[tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Książę kontra dziennikarz

2 października 2018 r. liberalno-islamistyczny dziennikarz Dżamal Chaszodżdżi (Jamal Khashoggi) poszedł do saudyjskiego konsulatu odebrać papiery potwierdzające jego stan wolny. Chciał się żenić. Wszedł i nie wyszedł. Został zamordowany przez saudyjskie służby. 
 [tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Książę kontra dziennikarz
/ Fotolia
Chaszodżdżi pochodził z prominentnej rodziny saudyjskiej o korzeniach tureckich i żydowskich, bliskiej dworowi królewskiemu. Jego dziadek był osobistym lekarzem króla Abdulaziza Al Sauda. Jego stryj to sławetny miliarder i handlarz bronią Adnan Chaszodżdżi, a kuzyn – Dodi Al-Fayed, był partnerem angielskiej księżnej Diany.

Dżamal Chaszodżdżi to nie byle kto. Miał niezłe plecy. Dzięki koneksjom rodzinnym i zdolnościom własnym zaszedł wysoko w Arabii Saudyjskiej. Był popularnym dziennikarzem telewizyjnym, a zasłynął też jako redaktor reformatorskiej gazety „Al Watan”. Wokół niej skupiła się progresywna opozycja, która starała się zliberalizować Arabię Saudyjską. Podkreślmy, że miała to być liberalizacja islamistyczna, czyli oparta na egalitarno-progresywnych interpretacjach islamu. Wzorowana między innymi na Bractwie Muzułmańskim. 

Chaszodżdżi jednak długo pozostawał blisko dworu, rzekomo miał wpływ nawet na następcę tronu, młodego, zaledwie 33-letniego księcia Mohammeda bin Salmana, popularnie zwanego MbS. Ale z czasem rozczarował się tym potentatem i jego polityką. Nie podobało mu się arbitralne i brutalne traktowanie najzamożniejszych ludzi królestwa, których MbS porwał, uwięził, torturował i zmusił do wydania swych bogactw.

Chaszodżdżi krytykował też książęcą awanturę zbrojną w Jemenie. Była to wojna przez przedstawiciela (proxy war). Saudyjczycy wspierają swoich sunnitów przeciwko Houthi, czyli szyitów piątaków z sekty Zaidi, wspomaganych przez Irańczyków. Dalej, wbrew umiarkowanej polityce Rijadu, Chaszodżdżi bił w Izrael, wspierał Palestynę. A potem stawiał na Katar i Turcję w opozycji do Królestwa.

Największym powodem do niezadowolenia dla „liberalnego” dziennikarza była trwająca od 1979 r. polityka głaskania skrajnych tradycjonalistycznych fanatyków religijnych, uahabitów, przez Dom Saudyjski. Wtedy to kalifatystyczni terroryści zdobyli świątynię, w tym święty kamień Kaab w Mekce, co spowodowało koncesję ówczesnego króla dla bodaj najbardziej radykalnie ortodoksyjnej orientacji sunnickiej. A wyniknęło z tego odwrócenie nieśmiałych trendów liberalizujących stosunki społeczne i kulturowe w Arabii Saudyjskiej. Stąd reformatorski apel do rządu, aby przywrócić status quo ante 1979. I poprzeć nowoczesnych islamistów. 

Widząc jednak, że jego postulaty liberalizujące są niespełnione, we wrześniu 2017 r. Chaszodżdżi udał się na dobrowolne wygnanie do USA. Kontynuował jednak krytykę Rijadu. Szczególnie dawał się Królestwu we znaki, publikując w czołowym liberalnym dzienniku USA „The Washington Post”. Jego propozycje były coraz śmielsze, a krytyka rządzących coraz ostrzejsza. Szczególnie Chaszodżdżi walił w MbS. Chyba wyobrażał sobie, że jest bezkarny, znajdował się bowiem pod protekcją amerykańskich liberałów medialnych. Postanowiono go jednak uciszyć.

Nie jest jasne, jak dokładnie sprawy się potoczyły, ale można ekstrapolować. Przede wszystkim przyjrzyjmy się osobie MbS. Na Zachodzie odbierany on był do niedawna jako liberalny reformator. W rzeczywistości młody książę wydaje się po prostu instrumentem starszych w rządzie Arabii Saudyjskiej, a przede wszystkim swego ojca, króla Salmana bin Abdulaziz Al Sauda. Król pozostaje premierem rządu, w którym następca tronu piastuje stanowisko wicepremiera. Nie ma mowy, aby młody dział bez wiedzy i zgody ojca, który najpewniej nie miesza się w szczegóły.

Właściwie nigdy w tradycji saudyjskiej nie pozwala się małolatom decydować o najważniejszych sprawach państwa. Wydaje się więc, że MbS jest po prostu wystawiony na pokaz publiczny na użytek zachodnich naiwniaków, szczególnie z liberalnych mediów, aby poprawić wizerunek Królestwa. Jako młody miał przemawiać do zachodniej wyobraźni i pomagać władcy saudyjskiemu przeprowadzać niepopularne na Zachodzie roszady polityczne. Nagłaśnia się niemożebnie jako sukces MbS takie sprawy jak pozwolenie, aby kobiety mogły prowadzić samochody albo nawet startować w ograniczonym zakresie w wyborach, czy też pracować poza domem w większym stopniu niż dotychczas. A jednocześnie twierdzi się, że takie sprawy jak wojna w Jemenie czy łupienie zamożnych to też część reform. Nie należy więc Arabii Saudyjskiej krytykować w takich sprawach, bo odbije się to negatywnie choćby na prawach kobiet, które rzekomo MbS wywalczył. W rzeczywistości są to mało znaczące koncesje, które  można zawsze odwołać – jako ochłap dla mahometańskich fundamentalistów.

Jednym słowem podcinanie MbS to podcinanie reform, czyli króla, który za nimi faktycznie stoi. Ale nie można tego pokazać otwarcie, aby nie zantagonizować jeszcze bardziej fanatyków religijnych. Dla nich też MbS ma być piorunochronem. A dla króla jego syn i następca tronu to alibi. Bo Salman bin Abdulaziz Al Saud musi balansować między mieczami tradycjonalistów a naciskiem liberałów wspieranych przez zachodnią opinię publiczną. 

Chaszodżdżi to doskonale rozumiał, a mimo to starał się wymusić więcej reform, a raczej totalną zmianę kursu przez Królestwo.  Władze uznały to za formułę na wojnę domową i masowe ataki terrorystyczne, które podminowałyby Dom Saudów. Chaszodżdżiego trzeba było uspokoić.

Scenariusz najpewniej był taki. Król wyraził swoje niezadowolenie kolejnym artykułem w „The Washington Post”. Książę po raz kolejny się wkurzył i swą frustracją podzielił się z totumfackimi ze straży przybocznej i służb specjalnych. Szef służb zrozumiał wolę księcia. I stało się to samo, co przytrafiło się w Anglii i w Polsce w średniowieczu. Św. abp Tomasz Becket (1119-1170) i św. bp Stanisław Szczepanowski (1030-1079) zostali zamordowani nie na rozkaz swoich królów, a dlatego że przyjaciele, poplecznicy i siepacze królewscy doskonale zgadli życzenia swych panów. I zarżnęli księży, którzy byli krytykami władców.

To samo stało się z Chaszodżdżim. Szwadron śmierci w sile 18 osób z obstawy MbS przybył z Rijadu do Stambułu i czekał na dziennikarza w konsulacie. Miał nim kierować za pomocą internetowego systemu komunikacji Skype wyższy rangą oficer. Kaci ujęli dysydenta i zaczęli go przesłuchiwać. Nie jest jasne, czy planowali go zabić, czy „tylko” porwać. W każdym razie doszło do pobicia, Chaszodżdżi się bronił. Rozsierdziło to przesłuchujących i zabili go. Według źródeł tureckich ciało pocięto na kawałki i rozpuszczono w kwasie. Saudyjczycy wysłali sobowtóra ofiary z konsulatu, aby zmylić służby tureckie, a reszta ekipy odleciała do domu. Jeden z uczestników miał zginąć w wypadku samochodowym.

Tyle wstępnej analizy, opartej głównie na źródłach tureckich. Trzeba być tu ostrożnym. Turcy naturalnie podsłuchiwali konsulat oraz trzymali obiekt pod stałą obserwacją. Nie wiadomo, na ile materiały uzyskane z Ankary są wiarogodne. Turcja chce się bowiem popisać swym poparciem dla praw człowieka – naturalnie w Arabii Saudyjskiej, a nie u siebie w domu. Stąd powinniśmy badać sprawę dalej.

W każdym razie po dwóch tygodniach Rijad przyznał się, że jego tajni policjanci popełnili zbrodnię na Chaszodżdżim. W tej narracji MbS nic o tym nie wiedział. Król naturalnie też. Czyli ukarze się policyjnych mięśniaków i po sprawie. Tak jak ze śp. ks. Jerzym Popiełuszką. Donald Trump ostrzega jednak, że jeśli nie pozna się całej prawdy, to będą sankcje.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 23 października 2018 r.
www.iwp.edu

Intel z DC

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (44/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Wojna wybuchnie w ciągu godziny. Niepokojące doniesienia niemieckiego dziennika z ostatniej chwili
"Wojna wybuchnie w ciągu godziny". Niepokojące doniesienia niemieckiego dziennika

Jeśli przywódcy Republiki Serbskiej - większościowo serbskiej części Bośni i Hercegowiny - ogłoszą secesję, w ciągu godziny wybuchnie w kraju wojna - ostrzega niemiecki dziennik "Die Welt".

Burza w Pałacu Buckingam. Samotna podróż księcia Harry'ego z ostatniej chwili
Burza w Pałacu Buckingam. Samotna podróż księcia Harry'ego

Media obiegły informacje dotyczące księcia Harry'ego, który podjął ważną decyzję. Arystokrata pojawi się w Wielkiej Brytanii, jednak wizyta ta może nie spełnić oczekiwań wielu osób.

Trzyletnia dziewczynka w szpitalu. 23-latek usłyszał zarzuty z ostatniej chwili
Trzyletnia dziewczynka w szpitalu. 23-latek usłyszał zarzuty

Zarzuty fizycznego znęcania się nad trzyletnią dziewczynką usłyszał 23-latek, który w piątek został zatrzymany przez policję w Wejherowie po tym, gdy dziecko trafiło do szpitala. Prokuratura przygotowuje wniosek o tymczasowe aresztowanie mężczyzny.

Strajk na największym lotnisku w Wielkiej Brytanii z ostatniej chwili
Strajk na największym lotnisku w Wielkiej Brytanii

Jutro rozpocznie się czterodniowy strajk na najbardziej ruchliwym i popularnym lotnisku w Wielkiej Brytanii. Swoje niezadowolenie dotyczące warunków pracy wyrazić mają funkcjonariusze Straży Granicznej. O szczegółach poinformował związek zawodowy PCS.

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla mistrzami Polski z ostatniej chwili
Siatkarze Jastrzębskiego Węgla mistrzami Polski

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla wywalczyli czwarty w historii i drugi z rzędu tytuł mistrza Polski. W niedzielę pokonali u siebie Aluron CMC Wartę Zawiercie 3:1 25:19, 21:25, 25:23, 25:18) w trzecim decydującym meczu finałowym i wygrali tę rywalizację 2-1.

Dużo się dzieje. Niepokojące doniesienia z Pałacu Buckingham z ostatniej chwili
"Dużo się dzieje". Niepokojące doniesienia z Pałacu Buckingham

Ostatnie tygodnie w Pałacu Buckingham nie należały do spokojnych. Zarówno członkowie rodziny królewskiej, jak i poddani martwią się o księżną Kate i króla Karola III, którzy zmagają się z chorobą nowotworową. W sprawie żony księcia Williama pojawiły się nowe informacje.

To byłaby rewolucja. Deklaracja premier Włoch przed wyborami do PE z ostatniej chwili
"To byłaby rewolucja". Deklaracja premier Włoch przed wyborami do PE

Premier Włoch Giorgia Meloni ogłosiła w niedzielę, że będzie "jedynką" na wszystkich listach swej macierzystej partii Bracia Włosi w wyborach do Parlamentu Europejskiego w czerwcu.

Rekord sprzedaży. Chodzi o przedmiot z Titanica z ostatniej chwili
Rekord sprzedaży. Chodzi o przedmiot z Titanica

W Anglii odbyła się licytacja, na której pojawił się złoty zegarek kieszonkowy, który niegdyś należał do Johna Jacoba Astora, jednego z najbogatszych pasażerów Titanica. Zegarek, który przetrwał katastrofę, został odnowiony, a następnie sprzedany za rekordową sumę - aż sześciokrotność ceny wywoławczej.

Padłem. Znany aktor w szpitalu z ostatniej chwili
"Padłem". Znany aktor w szpitalu

Media obiegła niepokojąca informacja dotycząca znanego aktora Macieja Stuhra. Na swoim profilu na Instagramie poinformował, że trafił na SOR.

Szydło: Tusk powie Polakom to, co chcą teraz usłyszeć z ostatniej chwili
Szydło: Tusk powie Polakom to, co chcą teraz usłyszeć

– Tusk nie będzie teraz wprost popierał paktu migracyjnego czy pomysłów z opodatkowaniem państw członkowskich, a w tym kierunku to wszystko zmierza – uważa była premier, a obecnie europoseł PiS Beata Szydło.

REKLAMA

[tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Książę kontra dziennikarz

2 października 2018 r. liberalno-islamistyczny dziennikarz Dżamal Chaszodżdżi (Jamal Khashoggi) poszedł do saudyjskiego konsulatu odebrać papiery potwierdzające jego stan wolny. Chciał się żenić. Wszedł i nie wyszedł. Został zamordowany przez saudyjskie służby. 
 [tylko u nas] Marek Jan Chodakiewicz: Książę kontra dziennikarz
/ Fotolia
Chaszodżdżi pochodził z prominentnej rodziny saudyjskiej o korzeniach tureckich i żydowskich, bliskiej dworowi królewskiemu. Jego dziadek był osobistym lekarzem króla Abdulaziza Al Sauda. Jego stryj to sławetny miliarder i handlarz bronią Adnan Chaszodżdżi, a kuzyn – Dodi Al-Fayed, był partnerem angielskiej księżnej Diany.

Dżamal Chaszodżdżi to nie byle kto. Miał niezłe plecy. Dzięki koneksjom rodzinnym i zdolnościom własnym zaszedł wysoko w Arabii Saudyjskiej. Był popularnym dziennikarzem telewizyjnym, a zasłynął też jako redaktor reformatorskiej gazety „Al Watan”. Wokół niej skupiła się progresywna opozycja, która starała się zliberalizować Arabię Saudyjską. Podkreślmy, że miała to być liberalizacja islamistyczna, czyli oparta na egalitarno-progresywnych interpretacjach islamu. Wzorowana między innymi na Bractwie Muzułmańskim. 

Chaszodżdżi jednak długo pozostawał blisko dworu, rzekomo miał wpływ nawet na następcę tronu, młodego, zaledwie 33-letniego księcia Mohammeda bin Salmana, popularnie zwanego MbS. Ale z czasem rozczarował się tym potentatem i jego polityką. Nie podobało mu się arbitralne i brutalne traktowanie najzamożniejszych ludzi królestwa, których MbS porwał, uwięził, torturował i zmusił do wydania swych bogactw.

Chaszodżdżi krytykował też książęcą awanturę zbrojną w Jemenie. Była to wojna przez przedstawiciela (proxy war). Saudyjczycy wspierają swoich sunnitów przeciwko Houthi, czyli szyitów piątaków z sekty Zaidi, wspomaganych przez Irańczyków. Dalej, wbrew umiarkowanej polityce Rijadu, Chaszodżdżi bił w Izrael, wspierał Palestynę. A potem stawiał na Katar i Turcję w opozycji do Królestwa.

Największym powodem do niezadowolenia dla „liberalnego” dziennikarza była trwająca od 1979 r. polityka głaskania skrajnych tradycjonalistycznych fanatyków religijnych, uahabitów, przez Dom Saudyjski. Wtedy to kalifatystyczni terroryści zdobyli świątynię, w tym święty kamień Kaab w Mekce, co spowodowało koncesję ówczesnego króla dla bodaj najbardziej radykalnie ortodoksyjnej orientacji sunnickiej. A wyniknęło z tego odwrócenie nieśmiałych trendów liberalizujących stosunki społeczne i kulturowe w Arabii Saudyjskiej. Stąd reformatorski apel do rządu, aby przywrócić status quo ante 1979. I poprzeć nowoczesnych islamistów. 

Widząc jednak, że jego postulaty liberalizujące są niespełnione, we wrześniu 2017 r. Chaszodżdżi udał się na dobrowolne wygnanie do USA. Kontynuował jednak krytykę Rijadu. Szczególnie dawał się Królestwu we znaki, publikując w czołowym liberalnym dzienniku USA „The Washington Post”. Jego propozycje były coraz śmielsze, a krytyka rządzących coraz ostrzejsza. Szczególnie Chaszodżdżi walił w MbS. Chyba wyobrażał sobie, że jest bezkarny, znajdował się bowiem pod protekcją amerykańskich liberałów medialnych. Postanowiono go jednak uciszyć.

Nie jest jasne, jak dokładnie sprawy się potoczyły, ale można ekstrapolować. Przede wszystkim przyjrzyjmy się osobie MbS. Na Zachodzie odbierany on był do niedawna jako liberalny reformator. W rzeczywistości młody książę wydaje się po prostu instrumentem starszych w rządzie Arabii Saudyjskiej, a przede wszystkim swego ojca, króla Salmana bin Abdulaziz Al Sauda. Król pozostaje premierem rządu, w którym następca tronu piastuje stanowisko wicepremiera. Nie ma mowy, aby młody dział bez wiedzy i zgody ojca, który najpewniej nie miesza się w szczegóły.

Właściwie nigdy w tradycji saudyjskiej nie pozwala się małolatom decydować o najważniejszych sprawach państwa. Wydaje się więc, że MbS jest po prostu wystawiony na pokaz publiczny na użytek zachodnich naiwniaków, szczególnie z liberalnych mediów, aby poprawić wizerunek Królestwa. Jako młody miał przemawiać do zachodniej wyobraźni i pomagać władcy saudyjskiemu przeprowadzać niepopularne na Zachodzie roszady polityczne. Nagłaśnia się niemożebnie jako sukces MbS takie sprawy jak pozwolenie, aby kobiety mogły prowadzić samochody albo nawet startować w ograniczonym zakresie w wyborach, czy też pracować poza domem w większym stopniu niż dotychczas. A jednocześnie twierdzi się, że takie sprawy jak wojna w Jemenie czy łupienie zamożnych to też część reform. Nie należy więc Arabii Saudyjskiej krytykować w takich sprawach, bo odbije się to negatywnie choćby na prawach kobiet, które rzekomo MbS wywalczył. W rzeczywistości są to mało znaczące koncesje, które  można zawsze odwołać – jako ochłap dla mahometańskich fundamentalistów.

Jednym słowem podcinanie MbS to podcinanie reform, czyli króla, który za nimi faktycznie stoi. Ale nie można tego pokazać otwarcie, aby nie zantagonizować jeszcze bardziej fanatyków religijnych. Dla nich też MbS ma być piorunochronem. A dla króla jego syn i następca tronu to alibi. Bo Salman bin Abdulaziz Al Saud musi balansować między mieczami tradycjonalistów a naciskiem liberałów wspieranych przez zachodnią opinię publiczną. 

Chaszodżdżi to doskonale rozumiał, a mimo to starał się wymusić więcej reform, a raczej totalną zmianę kursu przez Królestwo.  Władze uznały to za formułę na wojnę domową i masowe ataki terrorystyczne, które podminowałyby Dom Saudów. Chaszodżdżiego trzeba było uspokoić.

Scenariusz najpewniej był taki. Król wyraził swoje niezadowolenie kolejnym artykułem w „The Washington Post”. Książę po raz kolejny się wkurzył i swą frustracją podzielił się z totumfackimi ze straży przybocznej i służb specjalnych. Szef służb zrozumiał wolę księcia. I stało się to samo, co przytrafiło się w Anglii i w Polsce w średniowieczu. Św. abp Tomasz Becket (1119-1170) i św. bp Stanisław Szczepanowski (1030-1079) zostali zamordowani nie na rozkaz swoich królów, a dlatego że przyjaciele, poplecznicy i siepacze królewscy doskonale zgadli życzenia swych panów. I zarżnęli księży, którzy byli krytykami władców.

To samo stało się z Chaszodżdżim. Szwadron śmierci w sile 18 osób z obstawy MbS przybył z Rijadu do Stambułu i czekał na dziennikarza w konsulacie. Miał nim kierować za pomocą internetowego systemu komunikacji Skype wyższy rangą oficer. Kaci ujęli dysydenta i zaczęli go przesłuchiwać. Nie jest jasne, czy planowali go zabić, czy „tylko” porwać. W każdym razie doszło do pobicia, Chaszodżdżi się bronił. Rozsierdziło to przesłuchujących i zabili go. Według źródeł tureckich ciało pocięto na kawałki i rozpuszczono w kwasie. Saudyjczycy wysłali sobowtóra ofiary z konsulatu, aby zmylić służby tureckie, a reszta ekipy odleciała do domu. Jeden z uczestników miał zginąć w wypadku samochodowym.

Tyle wstępnej analizy, opartej głównie na źródłach tureckich. Trzeba być tu ostrożnym. Turcy naturalnie podsłuchiwali konsulat oraz trzymali obiekt pod stałą obserwacją. Nie wiadomo, na ile materiały uzyskane z Ankary są wiarogodne. Turcja chce się bowiem popisać swym poparciem dla praw człowieka – naturalnie w Arabii Saudyjskiej, a nie u siebie w domu. Stąd powinniśmy badać sprawę dalej.

W każdym razie po dwóch tygodniach Rijad przyznał się, że jego tajni policjanci popełnili zbrodnię na Chaszodżdżim. W tej narracji MbS nic o tym nie wiedział. Król naturalnie też. Czyli ukarze się policyjnych mięśniaków i po sprawie. Tak jak ze śp. ks. Jerzym Popiełuszką. Donald Trump ostrzega jednak, że jeśli nie pozna się całej prawdy, to będą sankcje.

Marek Jan Chodakiewicz
Waszyngton, DC, 23 października 2018 r.
www.iwp.edu

Intel z DC

Artykuł pochodzi z najnowszego numeru "TS" (44/2018) do kupienia w wersji cyfrowej tutaj.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe