Krzysztof Karnkowski: Droga do prezydentury Karola Nawrockiego rozpoczęła się w Senacie

Co musisz wiedzieć:
- Dzisiaj Karol Nawrocki zostanie zaprzysiężony na Prezydenta RP
- Krzysztof Karnkowski opisuje jak wyglądała droga do prezydentury
- Jego zdaniem, najważniejsza część tej historii zaczyna się w miejscu, w którym mało kto widzi jej początek, w Senacie 13 października 2019 roku
Życiorys nowego prezydenta został już opowiedziany w wielu miejscach, na pewno też w najbliższym czasie będzie szeroko omawiany zarówno przez życzliwe, jak i nieżyczliwe mu media. Na pewno w historii Karola Nawrockiego znajdziemy bardzo wiele elementów, które doprowadziły go do miejsca, w którym dziś się znalazł. Aktywność społeczna, sportowa pasja, fascynacja historią, kibicowanie, nauka, praca w placówkach muzealnych, ale też sytuacja rodzinna – to wszystko elementy, które ukształtowały człowieka potrafiącego wygrać w nadzwyczaj niesprzyjających warunkach. I jego wizerunek, który miał mu w wygranej tej zaszkodzić, a jednak pomógł, co w trakcie kampanii i po wyborach doskonale opisało wielu konserwatywnych publicystów. Karol Nawrocki jest więc niewątpliwie głównym autorem swojego sukcesu. Bardzo ważna w jego osiągnięciu była też rodzina. Marta mająca własną, ciekawą historię żona, stojąca przez całą kampanię u jego boku i niedająca się sprowokować wszystkim „życzliwym”, próbującym wbijać klin między nią a męża za pomocą plotek, oskarżeń i insynuacji. Ale również Daniel, uznany i wychowany przez Karola Nawrockiego syn Marty, od początku mocno zaangażowany w kampanię, a jeszcze dłużej – w lokalną politykę. Pozostałe dzieci są młodsze, więc w kampanii nie mogły odegrać tak dużej roli, choć córka stała się już obiektem obrzydliwego ataku fanatycznych oponentów.
Giełda nazwisk
Dyskusja o tym, kto będzie reprezentantem Prawa i Sprawiedliwości w wyborach prezydenckich po zakończeniu drugiej kadencji Andrzeja Dudy, rozpoczęła się niemal natychmiast po wyborach parlamentarnych, w których partia ta straciła władzę. Trudno doliczyć się dziś, ile osób przewinęło się przez przeciągniętą podobno do ostatniej chwili giełdę nazwisk. Zaludnioną tak, że będąc osobą żywo interesującą się polityką, o kilku dowiedziałem się dopiero teraz, pisząc ten artykuł. Dość szybko z puli odpadła Beata Szydło, ponieważ prezes Jarosław Kaczyński uznał za wiarygodne badania wskazujące, że Polacy w czasie zagrożenia wojną nie będą skłonni przekazać władzy, w tym zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi, kobiecie. Trudno ustalić, kiedy odpadali kolejni kandydaci na kandydatów. Na ogół media podawały informację, że „na placu boju pozostało już tylko dwóch”, przy czym dwójki te były różne. Dość wspomnieć, że jeszcze w październiku na łamach „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska wśród tych, którzy stracili już swoją szansę, wymieniała Karola Nawrockiego. Najczęściej jednak to on znajdował się w finałowej dwójce, czasem razem ze Zbigniewem Boguckim, czasem – z Przemysławem Czarnkiem.
Senacka przygrywka
Jednak od pewnego momentu znana była już „specyfikacja”, wymieniająca wiele wymarzonych cech potencjalnego kandydata. Miał to być mężczyzna, młody, z doświadczeniem politycznym, lecz trudny do obarczenia winami przypisywanymi ekipie Mateusza Morawieckiego, mający szansę wygrać z Rafałem Trzaskowskim. Do tego celu potrzebna miała być zdolność zdobywania głosów poza stałym elektoratem PiS.
I właśnie dlatego w moim odczuciu najważniejsza część tej historii zaczyna się w miejscu, w którym mało kto widzi jej początek, 13 października 2019 roku. To wtedy w wyborach parlamentarnych PiS utrzymało większość w Sejmie, lecz straciło ją w Senacie. Bez większości w wyższej izbie parlamentu można rządzić, potrzeba jej jednak do wyboru szefów kilku ważnych państwowych instytucji. Dotyczy to między innymi rzecznika praw obywatelskich i szefa Instytutu Pamięci Narodowej. Aby więc móc pokierować pracami IPN, Karol Nawrocki musiał dokonać rzeczy niemożliwej (zdobyć większość w Senacie) i… dokonał tego. Poza senatorami PiS uzyskał głosy niezrzeszonej Lidii Staroń, Ryszarda Bobera i Jana Filipa Libickiego z PSL oraz Antoniego Mężydły z Platformy Obywatelskiej.
Wcześniej w Sejmie Nawrocki przekonał do siebie nie tylko posłów partii Jarosława Kaczyńskiego, lecz również Konfederacji, Kukiz’15 i części PSL. Zdobył więc poparcie tam, gdzie później szukać musiał go jako kandydat na prezydenta RP. Później, gdy trwało poszukiwanie najlepszego prezydenckiego kandydata prawicy, był to bardzo mocny argument za Karolem Nawrockim: jeśli przedstawiciel PiS miałby wygrać, musi powtórzyć to, co Nawrockiemu już raz się udało. Uwagę na to (a także na wymienione przeze mnie wcześniej wątki) wcześnie, bo już latem 2024 roku, zwracali w swoich komentarzach na portalu YouTube piszący między innymi na naszych łamach Karol Gac oraz znany wcześniej jako Matka Kurka komentator Piotr Wielgucki.
Gac w czerwcu zeszłego roku mówił na swoim kanale, że na liście kandydatów Nawrocki to „jedno nazwisko z wielu, ale nazwisko niezwykle ciekawe, bo nieoczywiste, bo idące w poprzek, bo nie jest to polityk, nie jest to człowiek, który da się łatwo zaszufladkować. Nie jest to polityk, który ma jakąkolwiek łatkę i dlatego być może przyniesie sukces Zjednoczonej Prawicy, jeżeli oczywiście zostanie wskazany przez Jarosława Kaczyńskiego i jeżeli oczywiście sam doktor Nawrocki będzie chciał”. Gdy wiele wskazywało na to, że PiS ostatecznego wyboru dokona między Zbigniewem Boguckim a Karolem Nawrockim, Piotr Wielgucki opublikował film, w którym stawia na tego drugiego, stwierdzając, że „Nawrocki, wydaje mi się, że ma wszystko, co powinien mieć taki kandydat, który zaskoczy, który będzie odpowiadać elektoratowi PiS, ale nie będzie zrażał elektoratu, który jest konieczny, który jest niezbędny do tego, żeby realnie powalczyć z Trzaskowskim. A tutaj przy świeżości, przy erudycji, przy elokwencji tego kandydata, przy prezencji również to nie jest misja niemożliwa. To jest misja, która ma realne szanse”. Czas potwierdził tezy stawiane przez obu autorów.
Mocne wsparcie
Losy nominacji ważyły się do ostatniej chwili. Ostatecznie zwyciężyła koncepcja, w myśl której Karol Nawrocki najpierw zostanie przedstawiony jako kandydat obywatelski, a następnie poparty przez Prawo i Sprawiedliwość. Tak się też stało. Pojawienie się kandydata anonsował profesor Andrzej Nowak, występujący jako przedstawiciel bardzo licznego komitetu poparcia. I choć Nowak zostanie zapamiętany jako żarliwie wprowadzający Nawrockiego na tę najważniejszą scenę w życiu, warto wspomnieć o tle, dość dla naszej polityki nietypowym. Andrzej Nowak niedługo wcześniej opublikował szereg bardzo krytycznych wobec PiS i Jarosława Kaczyńskiego publikacji, również później był wobec tego środowiska surowym recenzentem, a jednak kandydatura Karola Nawrockiego połączyła profesora ze stojącą za kandydatem partią. Nowak bardzo krytyczny był również wobec działań Konfederacji, jednak jedynej szansy dla Polski upatrywał we współpracy tych dwóch partii politycznych. Wreszcie jako kolejny z przywoływanych tu mówców upatrywał w Nawrockim szansy na wyborcze połączenie sił w obliczu wspólnego zagrożenia.
W tym miejscu trzeba też napisać jeszcze jedną rzecz. Bardzo wielu komentatorów i polityków krytycznych wobec Jarosława Kaczyńskiego zdaje się nie zauważać, że bez niego wybór Karola Nawrockiego byłby niemożliwy. To on przeprowadził z szefem IPN wiele rozmów, uwierzył w niego i postanowił na niego postawić. I stawiać aż do końca, pomimo medialnej nagonki, która najpierw lansowała tezę o braku rozpoznawalności kandydata wśród wyborców PiS, której skutkiem miałaby być rzekoma „podmianka”, a później atakując Nawrockiego materiałami o rzekomych aferach. Kampania Nawrockiego wyglądałaby też inaczej bez wspierających go mocno polityków PiS, którzy współtworzą dziś zaplecze nowej głowy państwa. Z kolei w lutym prezes IPN zyskał wsparcie Piotra Dudy i NSZZ „Solidarność”, z którym zawarł porozumienie programowe. To miało spore znaczenie nie tylko w sferze symboliki i wsparcia organizacyjnego, lecz również narracyjne – wsparcie „S” nie pozwalało w pełni uwiarygodnić narracji, że Nawrocki i stojące za nim PiS, walcząc o elektorat z Konfederacją, całkowicie porzuciło swoje prospołeczne oblicze. Nie zapominajmy wreszcie o wsparciu spontanicznym, oddolnym, ze strony wyborców off- i on-line. Pierwsi tłumnie stawiali się na wiecach kandydata, którego według mediów nie znali. Drudzy okłamywali kolejne wrzutki, które poprzez służby trafiały do dziennikarzy. Wreszcie – jedni i drudzy nie zwątpili i wytrwali przy Nawrockim, choć pracowali nad nimi najwięksi, już trochę nienadążający za dzisiejszym światem specjaliści.
Debaty, wywiady…
Gdy kampania ruszyła na dobre, bardzo dużą rolę odegrały w niej wydarzenia medialne, takie jak wywiady i debaty. W marcu na konwencji Nawrockiego towarzysząca mu jako rzeczniczka dziennikarka TV Republika Emilia Wierzbicki niespodziewanie wystąpiła na scenie wspólnie z Rafałem Ziemkiewiczem, z którym wcześniej prowadziła program. Poparcie Ziemkiewicza, publicysty sympatyzującego raczej z ideą narodową niż z Prawem i
Sprawiedliwością, było kolejnym krokiem w stronę upragnionego poszerzenia elektoratu. Również w marcu Nawrocki wystąpił na kanale pozwalającego się wygadać swoim gościom youtubera Żurnalisty, co na pewno pomogło odczarować w pewnym stopniu kreowany przez media jego obraz jako kandydata drewnianego, pozbawionego emocji i cech charakterystycznych. Jeszcze więcej zdziałała tu rozmowa z Krzysztofem Stanowskim, który później kilkukrotnie opowiadał o Nawrockim jako po prostu fajnym facecie i choć akurat szef Kanału Zero został trochę wybity z rytmu przez medialne doniesienia, można było odczuć, że z kandydatem popieranym przez PiS zwyczajnie się zakumplował. Stanowski, jako osoba z pogranicza mało przenikających się wcześniej światów polityki i influencerów z YouTube’a przybliżył politykę wielu młodym, wcześniej mało zainteresowanym nią odbiorcom, co z kolei mogło mieć spory wpływ na to, co zdarzyło się na finiszu kampanii. To wtedy przeciwko Platformie i Tuskowi, więc siłą rzeczy również przeciw Rafałowi Trzaskowskiemu, opowiedziało się bardzo wielu popularnych wśród najmłodszych youtuberów, takich jak Gimper, Nitro czy Wardęga.
Z obozu wroga
I tu pora wspomnieć wreszcie o tych, którzy również mają swój udział w sukcesie, choć nie to było ich intencją. Z różnych powodów Nawrockiemu pomogli przedstawiciele elit naukowych. Profesor Radosław Markowski swoimi pełnymi klasowej pogardy uwagami pomógł zidentyfikować się z kandydatem tym, którzy przez lata czuli się wykluczonymi III RP, ludziom bez początkowego kapitału społecznego, dla których lata 90. i dwutysięczne były czasem ciężkich życiowych zmagań, źle opłacanych prac, braku perspektyw i emigracji.
Z kolei Antoni Dudek na każdym kroku ostrzegający przed szefem IPN jako „buldożerem”, jednym „z bardziej niebezpiecznych ludzi, jacy się pojawili w polskiej przestrzeni publicznej, który do tego „będzie zdolny do działań w roli prezydenta, do których żaden z jego poprzedników, łącznie z Dudą, nie był zdolny: nie tyle zniechęcił potencjalnych wyborców, co wlał w ich serca nadzieje na oczekiwany wstrząs, radykalną zmianę w polskiej polityce. To, czego obawia się Dudek, do Nawrockiego przyciąga Ziemkiewicza, a zapewne też wyborców innych prawicowych kandydatów z drugiej tury. Jednak chyba najbardziej Nawrockiemu pomogli najwięksi wrogowie. Rafała Trzaskowskiego z jego słabą kampanią zostawmy na boku, kluczowe było wejście do gry Donalda Tuska. Szarża z Jackiem Murańskim okazała się gwoździem do trumny, której ściany tworzyły kolejne przestrzelone kampanie medialne. Atakowany przez niewiarygodnych ludzi Nawrocki stał się obiektem większej niż wcześniej sympatii. Kampania, najbrutalniejsza w historii współczesnej Polski, była też kampanią najciekawszą. I z dobrym zakończeniem.
- "Czy on to powiedział naprawdę?". Burza w sieci po programie TVN
- We Francji to już plaga. Wdzierają się wszędzie
- Wydobyto z głębin arcydzieło. To jeden z cudów sprzed dwóch tysięcy lat
- Miejscowość pod Krakowem zyska szybkie połączenie kolejowe
- "Tego młodego człowieka powinna znać cała Polska". Polski licealista zdobył złoty medal na olimpiadzie matematycznej w Boliwii
- "Obrażanie gości nazywasz profesjonalizmem i klasą?". Burza w sieci po programie TVN
- Nowy komunikat IMGW. Oto co nas czeka
- Ważny komunikat dla mieszkańców Wrocławia
- Niemiecka tykająca bomba ekologiczna u granic Polski. Co robi rząd Tuska?
- Gubernator Teksasu nakazał aresztowanie demokratów, którzy zbiegli ze stanu
- Nie żyje Krzesisława Dubielówna
- Na granicy niespokojnie. Straż Graniczna wydała komunikat
- "Realne zagrożenie zdrowia". Ważny komunikat GIS