Rząd rozpaczliwie próbuje zwierać szeregi

Narastające kryzysy – w państwie i koalicji – wymuszają na premierze eskalację przemocy. Do tej pory dotyczyła ona jedynie polityków PiS i osób z nim związanych, ale zatrzymanie i metody traktowania Janusza Palikota są sygnałem, że zagrożeni mogą czuć się także sojusznicy.
Janusz Palikot Rząd rozpaczliwie próbuje zwierać szeregi
Janusz Palikot / fot. Wikipedia Commons/Zboralski/Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Ekipa działająca poza prawem – a taki kurs wybrał rząd Donalda Tuska, gdyż sens pojęcia „demokracja walcząca” w istocie oznacza zawieszenie części praw obywatelskich – z czasem traci oparcie w instytucjach, zwyczajach i regulacjach, a lojalność oraz posłuch może wymuszać jedynie siłą. Z biegiem czasu odbiera to rządzącym legitymizację do sprawowania władzy. Jeśli nawet system początkowo wydawał się sprawny, to szybko zaczyna grzęznąć w problemach, które sam wywołał. W takiej właśnie sytuacji znalazł się obecnie lider Platformy Obywatelskiej.

Wola wodza nie wystarczy

Władza demokratyczna ma wiele ograniczeń wynikających z mozolnego procesu dochodzenia do konsensusu, przestrzegania przepisów prawa, samodzielności i autonomiczności instytucji, niezależności urzędników czy wreszcie wzajemnego blokowania się różnych uczestników systemu politycznego. Dla wielu polityków jest to frustrujące, gdyż nie są w stanie szybko realizować swoich pomysłów i programów. Okazuje się to szczególnie istotne w sytuacjach kryzysowych – jak na przykład w okresie pandemii COVID-19 – gdy wiele decyzji było podejmowanych na granicy prawa. Za co zresztą część urzędników ma być dziś rozliczana.
System ten zabezpiecza jednak obywateli i opozycję przed szaleństwami rządzących. Zwłaszcza tych, którzy nie obejmują rządów, by poprawiać stan państwa, gospodarki czy rozwiązywać problemy społeczne, ale skupiają się wyłącznie na ugruntowaniu własnej władzy. Zabezpiecza oczywiście do czasu, gdy rząd przestrzega ustalonych zasad. Kiedy zaczyna je ostentacyjnie łamać i na tym buduje własny program i tożsamość, następuje powszechna degeneracja – państwa i samej władzy.

Państwa, ponieważ jego filary – sądownictwo, konstytucja, zasady obsadzania stanowisk w instytucjach publicznych (np. mediach) – zostają zastąpione wolą przywódcy. To ona ma stawać się prawem i głównym punktem odniesienia.

Tyle tylko, że nie da się w sposób łagodny przejść od państwa demokratycznego do autorytarnego czy takiego, w którym demokracja jest częściowo zawieszona. Prędzej czy później pojawia się opór, gdyż władza nie jest w stanie kontrolować wszystkich obywateli, przede wszystkim tych najbardziej świadomych. Trzymając się zasad demokracji i zdrowego rozsądku, wykorzystują oni istniejące pola wolności, by demaskować i delegitymizować autorytarne zapędy rządu.

Najlepszym przykładem takiej sytuacji jest wyrok Izby Karnej Sądu Najwyższego, która podważyła legalność obsadzenia Dariusz Korneluka na stanowisku prokuratora krajowego. Nawet jeśli władza deklaruje, że wyroku nie uznaje, to orzeczenie to staje się istotne dla wszystkich sądów powszechnych, które będą je stosować. Zamach na Prokuraturę Krajową został zdelegalizowany przez trzech uczciwych ludzi. W pierwszych latach PRL sędziowie ci trafiliby do więzienia. Później taki wyrok nie mógłby się zdarzyć, gdyż w Sądzie Najwyższym zasiadali tylko zaufani towarzysze. W gnijącej III RP władza nie ma narządzi, czasu ani siły, by podporządkować sobie wszystkie instytucje.

CZYTAJ TAKŻE: Rok po wyborach. Wyróżnikiem nowej władzy jest bezwzględność

We własnych sidłach

W systemie demokratycznym słabość władzy jest wybaczalna. Obywatele rozumieją jej ograniczenia i nie pragną jej nadmiernego wzmocnienia, by nie zagrażała wolności obywateli. Gdy jednak rząd zmierza ku autorytaryzmowi, porażka w starciu z jakimkolwiek podmiotem wewnętrznym zagraża sensowi istnienia tej władzy. Traci sprawczość, co jest oznaką słabości – zarówno dla niej samej, jak i dla jej wyborców.

Aby utrzymać posłuch, potrzebna jest więc demonstracja siły. W starciu z Marcinem Romanowskim ekipa Donalda Tuska przegrała. Co prawda udało jej się pozbawić posła PiS immunitetu Zgromadzenia Ogólnego Rady Europy, ale wcześniejsze błędy uniemożliwiają zgodne z prawem ponowne postawienie mu zarzutów. Nawet jeśli władza znów sięgnie po policję oraz służby specjalne i ponownie wyprowadzi go skutego z mieszkania, by doprowadzić do sądu, nie ma pewności, czy ten go nie wypuści. Zgodnie z wyrokiem SN powinien wszak uznać kierownictwo Prokuratury Krajowej za uzurpatorów. Prezesi sądów niższych instancji już domagają się od prokuratury wykazu prokuratorów mianowanych przez obecne kierownictwo tej instytucji, by wykluczać ich z postępowań. Ma to zapobiec późniejszemu unieważnianiu procesów. Władza wpadła we własne sidła i staje się bezradna. Ma dwa wyjścia, albo rozpędzić Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny – do czego namawiają na przykład tacy „obrońcy demokracji” jak Leszek Miller czy Igor Tuleya – albo zrobić krok wstecz i uznać swój błąd. W pierwszym przypadku to niespotykane w krajach cywilizowanych przekroczenie bariery, w drugim kompromitacja.
Na razie władza więc udaje, że problem nie istnieje. Nie jest jednak w stanie od niego uciec, bo prokuratura i sądy muszą działać. Nie mogą na pewien czas zawiesić swojej aktywności, gdyż bez nich przestanie działać państwo.

Siła ponad wszystko

Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest taka eskalacja przemocy, która wzbudzi strach i pokaże, że władza zachowuje sprawczość. Janusz Palikot idealnie nadawał się na kozła ofiarnego. Jest jedną z najohydniejszych postaci polskiej polityki, jednocześnie był bliskim współpracownikiem Donalda Tuska, uznawany za człowieka majętnego, ekstrawaganckiego i kontrowersyjnego nie budził społecznej sympatii. Na dodatek ciąży na nim wiele zarzutów o oszustwa zwykłych Polaków oraz celebrytów – np. byłej mistrzyni olimpijskiej w narciarstwie Justyny Kowalczyk. Można by powiedzieć: odrażający, brudny, zły!

O ile jednak wina Palikota wydaje się nie budzić szczególnej wątpliwości – są poszkodowani, którzy powierzyli mu swoje oszczędności – o tyle sens jego zatrzymania był raczej wątpliwy. Dokumenty w tej sprawie zostały już zgromadzone, a jeśli były polityk PO miał ukryć pieniądze, to zrobił to już dawno. Nie chodziło więc o dobro śledztwa i osób, które straciły swoje majątki, ale o pokazanie, że władza dosięgnie każdego. Nawet – a może raczej przede wszystkim – tych, którzy okażą się nielojalni wobec Donalda Tuska.

Ma to szczególne znaczenie w czasie, gdy Szymon Hołownia otwarcie mówi, że rząd powinien się skupić na rozwoju Polski, a nie na rozliczeniach, a Władysław Kosiniak-Kamysz – jeśli wierzyć coraz częstszym plotkom – negocjuje nowe polityczne rozdanie.

Tusk miał ostatnią szansę, by pokazać swoją siłę i bezwzględność. Ale i tu okazało się, że zderzył się ze ścianą. Sąd co prawda nie odrzucił wniosku o areszt, ale umożliwił Palikotowi wyjście za kaucją, a na dodatek usłużny dotąd wobec władzy mecenas Jacek Dubois oskarżył podległe premierowi służby o stosowanie totalitarnych metod (prokuratorzy weszli w posiadanie korespondencji podejrzanego z obrońcą i wykorzystali je w śledztwie).

Władza znów potknęła się więc o własne nogi.

Grunt pali się pod nogami

Spektakl z Januszem Palikotem nie tylko nie odniósł zamierzonego skutku, ale wręcz obnażył słabość rządzących. Nie poradzili sobie z Marcinem Romanowskim, nie wsadzili obnoszącego się z piciem alkoholu celebrytą z Biłgoraja. Nie udało im się odwrócić uwagi od nieudolności widocznej podczas powodzi, akcji ratunkowej i usuwania skutków kataklizmu.

Za progiem czekają natomiast realne problemy: masowe zwolnienia, narastająca inflacja, wzrost cen energii i w ogóle utrzymania, spadek inwestycji, ogromny deficyt budżetowy, dziura w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia czy nieumiejętność wykorzystywania środków unijnych. Aby odwrócić od tego wszystkiego uwagę, potrzebne są jeszcze większe emocje, czyli eskalacja przemocy. To się jednak nie udaje, gdyż wyczerpują się możliwości.

Taki jest zresztą główny problem systemów autorytarnych i totalitarnych. Są w stanie szybko osiągać sukcesy, ale nie umieją zapobiegać degeneracji. Władza pozbawiona realnej kontroli lub jej nieuznająca gnije w przyspieszonym tempie, gdyż sama nie ma zdolności do autorefleksji. Autorytarny przywódca karze wszak wszystkich, którzy mają odmienne zdanie, wywołując przez to bierność swojego zaplecza i nie chce słuchać krytyki opozycji, gdyż uznaje ją za wrogów, których należy wsadzać do więzień.

Z biegiem czasu wódz staje się coraz bardziej samotny. W jego otoczeniu pozostają tylko służby specjalne i klakierzy, co powoduje, że dwór odrywa się od rzeczywistości. Nie wie, co naprawdę dzieje się w kraju, gdyż żyje tylko w kręgu własnej paranoi. Karmi się żądzą zemsty, szuka spisków, które mogą odebrać władzę, zwalcza nieistniejących wrogów.

Donald Tusk zmierza dokładnie w tym kierunku. Ostatni z wiernych, czyli Szymon Hołownia, przyznał ostatnio, że aby zrealizować swój program, będzie szukał poparcia Prawa i Sprawiedliwości. Choć jeszcze niedawno razem z Tuskiem mieli rozliczać partię Kaczyńskiego niczym nazistów w procesie norymberskim.

Samotny wódz zdaje sobie sprawę, że zdrada musi przyjść prędzej czy później. Dziś zastanawia się tylko, czy zdoła się utrzymać do wyborów prezydenckich, które mogą być dla niego ostatnią szansą na polityczne przeżycie.

CZYTAJ TAKŻE: Mocny patron na te czasy. Najnowszy numer TS poświęcamy bł. ks. Jerzemu Popiełuszce


 

POLECANE
Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona z ostatniej chwili
Ukraińskie drony znowu w akcji. Ważna fabryka w Rosji trafiona

Drony Sił Systemów Bezzałogowych ukraińskich wojsk zaatakowały w Rosji fabrykę radarów, wykorzystywanych w dronach i rakietach, które ostrzeliwują Ukrainę – powiadomił w sobotę Sztab Generalny w Kijowie.

Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą tylko u nas
Cztery podgatunki elit gardzących polską hołotą

Ciągle się zastanawiam skąd bierze się głębokie przekonanie niektórych środowisk o ich wyższości, lepszym wykształceniu, europejskości nad „prostakami” z prawicy, którzy nic nie kumają z otaczającej ich rzeczywistości tkwiąc mentalnie w Średniowieczu (nie będę, jaśnie oświeconym, wyjaśniał co wniosły w legacie do naszego dzisiejszego życia wykpiwane wieki średnie bo zajęłoby to zbyt wiele czasu a oni i tak by tego nie pojęli – przy okazji tylko i na końcu przypomnijmy, że między innymi ich guru Bronisław Geremek był mediewistą, zajmującym się, o zgrozo, prostytucją…) i nie wychodząc od miejscowego proboszcza (alternatywnie ”z kruchty”).

Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins z ostatniej chwili
Wimbledon: Pewne zwycięstwo Igi Świątek z Danielle Collins

Iga Świątek awansowała do czwartej rundy wielkoszlemowego turnieju na trawiastych kortach Wimbledonu. Rozstawiona z numerem ósmym tenisistka pewnie pokonała Amerykankę Danielle Collins 6:2, 6:3. Jej kolejną rywalką w Londynie będzie Dunka Clara Tauson.

Komu służycie?. Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji z ostatniej chwili
"Komu służycie?". Ostra reakcja Roberta Bąkiewicza na zaskakujący ruch policji

Robert Bąkiewicz ostro skrytykował decyzję policji o wprowadzeniu zakazu lotów dronów przy granicy z Niemcami. Jak twierdzi, ograniczenia uderzają w działania obywatelskie mające na celu kontrolę migracji; zakaz ogłoszono dwa dni po tym, jak Ruch Obrony Granic zakupił własne drony do patrolowania pasa przygranicznego.

Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego Wiadomości
Komunikat dla mieszkańców woj. świętokrzyskiego

W sobotę uruchomiono wakacyjną, bezpłatną linię autobusową z Kielc na Święty Krzyż. Kursy realizowane będą w każdą sobotę i niedzielę do 28 września. Pasażerom towarzyszyć będzie przewodnik, który opowie o atrakcjach turystycznych regionu i zaprezentuje najciekawsze miejsca na Łysej Górze.

Awaria gazociągu w Gdańsku. Nowe informacje z ostatniej chwili
Awaria gazociągu w Gdańsku. Nowe informacje

Służby zakończyły działania na terenie terminala promowego na półwyspie Westerplatte w Gdańsku, gdzie w południe doszło do uszkodzenia gazociągu z gazem ziemnym. Nikomu nic się nie stało.

Nie czuję lewej nogi. Polska wokalistka bardzo chora Wiadomości
"Nie czuję lewej nogi". Polska wokalistka bardzo chora

Maja Hyży ponownie trafiła do szpitala. Wokalistka przeszła już dziewiątą operację związaną z rzadką chorobą biodra, na którą cierpi od dzieciństwa. Niestety, zabieg nie przebiegł bez komplikacji. W mediach społecznościowych artystka podzieliła się z niepokojącymi informacjami.

Zamknięte popularne kąpieliska. Nowy komunikat GIS z ostatniej chwili
Zamknięte popularne kąpieliska. Nowy komunikat GIS

Upały, brak wiatru i opadów to idealne warunki do pojawienia się sinic w jeziorach i zalewach. Główny Inspektorat Sanitarny (GIS) poinformował 4 lipca o czasowym zamknięciu trzech kąpielisk śródlądowych z powodu zakwitu tych bakterii. Czerwona flaga oznacza całkowity zakaz kąpieli – nawet chwilowy kontakt z wodą może być niebezpieczny dla zdrowia.

Kryzys w koalicji rządowej. Kosiniak-Kamysz zabiera głos z ostatniej chwili
Kryzys w koalicji rządowej. Kosiniak-Kamysz zabiera głos

Nie boję się o stabilność koalicji; nie boję się o porozumienie naszych czterech formacji - uspokajał w sobotę szef PSL, wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz, odnosząc się do informacji o spotkaniu lidera Polski 2050 Szymona Hołowni z politykami PiS.

Ewakuacja pasażerów samolotu na lotnisku na Majorce. Są ranni Wiadomości
Ewakuacja pasażerów samolotu na lotnisku na Majorce. Są ranni

Sześć osób zostało rannych podczas ewakuacji pasażerów samolotu linii Ryanair na lotnisku Palma de Mallorca; wcześniej na pokładzie maszyny włączył się alarm przeciwpożarowy. Port lotniczy funkcjonuje bez zakłóceń.

REKLAMA

Rząd rozpaczliwie próbuje zwierać szeregi

Narastające kryzysy – w państwie i koalicji – wymuszają na premierze eskalację przemocy. Do tej pory dotyczyła ona jedynie polityków PiS i osób z nim związanych, ale zatrzymanie i metody traktowania Janusza Palikota są sygnałem, że zagrożeni mogą czuć się także sojusznicy.
Janusz Palikot Rząd rozpaczliwie próbuje zwierać szeregi
Janusz Palikot / fot. Wikipedia Commons/Zboralski/Creative Commons Attribution-Share Alike 3.0 Unported

Ekipa działająca poza prawem – a taki kurs wybrał rząd Donalda Tuska, gdyż sens pojęcia „demokracja walcząca” w istocie oznacza zawieszenie części praw obywatelskich – z czasem traci oparcie w instytucjach, zwyczajach i regulacjach, a lojalność oraz posłuch może wymuszać jedynie siłą. Z biegiem czasu odbiera to rządzącym legitymizację do sprawowania władzy. Jeśli nawet system początkowo wydawał się sprawny, to szybko zaczyna grzęznąć w problemach, które sam wywołał. W takiej właśnie sytuacji znalazł się obecnie lider Platformy Obywatelskiej.

Wola wodza nie wystarczy

Władza demokratyczna ma wiele ograniczeń wynikających z mozolnego procesu dochodzenia do konsensusu, przestrzegania przepisów prawa, samodzielności i autonomiczności instytucji, niezależności urzędników czy wreszcie wzajemnego blokowania się różnych uczestników systemu politycznego. Dla wielu polityków jest to frustrujące, gdyż nie są w stanie szybko realizować swoich pomysłów i programów. Okazuje się to szczególnie istotne w sytuacjach kryzysowych – jak na przykład w okresie pandemii COVID-19 – gdy wiele decyzji było podejmowanych na granicy prawa. Za co zresztą część urzędników ma być dziś rozliczana.
System ten zabezpiecza jednak obywateli i opozycję przed szaleństwami rządzących. Zwłaszcza tych, którzy nie obejmują rządów, by poprawiać stan państwa, gospodarki czy rozwiązywać problemy społeczne, ale skupiają się wyłącznie na ugruntowaniu własnej władzy. Zabezpiecza oczywiście do czasu, gdy rząd przestrzega ustalonych zasad. Kiedy zaczyna je ostentacyjnie łamać i na tym buduje własny program i tożsamość, następuje powszechna degeneracja – państwa i samej władzy.

Państwa, ponieważ jego filary – sądownictwo, konstytucja, zasady obsadzania stanowisk w instytucjach publicznych (np. mediach) – zostają zastąpione wolą przywódcy. To ona ma stawać się prawem i głównym punktem odniesienia.

Tyle tylko, że nie da się w sposób łagodny przejść od państwa demokratycznego do autorytarnego czy takiego, w którym demokracja jest częściowo zawieszona. Prędzej czy później pojawia się opór, gdyż władza nie jest w stanie kontrolować wszystkich obywateli, przede wszystkim tych najbardziej świadomych. Trzymając się zasad demokracji i zdrowego rozsądku, wykorzystują oni istniejące pola wolności, by demaskować i delegitymizować autorytarne zapędy rządu.

Najlepszym przykładem takiej sytuacji jest wyrok Izby Karnej Sądu Najwyższego, która podważyła legalność obsadzenia Dariusz Korneluka na stanowisku prokuratora krajowego. Nawet jeśli władza deklaruje, że wyroku nie uznaje, to orzeczenie to staje się istotne dla wszystkich sądów powszechnych, które będą je stosować. Zamach na Prokuraturę Krajową został zdelegalizowany przez trzech uczciwych ludzi. W pierwszych latach PRL sędziowie ci trafiliby do więzienia. Później taki wyrok nie mógłby się zdarzyć, gdyż w Sądzie Najwyższym zasiadali tylko zaufani towarzysze. W gnijącej III RP władza nie ma narządzi, czasu ani siły, by podporządkować sobie wszystkie instytucje.

CZYTAJ TAKŻE: Rok po wyborach. Wyróżnikiem nowej władzy jest bezwzględność

We własnych sidłach

W systemie demokratycznym słabość władzy jest wybaczalna. Obywatele rozumieją jej ograniczenia i nie pragną jej nadmiernego wzmocnienia, by nie zagrażała wolności obywateli. Gdy jednak rząd zmierza ku autorytaryzmowi, porażka w starciu z jakimkolwiek podmiotem wewnętrznym zagraża sensowi istnienia tej władzy. Traci sprawczość, co jest oznaką słabości – zarówno dla niej samej, jak i dla jej wyborców.

Aby utrzymać posłuch, potrzebna jest więc demonstracja siły. W starciu z Marcinem Romanowskim ekipa Donalda Tuska przegrała. Co prawda udało jej się pozbawić posła PiS immunitetu Zgromadzenia Ogólnego Rady Europy, ale wcześniejsze błędy uniemożliwiają zgodne z prawem ponowne postawienie mu zarzutów. Nawet jeśli władza znów sięgnie po policję oraz służby specjalne i ponownie wyprowadzi go skutego z mieszkania, by doprowadzić do sądu, nie ma pewności, czy ten go nie wypuści. Zgodnie z wyrokiem SN powinien wszak uznać kierownictwo Prokuratury Krajowej za uzurpatorów. Prezesi sądów niższych instancji już domagają się od prokuratury wykazu prokuratorów mianowanych przez obecne kierownictwo tej instytucji, by wykluczać ich z postępowań. Ma to zapobiec późniejszemu unieważnianiu procesów. Władza wpadła we własne sidła i staje się bezradna. Ma dwa wyjścia, albo rozpędzić Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny – do czego namawiają na przykład tacy „obrońcy demokracji” jak Leszek Miller czy Igor Tuleya – albo zrobić krok wstecz i uznać swój błąd. W pierwszym przypadku to niespotykane w krajach cywilizowanych przekroczenie bariery, w drugim kompromitacja.
Na razie władza więc udaje, że problem nie istnieje. Nie jest jednak w stanie od niego uciec, bo prokuratura i sądy muszą działać. Nie mogą na pewien czas zawiesić swojej aktywności, gdyż bez nich przestanie działać państwo.

Siła ponad wszystko

Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest taka eskalacja przemocy, która wzbudzi strach i pokaże, że władza zachowuje sprawczość. Janusz Palikot idealnie nadawał się na kozła ofiarnego. Jest jedną z najohydniejszych postaci polskiej polityki, jednocześnie był bliskim współpracownikiem Donalda Tuska, uznawany za człowieka majętnego, ekstrawaganckiego i kontrowersyjnego nie budził społecznej sympatii. Na dodatek ciąży na nim wiele zarzutów o oszustwa zwykłych Polaków oraz celebrytów – np. byłej mistrzyni olimpijskiej w narciarstwie Justyny Kowalczyk. Można by powiedzieć: odrażający, brudny, zły!

O ile jednak wina Palikota wydaje się nie budzić szczególnej wątpliwości – są poszkodowani, którzy powierzyli mu swoje oszczędności – o tyle sens jego zatrzymania był raczej wątpliwy. Dokumenty w tej sprawie zostały już zgromadzone, a jeśli były polityk PO miał ukryć pieniądze, to zrobił to już dawno. Nie chodziło więc o dobro śledztwa i osób, które straciły swoje majątki, ale o pokazanie, że władza dosięgnie każdego. Nawet – a może raczej przede wszystkim – tych, którzy okażą się nielojalni wobec Donalda Tuska.

Ma to szczególne znaczenie w czasie, gdy Szymon Hołownia otwarcie mówi, że rząd powinien się skupić na rozwoju Polski, a nie na rozliczeniach, a Władysław Kosiniak-Kamysz – jeśli wierzyć coraz częstszym plotkom – negocjuje nowe polityczne rozdanie.

Tusk miał ostatnią szansę, by pokazać swoją siłę i bezwzględność. Ale i tu okazało się, że zderzył się ze ścianą. Sąd co prawda nie odrzucił wniosku o areszt, ale umożliwił Palikotowi wyjście za kaucją, a na dodatek usłużny dotąd wobec władzy mecenas Jacek Dubois oskarżył podległe premierowi służby o stosowanie totalitarnych metod (prokuratorzy weszli w posiadanie korespondencji podejrzanego z obrońcą i wykorzystali je w śledztwie).

Władza znów potknęła się więc o własne nogi.

Grunt pali się pod nogami

Spektakl z Januszem Palikotem nie tylko nie odniósł zamierzonego skutku, ale wręcz obnażył słabość rządzących. Nie poradzili sobie z Marcinem Romanowskim, nie wsadzili obnoszącego się z piciem alkoholu celebrytą z Biłgoraja. Nie udało im się odwrócić uwagi od nieudolności widocznej podczas powodzi, akcji ratunkowej i usuwania skutków kataklizmu.

Za progiem czekają natomiast realne problemy: masowe zwolnienia, narastająca inflacja, wzrost cen energii i w ogóle utrzymania, spadek inwestycji, ogromny deficyt budżetowy, dziura w budżecie Narodowego Funduszu Zdrowia czy nieumiejętność wykorzystywania środków unijnych. Aby odwrócić od tego wszystkiego uwagę, potrzebne są jeszcze większe emocje, czyli eskalacja przemocy. To się jednak nie udaje, gdyż wyczerpują się możliwości.

Taki jest zresztą główny problem systemów autorytarnych i totalitarnych. Są w stanie szybko osiągać sukcesy, ale nie umieją zapobiegać degeneracji. Władza pozbawiona realnej kontroli lub jej nieuznająca gnije w przyspieszonym tempie, gdyż sama nie ma zdolności do autorefleksji. Autorytarny przywódca karze wszak wszystkich, którzy mają odmienne zdanie, wywołując przez to bierność swojego zaplecza i nie chce słuchać krytyki opozycji, gdyż uznaje ją za wrogów, których należy wsadzać do więzień.

Z biegiem czasu wódz staje się coraz bardziej samotny. W jego otoczeniu pozostają tylko służby specjalne i klakierzy, co powoduje, że dwór odrywa się od rzeczywistości. Nie wie, co naprawdę dzieje się w kraju, gdyż żyje tylko w kręgu własnej paranoi. Karmi się żądzą zemsty, szuka spisków, które mogą odebrać władzę, zwalcza nieistniejących wrogów.

Donald Tusk zmierza dokładnie w tym kierunku. Ostatni z wiernych, czyli Szymon Hołownia, przyznał ostatnio, że aby zrealizować swój program, będzie szukał poparcia Prawa i Sprawiedliwości. Choć jeszcze niedawno razem z Tuskiem mieli rozliczać partię Kaczyńskiego niczym nazistów w procesie norymberskim.

Samotny wódz zdaje sobie sprawę, że zdrada musi przyjść prędzej czy później. Dziś zastanawia się tylko, czy zdoła się utrzymać do wyborów prezydenckich, które mogą być dla niego ostatnią szansą na polityczne przeżycie.

CZYTAJ TAKŻE: Mocny patron na te czasy. Najnowszy numer TS poświęcamy bł. ks. Jerzemu Popiełuszce



 

Polecane
Emerytury
Stażowe