[wywiad] Postulatorka procesu beatyfikacyjnego: jestem dumna, że mam takie siostry!

- Jestem dumna, że są takie bohaterskie siostry w Zgromadzeniu! Cieszę się, że Kościół ukazuje takie osoby, które swoim życiem dają przykład, jak żyć radośnie i odważnie – do końca – mówi s. Łucja Jaworska CSK, postulatorka na etapie rzymskim w procesie beatyfikacyjnym sióstr katarzynek, męczennic II Wojny Światowej, które ginęły na Warmii z rąk żołnierzy radzieckich od stycznia do listopada 1945 r. Siostra Jaworska wyjaśnia, dlaczego siostry były szczególnie narażone na śmierć z rąk Czerwonoarmistów, opowiada o trudnych powojennych losach Zgromadzenia i o tym, że o męczeństwie katarzynek nie można było w ogóle wspominać. Mówi też o procesie beatyfikacyjnym i o licznych łaskach, które wypraszają siostry męczenniczki. Beatyfikacja sióstr katarzynek odbędzie się 31 maja w Braniewie. Przewodniczyć jej będzie w imieniu papieża kard. Marcello Semeraro, prefekt watykańskiej Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.
s. Łucja Jaworska CSK [wywiad] Postulatorka procesu beatyfikacyjnego: jestem dumna, że mam takie siostry!
s. Łucja Jaworska CSK / KAI

Maria Czerska (KAI): Już niebawem 15 sióstr katarzynek, męczenniczek II Wojny Światowej zostanie wyniesionych na ołtarze. Kim były te siostry?

S. Łucja Jaworska: To były proste dziewczęta. W większości z Warmii. Niektóre z Powiśla, niektóre z Pomorza. Pochodziły z normalnych, katolickich rodzin warmińskich –  ziemiańskich, rolniczych rybackich, inteligenckich; często wielodzietnych. Sytuacja tych rodzin była różna, podobnie jak różne były charaktery tych kobiet. Niektóre wstępowały do klasztoru jako 18 latki, niektóre później, w wieku 28 lat.

Jak na tamte czasy były dobrze wykształcone. Wszystkie miały ukończoną szkołę podstawową i jakieś kursy, np. krawieckie. Wiele ukończyło też szkołę pielęgniarską przygotowując się do zadań pełnionych w zgromadzeniu. Pracowały  głównie jako pielęgniarki ale również jako nauczycielki , wychowawczynie, zakrystianki albo w administracji.

Gdy  spotkały się z okrucieństwem i śmiercią były w różnym wieku. Najmłodsza miała 27, najstarsza 65 lat.

Okoliczności śmierci

- W jakich okolicznościach ginęły?

- Kiedy nadchodziły wojska radzieckie, ludzie już w większości mieli świadomość, co może ich czekać i jakich zbrodni dokonuje ta armia. Większość tych sióstr mogła uciec. Niektóre nie były w stanie z powodu choroby. Niektóre znalazły się w sytuacji zagrożenia nagle, w pewnym sensie nieoczekiwanie. Wiele natomiast świadomie zdecydowało się pozostać z chorymi, dziećmi i innymi osobami, które nie zdążyły wyjechać, a za które czuły się odpowiedzialne.

Czy były w jakiś szczególny sposób narażone na śmierć?

- Zdecydowanie tak. Z kilku powodów. Po pierwsze były kobietami a wiemy, w jaki sposób Armia Czerwona traktowała kobiety: wszystko było dozwolone. Po drugie – były zakonnicami. To narażało je w sposób szczególny z uwagi na ideologiczny aspekt walki z Kościołem. Wyśmiewanie i niszczenie wiary było wpisane w program działania Armii Czerwonej . Żołnierze nie tylko rabowali i niszczyli kościoły. Dochodziło do profanacji. Czerwonoarmiści wyciągali szaty liturgiczne, urządzali prześmiewcze procesje, ubierali konie w ornaty. Atakowali też siostry. Warto przypomnieć, że w wagonie, którym podróżowała jedna z sióstr męczenniczek, s. M. Xaveria, było bardzo dużo ludzi. Zaatakowana została ona, 63-letnia kobieta. Prawdopodobnie właśnie dlatego, że była zakonnicą.

Trzecia sprawa – siostry, niezależnie od swego pochodzenia, języka czy narodowości (jak wspomniałam w większości były Warmiaczkami, niektóre mówiły po polsku), uważane były przez najeźdźców ze Wschodu za Niemki. Oni przychodzili walczyć z Hitlerem, co oznaczało walkę ze wszystkim, co niemieckie.

Tu warto zwrócić uwagę na pewien paradoks, a mianowicie fakt, że siostry były również ofiarami prześladowań ze strony reżimu narodowosocjalistycznego. Naziści przecież także walczyli z Kościołem. Jeśli chodzi o siostry katarzynki, wiele z nich, jeszcze przed wojną, miało kłopoty z tym, by wstąpić do zgromadzenia. Niemiecka polityka narodowa ograniczała ich pracę i aktywność, ograniczano działalność zakonów, zwłaszcza w szkolnictwie, wypędzano siostry ze szkół. 

S. Rolanda, jeszcze jako dziewczynka, należała do sodalicji mariańskiej. Wywierano na nią wielkie naciski, by zrezygnowała i wstąpiła do Hitlerjugend. S. Leonis, jako bardzo uzdolniona, rozpoczęła studia na Uniwersytecie Albrechta w Królewcu. Musiała zrezygnować, gdyż, jak sama relacjonowała, ideologiczne naciski ze strony narodowych socjalistów były już nie do zniesienia.

To właśnie w związku z prześladowaniami ze strony hitlerowców w 1937 r. wszystkie katarzynki powierzyły się opiece Matki Bożej i przyjęły imię Maria.

A jednak w 1945 r. można powiedzieć, że mszczono się na nich za zbrodniczą politykę, której też były ofiarami.

Męczeństwo

- Z rąk żołnierzy radzieckich na Warmii i nie tylko zginęły tysiące ludzi, w tym tysiące kobiet. Dlaczego te właśnie śmierci uznajemy za męczeńskie? Dlaczego te właśnie 15 sióstr zostanie beatyfikowanych?

- Tak, zginęły tysiące osób, bardzo wiele sióstr zakonnych, aż 102 katarzynki. Prawdopodobnie wiele tych śmierci było męczeńskich, również w gronie świeckich kobiet. Mamy relacje na ten temat, również ze strony naszych sióstr, które były świadkami heroicznych śmierci kobiet świeckich. Toczą się zresztą inne procesy beatyfikacyjne, również w archidiecezji warmińskiej.

Dlaczego katarzynki? Dlaczego tylko 15? Odpowiedź jest prosta. Sióstr, o których myślałyśmy jako kandydatkach na ołtarze było znacznie więcej. W tych piętnastu przypadkach udało się zebrać dowody męczeństwa wystarczające dla przeprowadzenia procesu beatyfikacyjnego, gdzie m.in. wymagana jest relacja kilku świadków, nie tylko pojedynczych osób, jak to ma miejsce w wielu innych przypadkach.

- Jak udało się ocalić tę pamięć?

- Zawdzięczamy to przede wszystkim świadkom tych wydarzeń, którzy przekazali swoje relacje oraz naszym przełożonym generalnym z lat powojennych, które bardzo dbały o udokumentowanie tych wspomnień.

Po wojnie wiele sióstr opuściło Warmię. Wyjechały do Niemiec, do Anglii, do Danii, rozproszyły się. W latach 70-tych XX w. jedna z naszych matek generalnych,  siostra  M. Leonis Sobisch, przeprowadzając wizytację wspólnot, rozmawiała  z siostrami, które były świadkami tamtych tragicznych wydarzeń i poleciła im spisać tę historię. W ten sposób powstały 3 grube tomy relacji. Tam znajdują się niezbite dowody na męczeństwo naszych 15 sióstr i na tej podstawie udało się przygotować Positio. Dowody męczeństwa są w tym przypadku najważniejsze ale w relacjach znajdują się też świadectwa heroicznego życia sióstr oraz heroicznego ofiarowania się za innych.

Historia zgromadzenia 

- Jak wyglądała sytuacja zgromadzenia sióstr katarzynek po II wojnie światowej?

- Siostry, które przeżyły, w większości opuściły Polskę. Władze zgromadzenia, które miały swoją siedzibę w Braniewie, przeniosły się do Niemiec w a 1952 r. – do Rzymu, gdzie pozostają do dziś.

Braniewo jest obecnie siedzibą władz prowincjalnych. Siostry, które zostały w Polsce początkowo ukrywały się po lasach lub w rodzinach. Już w 1946 r. katarzynki zaczęły wracać do Braniewa. W 1947 r. było już tam ok. 80 sióstr, w większości Warmiaczek, pochodzących właśnie z tamtych stron.

W zasadzie aż do lat 70-tych XX w. relacje z władzą ludową były bardzo trudne. Szykany, przesłuchania, kontrole w klasztorze – to było na porządku dziennym. Siostry były prześladowane nie tylko z uwagi na to, że w PRL prześladowany był cały Kościół . Traktowano je z nieufnością również ze względu na domniemaną niemieckość, choć jako Warmiaczki i to mówiące po polsku, z pewnością nie czuły się Niemkami.

- W jaki sposób w tych trudnych okolicznościach przetrwała pamięć o męczeństwie sióstr katarzynek i jak wyglądał ich kult?

-To była milcząca pamięć. Groby w Olsztynie i w Ornecie, te, o których wiedziano, były otoczone czcią. Starsze siostry nosiły tam kwiaty. Natomiast o tym się nie mówiło, co najwyżej półsłówkami. W Lidzbarku Warmińskim siostry zostały zastrzelone w refektarzu. Pochowano je we wspólnym grobie, ale w tym refektarzu był  szczególny znak,  zachował się oznaczony kafelek na podłodze. Pamiętam, jak siostry przyjeżdżały i mówiły: o, tu, w tym miejscu… Ale my, młodsze siostry do pewnego czasu nie wiedziałyśmy zupełnie nic. To był temat tabu. Obawy były zbyt duże.

Na Zachodzie siostry szukały świadków, spisywały relacje, ale te informacje nie docierały do Polski. Sytuacja zmieniła się dopiero po liście apostolskim Jana Pawła II „Tertio millennio adveniente” z 1994 r., w którym papież wzywał do upamiętnienia męczenników XX w. Wtedy zgromadzenie zdecydowało o podjęciu konkretnych działań w tym kierunku.

Od tego czasu pamięć o katarzynkach zaczęła być przywracana. Zaczęłyśmy szukać grobów i innych informacji. Przy pomocy osoby świeckiej i na podstawie spisanej relacji współsiostry  katarzynki, która była naocznym świadkiem śmierci i pogrzebu siostry Caritiny, odnalazłyśmy jej  grób w Gdańsku. Nie wiedziałyśmy w ogóle, że ona jest tam pochowana. Zachował się krzyż i złamana tablica oraz zniszczony  grób,  o dziwo, na którym były kwiaty i  wypalone znicze.

Proces beatyfikacyjny i kult

- Jak przebiegał proces beatyfikacyjny sióstr?

- Rozpoczął się w 2004 r. na szczeblu diecezjalnym. Zakończył się już w 2006 r. Trwał tak krótko z uwagi na spisane już wcześniej relacje naocznych świadków. Ta dokumentacja była bardzo bogata, choć nie okazała się wystarczająca dla wszystkich sióstr, o których myślałyśmy jako kandydatkach na ołtarze.

Pierwszą postulatorką była s. Józefa Krauze, która prowadziła proces też częściowo na etapie rzymskim. Zrezygnowała z powodu wieku. Ja zastąpiłam ją w 2014 r. Positio o Siostrze Krzysztofie i 14 Towarzyszkach  pisałam pod kierownictwem ojca prof. Zdzisława Kijasa, relatora  tego procesu na etapie rzymskim.

- Jak wygląda kult sióstr męczenniczek. Czy są świadectwa łask za ich wstawiennictwem?

- Kult ten na początku z oczywistych przyczyn był trudny, ale teraz bardzo się rozwija. Polega on na poznawaniu biografii sióstr i modlitwie za ich przyczyną. Łask jest bardzo dużo. Mamy świadectwa nie tylko z Polski ale z całego świata – z Niemiec, Włoch, z Brazylii, z Filipin, z USA,  Indii, z Afryki. To uzdrowienia z różnych chorób, łaski nawrócenia, bardzo dużo wysłuchanych modlitw o poczęcie dziecka,  o zgodę w rodzinie, o znalezienie pracy itp. Myślę, że tych świadectw może być obecnie ok tysiąca. One cały czas spływają. Spisywane są w księgach, które przechowujemy w Rzymie i w Braniewie.

Niektóre osoby proszą o wstawiennictwo wszystkie siostry, niektóre zwracają się do wybranych. Wiem np., że pielęgniarki modliły się do sióstr pielęgniarek, wiele kobiet proszących o poczęcie dziecka zwracało się do siostry Liberii Domnick, która zginęła, bo nie uciekła tylko została z dziećmi.

Już teraz zwracają się też do nas różne parafie z prośbą o relikwie, zwłaszcza parafie, z którymi związane były poszczególne siostry, gdyż po beatyfikacji planują zorganizowanie sanktuariów im poświęconych. Przykładem jest np. parafia w Tolkmicku, skąd pochodziła siostra Rolanda Abraham. W Braniewie będzie sanktuarium poświęconym im wszystkim.

- Czy któraś z sióstr jest szczególnie popularna?

- Nie, wszystkie są wybierane jako orędowniczki i wszystkie wypraszają wiele łask.

- Już 31 maja odbędzie się beatyfikacja. To ma być znak przede wszystkim dla nas, żyjących. Co siostry męczenniczki mówią nam dzisiaj?

- Mówią, że Bóg jest najwyższą wartością. Pokazują, że dobrze jest wybrać to, co w życiu jest ważne, mieć swój cel i umieć to rozeznać. Uczą nas odwagi. Jak ją zdobyć? - Potrzeba nieustannej modlitwy, potrzeba zaufać Panu Bogu.

- Czy beatyfikacja niesie też jakieś specjalne przesłanie dla was, sióstr katarzynek?

- Oczywiście! Nasze siostry męczenniczki są dla nas wielkim wzorem, jak żyć Bożymi przykazaniami i Ewangelią na co dzień. Pokazują też, jak żyć autentycznie charyzmatem naszego zgromadzenia. Czasy się zmieniły lecz charyzmat pozostaje taki sam. Chodzi o radykalne życie radami ewangelicznymi, o naśladowanie Chrystusa do końca. One oddały swoje życie w męczeństwie. Czy my byłybyśmy na to gotowe? Jakie męczeństwo potrzebne jest dziś? Musimy to na nowo odczytywać.

Nasze siostry uczą nas odwagi: nie bać się, nie przechodzić obojętnie wobec trudności. Wychodzić na przeciw i szukać rozwiązania. Pomagać. Świat dziś potrzebuje naszej pomocy, choć nie takiej jak kiedyś. Bardzo wielu ludzi potrzebuje naszej modlitwy, wysłuchania ich, zrozumienia a często towarzyszenia.

Zadanie dla nas, to iść z nadzieją w przyszłość. Zaufać Bogu. Dawać przykład radosnego życia, a to jest Ewangelia. Wszystkim potrzeba dziś bardzo radości, zwłaszcza młodzieży. Oni się czują tak zagubieni, odtrąceni. Nie widzą przed sobą często nadziei, jakiejś drogi, jakichś sensownych wzorów. 

Stosunek emocjonalny

A jakie emocje towarzyszą siostrze osobiście?

- Jestem dumna z tego, że mam takie wspaniałe bohaterskie współsiostry i że one zostaną ukazane światu. To jest wielka radość i dla zgromadzenia i dla Kościoła. W ogóle cieszę się, że jestem katoliczką, że jestem katarzynką, że w Kościele są takie osoby. Człowiek potrzebuje mieć kogoś za wzór. Świat czasem daje nam wzory, które nie mają żadnej wartości.  

- Czy któraś z tych sióstr jest siostrze szczególnie bliska?

- Trudno mi powiedzieć. Wszystkie są mi drogie i często jestem myślami przy nich. W różnych momentach życia, co i rusz mi się jakaś przypomina. Ale chyba szczególnie często wspominam siostrę Caritinę, Leonis i Mauritię. Jeśli chodzi o S. Mauritię – pociąga mnie jej głęboka duchowość. S. Leonis – jej odwaga i wytrwałość w trudnościach. A S. Caritina – była wrażliwa na potrzeby drugiego człowieka, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Zginęła  w obronie młodych sióstr, nowicjuszek i postulantek, które chcieli zgwałcić radzieccy żołnierze. Ja też lubię młodzież i pracowałam z młodzieżą będąc formatorką nowicjuszek w Afryce. I nieraz sobie myślałam: Boże, a gdyby coś takiego się stało? Gdyby to miało spotkać moje dziewczęta, moje nowicjuszki? Co ja bym zrobiła? Czy byłabym gotowa, tak jak Caritina stanąć w ich obronie? Jest mi bardzo bliska!

maj


 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Przedwojenny prawnik. Stalinowski morderca. Józef (Goldberg) Różański tylko u nas
Tadeusz Płużański: Przedwojenny prawnik. Stalinowski morderca. Józef (Goldberg) Różański

22 czerwca 1941 roku, gdy Armia Czerwona - wobec nacierających Niemców - uciekała z terenów II Rzeczpospolitej zagarniętych przez ZSRS w 1939 roku, funkcjonariusze NKWD wymordowali w więzieniach tysiące Polaków, m. in. we Lwowie, w Łucku i Wilnie. Wśród mordujących był Józef Goldberg (późniejszy Jacek Różański).

Tȟašúŋke Witkó: Niemcy – najwięksi degeneraci Europy z ostatniej chwili
Tȟašúŋke Witkó: Niemcy – najwięksi degeneraci Europy

Ostatnimi czasy, opinię publiczną w Polsce rozgrzewa głownie konflikt izraelsko-irański, a także działalność ruchu na rzecz ponownego liczenia głosów oddanych w wyborach prezydenckich, któremu patronuje i którego działaniom nadaje ton pewien znany mecenas, obecnie tryskający tężyzną fizyczną, choć – jak wiemy z doniesień medialnych – nie zawsze cieszył się on końskim zdrowiem.

Odszedł, aby podziwiać widok. Tragiczna śmierć Polaka we Włoszech Wiadomości
"Odszedł, aby podziwiać widok". Tragiczna śmierć Polaka we Włoszech

Do tragicznego wypadku doszło w piątek w rejonie Gargnano, miejscowości położonej nad malowniczym jeziorem Garda na północy Włoch. Podczas rowerowej wycieczki z przyjaciółmi zginął 43-letni turysta z Polski.

Putin grozi Ukrainie: „Brudna bomba byłaby ostatnią pomyłką” Wiadomości
Putin grozi Ukrainie: „Brudna bomba byłaby ostatnią pomyłką”

Rosyjski przywódca Władimir Putin oświadczył w piątek podczas Forum Ekonomicznego w Petersburgu, że Rosjanie i Ukraińcy to ten sam lud i w tym sensie "cała Ukraina" należy do Rosji.

Rosyjska „flota cieni” na celowniku Zachodu. Polska dołącza do sojuszu 14 państw z ostatniej chwili
Rosyjska „flota cieni” na celowniku Zachodu. Polska dołącza do sojuszu 14 państw

Czternaście krajów, w tym Polska, zobowiązało się do podjęcia skoordynowanych działań przeciwko rosyjskiej "flocie cieni" operującej na wodach Morza Bałtyckiego i Północnego – poinformowało w piątek brytyjskie ministerstwo spraw zagranicznych.

„Nie mogłabym wtedy spać spokojnie”. Trenerka szczerze o Idze Świątek Wiadomości
„Nie mogłabym wtedy spać spokojnie”. Trenerka szczerze o Idze Świątek

Po rozstaniu Igi Świątek z Tomaszem Wiktorowskim pojawiło się wiele spekulacji, kto mógłby zostać nowym trenerem jednej z najlepszych tenisistek świata. Wśród potencjalnych nazwisk wymieniano także Sandrę Zaniewską - uznaną polską trenerkę, obecnie pracującą z Martą Kostiuk. Sama zainteresowana rozwiała jednak wszelkie wątpliwości.

Znany prezenter w Tańcu z gwiazdami? Padła jasna deklaracja Wiadomości
Znany prezenter w "Tańcu z gwiazdami"? Padła jasna deklaracja

Trwają intensywne przygotowania do kolejnej edycji „Tańca z gwiazdami”. Polsat już kompletuje listę uczestników, a wśród medialnych spekulacji pojawiło się nazwisko Karola Strasburgera. Czy zobaczymy go na parkiecie? Sam zainteresowany nie pozostawia wątpliwości.

3000 PLN. Są pierwsze kary dla autorów niestandardowych protestów wyborczych z ostatniej chwili
3000 PLN. Są pierwsze kary dla autorów "niestandardowych" protestów wyborczych

Sąd Najwyższy proceduje dziesiątki tysięcy protestów wyborczych złożonych przez zwolenników Romana Giertycha. Są już pierwsze kary dla autorów wulgarnych protestów.

„Khatanga” odholowana. Rosyjski wrak po 8 latach zniknął z Portu Gdynia z ostatniej chwili
„Khatanga” odholowana. Rosyjski wrak po 8 latach zniknął z Portu Gdynia

Po ośmiu latach przymusowego postoju w Porcie Gdynia rosyjski zbiornikowiec „Khatanga” został w końcu odholowany. Jak poinformował minister infrastruktury Dariusz Klimczak, jednostka została przygotowana do usunięcia z portu i trafi do zezłomowania w Danii.

Skandaliczna próba profanacji w konkatedrze w Lubaczowie Wiadomości
Skandaliczna próba profanacji w konkatedrze w Lubaczowie

Do szokującego incydentu doszło podczas Mszy świętej w uroczystość Bożego Ciała w konkatedrze w Lubaczowie. W trakcie liturgii agresywny mężczyzna pod wpływem alkoholu wtargnął do prezbiterium i rzucił butelką w stronę tabernakulum, próbując zakłócić przebieg uroczystości.

REKLAMA

[wywiad] Postulatorka procesu beatyfikacyjnego: jestem dumna, że mam takie siostry!

- Jestem dumna, że są takie bohaterskie siostry w Zgromadzeniu! Cieszę się, że Kościół ukazuje takie osoby, które swoim życiem dają przykład, jak żyć radośnie i odważnie – do końca – mówi s. Łucja Jaworska CSK, postulatorka na etapie rzymskim w procesie beatyfikacyjnym sióstr katarzynek, męczennic II Wojny Światowej, które ginęły na Warmii z rąk żołnierzy radzieckich od stycznia do listopada 1945 r. Siostra Jaworska wyjaśnia, dlaczego siostry były szczególnie narażone na śmierć z rąk Czerwonoarmistów, opowiada o trudnych powojennych losach Zgromadzenia i o tym, że o męczeństwie katarzynek nie można było w ogóle wspominać. Mówi też o procesie beatyfikacyjnym i o licznych łaskach, które wypraszają siostry męczenniczki. Beatyfikacja sióstr katarzynek odbędzie się 31 maja w Braniewie. Przewodniczyć jej będzie w imieniu papieża kard. Marcello Semeraro, prefekt watykańskiej Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych.
s. Łucja Jaworska CSK [wywiad] Postulatorka procesu beatyfikacyjnego: jestem dumna, że mam takie siostry!
s. Łucja Jaworska CSK / KAI

Maria Czerska (KAI): Już niebawem 15 sióstr katarzynek, męczenniczek II Wojny Światowej zostanie wyniesionych na ołtarze. Kim były te siostry?

S. Łucja Jaworska: To były proste dziewczęta. W większości z Warmii. Niektóre z Powiśla, niektóre z Pomorza. Pochodziły z normalnych, katolickich rodzin warmińskich –  ziemiańskich, rolniczych rybackich, inteligenckich; często wielodzietnych. Sytuacja tych rodzin była różna, podobnie jak różne były charaktery tych kobiet. Niektóre wstępowały do klasztoru jako 18 latki, niektóre później, w wieku 28 lat.

Jak na tamte czasy były dobrze wykształcone. Wszystkie miały ukończoną szkołę podstawową i jakieś kursy, np. krawieckie. Wiele ukończyło też szkołę pielęgniarską przygotowując się do zadań pełnionych w zgromadzeniu. Pracowały  głównie jako pielęgniarki ale również jako nauczycielki , wychowawczynie, zakrystianki albo w administracji.

Gdy  spotkały się z okrucieństwem i śmiercią były w różnym wieku. Najmłodsza miała 27, najstarsza 65 lat.

Okoliczności śmierci

- W jakich okolicznościach ginęły?

- Kiedy nadchodziły wojska radzieckie, ludzie już w większości mieli świadomość, co może ich czekać i jakich zbrodni dokonuje ta armia. Większość tych sióstr mogła uciec. Niektóre nie były w stanie z powodu choroby. Niektóre znalazły się w sytuacji zagrożenia nagle, w pewnym sensie nieoczekiwanie. Wiele natomiast świadomie zdecydowało się pozostać z chorymi, dziećmi i innymi osobami, które nie zdążyły wyjechać, a za które czuły się odpowiedzialne.

Czy były w jakiś szczególny sposób narażone na śmierć?

- Zdecydowanie tak. Z kilku powodów. Po pierwsze były kobietami a wiemy, w jaki sposób Armia Czerwona traktowała kobiety: wszystko było dozwolone. Po drugie – były zakonnicami. To narażało je w sposób szczególny z uwagi na ideologiczny aspekt walki z Kościołem. Wyśmiewanie i niszczenie wiary było wpisane w program działania Armii Czerwonej . Żołnierze nie tylko rabowali i niszczyli kościoły. Dochodziło do profanacji. Czerwonoarmiści wyciągali szaty liturgiczne, urządzali prześmiewcze procesje, ubierali konie w ornaty. Atakowali też siostry. Warto przypomnieć, że w wagonie, którym podróżowała jedna z sióstr męczenniczek, s. M. Xaveria, było bardzo dużo ludzi. Zaatakowana została ona, 63-letnia kobieta. Prawdopodobnie właśnie dlatego, że była zakonnicą.

Trzecia sprawa – siostry, niezależnie od swego pochodzenia, języka czy narodowości (jak wspomniałam w większości były Warmiaczkami, niektóre mówiły po polsku), uważane były przez najeźdźców ze Wschodu za Niemki. Oni przychodzili walczyć z Hitlerem, co oznaczało walkę ze wszystkim, co niemieckie.

Tu warto zwrócić uwagę na pewien paradoks, a mianowicie fakt, że siostry były również ofiarami prześladowań ze strony reżimu narodowosocjalistycznego. Naziści przecież także walczyli z Kościołem. Jeśli chodzi o siostry katarzynki, wiele z nich, jeszcze przed wojną, miało kłopoty z tym, by wstąpić do zgromadzenia. Niemiecka polityka narodowa ograniczała ich pracę i aktywność, ograniczano działalność zakonów, zwłaszcza w szkolnictwie, wypędzano siostry ze szkół. 

S. Rolanda, jeszcze jako dziewczynka, należała do sodalicji mariańskiej. Wywierano na nią wielkie naciski, by zrezygnowała i wstąpiła do Hitlerjugend. S. Leonis, jako bardzo uzdolniona, rozpoczęła studia na Uniwersytecie Albrechta w Królewcu. Musiała zrezygnować, gdyż, jak sama relacjonowała, ideologiczne naciski ze strony narodowych socjalistów były już nie do zniesienia.

To właśnie w związku z prześladowaniami ze strony hitlerowców w 1937 r. wszystkie katarzynki powierzyły się opiece Matki Bożej i przyjęły imię Maria.

A jednak w 1945 r. można powiedzieć, że mszczono się na nich za zbrodniczą politykę, której też były ofiarami.

Męczeństwo

- Z rąk żołnierzy radzieckich na Warmii i nie tylko zginęły tysiące ludzi, w tym tysiące kobiet. Dlaczego te właśnie śmierci uznajemy za męczeńskie? Dlaczego te właśnie 15 sióstr zostanie beatyfikowanych?

- Tak, zginęły tysiące osób, bardzo wiele sióstr zakonnych, aż 102 katarzynki. Prawdopodobnie wiele tych śmierci było męczeńskich, również w gronie świeckich kobiet. Mamy relacje na ten temat, również ze strony naszych sióstr, które były świadkami heroicznych śmierci kobiet świeckich. Toczą się zresztą inne procesy beatyfikacyjne, również w archidiecezji warmińskiej.

Dlaczego katarzynki? Dlaczego tylko 15? Odpowiedź jest prosta. Sióstr, o których myślałyśmy jako kandydatkach na ołtarze było znacznie więcej. W tych piętnastu przypadkach udało się zebrać dowody męczeństwa wystarczające dla przeprowadzenia procesu beatyfikacyjnego, gdzie m.in. wymagana jest relacja kilku świadków, nie tylko pojedynczych osób, jak to ma miejsce w wielu innych przypadkach.

- Jak udało się ocalić tę pamięć?

- Zawdzięczamy to przede wszystkim świadkom tych wydarzeń, którzy przekazali swoje relacje oraz naszym przełożonym generalnym z lat powojennych, które bardzo dbały o udokumentowanie tych wspomnień.

Po wojnie wiele sióstr opuściło Warmię. Wyjechały do Niemiec, do Anglii, do Danii, rozproszyły się. W latach 70-tych XX w. jedna z naszych matek generalnych,  siostra  M. Leonis Sobisch, przeprowadzając wizytację wspólnot, rozmawiała  z siostrami, które były świadkami tamtych tragicznych wydarzeń i poleciła im spisać tę historię. W ten sposób powstały 3 grube tomy relacji. Tam znajdują się niezbite dowody na męczeństwo naszych 15 sióstr i na tej podstawie udało się przygotować Positio. Dowody męczeństwa są w tym przypadku najważniejsze ale w relacjach znajdują się też świadectwa heroicznego życia sióstr oraz heroicznego ofiarowania się za innych.

Historia zgromadzenia 

- Jak wyglądała sytuacja zgromadzenia sióstr katarzynek po II wojnie światowej?

- Siostry, które przeżyły, w większości opuściły Polskę. Władze zgromadzenia, które miały swoją siedzibę w Braniewie, przeniosły się do Niemiec w a 1952 r. – do Rzymu, gdzie pozostają do dziś.

Braniewo jest obecnie siedzibą władz prowincjalnych. Siostry, które zostały w Polsce początkowo ukrywały się po lasach lub w rodzinach. Już w 1946 r. katarzynki zaczęły wracać do Braniewa. W 1947 r. było już tam ok. 80 sióstr, w większości Warmiaczek, pochodzących właśnie z tamtych stron.

W zasadzie aż do lat 70-tych XX w. relacje z władzą ludową były bardzo trudne. Szykany, przesłuchania, kontrole w klasztorze – to było na porządku dziennym. Siostry były prześladowane nie tylko z uwagi na to, że w PRL prześladowany był cały Kościół . Traktowano je z nieufnością również ze względu na domniemaną niemieckość, choć jako Warmiaczki i to mówiące po polsku, z pewnością nie czuły się Niemkami.

- W jaki sposób w tych trudnych okolicznościach przetrwała pamięć o męczeństwie sióstr katarzynek i jak wyglądał ich kult?

-To była milcząca pamięć. Groby w Olsztynie i w Ornecie, te, o których wiedziano, były otoczone czcią. Starsze siostry nosiły tam kwiaty. Natomiast o tym się nie mówiło, co najwyżej półsłówkami. W Lidzbarku Warmińskim siostry zostały zastrzelone w refektarzu. Pochowano je we wspólnym grobie, ale w tym refektarzu był  szczególny znak,  zachował się oznaczony kafelek na podłodze. Pamiętam, jak siostry przyjeżdżały i mówiły: o, tu, w tym miejscu… Ale my, młodsze siostry do pewnego czasu nie wiedziałyśmy zupełnie nic. To był temat tabu. Obawy były zbyt duże.

Na Zachodzie siostry szukały świadków, spisywały relacje, ale te informacje nie docierały do Polski. Sytuacja zmieniła się dopiero po liście apostolskim Jana Pawła II „Tertio millennio adveniente” z 1994 r., w którym papież wzywał do upamiętnienia męczenników XX w. Wtedy zgromadzenie zdecydowało o podjęciu konkretnych działań w tym kierunku.

Od tego czasu pamięć o katarzynkach zaczęła być przywracana. Zaczęłyśmy szukać grobów i innych informacji. Przy pomocy osoby świeckiej i na podstawie spisanej relacji współsiostry  katarzynki, która była naocznym świadkiem śmierci i pogrzebu siostry Caritiny, odnalazłyśmy jej  grób w Gdańsku. Nie wiedziałyśmy w ogóle, że ona jest tam pochowana. Zachował się krzyż i złamana tablica oraz zniszczony  grób,  o dziwo, na którym były kwiaty i  wypalone znicze.

Proces beatyfikacyjny i kult

- Jak przebiegał proces beatyfikacyjny sióstr?

- Rozpoczął się w 2004 r. na szczeblu diecezjalnym. Zakończył się już w 2006 r. Trwał tak krótko z uwagi na spisane już wcześniej relacje naocznych świadków. Ta dokumentacja była bardzo bogata, choć nie okazała się wystarczająca dla wszystkich sióstr, o których myślałyśmy jako kandydatkach na ołtarze.

Pierwszą postulatorką była s. Józefa Krauze, która prowadziła proces też częściowo na etapie rzymskim. Zrezygnowała z powodu wieku. Ja zastąpiłam ją w 2014 r. Positio o Siostrze Krzysztofie i 14 Towarzyszkach  pisałam pod kierownictwem ojca prof. Zdzisława Kijasa, relatora  tego procesu na etapie rzymskim.

- Jak wygląda kult sióstr męczenniczek. Czy są świadectwa łask za ich wstawiennictwem?

- Kult ten na początku z oczywistych przyczyn był trudny, ale teraz bardzo się rozwija. Polega on na poznawaniu biografii sióstr i modlitwie za ich przyczyną. Łask jest bardzo dużo. Mamy świadectwa nie tylko z Polski ale z całego świata – z Niemiec, Włoch, z Brazylii, z Filipin, z USA,  Indii, z Afryki. To uzdrowienia z różnych chorób, łaski nawrócenia, bardzo dużo wysłuchanych modlitw o poczęcie dziecka,  o zgodę w rodzinie, o znalezienie pracy itp. Myślę, że tych świadectw może być obecnie ok tysiąca. One cały czas spływają. Spisywane są w księgach, które przechowujemy w Rzymie i w Braniewie.

Niektóre osoby proszą o wstawiennictwo wszystkie siostry, niektóre zwracają się do wybranych. Wiem np., że pielęgniarki modliły się do sióstr pielęgniarek, wiele kobiet proszących o poczęcie dziecka zwracało się do siostry Liberii Domnick, która zginęła, bo nie uciekła tylko została z dziećmi.

Już teraz zwracają się też do nas różne parafie z prośbą o relikwie, zwłaszcza parafie, z którymi związane były poszczególne siostry, gdyż po beatyfikacji planują zorganizowanie sanktuariów im poświęconych. Przykładem jest np. parafia w Tolkmicku, skąd pochodziła siostra Rolanda Abraham. W Braniewie będzie sanktuarium poświęconym im wszystkim.

- Czy któraś z sióstr jest szczególnie popularna?

- Nie, wszystkie są wybierane jako orędowniczki i wszystkie wypraszają wiele łask.

- Już 31 maja odbędzie się beatyfikacja. To ma być znak przede wszystkim dla nas, żyjących. Co siostry męczenniczki mówią nam dzisiaj?

- Mówią, że Bóg jest najwyższą wartością. Pokazują, że dobrze jest wybrać to, co w życiu jest ważne, mieć swój cel i umieć to rozeznać. Uczą nas odwagi. Jak ją zdobyć? - Potrzeba nieustannej modlitwy, potrzeba zaufać Panu Bogu.

- Czy beatyfikacja niesie też jakieś specjalne przesłanie dla was, sióstr katarzynek?

- Oczywiście! Nasze siostry męczenniczki są dla nas wielkim wzorem, jak żyć Bożymi przykazaniami i Ewangelią na co dzień. Pokazują też, jak żyć autentycznie charyzmatem naszego zgromadzenia. Czasy się zmieniły lecz charyzmat pozostaje taki sam. Chodzi o radykalne życie radami ewangelicznymi, o naśladowanie Chrystusa do końca. One oddały swoje życie w męczeństwie. Czy my byłybyśmy na to gotowe? Jakie męczeństwo potrzebne jest dziś? Musimy to na nowo odczytywać.

Nasze siostry uczą nas odwagi: nie bać się, nie przechodzić obojętnie wobec trudności. Wychodzić na przeciw i szukać rozwiązania. Pomagać. Świat dziś potrzebuje naszej pomocy, choć nie takiej jak kiedyś. Bardzo wielu ludzi potrzebuje naszej modlitwy, wysłuchania ich, zrozumienia a często towarzyszenia.

Zadanie dla nas, to iść z nadzieją w przyszłość. Zaufać Bogu. Dawać przykład radosnego życia, a to jest Ewangelia. Wszystkim potrzeba dziś bardzo radości, zwłaszcza młodzieży. Oni się czują tak zagubieni, odtrąceni. Nie widzą przed sobą często nadziei, jakiejś drogi, jakichś sensownych wzorów. 

Stosunek emocjonalny

A jakie emocje towarzyszą siostrze osobiście?

- Jestem dumna z tego, że mam takie wspaniałe bohaterskie współsiostry i że one zostaną ukazane światu. To jest wielka radość i dla zgromadzenia i dla Kościoła. W ogóle cieszę się, że jestem katoliczką, że jestem katarzynką, że w Kościele są takie osoby. Człowiek potrzebuje mieć kogoś za wzór. Świat czasem daje nam wzory, które nie mają żadnej wartości.  

- Czy któraś z tych sióstr jest siostrze szczególnie bliska?

- Trudno mi powiedzieć. Wszystkie są mi drogie i często jestem myślami przy nich. W różnych momentach życia, co i rusz mi się jakaś przypomina. Ale chyba szczególnie często wspominam siostrę Caritinę, Leonis i Mauritię. Jeśli chodzi o S. Mauritię – pociąga mnie jej głęboka duchowość. S. Leonis – jej odwaga i wytrwałość w trudnościach. A S. Caritina – była wrażliwa na potrzeby drugiego człowieka, zwłaszcza dzieci i młodzieży. Zginęła  w obronie młodych sióstr, nowicjuszek i postulantek, które chcieli zgwałcić radzieccy żołnierze. Ja też lubię młodzież i pracowałam z młodzieżą będąc formatorką nowicjuszek w Afryce. I nieraz sobie myślałam: Boże, a gdyby coś takiego się stało? Gdyby to miało spotkać moje dziewczęta, moje nowicjuszki? Co ja bym zrobiła? Czy byłabym gotowa, tak jak Caritina stanąć w ich obronie? Jest mi bardzo bliska!

maj



 

Polecane
Emerytury
Stażowe