[Felieton "TS"] Paweł Janowski: Wyciekły tajne nagrania
![[Felieton "TS"] Paweł Janowski: Wyciekły tajne nagrania](https://www.tysol.pl/imgcache/750x530/c//zdj/zdjecie/45039.jpg)
Wtyczka nie miała ze sobą sprzętu nagrywającego, bo nawet nie byłaby w stanie go wnieść, ale jej towarzysze i towarzyszki nie wiedzą jednego – ma fotograficzną pamięć. Zapamiętuje jak dyktafon, a pojemność ma nieograniczoną.
Na początek zgodnie ze starą, sprawdzoną zasadą – „kto nie pije, ten kabluje”, rozpoczęto suto zakrapianą kolacją. Po kolacji każdy uczestnik musiał ponadto wciągnąć pół metra „białej kreski”. Tak dla bezpieczeństwa. Potem przystąpiono do rozmów i dzielenia się szczerze wszystkimi analizami i wątpliwościami. Nastąpiła „burza mózgów”. Przeciąg się zrobił straszny. Zassało wielu.
Jako że najszybciej wciągnął białą linię Kreska, tak też on pierwszy zabrał głos. Powiedział m.in.: „Jaki jest Ptak, każdy widzi. A kto nie widzi, to niech zajrzy pod pióra”. Z przejęciem przytakiwał towarzysz Dykta. Nie był wprawiony we wciąganiu, a jedynie w popijaniu. Oczy mu zaszły bielmem ze szczęścia. Przytaknął i walnął z przejęciem wysokim czołem w stolik. Część jadłospisu została na nim trochę dłużej. Kreska kontynuował: „W obliczu zbliżającej się konfrontacji, w obliczu – powtórzył, widzę niewyraźnie choć z dużym przekonaniem – będzie ciężko. Możemy dostać łomot”. Pociągnął nosem, szukając wśród zebranych gestów wsparcia i wolnej kreski na stole.
Najszybciej zareagowała towarzyszka Piąstka, znana z tego, że lubi walić w pulpit. Zacisnęła piąstki, zmarszczyła brwi i powiedziała: „Czas jest krótki”. Jej sąsiad, towarzysz z dużym stażem, mrugnął do towarzysza z naprzeciwka, bujając się w rytmie cicho grającej muzyki. Basen się zawiesił, szukał drugiej kreski na pobliskiej tacy, którą mu ktoś sprzed nosa wciągnął. Chłopak z Tektury, czyli Dykta, milczał wymownie. Wtedy Szatniarz powiedział: „Kandydatka się sypie, wyrazy w jej ustach się przewracają, a zdania gubią sens. Lepiej, żeby jeździła do ludzi jej kartonowa podobizna. Szczerze”.
Siedzący w cieniu, lekko podstarzały towarzysz Pigularz, powiedział spokojnym głosem: „Walić strachem, strzelać seriami z chorób, odpalać najcięższe przypadki – kichać, kaszleć, załamywać ręce, wyłamywać palce, rwać włosy i krzyczeć w niebogłosy”. Kreska właśnie kończył wciągać czwartą i na te słowa aż się wyprostował. Widelec przechylił się nieznacznie w kierunku na lewo, Kasjer spadł pod stół, a Nielot odleciała.
Zebrali wpadli w stan uniesienia. Tylko Kasjer leżał wciąż pod stołem. Już wiedzieli, co i jak, kiedy, w kogo, czym i gdzie. Obudziła się nadzieja. Piąstka zapięła się, spięła, pozbierała rozsypane myśli, ułożyła w koczek i powiedziała: „Towarzysze i towarzyszki. Bój to nasz ostatni. Musimy rzucić wszystko i ruszyć do walki. Bruksela na nas liczy, a ja, gdy liczę to, co z Brukseli leje mi się na konto, to nie mogę ze wzruszenia zer się doliczyć”. Dodała jeszcze: „W imię zer wszyscy musimy stanąć w jednym szeregu. Jak w Totolotku. W imię wielu zer, w imię wielu miejsc przed przecinkiem. Zera z wszystkich kont muszą się połączyć i odpalić”. Siadła, popatrzyła na towarzyszy i ze wzruszenia osunęła się zemdlona w ramiona Towarzysza z jadłospisem odbitym na wysokim czole. I nie był to koniec spotkania. Cdn.
