Tadeusz Płużański: Spadkobiercy ubeków wykreślają “Inkę”

W tym tygodniu miałem napisać dla Państwa na inny temat, ale stało się coś, co nie pozwala pozostać obojętnym. Wielu polskich bohaterów ma być wykreślonych z programu nauczania historii w szkołach. Wśród nich Danuta Siedzikówna „Inka”. Spadkobiercy ubeków, którzy 28 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej zamordowali niespełna osiemnastoletnią dziewczynę, znów podnieśli łeb. Znów, jak 78 lat temu, nie zawahali się podnieść ręki nawet na dziecko.
Danuta Siedzikówna
Danuta Siedzikówna "Inka" / Wikipedia CC BY-SA 3,0

Wykreślić „Inkę” to tak, jakby napluć w twarz bohaterskiej sanitariuszce 5 Brygady Wileńskiej AK. Jakby obśmiać umiłowanie Ojczyzny dziewczyny, która zgłosiła się na ochotnika do polskiego wojska podziemnego i została zaprzysiężona w Armii Krajowej w wieku 15 lat.

 

Wykreślić "Inkę"

To tak, jakby uznać, że w 1945 r. Polska została wyzwolona i dalsza walka z drugim, sowieckim okupantem nie miała sensu. Przyznać rację kolaborantom i mordercom, a nie tym, którzy chcieli do końca bić się o Niepodległą. Żołnierzom niezłomnym, którzy niestety do dziś pozostają wyklęci. Bo „Inka” była i jest żołnierzem niezłomnym-wyklętym. Tak jak jej dowódca Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”.

To tak, jakby zdezawuować poświęcenie sanitariuszki, która opatrywała nie tylko swoich, ale nawet rannych w walce z „łupaszkowcami” milicjantów. Zakwestionować ową niezłomność 17-letniej dziewczyny, która po aresztowaniu – mimo tortur w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku – odmówiła składania zeznań obciążających kolegów i nikogo nie wydała. Podważyć hart ducha, który zachowała nawet wówczas, gdy oprawcy rozbierali ją do naga, a do celi wpuszczali ubliżające jej żony ubeków, którzy zginęli w akcjach przeciwko oddziałom „Łupaszki”. Wymazać słowa, które „Inka” napisała krótko przed śmiercią w grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.

To tak, jakby nagrodzić łączniczkę Szendzielarza Reginę Żylińską-Mordas, która po aresztowaniu przez UB zaczęła sypać. Bo to ona wydała punkty kontaktowe V Brygady Wileńskiej, w tym mieszkanie przy ul. Wróblewskiego 7 we Wrzeszczu, w którym „Inka” została aresztowana. Jakby potwierdzić zasadność pisma Józefa Bika, naczelnika Wydziału Śledczego gdańskiego WUBP, do prokuratury wojskowej o prowadzenie sprawy Siedzikówny Danuty w trybie doraźnym (stalinowski morderca Bik, posługujący się również nazwiskami Bukar i Gawerski, uciekł w 1968 r. do Szwecji; nigdy nie został osądzony za swoje zbrodnie, jednak przed sądami III RP wywalczył podwyżkę emerytury). Jakby usankcjonować zarzuty wobec „Inki” o udział w „bandzie Łupaszki” (dla przypomnienia: była to regularna jednostka Wojska Polskiego, podlegająca konstytucyjnym władzom RP), nielegalne posiadanie broni oraz strzelanie i wydawanie rozkazów strzelania do funkcjonariuszy UB i MO. Przyklasnąć temu, który te oskarżenia miotał – mordercy sądowemu Wacławowi Krzyżanowskiemu, który w III RP (czyli PRL bis) pozostał bezkarny – tak jak inni stalinowscy prokuratorzy i sędziowie.

 

"Inka" nie prosiła o łaskę

Jakby obśmiać to, że „Inka” nie chciała prosić o łaskę „prezydenta”, czyli sowieckiego namiestnika Bolesława Bieruta. A nie chciała, bo w piśmie adwokata jej towarzysze broni zostali nazwani „bandytami”.
To tak, jakby podziękować plutonowi egzekucyjnemu, który strzelał na komendę:„po zdrajcach narodu polskiego ognia”. Jakby przyznać, że Danuta Siedzikówna „Inka” i Feliks Selmanowicz „Zagończyk” rzeczywiście byli bandytami i zdrajcami Polski.

Jakby opluć dowódcę – mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, skazanego przez krzywoprzysiężny sąd na osiemnastokrotną karę śmierci, zamordowanego 8 lutego 1951 r. sowieckim strzałem w tył głowy w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie. Podać rękę jego oprawcom – śledczym, sędziom i prokuratorom.
To tak, jakby pogratulować katowi Mokotowa – Aleksandrowi Drejowi – który do „Łupaszki” i innych bezbronnych więźniów strzelał po pijanemu, a za szczególnie groźnych „bandytów” dostawał premię. Przed śmiercią Siedzikówna zdążyła jeszcze krzyknąć:„Niech żyje wolna Polska”i„Niech żyje Łupaszko!”. Po chwili została przez dowódcę plutonu egzekucyjnego dobita z pistoletu w głowę. To tak, jakby pochwalić go za skuteczny strzał.

To tak, jakby zgodzić się z PRL-owską propagandą, która do 1989 r. nazywała „Inkę” bandytą. Zgodzić się szczególnie z wydaną w 1969 r. książką-paszkwilem „Front bez okopów” autorstwa m.in. Jana Bobczenki, byłego szefa UBP w Kościerzynie, w której krwiożercza „Inka” uczestniczy w egzekucji funkcjonariuszy UB w Starej Kiszewie.

To tak, jakby opluć pamięć jej rodziców. Ojca – Wacława Siedzika, który wywieziony przez Sowietów do łagru 10 lutego 1940 r., w ramach pierwszej wielkiej wywózki mieszkańców Kresów na Wschód, dostał się później do armii Andersa i zmarł w 1942 r. w Teheranie.

Matki – Eugenii Siedzikowej z Tymińskich, która za współpracę z polskim podziemiem została aresztowana i we wrześniu 1943 r. zamordowana przez gestapo w lesie pod Białymstokiem.
To tak, jakby podważyć wyrok Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku, który w 1991 r. uznał, że działalność „Inki” i jej współtowarzyszy z V Brygady Wileńskiej zmierzała do odzyskania niepodległego bytu Państwa Polskiego. W końcu, jakby starać się odebrać pośmiertne odznaczenie – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta, który 11 listopada 2006 r., w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, przyznał jej prezydent Lech Kaczyński.

Jakby uznać, wbrew tradycji – nie tylko polskiej, ale cywilizowanego świata – że człowiek nie ma prawa do własnego grobu. Bo do dziś – mimo 23 lat podobno wolnej Polski – nie wiemy, gdzie Danuta Siedzikówna została potajemnie, bezimiennie pogrzebana.

Ale „Inka” pozostanie bohaterska. Pozostanie wzorem dla przyszłych pokoleń. Za chwilę Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. O „Ince” – wobec politycznego wandalizmu ubeckich pogrobowców – powinniśmy w tym roku szczególnie pamiętać. I nie uznamy – wzorem Seweryna Blumsztajna – że Żołnierze Wyklęci byli bandytami, a nasi oprawcy – sowieccy kolaboranci z KBW, UB i Informacji Wojskowej – bohaterami.

My – tak jak „Inka” – musimy zachować się, jak trzeba.
 


 

POLECANE
Odrażający, antychrześcijański skandal na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu [VIDEO, FOTO] z ostatniej chwili
Odrażający, antychrześcijański skandal na otwarciu Igrzysk Olimpijskich w Paryżu [VIDEO, FOTO]

Dziś ma miejsc otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Paryżu. Nie obyło się bez skandalu.

Nowe świadczenie. Posłowie zdecydowali ws. renty wdowiej z ostatniej chwili
Nowe świadczenie. Posłowie zdecydowali ws. renty wdowiej

Sejm uchwalił nowelizację ustawy o emeryturach i rentach, która wprowadza tzw. "rentę wdowią". Nowe przepisy przewidują dodatkowe świadczenie dla owdowiałych od 1 stycznia 2027 roku.

Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej. Niemieckie służby podały dane z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z granicy polsko-niemieckiej. Niemieckie służby podały dane

Niemieckie służby opublikowały raport dotyczący sytuacji na polsko-niemieckiej granicy. Podano dane.

Skandal w Niemczech. W Berlinie miały powstać mieszkania socjalne, powstało co innego tylko u nas
Skandal w Niemczech. W Berlinie miały powstać mieszkania socjalne, powstało co innego

Przy ulicy Lisa-Fittko-Straße w Berlinie miało powstać 215 mieszkań socjalnych. Koszty wynajmu mieszkań to jeden z najważniejszych tematów i bolączką niemieckiej stolicy.

Burza wokół pogrzebu Jacka Jaworka. Mieszkańcy mówią wprost z ostatniej chwili
Burza wokół pogrzebu Jacka Jaworka. Mieszkańcy mówią wprost

Nikt do tej pory nie zgłosił się po odebranie ciała Jacka Jaworka. Prokuratura czeka na decyzję rodziny, ale wszystko wskazuje na to, że potrójnego zabójcę z Borowców będzie musiała pochować opieka społeczna.

Pilna ewakuacja w Paryżu. Policja odnalazła podejrzaną paczkę z ostatniej chwili
Pilna ewakuacja w Paryżu. Policja odnalazła podejrzaną paczkę

Tuż przed startem ceremonii otwarcia Igrzysk Olimpijskich w Paryżu policja zdecydowała o pilnej ewakuacji placu nieopodal trasy pochodu sportowców.

Nowa składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Minister Finansów podał datę z ostatniej chwili
Nowa składka zdrowotna dla przedsiębiorców. Minister Finansów podał datę

Minister Finansów Andrzej Domański zapowiedział w Sejmie, że od 1 stycznia 2025 roku zlikwidowana zostanie składka zdrowotna dla przedsiębiorców od sprzedaży środków trwałych.

Znany program znika z TVP2 po 33 latach z ostatniej chwili
Znany program znika z TVP2 po 33 latach

Po ponad 30 latach z anteny TVP2 znika "Panorama". Nowa "Panorama" ma mieć teraz nową formułę i będzie emitowana w TVP Info.

Nergal nie odpowie za znieważenie godła. Jest decyzja prokuratury z ostatniej chwili
Nergal nie odpowie za znieważenie godła. Jest decyzja prokuratury

Prokuratura Regionalna w Gdańsku poinformowała o wycofaniu zarzutów wobec Adama "Nergala" Darskiego i jego współpracowników dotyczących znieważenia polskiego godła.

Przełomowe odkrycie na Marsie. Naukowcy są zdumieni z ostatniej chwili
Przełomowe odkrycie na Marsie. Naukowcy są zdumieni

Łazik Perseverance dokonał na Marsie niezwykłego odkrycia. Chodzi o skałę o nazwie "Cheyava Falls", która może zawierać ślady dawnego życia na Czerwonej Planecie.

REKLAMA

Tadeusz Płużański: Spadkobiercy ubeków wykreślają “Inkę”

W tym tygodniu miałem napisać dla Państwa na inny temat, ale stało się coś, co nie pozwala pozostać obojętnym. Wielu polskich bohaterów ma być wykreślonych z programu nauczania historii w szkołach. Wśród nich Danuta Siedzikówna „Inka”. Spadkobiercy ubeków, którzy 28 sierpnia 1946 r. w gdańskim więzieniu przy ul. Kurkowej zamordowali niespełna osiemnastoletnią dziewczynę, znów podnieśli łeb. Znów, jak 78 lat temu, nie zawahali się podnieść ręki nawet na dziecko.
Danuta Siedzikówna
Danuta Siedzikówna "Inka" / Wikipedia CC BY-SA 3,0

Wykreślić „Inkę” to tak, jakby napluć w twarz bohaterskiej sanitariuszce 5 Brygady Wileńskiej AK. Jakby obśmiać umiłowanie Ojczyzny dziewczyny, która zgłosiła się na ochotnika do polskiego wojska podziemnego i została zaprzysiężona w Armii Krajowej w wieku 15 lat.

 

Wykreślić "Inkę"

To tak, jakby uznać, że w 1945 r. Polska została wyzwolona i dalsza walka z drugim, sowieckim okupantem nie miała sensu. Przyznać rację kolaborantom i mordercom, a nie tym, którzy chcieli do końca bić się o Niepodległą. Żołnierzom niezłomnym, którzy niestety do dziś pozostają wyklęci. Bo „Inka” była i jest żołnierzem niezłomnym-wyklętym. Tak jak jej dowódca Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka”.

To tak, jakby zdezawuować poświęcenie sanitariuszki, która opatrywała nie tylko swoich, ale nawet rannych w walce z „łupaszkowcami” milicjantów. Zakwestionować ową niezłomność 17-letniej dziewczyny, która po aresztowaniu – mimo tortur w Wojewódzkim Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku – odmówiła składania zeznań obciążających kolegów i nikogo nie wydała. Podważyć hart ducha, który zachowała nawet wówczas, gdy oprawcy rozbierali ją do naga, a do celi wpuszczali ubliżające jej żony ubeków, którzy zginęli w akcjach przeciwko oddziałom „Łupaszki”. Wymazać słowa, które „Inka” napisała krótko przed śmiercią w grypsie do sióstr Mikołajewskich z Gdańska: „Powiedzcie mojej babci, że zachowałam się jak trzeba”.

To tak, jakby nagrodzić łączniczkę Szendzielarza Reginę Żylińską-Mordas, która po aresztowaniu przez UB zaczęła sypać. Bo to ona wydała punkty kontaktowe V Brygady Wileńskiej, w tym mieszkanie przy ul. Wróblewskiego 7 we Wrzeszczu, w którym „Inka” została aresztowana. Jakby potwierdzić zasadność pisma Józefa Bika, naczelnika Wydziału Śledczego gdańskiego WUBP, do prokuratury wojskowej o prowadzenie sprawy Siedzikówny Danuty w trybie doraźnym (stalinowski morderca Bik, posługujący się również nazwiskami Bukar i Gawerski, uciekł w 1968 r. do Szwecji; nigdy nie został osądzony za swoje zbrodnie, jednak przed sądami III RP wywalczył podwyżkę emerytury). Jakby usankcjonować zarzuty wobec „Inki” o udział w „bandzie Łupaszki” (dla przypomnienia: była to regularna jednostka Wojska Polskiego, podlegająca konstytucyjnym władzom RP), nielegalne posiadanie broni oraz strzelanie i wydawanie rozkazów strzelania do funkcjonariuszy UB i MO. Przyklasnąć temu, który te oskarżenia miotał – mordercy sądowemu Wacławowi Krzyżanowskiemu, który w III RP (czyli PRL bis) pozostał bezkarny – tak jak inni stalinowscy prokuratorzy i sędziowie.

 

"Inka" nie prosiła o łaskę

Jakby obśmiać to, że „Inka” nie chciała prosić o łaskę „prezydenta”, czyli sowieckiego namiestnika Bolesława Bieruta. A nie chciała, bo w piśmie adwokata jej towarzysze broni zostali nazwani „bandytami”.
To tak, jakby podziękować plutonowi egzekucyjnemu, który strzelał na komendę:„po zdrajcach narodu polskiego ognia”. Jakby przyznać, że Danuta Siedzikówna „Inka” i Feliks Selmanowicz „Zagończyk” rzeczywiście byli bandytami i zdrajcami Polski.

Jakby opluć dowódcę – mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszkę”, skazanego przez krzywoprzysiężny sąd na osiemnastokrotną karę śmierci, zamordowanego 8 lutego 1951 r. sowieckim strzałem w tył głowy w więzieniu na Rakowieckiej w Warszawie. Podać rękę jego oprawcom – śledczym, sędziom i prokuratorom.
To tak, jakby pogratulować katowi Mokotowa – Aleksandrowi Drejowi – który do „Łupaszki” i innych bezbronnych więźniów strzelał po pijanemu, a za szczególnie groźnych „bandytów” dostawał premię. Przed śmiercią Siedzikówna zdążyła jeszcze krzyknąć:„Niech żyje wolna Polska”i„Niech żyje Łupaszko!”. Po chwili została przez dowódcę plutonu egzekucyjnego dobita z pistoletu w głowę. To tak, jakby pochwalić go za skuteczny strzał.

To tak, jakby zgodzić się z PRL-owską propagandą, która do 1989 r. nazywała „Inkę” bandytą. Zgodzić się szczególnie z wydaną w 1969 r. książką-paszkwilem „Front bez okopów” autorstwa m.in. Jana Bobczenki, byłego szefa UBP w Kościerzynie, w której krwiożercza „Inka” uczestniczy w egzekucji funkcjonariuszy UB w Starej Kiszewie.

To tak, jakby opluć pamięć jej rodziców. Ojca – Wacława Siedzika, który wywieziony przez Sowietów do łagru 10 lutego 1940 r., w ramach pierwszej wielkiej wywózki mieszkańców Kresów na Wschód, dostał się później do armii Andersa i zmarł w 1942 r. w Teheranie.

Matki – Eugenii Siedzikowej z Tymińskich, która za współpracę z polskim podziemiem została aresztowana i we wrześniu 1943 r. zamordowana przez gestapo w lesie pod Białymstokiem.
To tak, jakby podważyć wyrok Sądu Wojewódzkiego w Gdańsku, który w 1991 r. uznał, że działalność „Inki” i jej współtowarzyszy z V Brygady Wileńskiej zmierzała do odzyskania niepodległego bytu Państwa Polskiego. W końcu, jakby starać się odebrać pośmiertne odznaczenie – Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski Polonia Restituta, który 11 listopada 2006 r., w rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości, przyznał jej prezydent Lech Kaczyński.

Jakby uznać, wbrew tradycji – nie tylko polskiej, ale cywilizowanego świata – że człowiek nie ma prawa do własnego grobu. Bo do dziś – mimo 23 lat podobno wolnej Polski – nie wiemy, gdzie Danuta Siedzikówna została potajemnie, bezimiennie pogrzebana.

Ale „Inka” pozostanie bohaterska. Pozostanie wzorem dla przyszłych pokoleń. Za chwilę Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych. O „Ince” – wobec politycznego wandalizmu ubeckich pogrobowców – powinniśmy w tym roku szczególnie pamiętać. I nie uznamy – wzorem Seweryna Blumsztajna – że Żołnierze Wyklęci byli bandytami, a nasi oprawcy – sowieccy kolaboranci z KBW, UB i Informacji Wojskowej – bohaterami.

My – tak jak „Inka” – musimy zachować się, jak trzeba.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe