Rozdroża katolickiego konserwatyzmu
W kontekście katolickim, zwłaszcza w USA i Europie Zachodniej, termin „konserwatyzm katolicki” stał się nieco zniekształcony. Istnieją jednak prawdziwi konserwatyści katoliccy, którzy, mimo że są w mniejszości, wciąż pielęgnują autentyczne wartości katolickie. Mimo to, konserwatyzm katolicki nie jest jednolitym ruchem – jego interpretacje różnią się w zależności od kraju i kontekstu politycznego. Przykładem tych różnic może być chociażby podejście do rosyjskiej agresji na Ukrainę, które w różnych częściach świata katolickiego jest odbierane inaczej.
Cel nie uświęca środków
Niektóre zachodnie portale katolickie, zwłaszcza te w Stanach Zjednoczonych, zdają się usprawiedliwiać rosyjską agresję, sugerując, że Władimir Putin powstrzymał moralny rozkład na Ukrainie, chroniąc ją przed "tęczowym" Zachodem. Twierdzą, że Zachód planował przekształcić Ukrainę w kraj legalizujący aborcję, małżeństwa homoseksualne, eutanazję, i inne "postępowe" wartości, co miało być powstrzymane przez rosyjską interwencję. To podejście, będące przykładem teorii "mniejszego zła", opiera się na przekonaniu, że lepiej, aby Ukraina była okupowana przez Rosję, niż by stała się kolejną ofiarą liberalnego Zachodu.
Tego rodzaju myślenie jest jednak sprzeczne z nauką Kościoła Katolickiego. Katechizm Kościoła Katolickiego wyraźnie potępia stosowanie niemoralnych środków w celu osiągnięcia dobra. W związku z tym, jak można pogodzić konserwatyzm katolicki z poparciem dla brutalnych działań rosyjskich wojsk na Ukrainie? Jest to podejście, które przypomina dawne ironiczne powiedzenie, że Związek Sowiecki "bronił pokoju", niszcząc wszystko na swojej drodze. Zniszczenie Ukrainy w imię ochrony jej przed "postępem" jest jedynie zniekształconą wersją konserwatyzmu.
Przykładem jeszcze bardziej skrajnym jest postawa arcybiskupa Carlo Maria Viganò, który na katolickim portalu lifesitenews.com, nie wspominając nawet o tym, kto jest agresorem, a kto ofiarą, nazwał Putina Katechonem – postacią powstrzymującą nadejście Antychrysta. Takie stwierdzenie to całkowite wypaczenie katolickiej teologii i interpretacja zupełnie oderwana od rzeczywistości. Uznanie Putina za obrońcę chrześcijaństwa to nie tylko błędne, ale i szkodliwe uproszczenie, które prowadzi do dalszego zamieszania wśród wiernych.
Punkty zapalne
Na szczęście, takie skrajne postawy spotykają się z krytyką ze strony bardziej umiarkowanych katolickich konserwatystów, którzy odrzucają teorie mniejszego zła i wzywają do wierności tradycji i magisterium Kościoła. Warto wspomnieć o portalu pch24.pl, który stara się trzymać katolickich wartości i piętnuje zniekształcenia takie jak te promowane przez Viganò.
Debata na temat formy przyjmowania Komunii Świętej – do ust czy na rękę – to kolejny punkt zapalny wśród katolickich konserwatystów. Niektórzy z nich uważają, że tylko przyjmowanie Komunii do ust jest godne. Jednak takie podejście może prowadzić do zapomnienia o tym, co naprawdę istotne – o wierze w realną obecność Chrystusa w Eucharystii. Forma jest ważna, ale to wiara powinna być w centrum. W RPA, gdzie mieszkam, wielu katolików nie oddaje należnego szacunku Eucharystii, traktując ją raczej jako symbol niż rzeczywistą obecność Jezusa. W takiej sytuacji debata nad formą przyjmowania Komunii staje się drugorzędna wobec podstawowego problemu – braku wiary.
Podobna sytuacja dotyczy dyskusji na temat Rytu Trydenckiego. Choć jego ograniczenie przez papieża Franciszka spotyka się z krytyką, nie można zapominać, że to, co naprawdę się liczy, to jakość uczestnictwa we Mszy Świętej, a nie tylko jej forma. Automatyczna degradacja Rytu Rzymskiego jest nieuzasadniona. Zamiast podsycać podziały, warto poszukiwać kompromisów, które będą szanować zarówno tradycję, jak i potrzeby współczesnych wiernych.
Mimo wszystkich tych wyzwań i kontrowersji, konserwatyzm katolicki odgrywa ważną rolę w obronie Kościoła przed wpływami współczesnego świata. To właśnie dzięki konserwatystom katolickim Kościół wciąż trwa w wierności tradycji i magisterium, broniąc się przed próbami zrelatywizowania jego nauki. To oni przypominają, że aborcja to zło, że Kościół nie może być "tęczowy", że jego misją nie jest ochrona klimatu, lecz zbawienie dusz, i że prawda jest niepodzielna. Dlatego też, mimo wszelkich wad, jakie można im zarzucić, katoliccy konserwatyści odgrywają kluczową rolę w zachowaniu tożsamości Kościoła.
Warto jednak, aby wierni synowie i córki Kościoła pamiętali o swoich własnych błędach i nie popadali w pychę. Tradycja jest ważna, ale nie może prowadzić do kompromisów moralnych, takich jak te promowane przez Viganò. Ważne jest, aby zachować pokorę i unikać wynoszenia się ponad innych. Jak przekazuje autor, tylko w ten sposób konserwatyzm katolicki może pozostać wierny swojemu prawdziwemu powołaniu – obronie wiary i moralności w świecie, co czasem niestety bardzo oddala się od chrześcijańskich korzeni.
[Na podstawie tekstu: Andrzej Otomański, Dylematy katolickiego konserwatyzmu, republikapolonia.pl. Pełny tekst można przeczytać TUTAJ.]