Marek Budzisz: Głos z Monachium – Ameryka abdykowała, czas na emancypacje Europy

W piątek, po raz 55 z rzędu, rozpoczynają się obrady Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, jednego z największych spotkań światowych polityków i ekspertów poświęconych ważnym sprawom i wyzwaniom, przed którymi stoimy. Przed laty, pisze to dla przypomnienia, właśnie na monachijskim forum rosyjski prezydent wygłosił swe słynne zdanie o tym, że największą geopolityczną katastrofą XX wieku był rozpad ZSRR. Tym razem Putina w Monachium nie będzie, zastąpi go minister spraw zagranicznych Ławrow, bo Putin spotyka się z prezydentami Turcji i Iranu, po to aby dyskutować o coraz bardziej komplikującej się sytuacji w Syrii. Ale to nie znaczy, że monachijskie spotkanie straciło na znaczeniu. Wręcz przeciwnie, w mojej opinii zyskało, bo w jego trakcie artykułowana będzie opinia przede wszystkim niemiecka (prezydenta Francji też nie będzie) i tej części brukselskiej elity urzędniczej, która orientuje się na Berlin. W ubiegłym roku, właśnie w trakcie monachijskich obrad, szef Komisji Europejskiej Juncker, wezwał kraje Unii do osiągnięcia tego co określił mianem „Weltpolitikfähigkeit”, a co my moglibyśmy przetłumaczyć, jako osiągnięcie zdolności do uprawiania polityki w wymiarze światowym.
 Marek Budzisz: Głos z Monachium – Ameryka abdykowała, czas na emancypacje Europy
/ YT, print screen
Teraz, przed rozpoczęciem forum, eksperci pracujący na jego rzecz, opublikowali obszerny, liczący ponad sto stron, raport zatytułowany „Wielka układanka – kto pozbiera fragmenty” (The Great Puzzle: Who will Pick Up the Pieces?”) (https://www.securityconference.de/en/publications/munich-security-report/). Warto zapoznać się z jego zasadniczymi tezami, bo w moim odczuciu, wskazują one na to jak niemieckie elity postrzegają kwestie bezpieczeństwa europejskiego i tego co się będzie w tej materii działo w najbliższych latach.
Rozważania nasze warto zacząć od informacji innego rodzaju. Wraz z raportem ujawniono nowe badania opinii publicznej przeprowadzonej w kilku krajach Europy, zarówno na Zachodzie, jak i w naszej części kontynentu. Są one częścią raportu, można zatem przypuszczać, że nie znalazły się one tam przypadkiem, a autorzy materiału uznali je za ważne. Dlaczego? Przede wszystkich chyba z tego powodu, że pokazują one w jak zasadniczo różny sposób europejskie społeczeństwa widzą kwestie polityki bezpieczeństwa. I tak zarówno Niemcy, jak i Francuzi są zdania, że dla ich krajów większe zagrożenie stanowi polityka Stanów Zjednoczonych niźli Rosji (w Niemczech relacja ta wynosi 49 % do 30 %, we Francji 49 % do 40 %). Jeszcze gorzej to wygląda, gdyby zapytano o zaufanie do osób – tylko 10 % Niemców oraz 9 % Francuzów uważa, że „prezydent Trump postępuje dobrze w sprawach świata” i odpowiednio 36 % Niemców i 20 % Francuzów jest zdania, że dobrze robi Władimir Putin. Na marginesie warto zauważyć, co w Polsce też być może jest nowością, że obydwa społeczeństwa ufają liderom swoich państw – 77 % Niemców jest przekonanych po tym, że Macron uprawia słuszną politykę i 78 % Francuzów myśli to samo o kanclerz Merkel. Również lider Chin, i sądzę, że nie jest to kwestią przypadku, cieszy się większym zaufaniem tych społeczeństw niźli amerykański prezydent. Nieco inny zestaw ankiet załączonych również do tego raportu pozwala porównać zapatrywania na kwestie przyszłości kontynentu społeczeństw Zachodu i Wschodu Europy. Pytani o to, czy ich zdaniem narastanie napięć między Europą a Rosją może doprowadzić do wybuchu wojny, Francuzi (60 %) oraz Niemcy (74 %) udzielili odpowiedzi, że nie zgadzają się z takim poglądem. Odwrotnie było w Polsce i na Łotwie, gdzie odpowiednio 57 % i 49 % ankietowanych dopuszcza taki rozwój wydarzeń. Jeśli chodzi o antyrosyjskie sankcje w związku z sytuacja na Ukrainie, to Francuzi raczej skłonni są do uznania, że nie należy ich rozszerzać (33 % za rozszerzaniem, przeciw 43 %), zaś Niemcy są stanowczo przeciwko rozszerzaniu (75 % przeciw, 17 % za rozszerzeniem).
Wróćmy teraz do raportu. Otóż jego zasadniczym przesłaniem jest teza, iż porządek światowy, taki jak ukształtował się po II wojnie światowej ma się ku końcowi. Wraca okres rywalizacji wielkich graczy, co znalazło swój wyraz w zmianach, które przeprowadzili Amerykanie w swej strategii bezpieczeństwa narodowego. Otóż o ile przez lata w Waszyngtonie uważano, że najpoważniejszym zagrożeniem jest międzynarodowy terroryzm, to w ubiegłym roku za takowy uznano działanie tandemu Chiny – Rosja. Kres porządku światowego, jak uważają eksperci Konferencji, może nastąpić zarówno w wyniku jednorazowego konfliktu, jak również serii konfliktów o mniejszej intensywności i skali, które wszakże doprowadzą do podobnych skutków.
Zarówno w Chinach, jak i w Rosji, zdaniem ekspertów opracowujących raport, ugruntowało się przekonanie, że Stany Zjednoczone są imperium w fazie upadku, a z pewnością znacznego osłabienia własnych możliwości. Kreml, który jest oczywiście relatywnie wielokrotnie słabszy od Chin, wykorzystuje kombinację swych możliwości gospodarczych, militarnych i dyplomatycznych, aby zwiększyć szanse na osiągnięcie sukcesu w ostatecznym wymiarze. Wykorzystuje w tym celu rozwijającą się właśnie kwestię przyszłości światowego rozbrojenia w związku z kresem układu INF oraz niepewną przyszłością traktatu o rakietach strategicznych, którego ważność kończy się w 2021 roku i po to aby móc go czymkolwiek zastąpić, należałoby już teraz zacząć prowadzić negocjacje, a nic takiego nie ma miejsca. Moskwie jest bardzo na rękę, taką tezę znaleźć można w raporcie, to, że Waszyngton ogłosił jednostronne wyjście z niego, bo w oczach części światowej opinii publicznej taki krok będzie postrzegany jako przejaw nieodpowiedzialności, egoizmu i nieobliczalności. Ten pogląd wzmacniany jest przez inne przekonanie światowej opinii publicznej, również opisane w monachijskim raporcie, które wskazuje, że dziś znacznie więcej niźli w przeszłości ludzi uważa, że Stany Zjednoczone robią dla światowego porządku mniej niźli przed laty.
Cały zresztą materiał przesiąknięty jest duchem nieufności i niepewności Europy co do kształtu amerykańskiej polityki międzynarodowej. O ile za czasów Obamy stolice europejskie żyły w przekonaniu, że tym co zespala oś atlantycką było uznawanie wspólnych „liberalnych” wartości, o tyle teraz za czasów Trumpa, który otwarcie krytykuje globalizację, Europa już takiej pewności mieć nie może. I jak powiedziała cytowany w opracowaniu niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas wielu dotychczasowych sojuszników Stanów Zjednoczonych w najlepszym wypadku czuć się może ignorowanymi. W najgorszym traktowanymi jak rywal czy przeciwnik. W rezultacie „to powoduje, iż nasze przekonanie, że jesteśmy sojusznikami w walce o multilateralny system światowy oparty na zaufaniu, jest nadszarpnięte”. I to przeświadczenie szefa niemieckiej dyplomacji jest kluczowe dla zrozumienia tego jak Berlin widzi przyszłość światowego porządku, porządku liberalnego, uściślijmy. Otóż jeśli Stany Zjednoczone nie chcą i nie mogą być światowym liderem, to z tego należy wyciągnąć wniosek o tym, że ktoś inny musi zacząć odgrywać tę rolę. Nie jedno państwo, ale „sojusz multilateralny”, sieć państw sojuszniczych nadal chcących świata zbudowanego na wartościach, a nie na partykularnych interesach. W parze z takimi koncepcjami idą konstatacje w stylu, iż ostatnie spotkanie państw G 7 w Kanadzie w istocie było obradami G 6 + 1, a tym państwem + 1, były Stany Zjednoczone, czyli koncert zachodnich państw, bez Waszyngtonu.
Z tej narastającej nieufności do polityki amerykańskiej niemieccy analitycy i dyplomaci wyciągają wniosek, że Europa winna odgrywać większa rolę jeśli chce aby światowy porządek ewoluował w korzystną stronę. Powinna, ale jest do tego bardzo słabo przygotowana, po przez lata, w związku z amerykańskim parasolem bezpieczeństwa, czuła się zwolniona z obowiązku rozważań tego rodzaju. Ale teraz ten czas minął i, jak proponują autorzy raportu, nadszedł czas aby „Europa zaczęła myśleć o swej strategicznej autonomii”. Aby nie było wątpliwości, chodzi o emancypowanie się Europy ze strategicznego uzależnienia od Stanów Zjednoczonych. W tę stronę winny zmierzać prace związane z niemiecko – francuską propozycja powołania europejskich sił zbrojnych. Prace winny być rozpoczęte niezwłocznie, bo jak uważają autorzy opracowania, europejska opinią publiczna jest z jednej strony nieufnie nastrojona jeśli idzie o Stany Zjednoczone, a z drugiej z entuzjazmem przyjmuje propozycje budowy europejskich sił zbrojnych. Przy czym, Niemcy, którzy opowiadają się za koncepcją „bliskiej współpracy armii narodowych”, a nie jednolitych sił zbrojnych pod jednym, wspólnym dowództwem, wskazują, że za pierwszym rozwiązaniem opowiada się 20 % ankietowanych w 6 europejskich krajach, drugą opcje zaś popiera 75 % badanych. I tu dotykamy  istoty niemieckiej polityki w tym zakresie. Jeżeli armia europejska nie będzie jednolitą formacją poddaną kontroli autonomicznego dowództwa, to będzie systemem silnych związków – umów i porozumień, które będą działały tak jak działają dziś porozumienia europejskie. Innymi słowy, Berlin, jest przekonany, że tak jak instytucje europejskie pracują dziś na korzyść interesów narodowych Niemiec, tak taka właśnie, formalnie luźniejsza a przez to akceptowalna przez stolice europejskie formuła europejskiej armii, będzie z tej perspektywy lepszym rozwiązaniem. Lepszym, bo realistycznym. Na transnarodową armię nikt się dziś w Europie nie zgodzi, ale ścisłą współpracę, również w zakresie polityki zaopatrzenia w broń jej ujednolicenie etc. to już inna historia. W takiej konstrukcji, w o wiele większy sposób grać zacznie finansowa przewaga Berlina i zdolność narzucenia politycznego kierownictwa, w czym również Niemcy upatrują swej siły. Konkurencyjne propozycje francuskie preferują to czym Niemcy nie dysponują – doświadczenie dowódcze i zdolności produkcyjne sektora zbrojeniowego. Gdyby przyjąć taką konstrukcję jak chce Paryż, to Europa składałaby się z dwóch motorów – gospodarczego niemieckiego i wojskowego, zdominowanego przez Francuzów. A Niemcy chcą mieć przewagę i w jednym i w drugim obszarze.
Jak na tym tle wyglądają perspektywy dla Polski? Warto zwrócić uwagę, że niemieccy analitycy, wprost w swoim raporcie piszą o czasie, jak to określają interregnum, dłuższym okresie niestabilności, kształtowania się nowego układu sił. To bezkrólewie sprowadza się dziś do tego, że Stany Zjednoczone, ich zdaniem abdykowały ze swej funkcji. Ale być może wrócą do odgrywania roli wiodącej. Tylko, że w innych realiach międzynarodowych i przy innym układzie sił. Europa pod kierownictwem Niemiec już zdąży się emancypować i warunkiem powrotu Ameryki, będzie zmiana relacji – z pozycji hegemona, do pozycji duopolu. Jeśli poważnie traktować tego rodzaju projekcje, to między wizją formułowaną przez Berlin i tym jak na kwestie bezpieczeństwa spogląda niemieckie społeczeństwo, a naszą polityka utrzymania silnych więzi atlantyckich, istnieje fundamentalna i zasadnicza sprzeczność. Możemy być wkrótce zmuszeni do dokonania wyboru.
 

 

POLECANE
Problemy na niemieckiej kolei. Deutsche Bahn zmienia plany Wiadomości
Problemy na niemieckiej kolei. Deutsche Bahn zmienia plany

Planowana przez Deutsche Bahn (DB) modernizacja 42 kluczowych tras kolejowych w Niemczech nie zostanie ukończona do 2030 roku, jak wcześniej zakładano. Według najnowszych informacji prace mogą potrwać nawet do 2035 roku. Powodem są ograniczenia w możliwościach budowlanych oraz potrzeba dostosowania harmonogramu do realiów branży kolejowej i budowlanej.

Polska uznana przez Finlandię za kluczowego partnera obronnego Wiadomości
Polska uznana przez Finlandię za kluczowego partnera obronnego

Dla Finów najważniejszymi partnerami we współpracy obronnej są kraje skandynawskie, USA, Wielka Brytania, Niemcy, Estonia oraz Polska, która ze względu "na wpływy w regionie i znaczące zbrojenia odgrywa coraz większą rolę w europejskiej obronie" - wynika z przyjętej w czwartek przez parlament strategii.

Iran sięgnie po broń ostateczną? To byłby wstrząs z ostatniej chwili
Iran sięgnie po broń ostateczną? "To byłby wstrząs"

Władze Iranu rozważają zamknięcie cieśniny Ormuz, ważnej dla światowego transportu ropy, jest jedną z opcji w odpowiedzi na ataki Izraela – podała w czwartek agencja Mehr, powołując się na Behnama Saidiego z komisji bezpieczeństwa w irańskim parlamencie. "To mogłoby wstrząsnąć światowym rynkiem energetycznym – ocenił szef koncernu naftowego Shell Wael Sawan. 

Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej. Sieć obiegło nagranie z nocnej operacji służb z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej. Sieć obiegło nagranie z nocnej operacji służb

W sieci pojawiły się nagrania z okolic Świnoujścia, przy granicy z Niemcami, które wywołały niemałe poruszenie. Na filmach, jak informuje profil "Służby w akcji" widać, jak niemieckie służby przywożą busami grupy imigrantów i przekazują je polskiej Straży Granicznej. Wszystko dzieje się nocą, bez żadnej informacji dla lokalnej społeczności. 

Komunikat dla mieszkańców woj. opolskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. opolskiego

W Pokoju pod Opolem w czwartek rozpoczyna się XXII Festiwal Muzyki Zabytkowych Parków i Ogrodów im. C. M. von Webera. Podczas trwającego trzy dni festiwalu koncerty muzyki klasyczne odbędą się m.in. na terenie odrestaurowanego parku, którego historia sięga XVIII wieku.

Boże Ciało. Taka właśnie jest Polska [FOTO, WIDEO] Wiadomości
Boże Ciało. Taka właśnie jest Polska [FOTO, WIDEO]

Przez kraj przeszły dziś procesje Bożego Ciała. Internauci z całej Polski chwalą się, jak uroczystości przebiegały w ich miejscowościach. Często z dopiskiem o "pięknym święcie".

Nowe doniesienia z Pałacu Kensington. Chodzi o księżną Kate Wiadomości
Nowe doniesienia z Pałacu Kensington. Chodzi o księżną Kate

Pałac Kensington przekazał, że księżna Kate nie weźmie udziału w tegorocznych wyścigach Royal Ascot. Choć jeszcze niedawno planowano jej obecność u boku księcia Williama, ostatecznie zrezygnowano z tego wystąpienia.

Boże Ciało na Wawelu. Bp Zając: Eucharystia karmi nas odrobiną chleba i daje moc Wiadomości
Boże Ciało na Wawelu. Bp Zając: Eucharystia karmi nas odrobiną chleba i daje moc

Wierni kościoła katolickiego świętują dziś Boże Ciało czyli uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa. W Krakowie główne uroczystości odbyły się na Wawelu. Bp Jan Zając w czasie homilii nawiązał do cudownego rozmnożenia chleba odczytywanego dziś podczas liturgii. – Jezus nigdy nie zrezygnuje z niesienia pomocy — jest przecież „Bogiem z nami” - mówił krakowski biskup pomocniczy senior. 

Sędzia wytatuowała sobie logo Iustitii. Symbol przynależności do subkultury, czy zagrożenie niezależności? [FOTO] tylko u nas
Sędzia wytatuowała sobie logo Iustitii. Symbol przynależności do subkultury, czy zagrożenie niezależności? [FOTO]

Wczoraj żartobliwie zasugerowałam, że może za niestosowanie się do wykładni justicji należałoby wprowadzić obowiązek tatuażu z logo stowarzyszenia.

Uroczystości Bożego Ciała. Abp Wojciech Polak: Zapominamy o karmieniu naszego życia mocą Eucharystii Wiadomości
Uroczystości Bożego Ciała. Abp Wojciech Polak: Zapominamy o karmieniu naszego życia mocą Eucharystii

Kościół żyje dzięki Eucharystii. Nie dzięki sobie. Nie dzięki biskupowi, księżom, siostrom - mówił w homilii w uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej w gnieźnieńskiej katedrze prymas Polski abp Wojciech Polak.

REKLAMA

Marek Budzisz: Głos z Monachium – Ameryka abdykowała, czas na emancypacje Europy

W piątek, po raz 55 z rzędu, rozpoczynają się obrady Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, jednego z największych spotkań światowych polityków i ekspertów poświęconych ważnym sprawom i wyzwaniom, przed którymi stoimy. Przed laty, pisze to dla przypomnienia, właśnie na monachijskim forum rosyjski prezydent wygłosił swe słynne zdanie o tym, że największą geopolityczną katastrofą XX wieku był rozpad ZSRR. Tym razem Putina w Monachium nie będzie, zastąpi go minister spraw zagranicznych Ławrow, bo Putin spotyka się z prezydentami Turcji i Iranu, po to aby dyskutować o coraz bardziej komplikującej się sytuacji w Syrii. Ale to nie znaczy, że monachijskie spotkanie straciło na znaczeniu. Wręcz przeciwnie, w mojej opinii zyskało, bo w jego trakcie artykułowana będzie opinia przede wszystkim niemiecka (prezydenta Francji też nie będzie) i tej części brukselskiej elity urzędniczej, która orientuje się na Berlin. W ubiegłym roku, właśnie w trakcie monachijskich obrad, szef Komisji Europejskiej Juncker, wezwał kraje Unii do osiągnięcia tego co określił mianem „Weltpolitikfähigkeit”, a co my moglibyśmy przetłumaczyć, jako osiągnięcie zdolności do uprawiania polityki w wymiarze światowym.
 Marek Budzisz: Głos z Monachium – Ameryka abdykowała, czas na emancypacje Europy
/ YT, print screen
Teraz, przed rozpoczęciem forum, eksperci pracujący na jego rzecz, opublikowali obszerny, liczący ponad sto stron, raport zatytułowany „Wielka układanka – kto pozbiera fragmenty” (The Great Puzzle: Who will Pick Up the Pieces?”) (https://www.securityconference.de/en/publications/munich-security-report/). Warto zapoznać się z jego zasadniczymi tezami, bo w moim odczuciu, wskazują one na to jak niemieckie elity postrzegają kwestie bezpieczeństwa europejskiego i tego co się będzie w tej materii działo w najbliższych latach.
Rozważania nasze warto zacząć od informacji innego rodzaju. Wraz z raportem ujawniono nowe badania opinii publicznej przeprowadzonej w kilku krajach Europy, zarówno na Zachodzie, jak i w naszej części kontynentu. Są one częścią raportu, można zatem przypuszczać, że nie znalazły się one tam przypadkiem, a autorzy materiału uznali je za ważne. Dlaczego? Przede wszystkich chyba z tego powodu, że pokazują one w jak zasadniczo różny sposób europejskie społeczeństwa widzą kwestie polityki bezpieczeństwa. I tak zarówno Niemcy, jak i Francuzi są zdania, że dla ich krajów większe zagrożenie stanowi polityka Stanów Zjednoczonych niźli Rosji (w Niemczech relacja ta wynosi 49 % do 30 %, we Francji 49 % do 40 %). Jeszcze gorzej to wygląda, gdyby zapytano o zaufanie do osób – tylko 10 % Niemców oraz 9 % Francuzów uważa, że „prezydent Trump postępuje dobrze w sprawach świata” i odpowiednio 36 % Niemców i 20 % Francuzów jest zdania, że dobrze robi Władimir Putin. Na marginesie warto zauważyć, co w Polsce też być może jest nowością, że obydwa społeczeństwa ufają liderom swoich państw – 77 % Niemców jest przekonanych po tym, że Macron uprawia słuszną politykę i 78 % Francuzów myśli to samo o kanclerz Merkel. Również lider Chin, i sądzę, że nie jest to kwestią przypadku, cieszy się większym zaufaniem tych społeczeństw niźli amerykański prezydent. Nieco inny zestaw ankiet załączonych również do tego raportu pozwala porównać zapatrywania na kwestie przyszłości kontynentu społeczeństw Zachodu i Wschodu Europy. Pytani o to, czy ich zdaniem narastanie napięć między Europą a Rosją może doprowadzić do wybuchu wojny, Francuzi (60 %) oraz Niemcy (74 %) udzielili odpowiedzi, że nie zgadzają się z takim poglądem. Odwrotnie było w Polsce i na Łotwie, gdzie odpowiednio 57 % i 49 % ankietowanych dopuszcza taki rozwój wydarzeń. Jeśli chodzi o antyrosyjskie sankcje w związku z sytuacja na Ukrainie, to Francuzi raczej skłonni są do uznania, że nie należy ich rozszerzać (33 % za rozszerzaniem, przeciw 43 %), zaś Niemcy są stanowczo przeciwko rozszerzaniu (75 % przeciw, 17 % za rozszerzeniem).
Wróćmy teraz do raportu. Otóż jego zasadniczym przesłaniem jest teza, iż porządek światowy, taki jak ukształtował się po II wojnie światowej ma się ku końcowi. Wraca okres rywalizacji wielkich graczy, co znalazło swój wyraz w zmianach, które przeprowadzili Amerykanie w swej strategii bezpieczeństwa narodowego. Otóż o ile przez lata w Waszyngtonie uważano, że najpoważniejszym zagrożeniem jest międzynarodowy terroryzm, to w ubiegłym roku za takowy uznano działanie tandemu Chiny – Rosja. Kres porządku światowego, jak uważają eksperci Konferencji, może nastąpić zarówno w wyniku jednorazowego konfliktu, jak również serii konfliktów o mniejszej intensywności i skali, które wszakże doprowadzą do podobnych skutków.
Zarówno w Chinach, jak i w Rosji, zdaniem ekspertów opracowujących raport, ugruntowało się przekonanie, że Stany Zjednoczone są imperium w fazie upadku, a z pewnością znacznego osłabienia własnych możliwości. Kreml, który jest oczywiście relatywnie wielokrotnie słabszy od Chin, wykorzystuje kombinację swych możliwości gospodarczych, militarnych i dyplomatycznych, aby zwiększyć szanse na osiągnięcie sukcesu w ostatecznym wymiarze. Wykorzystuje w tym celu rozwijającą się właśnie kwestię przyszłości światowego rozbrojenia w związku z kresem układu INF oraz niepewną przyszłością traktatu o rakietach strategicznych, którego ważność kończy się w 2021 roku i po to aby móc go czymkolwiek zastąpić, należałoby już teraz zacząć prowadzić negocjacje, a nic takiego nie ma miejsca. Moskwie jest bardzo na rękę, taką tezę znaleźć można w raporcie, to, że Waszyngton ogłosił jednostronne wyjście z niego, bo w oczach części światowej opinii publicznej taki krok będzie postrzegany jako przejaw nieodpowiedzialności, egoizmu i nieobliczalności. Ten pogląd wzmacniany jest przez inne przekonanie światowej opinii publicznej, również opisane w monachijskim raporcie, które wskazuje, że dziś znacznie więcej niźli w przeszłości ludzi uważa, że Stany Zjednoczone robią dla światowego porządku mniej niźli przed laty.
Cały zresztą materiał przesiąknięty jest duchem nieufności i niepewności Europy co do kształtu amerykańskiej polityki międzynarodowej. O ile za czasów Obamy stolice europejskie żyły w przekonaniu, że tym co zespala oś atlantycką było uznawanie wspólnych „liberalnych” wartości, o tyle teraz za czasów Trumpa, który otwarcie krytykuje globalizację, Europa już takiej pewności mieć nie może. I jak powiedziała cytowany w opracowaniu niemiecki minister spraw zagranicznych Heiko Maas wielu dotychczasowych sojuszników Stanów Zjednoczonych w najlepszym wypadku czuć się może ignorowanymi. W najgorszym traktowanymi jak rywal czy przeciwnik. W rezultacie „to powoduje, iż nasze przekonanie, że jesteśmy sojusznikami w walce o multilateralny system światowy oparty na zaufaniu, jest nadszarpnięte”. I to przeświadczenie szefa niemieckiej dyplomacji jest kluczowe dla zrozumienia tego jak Berlin widzi przyszłość światowego porządku, porządku liberalnego, uściślijmy. Otóż jeśli Stany Zjednoczone nie chcą i nie mogą być światowym liderem, to z tego należy wyciągnąć wniosek o tym, że ktoś inny musi zacząć odgrywać tę rolę. Nie jedno państwo, ale „sojusz multilateralny”, sieć państw sojuszniczych nadal chcących świata zbudowanego na wartościach, a nie na partykularnych interesach. W parze z takimi koncepcjami idą konstatacje w stylu, iż ostatnie spotkanie państw G 7 w Kanadzie w istocie było obradami G 6 + 1, a tym państwem + 1, były Stany Zjednoczone, czyli koncert zachodnich państw, bez Waszyngtonu.
Z tej narastającej nieufności do polityki amerykańskiej niemieccy analitycy i dyplomaci wyciągają wniosek, że Europa winna odgrywać większa rolę jeśli chce aby światowy porządek ewoluował w korzystną stronę. Powinna, ale jest do tego bardzo słabo przygotowana, po przez lata, w związku z amerykańskim parasolem bezpieczeństwa, czuła się zwolniona z obowiązku rozważań tego rodzaju. Ale teraz ten czas minął i, jak proponują autorzy raportu, nadszedł czas aby „Europa zaczęła myśleć o swej strategicznej autonomii”. Aby nie było wątpliwości, chodzi o emancypowanie się Europy ze strategicznego uzależnienia od Stanów Zjednoczonych. W tę stronę winny zmierzać prace związane z niemiecko – francuską propozycja powołania europejskich sił zbrojnych. Prace winny być rozpoczęte niezwłocznie, bo jak uważają autorzy opracowania, europejska opinią publiczna jest z jednej strony nieufnie nastrojona jeśli idzie o Stany Zjednoczone, a z drugiej z entuzjazmem przyjmuje propozycje budowy europejskich sił zbrojnych. Przy czym, Niemcy, którzy opowiadają się za koncepcją „bliskiej współpracy armii narodowych”, a nie jednolitych sił zbrojnych pod jednym, wspólnym dowództwem, wskazują, że za pierwszym rozwiązaniem opowiada się 20 % ankietowanych w 6 europejskich krajach, drugą opcje zaś popiera 75 % badanych. I tu dotykamy  istoty niemieckiej polityki w tym zakresie. Jeżeli armia europejska nie będzie jednolitą formacją poddaną kontroli autonomicznego dowództwa, to będzie systemem silnych związków – umów i porozumień, które będą działały tak jak działają dziś porozumienia europejskie. Innymi słowy, Berlin, jest przekonany, że tak jak instytucje europejskie pracują dziś na korzyść interesów narodowych Niemiec, tak taka właśnie, formalnie luźniejsza a przez to akceptowalna przez stolice europejskie formuła europejskiej armii, będzie z tej perspektywy lepszym rozwiązaniem. Lepszym, bo realistycznym. Na transnarodową armię nikt się dziś w Europie nie zgodzi, ale ścisłą współpracę, również w zakresie polityki zaopatrzenia w broń jej ujednolicenie etc. to już inna historia. W takiej konstrukcji, w o wiele większy sposób grać zacznie finansowa przewaga Berlina i zdolność narzucenia politycznego kierownictwa, w czym również Niemcy upatrują swej siły. Konkurencyjne propozycje francuskie preferują to czym Niemcy nie dysponują – doświadczenie dowódcze i zdolności produkcyjne sektora zbrojeniowego. Gdyby przyjąć taką konstrukcję jak chce Paryż, to Europa składałaby się z dwóch motorów – gospodarczego niemieckiego i wojskowego, zdominowanego przez Francuzów. A Niemcy chcą mieć przewagę i w jednym i w drugim obszarze.
Jak na tym tle wyglądają perspektywy dla Polski? Warto zwrócić uwagę, że niemieccy analitycy, wprost w swoim raporcie piszą o czasie, jak to określają interregnum, dłuższym okresie niestabilności, kształtowania się nowego układu sił. To bezkrólewie sprowadza się dziś do tego, że Stany Zjednoczone, ich zdaniem abdykowały ze swej funkcji. Ale być może wrócą do odgrywania roli wiodącej. Tylko, że w innych realiach międzynarodowych i przy innym układzie sił. Europa pod kierownictwem Niemiec już zdąży się emancypować i warunkiem powrotu Ameryki, będzie zmiana relacji – z pozycji hegemona, do pozycji duopolu. Jeśli poważnie traktować tego rodzaju projekcje, to między wizją formułowaną przez Berlin i tym jak na kwestie bezpieczeństwa spogląda niemieckie społeczeństwo, a naszą polityka utrzymania silnych więzi atlantyckich, istnieje fundamentalna i zasadnicza sprzeczność. Możemy być wkrótce zmuszeni do dokonania wyboru.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe