Ekologiczny walec miażdży Polskę

Ekologia w działaniach obecnego rządu stała się nie tyle priorytetem, co walcem miażdżącym poszczególne segmenty działalności państwa, dziedzin życia i gospodarki. Doktryną, która zastąpiła dawne, prorozwojowe hasła.
Protest
Protest "S" przeciwko Zielonemu Ładowi / fot. T. Gutry

Nie brak głosów, że powódź, która we wrześniu dotknęła Dolny Śląsk, wyglądałaby inaczej, gdyby nie przynajmniej niektóre elementy polityki władzy i konkretnych osób zasiadających w rządzie. Dla odpowiedzialnych za ten stan rzeczy powinien być to moment otrzeźwienia. Niestety kubeł zimnej wody nie spadł na głowy ministerialnych lekkoduchów, tylko na Bogu ducha winnych mieszkańców. Co gorsza, nie ma w tym żadnej przenośni, a realne ludzkie dramaty.

Alarmujące prognozy

– Prognozy były bardzo alarmujące. I to nie jest złośliwość, tylko w czasie, kiedy w Czechach powódź już się rozpoczęła, a u nas rzeka, Nysa Kłodzka, główna winowajczyni tych wszystkich tragedii szorowała po dnie, zbiorniki nyski, otmuchowski, były pełne wody ze względu na kultywowanie tej skrajnie lewicowej ideologii ochrony przed algą ryb, karpia i innych stworzeń wodnych, które okazały się kolejny raz być ważniejsze od ludzi – mówił Paweł Kukiz, gdy Sejm dyskutował na temat powodzi. Kukiz ma tutaj szczególne prawo do emocji jako przedstawiciel regionu objętego tragedią obecny na miejscu w czasie trwania klęski żywiołowej. „Czy po powodzi ktoś rozliczy ekologów?” – pytał nie tak dawno w felietonie na Interii Piotr Zaremba. Na razie nie widać ani śladu rozliczeń, ani grama refleksji. Jedyny ukarany urzędnik to Hubert Różyk, były rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska, który ogłosił swoją dymisję po wizerunkowej tragedii, czyli zapowiedzi pożyczek dla powodzian. Tyle tylko, że tę niestandardową formę pomocy ze strony państwa wcześniej zapowiadała sama minister Paulina Hennig-Kloska, która żadnej rezygnacji nie planuje. A przecież i tamta wypowiedź nie jest końcem pasma kompromitacji minister, która zdążyła jeszcze zagłosować (jakoby przez pomyłkę) przeciw procedowaniu przez Sejm specustawy pomocowej dla powodzian.

Wyjście przed szereg

„Przyspieszający kryzys klimatyczny jest niezaprzeczalnym faktem, podobnie jak to, iż to działania człowieka są jego główną przyczyną. Będziemy zgodnie współpracować na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym oraz ograniczenia ich wpływu na życie mieszkańców Polski. W szczególności strony Koalicji są zdeterminowane do przyspieszenia zielonej transformacji energetycznej” – czytamy w umowie koalicyjnej, którą zawarły ze sobą siły tworzące rząd Donalda Tuska. Już pierwsze zdanie pokazuje, że rząd uległ mocno ideologicznej agendzie i uznał za fakt decydujący wpływ człowieka na klimat. To nastawienie determinuje uległe stanowisko rządu wobec Zielonego Ładu, ale też wręcz nadgorliwość w kwestii osiągnięcia unijnych celów emisyjnych. W styczniu tego roku wiceminister Urszula Zielińska podczas spotkania w Brukseli zaproponowała przyjęcie przez Unię założenia ograniczenia produkcji CO2 o 90% (cel obecny to 55%, stąd „Fit for 55”) do 2040 roku i deklarowała: „Zrobimy wszystko, aby osiągnąć ten cel, jeśli zostanie on uzgodniony. Nowy rząd pod przewodnictwem Donalda Tuska nie będzie już blokować działań UE na rzecz klimatu […]. Reszta Europy może liczyć na to, że Polska zwiększy swoje wysiłki w tym zakresie”. Rząd oficjalnie od jej słów się odciął, ale nie spotkały jej za to żadne konsekwencje. Wręcz przeciwnie, wiceminister dostarczyła mediom jeszcze wiele ciekawych wypowiedzi, które byłyby zabawne, gdyby nie miały wpływu na nasze życie.

Afera wiatrakowa

Nim jeszcze nowy rząd w ogóle rozpoczął działanie, nowa większość dorobiła się swojej pierwszej afery – afery wiatrakowej. Mianem tym określono ustawę zakładającą m.in. przymusowe wywłaszczenia i zmniejszenie ustawowej odległości między wiatrakami a zabudowaniami. Ustawodawców oskarżano o wpisanie się wyłącznie w interesy lobbystów, a prokuratura, jeszcze przed bezprawnym przejęciem jej przez nową władzę, wszczęła w tej sprawie śledztwo. Co jednak istotne, obecnie trwają prace nad kolejną wersją przepisów, które mają ułatwić stawianie wiatraków właściwie wszędzie. Jako obiekty infrastruktury strategicznej – nawet na obszarach chronionych Natura 2020. „Działania polegające na budowie lub modernizacji instalacji odnawialnego źródła energii oraz urządzeń i instalacji niezbędnych do przyłączenia do sieci danej instalacji odnawialnego źródła energii stanowią realizację nadrzędnego interesu publicznego” – głosi rządowy projekt. Ekologiczne szaleństwo czasem przybierać może bardzo wrogie środowisku formy. Nie jest to zresztą wyłącznie polska specyfika, podobne przepisy obowiązują w Niemczech, gdzie lasy przestają być świętością dla tamtejszych Zielonych, gdy blokują rozwój wiatraków. Wróćmy jednak do Polski, choć w kolejnym wątku tej opowieści Niemcy również odgrywają swoją rolę. Zresztą, gdzie ich nie ma? Przecież pierwsze pieniądze z KPO, które w myśl umowy koalicyjnej służyć miały finansowaniu zmian w energetyce, przeznaczono na zakup używanych wiatraków z Niemiec. Tymczasem polityka resortu środowiska związana z cenami energii dla obywateli była pasmem gaf i zaniechań przekładających się na realne koszty ponoszone przez obywateli. A przecież jesteśmy dopiero na początku pasma podwyżek cen związanych z Zielonym Ładem i wejściem ETS 2. Grożą nam jednak nie tylko podwyżki cen, lecz również wielkie deficyty energii. Wiele wskazuje bowiem na to, że rząd z odchodzeniem od węgla nie planuje czekać na polski atom, pokładając olbrzymie nadzieje w rozwoju OZE. Władza całkowicie ignoruje przy tym fatalne doświadczenia naszego zachodniego sąsiada, który przez ostatnie lata przekonał się, jak to jest polegać na energii odnawialnej, nie mając (w ich przypadku – na własne życzenie) energii atomowej.

CZYTAJ TAKŻE: Moskwa idzie na ostro. Szans na rozmowy nie ma

Wszystkie wojny ministerstwa

Kilka tygodni temu pisałem w „Tygodniku Solidarność” długi tekst o konfrontacyjnej postawie resortu edukacji, od początku urzędowania nowej ekipy antagonizującego kolejne grupy społeczne. Ministerstwo Klimatu i Środowiska ma bardzo podobny sposób działania. Resort całą gospodarkę leśną, prowadzoną przez leśników, zdaje się sprowadzać do wycinek. Z tymi zaś resort walczy. Na początku tego roku doszło do kuriozalnej sytuacji: z jednej strony Lasom Państwowym wstrzymano lub ograniczono wycinkę w dziesięciu kluczowych lokalizacjach, a kilka dni później w piśmie do dyrektora LP minister Hennig-Kloska równocześnie żądała dokonywania dostaw drzewa na wcześniej zagwarantowanym w umowach poziomie. Trudno dziwić się więc, że leśnicy są z rządem na wojennej ścieżce, choć raczej należałoby powiedzieć, że to góra resortu wybrała się na tę wojnę. W lipcu w całym kraju odbyły się protesty, podczas których pracownicy leśni ostrzegali, że działania rządu doprowadzą do masowego bezrobocia i upadku tej gałęzi gospodarki narodowej. Drewno drożeje, a jego produkcja spada, co nie pozostaje bez wpływu na wiele przedsiębiorstw i ich pracowników. 25 września natomiast Krajowa Sekcja Pracowników Leśnictwa NSZZ „Solidarność” zapowiedziała bojkot państwowych obchodów 100-lecia Lasów Państwowych. „Kierownictwo nadzorującego nas Ministerstwa Klimatu i Środowiska nie dość, że nas nie broni i nie prostuje nieprawdziwych informacji kolportowanych przez środowiska NGO-sów oraz niektóre media, to podsyca negatywny przekaz, publikując w mediach i social mediach szereg półprawd i manipulacji deprecjonujących wizerunek leśnika w społeczeństwie” – czytamy w oświadczeniu związkowców. Resort nie tylko bierze stronę ekologów we wszelkich sporach, a działalność leśników przed grudniem 2023 roku traktuje jako okres błędów i wypaczeń, zwiększa też udział NGO-sów we wszelkich konsultacjach dotyczących działania Lasów Państwowych. Zważywszy na nastawienie tych środowisk, można uznać to za prowokowanie całkowitego paraliżu w lasach. – My, leśnicy, jesteśmy całkowicie odsunięci od dialogu. Powinniśmy być pierwszymi do rozmowy o gospodarce leśnej, a niestety brany pod uwagę jest tylko głos aktywistów, i to jest główny cel naszego protestu – mówił w rozmowie z Moniką Rutke, reporterką „TS”, Jerzy Bąk z nadleśnictwa Zwierzyniec, który wraz z innymi kolegami brał udział w marcowym zrywie rolników i związkowców przeciwko Zielonemu Ładowi. To jednak nie wszystko: jeszcze w lutym ministerstwo zapowiedziało wyprowadzanie leśników z całej Puszczy Białowieskiej, która miałaby stać się wielkim parkiem narodowym bez jakiejkolwiek gospodarki leśnej. Z kolei plany stworzenia parku obejmującego tereny dolnej Odry są pretekstem do zablokowania wszelkich inwestycji na tej rzece, w tym prób odtworzenia na niej transportu wodnego. Wiceminister Zielińska kolejny raz błysnęła w mediach, tłumacząc, że transport rzeczny jest kompletnie nieopłacalny, a w Odrze brakuje wody dla ryb. Na kolejnego po Hennig-Klosce i Zielińskiej negatywnego bohatera resortu wyrasta wiceminister Mikołaj Dorożała z Polski 2050. „Nie słyszałem jeszcze o czymś takim, żeby odpowiedzialnym za leśników i myśliwych był ktoś, kto nienawidzi myśliwych, i ktoś, kto nie znosi leśników. To jest samo w sobie chore” – mówił… były prezydent Bronisław Komorowski na antenie Radia Zet. Komorowskiego wzburzył plan okresowych badań myśliwych. Wydaje się jednak, że to i tak jeden z mniej kontrowersyjnych pomysłów wiceministra. Dorożała działalność myśliwych zdaje się uważać za zwyczajne i niesłużące niczemu mordowanie zwierząt. Gdy resort rozpoczął rozmowy na temat nowego prawa łowieckiego, Polski Związek Łowiecki skierował na nie szereg naukowców, ci jednak bardzo szybko dali sobie spokój. W ich odczuciu byli bowiem całkowicie ignorowani przez ministerstwo, a dyskusja nie miała dalszego sensu. We wrześniu problem zauważył wywodzący się z PSL koalicjant Dorożały, Dariusz Klimczak. „Problem jest w tym, że dzisiaj wiceministrem odpowiedzialnym za lasy i za współpracę z myśliwymi jest osoba, która po prostu z tym środowiskiem nie potrafi znaleźć wspólnego języka i generuje tam problemy” – mówił Klimczak na antenie Polsat News, dodając, że „minister, który ma się opiekować leśnikami, myśliwymi, dbać o nich, bo jest odpowiedzialny sektorowo za to, zbyt często na nich narzeka”. A oni na niego, ale to już Państwo wiedzą.

Więcej tego samego

To niepełne, lecz przytłaczające podsumowanie ekologicznych obsesji obecnego rządu zacząłem od przywołania słów Pawła Kukiza z debaty w Sejmie poświęconej pomocy powodzianom. Na końcu chciałbym wrócić do tego właśnie tematu. Ponad rok temu, na wniosek polskich i niemieckich organizacji ekologicznych, sąd nakazał wstrzymanie prac regulacyjnych na Odrze. Rząd PiS postanowienie to zignorował, jednak po zmianie władzy prace zaczęły być wygaszane. Według zielonych aktywistów zbyt wolno. „Domagamy się wdrożenia «terroru praworządności» na rzekach” – apelowała w lutym do premiera Tuska polsko-niemiecka koalicja organizacji „Ratujmy rzeki”. Ministrowie obecnego rządu zadeklarowali jednak wstrzymanie dalszych prac. „To było działanie zespolone, mające na celu ograniczenie bezpieczeństwa Polaków i realizację koncepcji pozbawienia nas ochrony przeciwpowodziowej” – oskarżał w pierwszych dniach powodzi były minister gospodarki morskiej i żeglugi w rządzie PiS Marek Gróbarczyk. On sam musi tłumaczyć się ze wstrzymania budowy pięciu z dziewięciu planowanych zbiorników retencyjnych, wymuszonego przez miejscową ludność podburzaną przez PO w trakcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego w 2023 roku. Jedną z większych przeciwniczek tworzenia takich zbiorników była przez lata znana nam już Urszula Sara Zielińska. Dziś wiceminister tłumaczy, że protestowała przeciw zbiornikom zaporowym, a nie retencyjnym. Tyle że oficjalna strona jej resortu informuje, że są to pojęcia wymienne, wymiennie też używała ich sama Zielińska. A politycy koalicji pytani o powódź odpowiadają, że lekarstwem na takie zjawiska jest jeszcze więcej agendy uważanej przez nich za działania na rzecz ekologii. Musimy więc liczyć się z tym, że będziemy płacić coraz wyższą cenę za ekologiczne obsesje kilku polityków. Powódź pokazała, że cena ta może być dużo wyższa niż tylko większe opłaty za prąd.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"


 

POLECANE
Tȟašúŋke Witkó: Homo Germanicus tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Homo Germanicus

Osobiście przewiduję – dziś nieco jeszcze żartobliwie i szyderczo – że w pomieszczeniach służbowych Bundeswehry, do tego na poczesnych miejscach, zawisną wkrótce konterfekty jakiegoś znanego działacza lewicowego. Na początek może to być Alfred Willi Rudi Dutschke, a z czasem – kiedy w miarę postępu niemieckiego socjalizmu, walka klas zaostrzy się – można go będzie wymienić, ot choćby na wizerunek Ulrike Marie Meinhof.

Legendarny aktor okradziony. Trwa śledztwo Wiadomości
Legendarny aktor okradziony. Trwa śledztwo

Joaquin Phoenix, jeden z najbardziej rozpoznawalnych aktorów swojego pokolenia, znalazł się w centrum zainteresowania mediów. Tym razem nie z powodu nowej roli, lecz przykrego incydentu. Z jego posiadłości w Los Angeles skradziono luksusowy samochód marki Volvo. Sprawą zajmuje się policja.

Dramat w centrum Stuttgartu. Samochód wjechał w grupę ludzi Wiadomości
Dramat w centrum Stuttgartu. Samochód wjechał w grupę ludzi

Groźny incydent w Niemczech. Samochód wjechał w grupę pieszych.

Nowa operacja zabezpieczenia przestrzeni powietrznej. Szef MON ujawnił szczegóły Wiadomości
Nowa operacja zabezpieczenia przestrzeni powietrznej. Szef MON ujawnił szczegóły

Wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował o rozpoczęciu nowej operacji wojskowej, która ma zapewnić bezpieczeństwo i kontrolę nad przestrzenią powietrzną w regionie Bałtyku, w obliczu m.in. niedawnych prowokacji ze strony Rosji.

Prezydent: Nominacje generalskie to wielkie zobowiązanie Wiadomości
Prezydent: Nominacje generalskie to wielkie zobowiązanie

To wielkie zobowiązanie, które zostaje złożone na państwa barki w trudnych czasach dla Rzeczpospolitej, naszej części Europy, a także dla świata - powiedział w piątek prezydent Andrzej Duda podczas uroczystości wręczenia nominacji generalskich.

Nowy komunikat GIS. Na ten produkt trzeba uważać Wiadomości
Nowy komunikat GIS. Na ten produkt trzeba uważać

Niepokojąca wiadomość dla rodziców i opiekunów. Główny Inspektorat Sanitarny wydał ostrzeżenie dotyczące popularnego produktu dla dzieci. Chodzi o czekoladowego zajączka, sprzedawanego w okresie wielkanocnym przez firmę „Wolność” Sp. z o.o.

Hansi Flick zdecydował. Wiadomo, kto zastąpi Szczęsnego w bramce Wiadomości
Hansi Flick zdecydował. Wiadomo, kto zastąpi Szczęsnego w bramce

W sobotnim meczu ligowym z Realem Valladolid w bramce FC Barcelony nie zobaczymy Wojciecha Szczęsnego. Trener „Blaugrany” Hansi Flick zapowiedział zmianę - między słupkami stanie Marc-André ter Stegen.

Wielkie emocje na PGE Narodowym. Legia Warszawa z Pucharem Polski Wiadomości
Wielkie emocje na PGE Narodowym. Legia Warszawa z Pucharem Polski

Piłkarze Legii Warszawa po raz 21. w historii zdobyli Puchar Polski. W finale na stołecznym PGE Narodowym pokonali Pogoń Szczecin 4:3 (1:1). "Portowcy" zostali pokonani w drugim finale z rzędu, a swoim piątym w historii.

Kradli fragmenty lokomotyw i bocznice. Policja zatrzymała kolejowych złodziei Wiadomości
Kradli fragmenty lokomotyw i bocznice. Policja zatrzymała "kolejowych" złodziei

Policjanci z Jaworzna zatrzymali na gorącym uczynku dwóch mężczyzn podejrzanych o liczne kradzieże elementów lokomotyw oraz infrastruktury kolejowej. Złodzieje, którym może grozić do 10 lat więzienia, decyzją sadu zostali aresztowani.

Były prezydent Brazylii przeszedł operację. Co wiadomo? z ostatniej chwili
Były prezydent Brazylii przeszedł operację. Co wiadomo?

Były prezydent Brazylii Jair Bolsonaro opuścił oddział intensywnej terapii po operacji jamy brzusznej, którą przeszedł w kwietniu, ale nadal pozostanie w szpitalu - podała w piątek telewizja Globo, powołując się na dyrekcję kliniki w Brasilii, stolicy kraju. Lekarze nie sprecyzowali, kiedy polityk będzie mógł opuścić szpital.

REKLAMA

Ekologiczny walec miażdży Polskę

Ekologia w działaniach obecnego rządu stała się nie tyle priorytetem, co walcem miażdżącym poszczególne segmenty działalności państwa, dziedzin życia i gospodarki. Doktryną, która zastąpiła dawne, prorozwojowe hasła.
Protest
Protest "S" przeciwko Zielonemu Ładowi / fot. T. Gutry

Nie brak głosów, że powódź, która we wrześniu dotknęła Dolny Śląsk, wyglądałaby inaczej, gdyby nie przynajmniej niektóre elementy polityki władzy i konkretnych osób zasiadających w rządzie. Dla odpowiedzialnych za ten stan rzeczy powinien być to moment otrzeźwienia. Niestety kubeł zimnej wody nie spadł na głowy ministerialnych lekkoduchów, tylko na Bogu ducha winnych mieszkańców. Co gorsza, nie ma w tym żadnej przenośni, a realne ludzkie dramaty.

Alarmujące prognozy

– Prognozy były bardzo alarmujące. I to nie jest złośliwość, tylko w czasie, kiedy w Czechach powódź już się rozpoczęła, a u nas rzeka, Nysa Kłodzka, główna winowajczyni tych wszystkich tragedii szorowała po dnie, zbiorniki nyski, otmuchowski, były pełne wody ze względu na kultywowanie tej skrajnie lewicowej ideologii ochrony przed algą ryb, karpia i innych stworzeń wodnych, które okazały się kolejny raz być ważniejsze od ludzi – mówił Paweł Kukiz, gdy Sejm dyskutował na temat powodzi. Kukiz ma tutaj szczególne prawo do emocji jako przedstawiciel regionu objętego tragedią obecny na miejscu w czasie trwania klęski żywiołowej. „Czy po powodzi ktoś rozliczy ekologów?” – pytał nie tak dawno w felietonie na Interii Piotr Zaremba. Na razie nie widać ani śladu rozliczeń, ani grama refleksji. Jedyny ukarany urzędnik to Hubert Różyk, były rzecznik Ministerstwa Klimatu i Środowiska, który ogłosił swoją dymisję po wizerunkowej tragedii, czyli zapowiedzi pożyczek dla powodzian. Tyle tylko, że tę niestandardową formę pomocy ze strony państwa wcześniej zapowiadała sama minister Paulina Hennig-Kloska, która żadnej rezygnacji nie planuje. A przecież i tamta wypowiedź nie jest końcem pasma kompromitacji minister, która zdążyła jeszcze zagłosować (jakoby przez pomyłkę) przeciw procedowaniu przez Sejm specustawy pomocowej dla powodzian.

Wyjście przed szereg

„Przyspieszający kryzys klimatyczny jest niezaprzeczalnym faktem, podobnie jak to, iż to działania człowieka są jego główną przyczyną. Będziemy zgodnie współpracować na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym oraz ograniczenia ich wpływu na życie mieszkańców Polski. W szczególności strony Koalicji są zdeterminowane do przyspieszenia zielonej transformacji energetycznej” – czytamy w umowie koalicyjnej, którą zawarły ze sobą siły tworzące rząd Donalda Tuska. Już pierwsze zdanie pokazuje, że rząd uległ mocno ideologicznej agendzie i uznał za fakt decydujący wpływ człowieka na klimat. To nastawienie determinuje uległe stanowisko rządu wobec Zielonego Ładu, ale też wręcz nadgorliwość w kwestii osiągnięcia unijnych celów emisyjnych. W styczniu tego roku wiceminister Urszula Zielińska podczas spotkania w Brukseli zaproponowała przyjęcie przez Unię założenia ograniczenia produkcji CO2 o 90% (cel obecny to 55%, stąd „Fit for 55”) do 2040 roku i deklarowała: „Zrobimy wszystko, aby osiągnąć ten cel, jeśli zostanie on uzgodniony. Nowy rząd pod przewodnictwem Donalda Tuska nie będzie już blokować działań UE na rzecz klimatu […]. Reszta Europy może liczyć na to, że Polska zwiększy swoje wysiłki w tym zakresie”. Rząd oficjalnie od jej słów się odciął, ale nie spotkały jej za to żadne konsekwencje. Wręcz przeciwnie, wiceminister dostarczyła mediom jeszcze wiele ciekawych wypowiedzi, które byłyby zabawne, gdyby nie miały wpływu na nasze życie.

Afera wiatrakowa

Nim jeszcze nowy rząd w ogóle rozpoczął działanie, nowa większość dorobiła się swojej pierwszej afery – afery wiatrakowej. Mianem tym określono ustawę zakładającą m.in. przymusowe wywłaszczenia i zmniejszenie ustawowej odległości między wiatrakami a zabudowaniami. Ustawodawców oskarżano o wpisanie się wyłącznie w interesy lobbystów, a prokuratura, jeszcze przed bezprawnym przejęciem jej przez nową władzę, wszczęła w tej sprawie śledztwo. Co jednak istotne, obecnie trwają prace nad kolejną wersją przepisów, które mają ułatwić stawianie wiatraków właściwie wszędzie. Jako obiekty infrastruktury strategicznej – nawet na obszarach chronionych Natura 2020. „Działania polegające na budowie lub modernizacji instalacji odnawialnego źródła energii oraz urządzeń i instalacji niezbędnych do przyłączenia do sieci danej instalacji odnawialnego źródła energii stanowią realizację nadrzędnego interesu publicznego” – głosi rządowy projekt. Ekologiczne szaleństwo czasem przybierać może bardzo wrogie środowisku formy. Nie jest to zresztą wyłącznie polska specyfika, podobne przepisy obowiązują w Niemczech, gdzie lasy przestają być świętością dla tamtejszych Zielonych, gdy blokują rozwój wiatraków. Wróćmy jednak do Polski, choć w kolejnym wątku tej opowieści Niemcy również odgrywają swoją rolę. Zresztą, gdzie ich nie ma? Przecież pierwsze pieniądze z KPO, które w myśl umowy koalicyjnej służyć miały finansowaniu zmian w energetyce, przeznaczono na zakup używanych wiatraków z Niemiec. Tymczasem polityka resortu środowiska związana z cenami energii dla obywateli była pasmem gaf i zaniechań przekładających się na realne koszty ponoszone przez obywateli. A przecież jesteśmy dopiero na początku pasma podwyżek cen związanych z Zielonym Ładem i wejściem ETS 2. Grożą nam jednak nie tylko podwyżki cen, lecz również wielkie deficyty energii. Wiele wskazuje bowiem na to, że rząd z odchodzeniem od węgla nie planuje czekać na polski atom, pokładając olbrzymie nadzieje w rozwoju OZE. Władza całkowicie ignoruje przy tym fatalne doświadczenia naszego zachodniego sąsiada, który przez ostatnie lata przekonał się, jak to jest polegać na energii odnawialnej, nie mając (w ich przypadku – na własne życzenie) energii atomowej.

CZYTAJ TAKŻE: Moskwa idzie na ostro. Szans na rozmowy nie ma

Wszystkie wojny ministerstwa

Kilka tygodni temu pisałem w „Tygodniku Solidarność” długi tekst o konfrontacyjnej postawie resortu edukacji, od początku urzędowania nowej ekipy antagonizującego kolejne grupy społeczne. Ministerstwo Klimatu i Środowiska ma bardzo podobny sposób działania. Resort całą gospodarkę leśną, prowadzoną przez leśników, zdaje się sprowadzać do wycinek. Z tymi zaś resort walczy. Na początku tego roku doszło do kuriozalnej sytuacji: z jednej strony Lasom Państwowym wstrzymano lub ograniczono wycinkę w dziesięciu kluczowych lokalizacjach, a kilka dni później w piśmie do dyrektora LP minister Hennig-Kloska równocześnie żądała dokonywania dostaw drzewa na wcześniej zagwarantowanym w umowach poziomie. Trudno dziwić się więc, że leśnicy są z rządem na wojennej ścieżce, choć raczej należałoby powiedzieć, że to góra resortu wybrała się na tę wojnę. W lipcu w całym kraju odbyły się protesty, podczas których pracownicy leśni ostrzegali, że działania rządu doprowadzą do masowego bezrobocia i upadku tej gałęzi gospodarki narodowej. Drewno drożeje, a jego produkcja spada, co nie pozostaje bez wpływu na wiele przedsiębiorstw i ich pracowników. 25 września natomiast Krajowa Sekcja Pracowników Leśnictwa NSZZ „Solidarność” zapowiedziała bojkot państwowych obchodów 100-lecia Lasów Państwowych. „Kierownictwo nadzorującego nas Ministerstwa Klimatu i Środowiska nie dość, że nas nie broni i nie prostuje nieprawdziwych informacji kolportowanych przez środowiska NGO-sów oraz niektóre media, to podsyca negatywny przekaz, publikując w mediach i social mediach szereg półprawd i manipulacji deprecjonujących wizerunek leśnika w społeczeństwie” – czytamy w oświadczeniu związkowców. Resort nie tylko bierze stronę ekologów we wszelkich sporach, a działalność leśników przed grudniem 2023 roku traktuje jako okres błędów i wypaczeń, zwiększa też udział NGO-sów we wszelkich konsultacjach dotyczących działania Lasów Państwowych. Zważywszy na nastawienie tych środowisk, można uznać to za prowokowanie całkowitego paraliżu w lasach. – My, leśnicy, jesteśmy całkowicie odsunięci od dialogu. Powinniśmy być pierwszymi do rozmowy o gospodarce leśnej, a niestety brany pod uwagę jest tylko głos aktywistów, i to jest główny cel naszego protestu – mówił w rozmowie z Moniką Rutke, reporterką „TS”, Jerzy Bąk z nadleśnictwa Zwierzyniec, który wraz z innymi kolegami brał udział w marcowym zrywie rolników i związkowców przeciwko Zielonemu Ładowi. To jednak nie wszystko: jeszcze w lutym ministerstwo zapowiedziało wyprowadzanie leśników z całej Puszczy Białowieskiej, która miałaby stać się wielkim parkiem narodowym bez jakiejkolwiek gospodarki leśnej. Z kolei plany stworzenia parku obejmującego tereny dolnej Odry są pretekstem do zablokowania wszelkich inwestycji na tej rzece, w tym prób odtworzenia na niej transportu wodnego. Wiceminister Zielińska kolejny raz błysnęła w mediach, tłumacząc, że transport rzeczny jest kompletnie nieopłacalny, a w Odrze brakuje wody dla ryb. Na kolejnego po Hennig-Klosce i Zielińskiej negatywnego bohatera resortu wyrasta wiceminister Mikołaj Dorożała z Polski 2050. „Nie słyszałem jeszcze o czymś takim, żeby odpowiedzialnym za leśników i myśliwych był ktoś, kto nienawidzi myśliwych, i ktoś, kto nie znosi leśników. To jest samo w sobie chore” – mówił… były prezydent Bronisław Komorowski na antenie Radia Zet. Komorowskiego wzburzył plan okresowych badań myśliwych. Wydaje się jednak, że to i tak jeden z mniej kontrowersyjnych pomysłów wiceministra. Dorożała działalność myśliwych zdaje się uważać za zwyczajne i niesłużące niczemu mordowanie zwierząt. Gdy resort rozpoczął rozmowy na temat nowego prawa łowieckiego, Polski Związek Łowiecki skierował na nie szereg naukowców, ci jednak bardzo szybko dali sobie spokój. W ich odczuciu byli bowiem całkowicie ignorowani przez ministerstwo, a dyskusja nie miała dalszego sensu. We wrześniu problem zauważył wywodzący się z PSL koalicjant Dorożały, Dariusz Klimczak. „Problem jest w tym, że dzisiaj wiceministrem odpowiedzialnym za lasy i za współpracę z myśliwymi jest osoba, która po prostu z tym środowiskiem nie potrafi znaleźć wspólnego języka i generuje tam problemy” – mówił Klimczak na antenie Polsat News, dodając, że „minister, który ma się opiekować leśnikami, myśliwymi, dbać o nich, bo jest odpowiedzialny sektorowo za to, zbyt często na nich narzeka”. A oni na niego, ale to już Państwo wiedzą.

Więcej tego samego

To niepełne, lecz przytłaczające podsumowanie ekologicznych obsesji obecnego rządu zacząłem od przywołania słów Pawła Kukiza z debaty w Sejmie poświęconej pomocy powodzianom. Na końcu chciałbym wrócić do tego właśnie tematu. Ponad rok temu, na wniosek polskich i niemieckich organizacji ekologicznych, sąd nakazał wstrzymanie prac regulacyjnych na Odrze. Rząd PiS postanowienie to zignorował, jednak po zmianie władzy prace zaczęły być wygaszane. Według zielonych aktywistów zbyt wolno. „Domagamy się wdrożenia «terroru praworządności» na rzekach” – apelowała w lutym do premiera Tuska polsko-niemiecka koalicja organizacji „Ratujmy rzeki”. Ministrowie obecnego rządu zadeklarowali jednak wstrzymanie dalszych prac. „To było działanie zespolone, mające na celu ograniczenie bezpieczeństwa Polaków i realizację koncepcji pozbawienia nas ochrony przeciwpowodziowej” – oskarżał w pierwszych dniach powodzi były minister gospodarki morskiej i żeglugi w rządzie PiS Marek Gróbarczyk. On sam musi tłumaczyć się ze wstrzymania budowy pięciu z dziewięciu planowanych zbiorników retencyjnych, wymuszonego przez miejscową ludność podburzaną przez PO w trakcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego w 2023 roku. Jedną z większych przeciwniczek tworzenia takich zbiorników była przez lata znana nam już Urszula Sara Zielińska. Dziś wiceminister tłumaczy, że protestowała przeciw zbiornikom zaporowym, a nie retencyjnym. Tyle że oficjalna strona jej resortu informuje, że są to pojęcia wymienne, wymiennie też używała ich sama Zielińska. A politycy koalicji pytani o powódź odpowiadają, że lekarstwem na takie zjawiska jest jeszcze więcej agendy uważanej przez nich za działania na rzecz ekologii. Musimy więc liczyć się z tym, że będziemy płacić coraz wyższą cenę za ekologiczne obsesje kilku polityków. Powódź pokazała, że cena ta może być dużo wyższa niż tylko większe opłaty za prąd.

CZYTAJ TAKŻE: Nowa świecka ekoreligia – nowy numer "Tygodnika Solidarność"



 

Polecane
Emerytury
Stażowe