Polityka bez Platformy i Donalda Tuska

Zepchnięcie Rafała Trzaskowskiego i całej jego formacji do głębokiej defensywy spowodowało, że przez chwilę mogliśmy zobaczyć, jak wyglądałaby debata bez udziału tej partii. Przekonaliśmy się, że spór nie musi oznaczać wojny totalnej, w której amunicją są pogarda, poniżanie oraz systemowe kłamstwo.
Premier Donald Tusk Polityka bez Platformy i Donalda Tuska
Premier Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Istotą zachodniej demokracji jest utrzymywanie politycznego sporu w ramach, które umożliwiały współpracę wszystkich sił politycznych w najistotniejszych dla państwa i narodu kwestiach, zachowanie znacznego poziomu zaufania nawet między antagonistami i wreszcie trzymanie się zasad kultury, co jest warunkiem prowadzenia dialogu.

Oczywiście fundamentalną zasadą powinno być przestrzeganie prawa, ale w tej kwestii półtora roku temu weszliśmy w fazę kryzysu niespotykanego od obalenia komunizmu i na razie niewiele wskazuje na poprawę tej sytuacji. Jeśli jednak możemy mieć nadzieję, na powrót do prawdziwej demokracji, to droga wiedzie właśnie przez odbudowę jej podstaw. Ostatnie tygodnie udowodniły, że jest to możliwe. Jedynym warunkiem jest nieobecność w dyskusji Rafała Trzaskowskiego i Platformy Obywatelskiej. Bez nich temperatura sporu opadła, kultura i wzajemna tolerancja wróciły, zmienił się także rodzaj interakcji.

 

Upodmiotowienie wyborców

Choć pierwsze prezydenckie debaty zgromadziły rekordową publiczność, dla wielu mogły wydawać się nudne. Kandydaci, co prawda, nie szczędzili sobie uszczypliwości, wzajemnie wypominali błędy, zmiany poglądów oraz nieścisłości i choć na szczegóły programów wyborczych nie wystarczyło czasu – a po zakończeniu starcia widzowie dość łatwo mogli wskazać zwycięzców – to jednak brakowało krwi. 

Tyle tylko że wrażenia były pozytywne. Nikt nie odczuwał niesmaku. Nie miał wrażenia unurzania w politycznym brudzie czy upodlenia zagrywkami poniżej dopuszczalnego poziomu. Jakby ze sporu wyparowały nagle wszystkie te destrukcyjne cechy – nihilizm, szyderstwo, poniżanie – które zatruwają nasze życie polityczne od dwóch dekad. 

Obserwując spór kandydatów, których nie mobilizował wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, łatwiej można było zrozumieć słowa byłego polityka tej partii Jana Rokity, który stwierdził niedawno, że Donald Tusk jest mistrzem w wyciąganiu z ludzi wszystkich najgorszych cech. Że potrafi zamienić społeczeństwo w motłoch. 

Gdy nagle nikt nie próbował pozyskiwać tego dyszącego z nienawiści motłochu, ale w wyborcach widział obywateli, którzy mają oddać świadomy głos, zmieniło się wszystko. Celem dyskusji przestało być zmobilizowanie elektoratów poprzez wzbudzenie w nich pogardy i nienawiści do wroga, a stało się pozyskanie ich do swojej wizji prezydentury. Taka zmiana oznacza traktowanie narodu i obywateli jako suwerena, który ma prawo i obowiązek współuczestniczyć w sprawowaniu władzy. To on wszak bierze na siebie odpowiedzialność wyboru i powierzenia rządu odpowiedniemu człowiekowi.

 

Siła motłochu 

Żeby dokładnie zrozumieć to, co stało się w czasie debat, trzeba przez chwilę przyjrzeć się technice sprawowania władzy przez Donalda Tuska, Adama Bodnara, Radosława Sikorskiego, Romana Giertycha, Sławomira Nitrasa, Rafała Trzaskowskiego, Barbarę Nowacką i resztę tej ekipy. 

W istocie celem polityki tych ludzi jest znajdywanie wroga, następnie odhumanizowanie go, wyszydzenie za pomocą okrutnej, ale sprawnie działającej machiny medialnej. Do dyspozycji władza ma całe szeregi karnych funkcjonariuszy, którzy przyjmują przekazy dnia i ochoczo przystępują do niszczenia obiektu za pomocą fake newsów, manipulacji czy zwykłych kłamstw. Wymieńmy tu tylko Tomasza Lisa, Konrada Piaseckiego, Tomasza Piątka, Renatę Grochal, Jacka Nizinkiewicza, Wojciecha Czuchnowskiego czy Monikę Olejnik, ale nazwisk jest znacznie więcej. 

Gdy wróg jest już wystarczająco zohydzony, następuje proces eliminacji z życia politycznego. Może to się odbywać poprzez uznanie go za człowieka nieobliczalnego (przykładem może być Antoni Macierewicz), skorumpowanego (taką opinię próbuje się choćby przypisać Mateuszowi Morawieckiemu), oderwanego od rzeczywistości (to zarzut często kierowany do Jarosława Kaczyńskiego), owładniętego obsesją zemsty (choćby Zbigniew Ziobro czy Mariusz Kamiński) czy nieudolnego (jak próbuje się przedstawić Mariusza Błaszczaka). 

Ale proces ten dotyczy nie tylko przeciwników politycznych. Podobny mechanizm stosowany wobec Kościoła, środowisk patriotycznych, działaczy pro-life, niewygodnych historyków, „dzieci z 500 plus” czy menedżerów. 

Otwieranie nowych frontów pozwala władzy na antagonizowanie kolejnych grup społecznych, a właściwie na wzbudzanie niechęci wobec nich. Przeciwnicy są atakowani, a często zastraszani. Skupiają uwagę i stają się celami drwin z czasem przeradzających się w nienawiść. 
Gdy możliwości eksploatacji wroga już się wyczerpują, czyli gdy gawiedź znudzi się już wyśmiewaniem lub obrażeniem wybranego obiektu, uwaga skupia się na kolejnym. I tak bez końca. 

Przez to polityka jako taka traci sens. Nie opiera się na sporze o kluczowe dla państwa kwestie, ale na niszczeniu ludzi. 

 

Istnieje inny świat

Moment politycznego przesilenia, który przyniosły debaty – szczególnie te bez udziału Rafała Trzaskowskiego – pokazał jednak, że polityka wcale nie musi tak wyglądać. W tych sporach nie było patologicznego mechanizmu nakręcania nienawiści. 

Gdy tylko z politycznej układanki wyjęty został ładunek destrukcyjny, który niesie ze sobą Platforma Obywatelska, rywale – od Szymona Hołowni po Grzegorza Brauna – potrafili traktować się z szacunkiem. Wiedzieli przecież, że okazując kurtuazję konkurentowi nawet z niskim poparciem, w rzeczywistości poważnie traktują jego wyborców. 

Podkreślanie odmiennego podejścia do armii, imigrantów, finansów publicznych, edukacji czy finansowania służby zdrowia nie musiało oznaczać woli zniszczenia. Na chwilę z polskiej polityki zniknął podział plemienny czy nawet trybalny oparty na najbardziej prymitywnym poczuciu przynależności do grupy – bardziej przypominający udział w gangu i ślepe podporządkowanie przywódcy niż demokrację. Ale co najistotniejsze, nowa rzeczywistość została zastąpiona rywalizacją według akceptowanych przez wszystkich zasad.

Nawet wzajemne pretensje, osobiste animozje i chęć rozliczenia dawnych krzywd nie zburzyły tego obrazu. Bandycka polityka w stylu wschodnim przegrała ze sporem na modłę zachodnią. 

 

Władza poza kontrolą 

Donald Tusk oraz jego akolici w pełni świadomie wybrali jednak model uprawiania polityki i sprawowania władzy oparty na eskalowaniu skrajnych emocji. Dzięki temu mają do dyspozycji armię zdegenerowanych hejterów, którzy żywią się nienawiścią i niczym od heroiny są od niej uzależnieni. Stali się klientami narkotykowego barona, który zapewnia im towar dający spełnienie i szczęście. Tylko on posiada licencję i wystarczające zasoby środka odurzającego, by czuli się bezpieczni i zadowoleni. 

Konsekwencją posiadania tych niezliczonych, posłusznych szwadronów gotowych w każdej chwili do największych podłości jest bezkarność ekipy Tuska. Każda krytyka pod jej adresem spotyka się ze zwielokrotnionym kontratakiem. I choć ludzie ci, znajdujący się na permanentnym haju nienawiści, nie stanowią większości wyborców Platformy Obywatelskiej i Rafała Trzaskowskiego, to są najgłośniejsi, najlepiej zorganizowani i najmocniej zdeterminowani. Przez to nadają ton i wyznaczają kierunki myślenia oraz postrzegania świata przez tych mniej zaangażowanych.

Udaje im się zakrzyczeć prawdę dotyczącą fatalnego stanu finansów publicznych, spadku koniunktury, masowych zwolnień, fatalnego zarządzania narodowym majątkiem i przekręcić uwagę w kierunku Daniela Obajtka, Michała Kuczmierowskiego czy ks. Michała Olszewskiego. To oni stają się przyczyną wszystkich nieszczęść – złodziejstwa, przekrętów, korupcji czy nepotyzmu. Rozprawienie się z nimi ma nie tylko zmniejszyć deficyt budżetowy, ale wreszcie dokończyć rewolucję. 

A gdy akurat sądy zwalniają ich z aresztów, za kratki posyła się kolejnych winnych porażek Donalda Tuska. On sam nie może być przecież nieudolny, skoro ciągle dostarcza towar. 

 

Szansa na zmianę 

Niestety zbudowany przez obecnego premiera mechanizm zdobywania i sprawowania władzy przynosi jego ludziom sukces. Dzierżą władzę, nie muszą się oglądać na prawo, rozsiedli się w spółkach Skarbu Państwa i nie cofają się przed kolejnymi aktami bezprawia. Chronieni przez Unię Europejską na zewnątrz i szwadrony nienawiści wewnątrz zdobywają kolejne bastiony, by udowadniać swoją potęgę. 

Nawet jeśli przez chwilę poczuliśmy się uwolnieni od tego sączącego się jadu, to on wrócił i szybko się rozpanoszył. Uruchomił zastępy hejterów, znalazł nowych wrogów, napuścił na nich instytucje państwa i znów zatruł debatę publiczną. A Szymon Hołownia, Magdalena Biejat i Adrian Zandberg jakby zapomnieli, że przez chwilę znaleźli się w innym świecie. 

Nawet jeśli sami stają się czasem przedmiotem nagonki, to nie są zdolni do odrzucenia tego systemu rządzenia, bo gdy trzeba, oni również z niego korzystają.

Nadzieją na długoterminową zmianę jest odejście z polityki Donalda Tuska. On jednak mimo swoich sześćdziesięciu ośmiu lat nie zamierza przechodzić na emeryturę. Uzależnieni od nienawiści mogą więc spać spokojnie. 


 

POLECANE
„Wróg został tam zatrzymany”. Zełenski podsumował sytuację na froncie Wiadomości
„Wróg został tam zatrzymany”. Zełenski podsumował sytuację na froncie

W obwodzie sumskim walki toczą się wzdłuż granicy, rosyjska armia została tam zatrzymana - poinformował w sobotę prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Rosjanie atakują małymi grupami dywersyjno-rozpoznawczymi w obwodzie dniepropietrowskim, aby stworzyć tam wrażenie rzekomych postępów - dodał.

Nie żyje triumfator znanego polskiego programu z ostatniej chwili
Nie żyje triumfator znanego polskiego programu

Nie żyje Marcin Leszczyński, zwycięzca programu "True Love" i kapitan LKS Drama Zbrosławice. Zmarł w wieku 31 lat.

Złe wieści dla Tuska. Ten sondaż nie ucieszy premiera z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Ten sondaż nie ucieszy premiera

Najnowszy sondaż przeprowadzony przez agencję badawczą SW Research na zlecenie portalu rp.pl nie napawa optymizmem dla obecnego premiera. Donald Tusk, mimo utrzymania wotum zaufania przez swój rząd, traci poparcie społeczne.

Holendrzy ruszyli do obrony granicy z Niemcami tylko u nas
Holendrzy ruszyli do obrony granicy z Niemcami

Holendrzy organizują obywatelskie kontrole na granicy z Niemcami, aby powstrzymać migrantów. Tłem tego nowego żądania prawicowego polityka Geerta Wildersa, by wojsko przejęło kontrolę nad granicami państwa, szczególności na granicy z Niemcami, które wydalają migrantów do Holandii.

Krzysztof Bosak ma nowe stanowisko. Dziękuję za wybór z ostatniej chwili
Krzysztof Bosak ma nowe stanowisko. "Dziękuję za wybór"

Krzysztof Bosak jednogłośnie wybrany prezesem Ruchu Narodowego na kongresie w Kaliszu.

„Statystyka nie kłamie”. Sztab KO zapowiada protest, bo Trzaskowski przegrał polityka
„Statystyka nie kłamie”. Sztab KO zapowiada protest, bo Trzaskowski przegrał

Komitet wyborczy Rafała Trzaskowskiego w poniedziałek złoży protest wyborczy - zapowiedział w sobotę członek sztabu kandydata KO na prezydenta, wiceszef MON Cezary Tomczyk. Przedstawił też - jak podkreślił - pięć dowodów, że wybory prezydenckie wymagają weryfikacji - tam, gdzie są nieprawidłowości.

Trump odbył rozmowę z Putinem. Są pierwsze szczegóły z ostatniej chwili
Trump odbył rozmowę z Putinem. Są pierwsze szczegóły

Prezydent USA Donald Trump rozmawiał z przywódcą Rosji Władimirem Putinem – poinformował przedstawiciel Białego Domu, cytowany w sobotę przez agencję Reutera.

Gwiazda programu Nasz nowy dom nękana przez stalkera. Dramatyczny wpis Wiadomości
Gwiazda programu "Nasz nowy dom" nękana przez stalkera. Dramatyczny wpis

Martyna Kupczyk, znana z programu „Nasz nowy dom” oraz „Łowcy skarbów. Kto da więcej”, ujawniła w mediach społecznościowych, że od pewnego czasu zmaga się z poważnym problemem – jest nękana przez stalkera. Jak poinformowała na Instagramie, ofiara ataków nie jest tylko ona sama, ale również jej 10-letnia córka.

Atak na polityków w USA. Nie żyje liderka Demokratów z ostatniej chwili
Atak na polityków w USA. Nie żyje liderka Demokratów

Policja poszukuje napastnika, który zastrzelił liderkę Demokratów Melissę Hortman w Minnesocie i ranił senatora Johna Hoffmana. Atak miał być motywowany politycznie.

Ukraińskie dzieci miały obrażać i bić polskie dzieci w siedleckiej szkole Wiadomości
Ukraińskie dzieci miały obrażać i bić polskie dzieci w siedleckiej szkole

Jak informuje tygodniksiedlecki.com w Szkole Podstawowej nr 1 w Siedlcach pojawiły się napięcia związane z obecnością uczniów z Ukrainy. Rodzice z tej placówki skierowali petycję do władz miasta, zwracając uwagę na trudności w nauczaniu oraz relacjach między uczniami. Sprawa miała wywołać dyskusję na szczeblu lokalnym.

REKLAMA

Polityka bez Platformy i Donalda Tuska

Zepchnięcie Rafała Trzaskowskiego i całej jego formacji do głębokiej defensywy spowodowało, że przez chwilę mogliśmy zobaczyć, jak wyglądałaby debata bez udziału tej partii. Przekonaliśmy się, że spór nie musi oznaczać wojny totalnej, w której amunicją są pogarda, poniżanie oraz systemowe kłamstwo.
Premier Donald Tusk Polityka bez Platformy i Donalda Tuska
Premier Donald Tusk / PAP/Radek Pietruszka

Istotą zachodniej demokracji jest utrzymywanie politycznego sporu w ramach, które umożliwiały współpracę wszystkich sił politycznych w najistotniejszych dla państwa i narodu kwestiach, zachowanie znacznego poziomu zaufania nawet między antagonistami i wreszcie trzymanie się zasad kultury, co jest warunkiem prowadzenia dialogu.

Oczywiście fundamentalną zasadą powinno być przestrzeganie prawa, ale w tej kwestii półtora roku temu weszliśmy w fazę kryzysu niespotykanego od obalenia komunizmu i na razie niewiele wskazuje na poprawę tej sytuacji. Jeśli jednak możemy mieć nadzieję, na powrót do prawdziwej demokracji, to droga wiedzie właśnie przez odbudowę jej podstaw. Ostatnie tygodnie udowodniły, że jest to możliwe. Jedynym warunkiem jest nieobecność w dyskusji Rafała Trzaskowskiego i Platformy Obywatelskiej. Bez nich temperatura sporu opadła, kultura i wzajemna tolerancja wróciły, zmienił się także rodzaj interakcji.

 

Upodmiotowienie wyborców

Choć pierwsze prezydenckie debaty zgromadziły rekordową publiczność, dla wielu mogły wydawać się nudne. Kandydaci, co prawda, nie szczędzili sobie uszczypliwości, wzajemnie wypominali błędy, zmiany poglądów oraz nieścisłości i choć na szczegóły programów wyborczych nie wystarczyło czasu – a po zakończeniu starcia widzowie dość łatwo mogli wskazać zwycięzców – to jednak brakowało krwi. 

Tyle tylko że wrażenia były pozytywne. Nikt nie odczuwał niesmaku. Nie miał wrażenia unurzania w politycznym brudzie czy upodlenia zagrywkami poniżej dopuszczalnego poziomu. Jakby ze sporu wyparowały nagle wszystkie te destrukcyjne cechy – nihilizm, szyderstwo, poniżanie – które zatruwają nasze życie polityczne od dwóch dekad. 

Obserwując spór kandydatów, których nie mobilizował wiceprzewodniczący Platformy Obywatelskiej Rafał Trzaskowski, łatwiej można było zrozumieć słowa byłego polityka tej partii Jana Rokity, który stwierdził niedawno, że Donald Tusk jest mistrzem w wyciąganiu z ludzi wszystkich najgorszych cech. Że potrafi zamienić społeczeństwo w motłoch. 

Gdy nagle nikt nie próbował pozyskiwać tego dyszącego z nienawiści motłochu, ale w wyborcach widział obywateli, którzy mają oddać świadomy głos, zmieniło się wszystko. Celem dyskusji przestało być zmobilizowanie elektoratów poprzez wzbudzenie w nich pogardy i nienawiści do wroga, a stało się pozyskanie ich do swojej wizji prezydentury. Taka zmiana oznacza traktowanie narodu i obywateli jako suwerena, który ma prawo i obowiązek współuczestniczyć w sprawowaniu władzy. To on wszak bierze na siebie odpowiedzialność wyboru i powierzenia rządu odpowiedniemu człowiekowi.

 

Siła motłochu 

Żeby dokładnie zrozumieć to, co stało się w czasie debat, trzeba przez chwilę przyjrzeć się technice sprawowania władzy przez Donalda Tuska, Adama Bodnara, Radosława Sikorskiego, Romana Giertycha, Sławomira Nitrasa, Rafała Trzaskowskiego, Barbarę Nowacką i resztę tej ekipy. 

W istocie celem polityki tych ludzi jest znajdywanie wroga, następnie odhumanizowanie go, wyszydzenie za pomocą okrutnej, ale sprawnie działającej machiny medialnej. Do dyspozycji władza ma całe szeregi karnych funkcjonariuszy, którzy przyjmują przekazy dnia i ochoczo przystępują do niszczenia obiektu za pomocą fake newsów, manipulacji czy zwykłych kłamstw. Wymieńmy tu tylko Tomasza Lisa, Konrada Piaseckiego, Tomasza Piątka, Renatę Grochal, Jacka Nizinkiewicza, Wojciecha Czuchnowskiego czy Monikę Olejnik, ale nazwisk jest znacznie więcej. 

Gdy wróg jest już wystarczająco zohydzony, następuje proces eliminacji z życia politycznego. Może to się odbywać poprzez uznanie go za człowieka nieobliczalnego (przykładem może być Antoni Macierewicz), skorumpowanego (taką opinię próbuje się choćby przypisać Mateuszowi Morawieckiemu), oderwanego od rzeczywistości (to zarzut często kierowany do Jarosława Kaczyńskiego), owładniętego obsesją zemsty (choćby Zbigniew Ziobro czy Mariusz Kamiński) czy nieudolnego (jak próbuje się przedstawić Mariusza Błaszczaka). 

Ale proces ten dotyczy nie tylko przeciwników politycznych. Podobny mechanizm stosowany wobec Kościoła, środowisk patriotycznych, działaczy pro-life, niewygodnych historyków, „dzieci z 500 plus” czy menedżerów. 

Otwieranie nowych frontów pozwala władzy na antagonizowanie kolejnych grup społecznych, a właściwie na wzbudzanie niechęci wobec nich. Przeciwnicy są atakowani, a często zastraszani. Skupiają uwagę i stają się celami drwin z czasem przeradzających się w nienawiść. 
Gdy możliwości eksploatacji wroga już się wyczerpują, czyli gdy gawiedź znudzi się już wyśmiewaniem lub obrażeniem wybranego obiektu, uwaga skupia się na kolejnym. I tak bez końca. 

Przez to polityka jako taka traci sens. Nie opiera się na sporze o kluczowe dla państwa kwestie, ale na niszczeniu ludzi. 

 

Istnieje inny świat

Moment politycznego przesilenia, który przyniosły debaty – szczególnie te bez udziału Rafała Trzaskowskiego – pokazał jednak, że polityka wcale nie musi tak wyglądać. W tych sporach nie było patologicznego mechanizmu nakręcania nienawiści. 

Gdy tylko z politycznej układanki wyjęty został ładunek destrukcyjny, który niesie ze sobą Platforma Obywatelska, rywale – od Szymona Hołowni po Grzegorza Brauna – potrafili traktować się z szacunkiem. Wiedzieli przecież, że okazując kurtuazję konkurentowi nawet z niskim poparciem, w rzeczywistości poważnie traktują jego wyborców. 

Podkreślanie odmiennego podejścia do armii, imigrantów, finansów publicznych, edukacji czy finansowania służby zdrowia nie musiało oznaczać woli zniszczenia. Na chwilę z polskiej polityki zniknął podział plemienny czy nawet trybalny oparty na najbardziej prymitywnym poczuciu przynależności do grupy – bardziej przypominający udział w gangu i ślepe podporządkowanie przywódcy niż demokrację. Ale co najistotniejsze, nowa rzeczywistość została zastąpiona rywalizacją według akceptowanych przez wszystkich zasad.

Nawet wzajemne pretensje, osobiste animozje i chęć rozliczenia dawnych krzywd nie zburzyły tego obrazu. Bandycka polityka w stylu wschodnim przegrała ze sporem na modłę zachodnią. 

 

Władza poza kontrolą 

Donald Tusk oraz jego akolici w pełni świadomie wybrali jednak model uprawiania polityki i sprawowania władzy oparty na eskalowaniu skrajnych emocji. Dzięki temu mają do dyspozycji armię zdegenerowanych hejterów, którzy żywią się nienawiścią i niczym od heroiny są od niej uzależnieni. Stali się klientami narkotykowego barona, który zapewnia im towar dający spełnienie i szczęście. Tylko on posiada licencję i wystarczające zasoby środka odurzającego, by czuli się bezpieczni i zadowoleni. 

Konsekwencją posiadania tych niezliczonych, posłusznych szwadronów gotowych w każdej chwili do największych podłości jest bezkarność ekipy Tuska. Każda krytyka pod jej adresem spotyka się ze zwielokrotnionym kontratakiem. I choć ludzie ci, znajdujący się na permanentnym haju nienawiści, nie stanowią większości wyborców Platformy Obywatelskiej i Rafała Trzaskowskiego, to są najgłośniejsi, najlepiej zorganizowani i najmocniej zdeterminowani. Przez to nadają ton i wyznaczają kierunki myślenia oraz postrzegania świata przez tych mniej zaangażowanych.

Udaje im się zakrzyczeć prawdę dotyczącą fatalnego stanu finansów publicznych, spadku koniunktury, masowych zwolnień, fatalnego zarządzania narodowym majątkiem i przekręcić uwagę w kierunku Daniela Obajtka, Michała Kuczmierowskiego czy ks. Michała Olszewskiego. To oni stają się przyczyną wszystkich nieszczęść – złodziejstwa, przekrętów, korupcji czy nepotyzmu. Rozprawienie się z nimi ma nie tylko zmniejszyć deficyt budżetowy, ale wreszcie dokończyć rewolucję. 

A gdy akurat sądy zwalniają ich z aresztów, za kratki posyła się kolejnych winnych porażek Donalda Tuska. On sam nie może być przecież nieudolny, skoro ciągle dostarcza towar. 

 

Szansa na zmianę 

Niestety zbudowany przez obecnego premiera mechanizm zdobywania i sprawowania władzy przynosi jego ludziom sukces. Dzierżą władzę, nie muszą się oglądać na prawo, rozsiedli się w spółkach Skarbu Państwa i nie cofają się przed kolejnymi aktami bezprawia. Chronieni przez Unię Europejską na zewnątrz i szwadrony nienawiści wewnątrz zdobywają kolejne bastiony, by udowadniać swoją potęgę. 

Nawet jeśli przez chwilę poczuliśmy się uwolnieni od tego sączącego się jadu, to on wrócił i szybko się rozpanoszył. Uruchomił zastępy hejterów, znalazł nowych wrogów, napuścił na nich instytucje państwa i znów zatruł debatę publiczną. A Szymon Hołownia, Magdalena Biejat i Adrian Zandberg jakby zapomnieli, że przez chwilę znaleźli się w innym świecie. 

Nawet jeśli sami stają się czasem przedmiotem nagonki, to nie są zdolni do odrzucenia tego systemu rządzenia, bo gdy trzeba, oni również z niego korzystają.

Nadzieją na długoterminową zmianę jest odejście z polityki Donalda Tuska. On jednak mimo swoich sześćdziesięciu ośmiu lat nie zamierza przechodzić na emeryturę. Uzależnieni od nienawiści mogą więc spać spokojnie. 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe