P. Jarasz: Kosztowna podróż Pendolino zamieniła się w kolejowy koszmar z kaskaderskimi wyzwaniami

To miała być dla 69-letniego pana Krzysztofa (pełne dane do wiadomości redakcji) z Zabrza służbowa wyprawa do Warszawy połączona z delektowaniem się jazdą nowoczesnym Pendolino oraz zwiedzaniem stolicy kraju. W rzeczywistości z powodu niejasnych do dziś kłopotów technicznych całego składu, podróż zamieniła się dla niego w istny koszmar. Nie dość, że wydłużyła się o dwie godziny, to związana była nie tylko z jazdą w ogromnym ścisku i na stojąco, ale także z niemal kaskaderskimi wyzwaniami. A wszystko to za „jedyne” 150 złotych w drugiej klasie pociągu… - Awarie się zdarzają i nikt nie ma na nie wpływu, dla mnie jednak skandaliczna była organizacja sposobu radzenia sobie z usuwaniem ich skutków – mówi rozżalony zabrzanin.
 P. Jarasz: Kosztowna podróż Pendolino zamieniła się w kolejowy koszmar z kaskaderskimi wyzwaniami
/ fot. Koefbac - Wikipedia CC BY-SA 4.0
Sprawę opisał lokalny Głos Zabrza i Rudy Śl. Był wtorek, 29 października. Pan Krzysztof punktualnie o godz. 6.37 zameldował się w Pendolino na zabrzańskim dworcu (skład zmierzający do Gdyni). Jak wspomina, początkowo podróż odbywała się w ekskluzywnych wręcz warunkach: nowoczesne i dobrze wytłumione wagony, wygodne siedzenia, przestronne wnętrza i ilość podróżnych dopasowana do ilości siedzeń. Nagle, tuż po minięciu Zawiercia, dała się słyszeć jakby eksplozja. Pociąg natychmiast stanął w szczerym polu. 
- W dzisiejszych czasach zagrożeń terrorystycznych różnie bywa, więc się bardzo zaniepokoiłem. Ale niestety, nikt z obsługi pociągu nie chciał nam udzielić żadnych szczegółowych informacji. Lakonicznie tylko wyjaśniono, że doszło do awarii drzwi w jednym z wagonów i dalsza podróż jest niemożliwa. Nie wyjaśniono przyczyn owej wyraźnie słyszalnej „eksplozji”
– wspomina zabrzanin. 

Trochę się uspokoił, gdy upływający czas nie spowodował pojawienia się na miejscu żadnych ekip policyjnych czy ratowniczych. Nie było też słychać o jakichkolwiek osobach poszkodowanych czy rannych. 
– Optymistycznie zabrzmiał też komunikat, że z myślą o nas zostanie podstawiony inny pociąg tylko trzeba się uzbroić w cierpliwość 
– opowiada pan Krzysztof. 

Jak twierdzi, w oczekiwaniu na komunikacyjny ratunek obsługa pociągu serwowała kanapki i napoje. Jednakże tylko dla części pasażerów. 
– Do naszego wagonu nr 4 nic takiego nie dotarło. Nie wiem, albo zabrakło zapasów, albo czasu żeby do nas dotrzeć? 
– zastanawia się Czytelnik. 

W końcu, po godzinie oczekiwania, na sąsiednim torze pojawiło się wyczekiwane wybawienie. 
– Rzecz w tym, że to nie był żaden specjalnie podstawiony rezerwowy skład z myślą o nas i naszym komforcie podróży, tylko przejeżdżający akurat inny zwykły pociąg pasażerski, zresztą w dużej mierze już zapełniony 
– wspomina pan Krzysztof. 

Tymczasem okazało się, że przed zabrzaninem i jego współpasażerami, jest niemal ekstremalne wyzwanie wydostania się z pociągu i wejścia do drugiego. 
– W normalnych warunkach na peronie to oczywiście żaden problem. Tutaj jednak nie było żadnego peronu, na który można by bezpiecznie zejść, lecz trzeba było zeskakiwać z pewnej wysokości na usiane kamieniami nierówne torowisko. Schodki przecież są dopasowane do wysokości peronu, a nie podstawy gruntu. Dla ludzi młodych i sprawnych taka przesiadka w szczerym polu nie stanowi zapewne nadzwyczajnego problemu. Ale nie dla ludzi bardziej otyłych, starszych czy ograniczonych ruchowo. Widziałem wiele kobiet, które wywracały się i upadały wręcz siłą grawitacji na kolana. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie pomyślał nigdy o tym, by przynajmniej te jedne z najnowocześniejszych pociągów na świecie były wyposażenie w jakieś specjalne awaryjne drabinki – przystawki na takie jak ta, okazje? 
– dziwi się zabrzanin. 

Gdy w końcu mężczyzna „wgramolił” się do pociągu „ratunkowego” okazało się, że wszyscy są w nim upchani jak przysłowiowe sardynki. 
– Musieliśmy stać zgnieceni i stłamszeni w korytarzu, nie było żadnej mowy o jakiejkolwiek przestrzeni. Dlatego trochę jak z komedii Barei brzmiał komunikat, by udawać się do wagonu Warsu w celu otrzymania poczęstunku. A jakbym miał się do niego dostać? 
– pyta retorycznie rozgoryczony zabrzanin?

Nasz Czytelnik zapłacił właścicielowi linii Intercity za komfortowe dotarcie do stolicy w czasie 2 godz. 43 minut. W rzeczywistości jechał 4,5 godziny, w zdecydowanej większości czasu w skrajnie niekorzystnych warunkach. 
– Czy tak w dzisiejszych czasach powinno wyglądać rozwiązywania sytuacji kryzysowych w kolejnictwie. I to za nasze własne pieniądze? 
– pyta rozgoryczony mężczyzna.
O szczegółowe wyjaśnienia w tej sprawie redakcja zwróciła się do biura prasowego PKP Intercity w Warszawie. Zapytaliśmy m.in. o brak podstawienia rezerwowego pustego  składu i przede wszystkich o brak awaryjnego wyposażenia pomagającego ludziom starszym i mniej sprawnym na przesiadanie się z jednego składu do innego w tzw. „szczerym polu”. Niestety, zamiast odniesienia się do tych konkretnych pytań i spraw, w odpowiedzi otrzymaliśmy tylko lakoniczny komunikat, który w zasadzie nie poszerzył specjalnie naszej wiedzy wyniesionej z rozmowy z podróżnym:
 
„W trakcie jazdy pociągu EIP 4502 rel. Gliwice - Gdynia Główna doszło do uszkodzenia drzwi zewnętrznych pojazdu. Skład nie mógł kontynuować dalszej jazdy w kierunku Warszawy. Nikomu z podróżnych i załogi nic się nie stało. Pasażerowie zostali przelokowani do pociągu 41008 Comenius, zapewniającego najszybszą podróż do stacji Warszawa Wschodnia. W trakcie przemieszczania się pomiędzy składami nad bezpieczeństwem pasażerów czuwały drużyny konduktorskie wspomnianych pociągów. Osoby udające się w dalszą drogę mogły skorzystać ze specjalnie sformowanego składu zastępczego, który został podstawiony na stacji Warszawa Wschodnia. Pasażerowie otrzymali także poczęstunki, zarówno na pokładzie Pendolino, jak i składu zastępczego z Warszawy Wschodniej do Gdyni. Szczegóły zdarzenia bada obecnie specjalna komisja m.in. z udziałem przedstawicieli przewoźnika oraz producenta taboru.” – odpisał Piotr Mazur z biura prasowego PKP Intercity.
 
Jak zaznaczył, podróżni mają prawo i możliwość złożenia reklamacji. Wniosek taki można złożyć w jednej z wyznaczonych do tego kas biletowych, znajdujących się na największych stacjach w kraju, za pośrednictwem poczty lub formularza na stronie intercity.pl.
 
Przemysław Jarasz

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Izrael odrzuca żądanie Hamasu zakończenia wojny z ostatniej chwili
Izrael odrzuca żądanie Hamasu zakończenia wojny

– Zakończenie wojny w Strefie Gazy utrzymałoby Hamas przy władzy – powiedział w niedzielę premier Izraela, odrzucając żądania Hamasu. Rząd Izraela podjął też decyzję o zamknięciu działalności katarskiej telewizji Al-Dżazira.

IMGW przestrzega: nadciągają burze z ostatniej chwili
IMGW przestrzega: nadciągają burze

W niedzielę IMGW wydał ostrzeżenie hydrologiczne pierwszego stopnia dla południa Polski w związku z prognozowanymi opadami burzowymi.

Nieoficjalnie: Prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustawy o języku śląskim z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustawy o języku śląskim

Prezydent Andrzej Duda nie podpisze ustawy o języku śląskim - pisze "Dziennik Zachodni", powołując się na źródła zbliżone do Kancelarii Prezydenta.

Jacek Protasiewicz pisze o seryjnych samobójcach: Znam ich wszystkich z ostatniej chwili
Jacek Protasiewicz pisze o "seryjnych samobójcach": "Znam ich wszystkich"

- Hej Marcin Kierwiński- jeśli pośród tych osób jestem i ja, to wyślij pozew(adres Twoi ludzie ustalą w minutę).Czekam. Jeśli jednak myślisz o „seryjnych samobójcach”, to odpuść. Pewnie znam ich wszystkich. Oni - znają mnie. Nic z tego nie będzie, poza kolejną wtopą. I już winka w PE nie będzie! - napisał Jacek Protasiewicz odpowiadając na groźby szefa MSWiA, że będzie pozywał tych, którzy mówią, że był pod wpływem alkoholu w trakcie uroczystości z okazji Dnia Strażaka.

Niebezpieczna majówka na drogach: Wszystkie statystyki wypadają gorzej z ostatniej chwili
Niebezpieczna majówka na drogach: "Wszystkie statystyki wypadają gorzej"

– Od wtorku do soboty w 346 wypadkach drogowych zginęły 32 osoby, a 399 zostało rannych, zatrzymano też 1512 nietrzeźwych kierowców – poinformował w niedzielę nadkomisarz Piotr Świstak z Komendy Głównej Policji. Przekazał, że w ciągu tych pięciu dni utonęło 12 osób.

Zastępca Bodnara wzywa do śledztwa ws. skandalu z udziałem Kierwińskiego z ostatniej chwili
Zastępca Bodnara wzywa do śledztwa ws. skandalu z udziałem Kierwińskiego

Zastępca Prokuratora Generalnego prok. Michał Ostrowski opublikował wpis w mediach społecznościowych poświęcony sprawie kontrowersji wokół przemówienia szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego. "Z uwagi na interes społeczny i zaufanie obywateli do państwa, warto byłoby zweryfikować procesowo działania policjantów w tej sprawie" – zaapelował.

Amerykanie zapowiadają ukraińską kontrofensywę z ostatniej chwili
Amerykanie zapowiadają ukraińską kontrofensywę

Ukraina będzie dążyć do przeprowadzenia kontrofensywy na froncie w 2025 roku, po otrzymaniu uzbrojenia w ramach amerykańskiej pomocy wojskowej w wysokości ponad 60 mld dolarów - oświadczył, cytowany przez "Financiał Times", doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan.

Kierwiński mówi problemach z dźwiękiem. Ekspert nie ma wątpliwości z ostatniej chwili
Kierwiński mówi problemach z dźwiękiem. Ekspert nie ma wątpliwości

Nie milkną echa wystąpienia szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego. Ekspert Szymon Gburek, znany szerzej jako "Dźwiękowiec na Plan", nie ma wątpliwości - kontrowersyjne przemówienie nie było spowodowane problemami z dźwiękiem.

Cokolwiek się tam zapuści, zginie - naukowcy odkryli baseny śmierci z ostatniej chwili
Cokolwiek się tam zapuści, zginie - naukowcy odkryli "baseny śmierci"

Na dnie Morza Czerwonego odkryto baseny śmierci, czyli miejsca, które są zupełnie pozbawione tlenu. Każde zwierzę, które zapuści się w jego okolice zostanie ogłuszone z powodu braku tlenu albo zabite.

Europoseł PiS mówi o sporym błędzie kierownictwa partii z ostatniej chwili
Europoseł PiS mówi o "sporym błędzie" kierownictwa partii

– Specyfika pracy w nim wymaga też jednak odpowiednich kompetencji i innych zachowań, niż te, które są wystarczające w polityce krajowej – twierdzi europoseł PiS prof. Zdzisław Krasnodębski.

REKLAMA

P. Jarasz: Kosztowna podróż Pendolino zamieniła się w kolejowy koszmar z kaskaderskimi wyzwaniami

To miała być dla 69-letniego pana Krzysztofa (pełne dane do wiadomości redakcji) z Zabrza służbowa wyprawa do Warszawy połączona z delektowaniem się jazdą nowoczesnym Pendolino oraz zwiedzaniem stolicy kraju. W rzeczywistości z powodu niejasnych do dziś kłopotów technicznych całego składu, podróż zamieniła się dla niego w istny koszmar. Nie dość, że wydłużyła się o dwie godziny, to związana była nie tylko z jazdą w ogromnym ścisku i na stojąco, ale także z niemal kaskaderskimi wyzwaniami. A wszystko to za „jedyne” 150 złotych w drugiej klasie pociągu… - Awarie się zdarzają i nikt nie ma na nie wpływu, dla mnie jednak skandaliczna była organizacja sposobu radzenia sobie z usuwaniem ich skutków – mówi rozżalony zabrzanin.
 P. Jarasz: Kosztowna podróż Pendolino zamieniła się w kolejowy koszmar z kaskaderskimi wyzwaniami
/ fot. Koefbac - Wikipedia CC BY-SA 4.0
Sprawę opisał lokalny Głos Zabrza i Rudy Śl. Był wtorek, 29 października. Pan Krzysztof punktualnie o godz. 6.37 zameldował się w Pendolino na zabrzańskim dworcu (skład zmierzający do Gdyni). Jak wspomina, początkowo podróż odbywała się w ekskluzywnych wręcz warunkach: nowoczesne i dobrze wytłumione wagony, wygodne siedzenia, przestronne wnętrza i ilość podróżnych dopasowana do ilości siedzeń. Nagle, tuż po minięciu Zawiercia, dała się słyszeć jakby eksplozja. Pociąg natychmiast stanął w szczerym polu. 
- W dzisiejszych czasach zagrożeń terrorystycznych różnie bywa, więc się bardzo zaniepokoiłem. Ale niestety, nikt z obsługi pociągu nie chciał nam udzielić żadnych szczegółowych informacji. Lakonicznie tylko wyjaśniono, że doszło do awarii drzwi w jednym z wagonów i dalsza podróż jest niemożliwa. Nie wyjaśniono przyczyn owej wyraźnie słyszalnej „eksplozji”
– wspomina zabrzanin. 

Trochę się uspokoił, gdy upływający czas nie spowodował pojawienia się na miejscu żadnych ekip policyjnych czy ratowniczych. Nie było też słychać o jakichkolwiek osobach poszkodowanych czy rannych. 
– Optymistycznie zabrzmiał też komunikat, że z myślą o nas zostanie podstawiony inny pociąg tylko trzeba się uzbroić w cierpliwość 
– opowiada pan Krzysztof. 

Jak twierdzi, w oczekiwaniu na komunikacyjny ratunek obsługa pociągu serwowała kanapki i napoje. Jednakże tylko dla części pasażerów. 
– Do naszego wagonu nr 4 nic takiego nie dotarło. Nie wiem, albo zabrakło zapasów, albo czasu żeby do nas dotrzeć? 
– zastanawia się Czytelnik. 

W końcu, po godzinie oczekiwania, na sąsiednim torze pojawiło się wyczekiwane wybawienie. 
– Rzecz w tym, że to nie był żaden specjalnie podstawiony rezerwowy skład z myślą o nas i naszym komforcie podróży, tylko przejeżdżający akurat inny zwykły pociąg pasażerski, zresztą w dużej mierze już zapełniony 
– wspomina pan Krzysztof. 

Tymczasem okazało się, że przed zabrzaninem i jego współpasażerami, jest niemal ekstremalne wyzwanie wydostania się z pociągu i wejścia do drugiego. 
– W normalnych warunkach na peronie to oczywiście żaden problem. Tutaj jednak nie było żadnego peronu, na który można by bezpiecznie zejść, lecz trzeba było zeskakiwać z pewnej wysokości na usiane kamieniami nierówne torowisko. Schodki przecież są dopasowane do wysokości peronu, a nie podstawy gruntu. Dla ludzi młodych i sprawnych taka przesiadka w szczerym polu nie stanowi zapewne nadzwyczajnego problemu. Ale nie dla ludzi bardziej otyłych, starszych czy ograniczonych ruchowo. Widziałem wiele kobiet, które wywracały się i upadały wręcz siłą grawitacji na kolana. Nie rozumiem, dlaczego nikt nie pomyślał nigdy o tym, by przynajmniej te jedne z najnowocześniejszych pociągów na świecie były wyposażenie w jakieś specjalne awaryjne drabinki – przystawki na takie jak ta, okazje? 
– dziwi się zabrzanin. 

Gdy w końcu mężczyzna „wgramolił” się do pociągu „ratunkowego” okazało się, że wszyscy są w nim upchani jak przysłowiowe sardynki. 
– Musieliśmy stać zgnieceni i stłamszeni w korytarzu, nie było żadnej mowy o jakiejkolwiek przestrzeni. Dlatego trochę jak z komedii Barei brzmiał komunikat, by udawać się do wagonu Warsu w celu otrzymania poczęstunku. A jakbym miał się do niego dostać? 
– pyta retorycznie rozgoryczony zabrzanin?

Nasz Czytelnik zapłacił właścicielowi linii Intercity za komfortowe dotarcie do stolicy w czasie 2 godz. 43 minut. W rzeczywistości jechał 4,5 godziny, w zdecydowanej większości czasu w skrajnie niekorzystnych warunkach. 
– Czy tak w dzisiejszych czasach powinno wyglądać rozwiązywania sytuacji kryzysowych w kolejnictwie. I to za nasze własne pieniądze? 
– pyta rozgoryczony mężczyzna.
O szczegółowe wyjaśnienia w tej sprawie redakcja zwróciła się do biura prasowego PKP Intercity w Warszawie. Zapytaliśmy m.in. o brak podstawienia rezerwowego pustego  składu i przede wszystkich o brak awaryjnego wyposażenia pomagającego ludziom starszym i mniej sprawnym na przesiadanie się z jednego składu do innego w tzw. „szczerym polu”. Niestety, zamiast odniesienia się do tych konkretnych pytań i spraw, w odpowiedzi otrzymaliśmy tylko lakoniczny komunikat, który w zasadzie nie poszerzył specjalnie naszej wiedzy wyniesionej z rozmowy z podróżnym:
 
„W trakcie jazdy pociągu EIP 4502 rel. Gliwice - Gdynia Główna doszło do uszkodzenia drzwi zewnętrznych pojazdu. Skład nie mógł kontynuować dalszej jazdy w kierunku Warszawy. Nikomu z podróżnych i załogi nic się nie stało. Pasażerowie zostali przelokowani do pociągu 41008 Comenius, zapewniającego najszybszą podróż do stacji Warszawa Wschodnia. W trakcie przemieszczania się pomiędzy składami nad bezpieczeństwem pasażerów czuwały drużyny konduktorskie wspomnianych pociągów. Osoby udające się w dalszą drogę mogły skorzystać ze specjalnie sformowanego składu zastępczego, który został podstawiony na stacji Warszawa Wschodnia. Pasażerowie otrzymali także poczęstunki, zarówno na pokładzie Pendolino, jak i składu zastępczego z Warszawy Wschodniej do Gdyni. Szczegóły zdarzenia bada obecnie specjalna komisja m.in. z udziałem przedstawicieli przewoźnika oraz producenta taboru.” – odpisał Piotr Mazur z biura prasowego PKP Intercity.
 
Jak zaznaczył, podróżni mają prawo i możliwość złożenia reklamacji. Wniosek taki można złożyć w jednej z wyznaczonych do tego kas biletowych, znajdujących się na największych stacjach w kraju, za pośrednictwem poczty lub formularza na stronie intercity.pl.
 
Przemysław Jarasz


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe