Dorota "Doda" Rabczewska: Nie uważam się za skandalistkę. Nie jestem alkoholiczką, narkomanką...

Dorota "Doda" Rabczewska:
Zgadzam się z tobą. Emocje są stymulatorem i bodźcem do tworzenia. Gdyby nie różne tragiczne czy mniej tragiczne sytuacje w naszym życiu, to nie byłoby wielu pięknych piosenek. Utwór „Nie wolno płakać” mówi o śmierci i przemijaniu oraz o pożegnaniu bliskich nam osób.
– W tym przypadku – twojej babci.
– Tak. Jednak utożsamić się z tym utworem może każdy, kto pożegnał ukochaną osobę. Jest to ciężki moment w życiu, który każdy przeżywa na swój sposób. Warto na to spojrzeć z drugiej strony. Nie warto płakać, bo kiedyś z nimi spotkamy się po tej drugiej stronie. Chociaż wierzmy w to, że tak będzie.
– „Nie wolno płakać” jest jedną z dwóch autorskich kompozycji na twojej nowej płycie. Drugi utwór też będzie o przemijaniu?
– Druga autorska piosenka opowiada zupełnie o czymś innym. Moja najnowsza płyta została stworzona spontanicznie. Złożyłam obietnicę, chciałam ją spełnić i spełniłam. W trakcie nagrywania mojej autorskiej płyty zmarła moja babcia. Kiedyś obiecałam jej, że nagram płytę z orkiestrą. Chciałam zrobić to w tym roku. Jestem słowna i słowa dotrzymałam.
– Dlaczego tak mało autorskich kompozycji na albumie?
– To nie miała być płyta autorska. To był spontaniczny odruch serca, który miał na celu spełnić złożoną obietnicę. Za kilka miesięcy zaczynam pracę nad moją autorską płytą. Producenci będą się starać, żeby duch nowoczesnej muzy nie przykrył mojego ducha (śmiech).
– Na płycie „Dorota” usłyszymy największe przeboje muzyki rozrywkowej w twoim wykonaniu. Czym był spowodowany wybór konkretnych kompozycji?
– Piosenki, które są na płycie, zawsze lubiłam jej śpiewać. Towarzyszyły mi w moim życiu. Są też i takie które ja sama bardzo lubię.
– Album z orkiestrą jest jednorazową propozycją, czy fani mogą liczyć na kontynuację?
– Płyta z orkiestrą była sytuacją, do której los mnie sprowokował. To była fajna przygoda i doświadczenie. Nie wiem, czy bym to zrobiła, gdyby nie śmierć babci. Będzie trasa koncertowa. Będziemy grać w filharmoniach, halach widowiskowych. Gramy 21 marca na warszawskim Torwarze. Pierwszy raz w życiu zagram tam autorski koncert.
– Wydawnictwo „Dorota” potwierdza, że jesteś już dojrzałą artystką. Wcześniej wokół ciebie roztaczała się aura wokalistki, której nie traktowano poważnie, wyłącznie na zasadzie, co skandalizującego zrobiła Doda…
– To jest przykre i smutne, jak ludzi się szufladkuje. Nie daje się im być sobą. To jest jak odcinanie komuś kończyn na siłę, żeby komuś podobał się kadłubek. Nie wydaje mi się, żeby dojrzałość charakteryzowała się tym, żeby nie móc mówić tego, co się myśli. Niestety w Polsce wystarczy być szczerym, a od razu otrzymujesz łatkę skandalisty. Nie uważam się za skandalistkę. Nie jestem alkoholiczką, narkomanką. Nie zdradzam mojego męża. Zawsze byłam bezpośrednią osobą i to wystarczyło, żeby przykleić mi taką łatkę. Od zawsze dawałam przykład również dobrego zachowania. Pomagam w wielu akcjach charytatywnych i nigdy nie odmawiam wsparcia. Media zauważyły, że robiąc „gównoburzę” ze szczerych słów artystów, sami sobie podcinają gałąź, na której siedzą. Jest dużo osób, które są ugrzecznione i poprawne na siłę, żeby to się nie odwróciło przeciwko nim. Jestem sobą. Mam ten komfort, że jednego dnia świecę cyckami, a drugiego przykładem (śmiech).
– Zanim gościłaś w świadomości Polaków, bardzo mocno rozpychałaś się łokciami, żeby być w miejscu, w którym obecnie się znajdujesz.
– Musiałam. Nie miałam bogatego tatusia. Nie miałam kontaktów. Dziewczyna z Ciechanowa musiała swoją ciężką pracą pokazać, że w stolicy da sobie radę. Nie miałam zwyczaju klękać przed kimś i to mnie dyskwalifikowało na dzień dobry. Udało mi się osiągnąć, to co chciałam w mniej lub bardziej dyplomatyczny sposób. Jestem od 16 roku życia w show-biznesie. Na oczach całej Polski dojrzewałam. Teraz mam 35 i jestem już inna niż dekadę temu.
