatywy popierane przez Ursulę von der Leyen nie mają prawie żadnej podstawy w pierwszym dokumencie UE. Dlatego jesteśmy w tym miejscu, w którym jesteśmy, a winę za to ponoszą politycy. Dziesięć lat temu Europa była zupełnie innym miejscem. Nikt nie myślał o jej opuszczeniu, ale raczej o dołączeniu do niej. 

 

Wypaczenie Traktatu Lizbońskiego

Sytuacja się zmieniła. Pierwsza zauważalna zmiana nastąpiła w 2015 r., kiedy Angela Merkel wywołała kryzys migracyjny. Nie ulega wątpliwości, że to właśnie dzięki wsparciu niemieckiej kanclerz Ursula von der Leyen objęła swoje stanowisko. Odegrała ona kluczową rolę w tym wzroście. Traktat Lizboński nie wspomina jednak o nielegalnych migrantach. Dwukrotnie wspomina o "pracownikach migrujących", co jest czymś innym. Najbliższa jest jednak wzmianka o "ochronie mniejszości". Dokument nie definiuje jednak tych mniejszości w żaden konkretny sposób, nie mówiąc już o tym, co stało się najbardziej kontrowersyjnym tematem mandatu von der Leyen, a mianowicie migrantów i osób LGBT+. LGBT+ nie jest nigdzie wspomniane w Traktacie. 

Gdyby koncepcja "ochrony mniejszości" była interpretowana zgodnie z tym, o czym mowa w preambule Traktatu, tj. że UE opiera się na "kulturowym i religijnym dziedzictwie Europy", wówczas można by ją postrzegać w ramach określonych przez Biblię, kamień węgielny tego "europejskiego dziedzictwa religijnego". 
Biorąc "cudzoziemca" za główny przykład mniejszości, zauważamy, że z pewnością istnieje wspólny mianownik między "cudzoziemcem" postrzeganym przez rządzących w Europie a "cudzoziemcem" przedstawionym w księdze proroka Jeremiasza, a także w Starym i Nowym Testamencie. Istnieje jednak jedna zasadnicza różnica: w tradycji biblijnej obcy to ktoś, komu oferujemy gościnność, kogo przyjmujemy tymczasowo, czasem na czas nieokreślony, jeśli zajdzie taka potrzeba. Biblia nigdy nie stwierdza, że obcy to ktoś, kto przybywa, aby zmienić swój status społeczny, tj. stać się członkiem innej społeczności.

Obecne użycie terminu "cudzoziemiec" w celu wsparcia ideologii "uchodźcy" jest wypaczeniem Traktatu Lizbońskiego. W rzeczywistości pierwotne znaczenie słowa "cudzoziemiec", które pojawia się w Biblii i które miało być punktem wyjścia dla Traktatu, zostało zmienione poprzez usunięcie istotnego składnika. W rezultacie termin ten został dostosowany do współczesnych potrzeb i nadużywany. Dziś "cudzoziemiec" nie odnosi się już po prostu do kogoś, kto jest outsiderem, ale do kogoś w procesie asymilacji lub integracji. Jest to tylko część uzasadnionego znaczenia tego słowa, a nie całość, a na pewno nie jest to zgodne z pierwotnym duchem, jaki został przewidziany w Biblii, a następnie zastąpiony jako taki we wspomnianym Traktacie. Nielegalni migranci nie są obcokrajowcami, co wskazuje na absurdalność propagowanej wielokulturowości. 

Jeśli Bruksela utrzymuje, że migranci, zarówno legalni, jak i nielegalni, będą promować powstanie wielokulturowego społeczeństwa, co jest warunkiem sine qua non ich "demokracji", to popełnia poważny błąd. Społeczeństwo wielokulturowe nie jest z natury demokratyczne. Związek Radziecki był wielokulturowy, ale nie demokratyczny. To samo dotyczyło Jugosławii. Współczesne Chiny są wielokulturowe, ale nie demokratyczne. Liban jest wielokulturowy, ale przede wszystkim naznaczony wieloma konfliktami.

 

Mniejszości postawione ponad większością

Jeszcze większych nadużyć dopuszczono się w kontekście integracji społeczności LGBT+, jednej z głównych kwestii dla obecnej Komisji Europejskiej, nawet w obliczu ryzyka rozpadu UE. Przypomnijmy tylko napięcia wokół kwestii migrantów i praw osób LGBT+ między Europą Zachodnią i Wschodnią (zwłaszcza Grupą Wyszehradzką, Polską i Węgrami, a ostatnio Czechami i Słowacją). Możemy łatwo zauważyć, że Europa

Wschodnia przestrzegała tekstu założycielskiego UE, podczas gdy Zachód nie.

Termin "mniejszość" nie został zdefiniowany w żaden konkretny sposób w Traktacie Lizbońskim, a tym bardziej w odniesieniu do osób LGBT+. Obecna Komisja nadużywa tego terminu, naruszając zasady Traktatu. Rzeczywiście, pod rządami Ursuli von der Leyen niektóre mniejszości zostały postawione ponad większością, co stanowi znaczące nadużycie, ponieważ Komisja nie została upoważniona do priorytetowego traktowania praw mniejszości w stosunku do praw większości, przynajmniej zgodnie z warunkami Podstawowej Karty Praw i Wolności UE. Traktat wyraźnie określa zasadę równości dla wszystkich: "We wszystkich swoich działaniach Unia szanuje zasadę równości swoich obywateli, którzy są traktowani z jednakową uwagą przez jej instytucje, organy i jednostki organizacyjne".

 

Zielony Ład

W odniesieniu do trzeciego elementu agendy przewodniczącego Komisji, "zielonej transformacji", należy zauważyć, że skupienie się na przejściu na odnawialne źródła energii miało wpływ na konkurencyjność gospodarczą Europy, popychając ją w kierunku stagnacji. Najbardziej konkurencyjne gospodarki świata, takie jak Chiny, Indie i Stany Zjednoczone, nie podejmują podobnej "zielonej transformacji". Podejście Brukseli w tym obszarze wydaje się nieproporcjonalne, biorąc pod uwagę, że UE reprezentuje zaledwie 6% światowej populacji, a odsetek ten wciąż spada. Co więcej, transformacja, o której mowa, może stanowić przypadek naukowego zaprzeczenia, ponieważ nie udowodniono naukowo, że czynniki antropogeniczne są jedyną przyczyną globalnego ocieplenia. Co więcej, traktat lizboński nie wspomina o tego rodzaju transformacji. Termin "środowisko" pojawia się trzydzieści razy w sposób nieostry, a "zmiany klimatyczne" są wspomniane tylko raz w kontekście artykułu 191, który stanowi, że polityka Unii ma na celu rozwiązywanie problemów środowiskowych, w tym walkę ze zmianami klimatycznymi, ale tylko marginalnie.

W swoim ostatnim przemówieniu o stanie Unii Europejskiej w 2023 r. (podobnym pod względem zakresu do inauguracji w 2019 r.) Ursula von der Leyen ponownie podkreśliła walkę ze zmianami klimatu, twierdząc, że powinno to być w centrum jej mandatu, jednocześnie promując wartości takie jak "zielona transformacja", "wielokulturowość związana z migracją" i "LGBT+", które wydają się stawać wartościami UE pod jej przywództwem. Taka orientacja jest potencjalnie sprzeczna z ogólnym odczuciem ludności UE, która jest sceptyczna wobec tych priorytetów. Co więcej, wypaczanie i nadużywanie traktatu lizbońskiego stało się nawet "wartością" obecnej UE, pod rządami obecnej Komisji. Rzeczywiście, jeśli zadamy sobie pytanie, które "wartości" promuje ona najbardziej, okaże się, że są to "zielona transformacja", "wielokulturowość związana z nielegalnymi imigrantami" i "prawa osób LGBT+". 

Unia Europejska stoi zatem w obliczu burzliwego okresu, zaostrzonego przez fakt, że "Spitzenkandidatin" Ursula von der Leyen jest pierwszą przewodniczącą UE, która ubiegała się o reelekcję, będąc jednocześnie przedmiotem dochodzenia prowadzonego przez Prokuratora Europejskiego (afera Pfeizera). Rodzi to pytania o przyszłą rentowność UE z takim przywództwem i wartościami potencjalnie sprzecznymi z wartościami jej obywateli. Od 6 do 9 czerwca, podczas wyborów, Europa bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje impulsu w kierunku normalności. To może być jej ostatnia szansa.

[prof. Boštjan Marko Turk, wykładowca Uniwersytetu w Lublanie, członek Europejskiej Akademii Nauk i Sztuk]
 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe