Znany youtuber "Budda" aresztowany. Gorzkie słowa jego brata
Głos w sprawie, zaraz po zatrzymaniu zabrał brat youtuber – Krzysztof. W sieci pojawiło się oświadczenie reprezentującej go kancelarii adwokackiej. Krzysztof w stanowczy sposób odciął się od afery związanej z "Buddą" i jego działalnością.
Oświadczenie. Jako pełnomocnik prawny Pana Krzysztofa Labuddy, w związku z sytuacją związaną z zatrzymaniem w dniu dzisiejszym jego brata Kamila Labuddy, na prośbę mojego Mocodawcy i jego imieniem oświadczam, że nie ma on i nigdy nie miał, żadnych związków biznesowych ani gospodarczych powiązanych z działalnością gospodarczo-medialną swojego brata
– podkreślono.
Pan Krzysztof Labudda prowadzi własną działalność pod nazwą »Krzysztof Labudda«, która nie miała jakichkolwiek powiązań gospodarczych z firmami będącymi własnością Kamila Labuddy. Wszelkie wypowiedzi krytyczne wypowiadane wcześniej przez niego w mediach społecznościowych, dotyczyły naszego brata Konrada
– dodano.
-
Pałac Buckingham. Pilne doniesienia w sprawie księżnej Kate
-
Zaskakujące doniesienia ws. Kanału Zero
-
Szokujące informacje nt. stanu technicznego największych zapór wodnych na Dolnym Śląsku
Gorzkie słowa brata "Buddy"
To jednak nie koniec. Pod opublikowanym przez Krzysztofa oświadczeniem pojawiło się sporo komentarzy, do których brat aresztowanego "Buddy" postanowił się odnieść. Przekazał, że choć nigdy nie otrzymał zaproszenia na imprezy motoryzacyjne, które były organizowane przez Kamila, zawsze wspierał go jako brata.
Kamil to mój brat, wspierałem go, ile mogłem i kibicowałem razem z synami, którzy mają również zajawkę motoryzacyjną. Nigdy nie zostałem zaproszony przez Kamila na imprezy motoryzacyjne, w których brał udział, raczej były to spotkania przy okazji wyjazdu z moimi dziećmi na taką imprezę
– napisał Krzysztof.
Kamil nie wykazał nigdy chęci, żeby zadbać o więzy rodzinne, a wręcz narobił mi problemów i mimo moich próśb nie poświęcił nawet minuty, żeby to sprostować. Z rodziny sam zrezygnował, bo przypuszczam, że super sprzedawała się taka smutna historia
– czytamy pod innym komentarzem.
Nigdy mu nic złego nie zrobiłem i czekałem, aż on dojrzeje i mnie przeprosi. Wspierałem, jak budował swój kanał i będę wspierać teraz również, ale nie mogę pozwolić, żeby moja rodzina ucierpiała, bo on popełnił błąd
– brzmi kolejny wpis Krzysztofa.
-
Elon Musk wyśmiał tekst żony Radosława Sikorskiego
-
Spięcie w koalicji? "Projekt ustawy o związkach partnerskich nie był uzgodniony z PSL"
-
Znany youtuber "Budda" aresztowany. Szokująca relacja Wardęgi
Tak "Budda" zareagował na aresztowanie
Obrońca znanego youtubera dr Mateusz Mickiewicz został zapytany przez serwis Onet o to, jak jego klient zareagował na decyzję sądu o tymczasowym aresztowaniu.
Na pewno dla każdej osoby decyzja o zastosowaniu tymczasowego aresztowania jest czymś szokującym, traumatycznym. Natomiast pan Kamil przyjął to ze spokojem. Myślę, że ten spokój wynika z jego spokoju duszy, również biorąc pod uwagę to, że niczego złego nie zrobił i wszystko starał się zrealizować zgodnie z literą prawa oraz tego, że nie jest żadnym przestępcą i takich czynów nie chciał popełnić. Więc będzie walczył. I ta wiara w sprawiedliwość i jej wymierzenie docelowe w znaczeniu wykazania niesłuszności oskarżenia daje mu moc do tego, żeby się wybronić
– podsumował dr Mateusz Mickiewicz.
Zatrzymanie "Buddy"
W poniedziałek Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało znanego youtubera motoryzacyjnego Kamila L., pseudonim "Budda". Prokuratura postawiła youtuberowi oraz 9 innym osobom zarzuty dotyczące kierowania i udziału w zorganizowanej grupie przestępczej, której celem było popełnienie przestępstw karno-skarbowych związanych z organizowaniem uczestnictwa w grach losowych, wystawianiem nierzetelnych, poświadczających nieprawdę faktur VAT oraz praniem brudnych pieniędzy.
Akcja służb była zakrojona na szeroką skalę. Jak podano w komunikacie, zabezpieczono mienie należące do podejrzanych na łączną kwotę około 140 milionów złotych, w tym 51 samochodów, nieruchomości, a także dokonano blokady środków na rachunkach na kwotę ponad 77 milionów złotych. W akcji brało udział ok. 60 funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej z KAS.
Jak przekazała prokurator Katarzyna Calów-Jaszewska, "Buddzie" grozi do 10 lat więzienia.