Tȟašúŋke Witkó: potrzebny militarny system immunologiczny państwa i Korpus Obrony Pogranicza

Co musisz wiedzieć:
- Polska znajduje się w trudnym położeniu geostrategicznym
- Państwo polskie potrzebuje specyficznego, militarnego systemu immunologicznego państwa
- Jego elementem mógłby być Korpus Obrony Pogranicza
Święta to prawda, o której dziś wie praktycznie każdy, kto choć trochę zgłębił arkana konfliktu zbrojnego, czyli – jak pisał Carl von Clausewitz – kontynuacji polityki innymi środkami. Moi wspaniali Czytelnicy pewnie zastanawiają się, czy przypadkiem nie wstąpił we mnie duch Napoleona Bonapartego lub Aleksandra Wielkiego i nie zacząłem – z pozycji domowej kanapy – planować jakiejś błyskawicznej ofensywy w sobie tylko znanym kierunku, nieprawdaż? Otóż, muszę Państwa uspokoić, bowiem nie tylko nie marzę o jakiejkolwiek wojennej zawierusze, ale wykoncypowałem ideę mówiącą, jak nasz kraj może uniknąć w przyszłości pożogi.
Odstraszanie – cel główny
Wszyscy chcemy być bezpieczni i zamożni, dlatego musimy wydawać duże pieniądze na siły zbrojne, bowiem tylko one – dobrze wyszkolone, znakomicie wyekwipowane oraz odznaczające się najwyższym morale – będą w stanie pełnić rolę odstraszającą wobec przyszłych zapędów Moskwy. W tym miejscu zaznaczam, że nie jestem fantastą twierdzącym iż możemy wygrać wojnę z Rosją, ale stanowczo optuję za budową takiego militarnego systemu immunologicznego, dzięki któremu kremlowskim władykom konflikt z nami przestanie się opłacać.
Ma im być duszno
Innymi słowy – jakiemuś generałowi majorowi, który za kilka lat będzie dowodził 4. Gwardyjską Kantemirowską Dywizją Pancerną im. Jurija Andropowa musi zrobić się duszno i ciasno pod szyją na samą myśl o tym, że mógłby dostać rozkaz przeprowadzenia natarcia w kierunku Warszawy. Człek ów powinien zdawać sobie sprawę, że setki wyrzutni systemu artylerii rakietowej wysokiej mobilności, czyli słynne HIMARS-y, postawią przed czołem jego wojsk taką ścianę ognia, że piasek na stanowiskach strzeleckich wykonanych przez piechocińców zamieni się w szkło, a nacierające czołgi będą masowo płonąć, trafiane przeciwpancernymi pociskami kierowanymi. Jednak, aby tego dokonać winniśmy posiadać odpowiednie finanse, a to oznacza racjonalizację kosztów ponoszonych na utrzymanie wojska.
Korpus Obrony Pogranicza
Zgodnie z maksymą Trivulzia, musimy mieć pieniądze na odpowiednią broń i dobrze wyszkolonych żołnierzy, a to oznacza, że pododdziały powinny powrócić na przykoszarowe place ćwiczeń i poligony, żeby tam doskonalić się w wojennym rzemiośle na nowym, przybywającym do Polski sprzęcie, zakupionym za czasów rządów Zjednoczonej Prawicy. Naszego kraju zwyczajnie nie stać, by działonowy-operator czołgu Abrams – mistrz w swojej dziedzinie, na wyszkolenie którego podatnik wyłożył już krocie – patrolował pas ziemi w pobliżu płotu na granicy polsko-białoruskiej. Ten człowiek musi znaleźć się w rodzimym garnizonie i spędzać codziennie kilka godzin na trenażerze lub w wozie bojowym, po to, aby w przyszłości móc skutecznie stawić czoła nacierającym sołdatom.
Nowy KOP
Zapytacie Państwo, kto – po wycofaniu żołnierzy – miałby zapełnić powstałą lukę? Moja odpowiedź jest bardzo prosta – funkcjonariusze nowo zbudowanej formacji, nazwanej Korpusem Obrony Pogranicza (KOP). Nie „ochrony”, bowiem od kliku lat możemy mówić jedynie o „obronie” państwa przed naporem kohort śniadolicych mężczyzn, szturmujących naszą wschodnią rubież, pod batutą białoruskich służb specjalnych.
Uzasadnienie pomysłu
16 listopada 2021 roku – niemalże cztery lata temu – odbył się główny szturm nielegalnych migrantów przybyłych z Afryki i Azji na przejście graniczne w Kuźnicy. Od tamtej pory sytuacja w rejonie pozostaje wciąż napięta i nic nie wskazuje na to, aby miała ona ulec poprawie. Musimy zdać sobie sprawę, że rodzima Straż Graniczna jest zbyt słaba, żeby samodzielnie strzec granicy, Policja ma coraz więcej zadań wewnątrz państwa, a Wojsko Polskie musi szykować się do walki zbrojonej, a nie pełnić etatową służbę patrolową.
Osobiście wyobrażam sobie, że KOP-iści XXI wieku będą dysponowali opancerzonymi pojazdami, chroniącymi ich przed atakami, skuteczną bronią z amunicją niepenetracyjną, a także uzbroi się ich w szerokie uprawnienia do używania środków przymusu bezpośredniego, w razie zagrożenia ich życia i zdrowia, w tym również do używania broni palnej z nabojami „zwykłymi”. Wiem, że dziś – podczas rządów bloku liberalno-lewicowego – nikt nawet nie kiwnie palcem, aby przygotować podobny pomysł, ale kiedyś zmieni się formacja przy sterach Polski, a wówczas, mam nadzieję, ktoś w sposób odpowiedzialny zajmie się naprawą kraju i powstanie coś na kształt przedwojennego KOP-u, czyli taki KOP 2.0.
Howgh!
Tȟašúŋke Witkó, 5 września 2025 r.
[Autor jest emerytowanym oficerem wojsk powietrznodesantowych. Miłośnik kawy w dużym kubku ceramicznym – takiej czarnej, parzonej, słodzonej i ze śmietanką. Samotnik, cynik, szyderca i czytacz politycznych informacji. Dawniej nerwus, a obecnie już nie nerwus]