[video] L. Żebrowski dla Tysol.pl: Młodzi wiedzą na temat NSZ więcej niż nauczyciele

- To już nie jest jak wiele lat temu, że Narodowe Siły Zbrojne są nieznane. Propaganda komunistyczna i postkomunistyczna stosowała inwektywy. W tej chwili w stosunku do przynajmniej młodego pokolenia mamy jednoznaczną opinię. Oni się uczą, wiedzą nieraz więcej niż nauczyciele w szkołach, pojawia się coraz więcej dokumentów na ten temat, które publikujemy. To powoduje, że NSZ, niestety po czasie, ponieważ ich już praktycznie nie ma, zostały przywrócone w naszej pamięci. Była to wspaniała organizacja na tle innych. Jedyna obok AK organizacja która ma ścisłą strukturę wojskową, doskonałą kadrę oficerską. Żadna inna organizacja poza AK nie miała tak pięknej struktury organizacyjnej jak NSZ, takiej kadry i takiego poziomu kształcenia. We wszystkich powiatach istniały szkoły podchorążych lub szkoły podoficerskie, żeby wychowywać i uczyć kolejne roczniki które wchodziły do życia - mówił o Narodowych Siłach Zbrojnych w wywiadzie dla Tysol.pl historyk Leszek Żebrowski w rozmowie ze Stanisławem Fischerem
 [video] L. Żebrowski dla Tysol.pl: Młodzi wiedzą na temat NSZ więcej niż nauczyciele
/ screen YouTube

To już nie jest jak wiele lat temu, że Narodowe Siły Zbrojne są nieznane. Propaganda komunistyczna i postkomunistyczna stosowała inwektywy. W tej chwili w stosunku do przynajmniej młodego pokolenia mamy jednoznaczną opinię. Oni się uczą, wiedzą nieraz więcej niż nauczyciele w szkołach, pojawia się coraz więcej dokumentów na ten temat, które publikujemy. To powoduje, że NSZ, niestety po czasie, kiedy już tych ludzi praktycznie nie ma, zostały przywrócone w naszej pamięci. Była to wspaniała organizacja na tle innych. Jedyna obok AK organizacja która ma ścisłą strukturę wojskową, doskonałą kadrę oficerską. Tam było trzech przedwojennych generałów, byli oficerowie wyżsi, od majora w górę, Wojska Polskiego, dyplomowani, absolwenci szkół wojskowych, ludzie przygotowani do tego typu działań. Żadna inna organizacja poza AK nie miała tak pięknej struktury organizacyjnej jak NSZ, takiej kadry i takiego poziomu kształcenia. We wszystkich powiatach, to jest podstawowa jednostka organizacyjna Narodowych Sił Zbrojnych, istniały szkoły podchorążych lub szkoły podoficerskie, żeby wychowywać i przyuczać kolejne roczniki które wchodziły do życia

Ludzie w wieku 16-18 lat w 39 roku nie zdążyli trafić do wojska. Z upływem czasu stawali się coraz bardziej dojrzali, chcieli być w konspiracji, ale trzeba było ich do tego przygotować. Centrum wyszkolenia NSZ przy dowództwie w Warszawie miało około 1200 uczniów. Około 700 ukończyło te szkolenia przed Powstaniem Warszawskim, około 500 było w trakcie szkolenia. To były kadry podstawowe do brygady dyspozycyjnej zmotoryzowanej. Każdy absolwent tej szkoły musiał mieć prawo jazdy, znajomość budowy silników, obeznanie z różnymi rodzajami broni. Z założenia to miała być jednostka pancerna użyta w powstaniu powszechnym. Do tego wprawdzie nie doszło, ale ci ludzie sprawdzili się w Powstaniu Warszawskim. Na starówce, później w Śródmieściu ponieśli ogromne straty, ale wszędzie gdzie byli, pozostawili po sobie jak najlepszą pamięć.

Narodowe Siły Zbrojne miały także program, nie tylko wojskowy, nie tylko odzyskania niepodległości, o tym wszyscy mówili, ale także powojenny, czyli przebudowę Europy Środkowo-Wschodniej w takim duchu, aby stworzyć potężny wał obronny między potencjalnymi agresorami – potencjalnym kontynuatorem III Rzeszy i przeciw Związkowi Sowieckiemu. Wał obronny państw, skonfederowany, na podstawie dawnych polskich unii z I RP. Od Finlandii na północy aż po kraje bałkańskie. Wspólna polityka zagraniczna, obronna i gospodarcza. Równi z równymi, wolni z wolnymi. Każde państwo miało mieć taki sam głos. Gdyby to się sprawdziło, Europa wyglądałaby zupełnie inaczej. Niestety to się nie sprawdziło, bo Polska została opanowana przez Związek Sowiecki za przyzwoleniem całkowitym i bezwarunkowym państw zachodnich, które miały być naszymi sojusznikami.

NSZ pozostawiły jeszcze coś: program graniczny. To program, który nie był popularyzowany wcześniej w konspiracji, poza obozem narodowym szeroko pojętym. Program granicy powojennej, na Odrze i Nysie Łużyckiej, nie dlatego że to był imperializm czy coś takiego, lecz chodziło o względy bezpieczeństwa, stworzenie tak krótkiej i bezpiecznej granicy, jakiej Polska z Niemcami nie miała. To warunkowała tylko granica na Odrze i Nysie Łużyckiej. W całości wcielenie Prus Wschodnich do Polski. Żeby to uderzenie kolejne, jeśli przyjdzie ze strony Niemiec, nie mogło już przyjść z północy jak w 39 roku czy wcześniej. Duża część tego programu została tak spopularyzowana, że stało się to oczywiste po wojnie, że Polacy tego chcieli, ale bez ciężkiej pracy organizacyjnej, propagandowej, bez ciężkiej pracy w terenie, bo propagandyści NSZ poblikowlai w gazetkach, ale także przyjeżdżali na zebrania, cały czas uczyli ludzi o co tak naprawdę walczymy. Zostało to nazwane Polskim Celem Wojny. Czyli nie tylko odzyskanie niepodległości, ale jak ta niepodległość ma wyglądać, jak ma wyglądać miejsce Polski w Europie i jak ma wyglądać powojenna Polska. I także powojenne Niemcy. To oni jako pierwsi w 42 r. propagowali, że Niemcy muszą być rozbite na kraje okupacyjne. Poszczególne mocarstwa muszą wziąć pod kuratelę części Niemiec, żeby ich od nowa wychować. To się przecież wszystko stało. To oni postulowali, że polski żołnierz musi się pojawić w Berlinie i polski sztandar musi w tym mieście zawisnąć. Oczywiście wykonanie stało się zupełnie inne, ale bez tej propagandy, bez tego podkładu ideowego NSZ nie wyróżniałyby się niczym szczególnym, a wyróżniały się bardzo.

Sprowadzamy to wszystko do absurdu: że była to organizacja pro-niemiecka, kolaboracyjna, która mordowała Żydów i rozpętała wojnę domową w podziemiu. Wojny domowej w podziemiu nie było. Nie walczyli BCh-owcy z AK-owcami a AK-owcy z NSZ-owcami. Nie było wojny wewnętrznej. Była wojna z komuną, na małą skalę niestety, ale to wynikało z działalności podziemia komunistycznego. Z napadów bandyckich, gwałtów, rabunków, terrorystycznych zamachów, które powodowały niewspółmierny odwet ze strony niemieckiej, natomiast nie było zwalczania komunistów tylko dlatego, że mieli inne poglądy. To było związane z obroną narodu. Nie było mordowania Żydów, wprost przeciwnie. W NSZ było wyjątkowo dużo polskich Żydów w strukturach organizacyjnych i to na wysokich szczeblach. Weźmy chociażby głównego przywódcę politycznego NSZ Zbigniewa Stypułkowskiego. Najmłodszy przedwojenny poseł II RP, adwokat, wybitny polityk, mąż stanu jak się później okazało. Miał żonę pochodzenia żydowskiego. Jego syn, żołnierz NSZ w PW zgodnie z religijnym prawem żydowskim powinien być Żydem, bo po matce. Jeśli organizacja, która ma mieć charakter antysemicki, stawia na czele człowieka z takimi koneksjami rodzinnymi, tzn. że jedna z tych wersji jest nieprawdziwa. Są oficerowie pochodzenia żydowskiego bądź polscy Żydzi na wysokich stanowiskach organizacyjnych w NSZ.

W komendach okręgów, komendach powiatów. Wspaniałe zachowanie z ich strony. Major Szmul Ostwind, bohater wojny 20 roku, później policjant polski zwalczający nielegalne podziemie komunistyczne, był komendantem powiatu Węgrów NSZ. Aresztowany w styczniu 45 r., przesłuchiwany przez NKWD, UB. Gdy wyszło na jaw, że jest polskim Żydem zaproponowano "ty idź nami, będziesz generałem, my ci tu wszystko załatwimy, tylko ich wszystkich wydaj" - powiedział że nie, on nikogo nie wyda, bo złożył przysięgę w NSZ. Został zamordowany. Nie ma jego pomnika w Polsce, nie ma ulicy jego imienia. Jakby wyglądałyby te dyskusje z Żydami i nasze stosunki z nimi dzisiaj, gdybyśmy takich ludzi pokazali, że byli polscy Żydzi, lojalni, polscy patrioci i jednocześnie są to nasi bohaterowie. Na to jeszcze cały czas czekamy. Podziemie narodowe, w tym także Narodowe Siły Zbrojne są podstawą tego oporu wobec komunizmu po 44 roku. Oni nie ujawniali się, nie wychodzili z podziemia, chociaż brali udział w akcji Burza, ale nie popełniali samobójstwa. Nie wchodzili w łapy bolszewikom. I później tworząc nową organizację, największą jak się okazuje, czyli Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, przetrwali do połowy lat 50-tych. Fenomen. Wszyscy inni nie, ich już nie było. A oni byli i trwali. 

(...)

Ostatnia struktura powiatowa NZW została rozbita przez komunistów dopiero jesienią 1956 roku. Wiele lat po tym, jak żadnych organizacji innych w terenie tak naprawdę nie było. Ta wiedza dopiero teraz wychodzi na jaw. Naprawdę nigdy nie jest za późno. To powinno trafić do szkół. To są wzory osobowe, bohaterowie.

17-letnia łączniczka NSZ, która w grudniu 43 r. została aresztowana z 30 kg prasy konspiracyjnej, Walentyna Stępkowska, pseudonim "Żabka". "Platerówka". Przeszła potworne śledztwo w Gestapo, na granicy załamania, próbowała popełnić samobójstwo, ale nie wydawała, nie składała zeznań. W końcu gestapowiec mówi: „Ty jesteś polska bohaterka. My ciebie zabijemy, ale nie od razu. Przedtem zobaczysz nasz obóz dla kobiet”. Trafiła do Ravensbrück, gdzie przeszła potworne męczarnie. Po wojnie komuniści ją aresztowali i zamknęli na wiele lat w więzieniu. Jej rodzonego brata, który był komendantem powiatu Białystok NZW w 46 r. zabili. W ten sposób ruch narodowy został dosłownie zmiażdżony. Miał zniknąć na zawsze z powierzchni ziemi a miała pozostać tylko ohydna propaganda, że "oni współpracowali z Niemcami".

Jak się dzisiaj bada na podstawie dokumentów niemieckich, jaki był ich stosunek do NSZ, to oni pisali, że to była organizacja fantastycznie zorganizowana, która przyniosła Niemcom największe szkody, a działali w niej ludzie bez zarzutu i nieposzlakowani. Polscy patrioci. Od wrogów doczekali się uznania. Od swoich nie. 

(...)

Ostatnie raporty o polskim podziemiu, sporządzone w kwietniu 45 r., czyli tuż przed upadkiem III Rzeszy niemieckiej są takie, że o innych organizacjach wiedzą bardzo dużo i traktują je w sposób nieistotny. Jest natomiast AK i NSZ jako dwie główne. O NSZ piszą, że mają fantastyczny wywiad, że organizują akcje terrorystyczne przeciwko niemieckiemu aparatowi okupacyjnemu, natomiast bardzo mało wiemy o ich strukturze, liczebności, personaliach. Czyli to, co jest najważniejsze. Niemcy do środka organizacji głęboko nie dotarli. I szukając wzorca dla swojego podziemia, tego co się nazywało Werwolfem, co właściwie nie zaistniało, bo się Rzesza rozpadła, wskazywali wzór - Narodowe Siły Zbrojne. Najbardziej prężny, najlepiej zorganizowany, nielegalny związek polski. Laurka, która powinna wisieć w każdej szkole, żeby pokazać "Tacy Polacy kiedyś byli, potrafili". 

(...)

Okres pokojowy w jakim teraz żyjemy to nie to co było kiedyś, że były długie przerwy pokojowe między okresami wojnami. Tak naprawdę dzisiaj pokój to jest coś co jest bardzo przejściowe po między okresami wojny prowadzonej innymi środkami. Nie ma dokładnego odwzorowania i powielenia wzorów sprzed trzech pokoleń i nigdy nie będzie. To zupełnie inna sytuacja, ludzie inaczej wychowani, o innej mentalności, inne środki prowadzenia walki. Natomiast cel sam w sobie, czyli obrona wewnętrzna jest jak najbardziej potrzebny i do zrealizowania. Nasze siły wewnętrzne, nawet jeśli budowane na kształ Gwardii Narodowej Stanów Zjednoczonych, to nie jest tylko ta funkcja dodatkowa, sprzątająca. To ludzie do obrony wewnątrz terytorium. To nie jest armia która walczy na froncie, ale armia, która pilnuje frontu wewnętrznego. I gdyby nie grupy rekonstrukcyjne, gdyby nie to odbicie w ostatnich latach, ten pęd do broni, do szkolenia, do bycia przy wojsku, to tej obrony terytorialnej nie byłoby z kogo zbudować. A w ciągu mniej więcej 10 lat to się bardzo radykalnie zmieniło. Tak jak kiedyś wojsko było wyśmiewane, tak dzisiaj jest czymś oczekiwanym, potrzebnym i jest to jedna z niewielu instytucji w Polsce, która cieszy się zaufaniem społecznym. Niezależnie od tego, kto stoi na czele, jak jest kadra, w tym się wszyscy na ogół nie orientują, ale wiedzą, że wojsko jest nasze i jest potrzebne. Bez naszej armii nasze szanse są żadne. A tak, jakieś jednak będziemy mieli. 

(...)

To kwestia lat, bo to sprawa szkolenia i zasobów broni, w które te jednostki trzeba by było wyposażyć. To nie tak, że wzory z tamtego okresu możemy odtworzyć, bo tamte wzory oparte były na armii II RP. Struktura organizacyjna takich jak AK czy NSZ była podwójna. Czyli z jednej strony terytorialna, powiaty, okręgi itd., a jednocześnie wewnątrz, na wypadek powstania powszechnego, szykowana była struktura wojskowa, czyli drużyny, plutony, kompanie, bataliony itd. Każdy oficer funkcyjny w strukturze organizacyjnej, miał w przyszłości przydział dowódczy, jaką jednostką, w jakim miejscu i jakim celu będzie dowodził i z kim będzie współdziałał. To szkolenie trwało cały czas. Dzisiaj nie ma nawiązania bezpośredniego, ale zasady działania są takie same. Obrona terytorium polega na terytorialnym podziale tych wojsk, na przyporządkowaniu poszczególnych jednostek do obrony poszczególnych miejsc, do zasad współdziałania z innymi, z sąsiadami. To jest to samo i to będzie takie samo.

Np. obrona Szwajcarii, obrona terytorialna, która nie posiada jakiejś stałej, rozbudowanej armii była od początku budowana na wzorach Powstania Styczniowego. Czyli państwo słabsze, które nie ma regularnej armii może stosować działania zaczepne i może się długotrwale bronić. Ale w tym wszystkim najważniejsza jest idea: patriotyzm, chęć. Wojsko, które do czegoś jest zmuszane jest wojskiem użytecznym, kiedy jest nad nim siła, kiedy trzyma się je w ręku. Ale w konspiracji nie było takiej możliwości, to były formacje ochotnicze. Oni tego naprawdę chcieli. Chwała im za to. 

(...)

Byłoby oczywiście bardzo dobrze, jakbyśmy mieli wszędzie jednostki specjalne na wysokim poziomie, dobrze wyszkolone i wyposażone, ale tak przez dłuższy czas nie będzie. Koncepcje są różne, ludzie mają różne poglądy na ten temat i to nie jest jakaś opinia reprezentatywna, że wystarczy nam tylko armia regularna. Ci, którzy idą do obrony terytorialnej, tworzą różnego rodzaju grupy rekonstrukcyjne, które przekształcają się także w grupy samoobrony, bo oni ćwiczą nie tylko walkę z bronią, ale walkę wręcz, ćwiczenia fizyczne, to świadczy o tym, że oni rozumieją i chcą, żeby ta armia była dwoista. I tak będzie.  


- mówi historyk Leszek Żebrowski w wywiadzie przeprowadzonym przez Stanisława Fischera

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Leon Foksiński. Uczestnik Marszu Śmierci Wiadomości
Leon Foksiński. Uczestnik Marszu Śmierci

Urodzony 23.06.1919 r. w Bestwinie pow. bielski, syn Franciszka i Anny z d. Bolek, zamieszkały w tej miejscowości. Mając szesnaście lat – w 1935 r., rozpoczął pracę zarobkową jako pomocnik a następnie samodzielny pracownik w cegielni. Podczas okupacji hitlerowskiej, w styczniu 1940 r. wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec – Brandenburg Hawel. W lipcu 1941 r. uciekł z miejsca przymusowego zatrudnienia i wrócił do Bestwiny, gdzie w październiku tegoż roku jako uciekinier został aresztowany przez policję niemiecką.

Gen. Rajmund Andrzejczak: Trzeba się szykować do wojny z ostatniej chwili
Gen. Rajmund Andrzejczak: Trzeba się szykować do wojny

Czy Polsce grozi wojna? – Trzeba się szykować – twierdzi gen. Rajmund Andrzejczak, były Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w "Gościu Wydarzeń" na antenie Polsat News.

Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona dyscyplinarnie. Były minister kultury nie przebierał w słowach z ostatniej chwili
Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona dyscyplinarnie. Były minister kultury nie przebierał w słowach

– Agnieszka Romaszewska-Guzy stworzyła wspaniałą instytucję. (…) Takie mafijno-ubeckie metody są masowo stosowane wobec niezależnych dyrektorów instytucji, które nie zostały opanowane przez obecną władzę. Ten szantaż i to przekupstwo mają miejsce – twierdzi były minister kultury Piotr Gliński.

Paweł Jędrzejewski: Trzy przyczyny dla których aż 30% młodych amerykańskich kobiet identyfikuje się jako LGBTQ Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: Trzy przyczyny dla których aż 30% młodych amerykańskich kobiet identyfikuje się jako LGBTQ

W zeszłym tygodniu Instytut Gallupa ogłosił wyniki badań, które ujawniają wielką zmianę w społeczeństwie amerykańskim. Wszyscy są zgodni, że jest to kolosalna zmiana, wręcz rewolucyjna, pozostaje jedynie kwestią interpretacji i sporu, na czym ta zmiana naprawdę polega i o czym świadczy.

Sutryk zakazał organizacji protestów rolników we Wrocławiu z ostatniej chwili
Sutryk zakazał organizacji protestów rolników we Wrocławiu

„Wydałem cztery decyzje zakazujące organizacji protestów rolniczych na terenie administracyjnym Wrocławia” – poinformował prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.

Putin przegrał wybory w Polsce z ostatniej chwili
Putin przegrał wybory w Polsce

Polska jest jednym z krajów, gdzie Władimir Putin przegrał zakończone w niedzielę trzydniowe wybory prezydenckie w Rosji – wynika z informacji podanej przez rosyjski niezależny portal Meduza.

Francuski europoseł: Sytuacja w Polsce jest poważna, rząd Tuska prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków z ostatniej chwili
Francuski europoseł: Sytuacja w Polsce jest poważna, rząd Tuska prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków

Zdaniem znanego francuskiego europarlamentarzysty rząd Donalda Tuska „prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków”.

Złe wieści dla Tuska. Jest nowy sondaż z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Jest nowy sondaż

Prawo i Sprawiedliwość jest najchętniej wybieraną partią polityczną w Polsce – wynika z najnowszego sondażu „Super Expressu” przeprowadzonego przez Instytut Badań Pollster.

Spięcie w koalicji. Poseł Lewicy atakuje Hołownię: „Jest kłamcą” z ostatniej chwili
Spięcie w koalicji. Poseł Lewicy atakuje Hołownię: „Jest kłamcą”

– Kłamcą jest on, bo to on ściemnia, on manipuluje, on twierdzi, że nie można tego procedować teraz – mówi o marszałku Sejmu Szymonowi Hołowni poseł Lewicy Tomasz Trela.

Jest decyzja UE ws. zwiększenia finansowania dla ukraińskiej armii z ostatniej chwili
Jest decyzja UE ws. zwiększenia finansowania dla ukraińskiej armii

W poniedziałek szefowie MSZ państw UE zgodzili się zwiększyć wsparcie dla ukraińskich sił zbrojnych o 5 miliardów euro za pośrednictwem specjalnego funduszu pomocowego.

REKLAMA

[video] L. Żebrowski dla Tysol.pl: Młodzi wiedzą na temat NSZ więcej niż nauczyciele

- To już nie jest jak wiele lat temu, że Narodowe Siły Zbrojne są nieznane. Propaganda komunistyczna i postkomunistyczna stosowała inwektywy. W tej chwili w stosunku do przynajmniej młodego pokolenia mamy jednoznaczną opinię. Oni się uczą, wiedzą nieraz więcej niż nauczyciele w szkołach, pojawia się coraz więcej dokumentów na ten temat, które publikujemy. To powoduje, że NSZ, niestety po czasie, ponieważ ich już praktycznie nie ma, zostały przywrócone w naszej pamięci. Była to wspaniała organizacja na tle innych. Jedyna obok AK organizacja która ma ścisłą strukturę wojskową, doskonałą kadrę oficerską. Żadna inna organizacja poza AK nie miała tak pięknej struktury organizacyjnej jak NSZ, takiej kadry i takiego poziomu kształcenia. We wszystkich powiatach istniały szkoły podchorążych lub szkoły podoficerskie, żeby wychowywać i uczyć kolejne roczniki które wchodziły do życia - mówił o Narodowych Siłach Zbrojnych w wywiadzie dla Tysol.pl historyk Leszek Żebrowski w rozmowie ze Stanisławem Fischerem
 [video] L. Żebrowski dla Tysol.pl: Młodzi wiedzą na temat NSZ więcej niż nauczyciele
/ screen YouTube

To już nie jest jak wiele lat temu, że Narodowe Siły Zbrojne są nieznane. Propaganda komunistyczna i postkomunistyczna stosowała inwektywy. W tej chwili w stosunku do przynajmniej młodego pokolenia mamy jednoznaczną opinię. Oni się uczą, wiedzą nieraz więcej niż nauczyciele w szkołach, pojawia się coraz więcej dokumentów na ten temat, które publikujemy. To powoduje, że NSZ, niestety po czasie, kiedy już tych ludzi praktycznie nie ma, zostały przywrócone w naszej pamięci. Była to wspaniała organizacja na tle innych. Jedyna obok AK organizacja która ma ścisłą strukturę wojskową, doskonałą kadrę oficerską. Tam było trzech przedwojennych generałów, byli oficerowie wyżsi, od majora w górę, Wojska Polskiego, dyplomowani, absolwenci szkół wojskowych, ludzie przygotowani do tego typu działań. Żadna inna organizacja poza AK nie miała tak pięknej struktury organizacyjnej jak NSZ, takiej kadry i takiego poziomu kształcenia. We wszystkich powiatach, to jest podstawowa jednostka organizacyjna Narodowych Sił Zbrojnych, istniały szkoły podchorążych lub szkoły podoficerskie, żeby wychowywać i przyuczać kolejne roczniki które wchodziły do życia

Ludzie w wieku 16-18 lat w 39 roku nie zdążyli trafić do wojska. Z upływem czasu stawali się coraz bardziej dojrzali, chcieli być w konspiracji, ale trzeba było ich do tego przygotować. Centrum wyszkolenia NSZ przy dowództwie w Warszawie miało około 1200 uczniów. Około 700 ukończyło te szkolenia przed Powstaniem Warszawskim, około 500 było w trakcie szkolenia. To były kadry podstawowe do brygady dyspozycyjnej zmotoryzowanej. Każdy absolwent tej szkoły musiał mieć prawo jazdy, znajomość budowy silników, obeznanie z różnymi rodzajami broni. Z założenia to miała być jednostka pancerna użyta w powstaniu powszechnym. Do tego wprawdzie nie doszło, ale ci ludzie sprawdzili się w Powstaniu Warszawskim. Na starówce, później w Śródmieściu ponieśli ogromne straty, ale wszędzie gdzie byli, pozostawili po sobie jak najlepszą pamięć.

Narodowe Siły Zbrojne miały także program, nie tylko wojskowy, nie tylko odzyskania niepodległości, o tym wszyscy mówili, ale także powojenny, czyli przebudowę Europy Środkowo-Wschodniej w takim duchu, aby stworzyć potężny wał obronny między potencjalnymi agresorami – potencjalnym kontynuatorem III Rzeszy i przeciw Związkowi Sowieckiemu. Wał obronny państw, skonfederowany, na podstawie dawnych polskich unii z I RP. Od Finlandii na północy aż po kraje bałkańskie. Wspólna polityka zagraniczna, obronna i gospodarcza. Równi z równymi, wolni z wolnymi. Każde państwo miało mieć taki sam głos. Gdyby to się sprawdziło, Europa wyglądałaby zupełnie inaczej. Niestety to się nie sprawdziło, bo Polska została opanowana przez Związek Sowiecki za przyzwoleniem całkowitym i bezwarunkowym państw zachodnich, które miały być naszymi sojusznikami.

NSZ pozostawiły jeszcze coś: program graniczny. To program, który nie był popularyzowany wcześniej w konspiracji, poza obozem narodowym szeroko pojętym. Program granicy powojennej, na Odrze i Nysie Łużyckiej, nie dlatego że to był imperializm czy coś takiego, lecz chodziło o względy bezpieczeństwa, stworzenie tak krótkiej i bezpiecznej granicy, jakiej Polska z Niemcami nie miała. To warunkowała tylko granica na Odrze i Nysie Łużyckiej. W całości wcielenie Prus Wschodnich do Polski. Żeby to uderzenie kolejne, jeśli przyjdzie ze strony Niemiec, nie mogło już przyjść z północy jak w 39 roku czy wcześniej. Duża część tego programu została tak spopularyzowana, że stało się to oczywiste po wojnie, że Polacy tego chcieli, ale bez ciężkiej pracy organizacyjnej, propagandowej, bez ciężkiej pracy w terenie, bo propagandyści NSZ poblikowlai w gazetkach, ale także przyjeżdżali na zebrania, cały czas uczyli ludzi o co tak naprawdę walczymy. Zostało to nazwane Polskim Celem Wojny. Czyli nie tylko odzyskanie niepodległości, ale jak ta niepodległość ma wyglądać, jak ma wyglądać miejsce Polski w Europie i jak ma wyglądać powojenna Polska. I także powojenne Niemcy. To oni jako pierwsi w 42 r. propagowali, że Niemcy muszą być rozbite na kraje okupacyjne. Poszczególne mocarstwa muszą wziąć pod kuratelę części Niemiec, żeby ich od nowa wychować. To się przecież wszystko stało. To oni postulowali, że polski żołnierz musi się pojawić w Berlinie i polski sztandar musi w tym mieście zawisnąć. Oczywiście wykonanie stało się zupełnie inne, ale bez tej propagandy, bez tego podkładu ideowego NSZ nie wyróżniałyby się niczym szczególnym, a wyróżniały się bardzo.

Sprowadzamy to wszystko do absurdu: że była to organizacja pro-niemiecka, kolaboracyjna, która mordowała Żydów i rozpętała wojnę domową w podziemiu. Wojny domowej w podziemiu nie było. Nie walczyli BCh-owcy z AK-owcami a AK-owcy z NSZ-owcami. Nie było wojny wewnętrznej. Była wojna z komuną, na małą skalę niestety, ale to wynikało z działalności podziemia komunistycznego. Z napadów bandyckich, gwałtów, rabunków, terrorystycznych zamachów, które powodowały niewspółmierny odwet ze strony niemieckiej, natomiast nie było zwalczania komunistów tylko dlatego, że mieli inne poglądy. To było związane z obroną narodu. Nie było mordowania Żydów, wprost przeciwnie. W NSZ było wyjątkowo dużo polskich Żydów w strukturach organizacyjnych i to na wysokich szczeblach. Weźmy chociażby głównego przywódcę politycznego NSZ Zbigniewa Stypułkowskiego. Najmłodszy przedwojenny poseł II RP, adwokat, wybitny polityk, mąż stanu jak się później okazało. Miał żonę pochodzenia żydowskiego. Jego syn, żołnierz NSZ w PW zgodnie z religijnym prawem żydowskim powinien być Żydem, bo po matce. Jeśli organizacja, która ma mieć charakter antysemicki, stawia na czele człowieka z takimi koneksjami rodzinnymi, tzn. że jedna z tych wersji jest nieprawdziwa. Są oficerowie pochodzenia żydowskiego bądź polscy Żydzi na wysokich stanowiskach organizacyjnych w NSZ.

W komendach okręgów, komendach powiatów. Wspaniałe zachowanie z ich strony. Major Szmul Ostwind, bohater wojny 20 roku, później policjant polski zwalczający nielegalne podziemie komunistyczne, był komendantem powiatu Węgrów NSZ. Aresztowany w styczniu 45 r., przesłuchiwany przez NKWD, UB. Gdy wyszło na jaw, że jest polskim Żydem zaproponowano "ty idź nami, będziesz generałem, my ci tu wszystko załatwimy, tylko ich wszystkich wydaj" - powiedział że nie, on nikogo nie wyda, bo złożył przysięgę w NSZ. Został zamordowany. Nie ma jego pomnika w Polsce, nie ma ulicy jego imienia. Jakby wyglądałyby te dyskusje z Żydami i nasze stosunki z nimi dzisiaj, gdybyśmy takich ludzi pokazali, że byli polscy Żydzi, lojalni, polscy patrioci i jednocześnie są to nasi bohaterowie. Na to jeszcze cały czas czekamy. Podziemie narodowe, w tym także Narodowe Siły Zbrojne są podstawą tego oporu wobec komunizmu po 44 roku. Oni nie ujawniali się, nie wychodzili z podziemia, chociaż brali udział w akcji Burza, ale nie popełniali samobójstwa. Nie wchodzili w łapy bolszewikom. I później tworząc nową organizację, największą jak się okazuje, czyli Narodowe Zjednoczenie Wojskowe, przetrwali do połowy lat 50-tych. Fenomen. Wszyscy inni nie, ich już nie było. A oni byli i trwali. 

(...)

Ostatnia struktura powiatowa NZW została rozbita przez komunistów dopiero jesienią 1956 roku. Wiele lat po tym, jak żadnych organizacji innych w terenie tak naprawdę nie było. Ta wiedza dopiero teraz wychodzi na jaw. Naprawdę nigdy nie jest za późno. To powinno trafić do szkół. To są wzory osobowe, bohaterowie.

17-letnia łączniczka NSZ, która w grudniu 43 r. została aresztowana z 30 kg prasy konspiracyjnej, Walentyna Stępkowska, pseudonim "Żabka". "Platerówka". Przeszła potworne śledztwo w Gestapo, na granicy załamania, próbowała popełnić samobójstwo, ale nie wydawała, nie składała zeznań. W końcu gestapowiec mówi: „Ty jesteś polska bohaterka. My ciebie zabijemy, ale nie od razu. Przedtem zobaczysz nasz obóz dla kobiet”. Trafiła do Ravensbrück, gdzie przeszła potworne męczarnie. Po wojnie komuniści ją aresztowali i zamknęli na wiele lat w więzieniu. Jej rodzonego brata, który był komendantem powiatu Białystok NZW w 46 r. zabili. W ten sposób ruch narodowy został dosłownie zmiażdżony. Miał zniknąć na zawsze z powierzchni ziemi a miała pozostać tylko ohydna propaganda, że "oni współpracowali z Niemcami".

Jak się dzisiaj bada na podstawie dokumentów niemieckich, jaki był ich stosunek do NSZ, to oni pisali, że to była organizacja fantastycznie zorganizowana, która przyniosła Niemcom największe szkody, a działali w niej ludzie bez zarzutu i nieposzlakowani. Polscy patrioci. Od wrogów doczekali się uznania. Od swoich nie. 

(...)

Ostatnie raporty o polskim podziemiu, sporządzone w kwietniu 45 r., czyli tuż przed upadkiem III Rzeszy niemieckiej są takie, że o innych organizacjach wiedzą bardzo dużo i traktują je w sposób nieistotny. Jest natomiast AK i NSZ jako dwie główne. O NSZ piszą, że mają fantastyczny wywiad, że organizują akcje terrorystyczne przeciwko niemieckiemu aparatowi okupacyjnemu, natomiast bardzo mało wiemy o ich strukturze, liczebności, personaliach. Czyli to, co jest najważniejsze. Niemcy do środka organizacji głęboko nie dotarli. I szukając wzorca dla swojego podziemia, tego co się nazywało Werwolfem, co właściwie nie zaistniało, bo się Rzesza rozpadła, wskazywali wzór - Narodowe Siły Zbrojne. Najbardziej prężny, najlepiej zorganizowany, nielegalny związek polski. Laurka, która powinna wisieć w każdej szkole, żeby pokazać "Tacy Polacy kiedyś byli, potrafili". 

(...)

Okres pokojowy w jakim teraz żyjemy to nie to co było kiedyś, że były długie przerwy pokojowe między okresami wojnami. Tak naprawdę dzisiaj pokój to jest coś co jest bardzo przejściowe po między okresami wojny prowadzonej innymi środkami. Nie ma dokładnego odwzorowania i powielenia wzorów sprzed trzech pokoleń i nigdy nie będzie. To zupełnie inna sytuacja, ludzie inaczej wychowani, o innej mentalności, inne środki prowadzenia walki. Natomiast cel sam w sobie, czyli obrona wewnętrzna jest jak najbardziej potrzebny i do zrealizowania. Nasze siły wewnętrzne, nawet jeśli budowane na kształ Gwardii Narodowej Stanów Zjednoczonych, to nie jest tylko ta funkcja dodatkowa, sprzątająca. To ludzie do obrony wewnątrz terytorium. To nie jest armia która walczy na froncie, ale armia, która pilnuje frontu wewnętrznego. I gdyby nie grupy rekonstrukcyjne, gdyby nie to odbicie w ostatnich latach, ten pęd do broni, do szkolenia, do bycia przy wojsku, to tej obrony terytorialnej nie byłoby z kogo zbudować. A w ciągu mniej więcej 10 lat to się bardzo radykalnie zmieniło. Tak jak kiedyś wojsko było wyśmiewane, tak dzisiaj jest czymś oczekiwanym, potrzebnym i jest to jedna z niewielu instytucji w Polsce, która cieszy się zaufaniem społecznym. Niezależnie od tego, kto stoi na czele, jak jest kadra, w tym się wszyscy na ogół nie orientują, ale wiedzą, że wojsko jest nasze i jest potrzebne. Bez naszej armii nasze szanse są żadne. A tak, jakieś jednak będziemy mieli. 

(...)

To kwestia lat, bo to sprawa szkolenia i zasobów broni, w które te jednostki trzeba by było wyposażyć. To nie tak, że wzory z tamtego okresu możemy odtworzyć, bo tamte wzory oparte były na armii II RP. Struktura organizacyjna takich jak AK czy NSZ była podwójna. Czyli z jednej strony terytorialna, powiaty, okręgi itd., a jednocześnie wewnątrz, na wypadek powstania powszechnego, szykowana była struktura wojskowa, czyli drużyny, plutony, kompanie, bataliony itd. Każdy oficer funkcyjny w strukturze organizacyjnej, miał w przyszłości przydział dowódczy, jaką jednostką, w jakim miejscu i jakim celu będzie dowodził i z kim będzie współdziałał. To szkolenie trwało cały czas. Dzisiaj nie ma nawiązania bezpośredniego, ale zasady działania są takie same. Obrona terytorium polega na terytorialnym podziale tych wojsk, na przyporządkowaniu poszczególnych jednostek do obrony poszczególnych miejsc, do zasad współdziałania z innymi, z sąsiadami. To jest to samo i to będzie takie samo.

Np. obrona Szwajcarii, obrona terytorialna, która nie posiada jakiejś stałej, rozbudowanej armii była od początku budowana na wzorach Powstania Styczniowego. Czyli państwo słabsze, które nie ma regularnej armii może stosować działania zaczepne i może się długotrwale bronić. Ale w tym wszystkim najważniejsza jest idea: patriotyzm, chęć. Wojsko, które do czegoś jest zmuszane jest wojskiem użytecznym, kiedy jest nad nim siła, kiedy trzyma się je w ręku. Ale w konspiracji nie było takiej możliwości, to były formacje ochotnicze. Oni tego naprawdę chcieli. Chwała im za to. 

(...)

Byłoby oczywiście bardzo dobrze, jakbyśmy mieli wszędzie jednostki specjalne na wysokim poziomie, dobrze wyszkolone i wyposażone, ale tak przez dłuższy czas nie będzie. Koncepcje są różne, ludzie mają różne poglądy na ten temat i to nie jest jakaś opinia reprezentatywna, że wystarczy nam tylko armia regularna. Ci, którzy idą do obrony terytorialnej, tworzą różnego rodzaju grupy rekonstrukcyjne, które przekształcają się także w grupy samoobrony, bo oni ćwiczą nie tylko walkę z bronią, ale walkę wręcz, ćwiczenia fizyczne, to świadczy o tym, że oni rozumieją i chcą, żeby ta armia była dwoista. I tak będzie.  


- mówi historyk Leszek Żebrowski w wywiadzie przeprowadzonym przez Stanisława Fischera


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe