O co chodzi w wielkiej wojnie celnej?

Ostatnie tygodnie pokazały, że globalnemu handlowi nie grozi zamrożenie – Zachód będzie handlował z Chinami, nawet jeśli dla jednej ze stron ów handel będzie nie do końca opłacalny. Od początku roku Chiny, Stany Zjednoczone i Unia Europejska wycelowały w siebie armaty – chodziło o groźbę nałożenia wysokich ceł na produkty produkowane przez dotychczasowych partnerów. Armaty wystrzeliły we wrześniu.
Kontenery w porcie - zdjęcie poglądowe O co chodzi w wielkiej wojnie celnej?
Kontenery w porcie - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Pierwsza wypaliła Kanada, wprowadzając 100 proc. cła na chińskie samochody elektryczne. Podobny ruch wykonały Stany Zjednoczone, a na końcu Unia Europejska, która już w październiku zdecydowała się na oclenie chińskich aut na poziomie 45 proc. I choć są to najmniejsze wprowadzone przez Zachód cła, to właśnie Europa zapłaci za nie najwięcej. Powód? Bruksela nie potrafi rozmawiać z Chinami, co przekłada się na miliardy dolarów strat.

Szeroki przekrój europejskich branż

Zapłaci nie tylko dlatego, że per saldo kondycja europejskiej gospodarki jest na tyle mocno związana z Chinami, że naruszenie kruchej równowagi między ilością importowanego przez Chińczyków towaru a produkcją skończy się odczuwalnym tąpnięciem na wielu europejskich rynkach, które może za sobą pociągnąć spadek zatrudnienia w niejednej dotychczas stabilnej branży, ale także dlatego, że Unia Europejska – faktycznie wciąż związek niepodległych państw – w rozmowach z Pekinem przekonywała swoich partnerów, że jest jednym organizmem. Chińczycy potraktowali więc eurokratów z Brukseli jak przedstawicieli jednego organizmu i rozpoczęli formalne postępowania antydumpingowe uderzające z równą mocą w niemiecki przemysł samochodowy, francuskich producentów koniaków, co w rumuńskich rolników o dochodach wciąż znacznie poniżej europejskiej średniej. Wojna celna zaszkodzi również polskim przedsiębiorcom, choć chińskie problemy, nad którymi pracowała Komisja Europejska, naszego rynku dotyczyły w raczej małej skali.

W pierwszej połowie października Chiny rozpoczęły cykl postępowań antydumpingowych wymierzonych w produkty importowane z krajów Unii Europejskiej. Pierwsze postępowanie wykazało, że produkowane w Europie szlachetne, mocne alkohole są subsydiowane przez administracje rządowe (głównie francuską), stąd ich sprzedaż w Państwie Środka zagraża lokalnym i regionalnym producentom. Chińskie ministerstwo handlu uznało, że brandy z UE trafiające na lokalne rynki po obecnej cenie zagraża chińskiemu przemysłowi monopolowemu, i nałożyło na poszczególne marki koniaków i brandy kilkudziesięcioprocentowe cła. Od dzisiaj marki od Hennessy, przez Napoleona do Rémy Martin Chińczycy będą mogli kupić w swoich sklepach – jednak niemal dwa razy drożej niż dotychczas. To w oczywisty sposób uderzy w popyt na – głównie – francuskie alkohole, co przełoży się z kolei na poziom ich sprzedaży i eksportu do Chin.

Śledztwa wymierzone w cła

To jednak dopiero początek europejskich problemów.

Postępowania są prowadzone również wobec europejskiej branży mleczarskiej. Śledztwo antysubsydiacyjne w sprawie produktów mlecznych ogłoszone przez chińskie ministerstwo handlu skupia się na różnych rodzajach serów, mleka i śmietan przeznaczonych do spożycia przez ludzi. Wszczęcie go nastąpiło po skardze złożonej 29 lipca przez Chińskie Stowarzyszenie Mleczarskie (Dairy Association of China) i Chińskie Stowarzyszenie Przemysłu Mleczarskiego (China Dairy Industry Association) występujących w imieniu wszystkich producentów mleczarskich z Państwa Środka. Chiny planują zbadanie 20 programów subsydiowania w Unii Europejskiej, w szczególności w: Austrii, Belgii, Chorwacji, Czechach, Finlandii, we Włoszech, w Irlandii i Rumunii. Jeżeli chińscy inspektorzy odkryją poziom europejskich subsydiów do mleczarstwa, uznają, że unijni producenci stosują dumping wobec ich rodzimego rynku i obłożą europejskie produkty mleczne cłami na podobnym lub większym niż w przypadku koniaków poziomie.

Na ile jest to groźne dla rolnictwa na Starym Kontynencie? Dotychczas UE była drugim co do wielkości źródłem produktów mlecznych dla Chin, zapewniała ponad jedną trzecią całkowitej wartości importu w 2023 r., ustępując jedynie Nowej Zelandii. Rok temu państwa członkowskie Unii Europejskiej wyeksportowały do Chin produkty mleczne o wartości 1,7 mld euro w 2023 r., rok wcześniej wartość unijnego eksportu wyniosła łącznie 2 mld euro.

CZYTAJ TAKŻE: Drugie życie "Zielonej granicy"

Uderzenie w unijne świnie

Jedno z prowadzonych przez chińskich inspektorów z ministerstwa handlu postępowań antydumpingowych dotyczy europejskiej wieprzowiny. Chodzi o wszystkie rodzaje mięsa przeznaczone do konsumpcji przez ludzi – świeże i mrożone porcje wieprzowiny, a także jelita wieprzowe, pęcherze i żołądki. UE odpowiada za ponad połowę wieprzowiny o wartości około 6 mld dolarów, którą Chiny sprowadziły zza granicy w 2023 r., z czego około jednej czwartej pochodziło z samej Hiszpanii. Drugie i trzecie miejsce w handlu wieprzowiną z Chinami zajmują Holandia i Dania, które w zeszłym roku wyeksportowały do Chin produkty wieprzowe o wartości odpowiednio 620 mln dolarów i 550 mln dolarów.

To postępowanie wszczęto na wniosek Chińskiego Stowarzyszenia Hodowców Zwierząt (China Animal Husbandry Association) występującego w imieniu krajowego przemysłu wieprzowego. Podobnie jak w przypadku koniaków i produktów mleczarskich nałożenie wysokich ceł odbije się niekorzystnie na całej unijnej branży mięsnej. Zyskają – co naturalne – dostawcy wieprzowiny z Ameryki Południowej, USA i Rosji, na których Chińczycy ceł nakładać nie zamierzają. Nawet jeżeli – jak w przypadku Stanów Zjednoczonych – byłoby to naturalną odpowiedzią na cła nakładane na dowolną produkcję z Chin.

Na ile ważny jest handel z Chinami, do dzisiaj pamiętają polscy producenci wołowiny, którzy przez 22 lata byli w Chinach obłożeni embargiem zdjętym dopiero w czerwcu ubiegłego roku. Do 2001 roku produkcja wołowiny nad Wisłą była jednym z najbardziej opłacalnych obszarów polskiego rolnictwa. Jednak wówczas w Polsce i Belgii wykryto pojedyncze przypadki choroby wściekłych krów – to zamknęło dla polskich rolników największy rynek świata na ponad dwie dekady.

Europejskie cła na chińskie elektryki

Chiński rynek został zdominowany przez wołowinę z Europy Zachodniej i Wysp Brytyjskich, gdzie nawiasem mówiąc, cała epidemia choroby wściekłych krów miała swój początek i gdzie zebrała największe żniwo. Od tamtej pory polscy producenci nie byli w stanie odbudować na chińskim rynku swojej pozycji. W efekcie do dzisiaj handel Polski z Chinami jest obciążony deficytem – tylko w ubiegłym roku bilans handlowy Polski wykazywał ponad 45 miliardów dolarów deficytu.

Ograniczenia i cła wprowadzane na europejskie produkty to efekt niedawnej unijnej decyzji o obciążeniu 45-procentowym cłem produkowanych w Chinach i sprzedawanych w Europie samochodów elektrycznych. Komisja Europejska, wprowadzając cła, oświadczyła, że otrzymała wystarczające poparcie od członków UE, aby je nałożyć, zastrzegając, że jest otwarta na ewentualne negocjacje z Pekinem w tej sprawie.

Europejskie cła zostały wprowadzone na pięć lat i – jak zapewnia KE – są odpowiedzią na chińskie subsydia rządowe dofinansowujące tamtejszych producentów samochodów elektrycznych.

W głosowaniu 10 członków UE poparło cła, pięciu głosowało przeciw, a przedstawiciele 12 państw się wstrzymali. Aby zablokować propozycję, potrzebny byłby sprzeciw kwalifikowanej większości 15 członków UE, reprezentujących 65 proc. populacji Unii.

Europa ukarana za głosowanie

Komisja Europejska wprowadzając cła na chińskie samochody elektryczne poszła za przykładem Kanadyjczyków i Amerykanów, którzy we wrześniu wprowadzili 100-procentowe cła na takie samochody.

Przy czym amerykańskie cła uderzyły również w niektóre amerykańskie przedsiębiorstwa, przede wszystkim Teslę, która całą produkcję przeniosła do Chin. Firma Elona Muska wielokrotnie prosiła administrację Joe Bidena o zwolnienie jej z opłat, spotykając się z kilkoma odmowami. Zmianę obiecał mu Donald Trump, kandydat na prezydenta, pod warunkiem wsparcia przez miliardera jego kampanii. Dzisiaj Elon Musk coraz częściej pojawia się na spotkaniach wyborczych Trumpa. W zamian ma gwarancję, że cena tesli na amerykańskim rynku wróci do poziomów sprzed rozpoczętej przez Kanadę wojny handlowej.

Jednak pomimo dysproporcji w nałożonych na Pekin opłatach celnych (amerykańskie cła są ponad dwa razy większe niż europejskie) to Unię Europejską a nie USA Chińczycy pozywają do sądu arbitrażowego przy Światowej Organizacji Handlu, i to przeciwko unijnym producentom rozpoczynają postępowania antydumpingowe nieodmiennie kończące się wprowadzaniem kolejnych ceł. Dlaczego?

Komisja Europejska nieumiejętnie podeszła do rozmów ze znacznie silniejszym partnerem, który jeszcze dwa dni przed wprowadzeniem podatku handlowego przez Europę wysyłał sygnały, że jest gotów do rozmów z perspektywą zwiększania wymiany handlowej, zamiast duszenia jej nowymi opłatami celnymi – uważają ekonomiści. Rząd w Pekinie demonstracyjnie odroczył rozpoczynające się postępowania antydumpingowe, proponując Unii Europejskiej negocjacje w tej sprawie. UE odmówiła spotkania.

Na wojnie handlowej z Chinami będzie tracić Polska, której ubędzie kolejny rynek zbytu z i tak niewielkiego koszyka tych rynków. W głosowaniu nad wprowadzeniem ceł na chińskie samochody elektryczne przedstawiciel Polski głosował „za”.

CZYTAJ TAKŻE: Nasi społecznicy roku - Konrad Wernicki poleca nowy numer „Tygodnika Solidarność”


 

POLECANE
Donald Tusk w szpitalu. Podano szczegóły z ostatniej chwili
Donald Tusk w szpitalu. Podano szczegóły

Premier Donald Tusk przeszedł planowy zabieg medyczny - poinformowało w niedzielę na platformie X Centrum Informacyjne Rządu.

Burza w Tańcu z gwiazdami. Uczestnik nie owijał w bawełnę z ostatniej chwili
Burza w "Tańcu z gwiazdami". Uczestnik nie owijał w bawełnę

Dzisiejszy półfinał 15. edycji programu „Taniec z Gwiazdami” budzi ogromne emocje. W walce o Kryształową Kulę uczestniczą wciąż cztery pary: Julia Żugaj z Wojciechem Kuciną, Vanessa Aleksander z Michałem Bartkiewiczem, Majka Jeżowska z Michałem Danilczukiem oraz Maciej Zakościelny z Sarą Janicką. Jedna z nich niestety zakończy dziś przygodę w programie. W roli muzycznego gościa specjalnego wystąpi Matteo Bocelli, a do grona jurorów dołączy Małgorzata Socha, zastępując Ewę Kasprzyk, która musiała wyjechać.

Pałac Buckingham. Pilne doniesienia ws. księżnej Kate z ostatniej chwili
Pałac Buckingham. Pilne doniesienia ws. księżnej Kate

Księżna Kate dołączyła w sobotę do pozostałych członków brytyjskiej rodziny królewskiej w obchodach Dnia Pamięci w Londynie. Był to jej pierwszy udział w państwowej uroczystości po tym, jak zakończyła chemioterapię.

Śmiertelny wypadek na A2 z ostatniej chwili
Śmiertelny wypadek na A2

Na autostradzie A2 w pobliżu MOP Mogiły w woj. łódzkim doszło do śmiertelnego wypadku.

Incydent na konferencji premiera z udziałem naszej dziennikarki. Kompromitacja Tuska międzynarodowym viralem gorące
Incydent na konferencji premiera z udziałem naszej dziennikarki. Kompromitacja Tuska międzynarodowym viralem

Kontrowersyjne wypowiedzi premiera Tuska na temat Donalda Trumpa, a także ostatni incydent na jego konferencji podczas której im zaprzeczał, stały się przedmiotem zainteresowania mediów i internautów nie tylko w Polsce.

Polska kluczowym sojusznikiem NATO w czasach Trumpa. Ekspert nie ma wątpliwości z ostatniej chwili
"Polska kluczowym sojusznikiem NATO w czasach Trumpa". Ekspert nie ma wątpliwości

Polska odegra istotną rolę w NATO w czasie prezydentury Donalda Trumpa, a jej rola we wzmacnianiu bezpieczeństwa w Europie będzie rosła - mówi w rozmowie z PAP prof. Antonio Jose Telo z Akademii Wojskowej w Lizbonie. Ekspert nazywa Polskę "spoiwem" Sojuszu Północnoatlantyckiego.

Nie żyje znany dziennikarz z ostatniej chwili
Nie żyje znany dziennikarz

Smutna wiadomość. Media poinformowały o śmierci cenionego dziennikarza - Tomasza Kolmasiaka, który odszedł w wieku zaledwie 40 lat.

Ludzie to niesamowicie przeżywają. Gwiazda o kulisach serialu Na dobre i na złe z ostatniej chwili
"Ludzie to niesamowicie przeżywają". Gwiazda o kulisach serialu "Na dobre i na złe"

Małgorzata Foremniak, choć od lat nie występuje w „Na dobre i na złe”, wciąż jest wspominana jako lubiana dr Zosia Stankiewicz-Burska. Niedawno, podczas obchodów 25-lecia serialu, aktorka wróciła wspomnieniami do czasów, kiedy jej postać budziła sympatię milionów Polaków.

Niepokojący komunikat IMGW. Oto co nas czeka z ostatniej chwili
Niepokojący komunikat IMGW. Oto co nas czeka

Nowy komunikat IMGW.

Dramat w Lubelskiem. Nie żyje 2-latek z ostatniej chwili
Dramat w Lubelskiem. Nie żyje 2-latek

W Tomaszowie Lubelskim doszło do tragedii. Nie żyje dwuletni chłopiec.

REKLAMA

O co chodzi w wielkiej wojnie celnej?

Ostatnie tygodnie pokazały, że globalnemu handlowi nie grozi zamrożenie – Zachód będzie handlował z Chinami, nawet jeśli dla jednej ze stron ów handel będzie nie do końca opłacalny. Od początku roku Chiny, Stany Zjednoczone i Unia Europejska wycelowały w siebie armaty – chodziło o groźbę nałożenia wysokich ceł na produkty produkowane przez dotychczasowych partnerów. Armaty wystrzeliły we wrześniu.
Kontenery w porcie - zdjęcie poglądowe O co chodzi w wielkiej wojnie celnej?
Kontenery w porcie - zdjęcie poglądowe / fot. pixabay.com

Pierwsza wypaliła Kanada, wprowadzając 100 proc. cła na chińskie samochody elektryczne. Podobny ruch wykonały Stany Zjednoczone, a na końcu Unia Europejska, która już w październiku zdecydowała się na oclenie chińskich aut na poziomie 45 proc. I choć są to najmniejsze wprowadzone przez Zachód cła, to właśnie Europa zapłaci za nie najwięcej. Powód? Bruksela nie potrafi rozmawiać z Chinami, co przekłada się na miliardy dolarów strat.

Szeroki przekrój europejskich branż

Zapłaci nie tylko dlatego, że per saldo kondycja europejskiej gospodarki jest na tyle mocno związana z Chinami, że naruszenie kruchej równowagi między ilością importowanego przez Chińczyków towaru a produkcją skończy się odczuwalnym tąpnięciem na wielu europejskich rynkach, które może za sobą pociągnąć spadek zatrudnienia w niejednej dotychczas stabilnej branży, ale także dlatego, że Unia Europejska – faktycznie wciąż związek niepodległych państw – w rozmowach z Pekinem przekonywała swoich partnerów, że jest jednym organizmem. Chińczycy potraktowali więc eurokratów z Brukseli jak przedstawicieli jednego organizmu i rozpoczęli formalne postępowania antydumpingowe uderzające z równą mocą w niemiecki przemysł samochodowy, francuskich producentów koniaków, co w rumuńskich rolników o dochodach wciąż znacznie poniżej europejskiej średniej. Wojna celna zaszkodzi również polskim przedsiębiorcom, choć chińskie problemy, nad którymi pracowała Komisja Europejska, naszego rynku dotyczyły w raczej małej skali.

W pierwszej połowie października Chiny rozpoczęły cykl postępowań antydumpingowych wymierzonych w produkty importowane z krajów Unii Europejskiej. Pierwsze postępowanie wykazało, że produkowane w Europie szlachetne, mocne alkohole są subsydiowane przez administracje rządowe (głównie francuską), stąd ich sprzedaż w Państwie Środka zagraża lokalnym i regionalnym producentom. Chińskie ministerstwo handlu uznało, że brandy z UE trafiające na lokalne rynki po obecnej cenie zagraża chińskiemu przemysłowi monopolowemu, i nałożyło na poszczególne marki koniaków i brandy kilkudziesięcioprocentowe cła. Od dzisiaj marki od Hennessy, przez Napoleona do Rémy Martin Chińczycy będą mogli kupić w swoich sklepach – jednak niemal dwa razy drożej niż dotychczas. To w oczywisty sposób uderzy w popyt na – głównie – francuskie alkohole, co przełoży się z kolei na poziom ich sprzedaży i eksportu do Chin.

Śledztwa wymierzone w cła

To jednak dopiero początek europejskich problemów.

Postępowania są prowadzone również wobec europejskiej branży mleczarskiej. Śledztwo antysubsydiacyjne w sprawie produktów mlecznych ogłoszone przez chińskie ministerstwo handlu skupia się na różnych rodzajach serów, mleka i śmietan przeznaczonych do spożycia przez ludzi. Wszczęcie go nastąpiło po skardze złożonej 29 lipca przez Chińskie Stowarzyszenie Mleczarskie (Dairy Association of China) i Chińskie Stowarzyszenie Przemysłu Mleczarskiego (China Dairy Industry Association) występujących w imieniu wszystkich producentów mleczarskich z Państwa Środka. Chiny planują zbadanie 20 programów subsydiowania w Unii Europejskiej, w szczególności w: Austrii, Belgii, Chorwacji, Czechach, Finlandii, we Włoszech, w Irlandii i Rumunii. Jeżeli chińscy inspektorzy odkryją poziom europejskich subsydiów do mleczarstwa, uznają, że unijni producenci stosują dumping wobec ich rodzimego rynku i obłożą europejskie produkty mleczne cłami na podobnym lub większym niż w przypadku koniaków poziomie.

Na ile jest to groźne dla rolnictwa na Starym Kontynencie? Dotychczas UE była drugim co do wielkości źródłem produktów mlecznych dla Chin, zapewniała ponad jedną trzecią całkowitej wartości importu w 2023 r., ustępując jedynie Nowej Zelandii. Rok temu państwa członkowskie Unii Europejskiej wyeksportowały do Chin produkty mleczne o wartości 1,7 mld euro w 2023 r., rok wcześniej wartość unijnego eksportu wyniosła łącznie 2 mld euro.

CZYTAJ TAKŻE: Drugie życie "Zielonej granicy"

Uderzenie w unijne świnie

Jedno z prowadzonych przez chińskich inspektorów z ministerstwa handlu postępowań antydumpingowych dotyczy europejskiej wieprzowiny. Chodzi o wszystkie rodzaje mięsa przeznaczone do konsumpcji przez ludzi – świeże i mrożone porcje wieprzowiny, a także jelita wieprzowe, pęcherze i żołądki. UE odpowiada za ponad połowę wieprzowiny o wartości około 6 mld dolarów, którą Chiny sprowadziły zza granicy w 2023 r., z czego około jednej czwartej pochodziło z samej Hiszpanii. Drugie i trzecie miejsce w handlu wieprzowiną z Chinami zajmują Holandia i Dania, które w zeszłym roku wyeksportowały do Chin produkty wieprzowe o wartości odpowiednio 620 mln dolarów i 550 mln dolarów.

To postępowanie wszczęto na wniosek Chińskiego Stowarzyszenia Hodowców Zwierząt (China Animal Husbandry Association) występującego w imieniu krajowego przemysłu wieprzowego. Podobnie jak w przypadku koniaków i produktów mleczarskich nałożenie wysokich ceł odbije się niekorzystnie na całej unijnej branży mięsnej. Zyskają – co naturalne – dostawcy wieprzowiny z Ameryki Południowej, USA i Rosji, na których Chińczycy ceł nakładać nie zamierzają. Nawet jeżeli – jak w przypadku Stanów Zjednoczonych – byłoby to naturalną odpowiedzią na cła nakładane na dowolną produkcję z Chin.

Na ile ważny jest handel z Chinami, do dzisiaj pamiętają polscy producenci wołowiny, którzy przez 22 lata byli w Chinach obłożeni embargiem zdjętym dopiero w czerwcu ubiegłego roku. Do 2001 roku produkcja wołowiny nad Wisłą była jednym z najbardziej opłacalnych obszarów polskiego rolnictwa. Jednak wówczas w Polsce i Belgii wykryto pojedyncze przypadki choroby wściekłych krów – to zamknęło dla polskich rolników największy rynek świata na ponad dwie dekady.

Europejskie cła na chińskie elektryki

Chiński rynek został zdominowany przez wołowinę z Europy Zachodniej i Wysp Brytyjskich, gdzie nawiasem mówiąc, cała epidemia choroby wściekłych krów miała swój początek i gdzie zebrała największe żniwo. Od tamtej pory polscy producenci nie byli w stanie odbudować na chińskim rynku swojej pozycji. W efekcie do dzisiaj handel Polski z Chinami jest obciążony deficytem – tylko w ubiegłym roku bilans handlowy Polski wykazywał ponad 45 miliardów dolarów deficytu.

Ograniczenia i cła wprowadzane na europejskie produkty to efekt niedawnej unijnej decyzji o obciążeniu 45-procentowym cłem produkowanych w Chinach i sprzedawanych w Europie samochodów elektrycznych. Komisja Europejska, wprowadzając cła, oświadczyła, że otrzymała wystarczające poparcie od członków UE, aby je nałożyć, zastrzegając, że jest otwarta na ewentualne negocjacje z Pekinem w tej sprawie.

Europejskie cła zostały wprowadzone na pięć lat i – jak zapewnia KE – są odpowiedzią na chińskie subsydia rządowe dofinansowujące tamtejszych producentów samochodów elektrycznych.

W głosowaniu 10 członków UE poparło cła, pięciu głosowało przeciw, a przedstawiciele 12 państw się wstrzymali. Aby zablokować propozycję, potrzebny byłby sprzeciw kwalifikowanej większości 15 członków UE, reprezentujących 65 proc. populacji Unii.

Europa ukarana za głosowanie

Komisja Europejska wprowadzając cła na chińskie samochody elektryczne poszła za przykładem Kanadyjczyków i Amerykanów, którzy we wrześniu wprowadzili 100-procentowe cła na takie samochody.

Przy czym amerykańskie cła uderzyły również w niektóre amerykańskie przedsiębiorstwa, przede wszystkim Teslę, która całą produkcję przeniosła do Chin. Firma Elona Muska wielokrotnie prosiła administrację Joe Bidena o zwolnienie jej z opłat, spotykając się z kilkoma odmowami. Zmianę obiecał mu Donald Trump, kandydat na prezydenta, pod warunkiem wsparcia przez miliardera jego kampanii. Dzisiaj Elon Musk coraz częściej pojawia się na spotkaniach wyborczych Trumpa. W zamian ma gwarancję, że cena tesli na amerykańskim rynku wróci do poziomów sprzed rozpoczętej przez Kanadę wojny handlowej.

Jednak pomimo dysproporcji w nałożonych na Pekin opłatach celnych (amerykańskie cła są ponad dwa razy większe niż europejskie) to Unię Europejską a nie USA Chińczycy pozywają do sądu arbitrażowego przy Światowej Organizacji Handlu, i to przeciwko unijnym producentom rozpoczynają postępowania antydumpingowe nieodmiennie kończące się wprowadzaniem kolejnych ceł. Dlaczego?

Komisja Europejska nieumiejętnie podeszła do rozmów ze znacznie silniejszym partnerem, który jeszcze dwa dni przed wprowadzeniem podatku handlowego przez Europę wysyłał sygnały, że jest gotów do rozmów z perspektywą zwiększania wymiany handlowej, zamiast duszenia jej nowymi opłatami celnymi – uważają ekonomiści. Rząd w Pekinie demonstracyjnie odroczył rozpoczynające się postępowania antydumpingowe, proponując Unii Europejskiej negocjacje w tej sprawie. UE odmówiła spotkania.

Na wojnie handlowej z Chinami będzie tracić Polska, której ubędzie kolejny rynek zbytu z i tak niewielkiego koszyka tych rynków. W głosowaniu nad wprowadzeniem ceł na chińskie samochody elektryczne przedstawiciel Polski głosował „za”.

CZYTAJ TAKŻE: Nasi społecznicy roku - Konrad Wernicki poleca nowy numer „Tygodnika Solidarność”



 

Polecane
Emerytury
Stażowe