Najważniejsi świadkowie Zbrodni Katyńskiej

Wiosną roku 1942 do domu Parfiena Kisielewa przyszło kilku Polaków, którzy pracowali w pobliskim Gniezdowie przy torach. Poprosili staruszka, który był już po siedemdziesiątce, by pokazał im miejsce, w którym podobno leżą rozstrzelani przez NKWD ich rodacy.
Mieszkaniec okolic Katynia, Parfien Kisielew, jeden ze świadków zbrodni, słucha dra Ferenca Orsósa
Mieszkaniec okolic Katynia, Parfien Kisielew, jeden ze świadków zbrodni, słucha dra Ferenca Orsósa / Wikipedia domena publiczna

Rosjanin się zgodził i zaprowadził gości do pobliskiego lasu. Tam wskazał ręką na wzniesienia i powiedział, że to tutaj. Polacy pożyczyli od Kisielewa łopatę oraz kilof i zaczęli kopać. 

Krótko to trwało i zobaczyliśmy polskie mundury. Ostrożniej grzebiemy odtąd w ziemi, żeby ciał nie uszkodzić. Widać płaszcze, od góry nie zniszczone, ale pod zwłokami przegniłe. Wykopaliśmy zwłoki dwóch ludzi w stopniu majora i kapitana. Widok makabryczny […] postawiliśmy krzyż brzozowy […], a ci najbardziej uparci za tydzień poszli, żeby na mogile drugi krzyż postawić

– opowiadał Teofil Rubasiński dziennikarzowi Leszkowi Adamczewskiemu z „Głosu Wielkopolskiego” w 1989 roku. 

Rubasiński był w tamtej grupie Polaków, która odwiedziła Parfiena Kisielewa w Kozich Górach. Polacy ustawili krzyże wiosną roku 1942. 

 

Druga wizyta 

Dokładnie rok po tamtych odwiedzinach polskich robotników znów rozległo się pukanie do drzwi domu Kisielewa, który jeszcze przed wojną z III Rzeszą był stróżem w pobliskim letnisku NKWD. Parfien akurat drzemał sobie na piecu, gdy do izby wszedł Iwan Kriwoziercew z pobliskiej wsi Nowe Batioki. Iwan powiedział, że Niemców interesuje, gdzie NKWD zakopało Polaków w 1940 roku, na co Kisielew odparł, że już rok temu o to samo pytali go tamci Polacy, ale jak Niemcy teraz interesują się trupami, to trzeba narzucić kapotę, założyć czapkę i iść im pokazać. I poszli. 

Znów w ruch najpierw poszedł kilof, którym rozbito zamarzniętą ziemię, a po nim łopata. Odkopano trupa, a poszukiwaczy owiał smród śmierci. Był czwartek, 18 lutego 1943 roku.

Tego samego dnia Joseph Goebbels, minister propagandy III Rzeszy, ogłosił rozpoczęcie wojny totalnej. Kilkanaście dni wcześniej, 2 lutego 1943 roku, ostatnie oddziały 6. Armii Niemieckiej feldmarszałka Friedricha Paulusa poddały się w Stalingradzie. Trzecia Rzesza zaczęła przegrywać wojnę na Wschodzie… 

Niemcy w kwietniu ogłosili, że w Katyniu znaleźli masowe groby z tysiącami zastrzelonych polskich oficerów, którzy dostali się do sowieckiej niewoli w 1939 roku. Sprawa wymordowania jeńców wojennych przez NKWD spadła Niemcom z nieba. 

 

Transporty do Kozich Gór

Gdy Niemcy zaczęli drukować w gadzinówkach ukazujących się w okupowanej Polsce informacje o Katyniu, a następnie nazwiska rozstrzelanych oficerów, nie wszyscy i nie od razu wierzyli w to, że za zbrodnią stoją Sowieci, którzy teraz są „sojusznikami naszych sojuszników”. Prędzej można było uwierzyć w to, że Niemcy kłamią i preparują dowody, a robią to w tym samym czasie, w którym niszczą część Warszawy, pacyfikując getto, jego mieszkańców i powstańców; kiedy idą transporty do Auschwitz i innych obozów; gdy łapanki i rozstrzeliwania są wpisane w codzienność, a katownie Gestapo wypełniają aresztowani Polacy. 

W pierwszych dniach nie chciano jeszcze uwierzyć, iż zbrodnia jest dziełem bolszewików. Później, gdy wymowa zdarzenia stawała się coraz bardziej wyraźna, zrozumiano wreszcie całą grozę zbrodni, jej znaczenie polityczne

– pisał już po wojnie Ferdynand Goetel w tekście „Zachód i Katyń”, który ukazał się w emigracyjnych „Wiadomościach”. 

Pisarz, który tak jak Józef Mackiewicz czy Jan Emil Skiwski, był wiosną 1943 roku w Katyniu i który tak jak oni uciekł z ojczyzny, ponieważ ta stawała się komunistycznym krajem, spotkał się na emigracji z Kriwoziercewem i zrelacjonował ich rozmowę. 

Nazywam się Iwan Kriwoziercew. Urodziłem się w roku 1915 we wsi Nowe Batioki, która leży na dwunastej wiorście drogi od Smoleńska ku Witebskowi. Ojciec mój, nazwiskiem Kriwoziercew, był włościaninem i pochodził z rodziny osiadłej w Nowych Batiokach od dziada pradziada. Posiadłość miał niedużą, tylko dziesięć dziesięcin ziemi. Żyliśmy z uprawy roli. Matka moja, z domu Zacharowa, pochodziła również z miejscowej rodziny. Miałem dwie siostry. Na chrzcie otrzymałem imię Iwan

– zaczął swoją opowieść Kriwoziercew.

Dalej Rosjanin opowiadał Goetlowi o tym, że pierwsze lata po bolszewickiej rewolucji jakoś zbytnio nie odbiły się na życiu jego rodziny. Dopiero pod koniec lat 20. ojciec Kriwoziercewa został zaliczony do kułaków i uciekł wraz z młodszą siostrą Iwana i matką na Ural. W Nowych Batiokach został Kriwoziercew z drugą siostrą. Miał wtedy lat czternaście, a siostra była o dwa lata starsza od niego. Dwa lata później ojciec wrócił do rodzinnego domu, ale za wypowiadanie się źle o rewolucji trafił do łagru. Wrócił po kilku miesiącach, jednak nie pobył długo na wolności. Zginął w 1937 roku. 
Iwan od 1940 roku pracował w kołchozie, trudnił się rolnictwem i kowalstwem. 

W marcu 1940 roku pracowałem, jak zwykle, przy inspektach. Podczas pracy zauważyłem przejeżdżający drogą konwój samochodów. Najpierw samochód osobowy, później dwa wozy więzienne, zamknięte i czarne, znane powszechnie pod nazwą „czornyj woron”. Za nimi półtoratonówka. Czy samochody przewoziły kogoś, nie mogłem dostrzec, zauważyłem tylko, iż obok kierowcy siedział na nich czekista

– opowiadał polskiemu pisarzowi. 

W okolicy zaczęto mówić, że samochodami NKWD wiezie Polaków na rozstrzelanie. Transporty z polskimi jeńcami „szły i szły” do Kozich Gór. Ostatni konwój Kriwoziercew widział 17 kwietnia 1940 roku. 

 

Samobójstwo czy „samobójstwo”?

Gdy wybuchła wojna, Niemcy początkowo nie interesowali się tym, co działo się w Kozich Górach wiosną 1940 roku. 

Pewnego dnia, bodajże w styczniu 1943 roku, przeczytałem w gazecie smoleńskiej „Nowyj Put´” krótki artykuł o formowaniu w Rosji armii polskiej przez generała Władysława Sikorskiego, przy czym zwracano uwagę, że Sikorski nie może doliczyć się i odnaleźć oficerów polskich, którzy dostali się do niewoli rosyjskiej. Dodawano przy tym, że los tych Polaków budzi niepokój rządu polskiego w Londynie

– relacjonował Rosjanin Goetlowi.

Kriwoziercew przypomniał sobie o Kozich Górach i poinformował Niemców o tym, co się tam działo. Tego dnia, w którym to zrobił i w którym zapukał do drzwi domu Kisielowa, rozpoczęła się droga Kriwoziercewa na Zachód, tam skończyła się jego śmiercią w niewyjaśnionych okolicznościach. 

Oficjalnie Iwan Kriwoziercew nie żyje od 30 października 1947 roku. Miał popełnić samobójstwo. Czy sam się zabił, czy ktoś mu w tym pomógł? A jeżeli tak, to komu zależało na jego śmierci? Na pewno Sowietom, którzy nie mieli zamiaru przyznać się do tego, że zamordowali tysiące polskich jeńców wojennych. Być może Anglikom, raczej nie chciącym głośno mówić o tym, że ich sojusznikiem w drugiej wojnie światowej był Związek Sowiecki, którego funkcjonariusze dokonali masowego mordu na polskich jeńcach wojennych. Nie chcieli również pokazać, że władze brytyjskie wiedziały o tej zbrodni, ale z tą wiedzą nic nie zrobiły. 

Kriwoziercew, mówiąc Niemcom o zamordowanych polskich oficerach, podpisał na siebie wyrok śmierci. Udało mu się uciec przed prącą ze wschodu Armią Czerwoną, ale nawet wśród zachodnich aliantów nie był bezpieczny. Przekonał się o tym bardzo szybko.

W Bremie zgłosiłem się do komendy amerykańskiej z oświadczeniem, iż chcę złożyć ważne zeznanie. Urzędujący tam Amerykanin posłuchał mnie, wyśmiał i radził mi zwrócić się do oficera Czerwonej Armii, który poradzi mi, co mam zrobić

– mówił podczas jednego z przesłuchań Rosjanin. 

Podobnie Kriwoziercewa potraktował oficer brytyjskiej armii. W tym momencie najważniejszy świadek zbrodni w Katyniu zaczął szukać kontaktu z Polakami. 

Dostałem się do polskiego obozu dla ludności cywilnej i tam wreszcie natknąłem się na oficera polskiego o nazwisku Sołtys. Ten skomunikował mnie ze sztabem polskim w Meppen, skąd po złożeniu zeznań zostałem skierowany do Włoch

– opowiadał Kriwoziercew.

Z Włoch Rosjanin przybył do Wielkiej Brytanii. Teraz, by ukryć się przed sowieckimi służbami specjalnymi, nazywał się Michał Łoboda, rzekomo urodzony 6 czerwca 1916 roku w Wilejce na Wileńszczyźnie. Towarzyszył mu przyjaciel – marynarz Jan Chomiuk.

Tam, jak pisał Józef Mackiewicz: „W październiku 1947 roku Kriwoziercew znalazł się w obozie Easton-in-Gordano, Somerset. I… zupełnie raptownie znika z powierzchni ziemi!”.

O tym, co się stało w październiku 1947 roku, wiadomo bardzo niewiele i raczej można uznać, że nie jest to prawda. Oficjalny komunikat brzmiał:
„Iwan Kriwoziercew alias Michał Łoboda przebywał przez pewien czas w Stowell Park Hostel i w październiku 1947 roku przeniósł się do innego obozu w Easton-in-Gordano w Somerset. 30 października 1947 roku ciało jego znaleziono w jednym z sadów. Badania przeprowadzone 3 listopada 1947 roku w komisariacie policji w Flax Bourton, Somerset stwierdziły, że zmarły popełnił samobójstwo przez powieszenie”.

Ferdynand Goetel pytał na łamach londyńskich „Wiadomości”: „Według jednych Kriwoziercew powiesił się w baraku, według innych zamordowano go w bójce w barze publicznym. Pytam, czy znane jest orzeczenie koronera ustalające przyczynę gwałtownej śmierci? Gdzie jest mogiła Kriwoziercewa?”. Na żadne z tych pytań nikt nigdy nie odpowiedział. Do tych – o wyniki sekcji zwłok, o grób Rosjanina – można dodać jeszcze jedno pytane, co zresztą zrobił Józef Mackiewicz: „Gdzie jest jego przyjaciel Chomiuk? Rzekomy adres brzmi: 6, Beech Road, Horfield, Bristol 7. Nie, pod tym adresem już go nie ma”. Kim był więc Chomiuk? Przypadkowym człowiekiem, który stanął na drodze Kriwoziercewa? A może agentem, ale których służb: sowieckich, polskich czy brytyjskich? Dlaczego zniknął? Jak długo jeszcze żył i kiedy zmarł?

 

Nieznany los 

Co się stało z Parfienem Kisielewem? Tego również nie wiemy, prócz tego, że został w swych Kozich Górach, gdy od wschodu parła Armia Czerwona. Nie uciekł na Zachód tak jak Kriwoziercew.

Gdy zaczęła działać tzw. komisja Burdenki, której zadaniem było udowodnić, że polskich oficerów zamordowali w Katyniu nie Sowieci, a Niemcy, znów na chwilę pojawił się Parfien Kisielew. Wcześniej NKWD aresztowało jego oraz jego syna. Usłyszeli zarzut kolaboracji z Niemcami. Kisielew już w czasie pierwszych przesłuchań potwierdził, że był dobrowolnym świadkiem i powtórzył enkawudzistom to samo, co powiedział Niemcom wiosną 1943 roku. Na kolejnych przesłuchaniach Rosjanin jednak zmienił zdanie i podał do protokołu, że Niemcy go torturowali, by w ten sposób wymusić od niego zeznania mówiące o tym, że NKWD rozstrzelało Polaków, a w istocie zrobili to właśnie naziści. 

Kisielewa widać na sowieckim filmie zeznającego przed komisją Burdenki „wymizerowanego, ogolonego jak więzień, bez zarostu i majestatycznej brody, którą obnosił jeszcze tak niedawno na zdjęciach z wiosny 1943 roku, nie ma wątpliwości, że w komunikacie Burdenki opisano własne metody stosowane wobec Kisielewa, przypisując je Niemcom” – pisał Jacek Trznadel w „Powrocie rozstrzelanej armii”. W komunikacie komisji Burdenki napisano, że Kisielew torturowany przez Gestapo doznał urazu prawego ramienia, przez co musiano mu amputować rękę. Na zdjęciach, które wspominał Trznadel, Rosjanin, występując przed komisją ekspertów przywiezionych przez Niemców do Katynia, trzymał mikrofon w… prawej dłoni. 
Józef Mackiewicz, który był w Katyniu w maju 1943 roku, spotkał tam miejscowych Rosjan, w tym Kisielewa. Razem siedzieli przy ognisku i rozmawiali. Reporter ani słowem nie wspomniał o kalectwie Parfiena Kisielewa.

Po styczniu 1944 roku nie ma już żadnych wieści o tym drugim z najważniejszych świadków zbrodni katyńskiej. 


 

POLECANE
Beata Szydło: Szczęść Boże wszystkim górnikom! z ostatniej chwili
Beata Szydło: Szczęść Boże wszystkim górnikom!

"Polskie górnictwo to podstawa naszego bezpieczeństwa – nie tylko energetycznego" – pisze na platformie X była premier Beata Szydło. W czwartek 4 grudnia obchodzimy Barbórkę.

Afera ASF pod Piotrkowem: „Zakażony dzik mógł być podrzucony” – alarmuje resort rolnictwa z ostatniej chwili
Afera ASF pod Piotrkowem: „Zakażony dzik mógł być podrzucony” – alarmuje resort rolnictwa

Zakażony ASF martwy dzik został znaleziony w gminie Rozprza pod Piotrkowem Trybunalskim w stanie, który pozwala sądzić, że celowo został podrzucony do zagłębia hodowli trzody – poinformował w czwartek minister rolnictwa Stefan Krajewski.

Tysiące zabytków w domu polityka z Krymu. Służby znalazły hełmy polskich husarzy z ostatniej chwili
Tysiące zabytków w domu polityka z Krymu. Służby znalazły hełmy polskich husarzy

Narodowe Muzeum Historii Ukrainy wzbogaciło się o największą w swojej historii kolekcję zabytków. Ponad 7000 unikatowych artefaktów archeologicznych pochodzi z domu byłego przewodniczącego Rady Ministrów Autonomicznej Republiki Krymu, Serhija Horbatowa. To efekt szeroko zakrojonego śledztwa, w ramach którego służby od 2022 roku zabezpieczały przedmioty w jego posiadłościach i biurach. Wśród odzyskanych zabytków hełmy polskich husarzy.

Karol Nawrocki w Barbórkę: Górnictwo ma moje pełne wsparcie z ostatniej chwili
Karol Nawrocki w Barbórkę: Górnictwo ma moje pełne wsparcie

Prezydent Karol Nawrocki w czwartek złożył życzenia górnikom z okazji Barbórki. W nagraniu opublikowanym na platformach społecznościowych podziękował im za pracę, wierność tradycji i siłę, która „buduje dobrobyt ojczyzny”.

Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy z ostatniej chwili
Ważny komunikat dla mieszkańców Warszawy

Warszawa zapowiada duże zmiany na ulicach miasta. Stołeczny urząd podpisał umowę na obsługę nowej, znacznie bardziej zaawansowanej wersji Zintegrowanego Systemu Zarządzania Ruchem. System – wykorzystujący m.in. sztuczną inteligencję – ma poprawić bezpieczeństwo, usprawnić komunikację miejską i pomóc kierowcom w poruszaniu się po coraz bardziej zatłoczonej stolicy.

Nowe sankcje wobec Rosji i „czerwona linia” USA w sprawie ukraińskich dzieci z ostatniej chwili
Nowe sankcje wobec Rosji i „czerwona linia” USA w sprawie ukraińskich dzieci

Mam 100-procentową pewność, że już wkrótce Izba Reprezentantów uchwali nowe sankcje przeciwko Rosji - powiedział w czwartek PAP kongresmen Republikanów Brian Fitzpatrick, jeden ze współautorów inicjatywy. Jego kolega w Senacie - Lindsey Graham przyznał też, że Ukraina musi być gotowa do poświęceń, ale, w jednej kwestii, jak podkreślił, nie można ustąpić, są to ukraińskie dzieci wywiezione przez Rosję. 

Wiadomości
Jakie kolczyki pasują do okrągłej twarzy?

Biżuteria powinna do Ciebie pasować. Nie chodzi tu wcale o jej kształt, a o to, jak się w niej czujesz. Jeśli któryś wzór wyjątkowo Ci się podoba, nie bój się eksperymentów. W przypadku gdy chcesz jednak spojrzeć na temat od nieco bardziej praktycznej strony i zobaczyć, jakie modele podkreślają urodę okrągłej buzi, sprawdź, co dla Ciebie przygotowaliśmy.

Miedwiediew grozi UE: Użycie rosyjskich aktywów może oznaczać powód wypowiedzenia wojny z ostatniej chwili
Miedwiediew grozi UE: Użycie rosyjskich aktywów może oznaczać powód wypowiedzenia wojny

Jeśli Unia Europejska spróbuje ukraść zamrożone w Belgii rosyjskie aktywa, może to zostać uznane przez Rosję za powód do wypowiedzenie wojny - ostrzegł w czwartek na platformie X wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i były prezydent tego kraju Dmitrij Miedwiediew.

Stubb: Pokój dla Ukrainy nie będzie ani idealny ani sprawiedliwy z ostatniej chwili
Stubb: Pokój dla Ukrainy nie będzie ani idealny ani sprawiedliwy

Trzeba być przygotowanym na to, że pokój dla Ukrainy nie będzie sprawiedliwy ani pełny – powiedział w środę prezydent Finlandii Alexander Stubb. „Często mówimy, że chcemy sprawiedliwego pokoju, ale jeśli jesteśmy szczerzy, to pokój rzadko kiedy taki jest. Jest raczej kompromisowy” – podkreślił.

Wyłączenia prądu w woj. pomorskim. Ważny komunikat z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu w woj. pomorskim. Ważny komunikat

Energa opublikowała nowy harmonogram planowych wyłączeń prądu na najbliższe dni w województwie pomorskim. Przerwy obejmą wiele miejscowości – m.in od Gdańska po Kartuzy, Starogard, Tczew, Puck i Wejherowo. Oto lokalizacje podane przez operatora.

REKLAMA

Najważniejsi świadkowie Zbrodni Katyńskiej

Wiosną roku 1942 do domu Parfiena Kisielewa przyszło kilku Polaków, którzy pracowali w pobliskim Gniezdowie przy torach. Poprosili staruszka, który był już po siedemdziesiątce, by pokazał im miejsce, w którym podobno leżą rozstrzelani przez NKWD ich rodacy.
Mieszkaniec okolic Katynia, Parfien Kisielew, jeden ze świadków zbrodni, słucha dra Ferenca Orsósa
Mieszkaniec okolic Katynia, Parfien Kisielew, jeden ze świadków zbrodni, słucha dra Ferenca Orsósa / Wikipedia domena publiczna

Rosjanin się zgodził i zaprowadził gości do pobliskiego lasu. Tam wskazał ręką na wzniesienia i powiedział, że to tutaj. Polacy pożyczyli od Kisielewa łopatę oraz kilof i zaczęli kopać. 

Krótko to trwało i zobaczyliśmy polskie mundury. Ostrożniej grzebiemy odtąd w ziemi, żeby ciał nie uszkodzić. Widać płaszcze, od góry nie zniszczone, ale pod zwłokami przegniłe. Wykopaliśmy zwłoki dwóch ludzi w stopniu majora i kapitana. Widok makabryczny […] postawiliśmy krzyż brzozowy […], a ci najbardziej uparci za tydzień poszli, żeby na mogile drugi krzyż postawić

– opowiadał Teofil Rubasiński dziennikarzowi Leszkowi Adamczewskiemu z „Głosu Wielkopolskiego” w 1989 roku. 

Rubasiński był w tamtej grupie Polaków, która odwiedziła Parfiena Kisielewa w Kozich Górach. Polacy ustawili krzyże wiosną roku 1942. 

 

Druga wizyta 

Dokładnie rok po tamtych odwiedzinach polskich robotników znów rozległo się pukanie do drzwi domu Kisielewa, który jeszcze przed wojną z III Rzeszą był stróżem w pobliskim letnisku NKWD. Parfien akurat drzemał sobie na piecu, gdy do izby wszedł Iwan Kriwoziercew z pobliskiej wsi Nowe Batioki. Iwan powiedział, że Niemców interesuje, gdzie NKWD zakopało Polaków w 1940 roku, na co Kisielew odparł, że już rok temu o to samo pytali go tamci Polacy, ale jak Niemcy teraz interesują się trupami, to trzeba narzucić kapotę, założyć czapkę i iść im pokazać. I poszli. 

Znów w ruch najpierw poszedł kilof, którym rozbito zamarzniętą ziemię, a po nim łopata. Odkopano trupa, a poszukiwaczy owiał smród śmierci. Był czwartek, 18 lutego 1943 roku.

Tego samego dnia Joseph Goebbels, minister propagandy III Rzeszy, ogłosił rozpoczęcie wojny totalnej. Kilkanaście dni wcześniej, 2 lutego 1943 roku, ostatnie oddziały 6. Armii Niemieckiej feldmarszałka Friedricha Paulusa poddały się w Stalingradzie. Trzecia Rzesza zaczęła przegrywać wojnę na Wschodzie… 

Niemcy w kwietniu ogłosili, że w Katyniu znaleźli masowe groby z tysiącami zastrzelonych polskich oficerów, którzy dostali się do sowieckiej niewoli w 1939 roku. Sprawa wymordowania jeńców wojennych przez NKWD spadła Niemcom z nieba. 

 

Transporty do Kozich Gór

Gdy Niemcy zaczęli drukować w gadzinówkach ukazujących się w okupowanej Polsce informacje o Katyniu, a następnie nazwiska rozstrzelanych oficerów, nie wszyscy i nie od razu wierzyli w to, że za zbrodnią stoją Sowieci, którzy teraz są „sojusznikami naszych sojuszników”. Prędzej można było uwierzyć w to, że Niemcy kłamią i preparują dowody, a robią to w tym samym czasie, w którym niszczą część Warszawy, pacyfikując getto, jego mieszkańców i powstańców; kiedy idą transporty do Auschwitz i innych obozów; gdy łapanki i rozstrzeliwania są wpisane w codzienność, a katownie Gestapo wypełniają aresztowani Polacy. 

W pierwszych dniach nie chciano jeszcze uwierzyć, iż zbrodnia jest dziełem bolszewików. Później, gdy wymowa zdarzenia stawała się coraz bardziej wyraźna, zrozumiano wreszcie całą grozę zbrodni, jej znaczenie polityczne

– pisał już po wojnie Ferdynand Goetel w tekście „Zachód i Katyń”, który ukazał się w emigracyjnych „Wiadomościach”. 

Pisarz, który tak jak Józef Mackiewicz czy Jan Emil Skiwski, był wiosną 1943 roku w Katyniu i który tak jak oni uciekł z ojczyzny, ponieważ ta stawała się komunistycznym krajem, spotkał się na emigracji z Kriwoziercewem i zrelacjonował ich rozmowę. 

Nazywam się Iwan Kriwoziercew. Urodziłem się w roku 1915 we wsi Nowe Batioki, która leży na dwunastej wiorście drogi od Smoleńska ku Witebskowi. Ojciec mój, nazwiskiem Kriwoziercew, był włościaninem i pochodził z rodziny osiadłej w Nowych Batiokach od dziada pradziada. Posiadłość miał niedużą, tylko dziesięć dziesięcin ziemi. Żyliśmy z uprawy roli. Matka moja, z domu Zacharowa, pochodziła również z miejscowej rodziny. Miałem dwie siostry. Na chrzcie otrzymałem imię Iwan

– zaczął swoją opowieść Kriwoziercew.

Dalej Rosjanin opowiadał Goetlowi o tym, że pierwsze lata po bolszewickiej rewolucji jakoś zbytnio nie odbiły się na życiu jego rodziny. Dopiero pod koniec lat 20. ojciec Kriwoziercewa został zaliczony do kułaków i uciekł wraz z młodszą siostrą Iwana i matką na Ural. W Nowych Batiokach został Kriwoziercew z drugą siostrą. Miał wtedy lat czternaście, a siostra była o dwa lata starsza od niego. Dwa lata później ojciec wrócił do rodzinnego domu, ale za wypowiadanie się źle o rewolucji trafił do łagru. Wrócił po kilku miesiącach, jednak nie pobył długo na wolności. Zginął w 1937 roku. 
Iwan od 1940 roku pracował w kołchozie, trudnił się rolnictwem i kowalstwem. 

W marcu 1940 roku pracowałem, jak zwykle, przy inspektach. Podczas pracy zauważyłem przejeżdżający drogą konwój samochodów. Najpierw samochód osobowy, później dwa wozy więzienne, zamknięte i czarne, znane powszechnie pod nazwą „czornyj woron”. Za nimi półtoratonówka. Czy samochody przewoziły kogoś, nie mogłem dostrzec, zauważyłem tylko, iż obok kierowcy siedział na nich czekista

– opowiadał polskiemu pisarzowi. 

W okolicy zaczęto mówić, że samochodami NKWD wiezie Polaków na rozstrzelanie. Transporty z polskimi jeńcami „szły i szły” do Kozich Gór. Ostatni konwój Kriwoziercew widział 17 kwietnia 1940 roku. 

 

Samobójstwo czy „samobójstwo”?

Gdy wybuchła wojna, Niemcy początkowo nie interesowali się tym, co działo się w Kozich Górach wiosną 1940 roku. 

Pewnego dnia, bodajże w styczniu 1943 roku, przeczytałem w gazecie smoleńskiej „Nowyj Put´” krótki artykuł o formowaniu w Rosji armii polskiej przez generała Władysława Sikorskiego, przy czym zwracano uwagę, że Sikorski nie może doliczyć się i odnaleźć oficerów polskich, którzy dostali się do niewoli rosyjskiej. Dodawano przy tym, że los tych Polaków budzi niepokój rządu polskiego w Londynie

– relacjonował Rosjanin Goetlowi.

Kriwoziercew przypomniał sobie o Kozich Górach i poinformował Niemców o tym, co się tam działo. Tego dnia, w którym to zrobił i w którym zapukał do drzwi domu Kisielowa, rozpoczęła się droga Kriwoziercewa na Zachód, tam skończyła się jego śmiercią w niewyjaśnionych okolicznościach. 

Oficjalnie Iwan Kriwoziercew nie żyje od 30 października 1947 roku. Miał popełnić samobójstwo. Czy sam się zabił, czy ktoś mu w tym pomógł? A jeżeli tak, to komu zależało na jego śmierci? Na pewno Sowietom, którzy nie mieli zamiaru przyznać się do tego, że zamordowali tysiące polskich jeńców wojennych. Być może Anglikom, raczej nie chciącym głośno mówić o tym, że ich sojusznikiem w drugiej wojnie światowej był Związek Sowiecki, którego funkcjonariusze dokonali masowego mordu na polskich jeńcach wojennych. Nie chcieli również pokazać, że władze brytyjskie wiedziały o tej zbrodni, ale z tą wiedzą nic nie zrobiły. 

Kriwoziercew, mówiąc Niemcom o zamordowanych polskich oficerach, podpisał na siebie wyrok śmierci. Udało mu się uciec przed prącą ze wschodu Armią Czerwoną, ale nawet wśród zachodnich aliantów nie był bezpieczny. Przekonał się o tym bardzo szybko.

W Bremie zgłosiłem się do komendy amerykańskiej z oświadczeniem, iż chcę złożyć ważne zeznanie. Urzędujący tam Amerykanin posłuchał mnie, wyśmiał i radził mi zwrócić się do oficera Czerwonej Armii, który poradzi mi, co mam zrobić

– mówił podczas jednego z przesłuchań Rosjanin. 

Podobnie Kriwoziercewa potraktował oficer brytyjskiej armii. W tym momencie najważniejszy świadek zbrodni w Katyniu zaczął szukać kontaktu z Polakami. 

Dostałem się do polskiego obozu dla ludności cywilnej i tam wreszcie natknąłem się na oficera polskiego o nazwisku Sołtys. Ten skomunikował mnie ze sztabem polskim w Meppen, skąd po złożeniu zeznań zostałem skierowany do Włoch

– opowiadał Kriwoziercew.

Z Włoch Rosjanin przybył do Wielkiej Brytanii. Teraz, by ukryć się przed sowieckimi służbami specjalnymi, nazywał się Michał Łoboda, rzekomo urodzony 6 czerwca 1916 roku w Wilejce na Wileńszczyźnie. Towarzyszył mu przyjaciel – marynarz Jan Chomiuk.

Tam, jak pisał Józef Mackiewicz: „W październiku 1947 roku Kriwoziercew znalazł się w obozie Easton-in-Gordano, Somerset. I… zupełnie raptownie znika z powierzchni ziemi!”.

O tym, co się stało w październiku 1947 roku, wiadomo bardzo niewiele i raczej można uznać, że nie jest to prawda. Oficjalny komunikat brzmiał:
„Iwan Kriwoziercew alias Michał Łoboda przebywał przez pewien czas w Stowell Park Hostel i w październiku 1947 roku przeniósł się do innego obozu w Easton-in-Gordano w Somerset. 30 października 1947 roku ciało jego znaleziono w jednym z sadów. Badania przeprowadzone 3 listopada 1947 roku w komisariacie policji w Flax Bourton, Somerset stwierdziły, że zmarły popełnił samobójstwo przez powieszenie”.

Ferdynand Goetel pytał na łamach londyńskich „Wiadomości”: „Według jednych Kriwoziercew powiesił się w baraku, według innych zamordowano go w bójce w barze publicznym. Pytam, czy znane jest orzeczenie koronera ustalające przyczynę gwałtownej śmierci? Gdzie jest mogiła Kriwoziercewa?”. Na żadne z tych pytań nikt nigdy nie odpowiedział. Do tych – o wyniki sekcji zwłok, o grób Rosjanina – można dodać jeszcze jedno pytane, co zresztą zrobił Józef Mackiewicz: „Gdzie jest jego przyjaciel Chomiuk? Rzekomy adres brzmi: 6, Beech Road, Horfield, Bristol 7. Nie, pod tym adresem już go nie ma”. Kim był więc Chomiuk? Przypadkowym człowiekiem, który stanął na drodze Kriwoziercewa? A może agentem, ale których służb: sowieckich, polskich czy brytyjskich? Dlaczego zniknął? Jak długo jeszcze żył i kiedy zmarł?

 

Nieznany los 

Co się stało z Parfienem Kisielewem? Tego również nie wiemy, prócz tego, że został w swych Kozich Górach, gdy od wschodu parła Armia Czerwona. Nie uciekł na Zachód tak jak Kriwoziercew.

Gdy zaczęła działać tzw. komisja Burdenki, której zadaniem było udowodnić, że polskich oficerów zamordowali w Katyniu nie Sowieci, a Niemcy, znów na chwilę pojawił się Parfien Kisielew. Wcześniej NKWD aresztowało jego oraz jego syna. Usłyszeli zarzut kolaboracji z Niemcami. Kisielew już w czasie pierwszych przesłuchań potwierdził, że był dobrowolnym świadkiem i powtórzył enkawudzistom to samo, co powiedział Niemcom wiosną 1943 roku. Na kolejnych przesłuchaniach Rosjanin jednak zmienił zdanie i podał do protokołu, że Niemcy go torturowali, by w ten sposób wymusić od niego zeznania mówiące o tym, że NKWD rozstrzelało Polaków, a w istocie zrobili to właśnie naziści. 

Kisielewa widać na sowieckim filmie zeznającego przed komisją Burdenki „wymizerowanego, ogolonego jak więzień, bez zarostu i majestatycznej brody, którą obnosił jeszcze tak niedawno na zdjęciach z wiosny 1943 roku, nie ma wątpliwości, że w komunikacie Burdenki opisano własne metody stosowane wobec Kisielewa, przypisując je Niemcom” – pisał Jacek Trznadel w „Powrocie rozstrzelanej armii”. W komunikacie komisji Burdenki napisano, że Kisielew torturowany przez Gestapo doznał urazu prawego ramienia, przez co musiano mu amputować rękę. Na zdjęciach, które wspominał Trznadel, Rosjanin, występując przed komisją ekspertów przywiezionych przez Niemców do Katynia, trzymał mikrofon w… prawej dłoni. 
Józef Mackiewicz, który był w Katyniu w maju 1943 roku, spotkał tam miejscowych Rosjan, w tym Kisielewa. Razem siedzieli przy ognisku i rozmawiali. Reporter ani słowem nie wspomniał o kalectwie Parfiena Kisielewa.

Po styczniu 1944 roku nie ma już żadnych wieści o tym drugim z najważniejszych świadków zbrodni katyńskiej. 



 

Polecane