[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Czy feministki pociąga gwałt?

Coraz częstszym tematem w Polsce jest “kultura gwałtu”. Obok absurdalnych sporów o to, czy mężczyzna w sukience to już kobieta i wewnętrznych kłótni führerek Strajku Kobiet, przemoc seksualna zdaje się być wszystkim, co zaprząta głowy rodzimych feministek. Zaprząta je do tego stopnia, że chcą one zmienić prawną definicję gwałtu.
feministka [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Czy feministki pociąga gwałt?
feministka / Pixabay.com

Czy to dobry pomysł? Czy naprawdę żyjemy w kraju, który pochwala zmuszanie kobiet do seksu? I jaki związek ma z tym feministyczna sympatia do radykalnego islamu? Oto moje przemyślenia!

Nieznajomość faktów

Gwałt jest – obok morderstwa – najgorszą ze zbrodni. Podobnie jak morderstwo jest jednak – na szczęście! – zjawiskiem rzadkim, szczególnie w naszej ojczyźnie. W Polsce, kraju o prawie 40 milionach mieszkańców i według państwowych statystyk, stwierdzanych jest ok. 1300 gwałtów rocznie. Nawet przy świadomości, że każdy gwałt to o jeden gwałt za wiele i rozumiejąc, że część gwałtów nie jest, niestety, zgłaszana, te liczby są daleko niższe od statystyk na zachodzie. Nawet w europejskich statystykach, tak często nieprzychylnych Polsce, nasz kraj znajduje się na ostatnim, oznaczającym najbardziej dla kobiet bezpieczne, miejscu, jeżeli chodzi o molestowanie. Zamiast rzekomo “patriarchalnej, kato-faszystowskiej” Polski w statystykach dot. przemocy seksualnej wobec kobiet w UE przoduje ubogacona kulturowo Skandynawia i Francja.

Wiadomo! I u nas zawsze może być lepiej, ale już teraz Polska gwarantuje swoim obywatelkom i obywatelom (nie chciałbym pomijać mężczyzn, bo mimo bredni pewnej euro-posłanki przemoc NIE ma płci) bezpieczeństwo, jakiego nie gwarantuje im żaden inny kraj na naszym kontynencie. Mimo tego, gwałt jest tematyzowany coraz częściej i to w coraz mniej subtelny sposób. Oprócz wspomnianej już pani polityk, która szczuje w swoich fantazjach na ojczyznę, gwałt jest ulubionym tematem feministycznych kolektywów i grup, oraz rzekomo pro-kobiecych aktywistek. Skąd się to bierze?

Demonizacja męskości

Żyjemy w czasach, które demonizują naszą kulturę. Tą europejską, tą chrześcijańską, tą powstałą z osiągnięć grecko-rzymskich. Szczególnie aktywni w tej demonizacji są ludzie cierpiący na ostrą oikofobię: to oni identyfikują każdy przejaw tradycji, każde przywiązanie do zwyczajów jako „patriarchat”, jako systemową opresję. Czym ten patriarchat dokładnie jest? Nigdy nie wiadomo. Mimo tego, że w naukach takich jak etno- i socjologia określa się tym mianem głównie sposób dziedziczenia z ojca na syna, to patriarchat jako feministyczny straszak przybiera jedynie mgliste kształty. „Dominacja mężczyzn nad kobietami! Dyskryminujące zwyczaje! Za mało kobiet na stanowiskach szefów!” - na takie jedynie odpowiedzi stać większość rzekomo pro-kobiecych aktywistek. To, że równość prawną kobiety i mężczyźni w Polsce osiągnęli ponad sto lat temu, to, że tradycje i zwyczaje są u nas dobrowolne, to że kobiety same wybierają różne od mężczyzn kariery – to wszystko jest w ich argumentacji pomijane. To, że kobiety zawsze miały wpływ na politykę – od Kleopatrę po Thatcher, to, że kultura jest tworem obu współpracujących płci i to, że kobiety dominują w wielu domenach życia – od medycyny po nauki społeczne – to feministek nie interesuje. Im wystarczy fakt, że większość polityków i miliarderów – czyli promil z promila z małego ułamka światowej populacji – to przeważnie faceci. To feministkom wystarczy. To sprawia, że świat jest „rządzony przez mężczyzn”, zupełnie, jakby to cała męska płeć składała się z samych grubych ryb na stanowiskach prezydentów i CEO. Zachodni, europejski świat jest więc nie tylko opresyjny, ale i męski. A jest męski, bo jest opresyjny.

Od tego wniosku już tylko jeden krok do stwierdzenia, że świat zachodni, Europa, to kultura gwałtu. Bo skoro nasza cywilizacja jest patriarchalna, a patriarchat już gwałci prawa, gwałci wolność, to czy nie będzie gwałcił też naszej seksualności? Skoro kobiety są głównymi ofiarami patriarchatu, to czy nie będą głównymi ofiarami jego najbardziej męskiej zbrodni, seksualnej dominacji męskiej świni nad niewinną kobietą? Skoro wszyscy faceci są w tajnej zmowie, która utrzymuje wszystkie kobiety w ryzach, to czy nie będą oni w zmowie o gwałt? Czy nie będą go skrycie popierać? Oczywiście, że tak – przynajmniej według feministycznej interpretacji świata. Kultura gwałtu to w niej to tylko logiczna konkluzja do założenia, że nasza cywilizacja jest zła i faszystowska, i do tego oparta na patriarchacie.

Zmiana definicji przemocy seksualnej

Gwałt pochodzi od niemieckiego słowa Gewalt – przemoc. Na przemocy też opiera się prawna definicja gwałtu, bo tak gwałt nazywa się w kodeksie karnym, który penalizuje doprowadzenie przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem drugiej osoby do obcowania płciowego. Ta rozsądna definicja nie podoba się jednak feministkom, które chcą ją zmienić na taką, według której gwałt to każdy akt seksualny bez zgody partnera.

„Zaraz, zaraz!” - zaprotestuje potencjalny czytelnik - „Ale seks z drugą osobą bez jej zgody to definitywnie gwałt”. I ja nawet przytaknę, ale będę musiał pozostać w tej jedynej rzeczywistości, jaką mamy. Czyli w takiej, gdzie nie wszystko da się udowodnić przed sądem, a prawo musi być pisane tak, by nie stawiać wobec prokuratury i obywateli nierealistycznych oczekiwań.

Oczywiście, że nie wolno uprawiać z kimś seksu bez jego zgody. Ale co to dokładnie oznacza? Czy mamy tutaj na myśli, że przed każdym stosunkiem musi być wyrażona werbalna zgoda? Czy werbalna zgoda wystarczy? A może jednak potrzeba materialnego dowodu w postaci umowy "przedstosunkowej", bo bez niej niemożliwym jest udowodnienie istnienia takiej zgody? Czy wystarczy mowa ciała i jak ktokolwiek chce dzięki niej argumentować przed sądem? Co z partnerami i małżonkami? W przypadku tych pierwszych istnieje rozsądne założenie o wzajemnym pociągu seksualnym, a w przypadku tych drugich formalna obietnica próby zaspokajania wzajemnych potrzeb seksualnych, przynajmniej w ramach zdrowego rozsądku. Mówiąc wprost: czy w orzekaniu o gwałt samo oskarżenie o brak zgody ma starczać za dowód?

Rozmywanie definicji gwałtu sprawia, że feministki i reszta świata nie rozmawiają nawet o istocie sprawy. Stąd też część obsesji rzekomo pro-kobiecych aktywistek na ten temat – bo ich definicja umożliwia im kategoryzowanie nie-zgwałceń jako zgwałceń. To prowadzi do rozmywania też definicji innych przestępstw seksualnych i w konsekwencji kończy się na takich sporach, jak ten między StopBzdurom i Suchanow: prawdopodobnie zaburzony chłopiec, który uważa się za feministkę, czuje się za ofiarą przemocy seksualnej i oskarża prawdziwą kobietę o molestowanie, bo ta wysyłała mu „seksowne SMSy” bez jego zgody. A przy "nowej definicji" można się zapewne spodziewać bardziej absurdalnych sytuacji.

Tutaj upchniesz, to tam wyskoczy

Około 62% kobiet fantazjuje na temat gwałtu kilka razy do roku, a 14% robi to raz w tygodniu. Kobiety są w tych fantazjach ofiarami gwałtu, a mężczyźni – gwałcicielami. Wyniki różnych badań potwierdzają te liczby. Co z tym fantem począć?

Feministka powie, że to wynik patriarchatu, który nauczył kobiety seksualnego poddaństwa, że kobiety cierpią na „zinternalizowany szowinizm”, że trzeba im te fantazje wybić z głowy. Ja żadnym ekspertem do spraw kobiecych fantazji nie jestem, ale jako człowiek, mężczyzna i w sensie biologicznym, zwierzę, mam jakieś wyobrażenie o czym marzą "zwierzęta", mężczyźni i ludzie. Jedną z tych rzeczy jest dominacja, również seksualna.

I proszę nie rozumieć mnie źle – ja nie mówię, że możemy i powinniśmy dawać upust swoim fantazjom, wręcz przeciwnie. Po to nasi przodkowie zbudowali nam cywilizację i po to cywilizowało nas chrześcijaństwo, byśmy teraz rozumieli, że nie wolno krzywdzić innych ludzi. Jednak część naszego jestestwa jest prymitywna, zła. Ostatecznie, kora mózgowa odpowiadająca za świadomość i wyższe myślenie jest ewolucyjnie nowym wynalazkiem. I ostatecznie kryje się pod nią mózg ssaka, który chce się rozmnażać, nie zwracając uwagi na koszty.

Etyka uczy nas, że gwałt jest obrzydliwy. To samo robi religia, która rozpoznaje, że nasza natura jest po części „zepsuta” - zwierzęca – i że grzechu pierworodnego, wszelakich pokus, nigdy się nie pozbędziemy, ale możemy i musimy nad nimi zapanować.

Inaczej jest z feminizmem. Ten, jako nurt konstruktywistyczny, walczący z esencjalizmem, jest przekonany, że człowieka można zmienić i ulepić na własną modłę. Że da się z człowieka "wypędzić zło". Dlatego feminizm jest, jako pokłosie marksizmu, spokrewniony z komunistami i ich naiwną wiarą w to, że po magicznej, czerwonej rewolucji człowiek już nie będzie chciał niczego posiadać i że zniknie własność prywatna, i hierarchie. Komunizm opowiada te bzdury o ekonomii, a feminizm wypiera się ludzkiej seksualności myśląc, że po rewolucji feministycznej ludzie przestaną mieć fantazje na temat przemocy.

Nie da się jednak niczego w zupełności wyprzeć – tak stety-niestety działa ludzka psychika. Da się może odwrócić od czegoś czasowo uwagę, da się nawet złe myśli przekształcić w pozytywne, ale „nie będę myśleć o X” sprawia, że... myślimy o X. Nie inaczej jest w przypadku feministek, które w ramach oddania się swojej anty-męskiej ideologii zabraniają sobie części swojej kobiecości. Dokonując freudowskiego Verdrängung, można odnieść wrażenie, że zaczynają tym bardziej, obsesyjnie myśleć o tym, co chciałyby w sobie stłamsić.

Stąd też pewnie bierze się feministyczny flirt z radykalnym islamem, którego sekciarskie odłamy definitywnie dyskryminują kobiety a gwałt traktują jak coś naturalnego. Bo jak inaczej wyjaśnić feministyczne, intersekcjonalne bzdury o tym, że wszystkie kultury są piękne i równe? Jak wytłumaczyć, że feministki z jednej strony krzyczą, że cis white males to oprawcy, a z drugiej strony chlebem i solą witają islamistów, bo refugees welcome? Jak inaczej zrozumieć, że z jednej strony feminizm nienawidzi białych, heteroseksualnych mężczyzn, a z drugiej strony promuje hidżab jako drogę do kobiecego wyzwolenia? To co przychodzi na myśl to mechanizm wyparcia, który zamienia feministyczne „precz z patriarchatem” w „w tajemnicy marzę o męskiej dominacji!'. Można odnieść wrażenie, że feministyczne przemowy o gwałcie to nic innego, jak dawanie upustu fantazjom o dominacji, których feministki się wstydzą!

Cała więc nadzieja w normalnych kobietach, które nie pozwalają sobie z jednej strony a kaszę dmuchać, ale z drugiej strony rozumieją też, że mężczyźni nie są źródłem wszelkiego zła na świecie – czyli innymi słowy w kobietach, które nie są feministkami, bo chcą prawdziwej równości!


 

POLECANE
Wykłady nt. wpływu myśli chrześcijańskiej na społeczeństwo i gospodarkę Wiadomości
Wykłady nt. wpływu myśli chrześcijańskiej na społeczeństwo i gospodarkę

Powszechny Uniwersytet Nauczania Chrześcijańsko-Społecznego (PUNCS) to działanie edukacyjne prowadzone przez fundację Instytut Myśli Schumana.

Siemoniak przyznał: W Wyrykach spadła nasza rakieta z ostatniej chwili
Siemoniak przyznał: "W Wyrykach spadła nasza rakieta"

Tomasz Siemoniak w rozmowie z Moniką Olejnik w TVN24 przyznał, że w Wyrykach spadła polska rakieta wystrzelona z F-16. Dom został uszkodzony, a mieszkańcy mogą wrócić tylko na parter. Minister tłumaczy się, że „świat nie jest taki prosty”.

Jak protestować przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców - jest raport gorące
Jak protestować przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców - jest raport

W środę 17 września Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris opublikował swój nowy raport pod tytułem „Podstawy sprzeciwu wobec koncepcji Centrów Integracji Cudzoziemców. Odpowiedzialna polityka migracyjna wymaga selekcji, deportacji i asymilacji”.

Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły pilne
Planowali zamachy terrorystyczne w Polsce i Europie. Litewska prokuratura ujawnia szokujące szczegóły

Litewska prokuratura wraz z policją rozbiły groźną siatkę terrorystyczną, która przygotowywała cztery zamachy w krajach Europy. W ręce służb trafili obywatele Litwy, Rosji, Łotwy, Estonii i Ukrainy, a tropy prowadzą wprost do rosyjskich służb specjalnych. Część śmiercionośnych ładunków trafiła do Niemiec, Wielkiej Brytanii i Polski.

Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie Wiadomości
Doradca Zełenskiego o akcji polskiego wojska: "Udawanie, że to sukces, brzmi dziwnie"

Według doradcy szefa Kancelarii Prezydenta Ukrainy Mychajło Podolaka atak dronów na Polskę to był test dla natowskich systemów obrony przeciwrakietowej. W jego opinii obnażył on brak skuteczności polskiej obrony.

Dla Niemca wszystko tylko u nas
Dla Niemca wszystko

Niemieckie media piszą, że wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Berlinie „niesie potencjał konfliktu”. Konflikt? Nie – to przypomnienie długu, którego Niemcy od dekad unikają.

Kurski do Tuska: Mścij się na mnie, zostaw syna Wiadomości
Kurski do Tuska: "Mścij się na mnie, zostaw syna"

Były prezes TVP Jacek Kurski oskarża Donalda Tuska o polityczną zemstę. Prokuratura w Toruniu postawiła jego synowi zarzuty, a Kurski nie ma wątpliwości: to zemsta premiera, a nie wymiaru sprawiedliwości.

Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta pilne
Hennig-Kloska: Park Narodowy Dolnej Odry powstanie nawet mimo weta prezydenta

– W środę rząd przyjął projekt ustawy o utworzeniu Parku Doliny Dolnej Odry – poinformowała minister klimatu Paulina Hennig-Kloska. Nowy park ma powstać w województwie zachodniopomorskim w 2026 r. i objąć teren 3,8 tys. ha. Przeciwnicy alarmują: to cios w żeglugę, gospodarkę i porty Szczecina.

PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji Wiadomości
PiS złożył projekt uchwały ws. wywłaszczenia ambasady Rosji

PiS złożył w Sejmie projekt uchwały dotyczącej pilnego zabezpieczenia terenu wokół Ministerstwa Obrony Narodowej. Jarosław Kaczyński zapowiedział, że chodzi m.in. o wywłaszczenie rosyjskiej ambasady w Warszawie.

Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi z ostatniej chwili
Amerykanie kłócą się o nominowanego ambasadora USA w Polsce. Dwa głosy przewagi

Nominowany na ambasadora USA w Polsce Tom Rose uzyskał w środę poparcie senackiej komisji spraw zagranicznych, choć nie poparł go żaden polityk Demokratów. Nominacja Rose'a wciąż musi uzyskać większość głosów w Senacie.

REKLAMA

[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Czy feministki pociąga gwałt?

Coraz częstszym tematem w Polsce jest “kultura gwałtu”. Obok absurdalnych sporów o to, czy mężczyzna w sukience to już kobieta i wewnętrznych kłótni führerek Strajku Kobiet, przemoc seksualna zdaje się być wszystkim, co zaprząta głowy rodzimych feministek. Zaprząta je do tego stopnia, że chcą one zmienić prawną definicję gwałtu.
feministka [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Czy feministki pociąga gwałt?
feministka / Pixabay.com

Czy to dobry pomysł? Czy naprawdę żyjemy w kraju, który pochwala zmuszanie kobiet do seksu? I jaki związek ma z tym feministyczna sympatia do radykalnego islamu? Oto moje przemyślenia!

Nieznajomość faktów

Gwałt jest – obok morderstwa – najgorszą ze zbrodni. Podobnie jak morderstwo jest jednak – na szczęście! – zjawiskiem rzadkim, szczególnie w naszej ojczyźnie. W Polsce, kraju o prawie 40 milionach mieszkańców i według państwowych statystyk, stwierdzanych jest ok. 1300 gwałtów rocznie. Nawet przy świadomości, że każdy gwałt to o jeden gwałt za wiele i rozumiejąc, że część gwałtów nie jest, niestety, zgłaszana, te liczby są daleko niższe od statystyk na zachodzie. Nawet w europejskich statystykach, tak często nieprzychylnych Polsce, nasz kraj znajduje się na ostatnim, oznaczającym najbardziej dla kobiet bezpieczne, miejscu, jeżeli chodzi o molestowanie. Zamiast rzekomo “patriarchalnej, kato-faszystowskiej” Polski w statystykach dot. przemocy seksualnej wobec kobiet w UE przoduje ubogacona kulturowo Skandynawia i Francja.

Wiadomo! I u nas zawsze może być lepiej, ale już teraz Polska gwarantuje swoim obywatelkom i obywatelom (nie chciałbym pomijać mężczyzn, bo mimo bredni pewnej euro-posłanki przemoc NIE ma płci) bezpieczeństwo, jakiego nie gwarantuje im żaden inny kraj na naszym kontynencie. Mimo tego, gwałt jest tematyzowany coraz częściej i to w coraz mniej subtelny sposób. Oprócz wspomnianej już pani polityk, która szczuje w swoich fantazjach na ojczyznę, gwałt jest ulubionym tematem feministycznych kolektywów i grup, oraz rzekomo pro-kobiecych aktywistek. Skąd się to bierze?

Demonizacja męskości

Żyjemy w czasach, które demonizują naszą kulturę. Tą europejską, tą chrześcijańską, tą powstałą z osiągnięć grecko-rzymskich. Szczególnie aktywni w tej demonizacji są ludzie cierpiący na ostrą oikofobię: to oni identyfikują każdy przejaw tradycji, każde przywiązanie do zwyczajów jako „patriarchat”, jako systemową opresję. Czym ten patriarchat dokładnie jest? Nigdy nie wiadomo. Mimo tego, że w naukach takich jak etno- i socjologia określa się tym mianem głównie sposób dziedziczenia z ojca na syna, to patriarchat jako feministyczny straszak przybiera jedynie mgliste kształty. „Dominacja mężczyzn nad kobietami! Dyskryminujące zwyczaje! Za mało kobiet na stanowiskach szefów!” - na takie jedynie odpowiedzi stać większość rzekomo pro-kobiecych aktywistek. To, że równość prawną kobiety i mężczyźni w Polsce osiągnęli ponad sto lat temu, to, że tradycje i zwyczaje są u nas dobrowolne, to że kobiety same wybierają różne od mężczyzn kariery – to wszystko jest w ich argumentacji pomijane. To, że kobiety zawsze miały wpływ na politykę – od Kleopatrę po Thatcher, to, że kultura jest tworem obu współpracujących płci i to, że kobiety dominują w wielu domenach życia – od medycyny po nauki społeczne – to feministek nie interesuje. Im wystarczy fakt, że większość polityków i miliarderów – czyli promil z promila z małego ułamka światowej populacji – to przeważnie faceci. To feministkom wystarczy. To sprawia, że świat jest „rządzony przez mężczyzn”, zupełnie, jakby to cała męska płeć składała się z samych grubych ryb na stanowiskach prezydentów i CEO. Zachodni, europejski świat jest więc nie tylko opresyjny, ale i męski. A jest męski, bo jest opresyjny.

Od tego wniosku już tylko jeden krok do stwierdzenia, że świat zachodni, Europa, to kultura gwałtu. Bo skoro nasza cywilizacja jest patriarchalna, a patriarchat już gwałci prawa, gwałci wolność, to czy nie będzie gwałcił też naszej seksualności? Skoro kobiety są głównymi ofiarami patriarchatu, to czy nie będą głównymi ofiarami jego najbardziej męskiej zbrodni, seksualnej dominacji męskiej świni nad niewinną kobietą? Skoro wszyscy faceci są w tajnej zmowie, która utrzymuje wszystkie kobiety w ryzach, to czy nie będą oni w zmowie o gwałt? Czy nie będą go skrycie popierać? Oczywiście, że tak – przynajmniej według feministycznej interpretacji świata. Kultura gwałtu to w niej to tylko logiczna konkluzja do założenia, że nasza cywilizacja jest zła i faszystowska, i do tego oparta na patriarchacie.

Zmiana definicji przemocy seksualnej

Gwałt pochodzi od niemieckiego słowa Gewalt – przemoc. Na przemocy też opiera się prawna definicja gwałtu, bo tak gwałt nazywa się w kodeksie karnym, który penalizuje doprowadzenie przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem drugiej osoby do obcowania płciowego. Ta rozsądna definicja nie podoba się jednak feministkom, które chcą ją zmienić na taką, według której gwałt to każdy akt seksualny bez zgody partnera.

„Zaraz, zaraz!” - zaprotestuje potencjalny czytelnik - „Ale seks z drugą osobą bez jej zgody to definitywnie gwałt”. I ja nawet przytaknę, ale będę musiał pozostać w tej jedynej rzeczywistości, jaką mamy. Czyli w takiej, gdzie nie wszystko da się udowodnić przed sądem, a prawo musi być pisane tak, by nie stawiać wobec prokuratury i obywateli nierealistycznych oczekiwań.

Oczywiście, że nie wolno uprawiać z kimś seksu bez jego zgody. Ale co to dokładnie oznacza? Czy mamy tutaj na myśli, że przed każdym stosunkiem musi być wyrażona werbalna zgoda? Czy werbalna zgoda wystarczy? A może jednak potrzeba materialnego dowodu w postaci umowy "przedstosunkowej", bo bez niej niemożliwym jest udowodnienie istnienia takiej zgody? Czy wystarczy mowa ciała i jak ktokolwiek chce dzięki niej argumentować przed sądem? Co z partnerami i małżonkami? W przypadku tych pierwszych istnieje rozsądne założenie o wzajemnym pociągu seksualnym, a w przypadku tych drugich formalna obietnica próby zaspokajania wzajemnych potrzeb seksualnych, przynajmniej w ramach zdrowego rozsądku. Mówiąc wprost: czy w orzekaniu o gwałt samo oskarżenie o brak zgody ma starczać za dowód?

Rozmywanie definicji gwałtu sprawia, że feministki i reszta świata nie rozmawiają nawet o istocie sprawy. Stąd też część obsesji rzekomo pro-kobiecych aktywistek na ten temat – bo ich definicja umożliwia im kategoryzowanie nie-zgwałceń jako zgwałceń. To prowadzi do rozmywania też definicji innych przestępstw seksualnych i w konsekwencji kończy się na takich sporach, jak ten między StopBzdurom i Suchanow: prawdopodobnie zaburzony chłopiec, który uważa się za feministkę, czuje się za ofiarą przemocy seksualnej i oskarża prawdziwą kobietę o molestowanie, bo ta wysyłała mu „seksowne SMSy” bez jego zgody. A przy "nowej definicji" można się zapewne spodziewać bardziej absurdalnych sytuacji.

Tutaj upchniesz, to tam wyskoczy

Około 62% kobiet fantazjuje na temat gwałtu kilka razy do roku, a 14% robi to raz w tygodniu. Kobiety są w tych fantazjach ofiarami gwałtu, a mężczyźni – gwałcicielami. Wyniki różnych badań potwierdzają te liczby. Co z tym fantem począć?

Feministka powie, że to wynik patriarchatu, który nauczył kobiety seksualnego poddaństwa, że kobiety cierpią na „zinternalizowany szowinizm”, że trzeba im te fantazje wybić z głowy. Ja żadnym ekspertem do spraw kobiecych fantazji nie jestem, ale jako człowiek, mężczyzna i w sensie biologicznym, zwierzę, mam jakieś wyobrażenie o czym marzą "zwierzęta", mężczyźni i ludzie. Jedną z tych rzeczy jest dominacja, również seksualna.

I proszę nie rozumieć mnie źle – ja nie mówię, że możemy i powinniśmy dawać upust swoim fantazjom, wręcz przeciwnie. Po to nasi przodkowie zbudowali nam cywilizację i po to cywilizowało nas chrześcijaństwo, byśmy teraz rozumieli, że nie wolno krzywdzić innych ludzi. Jednak część naszego jestestwa jest prymitywna, zła. Ostatecznie, kora mózgowa odpowiadająca za świadomość i wyższe myślenie jest ewolucyjnie nowym wynalazkiem. I ostatecznie kryje się pod nią mózg ssaka, który chce się rozmnażać, nie zwracając uwagi na koszty.

Etyka uczy nas, że gwałt jest obrzydliwy. To samo robi religia, która rozpoznaje, że nasza natura jest po części „zepsuta” - zwierzęca – i że grzechu pierworodnego, wszelakich pokus, nigdy się nie pozbędziemy, ale możemy i musimy nad nimi zapanować.

Inaczej jest z feminizmem. Ten, jako nurt konstruktywistyczny, walczący z esencjalizmem, jest przekonany, że człowieka można zmienić i ulepić na własną modłę. Że da się z człowieka "wypędzić zło". Dlatego feminizm jest, jako pokłosie marksizmu, spokrewniony z komunistami i ich naiwną wiarą w to, że po magicznej, czerwonej rewolucji człowiek już nie będzie chciał niczego posiadać i że zniknie własność prywatna, i hierarchie. Komunizm opowiada te bzdury o ekonomii, a feminizm wypiera się ludzkiej seksualności myśląc, że po rewolucji feministycznej ludzie przestaną mieć fantazje na temat przemocy.

Nie da się jednak niczego w zupełności wyprzeć – tak stety-niestety działa ludzka psychika. Da się może odwrócić od czegoś czasowo uwagę, da się nawet złe myśli przekształcić w pozytywne, ale „nie będę myśleć o X” sprawia, że... myślimy o X. Nie inaczej jest w przypadku feministek, które w ramach oddania się swojej anty-męskiej ideologii zabraniają sobie części swojej kobiecości. Dokonując freudowskiego Verdrängung, można odnieść wrażenie, że zaczynają tym bardziej, obsesyjnie myśleć o tym, co chciałyby w sobie stłamsić.

Stąd też pewnie bierze się feministyczny flirt z radykalnym islamem, którego sekciarskie odłamy definitywnie dyskryminują kobiety a gwałt traktują jak coś naturalnego. Bo jak inaczej wyjaśnić feministyczne, intersekcjonalne bzdury o tym, że wszystkie kultury są piękne i równe? Jak wytłumaczyć, że feministki z jednej strony krzyczą, że cis white males to oprawcy, a z drugiej strony chlebem i solą witają islamistów, bo refugees welcome? Jak inaczej zrozumieć, że z jednej strony feminizm nienawidzi białych, heteroseksualnych mężczyzn, a z drugiej strony promuje hidżab jako drogę do kobiecego wyzwolenia? To co przychodzi na myśl to mechanizm wyparcia, który zamienia feministyczne „precz z patriarchatem” w „w tajemnicy marzę o męskiej dominacji!'. Można odnieść wrażenie, że feministyczne przemowy o gwałcie to nic innego, jak dawanie upustu fantazjom o dominacji, których feministki się wstydzą!

Cała więc nadzieja w normalnych kobietach, które nie pozwalają sobie z jednej strony a kaszę dmuchać, ale z drugiej strony rozumieją też, że mężczyźni nie są źródłem wszelkiego zła na świecie – czyli innymi słowy w kobietach, które nie są feministkami, bo chcą prawdziwej równości!



 

Polecane
Emerytury
Stażowe