[TYLKO U NAS] Bogusław Motowidełko: „Pracownice W&W powiedziały dość, bo ile można dawać się poniżać”

– Przez lata wywierano presję na pracownicach, grożąc zwolnieniem lub zmianą stanowiska, dlatego tak długo pracowały w niegodnych warunkach. Teraz powiedziały dość, teraz już się nie boją zwolnień, bo ile można dać się poniżać – mówi Bogusław Motowidełko, przewodniczący Zarządu Regionu Zielonogórskiego NSZZ „Solidarność”, który od początku murem stoi za strajkującymi w W&W pracownikami. I dodaje: – To jest żenada, że w Polsce nadal w każdej chwili można zwolnić działacza związkowego za to, że walczy o prawo do godnego wynagrodzenia…
 [TYLKO U NAS] Bogusław Motowidełko: „Pracownice W&W powiedziały dość, bo ile można dawać się poniżać”
/ fot. ZR Zielonogórskiego NSZZ "S"

– Wczoraj z W&W została zwolniona Małgorzata Musielak, przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w zakładzie oraz Zakładowego Komitetu Strajkowego. Jakie były okoliczności zwolnienia Pani Przewodniczącej i jak pracodawca argumentuje rozwiązanie z nią umowy?

– Strajk jest prowadzony codziennie od 6:00 do 14:00. Do zwolnienia doszło wczoraj pod koniec dnia pracy, kiedy panie szykowały się już do wyjścia. Wcześniej, ok. dwóch tygodni temu, dostaliśmy informację z zawiadomieniem o takim zamiarze. 1 września Komisja Zakładowa wysłała pismo, odpowiadając na to zawiadomienie i nie wyrażając zgody, gdyż przewodnicząca jest szczególnie chronionym pracownikiem w związku z tym, że pełni funkcję związkową, jest przewodniczącą Komisji oraz kieruje strajkiem. W związku z tym podlega ochronie na mocy ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.
Mimo to została zwolniona. To jest to haniebny czyn, typowo aroganckie działanie niemieckich właścicieli zakładu w Polsce. Prokurent W&W posługuje się nieprawdziwymi przesłankami, sam sobie kreuje rzeczywistość, stwierdzając, że strajk nie jest legalny. A przecież nie ma żadnych podstaw, by tak twierdzić. Mamy opinię Marcina Zielenieckiego z Biura Eksperckiego KK NSZZ „Solidarność” w tej sprawie, wydaną na początku sierpnia, kiedy to panie rozpoczynały strajk. Jest on przeprowadzony zgodnie z procedurą wynikającą z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Spór został zgłoszony, zarejestrowany w PIP, odbył się etap rokowań. Przeprowadzono głosowanie w sprawie ewentualnego strajku. W głosowaniu, o ile dobrze pamiętam, wzięło udział 100 pracowników. 99 z nich było za ewentualnym strajkiem. Strajk czynny został poprzedzony 26 lipca strajkiem ostrzegawczym. Wreszcie strajk czynny rozpoczął się po podpisaniu protokołu rozbieżności w dniu 1 sierpnia. Wcześniej pracodawca został poinformowany zgodnie z przepisami, że taki strajk najpierw ostrzegawczy, a później czynny może się rozpocząć. To wszystko krok po kroku zostało wykonane zgodnie z przepisami ustawy.
Jestem przekonany, że do obecnej postawy właścicieli niemieckich mogła doprowadzić zła wola prokurenta. Od samego początku nie wspierał swoich pracowników (głównie pracownic). Przez dwa tygodnie przerwy urlopowej w W&W nie szukał rozwiązania, nie dążył do wznowienia negocjacji. Nawet kiedy prosiłem go o kontakt telefoniczny, tak aby przewodniczący Piotr Duda mógł w każdej chwili być z nim w kontakcie, aby próbować wznowić te negocjacje, nie zgodził się. Nie wiem, na co liczyli właściciele zakładu. Że panie wrócą z urlopu i zapomną? Wróciły, ale nie zapomniały.

– Po przerwie urlopowej strajk nie tylko kontynuowano, ale zyskiwał coraz szersze poparcie struktur krajowych i regionalnych Solidarności, ale także związków zawodowych z innych krajów.

– A właściciele chyba wpadli w panikę. Oni za wszelką cenę chcą rozbić ten strajk. Straszą zamknięciem zakładu. Strajkujące powiedziały jednak, że to nie oni zamkną ten zakład, tylko one im zamkną zakłady swoją postawą. Pracownice W&W bardzo dobitnie wyrażają wolę kontynuowania strajku.
W Lubsku dzisiaj jest taki sam klimat jak w Sierpniu 1980. Tam, podobnie jak 42 lata temu na Wybrzeżu, wszystkie decyzje zapadają kolegialnie. Wszystko jest głosowane: kontynuowanie strajku, podejmowanie decyzji o przyjęciu lub odrzuceniu decyzji, która się pojawiła, czyli że podwyżka miałaby wejść w życie od października, a nie od listopada, jak pracodawca proponował pierwotnie. Wszystko.
Prokurent zarzuca zwolnionej przewodniczącej działanie na szkodę spółki, uczestniczenie i kierowanie nielegalnym strajkiem. Sam sobie wymyślił tę teorię. Nie ma żadnych podstaw, aby tak twierdzić. W związku z powyższym wczoraj podjęliśmy wszelkie kroki, żeby pomóc zwolnionej. Uruchamiamy fundusz strajkowy. Wystąpiliśmy do organizacji zakładowych i do tych Regionów, które współdziałają z nami, o uruchomienie funduszu solidarnościowego na rzecz pracowników, ale teraz przede wszystkim przewodniczącej. Widząc, że jest duże zainteresowanie pomocą dla strajkujących i zwolnionej przewodniczącej, wczoraj wieczorem wysłaliśmy informację o Funduszu Solidarności już do wszystkich Regionów.
Przede wszystkim jednak postawa koleżanek zwolnionej jest wspaniała, typowo sierpniowa. Już wczoraj wyznaczyły kwoty, jakimi będą ją już dziś w geście solidarności wspierać. Panie są zdecydowanie gotowe na dużo więcej, choć są już na pewno zmęczone. To jest trzeci tydzień strajku. Nikt z nimi nie rozmawia.
W mojej ocenie to prokurent W&W doprowadził do tej sytuacji. Zresztą panie w ogóle nie chcą z nim rozmawiać. Dopiero podczas strajku zaczęły od serca mówić tak naprawdę, jak były traktowane przez te lata. Nigdy nie czuły się docenione. Wręcz przeciwnie, prokurent nawet był w stanie nazwać pracowników ludkami, to mówi wiele, jakie ma podejście do kobiet, matek, ale oczywiście i panów tam pracujących. Przez lata wywierano presję na pracownicach, grożąc zwolnieniem lub zmianą stanowiska, dlatego tak długo pracowały w niegodnych warunkach. Teraz powiedziały dość, teraz już się nie boją zwolnień, bo ile można dawać się poniżać. Mówiły o czymś w rodzaju „przesłuchań”, przynajmniej tak odczuwały spotkania z prokurentem, jak chciały o swoich sprawach pracowniczych porozmawiać. Dziś twierdzą nawet, że nie muszą tam wracać. Chciałyby, ale przecież nie z tym człowiekiem, który tak je upokarzał na każdym kroku. Panie mówią, że dziś dzięki Solidarności stały się silne.

– Dziś protestujący mają spotkać się z właścicielem firmy.

– Miały być wznowione negocjacje. Ale zastanawiamy się, o czym mamy rozmawiać. W jakim zakresie te negocjacje prowadzić. Pojedziemy do Lubska razem z członkiem prezydium Krzysztofem Sobczakiem, który ze mną cały czas tę sprawę prowadzi. W spotkaniu mają też uczestniczyć panie z Komisji Zakładowej. Przewodnicząca WRDS-u wyznaczyła mediatora, który prowadzi misję w dobrej wierze.
Wiemy, że również dzisiaj Okręgowa Inspekcja Pracy rozpoczyna interwencję w zakładzie w związku z bezprawnym zwolnieniem. Przewodniczący Piotr Duda zwrócił się do pani minister, głównego inspektora pracy, pani Katarzyny Łażewskiej-Hrycko o osobiste objęcie nadzorem tej bezprecedensowej, bezprawnej działalności i czynu osób odpowiedzialnych i kierujących firmą.
Przygotowujemy zawiadomienie prokuratury o tej całej sytuacji. To wszystko, co na razie możemy zrobić. Zresztą prawnicy Regionu byli przygotowani już dużo wcześniej na taką możliwą sytuację. Nie zaczynamy pracy od momentu, kiedy pani przewodnicząca dostała wypowiedzenie, ale działaliśmy już wcześniej. Jesteśmy na to przygotowani. Wczoraj wieczorem informowaliśmy i prosimy Posłów na Sejm Rzeczypospolitej o podjęcie interwencji poselskiej w tej sprawie.
Od momentu zwolnienia pani przewodniczącej minęło raptem kilka godzin. Nie wiem, jak to się wszystko dalej potoczy.

– Sytuacja jest trudna.

– Bardzo trudna i trwa już od lutego. To jest żenada, że w Polsce nadal w każdej chwili można zwolnić działacza związkowego za to, że walczy o prawo do godnego wynagrodzenia… To dzieje się od lat. Wszyscy wiemy o tym, że tak można postąpić, a nikt nie ponosi za to odpowiedzialności. Państwo polskie musi takich pracodawców zdecydowanie karać. Policja powinna ich wyprowadzać w kajdankach. To jest moje zdanie. Państwo polskie musi zacząć chronić pracowników przed złoczyńcami.
Dziś zwalnianie przewodniczącej pod pretekstem nielegalnego strajku to jest próba celowego złamania tych pań, które walczą o swoje prawa.
Pracodawca odniósł jednak odwrotny skutek. Jeżeli mówi, że chce doprowadzić do upadłości czy do likwidacji zakładu, to niech to zrobi, panie mówiły. Niech przyjdzie, wręczy wypowiedzenia, da odprawy i do widzenia. Ale chyba tu nie do końca o to chodzi. Przypuszczam, że oni przyjeżdżają dziś nie prowadzić z nami negocjacje, tylko po prostu oznajmić jakieś swoje decyzje. To jest szaleństwo, które rozpoczęło się po tym, gdy pracownice sprzeciwiły się pracy za półdarmo. Przecież w tej chwili, gdy pracownice W&W wykonują 100 proc. akordu, to zarabiają minimalne wynagrodzenie.

– Pracownice chciałyby, by podwyżka w kwocie 450 zł brutto, którą uzgodniły z pracodawcą, została przyznana od stycznia tego roku.

– Tak, w maju porozumieliśmy się co do ustalenia stawek. Podwyżkę chciano dać pracownikom od listopada, a przecież od stycznia będziemy mieli nową płacę minimalną, która podwyżkę zniweluje. Czyli w styczniu tyle samo dostaliby poprzez wzrost minimalnego wynagrodzenia.
Proszę więc zobaczyć, o co te panie tak naprawdę walczą. Pracodawca chce je upodlić. Uprzedmiotowić. Ja nie mam na to słów.
Chcieliśmy, by dziś, w trakcie negocjacji panowała atmosfera pokojowa. Wczoraj odbyła się ostatnia akcja wsparcia. Na dziś nie przewidywaliśmy podobnej, żeby klimat negocjacji był odpowiedni, bez presji, bez krzyków, bez protestów pod bramą. Ale w tej sytuacji na gorąco montujemy akcję poparcia dla zwolnionej przewodniczącej.
Ta dziewczyna, matka, spotkała się naprawdę z czymś, co wcale młodych osób nie powinno już w Polsce spotykać. Spotkała się z arogancją i butą. Młode osoby w Polsce nie powinny takich rzeczy w ogóle doświadczać.
Dziś mamy rozmawiać. Na pewno nasz pierwszy postulat to wycofanie decyzji o rozwiązaniu umowy o pracę z panią Musielak. O czym tu więcej rozmawiać?


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Dramat znanej aktorki. Mam 30 zmian w mózgu i drgawki z ostatniej chwili
Dramat znanej aktorki. "Mam 30 zmian w mózgu i drgawki"

Znana aktorka jest poważnie chora. W najnowszym wywiadzie wyznała jak się czuje.

New York Times: CIA ostrzegało Kreml z ostatniej chwili
"New York Times": CIA ostrzegało Kreml

Amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza (CIA) przekazała 6 marca rosyjskim władzom prywatne ostrzeżenie, że organizacja terrorystyczna Państwo Islamskie Prowincji Chorasan planuje zamach w Rosji; Kreml jednak zlekceważył te doniesienia - powiadomił w czwartek dziennik "New York Times".

Eksport zbóż z Ukrainy. Premier Szmyhal przedstawił swoją wizję z ostatniej chwili
Eksport zbóż z Ukrainy. Premier Szmyhal przedstawił swoją wizję

– Nasz rząd wprowadził weryfikację eksportu kukurydzy, rzepaku, słonecznika i pszenicy; bez licencji eksport tych kategorii nie będzie dokonywany – powiedział w czwartek premier Ukrainy Denys Szmyhal. Jak dodał, wydawanie pozwoleń będzie następowało we współpracy ze stroną polską.

Polityk „koalicji 13 grudnia” skomentowała sprawę prok. Wrzosek. Wpis skasowała, ale w internecie nic nie ginie z ostatniej chwili
Polityk „koalicji 13 grudnia” skomentowała sprawę prok. Wrzosek. Wpis skasowała, ale w internecie nic nie ginie

Szefowa klubu parlamentarnego Lewicy Anna Maria Żukowska zaskakująco skomentowała aferę z prokurator Ewą Wrzosek, która wybuchła po publikacji Wirtualnej Polski w czwartek. Wpis swój dosyć szybko usunęła. Zanim to jednak nastąpiło, odniosła się do niego sama prokurator Wrzosek.

Po konsultacjach władz Polski i Ukrainy. Tusk zabiera głos z ostatniej chwili
Po konsultacjach władz Polski i Ukrainy. Tusk zabiera głos

– Kończymy w czwartek rozmowy polsko-ukraińskie z jeszcze głębszym przeświadczeniem, że nie ma takiej siły na świecie, która mogłaby podważyć naszą przyjaźń, solidarność i współpracę, szczególnie w obliczu zagrożenia, jakim jest agresywna polityka Rosji – powiedział w czwartek premier Donald Tusk.

Nie żyje uczestnik znanego programu z ostatniej chwili
Nie żyje uczestnik znanego programu

Media obiegła informacja o śmierci jednego z uczestników znanego programu rozrywkowego „Gogglebox. Przed telewizorem”. 40-letni George Gilbey zmarł w wyniku nieszczęśliwego wypadku.

Sprawa Tomasza Komendy. Zaskakujące informacje z ostatniej chwili
Sprawa Tomasza Komendy. Zaskakujące informacje

Sprawa niesłusznie skazanego na 25 lat więzienia Tomasza Komendy wciąż budzi wiele kontrowersji. Śmierć mężczyzny, który odsiedział 18 lat więzienia z zasądzonego mu wyroku, wstrząsnęła opinią publiczną. W sprawie pojawiły się nowe informacje. Okazuje się, że adwokaci chcą zgłębić prawdę dotyczącą jego problemów zdrowotnych.

Wraca skandal wokół przejęcia TVP. Jest komentarz prokurator Wrzosek z ostatniej chwili
Wraca skandal wokół przejęcia TVP. Jest komentarz prokurator Wrzosek

Prokurator Ewa Wrzosek opublikowała w mediach społecznościowych krótki komentarz odnoszący się do afery, jaka wybuchła po publikacji Wirtualnej Polski nt. tego, w jaki sposób „walczyła o wolne media”.

Kongres USA zaakceptował sprzedaż Polsce środków bojowych JASSM-ER, AMRAAM oraz AIM-9X z ostatniej chwili
Kongres USA zaakceptował sprzedaż Polsce środków bojowych JASSM-ER, AMRAAM oraz AIM-9X

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował w czwartek, że Kongres USA zaakceptował sprzedaż Polsce lotniczych środków bojowych: JASSM-ER, AMRAAM oraz AIM-9X.

Putin mówił o ataku Rosji na NATO. Padły słowa o Polsce z ostatniej chwili
Putin mówił o ataku Rosji na NATO. Padły słowa o Polsce

Wojna na Ukrainie trwa już trzeci rok. Rosja wiele razy groziła swoim sąsiadom, że konflikt może się rozszerzyć, przybierając nawet formę nuklearnego. Władimir Putin, który w środę spotkał się z żołnierzami w obwodzie twerskim, nawiązał do tej kwestii i przy okazji wspomniał o naszym kraju.

REKLAMA

[TYLKO U NAS] Bogusław Motowidełko: „Pracownice W&W powiedziały dość, bo ile można dawać się poniżać”

– Przez lata wywierano presję na pracownicach, grożąc zwolnieniem lub zmianą stanowiska, dlatego tak długo pracowały w niegodnych warunkach. Teraz powiedziały dość, teraz już się nie boją zwolnień, bo ile można dać się poniżać – mówi Bogusław Motowidełko, przewodniczący Zarządu Regionu Zielonogórskiego NSZZ „Solidarność”, który od początku murem stoi za strajkującymi w W&W pracownikami. I dodaje: – To jest żenada, że w Polsce nadal w każdej chwili można zwolnić działacza związkowego za to, że walczy o prawo do godnego wynagrodzenia…
 [TYLKO U NAS] Bogusław Motowidełko: „Pracownice W&W powiedziały dość, bo ile można dawać się poniżać”
/ fot. ZR Zielonogórskiego NSZZ "S"

– Wczoraj z W&W została zwolniona Małgorzata Musielak, przewodnicząca Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” w zakładzie oraz Zakładowego Komitetu Strajkowego. Jakie były okoliczności zwolnienia Pani Przewodniczącej i jak pracodawca argumentuje rozwiązanie z nią umowy?

– Strajk jest prowadzony codziennie od 6:00 do 14:00. Do zwolnienia doszło wczoraj pod koniec dnia pracy, kiedy panie szykowały się już do wyjścia. Wcześniej, ok. dwóch tygodni temu, dostaliśmy informację z zawiadomieniem o takim zamiarze. 1 września Komisja Zakładowa wysłała pismo, odpowiadając na to zawiadomienie i nie wyrażając zgody, gdyż przewodnicząca jest szczególnie chronionym pracownikiem w związku z tym, że pełni funkcję związkową, jest przewodniczącą Komisji oraz kieruje strajkiem. W związku z tym podlega ochronie na mocy ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych.
Mimo to została zwolniona. To jest to haniebny czyn, typowo aroganckie działanie niemieckich właścicieli zakładu w Polsce. Prokurent W&W posługuje się nieprawdziwymi przesłankami, sam sobie kreuje rzeczywistość, stwierdzając, że strajk nie jest legalny. A przecież nie ma żadnych podstaw, by tak twierdzić. Mamy opinię Marcina Zielenieckiego z Biura Eksperckiego KK NSZZ „Solidarność” w tej sprawie, wydaną na początku sierpnia, kiedy to panie rozpoczynały strajk. Jest on przeprowadzony zgodnie z procedurą wynikającą z ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych. Spór został zgłoszony, zarejestrowany w PIP, odbył się etap rokowań. Przeprowadzono głosowanie w sprawie ewentualnego strajku. W głosowaniu, o ile dobrze pamiętam, wzięło udział 100 pracowników. 99 z nich było za ewentualnym strajkiem. Strajk czynny został poprzedzony 26 lipca strajkiem ostrzegawczym. Wreszcie strajk czynny rozpoczął się po podpisaniu protokołu rozbieżności w dniu 1 sierpnia. Wcześniej pracodawca został poinformowany zgodnie z przepisami, że taki strajk najpierw ostrzegawczy, a później czynny może się rozpocząć. To wszystko krok po kroku zostało wykonane zgodnie z przepisami ustawy.
Jestem przekonany, że do obecnej postawy właścicieli niemieckich mogła doprowadzić zła wola prokurenta. Od samego początku nie wspierał swoich pracowników (głównie pracownic). Przez dwa tygodnie przerwy urlopowej w W&W nie szukał rozwiązania, nie dążył do wznowienia negocjacji. Nawet kiedy prosiłem go o kontakt telefoniczny, tak aby przewodniczący Piotr Duda mógł w każdej chwili być z nim w kontakcie, aby próbować wznowić te negocjacje, nie zgodził się. Nie wiem, na co liczyli właściciele zakładu. Że panie wrócą z urlopu i zapomną? Wróciły, ale nie zapomniały.

– Po przerwie urlopowej strajk nie tylko kontynuowano, ale zyskiwał coraz szersze poparcie struktur krajowych i regionalnych Solidarności, ale także związków zawodowych z innych krajów.

– A właściciele chyba wpadli w panikę. Oni za wszelką cenę chcą rozbić ten strajk. Straszą zamknięciem zakładu. Strajkujące powiedziały jednak, że to nie oni zamkną ten zakład, tylko one im zamkną zakłady swoją postawą. Pracownice W&W bardzo dobitnie wyrażają wolę kontynuowania strajku.
W Lubsku dzisiaj jest taki sam klimat jak w Sierpniu 1980. Tam, podobnie jak 42 lata temu na Wybrzeżu, wszystkie decyzje zapadają kolegialnie. Wszystko jest głosowane: kontynuowanie strajku, podejmowanie decyzji o przyjęciu lub odrzuceniu decyzji, która się pojawiła, czyli że podwyżka miałaby wejść w życie od października, a nie od listopada, jak pracodawca proponował pierwotnie. Wszystko.
Prokurent zarzuca zwolnionej przewodniczącej działanie na szkodę spółki, uczestniczenie i kierowanie nielegalnym strajkiem. Sam sobie wymyślił tę teorię. Nie ma żadnych podstaw, aby tak twierdzić. W związku z powyższym wczoraj podjęliśmy wszelkie kroki, żeby pomóc zwolnionej. Uruchamiamy fundusz strajkowy. Wystąpiliśmy do organizacji zakładowych i do tych Regionów, które współdziałają z nami, o uruchomienie funduszu solidarnościowego na rzecz pracowników, ale teraz przede wszystkim przewodniczącej. Widząc, że jest duże zainteresowanie pomocą dla strajkujących i zwolnionej przewodniczącej, wczoraj wieczorem wysłaliśmy informację o Funduszu Solidarności już do wszystkich Regionów.
Przede wszystkim jednak postawa koleżanek zwolnionej jest wspaniała, typowo sierpniowa. Już wczoraj wyznaczyły kwoty, jakimi będą ją już dziś w geście solidarności wspierać. Panie są zdecydowanie gotowe na dużo więcej, choć są już na pewno zmęczone. To jest trzeci tydzień strajku. Nikt z nimi nie rozmawia.
W mojej ocenie to prokurent W&W doprowadził do tej sytuacji. Zresztą panie w ogóle nie chcą z nim rozmawiać. Dopiero podczas strajku zaczęły od serca mówić tak naprawdę, jak były traktowane przez te lata. Nigdy nie czuły się docenione. Wręcz przeciwnie, prokurent nawet był w stanie nazwać pracowników ludkami, to mówi wiele, jakie ma podejście do kobiet, matek, ale oczywiście i panów tam pracujących. Przez lata wywierano presję na pracownicach, grożąc zwolnieniem lub zmianą stanowiska, dlatego tak długo pracowały w niegodnych warunkach. Teraz powiedziały dość, teraz już się nie boją zwolnień, bo ile można dawać się poniżać. Mówiły o czymś w rodzaju „przesłuchań”, przynajmniej tak odczuwały spotkania z prokurentem, jak chciały o swoich sprawach pracowniczych porozmawiać. Dziś twierdzą nawet, że nie muszą tam wracać. Chciałyby, ale przecież nie z tym człowiekiem, który tak je upokarzał na każdym kroku. Panie mówią, że dziś dzięki Solidarności stały się silne.

– Dziś protestujący mają spotkać się z właścicielem firmy.

– Miały być wznowione negocjacje. Ale zastanawiamy się, o czym mamy rozmawiać. W jakim zakresie te negocjacje prowadzić. Pojedziemy do Lubska razem z członkiem prezydium Krzysztofem Sobczakiem, który ze mną cały czas tę sprawę prowadzi. W spotkaniu mają też uczestniczyć panie z Komisji Zakładowej. Przewodnicząca WRDS-u wyznaczyła mediatora, który prowadzi misję w dobrej wierze.
Wiemy, że również dzisiaj Okręgowa Inspekcja Pracy rozpoczyna interwencję w zakładzie w związku z bezprawnym zwolnieniem. Przewodniczący Piotr Duda zwrócił się do pani minister, głównego inspektora pracy, pani Katarzyny Łażewskiej-Hrycko o osobiste objęcie nadzorem tej bezprecedensowej, bezprawnej działalności i czynu osób odpowiedzialnych i kierujących firmą.
Przygotowujemy zawiadomienie prokuratury o tej całej sytuacji. To wszystko, co na razie możemy zrobić. Zresztą prawnicy Regionu byli przygotowani już dużo wcześniej na taką możliwą sytuację. Nie zaczynamy pracy od momentu, kiedy pani przewodnicząca dostała wypowiedzenie, ale działaliśmy już wcześniej. Jesteśmy na to przygotowani. Wczoraj wieczorem informowaliśmy i prosimy Posłów na Sejm Rzeczypospolitej o podjęcie interwencji poselskiej w tej sprawie.
Od momentu zwolnienia pani przewodniczącej minęło raptem kilka godzin. Nie wiem, jak to się wszystko dalej potoczy.

– Sytuacja jest trudna.

– Bardzo trudna i trwa już od lutego. To jest żenada, że w Polsce nadal w każdej chwili można zwolnić działacza związkowego za to, że walczy o prawo do godnego wynagrodzenia… To dzieje się od lat. Wszyscy wiemy o tym, że tak można postąpić, a nikt nie ponosi za to odpowiedzialności. Państwo polskie musi takich pracodawców zdecydowanie karać. Policja powinna ich wyprowadzać w kajdankach. To jest moje zdanie. Państwo polskie musi zacząć chronić pracowników przed złoczyńcami.
Dziś zwalnianie przewodniczącej pod pretekstem nielegalnego strajku to jest próba celowego złamania tych pań, które walczą o swoje prawa.
Pracodawca odniósł jednak odwrotny skutek. Jeżeli mówi, że chce doprowadzić do upadłości czy do likwidacji zakładu, to niech to zrobi, panie mówiły. Niech przyjdzie, wręczy wypowiedzenia, da odprawy i do widzenia. Ale chyba tu nie do końca o to chodzi. Przypuszczam, że oni przyjeżdżają dziś nie prowadzić z nami negocjacje, tylko po prostu oznajmić jakieś swoje decyzje. To jest szaleństwo, które rozpoczęło się po tym, gdy pracownice sprzeciwiły się pracy za półdarmo. Przecież w tej chwili, gdy pracownice W&W wykonują 100 proc. akordu, to zarabiają minimalne wynagrodzenie.

– Pracownice chciałyby, by podwyżka w kwocie 450 zł brutto, którą uzgodniły z pracodawcą, została przyznana od stycznia tego roku.

– Tak, w maju porozumieliśmy się co do ustalenia stawek. Podwyżkę chciano dać pracownikom od listopada, a przecież od stycznia będziemy mieli nową płacę minimalną, która podwyżkę zniweluje. Czyli w styczniu tyle samo dostaliby poprzez wzrost minimalnego wynagrodzenia.
Proszę więc zobaczyć, o co te panie tak naprawdę walczą. Pracodawca chce je upodlić. Uprzedmiotowić. Ja nie mam na to słów.
Chcieliśmy, by dziś, w trakcie negocjacji panowała atmosfera pokojowa. Wczoraj odbyła się ostatnia akcja wsparcia. Na dziś nie przewidywaliśmy podobnej, żeby klimat negocjacji był odpowiedni, bez presji, bez krzyków, bez protestów pod bramą. Ale w tej sytuacji na gorąco montujemy akcję poparcia dla zwolnionej przewodniczącej.
Ta dziewczyna, matka, spotkała się naprawdę z czymś, co wcale młodych osób nie powinno już w Polsce spotykać. Spotkała się z arogancją i butą. Młode osoby w Polsce nie powinny takich rzeczy w ogóle doświadczać.
Dziś mamy rozmawiać. Na pewno nasz pierwszy postulat to wycofanie decyzji o rozwiązaniu umowy o pracę z panią Musielak. O czym tu więcej rozmawiać?



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe