[Przegląd prasy niemieckiej] "Za prezydentury Trumpa polsko-amerykańskie stosunki wydają się rozkwitać"

Okres świąteczno-noworoczny dla niemieckich mediów mainstreamowych nie stanowił bynajmniej czasu, w którym chociaż na moment, chociaż odrobinę powstrzymaliby się od ataków na nasz kraj. Przeciwnie, pojawiło się w tym czasie więcej skrajnie napastliwych, a przynajmniej mało obiektywnych tekstów, niż zwykle.
 [Przegląd prasy niemieckiej] "Za prezydentury Trumpa polsko-amerykańskie stosunki wydają się rozkwitać"
/ screen YouTube

Trzy teksty z tego okresu przykuły moją szczególną uwagę. Pierwszy (choć chronologicznie drugi) ukazał się w springerowskiej "die Welt" dokładnie w Sylwestra i jest autorstwa ich warszawskiego korespondenta, Philipa Fritza. Artykuł nosi tytuł "Ryzykowny flirt Warszawy z Waszyngtonem" i co prawda nie należy do tych najbardziej napastliwych, choć złośliwości w nim nie brakuje, ale zasługuje na uwagę z nieco innych powodów. W artykule tym autor, chcąc nie chcąc (bardziej chyba jednak nie chcąc niż chcąc) zdobył się mianowicie na dosyć trzeźwą, choć oczywiście bardzo uproszczoną analizę bardzo dobrych relacji polsko-amerykańskich, udowadniając jednocześnie - trochę otwarcie a trochę między wierszami - jak bardzo te dobre polsko-amerykańskie stosunki nie są na rękę Niemcom. Myślę zatem, że warto byłoby ten tekst polecić naszej opozycji totalnej i w ogóle wszystkim tym osobom w naszym w kraju, którzy w te dobre relacje wątpią. Bo skoro czujne i niezbyt nam życzliwe niemieckie media tak to widzą, skoro jest im to tak bardzo nie w smak, to chyba z tą izolacją Polski to jednak lekka przesada. Kilka obszerniejszych fragmentów:

"Za prezydentury Donalda Trumpa polsko-amerykańskie stosunki wydają się rozkwitać. Oba rządy posiadają nacjonalistyczny i populistyczny charakter (agendę). Jednak ów flirt z krytycznym wobec NATO Trumpem wydaje się dość dziwny.

Plac przed pomnikiem Powstania Warszawskiego rzadko kiedy jest tak licznie odwiedzany. Jest gorący lipcowy dzień roku 2017. Donald Trump z żoną Melanią składają wizytę państwową w Polsce. Amerykański prezydent nie jest przyzwyczajony do tego, aby podczas jego zagranicznych wizyt spotykało go aż tyle sympatii. »Przybyliśmy tu po to, aby przekazać wam ważną wiadomość: Ameryka kocha Polskę« - woła Trump. Rozlega się gromki aplauz tysięcy zgromadzonych. (...)

Stosunki między Warszawą i Waszyngtonem są tradycyjnie bardzo bliskie, jednak pod kierownictwem Trumpa przeżywają one jak gdyby nową wiosnę. W Polsce postawiono całkowicie na Amerykę, w opozycji do Brukseli, z którą relacje systematycznie się oziębiają. Prawicowo-konserwatywny rząd PiS na wielu polach jednocześnie wszedł na kurs konfrontacyjny z Komisją Europejską. Spór toczy się wokół reformy sądownictwa, wokół ograniczeń wolności słowa i w związku z demontażem państwa prawa w Polsce. W takim momencie tego rodzaju napuszone, pełne namaszczenia słowa z ust najpotężniejszego człowieka świata spadły im jak gwiazdka z nieba.

Tymczasem Bruksela z coraz większą podejrzliwością patrzy na to dystansowanie się Warszawy od Europejczyków. Jak jednak daleko rząd polski gotów jest się posunąć realizując swoje interesy- trudno powiedzieć. Czy w imię dobrych relacji z Trumpem gotów jest aż tak bardzo zirytować swych najbliższych partnerów?

(...)

Dla Polaków dzieje się to jednak zbyt wolno. »Stoimy wobec chronicznego wyzwania związanego z polityką bezpieczeństwa, a europejska armia jest projektem, na realizację którego potrzeba dziesięcioleci« - wyjaśnia Baranowski. Od czasu wojny rosyjsko-gruzińskiej na Kaukazie w 2008, a zwłaszcza od czasu aneksji Krymu przez Rosję w 2014 »rosyjskie zagrożenie« jest stałym tematem w Polsce. (...)

(...)

Ale co obiecuje sobie Waszyngton po owym aliansie ze wschodnimi Europejczykami? Dla Amerykanów Polska jest bardzo ważna, gdyż zabezpiecza ona wschodnią flankę NATO. A to, że Donald Trump określił NATO jako coś »anachronicznego« wywołało wprawdzie w Warszawie pewną konfuzję, jednak dla tutejszej klasy politycznej liczą się »deeds, not Tweets« - czyli czyny a nie wpisy na Twitterze.

A dowodów lojalności ze strony Donalda Trumpa bynajmniej nie brakuje. Już w styczniu 2017 po raz pierwszy w historii doszło do relokacji żołnierzy amerykańskich do Polski, którzy następnie w trzymiesięcznym rytmie mieliby być zmieniani. W maju 2017 Trump ogłosił wreszcie inicjatywę »European Detterence Initiative (EDI)«, która dalszą amerykańską obecność militarną w Europie zasilić miałaby dodatkową kwotą 1,4 mld dolarów. W Warszawie zapanowała euforia.

Prezydent Andrzej Duda także wykazał strategiczny spryt, przedstawiając owemu znanemu z próżności amerykańskiemu prezydentowi propozycję ochrzczenia stałej amerykańskiej bazy w Polsce mianem »Fort Trump«. W marcu 2019 Pentagon ma przedstawić gotowe opcje w tej sprawie. Źródła zbliżone do rządu w Warszawie potwierdziły naszej gazecie, że »Fort Trump« jest jak najbardziej realistyczną opcją.

»Fort Trump na pewno powstanie« - przekonuje Matthew Tyrmand, polsko-amerykański publicysta uchodzący za wizjonera i ideologa nowej prawicy (Neuen Rechten)*. Doradza rządom w Warszawie i w Waszyngtonie i widzi wiele paraleli. »Oba rządy otrzymały od swych wyborców podobny mandat, mianowicie nacjonalistyczną i populistyczną agendę skierowaną przeciwko globalistycznej, ponadnarodowej formie rządów.« - wyjaśnia Tyrmand. Nic więc dziwnego, że obecne stosunki są lepsze niż kiedykolwiek. 
(...)
»Angażujemy się na rzecz silnej Polski, angażujemy się bardzo. Również na rzecz silnej Europy Wschodniej jako bastionu wolności i bezpieczeństwa« - mówił Trump podczas spotkania z przedstawicielami Polonii amerykańskiej w Chicago w 2016. Podkreślał również wtedy, iż leży mu na sercu także NATO, i że ma wielu polskich przyjaciół i liczy na głosy wszystkich tzw. »Polish Americans«. Trump docenił po prostu znaczenie polskiej diaspory w swojej kampanii wyborczej. W USA żyje prawie 10 mln Amerykanów polskiego pochodzenia, a większość z nich mieszka w takich stanach, jak New York, Wisconsin, Michigan czy Indiana, gdzie Trump odniósł nieznaczne zwycięstwo. Prawdopodobnie udział nie do pominięcia mieli w tym właśnie polonusi, którzy w większości głosowali właśnie na niego. Zresztą tradycyjnie wybierają oni kandydatów republikańskich. Jest im też bliżej do obozu narodowo-konserwatywnego w ich polskiej ojczyźnie. »Daj nam coś, to my damy coś tobie«"
- takim hasłem będącym jakoby mottem amerykańskiej Polonii kończy swój artykuł Philip Fritz z niemieckiej "die Welt".

*) Użyte w tekście sformułowanie "Neue rechte" - jest określeniem pejoratywnym. Tak określane są często niemieckie ugrupowania ekstremistyczne, typu Pegida.

https://www.welt.de/…/Polen-und-Donald-Trump-Warschaus-Flir…

Drugi tekst, który przykuł moją uwagę, ukazał się nieco wcześniej, bo tuż przed świętami. I to właśnie on jest najlepszym świadectwem tego, że niemiecka "troska" o polską demokrację nie osłabła nawet w okresie świątecznym. Zresztą dlaczego miałyby osłabnąć? Wybory do euro-parlamentu tuż tuż, a w Polsce "kaczystowski reżim" trwa w najlepsze i nawet jakby się umacniał. Na nic zdały się protesty społeczne, na nic olbrzymie, idące w setki tysięcy (według niemieckich wyliczeń) "czarne marsze" i inne manifestacje uliczne "obrońców demokracji". Ba, nie przywróciły "porządku" w Polsce i nie zapobiegły "demontażowi demokracji" działania "wychowawczo-karne" ze strony Brukseli (i Berlina), na które polski rząd okazał się całkowicie odporny. W każdym razie tego rodzaju skargi, ale i pewne sugestie odnośnie tego, co Unia powinna z tym fantem dalej robić (czytaj: dla kogo i na co powinna przeznaczyć pieniądze), znaleźć można w artykule z FAZ (z 22 grudnia) autorstwa niejakiej Franziski Brantner (posłanki do Bundestagu z partii Zielonych) oraz Jana Jakuba Chromca (eksperta z Fundacji Batorego).

"(...)
W ramach UE programy społeczno-obywatelskie w rodzaju »Europa dla obywatelek i obywateli« są wprawdzie wspierane, ale tylko wtedy, gdy reprezentowane są przez organizacje w przynajmniej trzech krajach członkowskich i mają charakter ponadgraniczny. Organizacje, które tak jak polskie NGO-sy angażują się na rzecz europejskich wartości wyłącznie na płaszczyźnie lokalnej, mają zatem niełatwo. Dotychczasowy system wsparcia był, owszem, właściwy w czasach, gdy Unia stanowiła bastion ugruntowanej liberalnej demokracji. W roku 2018 okazał się jednak nie spełniać wymogów czasu i powinien zostać zmieniony. Praktyczne pomysły w tej sprawie już istnieją. W następnych wieloletnich ramach finansowych Unii mają się co prawda znaleźć środki dla wsparcia programu "Prawa i wartości" mającego na celu obronę wartości europejskich. Niestety nazwa tego programu jest mydleniem oczu. Propozycja ogranicza się bowiem jedynie do kontynuacji dotychczasowych programów pod nową nazwą. Ani prawa człowieka, ani praca na rzecz demokracji nie okazują się w nim godne bezpośredniego wsparcia. Nie przewiduje się także dopasowania wielkości owego wsparcia finansowego do zmienionej rzeczywistości politycznej. 
(...)
Również niemieckiemu rządowi należałoby doradzić, aby zaangażował się na rzecz owego programu i wraz z proeuropejskimi partnerami, jak Francja, przyczynił się do nadania mu bardziej ambitnego kształtu i uposażenia. Trzy aspekty są przy tym nader ważne. Po pierwsze pro-demokratyczne organizacje i stowarzyszenia w Unii powinny być wspierane przynajmniej w tej samej wysokości, co tego rodzaju organizacje w krajach trzecich. Jeśli na przykład 1,5 mld Euro przewidziane zostało dla NGO-sów w krajach trzecich, to program »Prawa i Wartości« powinien otrzymywać podobną jeśli nie większą pomoc finansową. Po drugie, powinno się wspierać te organizacje i tych obrońców i obrończynie praw człowieka, o które tutaj chodzi, czyli wszelkie inicjatywy na poziomie lokalnym, które działają na rzecz wartości zapisanych w Art. 2 Traktatu Europejskiego, czyli prawa człowieka, państwo prawa i demokracja. Dalsze ciasne ograniczenie kręgu odbiorców do tych przewidzianych w dotychczasowych programach europejskich byłoby zmarnowaniem szansy. Po trzecie sposób pozyskiwania wsparcia musi być uproszczony. Sam wymóg, aby część wydatków pokrywana była przez te organizacje ze środków własnych, wyklucza wiele mniejszych tego rodzaju inicjatyw. W Polsce 90 procent NGO-sów nie dysponuje żadnym własnym kapitałem.

Europejski program "Prawa i Wartości" stanowi zatem rzadką okazję wsparcia wszelkich zmagać na rzecz demokratycznych wartości, i to w całej Europie. (...) Program jest ponadto szansą uzupełnienia nakładanych (na dane kraje) sankcji o pewien pozytywny instrument oraz potraktowania angażujących się ludzi we wszystkich krajach członkowskich jako partnerów w procesie umacniania demokracji."

https://www.faz.net/…/gastbeitrag-europaeische-werte-vertei…

Trzeci materiał, w tym przypadku audycja, jest najświeższej daty i pojawił się na antenie państwowej rozgłośni Deutschlandfunk wczoraj, 5 stycznia. Jej autorem jest niezmordowany Florian Kellermann, tak zwany "korespondent" tej rozgłośni w Warszawie. A bohaterem jest tu prześladowany przez "kaczystowski reżim" przedstawiciel "Obywateli RP", niejaki Wojciech Kinasiewicz. Kilka początkowych fragmentów:

"W zaledwie trzy lata rządy prawicowo-konseratywnej PiS pokazały, jak szybko są w stanie kompletnie zdezorganizować porządek konstytucyjny kraju. W reakcji na to tworzą się Polsce grupy protestacyjne, które walczą w obronie Konstytucji i starają się pobudzić zainteresowanie społeczne w jej sprawie, traktując ją jako dobro ogólnospołeczne.

Sala rozpraw nr 237 Sądu Okręgowego w Warszawie. Wojciech Kinasiewicz siedzi znów na ławie oskarżonych. Dla 56 latka nie jest to nic nowego. Już ponad 30 razy w ostatnich trzech latach, odkąd rządzi PiS, stawał przed sądem. »To jest dość męczące i kosztuje sporo czasu. Oczywiście jest to forma represji. W samej Warszawie jest kilkaset osób, którym dzieje się tak samo, jak mnie.«

Wojciech Kinasiewicz jest członkiem ugrupowania "Obywatele RP", które wciąż od nowa organizuje akcje protestacyjne przeciwko rządowi. Tym razem stanął przed sądem za to, że przed mniej więcej rokiem wraz z towarzyszami wdrapał się na płot, który kazał postawić [przed sejmem] urzędujący Marszałek Sejmu z PiS. Wojciech Kinasiewicz może sobie pozwolić na tak częste pojawianie się w sądzie tylko dlatego, gdyż wykonuje wolny zawód księgowego. Swoją działalność polityczną uważa za bardzo ważną. Angażuje się w obronę praw człowieka, które zapisane są w polskiej Konstytucji. A te zdaniem oskarżonego polski rząd systematycznie łamie.

(...)

W samym roku 2016 ponad 100 tys. ludzi wyszło z tego powodu na ulicę. Wówczas rząd dokonał de facto całkowitego ubezwłasnowolnienia Trybunału Konstytucyjnego. Odmawiał publikacji jego wyroków i wprowadził ustawy, które jego pracę znacząco utrudniały.

»Nie może tak być, że na skinięcie palca prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, w ekspresowym tempie przepycha się przez sejm ustawy. To jest sprzeczne z Konstytucją. Musi być przecież odbyć jakaś debata« - mówił ówczesny prezes TK Andrzej Rzepliński.

Jednak nie skończyło się na Trybunale Konstytucyjnym. Następnie rząd zajął się sądami powszechnymi. Zwolnieni zostali członkowie Krajowej Rady Sądownictwa - centralnego organu, który między innymi odpowiedzialny jest za powoływanie sędziów. Odtąd skład nowego KRS - zamiast jak dotychczas przez gremia sędziowskie - wybierany ma być przez parlament, gdzie PiS posiada absolutną większość, a zatem wybierani będą jedynie sędziowie spolegliwi wobec tej partii. (...)"

I tak przez dalszą część audycji autor snuje tego rodzaju wspominkowe opowieści, wymieniając kolejne etapy procesu "zawłaszczania przez PiS państwa" i "łamania" przezeń Konstytucji" - oddając oczywiście głos wyłącznie przeciwnikom rządu - by na koniec powrócić jeszcze raz do głównego bohatera, czyli owego prześladowanego "Obywatela RP":

"Przed rokiem 2015 tylko nieliczni interesowali się Konstytucją. Dopiero teraz mamy w ogóle szansę zrozumieć, że taka Ustawa Zasadnicza jest dla kraju konieczna i bardzo dobra. Konstytucja stała się dziś prawdziwym dobrem ogólnospołecznym" 


- tą wypowiedzią "ofiary pisowskiego reżymu", Wojciecha Kinasiewicza, kończy się audycja Floriana Kellermanna w niemieckiej państwowej Deutschlandfunk.

https://www.deutschlandfunk.de/pis-partei-die-lage-der-verf…

Marian Panic


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Uszyły im serce z pasiaka. 79 lat temu Brygada Świętokrzyska wyzwoliła obóz w Holiszowie Wiadomości
Uszyły im serce z pasiaka. 79 lat temu Brygada Świętokrzyska wyzwoliła obóz w Holiszowie

5 maja 1945 roku Brygada Świętokrzyska Narodowych Sił Zbrojnych wyzwoliła niemiecki obóz koncentracyjny w czeskim Holiszowie, położonym niedaleko Pilzna. Żołnierze uratowali życie ponad tysiąca kobiet: w tym Polek, Francuzek, Rosjanek, a także kilkuset Żydówek, które Niemcy planowali spalić w barakach żywcem. Jest to jedyny w historii przypadek, kiedy polski odział partyzancki wyzwolił niemiecki obóz koncentracyjny.

Bójka na ulicy w Poznaniu. 33-latek w stanie krytycznym z ostatniej chwili
Bójka na ulicy w Poznaniu. 33-latek w stanie krytycznym

33-letni Mołdawianin w ciężkim stanie trafił do szpitala po zdarzeniu, do jakiego doszło w sobotę po południu na poznańskich Jeżycach. W sprawie zatrzymano 36-letniego mężczyznę.

Protasiewicz bez ogródek do Kierwińskiego: Czekam na twoich chłopców, dostaną kawkę i... z ostatniej chwili
Protasiewicz bez ogródek do Kierwińskiego: "Czekam na twoich chłopców, dostaną kawkę i..."

"Czekam na twoich chłopców. Dostaną kawkę i ponarzekają na pensje. Ich szef to pewnie mój kolega z SP lub liceum" – pisze do ministra Marcina Kierwińskiego były wicewojewoda dolnośląski Jacek Protasiewicz.

Nie żyje najcięższy człowiek w Wielkiej Brytanii. Lekarze nie pozostawiali złudzeń z ostatniej chwili
Nie żyje najcięższy człowiek w Wielkiej Brytanii. Lekarze nie pozostawiali złudzeń

Nie żyje Jason Holton, uważany za najcięższego człowieka w Wielkiej Brytanii. Zmarł w wieku 33 lat z powodu niewydolności narządów. Ważył około 317 kilogramów.

Nie żyje znany aktor, odtwórca roli króla Theodena z ostatniej chwili
Nie żyje znany aktor, odtwórca roli króla Theodena

W wieku 79 lat zmarł brytyjski aktor Bernard Hill, znany z ról w filmach "Titanic" i "Władca Pierścieni".

Koniec dominacji polskich siatkarzy. Jastrzębski Węgiel przegrał w finale Ligi Mistrzów z ostatniej chwili
Koniec dominacji polskich siatkarzy. Jastrzębski Węgiel przegrał w finale Ligi Mistrzów

Siatkarze Jastrzębskiego Węgla przegrali z włoskim Itasem Trentino 0:3 (20:25, 22:25, 21:25) w finale Ligi Mistrzów rozegranym w tureckiej Antalyi.

Dziennikarz pokazał wydruk z badania alkomatem: Każdy może z ulicy wejść z ostatniej chwili
Dziennikarz pokazał wydruk z badania alkomatem: "Każdy może z ulicy wejść"

– Podjechał, przebadał się, dostał kwit bez wypełnionych danych, ja go opublikowałem. Kolega pokazał mi, jak wygląda kwit wystawiany w takiej sytuacji. Choć mój znajomy nie planował nagrywać badania, to dyżurni na komendzie sami, z pewną nerwowością, mówili, aby niczego nie filmować. Chcieli nawet wyłączyć mu telefon – mówi serwisowi wpolityce.pl dziennikarz i publicysta Samuel Pereira.

Nowy wpis Kierwińskiego. Grozi prawnymi konsekwencjami z ostatniej chwili
Nowy wpis Kierwińskiego. Grozi "prawnymi konsekwencjami"

Osoby, które stały i stoją za szkalowaniem mojego dobrego imienia - poniosą prawne konsekwencje tych nienawistnych działań – zapowiada minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński z Platformy Obywatelskiej.

Izrael odrzuca żądanie Hamasu w sprawie zakończenia wojny z ostatniej chwili
Izrael odrzuca żądanie Hamasu w sprawie zakończenia wojny

– Zakończenie wojny w Strefie Gazy utrzymałoby Hamas przy władzy – powiedział w niedzielę premier Izraela, odrzucając żądania Hamasu. Rząd Izraela podjął też decyzję o zamknięciu działalności katarskiej telewizji Al-Dżazira.

IMGW przestrzega: nadciągają burze z ostatniej chwili
IMGW przestrzega: nadciągają burze

W niedzielę IMGW wydał ostrzeżenie hydrologiczne pierwszego stopnia dla południa Polski w związku z prognozowanymi opadami burzowymi.

REKLAMA

[Przegląd prasy niemieckiej] "Za prezydentury Trumpa polsko-amerykańskie stosunki wydają się rozkwitać"

Okres świąteczno-noworoczny dla niemieckich mediów mainstreamowych nie stanowił bynajmniej czasu, w którym chociaż na moment, chociaż odrobinę powstrzymaliby się od ataków na nasz kraj. Przeciwnie, pojawiło się w tym czasie więcej skrajnie napastliwych, a przynajmniej mało obiektywnych tekstów, niż zwykle.
 [Przegląd prasy niemieckiej] "Za prezydentury Trumpa polsko-amerykańskie stosunki wydają się rozkwitać"
/ screen YouTube

Trzy teksty z tego okresu przykuły moją szczególną uwagę. Pierwszy (choć chronologicznie drugi) ukazał się w springerowskiej "die Welt" dokładnie w Sylwestra i jest autorstwa ich warszawskiego korespondenta, Philipa Fritza. Artykuł nosi tytuł "Ryzykowny flirt Warszawy z Waszyngtonem" i co prawda nie należy do tych najbardziej napastliwych, choć złośliwości w nim nie brakuje, ale zasługuje na uwagę z nieco innych powodów. W artykule tym autor, chcąc nie chcąc (bardziej chyba jednak nie chcąc niż chcąc) zdobył się mianowicie na dosyć trzeźwą, choć oczywiście bardzo uproszczoną analizę bardzo dobrych relacji polsko-amerykańskich, udowadniając jednocześnie - trochę otwarcie a trochę między wierszami - jak bardzo te dobre polsko-amerykańskie stosunki nie są na rękę Niemcom. Myślę zatem, że warto byłoby ten tekst polecić naszej opozycji totalnej i w ogóle wszystkim tym osobom w naszym w kraju, którzy w te dobre relacje wątpią. Bo skoro czujne i niezbyt nam życzliwe niemieckie media tak to widzą, skoro jest im to tak bardzo nie w smak, to chyba z tą izolacją Polski to jednak lekka przesada. Kilka obszerniejszych fragmentów:

"Za prezydentury Donalda Trumpa polsko-amerykańskie stosunki wydają się rozkwitać. Oba rządy posiadają nacjonalistyczny i populistyczny charakter (agendę). Jednak ów flirt z krytycznym wobec NATO Trumpem wydaje się dość dziwny.

Plac przed pomnikiem Powstania Warszawskiego rzadko kiedy jest tak licznie odwiedzany. Jest gorący lipcowy dzień roku 2017. Donald Trump z żoną Melanią składają wizytę państwową w Polsce. Amerykański prezydent nie jest przyzwyczajony do tego, aby podczas jego zagranicznych wizyt spotykało go aż tyle sympatii. »Przybyliśmy tu po to, aby przekazać wam ważną wiadomość: Ameryka kocha Polskę« - woła Trump. Rozlega się gromki aplauz tysięcy zgromadzonych. (...)

Stosunki między Warszawą i Waszyngtonem są tradycyjnie bardzo bliskie, jednak pod kierownictwem Trumpa przeżywają one jak gdyby nową wiosnę. W Polsce postawiono całkowicie na Amerykę, w opozycji do Brukseli, z którą relacje systematycznie się oziębiają. Prawicowo-konserwatywny rząd PiS na wielu polach jednocześnie wszedł na kurs konfrontacyjny z Komisją Europejską. Spór toczy się wokół reformy sądownictwa, wokół ograniczeń wolności słowa i w związku z demontażem państwa prawa w Polsce. W takim momencie tego rodzaju napuszone, pełne namaszczenia słowa z ust najpotężniejszego człowieka świata spadły im jak gwiazdka z nieba.

Tymczasem Bruksela z coraz większą podejrzliwością patrzy na to dystansowanie się Warszawy od Europejczyków. Jak jednak daleko rząd polski gotów jest się posunąć realizując swoje interesy- trudno powiedzieć. Czy w imię dobrych relacji z Trumpem gotów jest aż tak bardzo zirytować swych najbliższych partnerów?

(...)

Dla Polaków dzieje się to jednak zbyt wolno. »Stoimy wobec chronicznego wyzwania związanego z polityką bezpieczeństwa, a europejska armia jest projektem, na realizację którego potrzeba dziesięcioleci« - wyjaśnia Baranowski. Od czasu wojny rosyjsko-gruzińskiej na Kaukazie w 2008, a zwłaszcza od czasu aneksji Krymu przez Rosję w 2014 »rosyjskie zagrożenie« jest stałym tematem w Polsce. (...)

(...)

Ale co obiecuje sobie Waszyngton po owym aliansie ze wschodnimi Europejczykami? Dla Amerykanów Polska jest bardzo ważna, gdyż zabezpiecza ona wschodnią flankę NATO. A to, że Donald Trump określił NATO jako coś »anachronicznego« wywołało wprawdzie w Warszawie pewną konfuzję, jednak dla tutejszej klasy politycznej liczą się »deeds, not Tweets« - czyli czyny a nie wpisy na Twitterze.

A dowodów lojalności ze strony Donalda Trumpa bynajmniej nie brakuje. Już w styczniu 2017 po raz pierwszy w historii doszło do relokacji żołnierzy amerykańskich do Polski, którzy następnie w trzymiesięcznym rytmie mieliby być zmieniani. W maju 2017 Trump ogłosił wreszcie inicjatywę »European Detterence Initiative (EDI)«, która dalszą amerykańską obecność militarną w Europie zasilić miałaby dodatkową kwotą 1,4 mld dolarów. W Warszawie zapanowała euforia.

Prezydent Andrzej Duda także wykazał strategiczny spryt, przedstawiając owemu znanemu z próżności amerykańskiemu prezydentowi propozycję ochrzczenia stałej amerykańskiej bazy w Polsce mianem »Fort Trump«. W marcu 2019 Pentagon ma przedstawić gotowe opcje w tej sprawie. Źródła zbliżone do rządu w Warszawie potwierdziły naszej gazecie, że »Fort Trump« jest jak najbardziej realistyczną opcją.

»Fort Trump na pewno powstanie« - przekonuje Matthew Tyrmand, polsko-amerykański publicysta uchodzący za wizjonera i ideologa nowej prawicy (Neuen Rechten)*. Doradza rządom w Warszawie i w Waszyngtonie i widzi wiele paraleli. »Oba rządy otrzymały od swych wyborców podobny mandat, mianowicie nacjonalistyczną i populistyczną agendę skierowaną przeciwko globalistycznej, ponadnarodowej formie rządów.« - wyjaśnia Tyrmand. Nic więc dziwnego, że obecne stosunki są lepsze niż kiedykolwiek. 
(...)
»Angażujemy się na rzecz silnej Polski, angażujemy się bardzo. Również na rzecz silnej Europy Wschodniej jako bastionu wolności i bezpieczeństwa« - mówił Trump podczas spotkania z przedstawicielami Polonii amerykańskiej w Chicago w 2016. Podkreślał również wtedy, iż leży mu na sercu także NATO, i że ma wielu polskich przyjaciół i liczy na głosy wszystkich tzw. »Polish Americans«. Trump docenił po prostu znaczenie polskiej diaspory w swojej kampanii wyborczej. W USA żyje prawie 10 mln Amerykanów polskiego pochodzenia, a większość z nich mieszka w takich stanach, jak New York, Wisconsin, Michigan czy Indiana, gdzie Trump odniósł nieznaczne zwycięstwo. Prawdopodobnie udział nie do pominięcia mieli w tym właśnie polonusi, którzy w większości głosowali właśnie na niego. Zresztą tradycyjnie wybierają oni kandydatów republikańskich. Jest im też bliżej do obozu narodowo-konserwatywnego w ich polskiej ojczyźnie. »Daj nam coś, to my damy coś tobie«"
- takim hasłem będącym jakoby mottem amerykańskiej Polonii kończy swój artykuł Philip Fritz z niemieckiej "die Welt".

*) Użyte w tekście sformułowanie "Neue rechte" - jest określeniem pejoratywnym. Tak określane są często niemieckie ugrupowania ekstremistyczne, typu Pegida.

https://www.welt.de/…/Polen-und-Donald-Trump-Warschaus-Flir…

Drugi tekst, który przykuł moją uwagę, ukazał się nieco wcześniej, bo tuż przed świętami. I to właśnie on jest najlepszym świadectwem tego, że niemiecka "troska" o polską demokrację nie osłabła nawet w okresie świątecznym. Zresztą dlaczego miałyby osłabnąć? Wybory do euro-parlamentu tuż tuż, a w Polsce "kaczystowski reżim" trwa w najlepsze i nawet jakby się umacniał. Na nic zdały się protesty społeczne, na nic olbrzymie, idące w setki tysięcy (według niemieckich wyliczeń) "czarne marsze" i inne manifestacje uliczne "obrońców demokracji". Ba, nie przywróciły "porządku" w Polsce i nie zapobiegły "demontażowi demokracji" działania "wychowawczo-karne" ze strony Brukseli (i Berlina), na które polski rząd okazał się całkowicie odporny. W każdym razie tego rodzaju skargi, ale i pewne sugestie odnośnie tego, co Unia powinna z tym fantem dalej robić (czytaj: dla kogo i na co powinna przeznaczyć pieniądze), znaleźć można w artykule z FAZ (z 22 grudnia) autorstwa niejakiej Franziski Brantner (posłanki do Bundestagu z partii Zielonych) oraz Jana Jakuba Chromca (eksperta z Fundacji Batorego).

"(...)
W ramach UE programy społeczno-obywatelskie w rodzaju »Europa dla obywatelek i obywateli« są wprawdzie wspierane, ale tylko wtedy, gdy reprezentowane są przez organizacje w przynajmniej trzech krajach członkowskich i mają charakter ponadgraniczny. Organizacje, które tak jak polskie NGO-sy angażują się na rzecz europejskich wartości wyłącznie na płaszczyźnie lokalnej, mają zatem niełatwo. Dotychczasowy system wsparcia był, owszem, właściwy w czasach, gdy Unia stanowiła bastion ugruntowanej liberalnej demokracji. W roku 2018 okazał się jednak nie spełniać wymogów czasu i powinien zostać zmieniony. Praktyczne pomysły w tej sprawie już istnieją. W następnych wieloletnich ramach finansowych Unii mają się co prawda znaleźć środki dla wsparcia programu "Prawa i wartości" mającego na celu obronę wartości europejskich. Niestety nazwa tego programu jest mydleniem oczu. Propozycja ogranicza się bowiem jedynie do kontynuacji dotychczasowych programów pod nową nazwą. Ani prawa człowieka, ani praca na rzecz demokracji nie okazują się w nim godne bezpośredniego wsparcia. Nie przewiduje się także dopasowania wielkości owego wsparcia finansowego do zmienionej rzeczywistości politycznej. 
(...)
Również niemieckiemu rządowi należałoby doradzić, aby zaangażował się na rzecz owego programu i wraz z proeuropejskimi partnerami, jak Francja, przyczynił się do nadania mu bardziej ambitnego kształtu i uposażenia. Trzy aspekty są przy tym nader ważne. Po pierwsze pro-demokratyczne organizacje i stowarzyszenia w Unii powinny być wspierane przynajmniej w tej samej wysokości, co tego rodzaju organizacje w krajach trzecich. Jeśli na przykład 1,5 mld Euro przewidziane zostało dla NGO-sów w krajach trzecich, to program »Prawa i Wartości« powinien otrzymywać podobną jeśli nie większą pomoc finansową. Po drugie, powinno się wspierać te organizacje i tych obrońców i obrończynie praw człowieka, o które tutaj chodzi, czyli wszelkie inicjatywy na poziomie lokalnym, które działają na rzecz wartości zapisanych w Art. 2 Traktatu Europejskiego, czyli prawa człowieka, państwo prawa i demokracja. Dalsze ciasne ograniczenie kręgu odbiorców do tych przewidzianych w dotychczasowych programach europejskich byłoby zmarnowaniem szansy. Po trzecie sposób pozyskiwania wsparcia musi być uproszczony. Sam wymóg, aby część wydatków pokrywana była przez te organizacje ze środków własnych, wyklucza wiele mniejszych tego rodzaju inicjatyw. W Polsce 90 procent NGO-sów nie dysponuje żadnym własnym kapitałem.

Europejski program "Prawa i Wartości" stanowi zatem rzadką okazję wsparcia wszelkich zmagać na rzecz demokratycznych wartości, i to w całej Europie. (...) Program jest ponadto szansą uzupełnienia nakładanych (na dane kraje) sankcji o pewien pozytywny instrument oraz potraktowania angażujących się ludzi we wszystkich krajach członkowskich jako partnerów w procesie umacniania demokracji."

https://www.faz.net/…/gastbeitrag-europaeische-werte-vertei…

Trzeci materiał, w tym przypadku audycja, jest najświeższej daty i pojawił się na antenie państwowej rozgłośni Deutschlandfunk wczoraj, 5 stycznia. Jej autorem jest niezmordowany Florian Kellermann, tak zwany "korespondent" tej rozgłośni w Warszawie. A bohaterem jest tu prześladowany przez "kaczystowski reżim" przedstawiciel "Obywateli RP", niejaki Wojciech Kinasiewicz. Kilka początkowych fragmentów:

"W zaledwie trzy lata rządy prawicowo-konseratywnej PiS pokazały, jak szybko są w stanie kompletnie zdezorganizować porządek konstytucyjny kraju. W reakcji na to tworzą się Polsce grupy protestacyjne, które walczą w obronie Konstytucji i starają się pobudzić zainteresowanie społeczne w jej sprawie, traktując ją jako dobro ogólnospołeczne.

Sala rozpraw nr 237 Sądu Okręgowego w Warszawie. Wojciech Kinasiewicz siedzi znów na ławie oskarżonych. Dla 56 latka nie jest to nic nowego. Już ponad 30 razy w ostatnich trzech latach, odkąd rządzi PiS, stawał przed sądem. »To jest dość męczące i kosztuje sporo czasu. Oczywiście jest to forma represji. W samej Warszawie jest kilkaset osób, którym dzieje się tak samo, jak mnie.«

Wojciech Kinasiewicz jest członkiem ugrupowania "Obywatele RP", które wciąż od nowa organizuje akcje protestacyjne przeciwko rządowi. Tym razem stanął przed sądem za to, że przed mniej więcej rokiem wraz z towarzyszami wdrapał się na płot, który kazał postawić [przed sejmem] urzędujący Marszałek Sejmu z PiS. Wojciech Kinasiewicz może sobie pozwolić na tak częste pojawianie się w sądzie tylko dlatego, gdyż wykonuje wolny zawód księgowego. Swoją działalność polityczną uważa za bardzo ważną. Angażuje się w obronę praw człowieka, które zapisane są w polskiej Konstytucji. A te zdaniem oskarżonego polski rząd systematycznie łamie.

(...)

W samym roku 2016 ponad 100 tys. ludzi wyszło z tego powodu na ulicę. Wówczas rząd dokonał de facto całkowitego ubezwłasnowolnienia Trybunału Konstytucyjnego. Odmawiał publikacji jego wyroków i wprowadził ustawy, które jego pracę znacząco utrudniały.

»Nie może tak być, że na skinięcie palca prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, w ekspresowym tempie przepycha się przez sejm ustawy. To jest sprzeczne z Konstytucją. Musi być przecież odbyć jakaś debata« - mówił ówczesny prezes TK Andrzej Rzepliński.

Jednak nie skończyło się na Trybunale Konstytucyjnym. Następnie rząd zajął się sądami powszechnymi. Zwolnieni zostali członkowie Krajowej Rady Sądownictwa - centralnego organu, który między innymi odpowiedzialny jest za powoływanie sędziów. Odtąd skład nowego KRS - zamiast jak dotychczas przez gremia sędziowskie - wybierany ma być przez parlament, gdzie PiS posiada absolutną większość, a zatem wybierani będą jedynie sędziowie spolegliwi wobec tej partii. (...)"

I tak przez dalszą część audycji autor snuje tego rodzaju wspominkowe opowieści, wymieniając kolejne etapy procesu "zawłaszczania przez PiS państwa" i "łamania" przezeń Konstytucji" - oddając oczywiście głos wyłącznie przeciwnikom rządu - by na koniec powrócić jeszcze raz do głównego bohatera, czyli owego prześladowanego "Obywatela RP":

"Przed rokiem 2015 tylko nieliczni interesowali się Konstytucją. Dopiero teraz mamy w ogóle szansę zrozumieć, że taka Ustawa Zasadnicza jest dla kraju konieczna i bardzo dobra. Konstytucja stała się dziś prawdziwym dobrem ogólnospołecznym" 


- tą wypowiedzią "ofiary pisowskiego reżymu", Wojciecha Kinasiewicza, kończy się audycja Floriana Kellermanna w niemieckiej państwowej Deutschlandfunk.

https://www.deutschlandfunk.de/pis-partei-die-lage-der-verf…

Marian Panic



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe