Tȟašúŋke Witkó: Dyplomatyczny cel uświęca środki

Co musisz wiedzieć?
- 24 lutego 2022 roku Rosja rozpoczęła pełnoskalową inwazję na Ukrainę
- Po wygranych wyborach prezydenckich w USA Donald Trump próbował zmusić obie strony konfliktu do powstrzymania działań zbrojnych
- Ostatecznie postawił gospodarcze ultimatum Władimirowi Putinowi
Oto, przed Państwem, Dmitrij Anatoljewicz Miedwiediew, lat 60, były prezydent Rosji, obecnie miłośnik napojów, w których grupa hydroksylowa połączona jest z tetraedrycznym atomem węgla, a w wolnych chwilach wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i nieposkromiony użytkownik portali społecznościowych! Nie, moi Czytelnicy mogą nie martwić się o mój stan psychiczny, bowiem chyba jeszcze nie zwariowałem, a jedynie staram się szyderczo przedstawić Państwu poczynania światowego establishmentu w ten sposób, abyśmy my wszyscy wciąż łudzili się, że nie rządzą nami skończeni kretyni. Od siebie dodam, że tkwienie w owej „krainie permanentnego odrzucania rzeczywiści” przychodzi mi z coraz większym trudem, ale wyjście poza nią może zakończyć się katastrofą dla mej psychiki.
Dyplomatyczna smarkateria Trumpa
Donald John Trump, jak się zdaje, potrzebował zaczerpnąć rześkiego szkockiego powietrza, by pojąć, że jakiekolwiek ustępstwa wobec Moskwy zawsze kończą się tak samo, mianowicie oszukaniem tego, kto paktuje z Kremlem. Najprawdopodobniej dlatego, porywczy 47. prezydent Stanów Zjednoczonych – wracając z osobistego ośrodka golfowego, znajdującego się na wybrzeżu Ayrshire – nagle zmienił zdanie i obwieścił światu, że daje Rosjanom 10, a nie, jak uprzednio, 50 dni, na zakończenie działań zbrojnych na Ukrainie. Skąd taka decyzja? Nikt nie wie! Dlaczego wyartykułowana publicznie, zamiast kanałami dyplomatycznymi? Też nikt nie wie! Czemu obwieścił ją sam główny lokator Białego Domu, a nie jakiś urzędnik Departament Stanu? Tego także nikt nie wie! Czy to raptowne postanowienie, przekazane światu tak nieszablonowo, ukazuje obraz amerykańskiej dyplomacji jako niepoważnej i rozchwianej? Jak najbardziej! Czy jest ono dobre dla Polski, mimo całego, towarzyszącego mu błazeńskiego anturażu? Jest bardzo dobre! Czy takich decyzji oczekujemy od USA? Wyłącznie takich! Czy Polakom nie powinno przeszkadzać, że Trump uprawia politykę zagraniczną – szczególnie na styku z Rosją – w sposób niedojrzały, w stylu nieopierzonego smarkacza? Jeśli decyzje Amerykanów będą sprawiać Rosjanom kłopoty na każdym polu, to dla nas ich jakość jest bez większego znaczenia!
Tradycyjna reakcja Rosjan
Dictum acerbum Trumpa spotkało się z natychmiastową odpowiedzią przywołanego powyżej "Dimki" Miedwiediewa, który – prastarym stepowym obyczajem – zaczął Jankesa, w sposób niezbyt zawoalowany, straszyć wojną. Cóż, nikt nie powinien być zaskoczony reakcją Rosjan, bo przecież już w maju 2015 roku, po nałożeniu na Federację Rosyjską międzynarodowych sankcji za agresję wobec Ukrainy, Dmitrij Olegowicz Rogozin, ówczesny wicepremier Rosji do spraw przemysłu obronnego i kosmicznego, twierdził że: „Czołgi nie potrzebują wiz”. Jeśli wówczas, trudno było zdanie owego prominenta odczytać inaczej, niż jako jawną groźbę skierowaną pod adresem stolic piętnujących akty bandytyzmu międzypaństwowego, to dziś jest identycznie, nieprawdaż? Bufonowaty, przewrażliwiony na swoim punkcie Trump – wiecznie walczący o prymat samiec alfa – musiał zareagować na butne słowa, być może będącego po kilku setkach gorzałki, Miedwiediewa. Najlepsze dla nas jest to, że Trump odpowiedział osobiście, a nie kazał uczynić tego jakiemuś człekowi ze swojej administracji i to komuś z trzeciego rzędu, co deprecjonowałoby jego adwersarza. Wiem, to niepoważne, ale nas interesuje efekt końcowy, a nie droga dojścia do niego! Zaś tym efektem są ponoć dwa nuklearne okręty podwodne, które na rozkaz płynący z Gabinetu Owalnego mają zaszachować Moskwę, a z tym Kreml już musi się liczyć.
Cel uświęca środki
Są Państwo zdegustowani takim zachowaniem ludzi rządzących światem, prawda? Wiem, bo ja podobnie. Jednak, jeśli sytuacja na linii Waszyngton-Moskwa się zaostrzy, dla nas tylko dobrze, bowiem agresywny rozbójnik państwowo-militarny, odziany w szaty rosyjskiego imperializmu skompilowanego z rosyjskim nacjonalizmem, potrzebuje wciąż kolejnych ofiar, a wyhamować go może jedynie brutalna siła, dziś emitowana wyłącznie przez USA. Dobrze, że Miedwiediew obraził pamiętliwego Trumpa, bowiem ten zniewag nie puszcza w niepamięć i całą swą niechęć pewnie skupi na Moskwie. Włodarze z Kremla wiedzą o tym również, dlatego kilka dób później – już w pojednawczym tonie – głos zabrał Dmitrij Pieskow, rzecznik Putina, starając się załagodzić spór z narwanym Jankesem. Osobiście liczę, że Amerykanie wciąż będą obecni wojskowo na Starym Kontynencie, a ponadto wzmocnią Ukraińców sprzętowo, co pozwoli Kijowowi walczyć dalej, gdyż to z kolei jest dobre dla Warszawy, bowiem wówczas Kreml nie będzie mógł otworzyć kolejnego frontu, choćby skierowanego przeciwko Polsce. I to jest naszym celem, do którego winniśmy dążyć, bez względu na środki.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 8 sierpnia 2025 r.
[Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Miłośnik kawy w dużym kubku ceramicznym – takiej czarnej, parzonej, słodzonej i ze śmietanką. Samotnik, cynik, szyderca i czytacz politycznych informacji. Dawniej nerwus, a obecnie już nie nerwus]