Waldemar Żyszkiewicz: Wypowiedź Anny Azari w przekładzie z naszego na polski

Wracając do Anny Azari i jej prowokacyjnie niestosownego wystąpienia, należy wyrazić ubolewanie, że zabrakło tam z polskiej strony kogoś, kto by powiedział: Pani Ambasador, my dzisiaj jesteśmy smutni, wspominamy przecież tych wszystkich, których tutaj Niemcy zabili i których już z nami nie ma, a pani znów o jakiejś ustawie...
Nie można było tak powiedzieć? Ależ można było, jak najbardziej, ale nikomu jakoś nie przyszło to w porę do głowy. Może zresztą dlatego, że prócz zaskoczenia samym faktem, trudno było rodowitą wilniankę zrozumieć. Wystąpienie pani ambasador zabrzmiało jak żargonowa polszczyzna, z obcym nalotem i chwilami z rosyjską gramatyką.
Forma językowa była niepiękna, treść – jak się rzekło – niestosowna, może stąd konfuzja, bo nadal nie ma jasności, co właściwie pani Azari chciała w Auschwitz-Birkenau Polakom oznajmić. Nawet Paweł Jędrzejewski, z Forum Żydów Polskich, uznał takie zachowanie przedstawicielki Państwa Izrael za niestosowne i nieprofesjonalne.
Osobiście jestem skłonny sądzić, że wypowiedź pani ambasador w przekładzie na polski znaczy tylko tyle i aż tyle:
My dobrze wiemy, kto zbudował obozy śmierci, ale nie podoba się nam, że polskie władze próbują skutecznie przeszkodzić dalszemu rozpowszechnianiu kłamstw w tej sprawie.
Waldemar Żyszkiewicz