Mariusz Wawrzyńczyk o nagrywaniu kolęd latem: Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg

– Jak każdy artysta nagrywałem moją świąteczną płytę w lipcu, w wakacje. Na zewnątrz było 37 stopni. Siedziałem w studiu rozebrany, pot ciekł ze mnie z każdej strony. Musiałem wytworzyć w sobie świąteczny nastrój. Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg. Jest mroźno, ludzie lepią bałwany, wszędzie są choinki – mówi Mariusz Wawrzyńczyk, wokalista, autor tekstów, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
Mariusz Wawrzyńczyk Mariusz Wawrzyńczyk o nagrywaniu kolęd latem: Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg
Mariusz Wawrzyńczyk / Fot. Tymoteusz Markiewicz

– Na czym polega wyjątkowość Twojej płyty świątecznej? Czym się wyróżnia spośród innych tytułów na rynku?

– Płyta jest wyjątkowa, bo każdy artysta jest wyjątkowy. Na płycie jest bardzo dużo inspiracji, po które wcześniej nie sięgałem. Tym razem postawiłem na jazz. Wcześniej nigdy nie miałem do czynienia z jazzem, bo zawsze tworzyłem inną muzykę. To była niesamowita inspiracja. Album jest akustyczny, nie ma w nim elektronicznych brzmień. Jest bardzo mało instrumentów zasilanych prądem, za to dużo gitary akustycznej. Pracę nad płytą zacząłem od Piotra Jeznacha, pianisty. Zainspirował mnie swoją grą. 

– Czyli prostota i klasyka.

– Zgadza się. Na początku płyta miała być z samym pianistą, żeby oddać świąteczny nastrój. Zależało mi na tym, żeby aranżacje były bardzo proste, ale nie prostackie, a linie melodyczne kolęd bez znaczących zmian. Czysty dźwięk bez zbędnych ozdobników, klasyka ponad wszystko.

Dobór kolęd

– Kolędy dobierałeś, kierując się sympatią do nich czy łatwością ich zaśpiewania?

– To są moje ulubione kolędy, w szczególności „Lulajże, Jezuniu” i „Cicha noc”. Na płycie mamy sześć kolęd i jeden bonusowy utwór. Dwa utwory nagrane są z pianinem i to są kolędy, o których wcześniej wspomniałem. Na krążku chciałem pokazać spektrum moich możliwości wokalnych. Nie we wszystkich utworach mogłem pokazać to, co potrafię. Mogę śpiewać zarówno bardzo nisko, jak i bardzo wysoko. Zależało mi na rozpiętości wokalnej w piosenkach na płycie. Kolędy, które wybrałem, nie są łatwe do wykonania. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Długie dźwięki muszą wybrzmiewać. Warto zwrócić uwagę na piękną warstwę tekstową, która jest dla mnie bardzo ważna. Dzięki tym wszystkim czynnikom słuchacz może wejść w odpowiedni nastrój i odpocząć od codziennej i ciągłej życiowej gonitwy. 

– Masz również wybitnego gościa na płycie.

– Zgadza się, śpiewa ze mną Danuta Błażejczyk. Cieszę się, że mogłem nagrać duet z legendą polskiej muzyki jazzowej. Wokalistkę poznałem w 2011 roku, gdy studiowałem w policealnym studium piosenkarskim im. Czesława Niemena w Poznaniu. Wtedy Danuta przyjechała do nas z warsztatami wokalnymi. Po kilku latach los się tak ułożył, że spotkaliśmy się na Carpathia Festival w Rzeszowie. Wokalistka była jurorką, a ja  uczestnikiem konkursu. W 2023 roku stanęliśmy na scenie studia im. Agnieszki Osieckiej przy Myśliwieckiej w Warszawie. To było w trakcie konkursu Kryształowego Kamertonu. Jego uczestnikami byli wokaliści z najwyższej muzycznej półki: Michał Wiśniewski, Lora Szafran, Skaldowie, Janusz Radek. W trakcie naszych zakulisowych rozmów nawiązała się relacja koleżeńska między mną i Danutą. Potem zagraliśmy razem kilka koncertów, na scenie pracuje nam się wyśmienicie – wymiana muzyczna i międzypokoleniowa na bardzo wysokim poziomie. Nasze próby są znakomite. Bardzo często pomagamy sobie na scenie: kiedy zapominam tekstu, bawi się ze mną w kalambury [śmiech]. Na zmianę śpiewamy wersy piosenek, obecnie kolęd. Z Danusią zawsze dobra zabawa gwarantowana. Pracując z nią, nieustannie się śmieję. 

Nagrywanie kolęd w okresie letnim

– Jak i kiedy nagrywałeś kolędy? Domyślam się, że robiłeś to latem?

– Zgadza się. Jak każdy artysta nagrywałem w lipcu, w wakacje. Na zewnątrz było 37 stopni. Siedziałem w studiu rozebrany, pot ciekł ze mnie z każdej strony. Musiałem wytworzyć w sobie świąteczny nastrój. Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg. Jest mroźno, ludzie lepią bałwany, wszędzie są choinki. 

– Mówiłeś, że na płycie jest piosenka bonusowa poza kolędami.

– Zgadza się. Jest to utwór „W świąteczny czas”. Kompozytorem tej piosenki jest Marcin Nierubiec. Pisał piosenki m.in. dla Dody, Krzysztofa Krawczyka, Jerzego Połomskiego. Ja napisałem tekst, w którym skupiam się na tym, żeby spędzić święta w gronie najbliższych mi osób. Najważniejsze jest to, żeby miłość wychodziła z każdego zakątka przestrzeni, w której się znajdujemy.

– Święta Bożego Narodzenia są dla Ciebie wyjątkowym okresem?

– Moje podejście do świąt jest bardzo tradycyjne. Od ponad 10 lat mieszkam w Warszawie, a pochodzę z okolic Zielonej Góry. Dzieli mnie 500 kilometrów od domu. Im jestem starszy, tym coraz rzadziej pojawiam się w moich rodzinnych stronach. Odkąd zmarła moja babcia, nie ma takich świąt rodzinnych. Cała rodzina zjeżdża się do domu i spędzam czas z moją mamą i najbliższymi. Mam szczęście, że jestem wujkiem, i moja kuzynka przyjeżdża z moją chrześnicą na święta. Bardzo lubię wspólne gotowanie, wspólne pieczenie. Uwielbiam ubieranie choinki, chociaż nie ukrywam, że kłócę się z mamą w trakcie tego obowiązku. Mama mówi, że wybieram bombki, które są brzydkie, że nie w tym miejscu je wieszam i że zaraz spadną. Prosi, żebym nie jadł cukierków, bo są z lat 90. Tak się właśnie kłócimy [śmiech]. Zawsze mnie ostrzega, żebym nie podjadł w trakcie gotowania czy pieczenia. 

– Ciężko jest wtedy sobie odmówić. 

– To prawda.

– A jaka jest Twoja ulubiona potrawa świąteczna?

– Moim ulubionym daniem są pierogi ruskie. Uwielbiam bigos i uszka. Kocham wszystko, co jest mięsne i z mąki. Może wynika to z tego, że urodziłem się na Śląsku, w Będzinie, a tam się jada dużo takich rzeczy. Lubię karpia. A najlepiej wychodzi mi pieczenie ciast na święta. Przed świąteczną wieczerzą wygląda to u mnie tak, że zawsze dostaję po łapach, bo od rana podjadam wszystko, o czym już wcześniej wspominałem. Kiedy o siedemnastej zaczynamy uroczystą kolację, jestem już tak najedzony, że nie mogę nic wcisnąć. Jednak za każdym razem mama podsuwa mi kolejne porcje jedzenia. Obecnie dbam o linię i staram się nie jeść więcej niż 2500 kcal. Nie chcę być bardziej otyły, niż teraz jestem. Staram się jeść jak najbardziej fit, ale wszystkie potrawy, które Ci wymieniłem… zjem [śmiech]. Dodam na koniec, że bardzo lubię barszcz czerwony z uszkami. 

– Później wszystko spalisz.

– Fakt. Gram koncert 29 grudnia, tuż po świętach. Po wigilii jadę do mojej kuzynki, która jest w podobnym wieku co ja. Wtedy robimy sobie drugą wieczerzę ze znajomymi.

– Połączenie wigilii i sylwestra?

– Pięknie to ująłeś. Właśnie chciałem to powiedzieć. 

Śpiewanie kolęd 

– U Ciebie w domu śpiewa się kolędy?

– U mnie w domu niestety nie ma tradycji śpiewania kolęd, ponieważ moja rodzina nie jest uzdolniona muzycznie. Z reguły wygląda to tak, że włączamy program telewizyjny, w którym śpiewane są kolędy. 

– Kolędowałeś jako dziecko?

– Muszę Ci się do czegoś przyznać – zawsze byłem ostrzegany w domu, żeby nie otwierać drzwi kolędnikom [śmiech].

– Dlaczego [śmiech]?

– Gasiliśmy światło, bo uważaliśmy, że ktoś może nas okraść [śmiech]. Przezorny zawsze ubezpieczony. Po latach się z tego śmieję, a kiedyś traktowałem to bardzo poważnie. Dodam, że po wieczerzy wigilijnej, kiedy rodzina wracała już do swoich domów, razem z mamą i babcią – gdy jeszcze żyła – chodziliśmy na spacer, żeby złapać świeżego powietrza w Kożuchowie w województwie lubuskim. Na ulicach miast jest blask świateł, który uwielbiam. W oknach widzę pięknie przystrojone choinki i bardzo dużo lampek, które robią niesamowite wrażenie. Zawsze się wzruszam, gdy słyszę, jak ludzie śpiewają kolędy. To jest dla mnie cudowny czas.

– Gdzie się obecnie znajdujesz w przemyśle muzycznym i czy jesteś zadowolony z tej pozycji?

– Jestem bardzo zadowolony z chwil w moim życiu artystycznym. Kulminacyjnym momentem był występ w 1998 roku w trakcie Komunii Świętej, kiedy potknąłem się obok tabernakulum przed zaśpiewaniem psalmu. To był mój pierwszy występ. Potem była „Szansa na sukces” ze Zbigniewem Wodeckim i Budką Suflera. Później „Bitwa na głosy” z Urszulą Dudziak, z którą w czasie programu się zaprzyjaźniłem. Wydałem płytę w 2019 roku. Współpracowałem z Sewerynem Krajewskim i Romualdem Lipką. Te wydarzenia są moimi kamieniami milowymi, jeżeli chodzi o działalność artystyczną. One doprowadzają do tego, że wkrótce ukaże się na rynku moja nowa płyta. Będzie zdecydowanie inna niż poprzednia. Chciałbym uciec od szufladki „pop-rock”. Tam będzie dużo nowoczesnej, tanecznej muzyki i będę mógł pokazać swoje umiejętności wokalne. To jest dość trudne. Obecnie nie jest mile widziane, jeśli ktoś śpiewa bardzo wysoko. Teraz śpiewa się jak Sanah albo Lanberry, czyli w średnich rejestrach wokalnych. Takie utwory są lekkie, łatwe i przyjemne. Moje też takie będą, tylko dodatkowo będą pokazywać moją skalę głosu.

Ocena obecnego poziomu wokalistów

– Dlaczego wokaliści obecnie śpiewają na pół gwizdka?

– Bo taki jest trend w muzyce mainstreamowej. To jest bardzo słabe. W takiej sytuacji nie liczy się warsztat. W większości utworów nie wiesz, o czym jest tekst. Piosenkarze miętolą i co drugie słowo jest zrozumiałe. Dziwne, że producenci, którzy są odpowiedzialni za te piosenki, tego nie wychwytują. To nie jest plus tych nagrań. W studiu powinno być wszystko dopracowane. Niechlujność nie jest dobra. Czy James Brown był niechlujny? Nie! Obecnie zapomina się o warsztacie wokalnym, odkładając go na półkę. Radiostacje narzucają artystom i wytwórniom płytowym kształt utworów. Wtedy robi się proste, a nawet prostackie utwory. Niby to się lepiej sprzedaje i jest bardziej uniwersalne i przyswajalne dla odbiorcy, który potem może powtórzyć taką piosenkę. Nie do końca tak jednak jest. Spójrzmy na utwory Wojciecha Młynarskiego czy Włodzimierza Korcza, a z innego świata – Perfectu, Lady Pank, Bajmu czy Lombardu. Ich utwory są trudne do zaśpiewania, ale były w głównym nurcie. Były melodyjne i zapamiętywane. A ich teksty były na bardzo wysokim poziomie. Ci ludzie mają umiejętności, które szlifowali latami w szkołach muzycznych lub na warsztatach wokalnych, albo byli naturszczykami jak Krzysztof Cugowski, Małgorzata Ostrowska czy Beata Kozidrak. Mieli bagaż doświadczeń i wychodzili z nim na scenę. Żeby być mądrym artystą, trzeba coś przeżyć albo przeczytać i zainspirować się kulturą. Niedawno spotkałem panią Irenę Santor – od niej bije na kilometr mądrość i prawda. Teraz współcześni „artyści” w większości nie pokazują swoich umiejętności wokalnych, bo ich nie mają. A czy oni mają do przekazania jakąś prawdę? Nie do końca. Na scenie alternatywnej jest zdecydowanie lepiej. Podoba mi się to, że Natalia Szroeder potrafi się zmienić z dziewczyny śpiewającej pop na wokalistkę śpiewającą ambitne teksty, i chwała jej za to. Przez takie działania jest prawdziwą artystką. A żeby być artystą wiarygodnym, o czym mówiłem wcześniej, trzeba coś przeżyć. Jeżeli wykonawca dostaje od kogoś dużo rzeczy od ręki, to potem jest rozczarowany, że za 2–3 miesiące mają kogoś na jego miejsce i przestają inwestować w jego talent. Spójrz na Lady Gagę. Ona non stop ewoluuje. Zaczynała od grania do kotleta, a teraz jest różnorodną artystką, która nagrywa wartościowe płyty. A dlaczego tak jest?

– Dlaczego?

– Bo ma warsztat i wiele do przekazania. W popie większość wokalistów nagrywa w kółko te same piosenki. Nie wychodzą ze strefy komfortu, zmienia się w nich tylko warstwa wizerunkowa. W Sanah zainwestowano bardzo duże pieniądze, żeby ktoś o niej usłyszał. Z polskich wykonawców cenię Ralpha Kaminskiego, którego nie słucham, ale jest dużą inspiracją dla wielu osób. Widać i słychać, że ma warsztat i dużo przeszedł w życiu. Teraz, gdy wykonawcy tworzeni są taśmowo, trzeba mieć twarde cztery litery i nie czekać na szczęśliwy los na loterii albo magiczny telefon. Trzeba działać od razu i dbać o swój interes. 

– Co szykujesz w 2025 roku?

– Nową odsłonę, której na razie nie będę zdradzał. Tymczasem życzę Czytelnikom „Tygodnika Solidarność” wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego nowego roku!

– Również dołączam się do życzeń! 


 

POLECANE
Morderca i gwałciciel dzieci. Mariusz Trynkiewicz nie żyje z ostatniej chwili
Morderca i gwałciciel dzieci. Mariusz Trynkiewicz nie żyje

- Seryjny morderca i przestępca seksualny zwany „Szatanem z Piotrkowa” Mariusz Trynkiewicz zmarł w wieku 62 lat - podaje portal gostynin24.pl. Media potwierdziły net fakt w rozmowie z rzecznikiem prasowym Dyrektora Generalnego Służby Więziennej.

Pogoda na najbliższe dni. Jest komunikat IMGW Wiadomości
Pogoda na najbliższe dni. Jest komunikat IMGW

Nad wschodnimi krańcami Europy utrzymają się układy niskiego ciśnienia, przynosząc chłodne temperatury i opady śniegu na południu kraju – informuje IMGW.

Jaś Kapela otrzymał roczne stypendium ministerstwa kultury Wiadomości
Jaś Kapela otrzymał roczne stypendium ministerstwa kultury

Jaś Kapela otrzymał stypendium Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Polityk PiS przekazał, że skieruje interpelację do ministerstwa, w której będzie żądał informacji o tym, za co i w jakiej wysokości stypendium dostał Kapela.

Polska zablokowała przelot słowackiej delegacji do Moskwy? MSZ reaguje Wiadomości
Polska zablokowała przelot słowackiej delegacji do Moskwy? MSZ reaguje

Rzecznik MSZ Paweł Wroński poinformował PAP, że Polska nie odmówiła słowackiej delegacji, która w niedzielę rozpoczęła wizytę w Moskwie, możliwości przelotu nad swoim terytorium. Według Wrońskiego strona słowacka wysłała niekompletne dokumenty, a poproszona o ich uzupełnienie zdecydowała o zmianie trasy.

W Bukareszcie wielotysięczna demonstracja przeciwko manipulacjom wyborczym gorące
W Bukareszcie wielotysięczna demonstracja przeciwko manipulacjom wyborczym

Tysiące Rumunów protestowało w niedzielę w Bukareszcie przeciwko decyzji o unieważnieniu wyborów prezydenckich.

Zgrzyt w koalicji. Nowacka wbija szpilę Kosiniakowi-Kamyszowi Wiadomości
Zgrzyt w koalicji. Nowacka wbija szpilę Kosiniakowi-Kamyszowi

"Ktoś znów pomylił MON z MEN jak czytam" – skomentowała stanowisko wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza w sprawie "edukacji zdrowotnej" minister edukacji Barbara Nowacka.

Wybory prezydenckie w Chorwacji. Są wyniki exit poll z ostatniej chwili
Wybory prezydenckie w Chorwacji. Są wyniki exit poll

Według badania exit poll, ubiegający się o reelekcję Zoran Milanović wygrywa wybory prezydenckie zdobywając 77,86 proc. głosów.

Cofka nad Bałtykiem. Woda zalewa ulice i przesiąka przez wały Wiadomości
Cofka nad Bałtykiem. Woda zalewa ulice i przesiąka przez wały

Strażacy odnotowali interwencje związane z cofką w miejscowościach nadmorskich: w Sztutowie, Kątach Rybackich, Świerznicy, Rewie i Mechelinkach – podała straż pożarna w Gdańsku. Niebezpieczna sytuacja jest także w Elblągu.

Wybory w Niemczech. Agenda 2030 - niemieccy chadecy mają plan tylko u nas
Wybory w Niemczech. Agenda 2030 - niemieccy chadecy "mają plan"

Agenda 2030 – tak nazywa się chadeckie panaceum na postępującą zapaść niemieckiej gospodarki. A sytuacja jest na tyle poważna, że Friedrich Merz ściąga na pomoc autorytet samego Konrada Adenauera porównując przełom roku 1949 do tego, który ma nastąpić jego zdaniem w 2025 r. wraz z wyborami parlamentarnymi. I w istocie, ta krótka kampania wyborcza w Niemczech jest jakaś inna. Nie jednak za sprawą patosu Merza czy nieporadności kampanijnej Olafa Scholza a na skutek dość bezpardonowych ukąszeń zza Oceanu.

Gwiazda znanego programu w żałobie. Proszę was o modlitwę z ostatniej chwili
Gwiazda znanego programu w żałobie. "Proszę was o modlitwę"

Gwiazda programu "Królowe życia" Monika Chwajoł przekazała smutną wiadomość o śmierci swojego ojca.

REKLAMA

Mariusz Wawrzyńczyk o nagrywaniu kolęd latem: Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg

– Jak każdy artysta nagrywałem moją świąteczną płytę w lipcu, w wakacje. Na zewnątrz było 37 stopni. Siedziałem w studiu rozebrany, pot ciekł ze mnie z każdej strony. Musiałem wytworzyć w sobie świąteczny nastrój. Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg. Jest mroźno, ludzie lepią bałwany, wszędzie są choinki – mówi Mariusz Wawrzyńczyk, wokalista, autor tekstów, w rozmowie z Bartoszem Boruciakiem.
Mariusz Wawrzyńczyk Mariusz Wawrzyńczyk o nagrywaniu kolęd latem: Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg
Mariusz Wawrzyńczyk / Fot. Tymoteusz Markiewicz

– Na czym polega wyjątkowość Twojej płyty świątecznej? Czym się wyróżnia spośród innych tytułów na rynku?

– Płyta jest wyjątkowa, bo każdy artysta jest wyjątkowy. Na płycie jest bardzo dużo inspiracji, po które wcześniej nie sięgałem. Tym razem postawiłem na jazz. Wcześniej nigdy nie miałem do czynienia z jazzem, bo zawsze tworzyłem inną muzykę. To była niesamowita inspiracja. Album jest akustyczny, nie ma w nim elektronicznych brzmień. Jest bardzo mało instrumentów zasilanych prądem, za to dużo gitary akustycznej. Pracę nad płytą zacząłem od Piotra Jeznacha, pianisty. Zainspirował mnie swoją grą. 

– Czyli prostota i klasyka.

– Zgadza się. Na początku płyta miała być z samym pianistą, żeby oddać świąteczny nastrój. Zależało mi na tym, żeby aranżacje były bardzo proste, ale nie prostackie, a linie melodyczne kolęd bez znaczących zmian. Czysty dźwięk bez zbędnych ozdobników, klasyka ponad wszystko.

Dobór kolęd

– Kolędy dobierałeś, kierując się sympatią do nich czy łatwością ich zaśpiewania?

– To są moje ulubione kolędy, w szczególności „Lulajże, Jezuniu” i „Cicha noc”. Na płycie mamy sześć kolęd i jeden bonusowy utwór. Dwa utwory nagrane są z pianinem i to są kolędy, o których wcześniej wspomniałem. Na krążku chciałem pokazać spektrum moich możliwości wokalnych. Nie we wszystkich utworach mogłem pokazać to, co potrafię. Mogę śpiewać zarówno bardzo nisko, jak i bardzo wysoko. Zależało mi na rozpiętości wokalnej w piosenkach na płycie. Kolędy, które wybrałem, nie są łatwe do wykonania. Trzeba ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć. Długie dźwięki muszą wybrzmiewać. Warto zwrócić uwagę na piękną warstwę tekstową, która jest dla mnie bardzo ważna. Dzięki tym wszystkim czynnikom słuchacz może wejść w odpowiedni nastrój i odpocząć od codziennej i ciągłej życiowej gonitwy. 

– Masz również wybitnego gościa na płycie.

– Zgadza się, śpiewa ze mną Danuta Błażejczyk. Cieszę się, że mogłem nagrać duet z legendą polskiej muzyki jazzowej. Wokalistkę poznałem w 2011 roku, gdy studiowałem w policealnym studium piosenkarskim im. Czesława Niemena w Poznaniu. Wtedy Danuta przyjechała do nas z warsztatami wokalnymi. Po kilku latach los się tak ułożył, że spotkaliśmy się na Carpathia Festival w Rzeszowie. Wokalistka była jurorką, a ja  uczestnikiem konkursu. W 2023 roku stanęliśmy na scenie studia im. Agnieszki Osieckiej przy Myśliwieckiej w Warszawie. To było w trakcie konkursu Kryształowego Kamertonu. Jego uczestnikami byli wokaliści z najwyższej muzycznej półki: Michał Wiśniewski, Lora Szafran, Skaldowie, Janusz Radek. W trakcie naszych zakulisowych rozmów nawiązała się relacja koleżeńska między mną i Danutą. Potem zagraliśmy razem kilka koncertów, na scenie pracuje nam się wyśmienicie – wymiana muzyczna i międzypokoleniowa na bardzo wysokim poziomie. Nasze próby są znakomite. Bardzo często pomagamy sobie na scenie: kiedy zapominam tekstu, bawi się ze mną w kalambury [śmiech]. Na zmianę śpiewamy wersy piosenek, obecnie kolęd. Z Danusią zawsze dobra zabawa gwarantowana. Pracując z nią, nieustannie się śmieję. 

Nagrywanie kolęd w okresie letnim

– Jak i kiedy nagrywałeś kolędy? Domyślam się, że robiłeś to latem?

– Zgadza się. Jak każdy artysta nagrywałem w lipcu, w wakacje. Na zewnątrz było 37 stopni. Siedziałem w studiu rozebrany, pot ciekł ze mnie z każdej strony. Musiałem wytworzyć w sobie świąteczny nastrój. Wyobrażałem sobie, że na dworze jest śnieg. Jest mroźno, ludzie lepią bałwany, wszędzie są choinki. 

– Mówiłeś, że na płycie jest piosenka bonusowa poza kolędami.

– Zgadza się. Jest to utwór „W świąteczny czas”. Kompozytorem tej piosenki jest Marcin Nierubiec. Pisał piosenki m.in. dla Dody, Krzysztofa Krawczyka, Jerzego Połomskiego. Ja napisałem tekst, w którym skupiam się na tym, żeby spędzić święta w gronie najbliższych mi osób. Najważniejsze jest to, żeby miłość wychodziła z każdego zakątka przestrzeni, w której się znajdujemy.

– Święta Bożego Narodzenia są dla Ciebie wyjątkowym okresem?

– Moje podejście do świąt jest bardzo tradycyjne. Od ponad 10 lat mieszkam w Warszawie, a pochodzę z okolic Zielonej Góry. Dzieli mnie 500 kilometrów od domu. Im jestem starszy, tym coraz rzadziej pojawiam się w moich rodzinnych stronach. Odkąd zmarła moja babcia, nie ma takich świąt rodzinnych. Cała rodzina zjeżdża się do domu i spędzam czas z moją mamą i najbliższymi. Mam szczęście, że jestem wujkiem, i moja kuzynka przyjeżdża z moją chrześnicą na święta. Bardzo lubię wspólne gotowanie, wspólne pieczenie. Uwielbiam ubieranie choinki, chociaż nie ukrywam, że kłócę się z mamą w trakcie tego obowiązku. Mama mówi, że wybieram bombki, które są brzydkie, że nie w tym miejscu je wieszam i że zaraz spadną. Prosi, żebym nie jadł cukierków, bo są z lat 90. Tak się właśnie kłócimy [śmiech]. Zawsze mnie ostrzega, żebym nie podjadł w trakcie gotowania czy pieczenia. 

– Ciężko jest wtedy sobie odmówić. 

– To prawda.

– A jaka jest Twoja ulubiona potrawa świąteczna?

– Moim ulubionym daniem są pierogi ruskie. Uwielbiam bigos i uszka. Kocham wszystko, co jest mięsne i z mąki. Może wynika to z tego, że urodziłem się na Śląsku, w Będzinie, a tam się jada dużo takich rzeczy. Lubię karpia. A najlepiej wychodzi mi pieczenie ciast na święta. Przed świąteczną wieczerzą wygląda to u mnie tak, że zawsze dostaję po łapach, bo od rana podjadam wszystko, o czym już wcześniej wspominałem. Kiedy o siedemnastej zaczynamy uroczystą kolację, jestem już tak najedzony, że nie mogę nic wcisnąć. Jednak za każdym razem mama podsuwa mi kolejne porcje jedzenia. Obecnie dbam o linię i staram się nie jeść więcej niż 2500 kcal. Nie chcę być bardziej otyły, niż teraz jestem. Staram się jeść jak najbardziej fit, ale wszystkie potrawy, które Ci wymieniłem… zjem [śmiech]. Dodam na koniec, że bardzo lubię barszcz czerwony z uszkami. 

– Później wszystko spalisz.

– Fakt. Gram koncert 29 grudnia, tuż po świętach. Po wigilii jadę do mojej kuzynki, która jest w podobnym wieku co ja. Wtedy robimy sobie drugą wieczerzę ze znajomymi.

– Połączenie wigilii i sylwestra?

– Pięknie to ująłeś. Właśnie chciałem to powiedzieć. 

Śpiewanie kolęd 

– U Ciebie w domu śpiewa się kolędy?

– U mnie w domu niestety nie ma tradycji śpiewania kolęd, ponieważ moja rodzina nie jest uzdolniona muzycznie. Z reguły wygląda to tak, że włączamy program telewizyjny, w którym śpiewane są kolędy. 

– Kolędowałeś jako dziecko?

– Muszę Ci się do czegoś przyznać – zawsze byłem ostrzegany w domu, żeby nie otwierać drzwi kolędnikom [śmiech].

– Dlaczego [śmiech]?

– Gasiliśmy światło, bo uważaliśmy, że ktoś może nas okraść [śmiech]. Przezorny zawsze ubezpieczony. Po latach się z tego śmieję, a kiedyś traktowałem to bardzo poważnie. Dodam, że po wieczerzy wigilijnej, kiedy rodzina wracała już do swoich domów, razem z mamą i babcią – gdy jeszcze żyła – chodziliśmy na spacer, żeby złapać świeżego powietrza w Kożuchowie w województwie lubuskim. Na ulicach miast jest blask świateł, który uwielbiam. W oknach widzę pięknie przystrojone choinki i bardzo dużo lampek, które robią niesamowite wrażenie. Zawsze się wzruszam, gdy słyszę, jak ludzie śpiewają kolędy. To jest dla mnie cudowny czas.

– Gdzie się obecnie znajdujesz w przemyśle muzycznym i czy jesteś zadowolony z tej pozycji?

– Jestem bardzo zadowolony z chwil w moim życiu artystycznym. Kulminacyjnym momentem był występ w 1998 roku w trakcie Komunii Świętej, kiedy potknąłem się obok tabernakulum przed zaśpiewaniem psalmu. To był mój pierwszy występ. Potem była „Szansa na sukces” ze Zbigniewem Wodeckim i Budką Suflera. Później „Bitwa na głosy” z Urszulą Dudziak, z którą w czasie programu się zaprzyjaźniłem. Wydałem płytę w 2019 roku. Współpracowałem z Sewerynem Krajewskim i Romualdem Lipką. Te wydarzenia są moimi kamieniami milowymi, jeżeli chodzi o działalność artystyczną. One doprowadzają do tego, że wkrótce ukaże się na rynku moja nowa płyta. Będzie zdecydowanie inna niż poprzednia. Chciałbym uciec od szufladki „pop-rock”. Tam będzie dużo nowoczesnej, tanecznej muzyki i będę mógł pokazać swoje umiejętności wokalne. To jest dość trudne. Obecnie nie jest mile widziane, jeśli ktoś śpiewa bardzo wysoko. Teraz śpiewa się jak Sanah albo Lanberry, czyli w średnich rejestrach wokalnych. Takie utwory są lekkie, łatwe i przyjemne. Moje też takie będą, tylko dodatkowo będą pokazywać moją skalę głosu.

Ocena obecnego poziomu wokalistów

– Dlaczego wokaliści obecnie śpiewają na pół gwizdka?

– Bo taki jest trend w muzyce mainstreamowej. To jest bardzo słabe. W takiej sytuacji nie liczy się warsztat. W większości utworów nie wiesz, o czym jest tekst. Piosenkarze miętolą i co drugie słowo jest zrozumiałe. Dziwne, że producenci, którzy są odpowiedzialni za te piosenki, tego nie wychwytują. To nie jest plus tych nagrań. W studiu powinno być wszystko dopracowane. Niechlujność nie jest dobra. Czy James Brown był niechlujny? Nie! Obecnie zapomina się o warsztacie wokalnym, odkładając go na półkę. Radiostacje narzucają artystom i wytwórniom płytowym kształt utworów. Wtedy robi się proste, a nawet prostackie utwory. Niby to się lepiej sprzedaje i jest bardziej uniwersalne i przyswajalne dla odbiorcy, który potem może powtórzyć taką piosenkę. Nie do końca tak jednak jest. Spójrzmy na utwory Wojciecha Młynarskiego czy Włodzimierza Korcza, a z innego świata – Perfectu, Lady Pank, Bajmu czy Lombardu. Ich utwory są trudne do zaśpiewania, ale były w głównym nurcie. Były melodyjne i zapamiętywane. A ich teksty były na bardzo wysokim poziomie. Ci ludzie mają umiejętności, które szlifowali latami w szkołach muzycznych lub na warsztatach wokalnych, albo byli naturszczykami jak Krzysztof Cugowski, Małgorzata Ostrowska czy Beata Kozidrak. Mieli bagaż doświadczeń i wychodzili z nim na scenę. Żeby być mądrym artystą, trzeba coś przeżyć albo przeczytać i zainspirować się kulturą. Niedawno spotkałem panią Irenę Santor – od niej bije na kilometr mądrość i prawda. Teraz współcześni „artyści” w większości nie pokazują swoich umiejętności wokalnych, bo ich nie mają. A czy oni mają do przekazania jakąś prawdę? Nie do końca. Na scenie alternatywnej jest zdecydowanie lepiej. Podoba mi się to, że Natalia Szroeder potrafi się zmienić z dziewczyny śpiewającej pop na wokalistkę śpiewającą ambitne teksty, i chwała jej za to. Przez takie działania jest prawdziwą artystką. A żeby być artystą wiarygodnym, o czym mówiłem wcześniej, trzeba coś przeżyć. Jeżeli wykonawca dostaje od kogoś dużo rzeczy od ręki, to potem jest rozczarowany, że za 2–3 miesiące mają kogoś na jego miejsce i przestają inwestować w jego talent. Spójrz na Lady Gagę. Ona non stop ewoluuje. Zaczynała od grania do kotleta, a teraz jest różnorodną artystką, która nagrywa wartościowe płyty. A dlaczego tak jest?

– Dlaczego?

– Bo ma warsztat i wiele do przekazania. W popie większość wokalistów nagrywa w kółko te same piosenki. Nie wychodzą ze strefy komfortu, zmienia się w nich tylko warstwa wizerunkowa. W Sanah zainwestowano bardzo duże pieniądze, żeby ktoś o niej usłyszał. Z polskich wykonawców cenię Ralpha Kaminskiego, którego nie słucham, ale jest dużą inspiracją dla wielu osób. Widać i słychać, że ma warsztat i dużo przeszedł w życiu. Teraz, gdy wykonawcy tworzeni są taśmowo, trzeba mieć twarde cztery litery i nie czekać na szczęśliwy los na loterii albo magiczny telefon. Trzeba działać od razu i dbać o swój interes. 

– Co szykujesz w 2025 roku?

– Nową odsłonę, której na razie nie będę zdradzał. Tymczasem życzę Czytelnikom „Tygodnika Solidarność” wesołych Świąt Bożego Narodzenia i szczęśliwego nowego roku!

– Również dołączam się do życzeń! 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe