[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Odejścia

„Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5, 1a).
Natalia Niemen [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Odejścia
Natalia Niemen / YT print screen/Magazyn Kobieta

Apostazja

Wiele uwagi poświęca się dziś tematowi apostazji, oficjalnym oraz nieformalnym odejściom z Kościoła. Różne towarzyszą temu narracje: od stwierdzeń „niech sobie idą, co nas to”, poprzez różne formy mniej lub bardziej zakamuflowanego obrażania się, po poczucie zagrożenia i wreszcie smutek. Faktem jest, że w większości te odejścia dotyczą osób, które przez wiele lat, albo i nigdy, nie miały z Kościołem wiele do czynienia i jest to bardziej podpis złożony pod opisem faktów niż przewrót kopernikański w życiu danej osoby. Czynników takiej sytuacji na pewno jest wiele - od tych zupełnie niezależnych od konkretnych współcześnie żyjących ludzi, członków Kościoła, związane są one np. z przemianami społecznymi i kulturowymi, po długoterminowe skutki błędów kościelnej „polityki”, choćby programu nauczania, który kształci jedynie intelektualnie, nie duchowo. Zdarzają się także odejścia pod wpływem emocji - w wyniku jakichś ran związanych z konkretnymi sytuacjami międzyludzkimi. Jedno jest pewne - te odejścia dotyczą nas wszystkich, bo nikt w Kościele nie jest sam, nikt sam się nie zbawia, a wyrazem miłości wobec odchodzących będzie zarówno nasza wewnętrzna zgoda na rzeczywistość i uszanowanie ich wyboru, ale także nasze bycie przy Bogu, nie na pokaz, tylko z serca, które zachęcałoby do powrotu, które mogłoby być latarnią dla szukających sensu, nasze dobre słowo i modlitwa za odchodzących i nasze czekanie na nich. Nie chodzi tu, rzecz jasna, o nieprzespane noce i rwanie włosów z głowy, ale o gotowość przyjmowania.

"Do roli robaka"

Piszę dziś o tym nie bez powodu. Bardzo poruszył mnie wywiad p. Natalii Niemen, który opublikowany został w tych dniach na łamach „Wysokich Obcasów”. Znana dotąd z zaangażowania ewangelizacyjnego piosenkarka przyznaje, że „nie robi już w religii”. Pada trochę gorzkich słów pod adresem chrześcijan, a sama artystka uważa, że wydostała się z okowów fundamentalizmu. Co prawda chodzi tu akurat o protestantyzm, konkretnie o baptystów, ale argumenty i zarzuty p. Natalii są bardziej ogólnej natury, jest to nie tyle odejście od jakiejś konkretnej chrześcijańskiej denominacji, co od chrześcijaństwa jako takiego. Nie chcę, by ktokolwiek odniósł wrażenie, że roszczę sobie prawo do arbitralnych wypowiedzi na temat innego człowieka - nie znam dobrze ani kontekstu życia piosenkarki, ani jej sytuacji we wspólnocie, ani tego, jaki jest Boży zamysł na jej życie, nie mnie ją oceniać. Swoją drogą wierzę, że ów zamysł Boga wobec niej jeszcze się nie skończył i że jest on bardzo dobry. Chciałam się tu jedynie odnieść do kilku zdań wypowiedzianych przez artystkę.

- Religia i modlitwa sprowadzają cię do roli robaka, który nic nie może: jestem grzeszna, nie mam mocy, ale z tobą, Boże, jakoś to będzie. To opieranie się na czymś, co jest na zewnątrz, utrzymywanie się na poziomie dziecka, które nie jest za nic odpowiedzialne. Religia ściąga z ludzi odpowiedzialność za ich reakcje, emocje, to, kim są - powiedziała w wywiadzie p. Natalia.

Wiara

Po pierwsze, myślę, że dobrze byłoby oddzielić kwestię wiary, czyli mojej indywidualnej relacji z Bogiem, całą naszą wspólną historię od religii, która zawiera w sobie cały system doktrynalny, zwyczaje, formy oddawania czci etc. etc. etc. Otóż modlitwa indywidualna to forma komunikacji wynikającej z wiary. Oczywiście ludzie mogą i często mają fałszywy obraz Boga, ich relacja z Nim oparta jest np. o strach lub jakieś błędne wewnętrzne przekonania wyniesione czasem z dzieciństwa, taka relacja może kuleć z uwagi np. na naszą nieświadomość własnych realnych celów, poleganie tylko na odczuciach lub odwrotnie - stosowanie tylko skostniałych wyuczonych dawno temu form itp., ale naprawdę wierzę, że jeśli - mimo swych wewnętrznych przeszkód - poszukujemy Boga szczerze, to On wcześniej czy później skonfrontuje nas z tymi przeszkodami i pomoże je przekroczyć, choćby poprzez postawienie na naszej drodze konkretnych ludzi.

Wolność i dojrzewanie duchowe

Po drugie: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”. To zawsze smutne, jeśli w Kościele, wszystko jedno którym, ludzie nie dojrzewają, nie prowadzi się ich do wolności, do brania odpowiedzialności, a nade wszystko do realnego spotkania z Bogiem. Bo nikomu, kto naprawdę Boga poznał, nie przyjdzie do głowy, że sprowadzony jest przez Niego do roli robaka.

Problem stanowi dojrzewanie duchowe - otóż często powraca temat tego, że dorośli ludzie w Kościele katolickim spowiadają się czasem jak małe dzieci - według pierwszokomunijnej formułki. Co takiego przegapiamy, że nasz rozwój intelektualny i emocjonalny nie pokrywa się z tym duchowym i powodem odrzucenia religii przez wielu chrześcijan, nie jest Chrystus, a to, że duchowe ubranko kilkuletniego dziecka zaczyna uwierać dwudziesto- lub trzydziestolatka? I nic dziwnego, że uwiera. To wręcz dobrze. Smutne jest nie owo duszenie się w przyciasnym sweterku, tylko to, że wraz ze zmianą innych „części garderoby”, nie próbujemy dojrzewać duchowo i że nikt nas nie uczy dynamiki  i rozwoju życia duchowego, które - wydawać by się mogło - są znacznie ważniejsza niż wiele rzeczy, które każe się nam zakuwać. To złożony problem, amerykański psycholog religii i teolog,  James Fowler, stworzył skalę  rozwoju duchowego, etapów, które charakterystyczne powinny być dla konkretnych okresów naszego życia i stwierdził, że większość społeczeństwa ma problem z przejściem z punktu trzeciego do czwartego - czyli od pewnej religijności społecznej do indywidualnego związku z Bogiem, opartego na doświadczeniach własnego życia. Stadium to powinno mieć miejsce we wczesnej dorosłości i poprzedzone jest, jak każdy inny etap, pewnym kryzysem wiary. Może właśnie strach przed tym kryzysem powstrzymuje nas przed jej naturalnym rozwojem. Przed tym, że do pewnego momentu - jak dzieci - jesteśmy przez Ojca prowadzeni za rączkę, a dalej… „Pinokio idzie sam”, a przynajmniej powinien. To jest właśnie m.in. zatrzymywanie się na nakazach i zakazach. Dziecko też ma postawione pewne granice, by nie zrobiło sobie krzywdy. Gdy podrośnie na tyle, by rozumieć ich sens, to powoli rodzice usuwają kolejne z nich, bo wiedzą, że ono może już poradzić sobie samo. Przy okazji, na płaszczyźnie rozważań o ludzkiej odpowiedzialności, polecam też  katolicką aretologię, czyli naukę o cnotach - o łasce Boga i ludzkiej odpowiedzi.

Nasz świat ma pewne realia, jak zmiany pór dnia i roku, z którymi walczyć nie ma sensu, w oparciu o prawa, czy to przyrody czy ducha, można prowadzić wolne i piękne życie, tyle że trzeba te prawa znać, rozumieć, umieć adaptować je do swojej historii i swoich planów - to nie sprowadzanie do roli robaka, to realizm i nauka życia, które ma szansę dać nam szczęście, które nie będzie walką z wiatrakami.

Bliskość

Inna rzecz, to bliskość Boga, uczenie się tego, kim On jest, jaki jest - tego nie da się nauczyć z książki. Oczywiście teologia przez tysiące lat wypracowywała prawdy dotyczące Bożych przymiotów i jest więcej niż wskazane, by je znać, ale przeczytać o kimś nawet wiele tomów, to nie to samo, co znać go osobiście. Podstawą wiary jest spotkanie z Bogiem, nie ładna modlitwa, nie efektowna ewangelizacja, ale osobisty czas spędzony z Nim sam na sam, wewnątrz własnego serca. Bez tego nic w naszym życiu duchowym nie pójdzie naprzód. W tym byciu razem kształtuje się w nas rozumienie tego, kim jesteśmy, to z Jego „oczu” uczymy się tego, czym jest nasza godność i jak daleko leży ona od roli robaka. Ale także w tej bliskości ratowani jesteśmy od chęci bycia Bogiem, która może zrobić nam krzywdę, nie dlatego, że nam nie wolno rozgniewać mściwego bożka, tylko dlatego, że my po prostu nie jesteśmy wszechmocni, wolni - tak, omnipotentni - nie. I całe szczęście, bo ciężar świata nie jest skrojony na nasze ramionka. Ta miłosna zależność jest Dobrą Nowiną, Ewangelią zależności i stworzenia. Stworzenia, które rośnie, dojrzewa i jest wolne.

Mam szczerą, głęboką nadzieję, że p. Natalia, nie poczuje się moimi słowami zaatakowana, bo tak naprawdę to nie o niej, ale o nas wszystkich, także o mnie, było powiedziane. Prawidła życia duchowego powinny być lekcją „obowiązkową” dla wszystkich chrześcijan. Jutro przypada wspomnienie liturgiczne św. Ignacego z Loyoli, który był mistrzem duchowych ćwiczeń, warto poświęcić mu kilka chwil. A p. Natalii życzę z głębi serca bardzo szczęśliwego życia i jeśli będzie tego chciała, odkrycia Chrystusa na nowo, jako Pana wolności, łagodnego i cierpliwego. Bardzo cierpliwego. 

 

 

 

 

 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Polska wznawia tymczasową kontrolę na granicy ze Słowacją z ostatniej chwili
Polska wznawia tymczasową kontrolę na granicy ze Słowacją

Od północy wznawiamy tymczasową kontrolę graniczną na granicy ze Słowacją; zostanie wprowadzona na 10 dni, ale wysoce prawdopodobne, że będzie przedłużana - poinformował we wtorek minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński.

Szef MON o pakcie migracyjnym. Mamy jasność, co do tego... z ostatniej chwili
Szef MON o pakcie migracyjnym. "Mamy jasność, co do tego... "

Pakt migracyjny to polityka samobójcza, która jest realizowana przez elity UE i musi zakończyć się klęską. My się temu samobójstwu poddać nie chcemy - powiedział w Polskim Radiu 24 szef MON Mariusz Błaszczak. Według niego, mechanizm relokacji jest zachętą, żeby kolejne fale migrantów przybywały do Europy.

Nie żyje słynny polski muzyk, członek legendarnego zespołu z ostatniej chwili
Nie żyje słynny polski muzyk, członek legendarnego zespołu

2 października zmarł słynny polski muzyk Janusz Grudziński. Był kompozytorem muzyki do znanych polskich filmów i seriali, a także klawiszowcem zespołu Kult; współpracował z Kazikiem Staszewskim przy nagrywaniu solowych albumów. 

Nieobecność szefa polskiego MSZ na szczycie w Kijowie. Zbigniew Rau zabiera głos z ostatniej chwili
Nieobecność szefa polskiego MSZ na szczycie w Kijowie. Zbigniew Rau zabiera głos

– Jeśli chodzi o stosunki między Polską a Ukrainą, to wchodzimy w okres dekoniunktury – mówił w Polsat News minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau, zapytany o swoją nieobecność na dyplomatycznym szczycie w Kijowie.

„Financial Times”: KE zamierza odblokować fundusze dla Węgier z ostatniej chwili
„Financial Times”: KE zamierza odblokować fundusze dla Węgier

„Komisja Europejska zamierza odblokować kwotę 13 mld euro z funduszy UE przeznaczoną dla Węgier, która pozostaje zamrożona ze względu na obawy dotyczące przestrzegania przez Budapeszt zasad praworządności; mogłoby to zapewnić wsparcie Węgier dla zwiększenia budżetu UE, a to z kolei umożliwiłoby przekazanie przez Wspólnotę większej pomocy Ukrainie” – powiadomił we wtorek dziennik „Financial Times”.

Paweł Jędrzejewski: Fundacja Olgi Tokarczuk jest „wroginią” postępu Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: Fundacja Olgi Tokarczuk jest „wroginią” postępu

Fundacja Olgi Tokarczuk wydała oświadczenie, w którym znalazł się następujący fragment: „Nie zgadzamy się na krępowanie wolności wypowiedzi artystycznej i jakiekolwiek formy nacisku na artystki i artystów oraz odbiorczynie i odbiorców ich dzieł”.

Husarski hełm, buława, obrazy. Polskie artefakty na aukcji w Niemczech z ostatniej chwili
Husarski hełm, buława, obrazy. Polskie artefakty na aukcji w Niemczech

„Tymczasem na aukcji w Niemczech znowu artefakty husarskie – szyszaki i buławy. I jak zawsze – obrazy i srebra. Te są praktycznie zawsze” – czytamy we wpisie jednej z użytkowniczek Facebooka.

Prezes PiS reaguje w sprawie pilnej debaty w PE dot. „paktu migracyjnego” z ostatniej chwili
Prezes PiS reaguje w sprawie pilnej debaty w PE dot. „paktu migracyjnego”

– Jeśli raz się otworzymy, to będziemy mieli powtórkę z tego, co jest na Zachodzie – powiedział prezes PiS Jarosław Kaczyński w TVP Info. – My powinniśmy różne rzeczy z Zachodu sprowadzać do Polski, ale nie powinniśmy sprowadzać z Zachodu błędów i to bardzo ciężkich błędów – ocenił.

„Granica została przekroczona, nie spodziewałem się tego po PO, partii, na którą głosuję całe dorosłe życie” z ostatniej chwili
„Granica została przekroczona, nie spodziewałem się tego po PO, partii, na którą głosuję całe dorosłe życie”

Maciej Fijak jest krakowskim aktywistą miejskim działającym w ramach Akcji Ratunkowej dla Krakowa. Twierdzi, że nachodzą go politycy Platformy Obywatelskiej.

Rosyjski pilot poddał się Amerykanom i zadeklarował chęć współpracy z ostatniej chwili
Rosyjski pilot poddał się Amerykanom i zadeklarował chęć współpracy

Pod pretekstem wakacji pilot lotniczej Rosgwardii, posługujący się nazwiskiem Gawryczenko, udał się wraz z rodziną na wakacje do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, gdzie zdecydował poddać się ambasadzie USA w Dubaju.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Odejścia

„Ku wolności wyswobodził nas Chrystus” (Ga 5, 1a).
Natalia Niemen [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Odejścia
Natalia Niemen / YT print screen/Magazyn Kobieta

Apostazja

Wiele uwagi poświęca się dziś tematowi apostazji, oficjalnym oraz nieformalnym odejściom z Kościoła. Różne towarzyszą temu narracje: od stwierdzeń „niech sobie idą, co nas to”, poprzez różne formy mniej lub bardziej zakamuflowanego obrażania się, po poczucie zagrożenia i wreszcie smutek. Faktem jest, że w większości te odejścia dotyczą osób, które przez wiele lat, albo i nigdy, nie miały z Kościołem wiele do czynienia i jest to bardziej podpis złożony pod opisem faktów niż przewrót kopernikański w życiu danej osoby. Czynników takiej sytuacji na pewno jest wiele - od tych zupełnie niezależnych od konkretnych współcześnie żyjących ludzi, członków Kościoła, związane są one np. z przemianami społecznymi i kulturowymi, po długoterminowe skutki błędów kościelnej „polityki”, choćby programu nauczania, który kształci jedynie intelektualnie, nie duchowo. Zdarzają się także odejścia pod wpływem emocji - w wyniku jakichś ran związanych z konkretnymi sytuacjami międzyludzkimi. Jedno jest pewne - te odejścia dotyczą nas wszystkich, bo nikt w Kościele nie jest sam, nikt sam się nie zbawia, a wyrazem miłości wobec odchodzących będzie zarówno nasza wewnętrzna zgoda na rzeczywistość i uszanowanie ich wyboru, ale także nasze bycie przy Bogu, nie na pokaz, tylko z serca, które zachęcałoby do powrotu, które mogłoby być latarnią dla szukających sensu, nasze dobre słowo i modlitwa za odchodzących i nasze czekanie na nich. Nie chodzi tu, rzecz jasna, o nieprzespane noce i rwanie włosów z głowy, ale o gotowość przyjmowania.

"Do roli robaka"

Piszę dziś o tym nie bez powodu. Bardzo poruszył mnie wywiad p. Natalii Niemen, który opublikowany został w tych dniach na łamach „Wysokich Obcasów”. Znana dotąd z zaangażowania ewangelizacyjnego piosenkarka przyznaje, że „nie robi już w religii”. Pada trochę gorzkich słów pod adresem chrześcijan, a sama artystka uważa, że wydostała się z okowów fundamentalizmu. Co prawda chodzi tu akurat o protestantyzm, konkretnie o baptystów, ale argumenty i zarzuty p. Natalii są bardziej ogólnej natury, jest to nie tyle odejście od jakiejś konkretnej chrześcijańskiej denominacji, co od chrześcijaństwa jako takiego. Nie chcę, by ktokolwiek odniósł wrażenie, że roszczę sobie prawo do arbitralnych wypowiedzi na temat innego człowieka - nie znam dobrze ani kontekstu życia piosenkarki, ani jej sytuacji we wspólnocie, ani tego, jaki jest Boży zamysł na jej życie, nie mnie ją oceniać. Swoją drogą wierzę, że ów zamysł Boga wobec niej jeszcze się nie skończył i że jest on bardzo dobry. Chciałam się tu jedynie odnieść do kilku zdań wypowiedzianych przez artystkę.

- Religia i modlitwa sprowadzają cię do roli robaka, który nic nie może: jestem grzeszna, nie mam mocy, ale z tobą, Boże, jakoś to będzie. To opieranie się na czymś, co jest na zewnątrz, utrzymywanie się na poziomie dziecka, które nie jest za nic odpowiedzialne. Religia ściąga z ludzi odpowiedzialność za ich reakcje, emocje, to, kim są - powiedziała w wywiadzie p. Natalia.

Wiara

Po pierwsze, myślę, że dobrze byłoby oddzielić kwestię wiary, czyli mojej indywidualnej relacji z Bogiem, całą naszą wspólną historię od religii, która zawiera w sobie cały system doktrynalny, zwyczaje, formy oddawania czci etc. etc. etc. Otóż modlitwa indywidualna to forma komunikacji wynikającej z wiary. Oczywiście ludzie mogą i często mają fałszywy obraz Boga, ich relacja z Nim oparta jest np. o strach lub jakieś błędne wewnętrzne przekonania wyniesione czasem z dzieciństwa, taka relacja może kuleć z uwagi np. na naszą nieświadomość własnych realnych celów, poleganie tylko na odczuciach lub odwrotnie - stosowanie tylko skostniałych wyuczonych dawno temu form itp., ale naprawdę wierzę, że jeśli - mimo swych wewnętrznych przeszkód - poszukujemy Boga szczerze, to On wcześniej czy później skonfrontuje nas z tymi przeszkodami i pomoże je przekroczyć, choćby poprzez postawienie na naszej drodze konkretnych ludzi.

Wolność i dojrzewanie duchowe

Po drugie: „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”. To zawsze smutne, jeśli w Kościele, wszystko jedno którym, ludzie nie dojrzewają, nie prowadzi się ich do wolności, do brania odpowiedzialności, a nade wszystko do realnego spotkania z Bogiem. Bo nikomu, kto naprawdę Boga poznał, nie przyjdzie do głowy, że sprowadzony jest przez Niego do roli robaka.

Problem stanowi dojrzewanie duchowe - otóż często powraca temat tego, że dorośli ludzie w Kościele katolickim spowiadają się czasem jak małe dzieci - według pierwszokomunijnej formułki. Co takiego przegapiamy, że nasz rozwój intelektualny i emocjonalny nie pokrywa się z tym duchowym i powodem odrzucenia religii przez wielu chrześcijan, nie jest Chrystus, a to, że duchowe ubranko kilkuletniego dziecka zaczyna uwierać dwudziesto- lub trzydziestolatka? I nic dziwnego, że uwiera. To wręcz dobrze. Smutne jest nie owo duszenie się w przyciasnym sweterku, tylko to, że wraz ze zmianą innych „części garderoby”, nie próbujemy dojrzewać duchowo i że nikt nas nie uczy dynamiki  i rozwoju życia duchowego, które - wydawać by się mogło - są znacznie ważniejsza niż wiele rzeczy, które każe się nam zakuwać. To złożony problem, amerykański psycholog religii i teolog,  James Fowler, stworzył skalę  rozwoju duchowego, etapów, które charakterystyczne powinny być dla konkretnych okresów naszego życia i stwierdził, że większość społeczeństwa ma problem z przejściem z punktu trzeciego do czwartego - czyli od pewnej religijności społecznej do indywidualnego związku z Bogiem, opartego na doświadczeniach własnego życia. Stadium to powinno mieć miejsce we wczesnej dorosłości i poprzedzone jest, jak każdy inny etap, pewnym kryzysem wiary. Może właśnie strach przed tym kryzysem powstrzymuje nas przed jej naturalnym rozwojem. Przed tym, że do pewnego momentu - jak dzieci - jesteśmy przez Ojca prowadzeni za rączkę, a dalej… „Pinokio idzie sam”, a przynajmniej powinien. To jest właśnie m.in. zatrzymywanie się na nakazach i zakazach. Dziecko też ma postawione pewne granice, by nie zrobiło sobie krzywdy. Gdy podrośnie na tyle, by rozumieć ich sens, to powoli rodzice usuwają kolejne z nich, bo wiedzą, że ono może już poradzić sobie samo. Przy okazji, na płaszczyźnie rozważań o ludzkiej odpowiedzialności, polecam też  katolicką aretologię, czyli naukę o cnotach - o łasce Boga i ludzkiej odpowiedzi.

Nasz świat ma pewne realia, jak zmiany pór dnia i roku, z którymi walczyć nie ma sensu, w oparciu o prawa, czy to przyrody czy ducha, można prowadzić wolne i piękne życie, tyle że trzeba te prawa znać, rozumieć, umieć adaptować je do swojej historii i swoich planów - to nie sprowadzanie do roli robaka, to realizm i nauka życia, które ma szansę dać nam szczęście, które nie będzie walką z wiatrakami.

Bliskość

Inna rzecz, to bliskość Boga, uczenie się tego, kim On jest, jaki jest - tego nie da się nauczyć z książki. Oczywiście teologia przez tysiące lat wypracowywała prawdy dotyczące Bożych przymiotów i jest więcej niż wskazane, by je znać, ale przeczytać o kimś nawet wiele tomów, to nie to samo, co znać go osobiście. Podstawą wiary jest spotkanie z Bogiem, nie ładna modlitwa, nie efektowna ewangelizacja, ale osobisty czas spędzony z Nim sam na sam, wewnątrz własnego serca. Bez tego nic w naszym życiu duchowym nie pójdzie naprzód. W tym byciu razem kształtuje się w nas rozumienie tego, kim jesteśmy, to z Jego „oczu” uczymy się tego, czym jest nasza godność i jak daleko leży ona od roli robaka. Ale także w tej bliskości ratowani jesteśmy od chęci bycia Bogiem, która może zrobić nam krzywdę, nie dlatego, że nam nie wolno rozgniewać mściwego bożka, tylko dlatego, że my po prostu nie jesteśmy wszechmocni, wolni - tak, omnipotentni - nie. I całe szczęście, bo ciężar świata nie jest skrojony na nasze ramionka. Ta miłosna zależność jest Dobrą Nowiną, Ewangelią zależności i stworzenia. Stworzenia, które rośnie, dojrzewa i jest wolne.

Mam szczerą, głęboką nadzieję, że p. Natalia, nie poczuje się moimi słowami zaatakowana, bo tak naprawdę to nie o niej, ale o nas wszystkich, także o mnie, było powiedziane. Prawidła życia duchowego powinny być lekcją „obowiązkową” dla wszystkich chrześcijan. Jutro przypada wspomnienie liturgiczne św. Ignacego z Loyoli, który był mistrzem duchowych ćwiczeń, warto poświęcić mu kilka chwil. A p. Natalii życzę z głębi serca bardzo szczęśliwego życia i jeśli będzie tego chciała, odkrycia Chrystusa na nowo, jako Pana wolności, łagodnego i cierpliwego. Bardzo cierpliwego. 

 

 

 

 

 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe