[Tylko na Tysol.pl] Prof. Romuald Szeremietiew: Wykonawcy niedźwiedziej przysługi

Incydent, którego uczestnicy powinni być poddani badaniom psychiatrycznym urósł do rangi wydarzenia dominującego w życiu politycznym kraju i omawianym szeroko poza granicami Polski.
 [Tylko na Tysol.pl] Prof. Romuald Szeremietiew: Wykonawcy niedźwiedziej przysługi
/ screen TVN24.pl
Kiedy przeczytałem wiadomość, że lekarze jednego ze szpitali psychiatrycznych zrezygnowali z pracy powiedziałem, że teraz dopiero wariaci będą hulać. I rzeczywiście. Wkrótce okazało się, że  TVN24 wytropiła w głębokim lesie pod Wodzisławem Śląskim kilkuosobową grupkę osobników obchodzących urodziny Adolfa Hitlera. Do tego dla uczczenia upiornego jubilata zjedzono tam torcik ozdobiony wafelkami ułożonymi w kształt swastyki. Odkrywcy tego zdarzenia czekali ponad rok nim w programie „Superwizjer” ujawnili swoje odkrycie. Czyżby odejście lekarzy psychiatrów ze szpitala ośmieliło do ogłoszenia „Superwizjera” przedstawiającego neonazistów?

Po programie w TVN rozpętała się niebywała awantura. W sprawie grupki psychicznych – trudno inaczej zaklasyfikować kogoś czczącego Hitlera -  wypowiadali się przedstawiciele najwyższych władz, ruszyły służby i zatrzymały wszystkich sześciu uczestników „urodzinowego” przyjęcia. Opozycja mimo to zagrzmiała jak to PiS popiera „nazioli” i nawet kuma się z nimi. A skoro jeden z unijnych dygnitarzy twierdził jakoby 11 listopada 2017 r. w Marszu Niepodległości ulicami Warszawy szło 60 tysięcy polskich faszystów, czy to oznacza, że polska prokuratura nie może ograniczyć się do zatrzymania ósemki prowokatorów, którzy nieśli na Marszu Niepodległości rasistowskie hasła (mówił o nich minister spraw wewnętrznych w Sejmie)  i powinna wyaresztować pozostałe 59 tysięcy 992 uczestników Marszu Niepodległości?

I tak incydent, którego uczestnicy powinni być poddani badaniom psychiatrycznym urósł do rangi wydarzenia dominującego w życiu politycznym kraju i omawianym szeroko poza granicami Polski.

Przebywający w Berlinie jako polski korespondent red. Cezary Gmyz‏ napisał: „Pracuję w Niemczech, kraju w którym nie ma dnia bez legalnej nazistowskiej demonstracji czy koncertu. W którym rocznie dokonuje się 1600 nazistowskich aktów przemocy. To są oficjalne statystyki!!! Ale problem jest Wafel SS kryjący się w krzakach koło Wodzisławia Śl.” 

Nie zauważyłem, aby TVN zaprezentował jakiś program pt. z kamerą w środowisku niemieckich neonazistów, a mogliby to zrobić łatwo bowiem niemieckich neohitlerowców jest sporo (szybko rozszedł się wznowiony w dużym nakładzie „Mein Kampf” Hitlera) i nie trzeba ich szukać wśród drzew turyńskich lasów. Wystarczy trafić na marsz neonazistów w którymś z niemieckich miast.

Jednak obok psychiatrycznego kontekstu „urodzin” w lesie pod Wodzisławem pojawia się dziwny brzydki zapaszek. Główną osobą wskazaną w związku z nagraniem TVN jest dziennikarz Bertold Kittel. Przed laty on jako przyboczny ówczesnej gwiazdy dziennikarstwa śledczego Anny Marszałek ogłosił, że oboje odkryli sensacyjną, największą w dziejach MON korupcję. Miał się jej dopuścić urzędnik resortu obrony, mój doradca, a ja miałem korzystać z tego bowiem według obojga dziennikarzy mój majątek pochodził z niejasnych źródeł. W następstwie tych doniesień prokuratura podjęła liczne śledztwa, mój doradca trafił do aresztu, a następnie jego i mnie oskarżono o popełnienie różnych przestępstw. Po upływie dziewięciu lat sąd stwierdził, że w moim przypadku zarzuty prokuratury nie znalazły potwierdzenia i zostałem prawomocnie uniewinniony. Minęło szesnaście lat i tak samo prawomocnie uniewinniono mojego współpracownika.

W końcu minionego roku przypadkowo natknąłem się na dawno nie widzianego znajomego. Przed laty pracował on w ważnej instytucji, zajmował tam wysokie stanowisko. Z racji na moją pracę w MON co pewien czas spotkaliśmy się na różnych naradach i konferencjach. W kwietniu lub maju 2001 r. ten znajomy poprosił mnie o prywatne spotkanie i powiedział, że według tego co wie tajne służby przygotowują akcję skompromitowania mnie. Uznałem, że jest to mało prawdopodobne. A w lipcu 2001 r. wybuchła wielka afera korupcyjna w MON ze mną w roli głównej.

Spotkany znajomy powiedział, że z zainteresowaniem śledzi moje wypowiedzi na temat wojska i obronności. Dodał, że zgadza się ze mną i żałuje, że nie mogę tego realizować i zapytał, czy chciałbym posłuchać co wie na temat tego co mnie spotkało kiedyś, a co nadal powoduje, że na wojsko wpływu nie mam.

Usłyszałem, że cała afera z 2001 r. była skrupulatnie przygotowywana przez dobrany zespół oficerów WSI. „Wszyscy świadkowie w pańskiej sprawie i w sprawie pańskiego współpracownika to albo tajni współpracownicy WSI, albo blisko z WSI powiązani, np. jacyś krewni oficerów WSI.” Mówił, że specjalny zespół nadzorowany i kierowany przez płk. Kazimierza Mochola zastępcę szefa WSI ds. kontrwywiadu miesiącami tworzył „czarną legendę” mojej osoby. „Zbierano wszelkie plotki, do zdarzeń prawdziwych dodawano negatywne konteksty i to wszystko zapisywano w służbowych notatkach, meldunkach, które trafiały do materiałów operacyjnych”. Cała manipulacja obywała się pod bezpośrednim nadzorem ówczesnego ministra obrony Komorowskiego, który zapoznawał się z materiałami i podobno nawet instruował szefa WSI gen. Rusaka i jego zastępcę Mochola jak mają postępować. „Cześć tych materiałów dostali dziennikarze i tak powstały artykuły na pański temat, a część poszła do prokuratury, ale sporo zachowano w archiwum”.

Powiedziałem, że cała ta praca poszła na marne bowiem dowiodłem w sądzie, że zarzuty są nieprawdziwe i zostałem uniewinniony. Znajomy nie zgodził się ze mną. Zapewnił, że ma to jednak inne i raczej nieprocesowe znaczenie. Ważny bowiem jest materiał, który nie trafił do sądu, nie można nigdzie wykazać jego fałszu, ale można go zawsze jako tajny pokazywać ważnym ludziom. „Pokazuje się komuś decydującemu o pańskiej karierze i w ten sposób przekonuje, że jest pan niegodny zaufania”. Dodał: „Takie kwity Komorowski pokazał premierowi Buzkowi i on uwierzył, że jest pan winny”. Znajomy przypomniał, że archiwa służb nie giną i można latami do nich sięgać. „Myśli pan, że już dano panu spokój, zrezygnowano z blokowania pana” – dodał zagadkowo.

Pomijając jednak ten osobisty wątek zastanawiam się, czy skoro w moim przypadku w aferze sprokurowanej przez tajniaków pojawił się Kittel, to jaką rolę odegrał teraz, w aferze tych neonazistów?

W moim przypadku nie chodziło przecież o ściganie korupcji bowiem organizatorzy całej akcji dobrze wiedzieli, że żadnej korupcji nie było. Chodziło o skompromitowanie mnie i odsunięcie na zawsze od wojska i obronności. To się udało. A w tym istotną rolę odegrały teksty pisane przez Marszałek i Kittela. Teraz też niekoniecznie może chodzić o ujawnienie jakichś neonazistów, ale raczej o skompromitowanie Ruchu Narodowego, Marszu Niepodległości i zwłaszcza o przedstawienie w najgorszym świetle PiS, Zjednoczonej Prawicy i państwa polskiego. W Niemczech już piszą: "Warszawa, stolica rasizmu". Piszą to w kraju, gdzie działa neonazistowska partia NPD, która zdobywa miejsca w parlamentach krajowych (Landtagach)i w stolicy którego urządzono marsz w 30. rocznicę śmierci Rudolfa Hessa, jednego z przywódców Trzeciej Rzeszy. Niemcom coraz trudniej mówić o polskich obozach śmierci, teraz odwołując się do programu TVN mogą opowiadać o polskich neonazistach. Afera, którą wywołano w Polsce wyraźnie posłuży Niemcom.

Czytam na portalu społecznościowym opowieść kogoś, kto w 2005 r. przechodził Parkiem Łazienkowskim. PiS właśnie wygrało wybory, był październik, porószył deszcz, było zimno, w parku żywej duszy. I naraz w bocznej alejce ten przechodzień zobaczył siedzących na ławeczce i żywo rozmawiających gen. Dukaczewskiego i red. Kittela. Fatalna pogoda im nie przeszkadzała.

W wywiadzie dla gazety „Dziennik, Gazeta Prawna” antropolog i kulturoznawca Wojciech Burszta zauważa: „TVN, wypuszczając ten reportaż, zrobił nam wszystkim w Polsce niedźwiedzią przysługę.” Tę przysługę wykonano przy udziale Bertolda Kittela.

 

POLECANE
Przewodnicząca Bundestagu nie owija w bawełnę: Niemcy burdelem Europy z ostatniej chwili
Przewodnicząca Bundestagu nie owija w bawełnę: Niemcy burdelem Europy

Przewodnicząca Bundestagu Julia Klöckner domaga się zaostrzenia prawa dotyczącego prostytucji. Twierdzi, że obowiązujące przepisy nie chronią kobiet, a Niemcy stały się „burdelem Europy”. Jej zdaniem konieczny jest zakaz kupowania seksu i zamykanie domów publicznych – na wzór tzw. modelu nordyckiego.

Poseł Marcin Józefaciuk opuszcza Klub Koalicji Obywatelskiej. Ujawnił powody z ostatniej chwili
Poseł Marcin Józefaciuk opuszcza Klub Koalicji Obywatelskiej. Ujawnił powody

Marcin Józefaciuk poinformował, że rezygnuje z członkostwa w Klubie Parlamentarnym Koalicji Obywatelskiej. Decyzję ogłosił w środę wieczorem w serwisie X, podkreślając, że została ona wymuszona sposobem, w jaki odwołano go z sejmowej Komisji Edukacji i Nauki. "Bez rozmowy, bez wcześniejszej informacji, bez możliwości wyjaśnienia" - zaznaczył

Samuel Pereira: „Żelazny” elektorat KO nie ma się czego bać tylko u nas
Samuel Pereira: „Żelazny” elektorat KO nie ma się czego bać

Afera działkowa zatacza coraz szersze kręgi i coraz mocniej uderza w obóz władzy. Rzecznik rządu Adam Szłapka, pytany o dymisję dyrektora Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa Henryka Smolarza, nie krył zdenerwowania. Odpowiadał wymijająco, a zamiast konkretów serwował kolejne oskarżenia wobec poprzedników z PiS.

Trump nie ma wątpliwości: Ludzie będą uciekać z Nowego Jorku z ostatniej chwili
Trump nie ma wątpliwości: Ludzie będą uciekać z Nowego Jorku

Ludzie będą uciekać przed komunizmem w Nowym Jorku - powiedział w środę prezydent USA Donald Trump, odnosząc się do wyników wtorkowych wyborów burmistrza tej metropolii, w których wygrał socjalista Zohran Mamdani.

Niebezpieczny atak na polskie patrole. Komunikat Straży Granicznej Wiadomości
Niebezpieczny atak na polskie patrole. Komunikat Straży Granicznej

Na polsko-białoruskiej granicy znów doszło do agresywnych prób nielegalnego przekroczenia granicy. 4 listopada cudzoziemcy rzucali w polskie patrole kawałkami drutu kolczastego, uszkadzając dwa pojazdy Straży Granicznej. Tylko w ostatni weekend odnotowano ponad 100 takich prób.

Import gazu LNG z USA do Polski. Dalej na Słowację i Ukrainę  Wiadomości
Import gazu LNG z USA do Polski. Dalej na Słowację i Ukrainę

Polska pracuje nad umową z USA ws. importu LNG, który ma trafić na Ukrainę i Słowację – podała Agencja Reutera, powołując się na anonimowe źródła zbliżone do sprawy.

Karolina Opolska zmyśliła przypisy w swojej książce? Jest oświadczenie dziennikarki TVP gorące
Karolina Opolska zmyśliła przypisy w swojej książce? Jest oświadczenie dziennikarki TVP

Dziennikarka TVP Info i była redaktor Onetu Karolina Opolska znalazła się w centrum kontrowersji po tym, jak ujawniono, że w swojej najnowszej książce miała zamieścić… nieistniejące przypisy. Część źródeł, na które się powoływała, miała zostać wymyślona. Karolina Opolska odniosła się do zarzutów.

Nawrocki jasno na Słowacji o Ukrainie: „Pomoc nie zwalnia mnie z obrony polskich interesów” pilne
Nawrocki jasno na Słowacji o Ukrainie: „Pomoc nie zwalnia mnie z obrony polskich interesów”

Prezydent Karol Nawrocki w Bratysławie mówił nie tylko o współpracy ze Słowacją, ale też o relacjach z Ukrainą. Podkreślił, że Polska może wspierać Kijów, ale nie kosztem własnych interesów.

Szalony pościg niemieckiej policji za Polakiem Wiadomości
Szalony pościg niemieckiej policji za Polakiem

Bawarska policja ścigała 31-letniego Polaka, który – będąc pod wpływem środków odurzających – uciekał przed kontrolą drogową. Pościg zakończył się dopiero po przejechaniu ponad 50 kilometrów i postawieniu policyjnych blokad.

Niemiecki pielęgniarz dostał dożywocie. Śledczy: „Zabijał, żeby był spokój” Wiadomości
Niemiecki pielęgniarz dostał dożywocie. Śledczy: „Zabijał, żeby był spokój”

Sąd w Akwizgranie skazał pielęgniarza na dożywocie za zabicie 10 pacjentów i 27 prób morderstwa. Śledczy nie mają wątpliwości – podawał leki uspokajające i przeciwbólowe, by „mieć ciszę” na oddziale.

REKLAMA

[Tylko na Tysol.pl] Prof. Romuald Szeremietiew: Wykonawcy niedźwiedziej przysługi

Incydent, którego uczestnicy powinni być poddani badaniom psychiatrycznym urósł do rangi wydarzenia dominującego w życiu politycznym kraju i omawianym szeroko poza granicami Polski.
 [Tylko na Tysol.pl] Prof. Romuald Szeremietiew: Wykonawcy niedźwiedziej przysługi
/ screen TVN24.pl
Kiedy przeczytałem wiadomość, że lekarze jednego ze szpitali psychiatrycznych zrezygnowali z pracy powiedziałem, że teraz dopiero wariaci będą hulać. I rzeczywiście. Wkrótce okazało się, że  TVN24 wytropiła w głębokim lesie pod Wodzisławem Śląskim kilkuosobową grupkę osobników obchodzących urodziny Adolfa Hitlera. Do tego dla uczczenia upiornego jubilata zjedzono tam torcik ozdobiony wafelkami ułożonymi w kształt swastyki. Odkrywcy tego zdarzenia czekali ponad rok nim w programie „Superwizjer” ujawnili swoje odkrycie. Czyżby odejście lekarzy psychiatrów ze szpitala ośmieliło do ogłoszenia „Superwizjera” przedstawiającego neonazistów?

Po programie w TVN rozpętała się niebywała awantura. W sprawie grupki psychicznych – trudno inaczej zaklasyfikować kogoś czczącego Hitlera -  wypowiadali się przedstawiciele najwyższych władz, ruszyły służby i zatrzymały wszystkich sześciu uczestników „urodzinowego” przyjęcia. Opozycja mimo to zagrzmiała jak to PiS popiera „nazioli” i nawet kuma się z nimi. A skoro jeden z unijnych dygnitarzy twierdził jakoby 11 listopada 2017 r. w Marszu Niepodległości ulicami Warszawy szło 60 tysięcy polskich faszystów, czy to oznacza, że polska prokuratura nie może ograniczyć się do zatrzymania ósemki prowokatorów, którzy nieśli na Marszu Niepodległości rasistowskie hasła (mówił o nich minister spraw wewnętrznych w Sejmie)  i powinna wyaresztować pozostałe 59 tysięcy 992 uczestników Marszu Niepodległości?

I tak incydent, którego uczestnicy powinni być poddani badaniom psychiatrycznym urósł do rangi wydarzenia dominującego w życiu politycznym kraju i omawianym szeroko poza granicami Polski.

Przebywający w Berlinie jako polski korespondent red. Cezary Gmyz‏ napisał: „Pracuję w Niemczech, kraju w którym nie ma dnia bez legalnej nazistowskiej demonstracji czy koncertu. W którym rocznie dokonuje się 1600 nazistowskich aktów przemocy. To są oficjalne statystyki!!! Ale problem jest Wafel SS kryjący się w krzakach koło Wodzisławia Śl.” 

Nie zauważyłem, aby TVN zaprezentował jakiś program pt. z kamerą w środowisku niemieckich neonazistów, a mogliby to zrobić łatwo bowiem niemieckich neohitlerowców jest sporo (szybko rozszedł się wznowiony w dużym nakładzie „Mein Kampf” Hitlera) i nie trzeba ich szukać wśród drzew turyńskich lasów. Wystarczy trafić na marsz neonazistów w którymś z niemieckich miast.

Jednak obok psychiatrycznego kontekstu „urodzin” w lesie pod Wodzisławem pojawia się dziwny brzydki zapaszek. Główną osobą wskazaną w związku z nagraniem TVN jest dziennikarz Bertold Kittel. Przed laty on jako przyboczny ówczesnej gwiazdy dziennikarstwa śledczego Anny Marszałek ogłosił, że oboje odkryli sensacyjną, największą w dziejach MON korupcję. Miał się jej dopuścić urzędnik resortu obrony, mój doradca, a ja miałem korzystać z tego bowiem według obojga dziennikarzy mój majątek pochodził z niejasnych źródeł. W następstwie tych doniesień prokuratura podjęła liczne śledztwa, mój doradca trafił do aresztu, a następnie jego i mnie oskarżono o popełnienie różnych przestępstw. Po upływie dziewięciu lat sąd stwierdził, że w moim przypadku zarzuty prokuratury nie znalazły potwierdzenia i zostałem prawomocnie uniewinniony. Minęło szesnaście lat i tak samo prawomocnie uniewinniono mojego współpracownika.

W końcu minionego roku przypadkowo natknąłem się na dawno nie widzianego znajomego. Przed laty pracował on w ważnej instytucji, zajmował tam wysokie stanowisko. Z racji na moją pracę w MON co pewien czas spotkaliśmy się na różnych naradach i konferencjach. W kwietniu lub maju 2001 r. ten znajomy poprosił mnie o prywatne spotkanie i powiedział, że według tego co wie tajne służby przygotowują akcję skompromitowania mnie. Uznałem, że jest to mało prawdopodobne. A w lipcu 2001 r. wybuchła wielka afera korupcyjna w MON ze mną w roli głównej.

Spotkany znajomy powiedział, że z zainteresowaniem śledzi moje wypowiedzi na temat wojska i obronności. Dodał, że zgadza się ze mną i żałuje, że nie mogę tego realizować i zapytał, czy chciałbym posłuchać co wie na temat tego co mnie spotkało kiedyś, a co nadal powoduje, że na wojsko wpływu nie mam.

Usłyszałem, że cała afera z 2001 r. była skrupulatnie przygotowywana przez dobrany zespół oficerów WSI. „Wszyscy świadkowie w pańskiej sprawie i w sprawie pańskiego współpracownika to albo tajni współpracownicy WSI, albo blisko z WSI powiązani, np. jacyś krewni oficerów WSI.” Mówił, że specjalny zespół nadzorowany i kierowany przez płk. Kazimierza Mochola zastępcę szefa WSI ds. kontrwywiadu miesiącami tworzył „czarną legendę” mojej osoby. „Zbierano wszelkie plotki, do zdarzeń prawdziwych dodawano negatywne konteksty i to wszystko zapisywano w służbowych notatkach, meldunkach, które trafiały do materiałów operacyjnych”. Cała manipulacja obywała się pod bezpośrednim nadzorem ówczesnego ministra obrony Komorowskiego, który zapoznawał się z materiałami i podobno nawet instruował szefa WSI gen. Rusaka i jego zastępcę Mochola jak mają postępować. „Cześć tych materiałów dostali dziennikarze i tak powstały artykuły na pański temat, a część poszła do prokuratury, ale sporo zachowano w archiwum”.

Powiedziałem, że cała ta praca poszła na marne bowiem dowiodłem w sądzie, że zarzuty są nieprawdziwe i zostałem uniewinniony. Znajomy nie zgodził się ze mną. Zapewnił, że ma to jednak inne i raczej nieprocesowe znaczenie. Ważny bowiem jest materiał, który nie trafił do sądu, nie można nigdzie wykazać jego fałszu, ale można go zawsze jako tajny pokazywać ważnym ludziom. „Pokazuje się komuś decydującemu o pańskiej karierze i w ten sposób przekonuje, że jest pan niegodny zaufania”. Dodał: „Takie kwity Komorowski pokazał premierowi Buzkowi i on uwierzył, że jest pan winny”. Znajomy przypomniał, że archiwa służb nie giną i można latami do nich sięgać. „Myśli pan, że już dano panu spokój, zrezygnowano z blokowania pana” – dodał zagadkowo.

Pomijając jednak ten osobisty wątek zastanawiam się, czy skoro w moim przypadku w aferze sprokurowanej przez tajniaków pojawił się Kittel, to jaką rolę odegrał teraz, w aferze tych neonazistów?

W moim przypadku nie chodziło przecież o ściganie korupcji bowiem organizatorzy całej akcji dobrze wiedzieli, że żadnej korupcji nie było. Chodziło o skompromitowanie mnie i odsunięcie na zawsze od wojska i obronności. To się udało. A w tym istotną rolę odegrały teksty pisane przez Marszałek i Kittela. Teraz też niekoniecznie może chodzić o ujawnienie jakichś neonazistów, ale raczej o skompromitowanie Ruchu Narodowego, Marszu Niepodległości i zwłaszcza o przedstawienie w najgorszym świetle PiS, Zjednoczonej Prawicy i państwa polskiego. W Niemczech już piszą: "Warszawa, stolica rasizmu". Piszą to w kraju, gdzie działa neonazistowska partia NPD, która zdobywa miejsca w parlamentach krajowych (Landtagach)i w stolicy którego urządzono marsz w 30. rocznicę śmierci Rudolfa Hessa, jednego z przywódców Trzeciej Rzeszy. Niemcom coraz trudniej mówić o polskich obozach śmierci, teraz odwołując się do programu TVN mogą opowiadać o polskich neonazistach. Afera, którą wywołano w Polsce wyraźnie posłuży Niemcom.

Czytam na portalu społecznościowym opowieść kogoś, kto w 2005 r. przechodził Parkiem Łazienkowskim. PiS właśnie wygrało wybory, był październik, porószył deszcz, było zimno, w parku żywej duszy. I naraz w bocznej alejce ten przechodzień zobaczył siedzących na ławeczce i żywo rozmawiających gen. Dukaczewskiego i red. Kittela. Fatalna pogoda im nie przeszkadzała.

W wywiadzie dla gazety „Dziennik, Gazeta Prawna” antropolog i kulturoznawca Wojciech Burszta zauważa: „TVN, wypuszczając ten reportaż, zrobił nam wszystkim w Polsce niedźwiedzią przysługę.” Tę przysługę wykonano przy udziale Bertolda Kittela.


 

Polecane
Emerytury
Stażowe