Od sześćdziesiątki do sześćdziesiątki, czyli historia wieku emerytalnego
Jest rok 2012. Kulminacja dyskusji o skutkach podwyższenia wieku emerytalnego do 67 lat. Rząd PO-PSL pokazuje tylko argumenty „za”. Gdzieś z boku pojawia się nieśmiałe usprawiedliwienie, że to niemalże dziejowa konieczność. Jeśli wieku nie podniesiemy, większość z nas na emeryturze umrze z głodu, a młode pokolenie będzie musiało pracować niemal wyłącznie na leniwych dziadków. Tak mówiono.
Kobiety – leniuchy
Za szczególnie leniwe uznano wówczas kobiety, bo nie dość, że dłużej żyją, są zdrowsze, bo jednak bardziej to zdrowie szanują, to jeszcze do tego chcą się wylegiwać na kanapach już od 60. roku życia.
Ówczesny rząd nie miał skrupułów. Lekką ręką dołożył kobietom 12 lat pracy. Wszystkim, jak leci. Także tym, które kilka lat wcześniej straciły prawo do emerytury wcześniejszej, a nie otrzymały już tej pomostowej, choć ponad 15 lat przepracowały w szczególnie trudnych warunkach.
Ale i mężczyznom się dostało. Wprawdzie tylko 2 lata dłużej, ale za to do wydłużonego wieku emerytalnego 67 lat mieli dojść znacznie szybciej, bo do 2020 r. Kobiety, w pełni, dopiero w roku 2040.
#REKLAMA_POZIOMA#