Koreański węzeł gordyjski. Półwysep Koreański znów może stać się punktem zapalnym dla całego świata
4 lipca tego roku Koreańczycy z północy przeprowadzili udaną próbę międzykontynentalnego pocisku rakietowego Hwasong-14. Kilka tygodni później przeprowadzili kolejna udaną próbę – a Kim Dzong Un zapowiedział wystrzelenie kilku rakiet w kierunku amerykańskiej wyspy Guam. Według oficjalnych zapowiedzi rakiety nie byłyby wycelowane w samą wyspę – lecz miałyby wpaść do morza w odległości około 40 kilometrów od jej brzegów. Amerykańska reakcja na owe zapowiedzi była niezwykle ostra – prezydent Donald Trump stwierdził, że taka próba byłaby równoznaczna z wypowiedzeniem wojny Ameryce. Już poprzednie próby wywołały reakcję – do Korei Południowej trafią kolejne amerykańskie systemy przeciwrakietowe THAAD, a sami Koreańczycy z południa wzmacniają swoją obronę przeciwlotniczą kolejnymi bateriami Patriotów PAC-3. Również Japonia ustawia swoje baterie rakiet przeciwlotniczych na ewentualnych trasach przelotu północnokoreańskich pocisków. Wprawdzie 15 sierpnia Kim ogłosił odłożenie decyzji o przeprowadzeniu próby w kierunku Guam – ale wisząca na ścianie strzelba prędzej czy później może wypalić – a północnokoreański lider udowodnił już, że potrafi się zachowywać w sposób zupełnie nieobliczalny.
Kluczowe punkty
Wyspa Guam stanowi jedną z najważniejszych baz amerykańskich sił zbrojnych na obszarze Pacyfiku. Port w Apra Harbour może obecnie obsługiwać największe okręty US Navy, łącznie z lotniskowcami. Natomiast z bazy lotniczej Andersen mogą operować wszystkie samoloty będące na stanie Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych – włącznie ze strategicznymi bombowcami B-52, B-1B Lancer i B-2 Spirit. Obecnie na Guam jest około 7 tysięcy żołnierzy i marynarzy, zlokalizowano tam też wielkie składnice materiałowe. Utrata owej bazy miałaby wielkie znaczenie dla amerykańskich możliwości działania nie tylko w rejonie Korei i Japonii, lecz także na Morzu Filipińskim i Południowochińskim.
#REKLAMA_POZIOMA#