[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Co łączy św. Marcina i polską niepodległość?

„Polacy, naród, który ma swój los, uporczywy i nieubłagany! Zrządzeniem tego losu co jakiś czas muszą ulec zagładzie. I to przeznaczenie jest prawdziwym sensem ich istnienia: z jakąż dziką siłą, z jakąż nieustępliwą bujnością zmartwychwstają z głębin swojego fatum! Może już dawno zostaliby wyniszczeni, gdyby los usposobiony bardziej pokojowo dał im do rąk narzędzie do wygodniejszego i bezpieczniejszego istnienia, być może wyniszczyliby się od wewnątrz, może oddaliby się temu wszystkiemu, co w ich naturze jest typowo polskie, swobodne i niepoprawne. A tak między wielkimi, zbójeckimi narodami zachowała ich przy życiu ta mocna więź, ten surowy historyczny los, zawsze padając, zawsze podnosząc się z upadku i zawsze typowo po polsku, czyli odrobinę zbyt hałaśliwie, przesadnie" (Sándor Márai, „Siostra”).
Św. Marcin/grafika AI
Św. Marcin/grafika AI / pixabay.com/IntelligentVisualDesing

Wbrew pozorom polska niepodległość i św. Marcin mają ze sobą więcej wspólnego niż można by przypuszczać.

Co roku, linie kalendarza polskich świąt narodowych i kalendarza liturgicznego Kościoła katolickiego przecinają się 11 listopada, czyli w rocznicę odzyskania przed Polskę niepodległości i jednocześnie wspomnienie liturgiczne jednego z najbardziej znanych świętych starożytności, św. Marcina z Tours. Św. Marcin kojarzy się zatem jako, w pewnym sensie, patron tego dnia rocznicowego. Uderzyło mnie ze szczególną siłą, przypomniał mi się bowiem jeden moment z życia świętego, który wydaje się zadziwiająco podobny do historii naszego kraju - gdy jego mieszkańcy zachowują ufność wobec Boga. Ale zacznijmy od początku…

 

Marcin z Tours

Marcin urodził się na terenie dzisiejszych Węgier, w rodzinie pogańskiej. Było to na początku IV wieku, jednak historycy spierają się co do dokładnej daty. Ważne, by powiedzieć, że było to po edykcie mediolańskim, a więc za czasów Marcina Kościół nie był już prześladowany przez cesarstwo. Jego ojciec był trybunem rzymskiej armii i zapalonym wojakiem. Gdy Marcin - którego imię pochodzi nota bene od Marsa, rzymskiego boga wojny - był kilkuletnim chłopcem, jego rodzina przeprowadziła się na zachód i mieszkała na terenie obecnych Włoch, w pobliżu Mediolanu. Ojciec przewidział dla Marcina karierę wojskową i gdy syn w wieku kilkunastu lat próbował unikać poboru, ojciec miał mu „pomóc” w zgłoszeniu się do armii. W trakcie służby wojskowej nasz bohater miał zostać katechumenem a jednym z najbardziej znanych wydarzeń jego życia było podzielenie się płaszczem z żebrakiem, Marcin miał go przeciąć na pół. Nie był to zresztą jedyny raz, gdy oddawał biednym ubranie.

Jako chrześcijanin wystąpił z armii, ponieważ w owym czasie uznawano w Kościele, że uczniowi Chrystusa nie przystoi zajęcie polegające na przelewaniu krwi. Po kilku latach od chrztu został mnichem pustelnikiem, z czasem zgromadziły się wokół niego całe rzesze naśladujących go chrześcijan. Pierwszy z klasztorów założył w Ligugé.

Gdy jego sława cudotwórcy rozeszła się po Galii, mieszkańcy Tours, za pomocą podstępu z chorą rzekomo żoną jednego z mieszkańców Tours, zwabili go do miasta i obrali biskupem, którym pozostał aż do śmierci, czyli ponad dwadzieścia lat. W trakcie swojej posługi dużo podróżował, nie mieszkał przy katedrze, ale w klasztorze nieopodal Tours. Zawzięcie walczył w pogaństwem i herezjami, zwłaszcza arianizmem, ale z równym zapamiętaniem bronił heretyków przed karą śmierci. Jest uznanym za pierwszego wielkiego świętego, który nie umarł śmiercią męczeńską. Odszedł do Pana w 397 roku, wracając do Tours z podróży. Jego pogrzeb odbył się po przewiezieniu ciała do miasta, właśnie 11 listopada.

 

Oczekiwanie przed bitwą

Był to bardzo okrojony życiorys świętego, chciałabym się jednak skupić na pewnym wydarzeniu z jego życia. Otóż, gdy plemiona germańskie poczęły plądrować Galię, armia rzymska ruszyła na odsiecz. W przeddzień bitwy żołnierze dostać mieli podwójny żołd, ale Marcin poprosił, by zamiast niego mógł otrzymać zwolnienie ze służby, nie chciał już bowiem rozlewać krwi. Naraził się tym na ogromny gniew cesarza. Różne źródła podają odmienne informacje, według niektórych za karę Marcin miał walczyć w pierwszej linii bez posiadania broni, inne z kolei mówią, że święty sam odmówił wzięcia oręża, miał mieć ze sobą tylko krzyż.

To musiała być najdłuższa noc w jego życiu. Na pasie ziemi pomiędzy dwoma armiami siedział bezbronny i czekał na świt. Było wiadomo, że nawet jeśli Germanie nie rozniosą go na toporach, to zostanie stratowany przez walczących. Do dyspozycji miał tylko modlitwę i zaufanie. Pozostał wierny. Rankiem okazało się, że Germanie wyprawili do Rzymian poselstwo, w którym poinformowali, że się poddają. Do bitwy nie doszło. Po powrocie do domu Marcin uzyskał zwolnienie ze służby wojskowej.

 

Ziemia pomiędzy armiami

Ten pas ziemi, na którym siedział w nocy Marcin skojarzył mi się bardzo z Polską i jej dziewiętnasto- i dwudziestowiecznymi losami.  Nie chodzi nawet o to, że kiedy nie będziemy wierni, to Bóg nas nie uratuje, to byłoby zbyt proste, by nie rzec prostackie, rozumienie działania Boga i świata. Bardziej chodzi mi o to, że rdzeniem wierności jest miłość, a w tej miłości tkwi nasza siła. Jak długo kochamy, tak długo jesteśmy sobą, bo w miłości Boga i bliźniego nasza, jako ludzi, natura.

Ten pas ziemi pomiędzy dwoma żywiołami morderczych imperiów i ten samotny żołnierz wyposażony „jedynie” w krzyż, to obraz wstrząsający. I nie chodzi o krzyż, jako znak jakichkolwiek przynależności do rzeczywistości ludzkich, ani o krzyż jako demonstrację czegokolwiek. Chodzi o krzyż, jako słabość, miłość, wiarę i spotkanie między sercem człowieka i sercem Boga. Krzyż jako ufność wobec Jego obietnicy życia, nie ta deklaratywna, tylko jako ta drobna sfera w głębi serca, na której zaczepić się może wątły promyk nadziei, kiedy wszystko wokół wydaje się śmiercią.

Na tym promyku zasadza się nasze zmartwychwstanie. Warto o tym nie zapominać, bo prawda i wdzięczność wyzwalają ze zgorzknienia i dają siłę do życia.

I jeszcze jedno, to oczekiwanie żołnierza, to postawa ducha, a nie bezczynność.


 

POLECANE
Trudna sytuacja w prawie całym kraju. IMGW ostrzega: najgorzej będzie w nocy gorące
Trudna sytuacja w prawie całym kraju. IMGW ostrzega: najgorzej będzie w nocy

Gołoledź i marznące opady sparaliżowały drogi w niemal całej Polsce. IMGW ostrzega przed bardzo trudnymi warunkami do jazdy, a służby apelują o ostrożność po serii groźnych wypadków i kolizji.

Tȟašúŋke Witkó: Opadające rosyjskie portki tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Opadające rosyjskie portki

Emmanuel Jean-Michel Frédéric Macron odebrał w ostatnim czasie publiczną lekcję pokory, zafundowaną mu przez Siergieja Wiktorowicza Ławrowa. Wyłącznie ze względu na panującą obecnie świąteczno-noworoczną porę, nie wskażę części ciała, w którą Francuz otrzymał od Rosjanina sążnistego, dyplomatycznego kopniaka, a jedynie dla ułatwienia dodam, że nad Loarą tytułują ją słowem „fesses”.

Samuel Pereira: Polityczna amnezja i świąteczna projekcja tylko u nas
Samuel Pereira: Polityczna amnezja i świąteczna projekcja

Wigilia to nie jest zwykły wieczór. To moment czuwania – nie tylko w sensie religijnym, ale też ludzkim. Zatrzymania się. Wyłączenia szumu i odkładania sporów na bok. Nawet jeśli ktoś nie wierzy, rozumie intuicyjnie, że to most między codziennością a czymś ważniejszym. Dlatego właśnie tak boleśnie widać, gdy ktoś próbuje ten most zamienić w kolejną barykadę.

Wiadomo, ilu Polaków musi opuścić USA. MSZ podał liczbę z ostatniej chwili
Wiadomo, ilu Polaków musi opuścić USA. MSZ podał liczbę

MSZ ujawniło skalę deportacji Polaków z USA. Jak podano w komunikacie, na dzień 6 listopada 2025 r. 68 osób było w rękach amerykańskiego Urzędu Celno-Imigracyjnego, a około 130 obywateli Polski ma w tym roku opuścić kraj.

Tragedia w Boże Narodzenie. Śmiertelnie ugodził partnerkę z ostatniej chwili
Tragedia w Boże Narodzenie. Śmiertelnie ugodził partnerkę

Makabryczne Boże Narodzenie w Strzale pod Siedlcami. Podczas świątecznej kolacji, 53-letni mężczyzna w trakcie kłótni śmiertelnie ugodził nożem swoją 55-letnią partnerkę.

Uszkodzone tory kolejowe na Opolszczyźnie. Jest komunikat z ostatniej chwili
Uszkodzone tory kolejowe na Opolszczyźnie. Jest komunikat

Policja poinformowała w piątek po południu, że funkcjonariusze Straży Ochrony Kolei stwierdzili brak fragmentu szyny kolejowej na linii kolejowej relacji Sławięcice - Rudziniec. Badane są przyczyny zdarzenia.

Tego najbardziej obawiają się Polacy w 2026 roku. Jest sondaż z ostatniej chwili
Tego najbardziej obawiają się Polacy w 2026 roku. Jest sondaż

W 2026 roku Polacy najbardziej obawiają się problemów z dostępem do służby zdrowia oraz pogorszenia zdrowia własnego lub bliskich - wynika z badania pracowni United Surveys na zlecenie Wirtualnej Polski.

Prezydent Karol Nawrocki rozmawiał z Donaldem Trumpem. Jest komunikat z ostatniej chwili
Prezydent Karol Nawrocki rozmawiał z Donaldem Trumpem. Jest komunikat

Odbyła się kolejna rozmowa telefoniczna prezydenta Karola Nawrockiego z prezydentem USA Donaldem Trumpem - poinformowała w piątek po godz. 15 Kancelaria Prezydenta Karola Nawrockiego.

Karambol na S8. Trasa do Warszawy zablokowana z ostatniej chwili
Karambol na S8. Trasa do Warszawy zablokowana

Dziewięć samochodów osobowych uczestniczyło w karambolu, do którego doszło na drodze ekspresowej S8 pod Rawą Mazowiecką w woj. łódzkim. Pięć osób zostało poszkodowanych. Trasa w stronę Warszawy jest nieprzejezdna.

Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego

Gołoledź występuje na trasie A1 od 190. do 196. kilometra w kierunku Łodzi. Auta wpadają w poślizg i wypadają z drogi - podała w piątek kujawsko-pomorska straż pożarna. Dotychczas nie odnotowano osób rannych.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Co łączy św. Marcina i polską niepodległość?

„Polacy, naród, który ma swój los, uporczywy i nieubłagany! Zrządzeniem tego losu co jakiś czas muszą ulec zagładzie. I to przeznaczenie jest prawdziwym sensem ich istnienia: z jakąż dziką siłą, z jakąż nieustępliwą bujnością zmartwychwstają z głębin swojego fatum! Może już dawno zostaliby wyniszczeni, gdyby los usposobiony bardziej pokojowo dał im do rąk narzędzie do wygodniejszego i bezpieczniejszego istnienia, być może wyniszczyliby się od wewnątrz, może oddaliby się temu wszystkiemu, co w ich naturze jest typowo polskie, swobodne i niepoprawne. A tak między wielkimi, zbójeckimi narodami zachowała ich przy życiu ta mocna więź, ten surowy historyczny los, zawsze padając, zawsze podnosząc się z upadku i zawsze typowo po polsku, czyli odrobinę zbyt hałaśliwie, przesadnie" (Sándor Márai, „Siostra”).
Św. Marcin/grafika AI
Św. Marcin/grafika AI / pixabay.com/IntelligentVisualDesing

Wbrew pozorom polska niepodległość i św. Marcin mają ze sobą więcej wspólnego niż można by przypuszczać.

Co roku, linie kalendarza polskich świąt narodowych i kalendarza liturgicznego Kościoła katolickiego przecinają się 11 listopada, czyli w rocznicę odzyskania przed Polskę niepodległości i jednocześnie wspomnienie liturgiczne jednego z najbardziej znanych świętych starożytności, św. Marcina z Tours. Św. Marcin kojarzy się zatem jako, w pewnym sensie, patron tego dnia rocznicowego. Uderzyło mnie ze szczególną siłą, przypomniał mi się bowiem jeden moment z życia świętego, który wydaje się zadziwiająco podobny do historii naszego kraju - gdy jego mieszkańcy zachowują ufność wobec Boga. Ale zacznijmy od początku…

 

Marcin z Tours

Marcin urodził się na terenie dzisiejszych Węgier, w rodzinie pogańskiej. Było to na początku IV wieku, jednak historycy spierają się co do dokładnej daty. Ważne, by powiedzieć, że było to po edykcie mediolańskim, a więc za czasów Marcina Kościół nie był już prześladowany przez cesarstwo. Jego ojciec był trybunem rzymskiej armii i zapalonym wojakiem. Gdy Marcin - którego imię pochodzi nota bene od Marsa, rzymskiego boga wojny - był kilkuletnim chłopcem, jego rodzina przeprowadziła się na zachód i mieszkała na terenie obecnych Włoch, w pobliżu Mediolanu. Ojciec przewidział dla Marcina karierę wojskową i gdy syn w wieku kilkunastu lat próbował unikać poboru, ojciec miał mu „pomóc” w zgłoszeniu się do armii. W trakcie służby wojskowej nasz bohater miał zostać katechumenem a jednym z najbardziej znanych wydarzeń jego życia było podzielenie się płaszczem z żebrakiem, Marcin miał go przeciąć na pół. Nie był to zresztą jedyny raz, gdy oddawał biednym ubranie.

Jako chrześcijanin wystąpił z armii, ponieważ w owym czasie uznawano w Kościele, że uczniowi Chrystusa nie przystoi zajęcie polegające na przelewaniu krwi. Po kilku latach od chrztu został mnichem pustelnikiem, z czasem zgromadziły się wokół niego całe rzesze naśladujących go chrześcijan. Pierwszy z klasztorów założył w Ligugé.

Gdy jego sława cudotwórcy rozeszła się po Galii, mieszkańcy Tours, za pomocą podstępu z chorą rzekomo żoną jednego z mieszkańców Tours, zwabili go do miasta i obrali biskupem, którym pozostał aż do śmierci, czyli ponad dwadzieścia lat. W trakcie swojej posługi dużo podróżował, nie mieszkał przy katedrze, ale w klasztorze nieopodal Tours. Zawzięcie walczył w pogaństwem i herezjami, zwłaszcza arianizmem, ale z równym zapamiętaniem bronił heretyków przed karą śmierci. Jest uznanym za pierwszego wielkiego świętego, który nie umarł śmiercią męczeńską. Odszedł do Pana w 397 roku, wracając do Tours z podróży. Jego pogrzeb odbył się po przewiezieniu ciała do miasta, właśnie 11 listopada.

 

Oczekiwanie przed bitwą

Był to bardzo okrojony życiorys świętego, chciałabym się jednak skupić na pewnym wydarzeniu z jego życia. Otóż, gdy plemiona germańskie poczęły plądrować Galię, armia rzymska ruszyła na odsiecz. W przeddzień bitwy żołnierze dostać mieli podwójny żołd, ale Marcin poprosił, by zamiast niego mógł otrzymać zwolnienie ze służby, nie chciał już bowiem rozlewać krwi. Naraził się tym na ogromny gniew cesarza. Różne źródła podają odmienne informacje, według niektórych za karę Marcin miał walczyć w pierwszej linii bez posiadania broni, inne z kolei mówią, że święty sam odmówił wzięcia oręża, miał mieć ze sobą tylko krzyż.

To musiała być najdłuższa noc w jego życiu. Na pasie ziemi pomiędzy dwoma armiami siedział bezbronny i czekał na świt. Było wiadomo, że nawet jeśli Germanie nie rozniosą go na toporach, to zostanie stratowany przez walczących. Do dyspozycji miał tylko modlitwę i zaufanie. Pozostał wierny. Rankiem okazało się, że Germanie wyprawili do Rzymian poselstwo, w którym poinformowali, że się poddają. Do bitwy nie doszło. Po powrocie do domu Marcin uzyskał zwolnienie ze służby wojskowej.

 

Ziemia pomiędzy armiami

Ten pas ziemi, na którym siedział w nocy Marcin skojarzył mi się bardzo z Polską i jej dziewiętnasto- i dwudziestowiecznymi losami.  Nie chodzi nawet o to, że kiedy nie będziemy wierni, to Bóg nas nie uratuje, to byłoby zbyt proste, by nie rzec prostackie, rozumienie działania Boga i świata. Bardziej chodzi mi o to, że rdzeniem wierności jest miłość, a w tej miłości tkwi nasza siła. Jak długo kochamy, tak długo jesteśmy sobą, bo w miłości Boga i bliźniego nasza, jako ludzi, natura.

Ten pas ziemi pomiędzy dwoma żywiołami morderczych imperiów i ten samotny żołnierz wyposażony „jedynie” w krzyż, to obraz wstrząsający. I nie chodzi o krzyż, jako znak jakichkolwiek przynależności do rzeczywistości ludzkich, ani o krzyż jako demonstrację czegokolwiek. Chodzi o krzyż, jako słabość, miłość, wiarę i spotkanie między sercem człowieka i sercem Boga. Krzyż jako ufność wobec Jego obietnicy życia, nie ta deklaratywna, tylko jako ta drobna sfera w głębi serca, na której zaczepić się może wątły promyk nadziei, kiedy wszystko wokół wydaje się śmiercią.

Na tym promyku zasadza się nasze zmartwychwstanie. Warto o tym nie zapominać, bo prawda i wdzięczność wyzwalają ze zgorzknienia i dają siłę do życia.

I jeszcze jedno, to oczekiwanie żołnierza, to postawa ducha, a nie bezczynność.



 

Polecane