Ryszard Czarnecki: Lepsze powiększenie Ekstraligi niż play-offy dla „6”

Reformy w języku staropolskim oznaczały … majtki. Teraz mają inne znaczenie, ale czasem dostrzegam pewne podobieństwo: po jednych i po drugich coś tam, cos tam … się ciągnie.
Utworzono dodatkowe rozgrywki, aby dać szansę zapleczu klubów na jazdę. To wersja oficjalna. Też prawdziwa – bo oczywiście także w dużym stopniu chodzi o to, aby zatrzymać kolosalne pieniądze, które przyszły do Ekstraligi i w sporej mierze trafiły do jej klubów z tytułu praw telewizyjnych. Chodziło o to, żeby nie poszły wyłącznie dla zawodników, aby po dwakroć czy trzykroć nie zwiększać ich i tak olbrzymich zarobków (mówimy o najlepszych) – no to wymyślono formułę nowej, powiedzmy, ligi. Żeby było jasne: ten twór, składany trochę naprędce, na kolanie, może mieć swoje plusy. Oczywiście zobaczymy jak to będzie „w praniu”.
Poszerzono też play-offy do sześciu drużyn. Pomysł nie nowy, bo już wcześniej było to realizowane, z jakichś jednak powodów tego zaniechano. Nie daje to nam do myślenia? W praktyce oznacza to osłabienie znaczenia rundy zasadniczej, ponieważ nie będzie już tej dramatycznej walki „o wszystko”, aby wejść do „czwórki”, skoro jest „szóstka”. Można się spodziewać – proszę wybaczyć szczerość – że Grudziądz z Ostrowem Wielkopolskim będą bić się o to, żeby nie spaść, a reszta powalczy w „szóstce” play-offów. I mniej więcej wiadomo, kto w nich będzie. Oczywiście kolejność jest ważna, bo lepiej w ćwierć finale play-offów nie wpaść od razu na Wrocław…
Dla mnie poszerzenie formuły play-offów jest i ciekawe i kontrowersyjne. Z jednej strony będzie więcej meczów, a to oznacza więcej radości dla kibiców i więcej możliwości zarobku dla klubów z tytułu biletów na ten jeden mecz więcej – „ćwierćfinałowy”. To z kolei też większe zarobki dla zawodników. Ci akurat źle nie mają. Jest tajemnicą Poliszynela, że za podpis mistrzowie biorą milion złotych, a za każdy punkt osiem tysięcy. Najlepsi juniorzy niewiele mniej, a to między innymi dzięki temu, że nie dopuszczono juniora zagranicznego – w słusznej trosce o przyszłość polskiego żużla, ale na zasadzie „coś za coś”: nie patrząc już na kasę klubów, które muszą przepłacić polskiego juniora. Najlepsi juniorzy za podpis biorą, z tego, co słyszymy 80% tego, co najlepsi seniorzy, a więc 800 tysięcy (a za punkt podobno też 8 tysięcy…).
A ja powtórzę niczym Katon Młodszy: „Ceterum censeo Cartaginam delandam esse”. Czyli przedkładając na język polskiego żużla: „Zaprawdę powiadam Wam – Ekstraliga powinna być powiększona do 10 zespołów!!!”
*tekst ukazał się na portalu interia.pl (25.11.2021)