Marcin Bąk: Wielkie, błękitne ekrany...
Impulsem do napisania niniejszego tekstu była przypadkowa wizyta w rejonie pewnego przedszkola, na warszawskich Bielanach. Tak się składa, że sam byłem jednym z podopiecznych tej placówki ponad pół wieku temu. Teraz przechodziłem przypadkowo w pobliżu i nie bez pewnej nostalgii spojrzałem w okna mojej dawnej salki. Moim oczom ukazała się grupa „starszaków” siedząca grzecznie na podłodze i wpatrzona w wielki, zajmujący pół ściany plazmowy monitor. Na błękitnym ekranie wyświetlana była chyba jakaś kreskówka, nie jestem do końca pewien, bo skupiłem się bardziej na obserwacji całej sali, w tej krótkiej chwili gdy mijałem moje stare przedszkole. Jak bardzo zmieniły się realia spędzania czasu w przedszkolu przez ostatnie pół wieku...
Dzieciństwo – ono decyduje
Bruno Schulz, autor onirycznych „Sklepów Cynamonowych”, uważał że dzieciństwo jest najważniejszym okresem w życiu człowieka, okresem gdy uczy się on patrzeć na świat w sposób całkowicie świeży, nie skażony przez schematy i uprzedzenia jakie ograniczają człowieka dorosłego. Coś w tym twierdzeniu jest chyba prawdą. Psychologowie zajmujący się rozwojem człowieka zgodni są na ogół co do tego, że to właśnie w wieku kilku lat kształtuje się nasza wrażliwość na otoczenie, cechy charakteru czy sposób nawiązywania relacji z innymi ludźmi. Młody, kilkuletni człowiek gdy rozwija się bardzo szybko, powinien w sposób harmonijny łączyć zabawę ruchowa z rozwojem umysłowym. Kiedy przypominam sobie nasze zajęcia w przedszkolu, te pół wieku temu, to zabawy ruchowe i zręcznościowe stanowiły w nim niezwykle ważną część pobytu w tym miejscu. Pamiętam różnego rodzaju drewniane klocki, różne zabawki z których konstruowaliśmy godzinami przedziwne budowle, ucząc się przy okazji, poprzez bezpośrednie doświadczenie, podstawowych prawideł rządzących mechaniką. Pamiętam jak z bardzo prostych zabawek „wyczarować” potrafiliśmy niesamowite rzeczy, całe królestwa z królami, księżniczkami, rycerzami i smokami. Pamiętam jak bawiliśmy się dużo na terenie otwartym, wykorzystując stosunkowo proste, może nawet nie całkiem bezpieczne wedle dzisiejszych standardów, urządzenia do włażenia, kręcenia się i huśtania. Wycieczki do Lasu Bielańskiego, który oddalony był o kilka minut spacerem, stanowiły wyprawy do tajemniczej krainy, zamieszkałej przez wróżki, dzikie, nieznane zwierzęta i niewidzialne ale bardzo aktywne krasnoludki. Do tego dochodziły bajki czytane nam przez nasze Panie. To tam właśnie po raz pierwszy wchodziliśmy w świat literatury, najpierw tej prostej, dla dzieci jednak dającej już kontakt ze słowem pisanym. Siadaliśmy w kółeczku wokół Pani, która czytała nam z książki – właśnie czytała a nie pokazywała obrazy. Nieliczne ilustracje ówczesnych książek dla dzieci zmuszały do większej wyobraźni. Słuchanie lektury powodowało, że nasza wyobraźnia zaczynała żywiej pracować. Musieliśmy sobie wyobrażać wszystko to, o czym czytała nam nasza Pani. Tak naprawdę, to lektura polegała na malowaniu w naszych głowach obrazu za pomocą słów.
- Wyłączenia prądu. Ważny komunikat dla mieszkańców Wielkopolski
- Komunikat dla mieszkańców woj. kujawsko-pomorskiego
- ZUS wydał ważny komunikat w sprawie emerytur
- Pilne doniesienia z granicy. Komunikat Straży Granicznej
- Wyłączenia prądu w woj. pomorskim. Ważny komunikat
- USA zapowiadają ingerencję w Europie. W niemieckich mediach płacz
- Ukraina: Zmasowany atak powietrzny sił rosyjskich prawie w całym kraju. Polska poderwała myśliwce
Elektroniczne dzieciństwo
Wiele się od tamtych czasów zmieniło. Nie powiem, że wszystko na gorsze, na pewno nie. Mnóstwo rozwiązań technologicznych przydaje się nam z całą pewnością, dotyczy to również spraw związanych z opieką nad małymi dziećmi. Jednak niesamowite postępy jakie poczyniła technologia w dziedzinie gromadzenia czy przekazu informacji może budzić w wielu wypadkach nasz niepokój. Nawet dorośli ludzie nie zawsze potrafią się odnaleźć w świecie pełnym monitorów komputerowych, smartfonów, tabletów i płynących zewsząd bodźców atakujących nasze zmysły. Co dopiero małe dzieci, które nie mają jeszcze ani w pełni ukształtowanego systemu nerwowego, nie potrafią też w pełni oceniać rzeczywistości, rozpoznawać takich pojęć jak dobro i zło, i tak dalej. Wiele się w ostatnich czasach mówi o niepokojącym wzroście liczby samobójstw i prób samobójczych wśród młodzieży i wśród dzieci. To jest plaga a początki tej plagi zostały przez Amerykanów zdiagnozowane na rok 2008, kiedy to na rynki wszedł masowo model urządzenia mobilnego, dający natychmiastowa możliwość łączenia się z całym światem. No i widzimy teraz w metrze, w tramwaju, w domu – młode pokolenie z nosami w wyświetlaczach swoich telefonów. Wykonują drogę Neo z sagi braci (sióstr?) Wachowskich, tylko w odwrotną stronę – ze świta realnego do Matrixa.
Nauczyciele WF i trenerzy sportowi sa zgodni co do tego, że każdy kolejny rocznik jest coraz słabszy fizycznie. Dzieci i młodzież maja coraz gorsza kondycję fizyczną za to coraz więcej wśród nich osób z nadwagą. Przez parę lat prowadziłem zajęcia szermiercze dla dzieci - faktycznie, młodzi ludzie maja coraz większe problemy z koordynacja ruchową. No ale skąd mają mieć tą kondycję i koordynację, skoro zamiast bawić się w wojnę na podwórku czy układać barykady z klocków albo wspinać na trzepak - spędzają godziny przed błękitnymi ekranami.
Nie jest to łatwa sprawa ale starajmy się nieco zmienić te proporcje. Więcej realnego świata dla naszych dzieci, mniej niebieskich ekranów.




