Jan Wróbel - Człowiek niespakietowany światopoglądowo

Wielu zastanawia się, dlaczego Radio TOK FM pożegnało się z Janem Wróblem. Ciekawsze jest jednak pytanie: Jak to możliwe, że człowiek, który potrafił zirytować wszystkich, przetrwał tam aż piętnaście lat?
Jan Wróbel
Jan Wróbel / fot. Marcin Żegliński

Co musisz wiedzieć?

  • Po 15 latach Radio TOK FM pożegnało się z Janem Wróblem.
  • Dziennikarz nosi sentyment do Romana Dmowskiego, a z drugiej strony deklaruje się jako liberał.
  • Jego pochwała m.in. pluralizmu czyni z niego człowieka liberalnej epoki niż konserwatywnej kontrrewolucji.

 

Wróbel nie mówi publicznie o przyczynach rozstania z radiem – być może z lojalności wobec byłego pracodawcy. Wciąż zresztą darzy to medium pewną estymą, nazywając je – chyba jednak z lekką przesadą – bardziej pluralistycznym niż niektóre redakcje prawicowe. Nie jest jednak tajemnicą, że słuchalność jego audycji spadała. I to raczej nie z powodu obniżenia formy samego redaktora. Może to efekt postępującej trybalizacji i manicheizacji życia publicznego. Publiczność postanowiła „wypluć ciało obce”, bo o ile kiedyś można było pozwolić sobie na „element ideologicznie niepewny”, o tyle dziś słabe ogniwa trzeba eliminować, żeby utrzymać dyscyplinę bojowego szyku. No, chyba że Wróbel po prostu się znudził. Ale czy Wróbel naprawdę może się znudzić?

 

Koktajl z Wróbla

Jan Wróbel – postać jak z czasów, gdy nauczyciel jeszcze budził respekt: noszący się w oldschoolowym stylu, nieco filigranowy... Łatwo wyobrazić sobie scenkę, w której klasowy dryblas próbuje mu dokuczyć, a ten odpowiada ripostą tak celnie, że tamtemu opadają gacie, a cała klasa wyje ze śmiechu. A skoro retro-belfer, to i konserwatysta – chciałoby się powiedzieć. I rzeczywiście: narzekanie na współczesność zdecydowanie dodaje mu wiarygodności. Zwłaszcza że narzeka z klasą i pogodą, bez popadania w minorowe czy pompatyczne tony.

Nie brakuje jednak i tych, którzy podważają jego deklarowaną prawicowość. I mają ku temu swoje powody. Jan Wróbel to człowiek niespakietowany światopoglądowo. Z jednej strony nosi sentyment do Romana Dmowskiego i ślad endeckiego „ukąszenia” z czasów Ruchu Młodej Polski. Z drugiej – deklaruje się jako liberał bezprzymiotnikowy, a czasem konserwatysta. Ten ideowy koktajl – kolorowy i przyciągający uwagę, jak przystało na publicystę – domaga się jednak komentarza. 

W końcu konserwatyzm, liberalizm i nacjonalizm to nurty stawiające na piedestale bardzo różne wartości. Co zrobić, gdy wchodzą ze sobą w czołowe zderzenie: postęp w służbie narodu kontra trwałość tradycji, albo wolność jednostki kontra porządek moralny? Tak jak niegdyś Jan Wróbel promował „nacjonalizm lajt”, tak dziś można odnieść wrażenie, że „lajt” jest również jego konserwatyzm i liberalizm. Ideowy koktajl z Wróbla pije się przyjemnie – nie wiadomo tylko, czy dodaje on sił do walki, czy raczej lekko rozleniwia.

Sam Wróbel twierdzi, że przez lata nie zmienił zasadniczego poglądu: że „w polskim dziedzictwie narodowym tkwi ogromna siła czynienia dobra” – solidarność, heroizm, otwartość. Dziś jednak dostrzega w tym dziedzictwie więcej mrocznych stron: niechęć do zmiany, brak ciekawości świata. Z drugiej strony – coraz bardziej razi go typ Adasia Miałczyńskiego: liberalny inteligent, którego urażona ambicja zamienia się w lęk przed utratą znaczenia, a ten znów przeradza się w radykalizm. Wróbel – jak to belfer – ma oko do wychwytywania takich słabostek i omyłek. I chętnie je poprawia, najczęściej przy pomocy ironii. To cenne, zwłaszcza że robi to bez zacietrzewienia czy nienawiści. Kpi z ułomności, ale nie porzuca miłości bliźniego – to jego cecha, którą osobiście cenię w jego publicystyce najwyżej. Do tego: nie upraszcza, nie karykaturalizuje. Zamiast sprowadzać „lewaka” do Julki z niebieskimi włosami, a „prawaka” do Dziabasa z „Domu Złego”, stara się zrozumieć sposób myślenia każdej ze stron. Bo każda ideologia niesie ze sobą jakąś cząstkę prawdy – i właśnie dlatego pluralizm oraz otwartość zajmują w jego hierarchii wartości miejsce szczególne.

 

Misja: Irytacja

Wspomniane wartości niewątpliwie zbliżały Jana Wróbla do pierwotnej idei TOK FM. Zapytany, czy przemknął mu przez głowę chytry plan przesuwania lewicowo-liberalnego audytorium radia na prawo, odpowiada z rozbrajającą szczerością: nie chodzi mu o nawracanie kogokolwiek na konserwatyzm, ale o pokazanie, że prawicowiec nie musi być oszołomem zamkniętym na świat. Z resztą redakcji łączyło go też kilka innych postaw: bywał apologetą III RP (jako „najlepszego okresu w dziejach Polski”), szydził z siermiężnego stylu prawicowych mediów i polityków, a także krytykował radykalizmy, w których liberałowie zwykle widzą zarzewie wojny domowej i ulice spływające krwią. Ale być może nie to przesądziło o jego długoletnim pozostaniu w stacji. Można podejrzewać, że w dogmatycznie anty-PiS-owskim środowisku istniała chłodna kalkulacja: konserwatysta atakujący PiS z konserwatywnych pozycji jest dla tej partii groźniejszy niż najgorliwszy liberał – warto więc dać mu czas antenowy. Wróbel punktował obóz poprzedniej władzy nie za „złe serduszko”, ale za konkretne, konserwatywne grzechy: brak szacunku dla instytucji i prawa, cyniczny populizm, zamęt w strukturach państwa

Z niektórymi z tych diagnoz można się zgodzić, z innymi nie – zwłaszcza że dziś liberałowie prześcignęli PiS w populizmie o kilka długości, a lud nie potrzebuje już podżegania przeciw elitom – one same robią to doskonale, o czym świadczą choćby ich klasistowskie reakcje na kolejne wybory. 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby ten Wróbel nie był aż tak niesubordynowany – gdyby w najmniej odpowiednich momentach nie wyłaziły z niego te nieznośne prawactwo i obskurantyzm. Nie do przyjęcia okazały się jego słowa o spektaklu „Klątwa”: „To hitlerowskie przedstawienie, oparte całkowicie na zasadzie: nienawidź i czyń, co chcesz. Nienawiść cię wyzwoli. A wielu przedstawicieli Polski tolerancyjnej, demo-lewicy, szlachetnych i miłych ludzi, prawie ze łzami w oczach oklaskuje tych młodych Hitlerków”. Jacek Żakowski publicznie przeprosił za słowa kolegi, sugerując mu przy tym, by może poszukał pracy u Jacka Kurskiego – i to bezpośrednio, a nie przez antenę TOK FM. Innym razem redaktor dopatrzył się demonicznych wizerunków na paczce dziecięcych chrupek – no i znowu w oczach łudzących się towarzyszy wyszła z Wróbla ta stara świnia reakcyjna...

Osobnym problemem był nacisk ze strony tzw. silniczkosfery – czyli sieciowych aktywistów przypominających mentalnością sekty apokaliptyczne, w których PiS oznacza koniec świata, a tylko ci ze znamieniem Donalda Tuska będą zbawieni. W tych kręgach Wróbel został ochrzczony „symetrystą” – a w ich języku nie ma obelgi bardziej dotkliwej. Najbardziej znamienny był epizod z tzw. Panelem Symetrystów organizowanym na Campusie Polska przez Marcina Mellera. Gdy organizatorzy zażądali usunięcia Grzegorza Sroczyńskiego – który akurat naraził się gorliwym wyznawcom Platformy – cała idea wydarzenia, czyli obrona wolności myślenia i mówienia, straciła sens. Wróbel, razem z innymi uczestnikami, nie mógł zaakceptować takiego warunku. Można przypuszczać, że jako doświadczony publicysta, z pewną złośliwą satysfakcją wrzuca jeszcze granat w to środowisko, pytając z udawaną naiwnością: „Po co nam Rosja, skoro mamy Platformę Obywatelską?” – i przysłuchuje się wtedy, jak silniczki się krztuszą, aż do zatarcia.

Zawsze uważałem, że „konserwatywny liberał” to po prostu liberał. Mimo uznania dla fantazji pióra Wróbla nie zmienił on mojego zdania. Jego pochwała pluralizmu, dialogu i (niewypowiedzianego, ale wyczuwalnego) melioryzmu czyni z niego raczej człowieka liberalnej epoki niż konserwatywnej kontrrewolucji. W tym sensie nie był ciałem obcym w TOK FM – przynajmniej przez pewien czas. Być może jednak współczesny liberalizm, tracąc zaufanie ludzi, a usiłując za wszelką cenę utrzymać hegemonię, przeistacza się w coś coraz bardziej zamordystycznego? Jeśli tak jest – to może nie Wróbel się zmienił, tylko jego dawna redakcja i publiczność.


 

POLECANE
Dramat na Dolnym Śląsku. Wjechali pod pociąg na strzeżonym przejeździe z ostatniej chwili
Dramat na Dolnym Śląsku. Wjechali pod pociąg na strzeżonym przejeździe

Na strzeżonym przejeździe kolejowym na Dolnym Śląsku doszło do śmiertelnego wypadku. Samochód osobowy wjechał pod pociąg. Życie stracili kobieta i mężczyzna podróżujący autem.

Pilne doniesienia z granicy. Nowy komunikat Straży Granicznej z ostatniej chwili
Pilne doniesienia z granicy. Nowy komunikat Straży Granicznej

W związku z napiętą na polskich granicach Straż Graniczna publikuje raporty wydarzeń na granicy zarówno ze strony Białorusi, Litwy jak i Niemiec. W porozumieniu z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych i Administracji opublikowała najnowsze dane.

Operacja psychologiczna ma przygotować Polaków na obecność niemieckich wojsk w Polsce tylko u nas
Operacja psychologiczna ma przygotować Polaków na obecność niemieckich wojsk w Polsce

Niemieckie media poinformowały o planowanym zaangażowaniu Bundeswehry we wzmocnienie wschodniej granicy Polski. Żołnierze mają uczestniczyć w działaniach inżynieryjnych w ramach polskiej operacji ochronnej, której celem jest zabezpieczenie granicy z Białorusią i Rosją. Misja ma rozpocząć się w kwietniu 2026 roku i potrwać kilkanaście miesięcy. Cała sprawa wydaje się jednak posiadać drugie dno.

Sad uchylił Europejski Nakaz Aresztowania. Jest komentarz Marcina Romanowskiego z ostatniej chwili
Sad uchylił Europejski Nakaz Aresztowania. Jest komentarz Marcina Romanowskiego

Sąd Okręgowy w Warszawie uchylił Europejski Nakaz Aresztowania wydany wobec Marcina Romanowskiego. Decyzja sądu wywołała reakcję posła PiS, który mówi wprost o prześladowaniu opozycji i politycznym bezprawiu.

Telefon z Holandii? W Polsce pojawiła się nowa plaga oszustw Wiadomości
Telefon z Holandii? W Polsce pojawiła się nowa plaga oszustw

Automatyczne połączenia z holenderskich numerów coraz częściej trafiają na polskie telefony. Oszuści podszywają się pod rekrutację i próbują wciągnąć odbiorców w dalszą rozmowę przez komunikator internetowy.

 Pijany obywatel Ukrainy staranował kościelny mur w centrum Krakowa z ostatniej chwili
Pijany obywatel Ukrainy staranował kościelny mur w centrum Krakowa

Do groźnego zdarzenia doszło w samym sercu Krakowa. Samochód prowadzony przez pijanego kierowcę wjechał w ogrodzenie kościoła św. Krzyża i zawisnął na nim. Policja potwierdziła, że mężczyzna był pod silnym wpływem alkoholu.

Europosłowie PiS: Za drożyznę odpowiedzialny jest Tusk i Domański z ostatniej chwili
Europosłowie PiS: Za drożyznę odpowiedzialny jest Tusk i Domański

Za drożyznę świąt odpowiedzialny jest premier Donald Tusk i minister finansów Andrzej Domański; rosną ceny żywności i usług; Polaków stać na mniej - ocenili w niedzielę europosłowie Prawa i Sprawiedliwości.

Atak zimy na koniec roku. Śnieżyce i silny mróz nad Polską Wiadomości
Atak zimy na koniec roku. Śnieżyce i silny mróz nad Polską

Przełom 2025 i 2026 roku upłynie pod znakiem intensywnej zimy. Prognozy wskazują na rozległe śnieżyce, narastającą pokrywę śnieżną oraz wyraźny spadek temperatur, który da się we znaki w wielu regionach kraju.

Łukasz Jasina o wizycie Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie: Zwycięzcą jest Karol Nawrocki tylko u nas
Łukasz Jasina o wizycie Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie: Zwycięzcą jest Karol Nawrocki

Wizyta prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego w Warszawie przebiegła spokojnie i bez zapowiadanego przełomu. Jak ocenia Łukasz Jasina, polityczne znaczenie spotkania ujawnia się nie w deklaracjach, lecz w tym, kto faktycznie zyskał na relacjach polsko-ukraińskich.

Niemiecki portal: Europa Wschodnia sprzeciwia się polityce klimatycznej gorące
Niemiecki portal: Europa Wschodnia sprzeciwia się polityce klimatycznej

Szczyt UE w Brukseli był kolejnym fiaskiem. Po odroczeniu porozumienia z Mercosurem rośnie obecnie opór krajów Europy Wschodniej wobec planowanego handlu CO₂ w sektorach transportu i budownictwa. Jeśli postawią na swoim, wprowadzenie ETS2 zostanie przełożone na dużo bardziej odległy termin – alarmuje niemiecka prasa.

REKLAMA

Jan Wróbel - Człowiek niespakietowany światopoglądowo

Wielu zastanawia się, dlaczego Radio TOK FM pożegnało się z Janem Wróblem. Ciekawsze jest jednak pytanie: Jak to możliwe, że człowiek, który potrafił zirytować wszystkich, przetrwał tam aż piętnaście lat?
Jan Wróbel
Jan Wróbel / fot. Marcin Żegliński

Co musisz wiedzieć?

  • Po 15 latach Radio TOK FM pożegnało się z Janem Wróblem.
  • Dziennikarz nosi sentyment do Romana Dmowskiego, a z drugiej strony deklaruje się jako liberał.
  • Jego pochwała m.in. pluralizmu czyni z niego człowieka liberalnej epoki niż konserwatywnej kontrrewolucji.

 

Wróbel nie mówi publicznie o przyczynach rozstania z radiem – być może z lojalności wobec byłego pracodawcy. Wciąż zresztą darzy to medium pewną estymą, nazywając je – chyba jednak z lekką przesadą – bardziej pluralistycznym niż niektóre redakcje prawicowe. Nie jest jednak tajemnicą, że słuchalność jego audycji spadała. I to raczej nie z powodu obniżenia formy samego redaktora. Może to efekt postępującej trybalizacji i manicheizacji życia publicznego. Publiczność postanowiła „wypluć ciało obce”, bo o ile kiedyś można było pozwolić sobie na „element ideologicznie niepewny”, o tyle dziś słabe ogniwa trzeba eliminować, żeby utrzymać dyscyplinę bojowego szyku. No, chyba że Wróbel po prostu się znudził. Ale czy Wróbel naprawdę może się znudzić?

 

Koktajl z Wróbla

Jan Wróbel – postać jak z czasów, gdy nauczyciel jeszcze budził respekt: noszący się w oldschoolowym stylu, nieco filigranowy... Łatwo wyobrazić sobie scenkę, w której klasowy dryblas próbuje mu dokuczyć, a ten odpowiada ripostą tak celnie, że tamtemu opadają gacie, a cała klasa wyje ze śmiechu. A skoro retro-belfer, to i konserwatysta – chciałoby się powiedzieć. I rzeczywiście: narzekanie na współczesność zdecydowanie dodaje mu wiarygodności. Zwłaszcza że narzeka z klasą i pogodą, bez popadania w minorowe czy pompatyczne tony.

Nie brakuje jednak i tych, którzy podważają jego deklarowaną prawicowość. I mają ku temu swoje powody. Jan Wróbel to człowiek niespakietowany światopoglądowo. Z jednej strony nosi sentyment do Romana Dmowskiego i ślad endeckiego „ukąszenia” z czasów Ruchu Młodej Polski. Z drugiej – deklaruje się jako liberał bezprzymiotnikowy, a czasem konserwatysta. Ten ideowy koktajl – kolorowy i przyciągający uwagę, jak przystało na publicystę – domaga się jednak komentarza. 

W końcu konserwatyzm, liberalizm i nacjonalizm to nurty stawiające na piedestale bardzo różne wartości. Co zrobić, gdy wchodzą ze sobą w czołowe zderzenie: postęp w służbie narodu kontra trwałość tradycji, albo wolność jednostki kontra porządek moralny? Tak jak niegdyś Jan Wróbel promował „nacjonalizm lajt”, tak dziś można odnieść wrażenie, że „lajt” jest również jego konserwatyzm i liberalizm. Ideowy koktajl z Wróbla pije się przyjemnie – nie wiadomo tylko, czy dodaje on sił do walki, czy raczej lekko rozleniwia.

Sam Wróbel twierdzi, że przez lata nie zmienił zasadniczego poglądu: że „w polskim dziedzictwie narodowym tkwi ogromna siła czynienia dobra” – solidarność, heroizm, otwartość. Dziś jednak dostrzega w tym dziedzictwie więcej mrocznych stron: niechęć do zmiany, brak ciekawości świata. Z drugiej strony – coraz bardziej razi go typ Adasia Miałczyńskiego: liberalny inteligent, którego urażona ambicja zamienia się w lęk przed utratą znaczenia, a ten znów przeradza się w radykalizm. Wróbel – jak to belfer – ma oko do wychwytywania takich słabostek i omyłek. I chętnie je poprawia, najczęściej przy pomocy ironii. To cenne, zwłaszcza że robi to bez zacietrzewienia czy nienawiści. Kpi z ułomności, ale nie porzuca miłości bliźniego – to jego cecha, którą osobiście cenię w jego publicystyce najwyżej. Do tego: nie upraszcza, nie karykaturalizuje. Zamiast sprowadzać „lewaka” do Julki z niebieskimi włosami, a „prawaka” do Dziabasa z „Domu Złego”, stara się zrozumieć sposób myślenia każdej ze stron. Bo każda ideologia niesie ze sobą jakąś cząstkę prawdy – i właśnie dlatego pluralizm oraz otwartość zajmują w jego hierarchii wartości miejsce szczególne.

 

Misja: Irytacja

Wspomniane wartości niewątpliwie zbliżały Jana Wróbla do pierwotnej idei TOK FM. Zapytany, czy przemknął mu przez głowę chytry plan przesuwania lewicowo-liberalnego audytorium radia na prawo, odpowiada z rozbrajającą szczerością: nie chodzi mu o nawracanie kogokolwiek na konserwatyzm, ale o pokazanie, że prawicowiec nie musi być oszołomem zamkniętym na świat. Z resztą redakcji łączyło go też kilka innych postaw: bywał apologetą III RP (jako „najlepszego okresu w dziejach Polski”), szydził z siermiężnego stylu prawicowych mediów i polityków, a także krytykował radykalizmy, w których liberałowie zwykle widzą zarzewie wojny domowej i ulice spływające krwią. Ale być może nie to przesądziło o jego długoletnim pozostaniu w stacji. Można podejrzewać, że w dogmatycznie anty-PiS-owskim środowisku istniała chłodna kalkulacja: konserwatysta atakujący PiS z konserwatywnych pozycji jest dla tej partii groźniejszy niż najgorliwszy liberał – warto więc dać mu czas antenowy. Wróbel punktował obóz poprzedniej władzy nie za „złe serduszko”, ale za konkretne, konserwatywne grzechy: brak szacunku dla instytucji i prawa, cyniczny populizm, zamęt w strukturach państwa

Z niektórymi z tych diagnoz można się zgodzić, z innymi nie – zwłaszcza że dziś liberałowie prześcignęli PiS w populizmie o kilka długości, a lud nie potrzebuje już podżegania przeciw elitom – one same robią to doskonale, o czym świadczą choćby ich klasistowskie reakcje na kolejne wybory. 

I wszystko byłoby dobrze, gdyby ten Wróbel nie był aż tak niesubordynowany – gdyby w najmniej odpowiednich momentach nie wyłaziły z niego te nieznośne prawactwo i obskurantyzm. Nie do przyjęcia okazały się jego słowa o spektaklu „Klątwa”: „To hitlerowskie przedstawienie, oparte całkowicie na zasadzie: nienawidź i czyń, co chcesz. Nienawiść cię wyzwoli. A wielu przedstawicieli Polski tolerancyjnej, demo-lewicy, szlachetnych i miłych ludzi, prawie ze łzami w oczach oklaskuje tych młodych Hitlerków”. Jacek Żakowski publicznie przeprosił za słowa kolegi, sugerując mu przy tym, by może poszukał pracy u Jacka Kurskiego – i to bezpośrednio, a nie przez antenę TOK FM. Innym razem redaktor dopatrzył się demonicznych wizerunków na paczce dziecięcych chrupek – no i znowu w oczach łudzących się towarzyszy wyszła z Wróbla ta stara świnia reakcyjna...

Osobnym problemem był nacisk ze strony tzw. silniczkosfery – czyli sieciowych aktywistów przypominających mentalnością sekty apokaliptyczne, w których PiS oznacza koniec świata, a tylko ci ze znamieniem Donalda Tuska będą zbawieni. W tych kręgach Wróbel został ochrzczony „symetrystą” – a w ich języku nie ma obelgi bardziej dotkliwej. Najbardziej znamienny był epizod z tzw. Panelem Symetrystów organizowanym na Campusie Polska przez Marcina Mellera. Gdy organizatorzy zażądali usunięcia Grzegorza Sroczyńskiego – który akurat naraził się gorliwym wyznawcom Platformy – cała idea wydarzenia, czyli obrona wolności myślenia i mówienia, straciła sens. Wróbel, razem z innymi uczestnikami, nie mógł zaakceptować takiego warunku. Można przypuszczać, że jako doświadczony publicysta, z pewną złośliwą satysfakcją wrzuca jeszcze granat w to środowisko, pytając z udawaną naiwnością: „Po co nam Rosja, skoro mamy Platformę Obywatelską?” – i przysłuchuje się wtedy, jak silniczki się krztuszą, aż do zatarcia.

Zawsze uważałem, że „konserwatywny liberał” to po prostu liberał. Mimo uznania dla fantazji pióra Wróbla nie zmienił on mojego zdania. Jego pochwała pluralizmu, dialogu i (niewypowiedzianego, ale wyczuwalnego) melioryzmu czyni z niego raczej człowieka liberalnej epoki niż konserwatywnej kontrrewolucji. W tym sensie nie był ciałem obcym w TOK FM – przynajmniej przez pewien czas. Być może jednak współczesny liberalizm, tracąc zaufanie ludzi, a usiłując za wszelką cenę utrzymać hegemonię, przeistacza się w coś coraz bardziej zamordystycznego? Jeśli tak jest – to może nie Wróbel się zmienił, tylko jego dawna redakcja i publiczność.



 

Polecane