Od jakiegoś czasu wiadomo było, że już w lipcu obywatele mogą drastycznie odczuć koniec ochrony państwa przed skutkami wzrostu cen energii elektrycznej. Pesymiści uważają, że rachunki mogą wzrosnąć o 80–100 zł. Optymiści natomiast są zdania, że niesłusznie nie doceniamy możliwości energetycznych operatorów, i odważniej szacują skalę możliwych podwyżek – tak na 60–80%. Wiem, żart stary, ale nadal nieśmieszny.
Liberałowie bardzo lubią przedstawiać siebie jako jedynych i prawowitych strażników demokracji. Jednocześnie ci sami liberałowie jak diabeł święconej wody boją się referendum. Czyli najbardziej demokratycznego z demokratycznych instrumentów rządzenia przewidzianego w naszej demokratycznej konstytucji.
Solidarność wyrosła z dialogu społecznego. Tak było w roku 1980, przy pracach nad konstytucją oraz w walce przeciwko podniesieniu wieku emerytalnego.
Dla wielu krytyka Zielonego Ładu jest jednoznaczna z zamiarem wystąpienia z Unii Europejskiej. Absolutnie tak nie jest. Co więcej, prawdziwy euroentuzjasta powinien domagać się głębokiej rewizji Zielonego Ładu, który jest groźny dla Europy.
Europejski Zielony Ład w obecnym kształcie forsowanym przez Unię Europejską sięgnie głęboko do kieszeni podatników. Transformacja ekologiczna zakładająca odejście od paliw kopalnych i osiągnięcie neutralności klimatycznej w 2050 roku ma przemienić nie tylko sektor energetyki, ale także transportu, budownictwa, rolnictwa, leśnictwa czy przemysłu. Przemodelowanie niemal każdego aspektu życia człowieka to cywilizacyjna zmiana, która powinna stać się tematem ogólnokrajowego referendum i do czego namawia największy w Polsce związek zawodowy Solidarność.
Byłem na wspieranym przez Solidarność proteście rolników pod Kancelarią Premiera. Byłem przy samym centrum wydarzeń, przy platformie, z której liderzy protestujących mówili do zgromadzonych rolników. Emocje były potężne. Nic dziwnego. Rzecz nie idzie tylko o obronę rolniczych ojcowizn, ale również, a być może przede wszystkim, o interes wszystkich, którzy w Polsce jedzą.
Filmy i zdjęcia z ubiegłotygodniowej demonstracji Solidarności Rolników Indywidualnych obiegły Polskę. Wielu było na miejscu i widziało to na własne oczy. No, chyba że akurat dostali po oczach gazem.
Przemówienie Władimira Putina wygłoszone na koniec lutego podniosło alerty wszystkich – nie tylko NATO-wskich – sztabów wojskowych. Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny na stole negocjacyjnym dotyczącym przyszłości świata pojawiła się broń atomowa z jednostronnym rosyjskim postanowieniem, że Kreml może jej użyć w obecnych i przyszłych konfliktach wojskowych. Jednocześnie były prezydent i premier Federacji Rosyjskiej, a dzisiaj kremlowski propagandysta Dmitrij Miedwiediew zaproponował Zachodowi podział Ukrainy pomiędzy Rosję, Polskę, Rumunię i Węgry.
Zaledwie kilka tygodni temu pisałem na łamach „Tygodnika Solidarność” o protestach rolników w Polsce oraz w Europie. Dynamika ostatnich wydarzeń jest jednak na tyle duża, że postanowiłem kolejny raz podjąć ten niezwykle ważny temat.
Moje zainteresowanie islamem istnieje od zawsze. Nie było to priorytetem mojej wszelkożernej ciekawości, ale bezsprzecznie stanowiło ważny element mojej wyobraźni i impulsu poznawczego. Naturalnie – wbrew modom – robiłem to z gustem przekonanego okcydentalisty. Przyswajanie muzułmańskich symboli szło ręka w rękę z wchłanianiem intelektualnym światów islamu.
Zastanawiacie się czasem – Drodzy Czytelnicy – jak to się stało, że Polska musi dziś na gwałt i w wielkim pośpiechu odbudowywać swoje zdolności obronne? Choć nie jest przecież tak, że nagle odkryliśmy, w jakim miejscu świata leżymy, jaką mamy historię i jakich sąsiadów. W czym więc problem? Skąd ta zbrojeniowa wyrwa w naszej najnowszej historii? Na te pytania odpowiada „Tygodnik Solidarność” sprzed równo… 31 lat. W numerze 11 (234) z 12 marca 1993 roku.
– Uproszczony obraz rzeczywistości, w którym młodzi Europejczycy wkrótce nieodwracalnie zastąpią odchodzących w przeszłość zużytych konserwatywnych Polaków, jest nam sprzedawany regularnie od 1989 r. Gdyby to było takie proste, w III RP nieprzerwanie rządziłyby nami naprzemiennie SLD i Unia Wolności – mówi Kacper Kita, analityk polityczny i publicysta z think tanku Nowy Ład, w rozmowie z Jakubem Pacanem.
12 marca 1956 r. w Moskwie zmarł I sekretarz KC PZPR Bolesław Bierut. W przedwojennej wolnej Polsce funkcjonariusz Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików), Komunistycznej Partii Polskiej, po wojnie w PPR, a następnie w PZPR; w latach 1947–1952 prezydent RP.
Wszyscy jesteśmy, byliśmy lub będziemy pracownikami. Czymś oczywistym jest, że pracę podejmujemy na podstawie podpisanej umowy, która nakłada na nas obowiązki, ale też przyznaje nam prawa. Jednak rzadko zdajemy sobie sprawę, że codziennie mijamy i spotykamy osoby, które mimo, że wykonują pracę pod nadzorem i wedle ściśle określonych reguł, są totalnie pozbawione praw pracowniczych i jakiejkolwiek gwarancji zatrudnienia na dzień do przodu. Mowa o ludziach pracujących „dla aplikacji”.
Nowy minister finansów oznajmił, że koniec z szybkim podnoszeniem płacy minimalnej. To fatalna wiadomość.
Rozpoczynając rządzenie od łamania prawa, obecna ekipa niemal całkowicie uzależniła się od politycznych elit UE. Nie jest zdolna do sprzeciwu wobec unijnej polityki, bo bez poparcia Brukseli szybko straciłaby popularność w kraju. Może więc jedynie starać się kupić rolników, ale nie rozwiązać ich problemy.
W Pałacu Elizejskim odbyło się spotkanie ws. wsparcia dla Ukrainy z udziałem głów państw, szefów rządów i ministrów z 28 krajów. Polskę reprezentował prezydent Andrzej Duda. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby wszystkie media relacjonowały to wydarzenie w podobny sposób. Jednak ku zaskoczeniu wielu wnikliwych obserwatorów z relacji wypadły wypowiedzi premierów Słowacji i Grecji.
Takiemu państwu niestraszny Putin ani zielone szaleństwo UE, bo uśmiech jest dobry na wszystko. Furda ciężkie kamienie milowe – uśmiech zamienia je w sympatyczne, pluszowe misiaczki, które wręcza się pani Věrze Jurovej.
Solidarność wskazuje na zagrożenia polityki klimatycznej Unii Europejskiej od niemal 20 lat. Bywała w tej walce osamotniona wobec forsowania unijnych dyrektyw przez kolejne rządy przy jednoczesnym braku zrozumienia zagrożeń ekoideologii w społeczeństwie.
– Obecna polityka klimatyczna prowadzi do wzrostu kosztów produkcji żywności, a wiele krajów na świecie mających tańszą produkcję rolną już puka do Europy ze swoją ofertą – mówi Karol Olszanowski, ekspert ds. rynku rolnego, w rozmowie z Jakubem Pacanem.