Pisałem już wcześniej, że w najbliższych tygodniach i miesiącach możemy spodziewać się rosyjskiej pokojowej ofensywy dyplomatycznej. Trochę będzie ona przypominać tę, którą ZSRR prowadziło w latach osiemdziesiątych dążąc do z jednej strony zastraszenia Europy, z drugiej zaś do osłabienia więzi atlantyckich. Chodziło wówczas o zablokowanie, albo przynajmniej opóźnienie instalacji amerykańskich rakiet średniego zasięgu. Teraz w gruncie rzeczy cel jest podobny.
Minęły czasy, gdy Berlin „resocjalizował” niepokorne narody na ścieżce wojennej. Teraz elegancko przekupuje te kraje, których opinia jest wobec niemieckich władz szczególnie krytyczna. Oczywiście owa próba „politycznej korupcji” odbywa się w rękawiczkach ,bo przecież pobyty młodych Greków w Republice Federalnej i niemieckiej młodzieży w Helladzie to modelowy przykład działania „soft diplomacy”.
Warto obejrzeć „Zimną wojnę” do końca. Imponująca lista płac, producentów, sponsorów i patronatów, których logotypy idą w dziesiątki pozycji. I pouczająca znikomość samego dzieła.
Nie chcę pisać o komunie, ale owa spirala coraz bardziej nakręcającej się walki z „wrogami ludu” przypomina mi się zawsze, ilekroć obserwuję reakcje liderów Unii Europejskiej oraz szeregu państw członkowskich UE na ewidentny kryzys, w którym Unia się znalazła. A o tym, że UE jest w kryzysie słyszę od parunastu lat. Tylko nazwy się zmieniają: kryzys instytucjonalny,, kryzys gospodarczy, kryzys bankowy, kryzys braku zaufania do „Brukseli”, itd., itp. I cały czas słyszę tę samą pseudoreceptę
Jako jeden z pierwszych wrogów wielowiekowej tradycji Rzeczypospolitej, a zwłaszcza jej armii odezwał się Robert Biedroń.
Września to małe miasteczko. Leży gdzieś opodal. Według historycznych przekazów została założona i należała do czeskiego rodu Porajów-Różyców. Wywodzili się z niego między innymi święty Wojciech i jego brat Radzym-Gaudenty. I to budzi piękne skojarzenia. Teraz przeskoczmy do XIX wieku.
Niech prezydent Warszawy wyda kolejne zakazy dla dobra jej mieszkańców.
Niewinne pytania ministra sprawiedliwości do Trybunału Konstytucyjnego (batalion czy kompania − któż to wie? − anonimowych prawników-„specjalistów” i nieanonimowy Matczak M. uznali „za poważny krok do Polexitu”. Jak to kiedyś powiedział Joachim Brudziński − „proszę mnie nie rozśmieszać, bo mi zajady pękną”. Straszenie Polexitem zaczyna przypominać straszenie PiS-em. To drugie miało dla straszących opłakane skutki, bo podwójnie przegrali wybory w 2015 roku. Właściwie zatem nasuwa się wniosek: niech straszą dalej…
Z nieznanych mi przyczyn zarówno ówczesny minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Błaszczak jak jego następca Joachim Brudziński uporczywie nazywają to miejsce pamięci narodowej Kopcem Czynu Niepodległościowego - Mogiłą Mogił.
Wczoraj były premier Donald Tusk zeznawał przed sejmową komisją śledczą d/s afery Amber Gold i mówiąc najoględniej to przesłuchanie nie wypadło dla niego korzystnie.
Trump codziennie walczy z mainstream mediami przyklejając im łatkę “fake news”, w zamian ci piszą i informują o nim stawiając go w złym świetle aż w 92%! Ostatnio jeden z gości występujących na stacji CNN wyznał, że Trump jest dużo gorszy niż ISIS! Dla globlewicy Trump jest nacjonalistą, rasistą, demagogiem, antysemitą i diabłem wcielonym! A pomyśleć, że jeszcze 20, 30 lat temu CNN stacja z której płynęły informacje z całego świata, a teraz z niej tylko płynie tylko nienawiść do prezydenta Trumpa. Lewica jest też za wolnością słowa, ale to ona decyduje co i kto może powiedzieć, w jaki sposób i w jakich okolicznościach...
Opadł już kampanijny kurz, proponuję zatem lekturę mojego wywiadu dla „Polska The Times”. Przeprowadziła go pani redaktor Anna Wojciechowska. Cóż, to nie była łatwa rozmowa...
W tym jednym dniu w roku należy zapomnieć o dzielących nas różnicach, wznieść się ponad wszelkie podziały i cieszyć się z tego, że możemy wszyscy - bez względu na poglądy - radośnie świętować w suwerennym kraju.
Choć PiS wie, na jakich polach musi się ścierać z przeciwnikiem, to kompletnie zapomniał, jak to robić. Na nieszczęście Kacpra Płażyńskiego i Małgorzaty Wassermann zostały gdzieś tam w pamięci strzępy świadomości, że trzeba uderzać „młodym PiS-em”. Póki się nie zużyje albo nie przebije. Teraz akurat jesteśmy na tym pierwszym etapie.
Ktoś złośliwy powiedziałby, że to norma, bo pół kadencji już minęło. Stan rzeczy zdefiniuję jednak inaczej: nie można hamletyzować nad brzegiem Rubikonu. Trzeba go przekroczyć.
Ku rozpaczy prof. Leszka Balcerowicza, który twierdzi, że „PIS realizuje najgorszy scenariusz dla polskiej gospodarki i nie realizuje ograniczania deficytu budżetu”, zapowiada się na koniec 2018 r. dawno niewidziana nadwyżka salda pierwotnego budżetu państwa. Ku rozpaczy głównego ekonomisty PO dr Andrzeja Rzońcy, który złowrogo wieszczył 100 miliardowy deficyt budżetu państwa, zapowiada się jedno z najniższych wykonań deficytu na poziomie ok. 20-23 mld zł w tym roku.
Rezultaty drugiej tury wyborów w naszych wielkich miastach nie zaskoczyły mnie ani trochę. Było to klasyczne głosowanie nie "na", tylko "przeciw". Przeciw PiS-owi ma się rozumieć. Przeciwko tej sile politycznej, która "chce nas wyprowadzić z Europy". I tutaj żadne zapewnienia i zaklinania naszego rządu nie pomogą.
Uważam, że jest to poważne niedopatrzenie, zważywszy na tajność wyborów.
Jak podał Europejski Urząd Nadzoru Bankowego (EUNB) dwa największe polskie banki z wiodącym udziałem Skarbu Państwa, znalazły się na pierwszym i trzecim miejscu w UE, jeżeli chodzi o odporność na negatywne scenariusze makroekonomiczne w testach warunków skrajnych przeprowadzonych przez ten Urząd.
Wbrew pozorom, Polska wyrwana z porządku pojałtańskiego, współdecydująca o Europie – oczywiście proporcjonalnie do swoich możliwości i znaczenia politycznego – powstrzymuje rozpad „starej” Unii, chroni jej chrześcijańskie korzenie.