Pierwszy raz od zakończenia zimnej wojny na stole negocjacyjnym dotyczącym przyszłości świata pojawiła się broń atomowa

Przemówienie Władimira Putina wygłoszone na koniec lutego podniosło alerty wszystkich – nie tylko NATO-wskich – sztabów wojskowych. Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny na stole negocjacyjnym dotyczącym przyszłości świata pojawiła się broń atomowa z jednostronnym rosyjskim postanowieniem, że Kreml może jej użyć w obecnych i przyszłych konfliktach wojskowych. Jednocześnie były prezydent i premier Federacji Rosyjskiej, a dzisiaj kremlowski propagandysta Dmitrij Miedwiediew zaproponował Zachodowi podział Ukrainy pomiędzy Rosję, Polskę, Rumunię i Węgry.
Broń atomowa - zdjęcie poglądowe Pierwszy raz od zakończenia zimnej wojny na stole negocjacyjnym dotyczącym przyszłości świata pojawiła się broń atomowa
Broń atomowa - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay

Sama Ukraina miałaby pozostać – oczywiście według nieformalnej propozycji Miedwiediewa – niewielkim państewkiem ze stolicą w Kijowie, którego naród byłby uczony demokracji przez „starszą siostrę Rosję”. Takie półformalne zaproszenia do stołu negocjacyjnego są w dyplomacji dopuszczalne, co nie znaczy, że propozycja Kremla będzie choć przez chwilę brana pod uwagę. Warto pamiętać – na co zwracają uwagę analitycy NATO – że to propozycja złożona nie tyle państwom NATO, co Chinom, które już od tygodni wskazują, że chcą się podjąć mediacji pomiędzy Kijowem i Moskwą. Mediacji, które dopuszczają ustępstwa Ukrainy na rzecz Rosji, jeżeli tylko obecna wojna skończy się pilnowanym przez zewnętrznych obserwatorów pokojem i odsunie zagrożenie globalnym konfliktem nuklearnym. Widmo konfliktu nie było jeszcze tak blisko nawet w czasie kryzysu kubańskiego na początku lat 60. XX wieku.

Kryzys największy od półwiecza

Choć od czasów kryzysu kubańskiego minęło już ponad sześćdziesiąt lat, w czasie których podpisano kilka znaczących traktatów o redukcji broni nuklearnej i chemicznej, bezpieczeństwo świata nie poprawiło się wcale – pokazują to ostatnie dwa lata wojny na Ukrainie, podczas której największe mocarstwa atomowe wystąpiły z traktatów ograniczających zbrojenia jądrowe. Schemat był zawsze ten sam – najpierw Moskwa odmawiała międzynarodowym i amerykańskim obserwatorom dostępu do swoich nuklearnych zasobów, później jednostronnie wypowiadała traktat.

Dzisiaj Moskwa ma – to informacja, którą „The Wall Street Journal” podaje za amerykańskim i brytyjskim wywiadem – 1500 strategicznych głowic dalekiego zasięgu gotowych do natychmiastowego wykorzystania i trzy tysiące podobnych w tzw. rezerwie odstraszania nuklearnego. Przy czym „WSJ” informuje jedynie o głowicach, którymi Moskwa może zaatakować całą Europę Zachodnią, Azję i Stany Zjednoczone. W raporcie nie ma mowy o broni taktycznej, czyli niewielkich ładunkach jądrowych, które są przygotowane do użycia w Europie Środkowej i Wschodniej, przede wszystkim na Ukrainie, gdyby obecna ofensywa okazała się nie tak skuteczna, jak oczekuje tego Władimir Putin. Choć to niewielkie bomby, ich moc znacznie przekracza siłę ładunków zrzucanych przez Amerykanów na Hiroszimę i Nagasaki.

Do użycia broni taktycznej Kreml jednostronnie daje sobie prawo już na wczesnym etapie konfliktu z innym mocarstwem. Tak wynika z rosyjskich dokumentów wojskowych ujawnionych niedawno przez „Financial Times”. Brytyjski dziennik opisał 29 wciąż obowiązujących tajnych rosyjskich dokumentów wojskowych pochodzących z lat 2008–2014, obejmujących scenariusze gier wojennych na wypadek hipotetycznej inwazji Chin, a także prezentacje dla oficerów marynarki wojennej, w których omawiano zasady operacyjne użycia broni jądrowej. Co ważne, Rosja dopuszcza także nuklearne ataki prewencyjne przeciwko faktycznym i potencjalnym wrogom. Na liście państw, które muszą się liczyć z takim uderzeniem, znalazły się kraje Półwyspu Skandynawskiego, Wielka Brytania oraz państwa bałtyckie i Polska.

Mocarstwa testują broń

Rosjanie podczas wojny na Ukrainie przetestowali już swoje rakiety, mogące przenosić takie ładunki. Zwykle służyły one do przenoszenia konwencjonalnych ładunków i ostrzeliwania ukraińskich miast na wschodzie i w centrum kraju. Kilka rakiet pojawiło się w przestrzeni powietrznej i w granicach państw NATO, m.in. w Polsce, w republikach bałtyckich oraz w Rumunii i Mołdawii. To oczywisty test możliwości obrony przeciwlotniczej NATO. Obrony, która – co przyznają stratedzy wschodniej flanki NATO – nie wypadła najlepiej.
Jednocześnie Rosja testuje możliwości umieszczenia ładunków nuklearnych na niskiej orbicie, co jest kolejnym złamaniem międzynarodowych traktatów, zakazujących umieszczania broni masowego rażenia w kosmosie.

Zbrojenia na orbicie

W ubiegłym tygodniu amerykański wywiad poinformował sojuszników, że ładunek nuklearny z Rosyjską flagą może znaleźć się na orbicie jeszcze w pierwszej połowie tego roku i ma związek z pracami nad systemem uzbrojenia przeznaczonym do niszczenia satelitów. Taka broń mogłaby zakłócić funkcjonowanie zarówno łączności zachodnich sił zbrojnych, jak i cywilnego systemu GPS. Oślepienie sztabów NATO, jeżeli będzie szło w parze ze zniszczeniem kanałów komunikacyjnych pomiędzy USA a Europą Zachodnią, to dla Kremla warunek sine qua non długotrwałego prowadzenia konfliktu na Starym Kontynencie i odzyskania stref wpływów z czasów świetności Związku Radzieckiego.

Ukraińcy boją się jednak innego scenariusza, którego NATO także nie wyklucza – chodzi o zrzucenie ładunku taktycznego na przykład na stolicę kraju wprost z orbity. Byłby to atak niemożliwy do wykrycia w pierwszym etapie i niedający szans na obronę przed nim.
To dlatego już od roku Pentagon oficjalnie pracuje nad odwieszonym programem ARRW, czyli orbitalnych pocisków hipersonicznych, zdolnych do przenoszenia broni jądrowej i niemożliwych do wykrycia przy obecnej technologii. Pocisków, których boi się nie tylko Moskwa, ale także Chiny. Superszybkie rakiety powietrze-ziemia, które uderzają w cel z prędkością niemal 7 kilometrów na sekundę mają być wycelowane między innymi w Moskwę i Petersburg. Po ich uderzeniu z tych miast nie zostanie nic. Jednak USA nie uderzą jako pierwsze. To ma być nuklearna odpowiedź na nuklearne ataki Rosji, czyli de facto przyłączenie się do już trwającej wojny atomowej.
Zachodnioeuropejscy i amerykańscy politycy tonują lęki społeczeństwa i przekonują, że sytuacja nie jest tak kryzysowa, jak naświetlają ją wywiady wojskowe NATO.

Sean Bell, analityk wojskowy zauważa na ekranach stacji Sky News, że podobne groźby Putin składał już w przeszłości.
– Od momentu, gdy Zachód zaangażował się w dostarczanie broni, Rosja wymachiwała szabelką na temat konsekwencji potencjalnej eskalacji w kierunku konfliktu nuklearnego, ale najwyraźniej do tej pory były to w dużej mierze puste groźby – mówi Sean Bell. – Jednak ostatnie przemówienie Putina mówi o rosnącej pewności siebie rosyjskiego przywódcy. Trochę również o konieczności pokazywania jej Rosjanom i popisywaniu się.

Analitycy: Nie wierzcie Putinowi

– Nie po raz pierwszy słyszeliśmy nieodpowiedzialną retorykę Władimira Putina – mówi z kolei rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller. – USA ostrzegały Rosję w sprawie konsekwencji użycia broni jądrowej i nie ma oznak, by Moskwa szykowała się do jej użycia. To, co mówi Putin, to nie jest sposób, w jaki przywódca państwa uzbrojonego w broń jądrową powinien się wypowiadać i z pewnością będzie za to w Rosji rozliczony – dodaje Miller, podkreślając, że Departament Stanu zakomunikował Rosji – „prywatnie i bezpośrednio – jakie będą konsekwencje użycia broni jądrowej.

Ekspert niemieckiej CDU ds. obronności Roderich Kiesewetter podkreśla, że Zachód nie może absolutnie dać się zastraszyć nuklearnym szantażom Putina. – Jemu chodzi o to, żeby Zachód zmniejszył lub w ogóle zrezygnował ze wsparcia dla Ukrainy – wyjaśnia. I dodaje: – Konsekwencje ewentualnego użycia broni jądrowej przez Rosję zostały Putinowi już dawno wyjaśnione przez USA i Chiny. Nie sądzę, żebyśmy mieli jakikolwiek powód stawać się ofiarami jego retoryki, a już na pewno nie możemy dać się zastraszyć. Słowa Putina to prężenie muskułów przed marcowymi wyborami prezydenckimi. Zresztą niepotrzebne, bo przecież i tak wiadomo, kto w tych nieuczciwych wyborach wygra.

– Do rosyjskiego ataku na NATO może dojść w ciągu 5–8 lat, jednak wraz z wejściem Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego zdolność do odstraszania takich ataków wzrasta – przekonuje z kolei w szwedzkim „Dagens Nyheter” niemiecki minister obrony Boris Pistorius. Zdaniem Pistoriusa możliwość ataku Rosji na terytorium NATO „oznacza, że musimy zrobić wszystko, aby Moskwa nie wygrała wojny przeciwko Ukrainie”. – Dlatego będziemy wspierać Ukrainę tak długo, jak to będzie konieczne – obiecuje i dodaje, że NATO musi zdobyć taką militarną pozycję w regionie, aby Putin nie odważył się go atakować.

Niezależnie od deklaracji polityków i ekspertów jednym z elementów trwających obecnie w Polsce i na całej wschodniej flance NATO ćwiczeń Dragon-24 testowane są możliwości obronne i ochrony ludności przed ewentualnym zagrożeniem nuklearnym ze strony Rosji oraz odpowiedź przy użyciu broni konwencjonalnej państw Europy Środkowej i Wschodniej, a także Skandynawii na zagrożenie – również nuklearne – ze strony Rosji.

CZYTAJ TAKŻE: Kacper Kita: Wielu Europejczyków tęskni za stabilnością, którą dają naród i rodzina

Tekst pochodzi z 11 (1832) numeru „Tygodnika Solidarność”.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Turysta zaatakowany przez rekina zaledwie 10 metrów od brzegu [WIDEO] z ostatniej chwili
Turysta zaatakowany przez rekina zaledwie 10 metrów od brzegu [WIDEO]

Brytyjski turysta przebywa na oddziale intensywnej terapii po tym, jak został zaatakowany przez rekina na Trynidadzie i Tobago - poinformowały w sobotę brytyjskie media. Do ataku doszło zaledwie 10 metrów od brzegu.

Lewica zaprezentowała jedynki na listach w wyborach do Parlamentu Europejskiego z ostatniej chwili
Lewica zaprezentowała "jedynki" na listach w wyborach do Parlamentu Europejskiego

Lewica zaprezentowała podczas sobotniej konwencji "jedynki" na listach w wyborczych do Parlamentu Europejskiego. Wśród nich znaleźli się m.in. szefowa klubu Lewicy Anna Maria Żukowska, wiceszef MS Krzysztof Śmiszek, wiceministra kultury Joanna Scheuring-Wielgus i wiceszef MSZ Andrzej Szejna.

Nie żyje znany polski youtuber z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski youtuber

Media obiegła smutna wiadomość. Nie żyje znany polski youtuber. Miał zaledwie 31 lat.

Koniec cyrku, panie Bodnar i Tusk. Wąsik: SN uznał Pegasusa za legalny środek prowadzenia kontroli operacyjne z ostatniej chwili
"Koniec cyrku, panie Bodnar i Tusk". Wąsik: SN uznał Pegasusa za legalny środek prowadzenia kontroli operacyjne

„Koniec cyrku, panie Bodnar. Koniec cyrku, panie Tusk. Sąd Najwyższy uznał stosowanie Pegasusa przez polskie służby za całkowicie legalny środek prowadzenia kontroli operacyjnej” - napisał na Twitterze [X] Maciej Wąsik.

Dlaczego TVN nas męczy. Burza po emisji popularnego programu TVN z ostatniej chwili
"Dlaczego TVN nas męczy". Burza po emisji popularnego programu TVN

Po ostatnim wydaniu programu „Dzień dobry TVN” w mediach społecznościowych zawrzało.

Nie żyje legendarny reżyser z ostatniej chwili
Nie żyje legendarny reżyser

W wieku 85 lat zmarł niemiecki reżyser i scenarzysta Michael Verhoeven, znany z kina zaangażowanego politycznie – poinformowała w piątek niemiecka agencja dpa. Rodzina podała do wiadomości, że artysta odszedł w poniedziałek.

Polska poderwała myśliwce z ostatniej chwili
Polska poderwała myśliwce

"Ostrzegamy, że w związku z rozpoczęciem kolejnej fali ataków lotnictwa dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej na obiekty znajdujace się na terytorium Ukrainy, aktywowano polskie i sojusznicze statki powietrzne" - przekazało Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych.

Znany dziennikarz TVN24 trafił do szpitala. Wydano oświadczenie z ostatniej chwili
Znany dziennikarz TVN24 trafił do szpitala. Wydano oświadczenie

Media obiegły niepokojące informacje w sprawie znanego dziennikarza TVN24. Jak się okazuje trafił do szpitala, gdzie przeszedł operację.

Hiszpania: Przekażemy Ukrainie rakiety Patriot z ostatniej chwili
Hiszpania: Przekażemy Ukrainie rakiety Patriot

Siły zbrojne Hiszpanii przekażą ukraińskiej armii rakiety przechwytujące dalekiego zasięgu Patriot - ogłosiło w piątek ministerstwo obrony Hiszpanii kierowane przez Margaritę Robles. Wzięła ona udział w piątkowej wideokonferencji grupy kontaktowej ds. obrony Ukrainy.

Tadeusz Płużański: Tak Pilecki uciekł z piekła Wiadomości
Tadeusz Płużański: Tak Pilecki uciekł z piekła

81 lat temu, w nocy z 26 na 27 kwietnia 1943 r. Witold Pilecki uciekł z KL Auschwitz, do którego dobrowolnie trafił w 1940 r., aby zdobywać informacje o niemieckiej machinie zbrodni i docelowo – wyzwolić obóz.

REKLAMA

Pierwszy raz od zakończenia zimnej wojny na stole negocjacyjnym dotyczącym przyszłości świata pojawiła się broń atomowa

Przemówienie Władimira Putina wygłoszone na koniec lutego podniosło alerty wszystkich – nie tylko NATO-wskich – sztabów wojskowych. Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny na stole negocjacyjnym dotyczącym przyszłości świata pojawiła się broń atomowa z jednostronnym rosyjskim postanowieniem, że Kreml może jej użyć w obecnych i przyszłych konfliktach wojskowych. Jednocześnie były prezydent i premier Federacji Rosyjskiej, a dzisiaj kremlowski propagandysta Dmitrij Miedwiediew zaproponował Zachodowi podział Ukrainy pomiędzy Rosję, Polskę, Rumunię i Węgry.
Broń atomowa - zdjęcie poglądowe Pierwszy raz od zakończenia zimnej wojny na stole negocjacyjnym dotyczącym przyszłości świata pojawiła się broń atomowa
Broń atomowa - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay

Sama Ukraina miałaby pozostać – oczywiście według nieformalnej propozycji Miedwiediewa – niewielkim państewkiem ze stolicą w Kijowie, którego naród byłby uczony demokracji przez „starszą siostrę Rosję”. Takie półformalne zaproszenia do stołu negocjacyjnego są w dyplomacji dopuszczalne, co nie znaczy, że propozycja Kremla będzie choć przez chwilę brana pod uwagę. Warto pamiętać – na co zwracają uwagę analitycy NATO – że to propozycja złożona nie tyle państwom NATO, co Chinom, które już od tygodni wskazują, że chcą się podjąć mediacji pomiędzy Kijowem i Moskwą. Mediacji, które dopuszczają ustępstwa Ukrainy na rzecz Rosji, jeżeli tylko obecna wojna skończy się pilnowanym przez zewnętrznych obserwatorów pokojem i odsunie zagrożenie globalnym konfliktem nuklearnym. Widmo konfliktu nie było jeszcze tak blisko nawet w czasie kryzysu kubańskiego na początku lat 60. XX wieku.

Kryzys największy od półwiecza

Choć od czasów kryzysu kubańskiego minęło już ponad sześćdziesiąt lat, w czasie których podpisano kilka znaczących traktatów o redukcji broni nuklearnej i chemicznej, bezpieczeństwo świata nie poprawiło się wcale – pokazują to ostatnie dwa lata wojny na Ukrainie, podczas której największe mocarstwa atomowe wystąpiły z traktatów ograniczających zbrojenia jądrowe. Schemat był zawsze ten sam – najpierw Moskwa odmawiała międzynarodowym i amerykańskim obserwatorom dostępu do swoich nuklearnych zasobów, później jednostronnie wypowiadała traktat.

Dzisiaj Moskwa ma – to informacja, którą „The Wall Street Journal” podaje za amerykańskim i brytyjskim wywiadem – 1500 strategicznych głowic dalekiego zasięgu gotowych do natychmiastowego wykorzystania i trzy tysiące podobnych w tzw. rezerwie odstraszania nuklearnego. Przy czym „WSJ” informuje jedynie o głowicach, którymi Moskwa może zaatakować całą Europę Zachodnią, Azję i Stany Zjednoczone. W raporcie nie ma mowy o broni taktycznej, czyli niewielkich ładunkach jądrowych, które są przygotowane do użycia w Europie Środkowej i Wschodniej, przede wszystkim na Ukrainie, gdyby obecna ofensywa okazała się nie tak skuteczna, jak oczekuje tego Władimir Putin. Choć to niewielkie bomby, ich moc znacznie przekracza siłę ładunków zrzucanych przez Amerykanów na Hiroszimę i Nagasaki.

Do użycia broni taktycznej Kreml jednostronnie daje sobie prawo już na wczesnym etapie konfliktu z innym mocarstwem. Tak wynika z rosyjskich dokumentów wojskowych ujawnionych niedawno przez „Financial Times”. Brytyjski dziennik opisał 29 wciąż obowiązujących tajnych rosyjskich dokumentów wojskowych pochodzących z lat 2008–2014, obejmujących scenariusze gier wojennych na wypadek hipotetycznej inwazji Chin, a także prezentacje dla oficerów marynarki wojennej, w których omawiano zasady operacyjne użycia broni jądrowej. Co ważne, Rosja dopuszcza także nuklearne ataki prewencyjne przeciwko faktycznym i potencjalnym wrogom. Na liście państw, które muszą się liczyć z takim uderzeniem, znalazły się kraje Półwyspu Skandynawskiego, Wielka Brytania oraz państwa bałtyckie i Polska.

Mocarstwa testują broń

Rosjanie podczas wojny na Ukrainie przetestowali już swoje rakiety, mogące przenosić takie ładunki. Zwykle służyły one do przenoszenia konwencjonalnych ładunków i ostrzeliwania ukraińskich miast na wschodzie i w centrum kraju. Kilka rakiet pojawiło się w przestrzeni powietrznej i w granicach państw NATO, m.in. w Polsce, w republikach bałtyckich oraz w Rumunii i Mołdawii. To oczywisty test możliwości obrony przeciwlotniczej NATO. Obrony, która – co przyznają stratedzy wschodniej flanki NATO – nie wypadła najlepiej.
Jednocześnie Rosja testuje możliwości umieszczenia ładunków nuklearnych na niskiej orbicie, co jest kolejnym złamaniem międzynarodowych traktatów, zakazujących umieszczania broni masowego rażenia w kosmosie.

Zbrojenia na orbicie

W ubiegłym tygodniu amerykański wywiad poinformował sojuszników, że ładunek nuklearny z Rosyjską flagą może znaleźć się na orbicie jeszcze w pierwszej połowie tego roku i ma związek z pracami nad systemem uzbrojenia przeznaczonym do niszczenia satelitów. Taka broń mogłaby zakłócić funkcjonowanie zarówno łączności zachodnich sił zbrojnych, jak i cywilnego systemu GPS. Oślepienie sztabów NATO, jeżeli będzie szło w parze ze zniszczeniem kanałów komunikacyjnych pomiędzy USA a Europą Zachodnią, to dla Kremla warunek sine qua non długotrwałego prowadzenia konfliktu na Starym Kontynencie i odzyskania stref wpływów z czasów świetności Związku Radzieckiego.

Ukraińcy boją się jednak innego scenariusza, którego NATO także nie wyklucza – chodzi o zrzucenie ładunku taktycznego na przykład na stolicę kraju wprost z orbity. Byłby to atak niemożliwy do wykrycia w pierwszym etapie i niedający szans na obronę przed nim.
To dlatego już od roku Pentagon oficjalnie pracuje nad odwieszonym programem ARRW, czyli orbitalnych pocisków hipersonicznych, zdolnych do przenoszenia broni jądrowej i niemożliwych do wykrycia przy obecnej technologii. Pocisków, których boi się nie tylko Moskwa, ale także Chiny. Superszybkie rakiety powietrze-ziemia, które uderzają w cel z prędkością niemal 7 kilometrów na sekundę mają być wycelowane między innymi w Moskwę i Petersburg. Po ich uderzeniu z tych miast nie zostanie nic. Jednak USA nie uderzą jako pierwsze. To ma być nuklearna odpowiedź na nuklearne ataki Rosji, czyli de facto przyłączenie się do już trwającej wojny atomowej.
Zachodnioeuropejscy i amerykańscy politycy tonują lęki społeczeństwa i przekonują, że sytuacja nie jest tak kryzysowa, jak naświetlają ją wywiady wojskowe NATO.

Sean Bell, analityk wojskowy zauważa na ekranach stacji Sky News, że podobne groźby Putin składał już w przeszłości.
– Od momentu, gdy Zachód zaangażował się w dostarczanie broni, Rosja wymachiwała szabelką na temat konsekwencji potencjalnej eskalacji w kierunku konfliktu nuklearnego, ale najwyraźniej do tej pory były to w dużej mierze puste groźby – mówi Sean Bell. – Jednak ostatnie przemówienie Putina mówi o rosnącej pewności siebie rosyjskiego przywódcy. Trochę również o konieczności pokazywania jej Rosjanom i popisywaniu się.

Analitycy: Nie wierzcie Putinowi

– Nie po raz pierwszy słyszeliśmy nieodpowiedzialną retorykę Władimira Putina – mówi z kolei rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller. – USA ostrzegały Rosję w sprawie konsekwencji użycia broni jądrowej i nie ma oznak, by Moskwa szykowała się do jej użycia. To, co mówi Putin, to nie jest sposób, w jaki przywódca państwa uzbrojonego w broń jądrową powinien się wypowiadać i z pewnością będzie za to w Rosji rozliczony – dodaje Miller, podkreślając, że Departament Stanu zakomunikował Rosji – „prywatnie i bezpośrednio – jakie będą konsekwencje użycia broni jądrowej.

Ekspert niemieckiej CDU ds. obronności Roderich Kiesewetter podkreśla, że Zachód nie może absolutnie dać się zastraszyć nuklearnym szantażom Putina. – Jemu chodzi o to, żeby Zachód zmniejszył lub w ogóle zrezygnował ze wsparcia dla Ukrainy – wyjaśnia. I dodaje: – Konsekwencje ewentualnego użycia broni jądrowej przez Rosję zostały Putinowi już dawno wyjaśnione przez USA i Chiny. Nie sądzę, żebyśmy mieli jakikolwiek powód stawać się ofiarami jego retoryki, a już na pewno nie możemy dać się zastraszyć. Słowa Putina to prężenie muskułów przed marcowymi wyborami prezydenckimi. Zresztą niepotrzebne, bo przecież i tak wiadomo, kto w tych nieuczciwych wyborach wygra.

– Do rosyjskiego ataku na NATO może dojść w ciągu 5–8 lat, jednak wraz z wejściem Szwecji do Sojuszu Północnoatlantyckiego zdolność do odstraszania takich ataków wzrasta – przekonuje z kolei w szwedzkim „Dagens Nyheter” niemiecki minister obrony Boris Pistorius. Zdaniem Pistoriusa możliwość ataku Rosji na terytorium NATO „oznacza, że musimy zrobić wszystko, aby Moskwa nie wygrała wojny przeciwko Ukrainie”. – Dlatego będziemy wspierać Ukrainę tak długo, jak to będzie konieczne – obiecuje i dodaje, że NATO musi zdobyć taką militarną pozycję w regionie, aby Putin nie odważył się go atakować.

Niezależnie od deklaracji polityków i ekspertów jednym z elementów trwających obecnie w Polsce i na całej wschodniej flance NATO ćwiczeń Dragon-24 testowane są możliwości obronne i ochrony ludności przed ewentualnym zagrożeniem nuklearnym ze strony Rosji oraz odpowiedź przy użyciu broni konwencjonalnej państw Europy Środkowej i Wschodniej, a także Skandynawii na zagrożenie – również nuklearne – ze strony Rosji.

CZYTAJ TAKŻE: Kacper Kita: Wielu Europejczyków tęskni za stabilnością, którą dają naród i rodzina

Tekst pochodzi z 11 (1832) numeru „Tygodnika Solidarność”.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe